osoba prwadząca jazdy pensjonariuszowi

Jak w temacie chodzi mi o osoby, które prowadzą Wam jazdy. Moja sytuacja wygląda tak, że dzierżawię konia od osoby prywatnej (nie właściciela stajni), jestem osoba pełnoletnią więc ponoszę pełną odpowiedzialność za siebie, konia i ogólnie za nasze wspólne poczynania.
Dziś w stajni odwiedziła mnie koleżanka, która miała mi poprowadzić jazdę. W trakcie gdy ćwiczyłyśmy zatrzymania od samego dosiadu bez użycia wodzy właściciel zwrócił nam uwagę, że koleżanka nie ma uprawnień (czyli papierów instruktorskich) więc działamy niezgodnie z prawem.
Oczywiście ani koniowi, ani mi, ani innym użytkownikom hali nie działa się krzywda, nie stanowiliśmy żadnego zagrożenia ani nikomu nie przeszkadzaliśmy w pracy.

Jak to u Was w stajniach jest? Czy właściciel wnika w kwestie z kim jeździcie?
Czy orientujecie się czy faktycznie jest taki przepis? No wiadomo jeśli by to była zarejestrowana szkółka czy koń właściciela to papiery muszą być, ale mój przypadek?

Pozdrawiam M.  🙂
w sopocie na hipodromie prowadzic jazdy moga oficjalnie osoby z uprawnieniami instruktorskimi/trenerskimi z tego co kojarze. w pozostalych miejscach sie z niczym podobnym nie spotkalam, ale pozostale miejsca to bardzo kameralne stajnie 😉
Wiwiana   szaman fanatyk
21 lutego 2009 21:52
Martika, uprawiałyście partyzantkę na terenie stajni, której właściciel jest jednocześnie jej instruktorem i trenerem 😉
Wiwiana no w sumie tak i to pewnie o pieniążki chodzi, ale przecież ja się nigdy nie deklarowałam na jazdy tylko i wyłącznie z właścicielem 🙂 i dlaczego niby jest to niezgodne z prawem, jakiegoś wenętrzego statu czy regulaminu stajni nie widziałam, który by takie zakazy przewidywał
skąd wiedział, że koleżanka nie ma uprawnień?

czy jasno od poczatku było powiedziane, że w tej stajni NIE można korzystać z usług osób (ternerów/instruktorow) z zewnątrz?
Zapytał się tak po prostu to mu odpowiedziała 🙂 nikt nigdy mi nie wspominał o takich rzeczach. Wiem że jednej dziewczynie prowadzi osoba z uprawnieniami (albo instruktor, albo trener) z zewnątrz i nie ma z tym problemu.
Nie bardzo sobie wyobrażam,żeby można było zabronić właścicielowi konia z pensjonatu,żeby jego znajomy stał obok i mu udzielał rad.
To-jakby wygonić mnie,kiedy jeździ mój syn.
A,to czy się rozliczacie potem,czy nie- to sprawa fiskusa.
Nie miał prawa zabronić.ale zabroni bo on dyktuje warunki. 🤔wirek:
Mnie prowadzi jazdy instruktorka z uprawnieniami, niezwiązana ze stajnią (dzierżawię konia od właścicielki stajni). Oczywiście uzgodniłam z nią to na samym początku dzierżawy.  Nie byłoby jednak problemu, gdyby jazdę prowadził ktoś bez uprawnień.
Przez ostatni miesiąc konia jeździ moja koleżanka, ja nie mogę na razie wsiadać. Wczoraj poprowadziłam jej jazdę, bez uprawnień, i nie było żadnego problemu. Aha, obie jesteśmy daaawno pełnoletnie.
Są jednak stajnie, gdzie jest jasno ustalone, że jazdy mogą prowadzić osoby w nich zatrudnione i jest to zawarte w umowach o pensjonat.
okwiat   Я знаю точно – невозможноe возможно!
22 lutego 2009 10:06
Ja na Twoim miejscu zapytałabym właścicielki konia (będę pisać jakbym Was nie znała, żebyście nie mieli problemów jakby co  😉) czy możesz jeździć z kim sobie chcesz. Wydaje mi się, że zgodę dostaniesz i następnym razem na to samo- wsiadłabym z tą osobą akurat w tym czasie, gdy właściciel stajni to widzi i wtedy mu odpysknęła. Fakt, że ludzie starsi ponoć nie są reformowalni, ale odrobina kultury przydałaby się każdemu. Ja w Lublinie nie pierwszy raz spotykam się z chamstwem ze strony "trenerów, sędziów i innych utytułowanych mistrzów". Warto byłoby zaznaczyć, że owy właściciel nie tylko nawytykał martice i dziewczynie która jej jazdę chciała poprowadzić tonem wszechwiedzącego, ale również kilka razy skomentował sytuację w sposób moim zdaniem zbyt spouchwalający np:"myślcie!"
pony   inspired by pony
22 lutego 2009 11:27
martika- wiesz już daleczego nigdy nie postawię konia w Pólku😉
zawsze chciałam się dowiedzieć jak to wygląda w prywatnych stajniach, gdy ktoś prowadzi jazdy i nie ma do tego uprawnień.
spotkał się ktoś z Was z takim przypadkiem ??
Ada   harder. better. faster. stronger.
22 lutego 2009 12:16
martika, u mnie w stajni jeździ dwójka prawników i z tego co kiedyś się dowiedziałam to:

