Sprawy sercowe...

desire   Druhu nieoceniony...
08 maja 2018 09:23
Wikusiowata, psycholog/terapeuta, a jak dalej będziesz trząść tyłkiem to rozdzielność majątkowa i tylko ślub cywilny 😉

smartini, świeżynka, (😉)mój małż oświadczył mi sie po 3 miesiącach, po miesiącu znajomości oznajmił mi, że sie ze mną ożeni. 😉 😁  aaa też miałam troszke zryty beret wtedy po byłych, niestety.


Dziewczyny, mając jakąkolwiek prace nie można zostać zarejestrowanym w PUP. Są za to kary, poza tym podpisuje się oświadczenie, że nie ma się żadnego zajęcia zarobkowego, ani na zlecenie, ani na umowe o dzieło,  także nie wprowadzajcie w błąd. 
desire Rozdzielność i cywilny i tak jedynie wchodzą w grę, bo raz - gdyby jednak coś nie wyszło, nie będzie wątpliwości, kto co ma. A cywilny jedynie, bo jedno i drugie niezwiązane z kościołem (znaczy on ma sakramenty itd., aczkolwiek tylko dlatego, że rodzina wierząca, wiadomo jak to jest), ja zaś ateistka pełną gębą 🙂

Właśnie tak mi się wydawało. Jakbym nie miała zajęcia zarobkowego, od razu bym się zgłosiła, ale coś mi świtało, że pracując - nie mogę.
Dziewczyny, mając jakąkolwiek prace nie można zostać zarejestrowanym w PUP. Są za to kary, poza tym podpisuje się oświadczenie, że nie ma się żadnego zajęcia zarobkowego, ani na zlecenie, ani na umowe o dzieło,  także nie wprowadzajcie w błąd. 


Ubiegłaś mnie, właśnie to miałam napisać. W zeszłe wakacje miałam umowę zlecenie na kilka tygodni i musiałam się wyrejestrować a potem zarejestrować z powrotem.
Wikusiowata, jesteś na dziele czy na zleceniu? Bo przy zleceniu powinnaś być zgłoszona do ZUSu (jest 7 dni od daty zawarcia umowy bodajże), nie mając innych dochodów pracodawca powinien odprowadzać pełne zasiłki zarówno zdrowotny, jak i chorobowy. Jeśli zlecenia mają swoistą ciągłość to jesteś traktowana jak "normalnie" ubezpieczony.

KLIK
efeemeryda   no fate but what we make.
08 maja 2018 09:56
dokładnie to miałam na myśli Ascaia  :kwiatek:
Ascaia - przed wszystkim, jestem uczniem (przez zawirowania rodzinno-sądowo-życiowe przerwałam szkołę i wróciłam do szkoły średniej, w przyszłym roku matura). I tutaj się te przepisy nie stosują, nawet w tym co podlinkowałaś jest to jako okoliczność wyłączająca obowiązek opłacania składki. A jestem na umowie zlecenie. 
Przepraszam, wyłapałam, że nie studiujesz, a już to o zaocznej nauce mi umknęło. To rzeczywiście jesteś wyłączona i podlegasz pod ubezpieczenie rodzica. Albo musisz wykupić prywatnie. 🙁
Ascaia Nie szkodzi, chcesz pomóc  :kwiatek: Właśnie tu jest ten szkopuł. No nic, jakoś się to ogarnie. Pozawracam głowę zleceniodawcy i może przyspieszę przejście na umowę o pracę. 🙂
Wikusiowata, a nie możesz sobie opłacić składki zdrowotnej? Wyjdzie taniej niż wizyty prywatne a w każdej masz pełne świadczenia  NFZ. Ja kiedyś mężowi opłacałam jak nie miał ubezpieczenia.
bera7 Kiedyś się orientowałam właśnie, żeby sobie wykupić, ale miesięczny koszt około 400 zł /miesiąc mnie odstraszył. Tym bardziej, że raczej nie choruję, a jeśli, to zwykle reaguję zanim się rozwinie w coś poważniejszego i leki bez recepty zwykle dają radę. Tylko nie spodziewałam się, że mi coś w głowie będzie siedziało i będzie trzeba się z tym uporać... no nic, sprawdzę jakie mam opcje, poczytam, policzę i wybiorę to, co będzie najkorzystniejsze.

