Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
21 sierpnia 2014 11:08
My tłumaczyliśmy małemu Wojtusiowi, że piec jest gorący i żeby nie dotykał, ale dopóki sam nie dotknął i się nie uparzył, to najwyraźniej nie wierzył  😉 Za to teraz wystarczy powiedzieć- gorące!, a natychmiast zostawia. Do tej pory też potrafi pokazać, gdzie się oparzył, a to z rok temu było  😉
Ojjjj ja miałam po tym wyrzuty sumienia, ale metoda skuteczna  😁 Isabelle - dziecko chyba musi być troszkę starsze by zapamiętać.
Z uciekaniem muszę spróbować metody RaDag ale może w lesie bo w supermarkecie to bym zawału dostała - raz powiedziałam córce: "a idź" bo chciała koniecznie taty szukać w sklepie i tak ruszyła do przodu między półki że ledwo ją złapałam zanim mi przepadła...

A kot.. ma ciężkie życie. Szczególnie jego ogon. I pazury ani zęby nie działają - podrapie go i ucieknie, a Olek jęknie, i dalej za nim.. Aczkolwiek czasem go tuli i głaska tak, że się wzruszam. Wydaje mi się, że podoba mu się reakcja kota - ucieczka - a nie, że chce go bić bo go nie lubi czy jest złym dzieckiem.
Pamiętam jak ukradł kawałek kiełbasy i mój mąż go gonił po całym domu by mu wziąć - Olek się tarzał ze śmiechu po podłodze.
Julie wiem, że mam pewnie lżej. Bo pomoc jest. Ale to też nie zmienia postaci rzeczy że mam dość 😉 Bo mąż w pracy 3/4 dnia i wyjeżdża co tydzień w delegację na 2-3 dni. Często też wraca przed samą kąpielą. Więc zmęczona jestem okropnie choć wyobrażam sobie że szafirowa bardziej. Choć to nie jest raczej zabawa w przeciąganie liny - kto ma lżej. Obie jesteśmy zmęczone, jak pewnie dużo innych matek tutaj.
Tylko że u mnie sprawa wygląda tak że ja jestem padnięta psychicznie, nie fizycznie. Bo męczy mnie to że Adaś wciąż jęczy. Teraz dodatkowo idą zęby więc jeszcze gorzej.
Mąż niby pomaga aczkolwiek jak to facet (NIE KAŻDY!!!) zrobi coś ale jak poproszę. Nie wymagam od niego pomocy w domu, bo wiem że ma męczącą pracę. Chcę tylko pomocy z dziećmi. I nauczyłam się już - nie wymagam i nie czekam aż sam wpadnie na pomysł zabrania gdzieś chłopców. Tylko proszę, po czym ubieram dzieci i wysyłam na dwór. Chociaż na godzinkę. On z Filipem sam się bawi, zabiera go gdzieś. Z Adasiem jakoś mu gorzej idzie, podejrzewam że dlatego że z nim może robić trochę mniej fajnych rzeczy niż z Filipem. Ale robi, bo proszę a on nie gada tylko spełnia moją prośbę.
A czemu szafirowa twój mąż taki niechętny? Mam wrażenie że tak jak Ty bardzo chciał dziecka?
ash   Sukces jest koloru blond....
21 sierpnia 2014 11:30
Szafirowa, od jakiegoś czasu czytając Twoje posty mam wrażenie że nie dzieje się dobrze.
Możesz zorganizować opiekę do Jaśka na 1 dzień? Podrzucić go do rodziców albo coś???
Zgarnęłabym Cię i zawiozła np.do konia.
Ja to się powoli robię matką gestapo - przy takiej dwójce "kreatywnych" dzieci mających zawsze swój inny pomysł na życie i swoje zdanie i zawsze dyskutujących (nawet to młodsze już dyskutuje) to ja doszłam do wniosku że ja ich "kreatywności" nie będę rozwijać a raczej ją powstrzymywać. I przy młodej robię to szybciej bo przy Kaziu chyba co nieco przegapiłam :/

