Co mnie wkurza w jeździectwie?

A mnie w ostatnim czasie coraz mocniej irytuje wojenna akcja pro/kontra Skaryszew. Co najdziwniejsze komunikaty "stop skaryszew' nawiedzonych ludzi do mnie nie docierały jakoś ale nagle mój FB, re-volte i nie tylko zalała jakś dziwna fala kontranienawiści. I nie wiedząc o co za bardzo chodzi dowiedizłam sie, że jako osba niejedzaca mięsa i nie patrząca przchylnie na jakikolwiek ubój zwierząt jestem ekohujocośtam, będe współwinna polskiej biedy bo co to będzie jak przemysł miesny upadnie itd.... i powiem szczerze - gówno mnie to obchodzi...polska hodowla (rozumiana jako produkcja koni mięsnych) też mnie gówno obchodzi. I wkurza mnie, że niby poważni, tolerancyjni ludzie narzucaja mi punkt widzenia.


Dokładnie. Czytam ten temat na bieżąco, rozumiem ideę, rozumiem, że zaangażowani w akcję re-voltowicze chcą koniec końców dobrze. Ale te ataki na wegetarian - czyt. jeżeli nie jesz mięsa, bo nie lubisz - ok, jeżeli nie jesz mięsa z powodu własnych przekonań - jesteś ekooszołomem, reprezentujesz ekodurnotę i tego typu hasła. Dodatkowo jesteś debilem, bo nie wiesz przecież, że to panowie w gumofilcach hodują dla Ciebie sałatę, którą później żresz. Generalnie, mimo że na początku zgadzałam się z konceptem akcji, to mnóstwo tego typu wypowiedzi skutecznie mnie zniechęciło, żeby wesprzeć ją chociażby dobrym słowem. Niech się dzieje co chce. (Tak, wiem, macie gdzieś wsparcie nawiedzonych wegetarian, albo co gorsza wegan, tfu!).
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
11 marca 2013 17:40
Co to za moda na ten nieszczęsny Cortaflex? Czy koń kaszle cz się nadwyręży wszyscy weci cortaflex i cortaflex :/
Jestem zmęczona sprawą kupowania konia . W skrócie , nie chce żeby sie ktoś nademna uzalal , dawał rady czy krytykował . Po prostu jest mi przykro , ze nawet "zaufanym" osoba , w kwestiach kupno sprzedaż (w moim przypadku koni) , nie należy ufać . Przekonałam sie o tym na własnej skórze i jest mi po prostu głupio , ze byłam na tyle naiwna żeby we wszystko wierzyć , może po prostu nie mam szczęścia , chociaż myśle ze nie tylko mi sie to przytrafiło . Nie mam za dużego doświadczenia w kupnie konia , ale ludzie potrafią być po prostu bezczelni . brak słów  😵
Mnie wkurza fakt, ze w Polsce w zwykłych stajniach mało gdzie jest tor do crossu.
To nie jest wielki wydatek, a jaka frajda i możliwość rozwinięcia umiejętności konia.
Niestety, potrzebne są też chęci i cierpliwość na stworzenie kilku przeszkód, więc gdy oglądam filmiki z Ameryki, Anglii... zazdrość się odzywa  😍
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
11 kwietnia 2013 06:36
Ostatnio wkurza mnie to ze kiedy po kilkunasto minutowej jeździe zmieniamy kierunek, to zanim się rozluźnię, dopasuje  nad w miare dobrym ustawieniem moich bioder->  znowu  jest zmiana kierunku jazdy.
Fakt, że to niby ma pomóc ale wywołuje u mnie mała wewnętrzną frustrację przy łapaniu równowagi i łączenia wszystkiego w jedną całość.  🤔
zabeczka17, kierunek czego???? zmieniasz kierunek jazdy co kilkanaście minut?
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
11 kwietnia 2013 11:53
zabeczka17, kierunek czego???? zmieniasz kierunek jazdy co kilkanaście minut?