Desire no to jest oczywiste,że nie można,ale ja brałam pod uwagę ,że pozbywa się tej śmieciowej umowy i rejestruje się w UP uzyskując status osoby bezrobotnej.
.
bera7 Kiedyś się orientowałam właśnie, żeby sobie wykupić, ale miesięczny koszt około 400 zł /miesiąc mnie odstraszył. Tym bardziej, że raczej nie choruję, a jeśli, to zwykle reaguję zanim się rozwinie w coś poważniejszego i leki bez recepty zwykle dają radę. Tylko nie spodziewałam się, że mi coś w głowie będzie siedziało i będzie trzeba się z tym uporać... no nic, sprawdzę jakie mam opcje, poczytam, policzę i wybiorę to, co będzie najkorzystniejsze.


Masz konie, gospodarstwo, koniecznie MUSISZ być ubezpieczona. Nie chorujesz, ale najdrobniejsza kontuzja i wchodzisz w tak monstrualne długi, że pół życia możesz się nie pozbierać. I w takiej sytuacji nie można mówić, że się nie opłaca. Oby nie było to ubezpieczenie nigdy potrzebne, ale jakby co... (tfu, tfu, tfu) Pomyśl w tych kategoriach.
SzalonaBibi - nie chodzi o to, że się opłaca (doskonale zdaję sobie sprawę z ryzyka), chodzi o to, że te 400 ponad (bo stawka się stale zmienia co jakieś 3 miesiące i idzie do góry, więc zaraz będzie to 450-500zł itd) to wydatek, na który bardzo łatwo mogę nie uzbierać finansów na dzień dzisiejszy. Zbieram się finansowo (też dlatego, że jestem z K. i mieszkamy razem w gospodarstwie), bo cały okres bycia z A. był obciążeniem finansowym też (niezaradność życiowa, długi, a przecież nie zamknę lodówki na kłódkę, nie zostawię rachunków bez zapłacenia itd. no i wychodziło moje pomaganie na koszt siebie). Już jest o wiele lepiej, a stałam już na krawędzi i zastanawiałam się, czy nie sprzedać koni, będąc pewną, że w razie jak coś się sypnie nie będę miała jak ich utrzymać (co byłoby dla mnie osobistą tragedią, biorąc pod uwagę to, że te zwierzaki mnie uchroniły od depresji). W tej chwili jest o niebo lepiej, co zarabiam wkładam w swoją część rachunków itd., a resztę w utrzymanie zwierzaków, siebie i remont (jest konieczny, bo instalacja elektryczna jest w opłakanym stanie i wymaga wymiany już od lat - realne ryzyko pożaru). Plus jest taki, że rodzice K. mają gospodarstwo rolne i w tej chwili nawet żarcie dla koni, świetnej jakości, mam od nich. I to jeszcze za darmo, bo Mama K. się obraża, jak chcę płacić za balota. "A co te Twoje źrebaki zeżrą? Daj spokój dzieciaku!" - Tak, hucki są nazywane źrebakami  😂 (no jak hodują ziemniory, ardeny dokładniej, to się śmieją, że moje dwa to wielkości ich jednego 😀 I w sumie to sympatyczne takie). Ale gadałam ze zleceniodawcą, na dniach mam się z nim umówić na poważną rozmowę nt. umowy o pracę (pracuję zdalnie, więc nie widuję się z nim na co dzień). Zobaczymy jak pójdzie  👀
Wikusiowata, płacisz 320 zł na miesiąc i możesz sobie te składki odliczyć od podatku w przyszłym roku.

https://www.pit.pl/aktualnosci/skladka-zus-na-ubezpieczenie-zdrowotne-2018-915370
bera7, nie wiem skąd ten portal ma takie dane. Obecna stawka dobrowolnego ubezpieczenia to 423 zł. Strony oddziałów NFZ są jednak najbardziej wiarygodne w tym aspekcie.
http://www.nfz-lublin.pl/dobrowolne_ubezpieczenie_zdrowotne
http://www.nfz-szczecin.pl/bryzv_ubezpieczenie_dobrowolne.htm
https://www.nfz-lodz.pl/dlapacjentow/jak-sie-leczyc/1456-dobrowolne-ubezpieczenie-zdrowotne
Ascaia, a to przepraszam. Ja zatrzymałam się  na 215 zł.  Faktycznie sporo kasy.
Bischa   TAFC Polska :)
02 sierpnia 2018 12:23
Przyszłam podzielić się z wami smutną historią, a właściwie smutnym zakończeniem historii którą jako ostatnią opowiedziałam, o friendzone i walce z własnymi uczuciami do "przyjaciela". Niestety teraz wiem, że to był pseudo przyjaciel, przyjaciele tak się nie zachowują.