Nela dziś trzeci dzień w przedszkolu 😉. W pierwszy była cały ze mną, było nieźle, ale postanowiła sprawdzić czy to Nela rządzi przedszkolem czy przedszkole Nelą - w związku z tym prawie godzinne wycie na progu o nie ściąganie butów na podwórku 😀 Paniom absolutnie zakazałam pocieszania i odwracania uwagi wyjca, w związku z tym w końcu te buty ubrała i było już dalej ok 😉 . Wczoraj zostawiłam ją samą dwa razy po 1,5 godzi ny - panie były super zadowolone, ponoć tylko kilka razy spróbowała się przy czymś uprzeć ale tylko chwilę. Dziś została od śniadania od obiadu - na razie nie dzwonią - to chyba jest nieźle 😀

Jeśli chodzi o tęsknotę za mamą to jak byłam ja, to wszystko chciała robić ze mną, ale ponoć jak poszłam to zaakceptowała panie. Chętnie do nich idzie, przytula się itd. Nie płacze za mną na razie, ale jak przyjdę po nią to się strasznie cieszy. Jest zadowolona, uwielbia prace plastyczne, plac zabaw, je wszystko co dają, nakłada sobie, zjada wszystko, odnosi talerz i kubek, chodzi sama siku (bardzo jej się podobają te małe przedszkolne kibelki 😉 ).
gwasz fajnie, że piszesz. My zaczynamy przedszkole klasycznie od 1 września.
W przyszłym tygodniu mamy dwa dni adaptacyjne.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
21 sierpnia 2014 12:07
Muffinka, Bo widzisz moj maz zyje w swoim swiecie, w ktorym jest on i jego praca. My (ja z Jaskiem) najlepiej zebysmy byli samowystarczalni pod kazdym wzgledem. Az do absurdu (pierwdszy lepszy przyklad- prosilam go kiedys, zeby wylewal wode z wanienki Jaska, bo mi ciezko i kregoslup siada, to uslyszalam 'wolalbym, zebys byla bardziej samodzielna'😉. Jego zasada jest taka, ze ja mam sobie poradzic w kazdej sytuacji, bo nie mam wyjscia. On jest ponadto, bo przeciez PRACUJE. a ja mam plazing caly dzien...

ash, z opieka nad Jaskiem moze byc ciezko, bo moi rodzice jesli chodzi o deklaracje to 'tak oczywiscie' a jak przychodzi co do czego to jest zmeczona/zle sie czuje/musi posprzatac/jechac do babci/do fryzjera/na szoping/w inna cholere, wiec ciezko powiedziec. Ty w ogole zacznij od odwiedzenia nas, jak obiecujesz od roku 😉 a masz 5 miniut autem 😉

Ja ogolnie jestem przyzwyczajona do tej mojej samotnosci z Jaskiem, ale jak jest chory/ma gorszy dzien/tydzien to powaznie ciezko wytrzymac do wieczora. I tak przeczekujemy czasem dzien za dniem. Problem w tym, ze ze strony meza moge liczyc glownie na sterte pretensji (czasem absurdalnych), a od moich rodzicow na stek rad rodem z mundrych ksiazek.

Julie- troszke jestes w bledzie. Inne dzieci np pozwalaja mamie ugotowac obiad, posprzatac, normalnie jedza,a kazde wyjscie nie jest zgadywanka czy tym razem bedzie ok, czy dantejskie sceny. I mozna je gdzies zabrac, powierzyc komus na chwile pod opieke itp. To wszystko ulatwia zycie, czyni je znosniejszym i daje wiecej mozliwosci dzialania.
Az do absurdu (pierwdszy lepszy przyklad- prosilam go kiedys, zeby wylewal wode z wanienki Jaska, bo mi ciezko i kregoslup siada, to uslyszalam 'wolalbym, zebys byla bardziej samodzielna'😉.