-może prowadzić Ci jazdy osoba bez uprawnień pod warunkiem że nie pobiera za to żadnej opłaty, wtedy jest to karalne (i już widziałam jeden przypadek gdzie chłopak miał sprawę w sądzie bo jakaś życzliwa osoba w stajni zawiadomiła kogo trzeba)
Musi się to odbywać (oficjalnie) na zasadzie koleżanka radzi koleżance.
-jeżeli właściciel stajni nie wyraża zgody na to żeby ktoś "poza nim lub przez niego zatrudnionym" prowadził jazdy na terenie jego ośrodka, no to lipa wtedy trzeba się jakoś z nim dogadać.
-a jeżeli właścicielka konia wyraża zgodę na to by twoja koleżanka pomagała Ci w jeździe a właściciel nic nie wspomina o tym iż nie wyraża zgody na to by ktoś poza nim lub przez niego zatrudnionym" prowadził jazdy na terenie jego ośrodka to może się wypchać.

A tylko nie wiem w takim przypadku kto ponosi odpowiedzialnośc gdy spadniesz i coś Ci się stanie podczas takiej jazdy z koleżanką.
Ty czy właściciel stajni.
Teli   Koń to zwierzak. Animal.
Rży i wierzga. Patrzy w dal.
Konstanty Ildefons Gałczyński

22 lutego 2009 15:11
Blondyna- ja chodziłam do takiej stajni. Gdy zdarzył się wypadek (dziewczynka spadła z konia i złamała rękę) nauka się zakończyła. To znaczy oficjalnie się zakończyła, bo nie oficjalnie, to była dziewczyna- samouk, która nadal prowadziła jazdy. Oficjalnie żadnej szkółki nie było, tylko pensjonat. Ale stali bywalczy wiedzieli co i jak.
[b]Ada[/b] dokładnie tak było w naszym przypadku, koleżanka prowadziła mi tą jazdę wyłącznie z dobrej woli i oczywiście opłat nie pobierała, właścicielka konia również nie robi mi problemów z kim mam jeździć, ufa mi i wie że koń pod moją opieką jest bezpieczny. W przypadku jakiś kontuzji moich czy konia (tak mi się wydaje) ja biorę pełną odpowiedzialność, bo ja jestem dzierżawcą konia i odpowiadam za niego 🙂 jak już mówiłam są osoby, do których przyjeżdżają inni trenerzy więc nie w tym problem, tylko w tej niezgodności z prawem.... ale jak się okazuje nie ma przepisu, który by mi zabronił jeździć z osobą bez uprawnień, dzięki Dziewczyny 🙂 będę się starała jakoś ten problem polubownie rozwiązać 😉

Okwiat no tak głupio nam się zrobiło po usłyszeniu takich tekstów eh... dobrze że masz papiery  😁