Nie...,  to tyle mi się mniej więcej uda pojeździć w miarę ok.
Ja mam wrażenie że to czas tak szybko zapiernicza zanim się rozsiade.

Jade na lewo- Zanim przyłożę odpowiednio łydkę, skoryguję dosiad, popróbuję coś dojechać,  to mijają wieki.Pyk .. ktoś prosi o zmianę kierunku jazdy- no ok.
Bach zabawa zaczyna się na nowo.
Ostatnio czuję się taka ślamazarna, bez wyrazu, równowagi i wszystkiego 🙁 I to mnei wkura... 🙁
zabeczka17 nic się nie martw, przy takiej pogodzie to chyba każdy skostniały. Ja zawsze kręcę wolty, półwolty i wszelkie inne zawijasy jakie mi do głowy przyjdą, a teraz... Teraz to się czasem zastanawiam czy te łydki to serio moje, czy może kogoś innego 🙄 Ale się tym nie martwię, nie będę sobie psuła przyjemności jazdy. Troszku słońca i będzie dobrze  😉
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
11 kwietnia 2013 12:00
ehh... od stycznia konsekwentnie jeźdżę i mam wrażenie że nic sie ze mna nie da zrobić. Klepson dupson forever  🙁 😵
zabeczka17, zobaczyłam oczami wyobraźni jak 15min walisz po ścianie w lewo po czym przekątna i 15min w prawo... 😀 nie maż się tylko łyknij witaminy i weź w garść, im więcej będziesz jeździć tym szybciej będziesz reagować.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
11 kwietnia 2013 12:20
tiaaa.. masz bujną wyobraźnię  😎  😉
Spoko dzięki dziewczyny za rady :kwiatek:... czas ogarnąć swoje sadło i dalej pracować nad sobą.  😡


Ostatnio mnie mocno wkurzyła sytuacja z weterynarzami.

Dzień powszedni, godz. 16.00. Koń mój kolkuje,a ja próbuję się dodzwonić do jakiegokolwiek weterynarza z prośbą o pomoc. Zaczynam od mojej - własnej wet - nie może, bo właśnie jest poza i daleko. Później sięgam po telefon do innych, którzy znają konia. Reakcje dzielą się na: "nie mogę, bo własnie jadę do .... " oraz "nie odbieram telefonu".
Następnie sięgam po pomoc osób ze stajni, którzy podają mi własne kontakty - to samo. Reakcja jak wyżej....

Sytuację uratowała "dobra dusza" ze stajni, która sama porozmawiała ze znajmowym wetem (znajomym osobiście) i tylko dlatego, że ją znał - zgodził się przyjechać i pomóc mojemu zwierzakowi.
Nóż się z kieszeni otwiera.
Powiem szczerze, jestem tym wszystkim załamana ... Ani to była noc, ani weekend.
Zwykły powszedni dzień, wetów w okolicy W-wy zatrzęsienie, a gdy jest konieczna natychmiastowa pomoc - właściciel konia jest zostawiony samemu i może liczyć tylko na cud.