Skąd ja to znam... "Przecież możesz najpierw małą miską po trochę aż będzie prawie pusta wanienka"...
🤔
Byłam w takiej sytuacji jak Ty szafirowa współczuję serdecznie.
Taka ciekawostka- Em się dość mocno zmieniła jak zmieniłam jej warunki.
Nie wiem czy u Ciebie też tak nie jest, że Twoja frustracja przechodzi na Jasia...
🙁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
21 sierpnia 2014 12:24
Szafirowa to... po co Ci taki maz? Skoro "masz byc samodzielna"? To niech spada na drzewo i alimenty Ci placi. Na jedno wyjdzie. Ja jestem strasznie uczulona na takie teksty, bo mi je Konrad zarzucal. Ktoregos dnia nie wytrzymalam, skonczylo sie moim wybuchem, klotnia i krzykiem cytuje "to po co Ty mi urwa jestes, jak wszystko mam sama robic?! Jak mam byc samodzielna to tam sa drzwi, nikt cie nie trzyma!!!" i wtedy dopiero cos mu zaskoczylo. Jak "zagrozilam" ze sie z nim rozstane. Ja bylam psychicznym wrakiem, a dziecko mialam jednak grzeczniejsze.
On nie byl tylko dawca nasienia, razem to dziecko zrobiliscie i razem ponosicie odpowiedzialnosc. Nie tylko ty. Co, maz pracuje 6-18 szesc dni w tygodniu ze sie dzieckiem zajac nie moze? Moj pracowal i jakos po awanturze znalazl dla mlodej czas.
Musisz byc egoistka, bo oszalejesz. Ja bylam bliska...


Taka ciekawostka- Em się dość mocno zmieniła jak zmieniłam jej warunki.
Nie wiem czy u Ciebie też tak nie jest, że Twoja frustracja przechodzi na Jasia...
🙁


Ja sądzę, że w dużej części nerwowość mojego syna to wpływ tego, że mój mąż wprowadza nerwową atmosferę swoim sposobem bycia.
Aczkolwiek myślałam, że ja mam źle... ale to co przeczytałam nie mieści mi się w głowie. Współczuję 🙁 Szkoda, że tak daleko mieszkam - wzięłabym Jaśka na spacer albo zostałabym z nim kilka godzin.
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
21 sierpnia 2014 12:36
szafirowa ja ekspertem nie jestem w kwestii wychowywania dzieci .. ale mogę powiedzieć, że Twój mąż ostro przegina .. i RaDag niestety ma rację, że Twoja bezradność + irytacja i wkurzenie może wpływać na zachowanie Jasia  🙁 a to takie błędne koło niestety ... znam to z autopsji  😕
może weź go na poważną rozmowę ..
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
21 sierpnia 2014 12:42
szafirowa, brzmi to wszystko bardzo smutno, mam wrażenie, że jesteś ma równi pochyłej  🙁 I jestem trochę zdziwiona, że aż tak weszłaś w rolę ofiary. Twój mąż jawi mi się jak jakiś tyran, despota. Nie wiem, czy nie przesadzę, ale on wg mnie stosuje wobec Ciebie rodzaj przemocy emocjonalnej.
Kurcze byłam w podobnym związku, nie potrafiłam się uwolnić, bo logistycznie wydawało mi się to cholernie trudne. Miałam super życie z zewnątrz, kasa, wygoda, poczucie bezpieczeństwa, ale mój eks był zwyczajnym emocjonalnym TŁUKIEM.
Nie wiem co Ci radzić, do wniosków musisz dojść sama. Chyba najlepiej byłoby pójść na jakąś terapię lub nawet krótką interwencję psychologiczną. Choć czytając o Twoim mężu wątpię, żeby się zgodził, to chyba typ, który powie, że to bzdury, że wymyślasz i ogólnie to Twoja wina i że masz się ogarnąć.
Być może utrzymasz obecne status quo, Jasiek się trochę usamodzielni, "odklei" i będzie odrobinę lepiej.
Być może zupełnie się wypalisz od środka.
A być może coś gruchnie, między Wami lub w Tobie i to będzie okazją do zmiany.