Przypomnę, M. był, jak mi się wydawało moim przyjacielem już praktycznie, żonaty, dzieciaty, od pierwszego dnia byłam pogodzona z myślą, że nigdy razem nie będziemy z wyżej wymienionych powodów, czasem tylko miałam kryzys płaczący. Rozmawialiśmy i mogliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Wydawało mi się, że się super rozumiemy, byliśmy na przyjacielskiej kawie, M. bardzo mnie wspierał, gdy jego kumpel z którym zaczynało mi się układać zrobił mnie w bambuko i oszukał. Był moment że chciałam odejść z lotniska, by odpocząć od tego wszystkiego (i tak musiałam zmienić lokal w którym pracuję), miałam kryzys. To M. walczył żebym została na lotnisku jednak, że on się nie zgadza żebym odchodziła. Myślę, że się domyślał że coś więcej czuję, ale nie robił z tego wielkiego ajwaj, żyliśmy w zgodzie.

I nadszedł dzień, że ktoś (nawet mam praktycznie pewność kto) postanowił "pomóc", bo aż wierzyć mi się nie chce, że M. tak po prostu, sam z siebie totalnie odwrócił się ode mnie, przestał rozmawiać i to dosłownie z dnia na dzień 🙁

W pracy u mnie nikt nie wiedział, nikomu nie opowiadałam o moich relacjach, ba poza 2 osobami nikt nie miał dostępu do tego miejsca. Osobom z tego miejsca też się nie zwierzałam, większość miała dobre relacje z M., więc nikogo to nie dziwiło. M. poznałam na dostawach, przywoził duże dostawy na lotnisko, także do nas i na rampę chodziłam ja, mój kierownik i B. Mam praktycznie pewność, że to B. coś namieszał. Po czasie wyszło, że mnie nie znosił, na grupie pracowniczej poleciały wyzwiska i wyśmiewanie bez żadnego nawiązania do M. czy dostaw, ale jednak. Swego czasu też sam mi się przyznał, że M. go wkurza i go nie znosi. Niestety w czasie gdy był na jednorazowej przepustce (2 miesiące, takie osoby same poza lokal w którym pracują, nie ważne na jakim stanowisku, nie mogą wychodzić) musiał ze mną chodzić na rampę, więc niestety widział jakie mam z M. relacje, wiedział że na kawie byliśmy (z rozmów, ja starałam się przy nim bardziej prywatnych tematów z M. nie poruszać, ale M. nie zwracał aż takiej uwagi na to), wiedział o statusie M.

Nadeszła końcówka stycznia, poniedziałek, M. dzwoni, że przyjechał z dostawą, odbieramy z B. dostawę od M. Jak zwykle kupa śmiechu, jeden z fajniejszych dni, nawet B. się z nami pośmiał. Ale pamiętam jeden moment, który jestem pewna że zaważył na smutnym zakończeniu tej historii, które zaczęło się dzień później. Sprawdzałam to co na mam na palecie z fakturą, M. stał metr ode mnie i podszedł do niego B. i dłuższą chwilę coś do niego mówił-po nas M. wyjeżdżał z lotniska i do następnego dnia rano nikt nie miał możliwości czegoś nagadać, z resztą po tym co później się działo wykluczam udział innych osób.