Ale do szczepienia konia - weci ustawiają się w kolejce.
damarina - mi ostatnio nasz wet powiedział, że jego koledzy/koleżanki po fachu nie chcą jeździć do kolek bo to z reguły ciężkie wizyty, czekanie czy lek zadziała czy nie, badania rektalne, sondy etc etc. Bardzo wygodni ostatnio się stali, nie ma co.
Nigdy nie zapomnę jak kolkowała nasza kobyła ( bardzo ciężka kolka, operacyjna, przemieszczenie już nawet nie pamiętam czego ). Koń, który po wypadku na autostradzie nie jeździł w przyczepie. Dała się załadować, ale nawet po potrójnej dawce środka uspokajającego, tak, że ledwo stała po kilku km się budziła i rozwalała ( dosłownie 🤣 ) przyczepę, koniowóz. Więc jak przyjechał nasz wet i powiedział, że koń JUŻ się kwalifikuje do zabiegu byłam załamana, klinika oddalona o 90 km+niejeżdżący koń. Za to, jak weterynarz walczył o naszego konia, jestem mu dozgonnie wdzięczna, serio. Kilka dni siedzenia przy koniu, badań, sond. 2-3 godziny snu na dobę, powroty do Wrocławia oddalonego o 80 km od naszej stajni, potem znów powrót do nas. Mega zaangażowanie, koń cudem uratowany.
Zawsze słyszałam, że są weterynarze, dla których nie ma czegoś takiego jak misja ratowania zwierzaków. Przekonałam się o tym, jak właśnie podczas kolki mojego konia, siedząc z wetem przy dziesiątej kawie zadzwonił telefon do niego: Dziewczyna z płaczem pytała, czy nasz wet zajmuje się nadal końmi, bo jej koń od 12 godzin leży na śniegu i żaden wet nie chce przyjechać i pomóc...Dopiero jak nasz wet po znajomości kogoś do tego konia zwerbował to okazało się, że koń jest już niestety nie do odratowania... 😵
Ja cieszę się, bo znam i korzystam z usług kilku wetów, którzy ze sobą współpracują i którzy przyjadą na każdy telefon, nawet jak nie spali od 3 dni, nie jedli od 5 a w swoim domu nie byli od 2 tygodni...
Ja cieszę się, bo znam i korzystam z usług kilku wetów, którzy ze sobą współpracują i którzy przyjadą na każdy telefon, nawet jak nie spali od 3 dni, nie jedli od 5 a w swoim domu nie byli od 2 tygodni...


Zazdrość, wielka zazdrość z mojej strony.

W sumie nie uważam, że wszyscy weci złośliwie nie odbierają telefonów, czy na poczekaniu wymyślają wymówki, żeby nie przyjechać do kolki. Może przynajmniej nie wszyscy... Myślę, że to wina tego, że wielu z nich robi "dla siebie i pod siebie" - strasznie trudno się im zorganizować, tak aby w przypadkach nagłych (ich własnych klientów) mogli umówić sie i zorganizować zastępstwo (jeżeli oni sami nie mogą przyjechać). Przez co cierpią sami klienci, którzy są w takich chwilach zostawieni sami sobie (przynajmniej u mnie tak było - dzwoniłam z telefonu, który był dla większości wet. anonimowy). To bardzo ciężkie i nieprzyjemne uczucie bezsilności - gdy nie masz skąd znaleźć pomocy, a koń na Twoich oczach cierpi.
Mnie się taka sytuacja przytrafila już drugi raz w życiu (za pierwszym razem była to sobota - też nie udalo mi się znaleźć wet, który byłby skłonny przyjechac do kolki do stajni pod W-wą. Wtedy na szczęście w sąsiedniej stajni były zawody - i biednego, obolałego konia zaciągnęliśmy na zawody, gdzie wet był na miejscu. Nie miał już wtedy innego wyjścia....)
O rany, jak dobrze mieć chłopa końskiego weterynarza 🙂
figura
a któż to taki zaangażowany, podziel się wiedzą! Może nam być potrzebna w razie W...
Chociaż nasi na ogół bez problemu przyjeżdżają, bardzo rzadko jest tak, że faktycznie nie mogą nijak, ale jednak może się tak trafić...