Mam nadzieję, że nie masz mi za złe takiej analizy, ale po prostu strasznie mnie rusza co piszesz 🙁 Zadbaj o Siebie! :przytul:
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
21 sierpnia 2014 12:47
Dzieki dziewczyny za slowa wsparcia :kwiatek:
Ja nie mam potrzeby udowadniania, ze ja to mam dopieeeero, a Wy to macie lepiej. Bo pewnie kazda ma jakis 'krzyz'. Ja sobie powoli po prostu sama uswiadamiam, ze kurcze cos jest mocno nie tak i tak sie na dluzsza mete nie da, bo zwariuje- tak naprawde. Wiem tez, ze tylko ja moge cos zmienic i ukladam sobie w glowie liste najwazniejszych spraw do ogarniecia, krokow do poczynienia itp. Punkt 1- prawo jazdy ( bo jak ostatnia pipa- nie mam!), w poniedzialek zdaje teorie-trzymajcie kciuki (juz raz uwalilam 😉 ). Potem musze ogarnac jakikolwiek, chociaz minimalny dochod. I dzialac dalej...

zduśka- wiesz iletakich rozmow juz bylo? Moj maz nie przyjmuje krytyki pod swoim adresem. Zadnej. Wszystko to sa moje projekcje i fanaberie. Wymyslam.
szafirowa, nie mi oceniać Twojego męża, ale jak się widziałyśmy to wyglądałaś na baaaardzo zmęczoną. Jeśli na męża nie możesz liczyć to może pomyśl o żłobku czy niani dla małego? Nawet jeśli Twoja pensja = opłacenie opieki dla niego to Ty odzyskałabyś siebie i dawną energię.
Ja na męża nieraz krzyczę jak nie chce mi pomóc, bo jemu się wydawało, że przejęcie moich obowiązków (utrzymania domu i nas), wylanie wody z wanienki, napalenie w piecu oraz przygotowanie mleka kiedy proszę to taka wielka pomoc, że powinnam go po tyłku całować. Został raz z małą od 5 rano do 22 i zmienił mu się trochę światopogląd. Jak mała bardzo mi daje w kość to zajmie się nią godzinę czy dwie, albo opłaci nianię na 2-4h, żebym ja mogła zająć się czymś innym. Oczywiście nie zawsze to jest wyjście do fryzjera czy jazda konna ale nawet umycie podłogi bez odrywania się co 5min relaksuje 😉

Edit:
prawo jazdy - super pomysł, będziesz niezależna i nawet z Jaśkiem łatwiej będzie Ci się ruszyć choćby do mnie na wieś. Zawsze to jakieś atrakcje dla niego a Ty byś mogła wsiąść na konia 😉
Mężowi to bym zrobiła brzydki numer. Wyszła w jego wolny od pracy dzień bez słowa (i dziecka) i niech sobie radzi. Telefon wyłączony. Może trochę dziecinne, ale ja kiedyś znikłam na tydzień i tak zmusiłam do refleksji nad naszymi relacjami.

[quote author=zduśka link=topic=74.msg2165056#msg2165056 date=1408620969]
szafirowa ja ekspertem nie jestem w kwestii wychowywania dzieci ..
[/quote]

Ja też nie jestem, ale zabrzmiało dziwnie znajomo...
Nie przesadzajmy, ze trzeba się od razu rozwodzić. Ja tak zrobiłam, ale niektórym pasują takie układy.
Jednak zadbać o siebie powinnaś.
Niania, żłobek, klub malucha to na prawdę nie są złe rozwiązania... a odciążają mocno.
Chyba, że się ma naturę męczennika z wyboru- wtedy tylko dziecka żal 😉 😉 😉

edit. Pisałyśmy w tym samym czasie.
Wszystko to sa moje projekcje i fanaberie. Wymyslam.