[b]pony[/b] co racja to racja, ale tego czynnika zmienić się nie da....
Jak dla mnie, to jeżeli masz zgodę właściciela konia na jazdy z kimś bez uprawnień to nie ma powodu, żebyś z tej możliwości nie korzystała. Twój koń (w pewnym sensie 😉) , Twoja nauka, Twoja trenerka = Twoja sprawa, tym bardziej, że jesteś pełnoletnia. Odpowiadasz i za siebie, i za konia, więc nie ma powodu, żebyś nie mogła zaprosić kogoś bez uprawnień na jazdy. Eh  🙄
Ada   harder. better. faster. stronger.
22 lutego 2009 17:05
martika, no więc facet nie powinien się rzucać bo nie ma do tego prawa.
A pozwolę sobie jeszcze zapytać, czy z owym właścicielem kiedyś miałaś treningi ?
Może to kwestia zawiści.
Dla mnie bardzo dziwna sytuacja. Jesli mam ochotę to moge sobie bra c jazdy nawet z kims kto nigdy na koniu nie siedział, mój koń, moja sprawa z kim jeżdżę i czy ten ktoś ma papiery :/ Szczególnie, że często papier o niczym nie świadczy... Dla mnie jakaś abstrakcja. Płacisz za pensjonat, masz prawo jeździć z kim chcesz.
[b]Ada[/b] tak, miałam chyba ze 3 jazdy, ale postanowiłam przerwać na jakiś czas i popracować troszkę samemu żeby zgrać się lepiej z koniem i lepiej go wyczuć (dzierżawię Jaskra od listopada) i miałam plan później dalej wsiadać z właścicielem stajni 🙂 doszłam do wniosku że podstawy w których mam braki mogę ćwiczyć sama i z koleżankami, a na profesjonalne no prawie profesjonalne ;P treningi przyjdzie czas 😉 zawsze to 30 zł zaoszczędzone, dla mnie dużo bo studiuje dziennie i wszelkie wydatki związane z moją pasją sama pokrywam, więc każdy grosz się liczy ;]
Ada   harder. better. faster. stronger.
22 lutego 2009 17:31
martika,  pytam bo może faceta wkurzyło to że np. zamiast barć treningi z nim (z papierami itp.) to bierzesz z kimś kto nie ma papierów i teoretycznie ma mniej dościadczenia (tzn. nie wiem tego ale tak przypuszczam co go mogło skłonić do naskoczenia na was)
Albo po prostu sam by chciał mieć kase z treningów z tobą.
Może myślał że przez jego uwagę przestaniesz trenować z innymi i będziesz brała u niego treningi.

Powiem Ci szczerze że jeszcze się z nigdy z taką sytuacją nie spotkałam jeżeli facet nie ma żadnych podastaw do wygłaszania takich uwag (a z tego co piszesz to nie ma gdyż wyraża zgodę na obecnośc innym trenerów) to śmiem twierdzić że jest dziwny. Z tego co opisujesz wygląda to na zawiść z jego strony. (może Cię nie lubi  :icon_rolleyes🙂
przepraszam, że się wetnę - ten Pan raczej nikogo nie lubi 😁

i twierdzę tak, jak niektórzy wyżej: nie powinien mieć nic do tego, co to za różnica czy będziesz jeździć sama czy z kimś kto "nie ma papierów"? a przynajmniej ktoś (ktokolwiek) z dołu powie jakie błędy widać, typu: pięta w dół - Ty widzisz, że nogi masz sztywne i nie rozluźnione; albo ręka wyżej - bo tego czasami nie czuć, że się ma "w gaciach".
okwiat   Я знаю точно – невозможноe возможно!
22 lutego 2009 18:11
edit  😎
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Całkowita edycja posta. Wygasa 4 III
jest parę zasad prawnych:
1. na ujeżdzalni nie może przebywać nikt poza uprawnionymi instruktorami/trenerami i jeźdzcami.
2. za każdy wypadek odpowiedzialny jest najstarszy stopniem instruktor/trener w stajni ew. właściciel stajni.
W tej sytuacji jakby coś się Twojej koleżance stało(np. najechałby na nią ktoś, to podejrzewam ze ona by nie dostała osdzkodowania, a właściciel stajni/instruktor w niej zatrudniony jeszcze by został pociągnięty do odpowiedzialności za to)

To faktycznie trochę podważa obecność Twojej koleżanki na ujeżdzalni - jej tam po prostu nie powinno być.


Druga sprawa, że jest to obiekt prywatny i jednak wypadałoby ustalać z właścicielem takie rzeczy- ot tak po prostu, pójść, pogadać, przedstwić koleżankę - powiedzieć kto to, czy może z Tobą wejść  na ujeżdzalnię i Ci towarzyszyć i wspierać radą , ze nie bierze za to pieniędzy.