już mi się przydarzyło, że w sutuacji awaryjnej nie mogłam się nikogo doprosić. I wiem jaki to jest dramat...
Damarina współczuję, dobrze, że się dobrze skończyło!
Magda Pawlowicz - poszedł PRIV😉
Wkurza mnie, że sobie nie radzę, że za dużo myślę, analizuję, komplikuję, porównuję przez co nie potrafię podejść do tego wszystkiego na luzie i z uśmiechem. A to dalej powoduje, że zamiast iść do przodu, to stoję niemal w miejscu, bo co zrobię 3 kroki w przód to zaraz się wycofam tak 2,9 w tył.... i tak cały czas. A to frustruje jeszcze bardziej, jeszcze bardziej chcę i jeszcze bardziej sie spinam i zamykam to błędne koło i wychodzi jedno wielkie nic.
equum   Niech koń będzie z tobą.
11 kwietnia 2013 22:21
No to widzę, że nie tylko mnie ostatnio wkurzają weterynarze...
Sytuacja taka kobyła rodzi, pierwszy poród ciężki. Telefon-weterynarz, wszystko okej powiedział, że postara się dojechać w godzinę.
Telefonowało się do niego około 7 rano a przyjechał około godziny 13..
Nie dość, że nic nie zrobił bo przyjechał zalany w trupa to jeszcze kazał kobyłę związać żeby go nie kopnęła i dał jej zastrzyk (niewiek dokładnie jaki)
Kobyła zaczęła mieć drgawki... A on co ? Pojechał bo coś ważnego było.
No i niestety skończyło się to tragicznie.. I dla kobyłki i dla źrebaka... A po tym wszystkim przyznał się, że nie trafił igłą w żyłę.. a i jeszcze podał kobylę za dużą dawkę stąd pewnie ta reakcja (drgawki).
Dla mnie taka sytuacja to już jest w ogóle poniżej jakiejkolwiek krytyki  🤬

Dla mnie taka sytuacja to już jest w ogóle poniżej jakiejkolwiek krytyki  🤬



Bardzo współczuję. Naprawdę. To jest jakiś kryminał.
Lekarz weterynarii - zawód zaufania, jest jakaś etyka zawodowa, jakaś odpowiedzialność?
Przynajmniej wiedziałaś z imienia i nazwiska kto zawalił.

Przy próbach dodzwaniania się do wet - nie wiecz, czy lekarz nie może faktycznie odebrać tel. czy mówi prawdę że jest w drodze czy po prostu - nie lezy mu przyjazd do kolki i wymyśla wymówki. Nie masz punktu odniesienia. I to, że jesteś wtedy pozostawiona przez lekarzy sama w obliczu sytuacji zagrażającej poważnie zdrowiu konia. Przecież to Twój problem - nie nasz.

Kiedyś funkcjonowało powiedzenie: obyś miał w rodzinie lekarza i księdza. Teraz - dla koniarzy - należałoby go rozszerzyć: "...oraz weterynarza" :-(

Kiedyś funkcjonowało powiedzenie: obyś miał w rodzinie lekarza i księdza. Teraz - dla koniarzy - należałoby go rozszerzyć: "...oraz weterynarza" :-(
[/quote]

Żadnego z powyższych nie mam, za to posiadam w apteczce pyralginę i no-spę i zamiast we łzach czekać na weta, który jak się okazuje z powyższych historii może nie przyjechać aplikuję przy wstępnych objawach kolkowych domięśniowo lek. Serio, warto poprosić weterynarzy, żeby nauczyli nas dawać domięśniowo zastrzyk, bo jak coś się dzieje, a wet ma kawał drogi do nas to można od razu zacząć działać.
Tak jak napisała Figura, zaopatrzyłam apteczkę stajenną w środki przeciw kolkowe i antybiotyki. Jak wety "nie mogą" dojechać to pod telefoniczną kontrolą jednego z nich mogę coś podać na początek. W lecie miałam kolkę u wrzodowca na pensjonacie. Niedzielne, upalne popołudnie i weci: albo nie mogą przyjechać, albo są na wczasach, albo nie odbierają...... Właściciel zresztą też.....
Żadnego z powyższych nie mam, za to posiadam w apteczce pyralginę i no-spę i zamiast we łzach czekać na weta, który jak się okazuje z powyższych historii może nie przyjechać aplikuję przy wstępnych objawach kolkowych domięśniowo lek. Serio, warto poprosić weterynarzy, żeby nauczyli nas dawać domięśniowo zastrzyk, bo jak coś się dzieje, a wet ma kawał drogi do nas to można od razu zacząć działać.