Jakie to potwornie znajome...
Jakby co to pisz na pw

Super, że robisz prawko.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
21 sierpnia 2014 12:55
Moj maz nie przyjmuje krytyki pod swoim adresem. Zadnej. Wszystko to sa moje projekcje i fanaberie. Wymyslam.


No trafiłam w dyche  🤔
Choć czytając o Twoim mężu wątpię, żeby się zgodził, to chyba typ, który powie, że to bzdury, że wymyślasz i ogólnie to Twoja wina i że masz się ogarnąć.


szafirowa najgorsze jest to, że... wiem, że się do tego nie przyznajesz głośno, ale gdzieś tam być może tak myślisz... że on ma rację  🙁
Nie ma racji, a Ty się nie daj dziewczyno!
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
21 sierpnia 2014 13:01
zduśka- wiesz iletakich rozmow juz bylo? Moj maz nie przyjmuje krytyki pod swoim adresem. Zadnej. Wszystko to sa moje projekcje i fanaberie. Wymyslam.


to tym bardziej powinnaś wszystko przemyśleć ! Ja nie wyobrażam sobie takiego życia bo chyba zabiłabym chłopa i resztę życia spędziłabym w pierdlu  😉 moja siostra tak jak RaDag w piz...u go zostawiła .. i patrz - każdy z Nich ułożył sobie na nowo życie  🙂 Oczywiście to jest już ostateczna ostateczność .
życzę Tobie z całego serca aby wszystko się poukładało po Twojej myśli  :kwiatek:

Dzlatego to nie Szafirowa z mężem ma iśc na terapię, a sama Szafirka, a dopiero potem może męża ciągnąć. W zeszłym tyg rozmawiałam z panią psycholog na temat mojej koleżanki nad którą partner znęca się psychicznie i tak właśnie kobitka poradziła. Najpierw ofiara potem zająć się katem.
[quote author=zduśka link=topic=74.msg2165091#msg2165091 date=1408622502]
moja siostra tak jak RaDag w piz...u go zostawiła .. i patrz - każdy z Nich ułożył sobie na nowo życie  🙂
[/quote]
Baaardzo uproszczone 😉 ale niech będzie 😀 😎

Ja się dopiero od czerwca mam poczucie, że zaczynam na nowo (15 miesięcy po odejściu), a formalnie, to mam nadzieję, że Hubert dopomoże 😉 (3 listopad trzecia rozprawa 😀 )

Dokładnie tak. Sama. On przecież nie ma problemu 😎 😉
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
21 sierpnia 2014 13:19
Z ta terapia to racja, ja poszłam sama, bo facet był oporny i otworzyłam oczy. I spierdzieliłam od niego.
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
21 sierpnia 2014 13:24
RaDag no , no uproszczone  😉 ale zdecydowanie jest chyba lepiej co ??  :kwiatek:
u mojej siostry obserwowałam po rozstaniu taką ulgę i wewnętrzny spokój. I dzieciak zaczął inaczej się zachowywać - nie ryczała, nie była upierdliwa ... tak jakoś się wszystko uspokoiło. Wiadomo było i ciężko, bo to nowa sytuacja itd.. ale w końcu od czego ma się przyjaciół, rodzinę .. chyba po to aby właśnie wspierali w takich trudnych sytuacjach  🙂
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
21 sierpnia 2014 13:25
Tylko z tą terapią to wszystko się rozbija o to, że szafirowa NIE MA MOŻLIWOŚCI pójścia na terapię, bo nie ma z kim zostawić dziecka. Poza tym- pójdzie na terapię, a mąż będzie miał potwierdzenie, że to z nią jest coś nie tak.
Jasne zduśka. Samo poczucie, że dziecko lepiej, że wreszcie jest sobą... A reszta to czas i doświadczenia 😉

AleksandraAlicja to nie jest tak. Terapeuci przemocowi mają doświadczenie i są świadomi 😉 Wiedzą jakie są potrzeby matek/ojców. Jest animator, miejsce dla maluchów. I owszem- dajesz mu argument, że ona słaba, nie radzi sobie i chyba w ogóle wariatka- ale to po raz kolejny jest jego problem 😉 Każdy normalny człowiek widzi, kto tu się stara, walczy, szuka sposobu żeby było lepiej.