Dzień później zeszłam po inną dostawę (sama, B. pracował co drugi dzień), w międzyczasie przyjechał M. i widzę że coś jest nie halo, wiedziałam już że zostaję na lotnisku, że będę pracować tam gdzie mnie namawiał, usłyszałam, że co go to obchodzi i w ogóle miał focha na mnie, nawet się nie przywitał. Pomyślałam "spoko, gorszy dzień" bo to już się zdarzało czasem, dzień-dwa i wracało do normy. 3 kolejne dni bez zmian. Wstając w piątek do pracy, uznałam że zacznę panikować, jeśli zadzwoni (tego dnia miał do nas kolejną dostawę) do restauracji, a nie do mnie (to było jak radar, jeśli dostawcy z tej firmy dzwonili na górę, znaczy że dostawę przywiózł ktoś inny niż M., M. zawsze dzwonił do mnie, 100% pewność), byłam akurat na magazynie, rozkładałam inną dostawę dzwonią do mnie z restauracji, że dostawa (ta którą M. przywozi zazwyczaj) przyjechała. Zbladłam, zzieleniałam i myśl "proszę, żeby to nie był M. 🙁". Koszmar niestety się spełnił, to był M. Do tego dnia wydawało mi się, że moje uczucia mocno opadły do niego (od jakiegoś miesiąca się tak czułam). Raz próbowałam nawiązać, zapytać co się stało, czy się obraził, wg niego wszystko było po staremu, potrafił nie podejść i się nie przywitać nawet. Pierwsze 2 tygodnie były dla mnie, bardzo bardzo ciężkie. M. nigdy już nie zadzwonił z dostawą. Zmieniłam miejsce pracy, zostałam tam magazynierem, więc dostawy nadal były na mojej głowie. 1 marca były moje urodziny, M. przywiózł mi dostawę, nieco wcześniej podjęłam decyzję, że po raz ostatni spróbuję się dowiedzieć co się stało, o co chodzi w tym wszystkim i może skoro mam urodziny to się dowiem. Próba rozmowy skończyła się fiaskiem, nadal uważał, że wszystko jest ok, że nic się nie zmieniło, nic się nie stało i się na mnie nie obraził. Dzień później widzieliśmy się po raz ostatni, w poniedziałek 5 marca mój kierownik podjął za mnie decyzję (z perspektywy czasu widzę, że była najlepsza) i zdjął mnie z magazynu.

Do dziś nie miałam z M. kontaktu. Widziałam go kilka razy przez okno autobusu, jadąc do pracy, jak do niedalekiego sklepu dowoził dostawę.

Na dzień dzisiejszy jest dobrze, nawet bym powiedziała, że bardzo dobrze. Jednak są czasem dni, że to wszystko wraca do mnie, wpadam znów w mały dołek i nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego? Bez słowa wyjaśnienia. Uwierzył komuś kogo znał od 2 miesięcy. Na kawie byliśmy i wydawało się to sporym ryzykiem (zaproszenie go na tą kawę). Co B. musiał mu powiedzieć by było aż tak źle?
A może nikt nic nie powiedział i facaeci tak rozwiązują problemy?

Koleżanka (nie z pracy) podsunęła mi pomysł, ale wyśmiałam go, bo to nie dorzeczne dla mnie, że może M. się we mnie zakochał i się wystraszył 😂

Piszę o tym, bo bardzo mnie to wszystko dotknęło. Bardzo przeżyłam.
I chyba kompletnie już straciłam zaufanie do facetów, a wiem, że to dobrze nie wróży...