Oczywiście, że masz rację. W tym przypadku, o którym pisałam, leki domięśniowo zostały podane natychmiast, jeszcze zanim zaczęłam szukać weta. Niestety - nie poskutkowały.
Chodziło mi o pokazanie pewnego zjawiska - braku mozliwości uzyskania pomocy od wetów w przypadku nagłej kolki w dzień powszedni po południu w stajni pod W-wą. Bo to mnie najbardziej wkurzyło.
Chodziło mi o pokazanie pewnego zjawiska - braku mozliwości uzyskania pomocy od wetów w przypadku nagłej kolki w dzień powszedni po południu w stajni pod W-wą. Bo to mnie najbardziej wkurzyło.


W Szczecinei w takich przypadkach konia ładuje się do przyczepy i jedzie do najbliższej kliniki w Niemczech... prawie 100 km niestety
W Wawie macie chyba kilka klinik nawet (2?)...zatem opcja jest w razie W...
Co ma zrobić człowiek np z Trójmiasta? Tam nie ma nic...
[quote author=_Gaga link=topic=885.msg1747111#msg1747111 date=1365770297]
W Wawie macie chyba kilka klinik nawet (2?)...zatem opcja jest w razie W...
Co ma zrobić człowiek np z Trójmiasta? Tam nie ma nic...
[/quote]

Tak, masz rację. W najgorszym razie pod W-wą - można załadować konia i zawieźć do kliniki. Na szczęście nie musiałam wtedy sięgać po tę ostateczność (udało mi się i znów miałam farta). Co nie zmienia faktu, że cała sytuacja z próbami ściągnięcia wetów bardzo mnie wkurzyła.
Co mnie wkurza? Nieodpowiedzialne i lekkomyślne dzieciaki mające swoje konie i całkowicie nieodpowiedzialni rodzice.
Mnie powoli wkurza to 'przedwiośnie', bo konie ewidentnie zaczynają świrować  🤔wirek: Płoszenie się na ujeżdżalni zupełnie bez powodu albo płoszenie się, bo inny koń się spłoszył, a potem płoszenie się bo jakimś cudem przygnał do nas inny koń ze stajni. Skutek: dzikie galopy przez maneż z dodatkowymi ewolucjami zwieńczone dwoma glebami  👍 do tej pory w uszach mi szumi.
Wkurza mnie to (mialam dac do "zadziwiajacych ogloszen", ale stwierdzilam, ze cale zjawisko mnie denerwuje:

Powod, dlaczego "yntelygentnym chodoffcom" powinno sie zabierac pozwolenie na trzymanie jakichkolwiek klaczy:

klik

klik

Za granica tez mamy "eksperymenty"

klik

klik

Ja nie wiem, czy ludzie nie zdaja sobie sprawy, jaka to odpowiedzialnosc wyhodowanie ZYWEJ ISTOTY, ktora bedzie musiala sie "bujac" na tym swiecie ponad 30 lat? W imie tego, ze nasza klacz jest taka slodka i chcemy miec sweet zrebaczka, albo bo zawsze chcielismy fryza, ale nas nie stac to zrobimy sobie 50%  :emot4:
Ikarina to drugie to nie ma co się dziwić,  popatrz w rodowody  feliniaków...tylko felin brzmi dumnie😉 a mix fiordocoś tam już nie...
takie fryzo mixy często widywałam w Austrii i Niemczech w konkursach zaprzęgowych
Wkurza mnie to (mialam dac do "zadziwiajacych ogloszen", ale stwierdzilam, ze cale zjawisko mnie denerwuje:

Powod, dlaczego "yntelygentnym chodoffcom" powinno sie zabierac pozwolenie na trzymanie jakichkolwiek klaczy:

klik

klik

Za granica tez mamy "eksperymenty"

klik

klik

Ja nie wiem, czy ludzie nie zdaja sobie sprawy, jaka to odpowiedzialnosc wyhodowanie ZYWEJ ISTOTY, ktora bedzie musiala sie "bujac" na tym swiecie ponad 30 lat? W imie tego, ze nasza klacz jest taka slodka i chcemy miec sweet zrebaczka, albo bo zawsze chcielismy fryza, ale nas nie stac to zrobimy sobie 50%  :emot4:


Ikarina, pewnie ktoś za dużo na howrse siedział xD
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się