Edit. Literówki. Ale tak to jest, jak jeszcze się nie potrafi na chłodno podejść...
moim zdaniem jest to bardzo złe miejsce na jakąkolwiek analizę związku Szafirki i jej układów z mężem, bo raz : temat na pewno nie jest dla niej przyjemny, a dwa : mamy stanowczo za mały obraz sytuacji i rady mogą być bardzo złe.

Szafirku to Ty musisz to przemyśleć i przeanalizować. Niestety nikt nie jest w Twojej skórze i nie zna pewnie całego spektrum sytuacji. Ja mogę tylko powiedzieć : walcz o siebie, bo nieszczęśliwa matka nigdy nie będzie miała szczęśliwego dziecka i to, że jesteś matką nie sprawia, że przestałaś być człowiekiem. Trzymam kciuki i wierzę w Ciebie.
halo,  hmm... nie jestem jednostką wybitną, ale miałam ogromny kłopot z dopasowaniem się w szkole. Nie umiałam zaakceptować niesprawiedliwości, mój własny kodeks moralny nie pozwalał mi na pewne rzeczy czy uznanie "bo tak". Ale też nie miałam nigdy problemu z uszanowaniem litery prawa czyli np nie byłabym w stanie nic ukraść - i tu dopasowanie do norm i przepisów przyszło mi bardzo łatwo.

Bo w przypadku kradzieży potrafisz się postawić w sytuacji poszkodowanej osby. Tu nie chodiz o prawo tylko o czynienie dobra- jesteś dobrym człowiekiem. Gdyby prawo zezwalało na zamykanie w klatkach ludzi starych to byś się temu sprzeciwiała.
U mnie paradoksalnie niekończąće się tłumaczenie "dlaczego bicie/zabieranie/ wyrywanie/ krzyczenie jest złe" działa.

bobek, tylko jak wyglądają konsekwencje, które dziecko samo odczuje? no hipotetycznie wbiegnie pod konia-to odczuje zgon, mówię bardziej o np sytuacji, gdy dziecko zniszczy mi laptopa czy pomaluje ściany. Jakie konsekwencje swojego czynu poniesie samo i zrozumie? bo konsekwencja (noo załóżmy) postawienia w kącie to już skutek narzucony, a chodzi mi o ten naturalny ciąg wydarzeń, jakie konsekwencje bez mojej ingerencji swojego czynu odczuje? uważam, że żadne, bo 2 latkowi to bez różnicy czy zepsuł mamie laptopa za kilka tysiecy i mama nie ma na czym pracować albo że pomazał ściany a mama jest biedna i jej nie stać na malowanie.