Co myślicie o tym wszystkim?
Szczerze i bez ogródek.
A nie przyszło ci do głowy, że może opowiadał o tobie w domu (normalnie, jak o koleżance czy przyjaciółce) i żona się wkurzyła i kazała mu ograniczyć znajomość, co on zrobił dla dobra relacji z nią?
Może wyczuł, że z Twojej strony to jednak coś innego niż przyjaźń, więc mając wybór Ty lub żona, został przy żonie?
Bischa Współczuję sytuacji, tak po ludzku. Ale pierwsze co mi przyszło na myśl, to to, co napisała Murat-Gazon. Może faktycznie wspomniał o Tobie jako o koleżance/przyjaciółce w domu, żona poczuła się zagrożona/niefajnie i poprosiła/zażądała, żeby ograniczył kontakty z Tobą? Z punktu widzenia żony postąpił poniekąd dobrze, "uwiarygodnił" przywiązanie do żony, wierność, bo nie zainteresował się przyjaciółką, która coś do niego czuje, tylko zadbał o poczucie bezpieczeństwa swojej żony. Oczywiście, z Twojego punktu widzenia, zachował się jak pseudo-przyjaciel, jak sama wspomniałaś, ale... postaw się w jego sytuacji. Tej hipotetycznej, że przyjmijmy, masz męża, jesteś ustatkowana, masz dziecko. Przyjaźnisz się z facetem, który być może coś do Ciebie czuje, mąż czuje się zagrożony i prosi Cię o ograniczenie kontaktu - co robisz? Przemyśl na spokojnie, obiektywnie. Uczucia mają to do siebie, że średnio idzie je kontrolować, i plus dla Ciebie za to, że z tymi uczuciami do "przyjaciela" walczyłaś, biorąc pod uwagę jego sytuację (żona, dziecko itd.). Nie obwiniam Cię absolutnie i nie chcę go usprawiedliwiać, bo niekoniecznie sytuacja musiała wyglądać tak, że żona poprosiła, to tylko domysły - równie dobrze może być wrednym, dwulicowym typem. Nie znam go, nie znam Ciebie osobiście, nie mogę oceniać. Ale może spojrzenie obiektywne, z innej strony, trochę Ci pomoże sobie to poukładać w głowie i zrozumieć? Mam nadzieję, że uporasz się z tymi dołkami w które wpadasz - ale na to potrzeba czasu, nie oszukujmy się.  :kwiatek:
Bischa   TAFC Polska :)
02 sierpnia 2018 13:10
Nigdy, przenigdy nie chciałam walczyć o niego, jako o faceta, obrączka to dla mnie świętość. Wiedziałam też że żona w ciąży, z resztą kiedyś powiedział mi, że jestem jedną z pierwszych osób które o tym wiedzą. Pełne zaufanie, nigdy nie dałam znać że chciałabym czegoś więcej, chociaż zdaje sobie sprawę że pewnie się domyślał, a pewnie widząc, bo nie wierzę, że nie zauważył stojąc 2 metry ode mnie i podpisując mi fakturę, że nie widział przez te pierwsze 2 tygodnie nie raz zapuchniętych oczu.

Nie chodzi mi o to co zrobił, że się odwrócił nagle ode mnie. Biorę każdy możliwy scenariusz pod uwagę
Nie potrafię zrozumieć i przejść do porządku dziennego nad tym, że nie wyjaśnił niczego, wszystkiego się wyparł nawet praktycznie ostatniego mojego dnia dostaw. I tylko to mnie boli, bo wydawało się, że możemy o wszystkim i o niczym szczerze pogadać. Tak z dnia na dzień, bez słowa (głupiej chociaż ściemy) wyjaśnienia?

Wikusiowata, to co napisałam wyżej, wszystko wzięłam pod uwagę, myślałam też nad tym, co sama bym zrobiła, gdybym była na jego/jego żony miejscu i mąż zażądałby zerwania/ograniczenia kontaktów. Różnica jest jedna-ja bym sytuację wyjaśniła, głupią chociaż ściemą rzuciła, jeśli nie chciałabym prawdy powiedzieć o zazdrosnym mężu. Cokolwiek wymyślić można.
Zachowanie wobec ciebie może mało kulturalne, ale... jaki facet powie koleżance, że nie może więcej utrzymywać z nią kontaktu, bo mu żona zabroniła?  😂
Nawet jeśli faktycznie tak było.
Poza tym łatwo tak mówić, że "coś bym wymyśliła". A spróbuj faktycznie wymyślić i okaże się, że wcale nie takie to proste.
Bischa Wiesz, są różni ludzie, różne umysły. Może się bał wyjaśnić o co chodzi? De facto nie skłamał - z jego strony nic się nie zmieniło, nie jest obrażony/zły i tak dalej - być może ze strony żony "się zmieniło", zaczęło przeszkadzać. Może przerosło go wymyślenie wymówki, skoro mieliście styczność w pracy i prawdopodobnie mieszkacie w tej samej miejscowości? W ten sposób najprostsza wymówka, pt. zmieniam pracę/przeprowadzam się (co oznacza też ogrom pracy i poświęcenia czasu ) upada. A może bał się przyznać, że żona zabroniła? Możemy gdybać, ale nie znając całokształtu sytuacji (z Twojej i jego strony, mam na myśli) wątpię, że trafimy z odpowiedzią na pytanie "dlaczego?". Rozumiem co Cię boli, też wolę jasne sytuacje, nawet jeśli są bolesne, ale... nie każdy to potrafi.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
02 sierpnia 2018 13:40
Niestety teraz wiem, że to był pseudo przyjaciel, przyjaciele tak się nie zachowują.