Bo z drugiej strony- ludzie w stajniach trzymają swoją własność- konie, sprzęt i nigdy nie wiadomo co obca osoba kręcąca się po ośrodku ma na celu i czy ma pojęcie jak się w śród koni zachować, czy nie spowoduje nieodpowiednim zachowaniem wypadku?


Myślę że najrozsądniej byłoby teraz pójść z koleżanką do właściciela, i wprawdzie po fakcie ale załagodzić sprawę, przedstawić koleżankę, poprosić o możliwość jej  towarzyszenia Tobie na jazdach.
martika, no więc facet nie powinien się rzucać bo nie ma do tego prawa.
A pozwolę sobie jeszcze zapytać, czy z owym właścicielem kiedyś miałaś treningi ?
Może to kwestia zawiści.


sorry,
ale jeśli to JEGO stajnia to ma prawo wyprosić każdego kto mu sie nawet z "ryja" nie podoba - nawet jeśli ten ktoś ma 100 uparawnień i trenował samą ANKI  😉
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
22 lutego 2009 19:49
jest parę zasad prawnych:
1. na ujeżdzalni nie może przebywać nikt poza uprawnionymi instruktorami/trenerami i jeźdzcami.
2. za każdy wypadek odpowiedzialny jest najstarszy stopniem instruktor/trener w stajni ew. właściciel stajni.
W tej sytuacji jakby coś się Twojej koleżance stało(np. najechałby na nią ktoś, to podejrzewam ze ona by nie dostała osdzkodowania, a właściciel stajni/instruktor w niej zatrudniony jeszcze by został pociągnięty do odpowiedzialności za to)

To faktycznie trochę podważa obecność Twojej koleżanki na ujeżdzalni - jej tam po prostu nie powinno być.


Druga sprawa, że jest to obiekt prywatny i jednak wypadałoby ustalać z właścicielem takie rzeczy- ot tak po prostu, pójść, pogadać, przedstwić koleżankę - powiedzieć kto to, czy może z Tobą wejść  na ujeżdzalnię i Ci towarzyszyć i wspierać radą , ze nie bierze za to pieniędzy.

Bo z drugiej strony- ludzie w stajniach trzymają swoją własność- konie, sprzęt i nigdy nie wiadomo co obca osoba kręcąca się po ośrodku ma na celu i czy ma pojęcie jak się w śród koni zachować, czy nie spowoduje nieodpowiednim zachowaniem wypadku?


Myślę że najrozsądniej byłoby teraz pójść z koleżanką do właściciela, i wprawdzie po fakcie ale załagodzić sprawę, przedstawić koleżankę, poprosić o możliwość jej  towarzyszenia Tobie na jazdach.



Sowa,sorry,ale kto Ci takich pierdół naopowiadał? i czy możesz podac podstawę prawną,skoro twierdzisz,że "jest parę zasad prawnych:"???? 😲 😲 😲

jak siedzę na swoim koniu (lub na koniu dzierżawionym i mam na to umowę cywilno-prawną) i jestem osobą pełnoletnią (kwestię małoletnich przerabialiśmy na obu voltach kilka razy) to jazdę może prowadzić mi Doda albo Kwaśniewski i nikomu nic do tego.
chyba - że właściciel stajni sobie tego nie życzy. I wcześniej zaznaczył to w umowie pensjonatowej lub regulaminie korzystania z ośrodka.
Święte prawo właściciela polega na tym,że może sobie na przykład nie zyczyć jeżdżenia na terenie jego ośrodka w różowo-czerwonym czapraku albo życzyć sobie jazdy tylko w białych - ryzykuje jedynie to,że jego boksy będą puste i nie będzie miał klientów na swoje usługi.
Ale nie ma żadnego prawnego zakazu wynikającego ex lege !!!


i co znaczy że odpowiedzialny jest najstarszy stopniem instruktor? bzdura
załóżmy,że trener jeździectwa jedzie sobie do ośrodka Y i tam prowadzi za pieniądze trening pannie Z.W tym samym czasie na ujeżdżalni przebywa dwóch innych rajtrów na swoich prywatnych koniach,zderzają się ze sobą,wypadek gotowy...nie pwoiesz mi,że za wypadek odpowiada ów trener.
Moja ubezpieczycielka która się miała wywiedzieć  w tym temacie co jakby "coś" mnie, ew moim dzieciom.
Czyli co? ->  🤦