Z laptopem dobry przykład przerobiony ostatnio. Mały masjtrował ciągle przy kompie (ogląa na nim takzębajki), za któymś razem dostał komunikat,zę komputer się zepsuł bo przy nim majstrował a mama i tata mówili, że się zepsuje. Najpiew byłą rozpacz i gniew i agresja. Ale musiał zaakceptować, że komputer jest "u Pana w naprawie" i nie wiadomo jak bardzo popsuty i kiedy do nas wróci i czy w ogóle. Dwa tygodnie bez bajek i codzinne przypominanie, że zepsuty podziałało.
Podobnie z majstrowaniem przy zmywarce. Powiedziane zostało, że jak się zepsuje to mam nie będzie miałą czasu się z nim bawić bo będzie musiałą zmywać talerze. Odniosło nikły skutek, więc jak chciał się czymś bawić to zostało to schowane i powiedziane, że sorry ale zabawa będize jak pozmywały talerze. Stał i "mył" razem ze mną. najpierw radocha,a le po chwili się znudziło, a zabawki dalej nie ma i mam się nie bawi bo musi zmywać. Podziałało.
mam wrazenie, że to dotyczy starszych dzieci. No albo Dominika jest wyjątkowo intelektualną nogą. Bo nie sądzę, żeby zrozumiała "jeśli wejdziesz pod konia to umrzesz" i samodzielnie wybrała opcję, żeby jednak nie zostać rozplaszczoną. Niestety, mieszkając w domu na wsi nie ma czesto czasu na dyskusje. Bo tu latają widły, kosiary, kosy, piły, krajzegi, jest piec, kominek... że nie wspomne o maszynach rolniczych, z których 90 procent to potencjalne narzędzia zagłady. I jakoś nie umiem sobie wyobrazić jak 1,5 roczniak leci pod kopyta a matka woła "jeśli wejdziesz pod konia to umrzesz, byłabym zobowiązana, gdybyś wybrał jednak życie!". Teraz jeszcze ją łapię, ale muszę osiągnąć efekt stanowczego zatrzymania się gdy każę. Bo inaczej z dzieciaka mi bardzo łatwo zostanie miazga...
Dzieci nie ogarniają śmierci. To jest kategoria poza ich percepcją. Wielu dorosłych z resztą też. W sensie, że WIEMY, że umrzemy ale nie do końca w to WIERZYMY.


szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
21 sierpnia 2014 13:55
U nas problem zawsze nasila sie w okresie wyjazdow meza. Raz, ze jak juz sie widzimy (w te wakacje to tak dzien-dwa-trzy i znowu kilka dni przerwy) to dla Jaska jest jakies zaburzenie porzadku (porzadek to ja+Jas, wtedy jest spokojniejszy, w miare normalnie je, jestem w stanie pojsc na spacer w wozku itp), a dwa, ze mezowi cos sie w glowie przestawia- durnieje normalnie. Jak sie konczy okres wyjazdowy to jest pare pionizujacych awantur i trybiki zaskakuja w miare na miejsce. Nie wiem jak bedzie teraz. Poki co jest chyba gdzies na Slowacji, w Tatrach.

Ja ze swojej strony tak jak pisalam- musze zrobic prawko i postarac sie o chocby minimalny staly dochod, to mi da odrobine niezaleznosci i wieksza mozliwosc dzialania.
Rozwodzic sie nie zamierzam, poki co. Na terapie sie tez nie wybieram- nie mam absolutnie odrobiny pozytywnego nastawienia do tego typu pomocy, bo nikt za mnie nic nie zrobi i nie zmieni. W glowie mam wszystko w miare poukladane. Mezem trzeba potrzasnac, konkretnie, zeby sie opamietal po prostu, bo on w swoim mniemaniu jest ok. Ale nejpierw ja musze miec 'czyste konto' i mozliwosc jakiegos dzialania, zeby sie nie konczylo na pustym gadaniu.
Tyle o mnie, koncze temat poki co bo nic nowego i tak sie nie 'urodzi'.
no to zmienię temat.

Mamuśki, karmicie królikiem dzieciaki? Gdzie poza marketami kupujecie? ćwiartowane mięso czy tuszki? w jakich cenach?

zaczynam myśleć o przydomowej mini hodowli królików, ale widzę, że nie mam nigdzie skupu, z resztą bardziej w wersji "naturalny detal" niż "intensywny hurt". Czy jest takie zapotrzebowanie na naturalne, królicze mięso?
Isabelle, jest, ja kupowałam u znajomego na wiosce
ale - 99% osób chce sprawionego dostać - podołasz? ja myślę na przyszły rok o królach własnie, konsumpcyjnie myślę
sznurka,  ja nie, sąsiad tak. Sprawiał. tuszki z sercem, wątrobą itp, oporządzone i oskórowane. albo zupełnie bez "podrobów" sama tusza.
ja bym na twoim miejscu spróbowała
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się