No w rzeczy samej.
Przyjaciel nie napie**ala focha, jak ma gorszy dzień czy jak ktoś coś mu naopowiada.
W tym drugim przypadku, wyjaśnia sprawę, pyta, konfrontuje, jeśli zachodzi taka potrzeba.
I nie ucina kontaktu bez słowa podsumowania.

Po prostu kolesiowi ego i samoocena poszybowały w górę od tego całego adorowania
a jak zobaczył, że Ci ciśnienie opadło, to wylał mocz i tyle.
Ja ogólnie nie mam dobrego zdania o facetach, tak rozglądając się wokół,
więc mnie wcale nie dziwi Twoja historia. Standart.
Szczęśliwie zdarzają się jakieś tam wyjątki i chwała temu gównianemu światu za to 🙂.

Nie wiem, co Ci doradzić :/. Może lepiej przyjaźnić  się z babkami jednak :/ .
W sumie to przyjaźń duże słowo, bym szła raczej w kolegowanie się z zachowaniem
zasady ograniczonego zaufania. Bez jakigoś wielkiego angażu emocjonalnego,
w razie niewypału nie będzie bolało 🙂.
Ja od ludzkości spodziewam się zawsze najgorszych rzeczy i jak coś takiego się zdarza,
to mam mega luzik w ramionkach 🙂. A karma wraca 🙂.
Za to jak coś pozytywnego się  wydarza, to euforia optymizmu 🙂. 
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
02 sierpnia 2018 14:04
Bischa,Bez urazy, opisałaś tu sporo takich historii. Pisałaś o kierowcy autobusu, do którego chciałaś podbić, bo wydawało Ci się, że coś było między wami. O tym dostawcy też pisałaś kiedyś, za jakimś zawodnikiem jeździłaś po Polsce na zawodach, a na jakiegoś grajka byłaś oburzona, że wziął na koncert swoją kobietę.
Myślę, że jesteś samotna i tak spragniona faceta, miłości, bliskości, nawiązania jakiejś relacji, że zakochujesz się w każdym facecie, który z życzliwości się do Ciebie uśmiechnie, do tego stopnia, że wychodzisz na desperatkę. Faceci to widzą. Nie musiałaś mu mówić, że jesteś zadurzona, on to zapene widział i się domyślał.
Ja na miejscu tej żony nie byłabym zachwycona, więc jeśli się wygadał w domu albo zobaczyła jakieś rozmowy między wami to też bym takie kontakty ucinała. Każdy może mieć kolegę/koleżankę, ale ja tam do przyjaźni damsko-męskiej podchodzę z ograniczonym zaufaniem i nie chciałabym, żeby mój mąż miał przyjaciółkę (poza mną :cool🙂, raczej koleżanki, przyjaciół-kumpli...
Ale ogólnie zgadzam się z Tobą JARA, faceci to widzą i ciężko nawet powiedzieć, czy on się uważał za Twojego przyjaciela, czy to było tylko jednostronne...
E tam, przyjaźń damsko-męska to świetna sprawa! Pod warunkiem, że któraś ze stron jest homoseksualna  😀
smartini   fb & insta: dokłaczone
02 sierpnia 2018 14:44
Cricetidae, jeszcze taką platoniczną przyjaciółkę to jak Cię mogę (mój P. ma od chyba 10lat, dziewczyna od dawna w związku itp, trochę jak jego siostra) ale jak tutaj ze strony Bischy to platoniczne nie było no to już faktycznie gorzej. Mimo swojej ogromnej tolerancyjności to też nie wiem jakbym się czuła, gdyby mój ewentualny mąż miał przyjaciółkę, która się w nim podkochuje. Skrycie czy nie 🙂

infantil  😂
gorzej, jak Ci się przyjaciel zacznie zakochiwać w Twoim mężu  😁
Kiedyś taką niemiecką komendię oglądałam. Małżeństwo z 20letnim stażem, bezdzietni, znudzeni sobą, oboje zaczynają zdradzać. Się okazuje, że z tym samym facetem :P
Sorki za offtop, tak mi ise przypomniało
Platoniczną czy taką, która już była przed żoną i nic się nie działo 😉 to inaczej, niż jakaś obca, 'nowopoznana' babka gadająca sobie z moim mężem i zwierzająca mu się... nooo nieee. Ja nie jestem typem zazdrośnicy i nie trzymam faceta pod sukienką, żeby na inna kobietę nie spojrzał, ale trzeba trzymać rękę na pulsie 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się