Może ja to źle napisałam, może to nie prawne a jakieś... nie wiem... brane pod uwagę przy rozpatrywaniu wypłaty odszkodowania, albo przy szukaniu winnego wypadku?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 lutego 2009 20:04
jest parę zasad prawnych:

a ja twierdzę że nie ma takich "zasad prawnych". Dla obalenia mojego twierdzenia poproszę o zacytowanie mi wspomnianych "zasad prawnych" 😎

Natomiast prawdą jest to właściciel osirodka może nie chcieć kogoś na oczy widzieć i wtedy każde "usprawiedliweinie" sie nada. Ja tez nie każdego bym chciała u sibie widzieć na przykład.

pony   inspired by pony
22 lutego 2009 20:14
[b]pony[/b] co racja to racja, ale tego czynnika zmienić się nie da....


dlatego ja nawet nie probuję go zmienic i omijam w miare możliwosci, chociaz czasem i to jest niewykonalne. Wtedy olewam;].
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 lutego 2009 20:14
Może ja to źle napisałam, może to nie prawne a jakieś... nie wiem... brane pod uwagę przy rozpatrywaniu wypłaty odszkodowania, albo przy szukaniu winnego wypadku?


znaczy szukaniu usprawiedliwienia dla którego ubezpieczalnia mialaby ci wypłacić fige z makiem za np. złamaną rękę?

Bo złamałaś rękę spadając z konia jak na placu/hali był obecny ktoś "wyższy rangą" i to on za to złamanie odpowiada materialnie a nie ubezpieczalnia?

No pewno taki wykręt (zauważ różnicę między "wykrętem" a "zasadą prawną" w sensie ogólnie obowiązującym prawem a nie jakimś idiotycznym paragrafem wymyślonym przez ubezpieczalnie i wstawionym do OW ubezpieczenia)  jak i każdy inny byłby jak najbardziej na rękę ubezpieczalni.

Bo nie musieliby wyskakiwać z kasy. Chyba żeby się z nimi procesować ale komu się chce procesować o 200 zeta za złamaną rękę.
[quote author=Ktoś link=topic=3103.msg182720#msg182720 date=1235332154]
jest parę zasad prawnych:
1. na ujeżdzalni nie może przebywać nikt poza uprawnionymi instruktorami/trenerami i jeźdzcami.
2. za każdy wypadek odpowiedzialny jest najstarszy stopniem instruktor/trener w stajni ew. właściciel stajni.
W tej sytuacji jakby coś się Twojej koleżance stało(np. najechałby na nią ktoś, to podejrzewam ze ona by nie dostała osdzkodowania, a właściciel stajni/instruktor w niej zatrudniony jeszcze by został pociągnięty do odpowiedzialności za to)




punkt 2 . dotyczy chyba tylko tzw. SZKÓŁKI - że w razie prowadzenie szkółki, gdy jest wypadek, odpowiada prowadzący instruktor bądz własciciel ośrodka

nie wyobrażam sobie sytuacji, że jeżdze sobie klepiąc tyłek, a obok koleżanki szaleją sobie same, skacza oxery, nagle jest wypadek i JA odpowiadam (bo trudno uwierzyć ale mam papiery instruktora  😉) nawet np. tych lasek nie lubiąc i nie zamieniając z nimi ani słowa

Ktoś   Dum pugnas, victor es...
22 lutego 2009 20:17
Moja ubezpieczycielka która się miała wywiedzieć  w tym temacie co jakby "coś" mnie, ew moim dzieciom.
Czyli co? ->  🤦

Może ja to źle napisałam, może to nie prawne a jakieś... nie wiem... brane pod uwagę przy rozpatrywaniu wypłaty odszkodowania, albo przy szukaniu winnego wypadku?

ubezpieczyciel znajdzie z tysiąc powodów,by wsiąść od Ciebie składkę...i milion innych,by nie wypłacić Ci tego ubezpieczenia,gdy faktycznie coś się stanie...bo deszcz padał za wolno,bo PIS przegrał wybory,bo Ojcem Świętym jest Niemiec....umowa ubezpieczenia jest też formą umowy cywilno-prawnej i tak jak właściciel ośrodka może mieć wspomniane już przeze mnie wcześniej "święte prawo do widzimisie",tak i ubezpieczyciel może mieć listę życzeń....
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się