stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 16:07
Irytujące na maksa, ale trzeba było niewzruszenie robić swoje. Minęło 0_o Ciekawe, co będzie następne, bo kolega jest bardzo inteligentny i nie lubi nudy 😁


No właśnie to jest slowo klucz: "minęło" ;-)

Quanta, a ten twój gagatek był obejrzany pod względem zdrowotnym, czy od razu zdiagnozowalas focha:-)?
Czyli dziewczyna tak "zamuliła" konia unikając tempa, ze aż z elektrycznego wierzchowca zrobila konia "do tylu"?
Jak sobie z tym poradzilas?
Nienajlepiej się chyba wyraziłam. Nie chodzi o jakieś hiper skrócenie a właśnie taką stabilną równowagę bez gnania tak, że ja prawie fikołka robię przez łeb, bo ona cały napęd bierze z rzutu głową i szyją, takiego szarpnięcia. Taki ma wzorzec ruchu i to chcę zmienić. No i wychodzę z założenia, że ten jest szefem kto nadaje tempo i kierunek, więc jak koń chce szybciej to go trochę zwalniam a jak się wlecze lekko przyśpieszam. Oczywiście na poziomie podstawowym.
I ona nie jest agresywnie atakująca, to jest taka przepychanka, ale nie chcę eskalacji.
I zupełnie się nie boję, to jest po prostu niewygodne i upierdliwe a ja chcę przejechać się dla przyjemności (docelowo, wiadomo, że samo się nie zrobi) a nie uchetać się jak przy gnoju.
fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 16:56
To ja już nie wiem, gdzie problem?
No bunt jest na konieczność wysiłku i nowość + uskoki w bok nieprzyjemne. Radzę sobie, ale na zasadzie przytrzymania się/wysiedzenia a nie eliminowania. No i w takiej sytuacji nie mogę wsadzić kogoś dopóki nie przerobię problemu. Dlatego głośno się zastanawiam co jest przyczyną i jak to wyeliminować.
To jest takie trochę trzymanie mocniej kirownicy, bo samochód ściąga zamiast wyprostować co krzywe.
fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 17:18
A napisz dosłownie, co się dzieje jak np. Chcesz zrobić ciasną woltę, bo używasz słowa bunt, ale nie wiemy, co dokladnie to oznacza :-)

Uskoki i szukanie pretekstu do sploszenia sie to brzmi bardziej jak nadmiar energii, pożytkowany na głupoty ;-
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 maja 2018 19:48
SzalonaBibi, sama sobie naprawdę dokładasz roboty. Wolisz spadać, szarpać się z koniem, bić go, niż skombinować prowizoryczny lonżownik, kogoś z boku, kto w razie czego machnie batem i zacząć sensownie pracować.
To nie jest takie proste. Lonżownik to musi być fest palisada, inaczej pójdzie w długą. A skąd niby wziąć "kogoś" mającego pojęcie na zabitej dechami wsi?
Tak, wiem, że warunki w których mieszkam to dokładanie sobie roboty...

Przy próbach wolt i ugięć przekrzywia bok pyska, robi szarpnięcie głową, kładzie się na ręku... I rusza dziarskim kłusem na wprost, nawet ze zgiętą głową.
To samo uskoki - zwrot na zadzie (jakoś wtedy potrafi być zwinna i podstawiona, powiesić się na wędzidle i heja.
I przez kilkanaście - kilkadziesiąt metrów nie ma nad nią praktycznie żadnej kontroli. A potem się opamiętuje i jest chwila spokoju. No i ona wykorzystuje każdą chwilę nieuwagi jeźdźca. Dlatego uważam, że to sprawdzanie ile może a nie problem bólowy.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 maja 2018 20:04
SzalonaBibi, ale lonżujesz na wypieciu?
Po tym zdaniu...

Przy próbach wolt i ugięć przekrzywia bok pyska, robi szarpnięcie głową, kładzie się na ręku... I rusza dziarskim kłusem na wprost, nawet ze zgiętą głową.

...proponuje Ci trenera, bo jestem już pewna ze kwestia problemow z tym koniem, to kwestia Twoich umiejetnosci. A w zasadzie ich braku. Zeby nie bylo, to nie jest zlosliwe.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 maja 2018 20:09
SzalonaBibi, skontaktuj się z forumową Lussi 😀 opisujesz jej kucyka. Ale ona go nie bije i nie szarpie się z nim, bo wie, że tak nie wygra. Prymitywne konie są szczególne. i trzeba do nich szczególnie podejść 😀
emptyline   Big Milk Straciatella
14 maja 2018 20:14
SzalonaBibi, przecież trenerzy dojeżdżają, to bardziej kwestia kasy, a nie miejsca. Poszukaj kogoś. 🙂
Dobra, tematu nie było. Tak, nie umiem jeździć, znęcam się nad koniem, biję go i szarpię (gdzie ja to niby napisałam?). Proponuję nasłać na mnie jakąś fundację - fajne mam konie, pewnie się komuś przydadzą.
Zapomniałam jaka jest specyfika tego forum.
Za rzeczowe rady dziękuję, mam temat do przemyśleń.
emptyline   Big Milk Straciatella
14 maja 2018 20:24
SzalonaBibi, ale skąd ten bulwers? Bez przesady...
fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 20:35
Nie ma co się obrażać. Praktycznie każdy w tym wątku otrzymuje odpowiedź "wezwij trenera" lub "wezwij weta",  a najlepiej obydwu ;-)

emptyline   Big Milk Straciatella
14 maja 2018 20:43
fraziu, ale nie ma się co dziwić, przecież przez internet, jeszcze bez filmików, etc nie da się rozwiązać problemu. A skoro nie wychodzi to się sięga po poradę profesjonalisty, dla mnie to jest jasne jak słońce. 🙂
fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 20:54
No wiadomo, że się nie da przez internet, inaczej wszyscy trenerzy i weterynarze byliby bezrobotni :-D
Ale zawsze warto podzielić się doświadczeniami, złymi i dobrymi :-)
ja tak ze swojego doświadczenia powiem-  miałam problem ze swoim ( trzecim już koniem w życiu) - odwrotne ustawienie, uwalanie sie na ręce, bunt pt. pójde bokiem , pójde tyłem , zadrę łeb i rura do przodu ale nie odpuszczę - i im bardzie wydawało mi sie że robię wszystko dobrze żeby go skorygować tym było gorzej ..... no bo właśnie  WYDAWAŁO MI SIĘ . pomogły  jazdy z Trenerką . 
SzalonaBibi - a może ktoś nakręci Ci filmik - zobaczysz jak siedzisz , jak działasz pomocami....może sama coś wyłapiesz ....
SzalonaBibi, nie denerwuj się, to nie żaden przytyk. To, że ktoś umie jeździć samochodem nie oznacza, że musi go umieć naprawić. Nie wiem czemu wiele osób odczytuje to jako podważanie kompetencji. Przecież z autem też pójdziemy do mechanika, a do konia powinien być może zajrzeć ktoś, kto potrafi znaleźć przyczynę takiego zachowania i je odpowiednio przepracować.
Tak naprawdę wiele ludzi uczy się jeździć rekreacyjnie pod czyimś okiem, potrafi jeździć na już zrobionych koniach albo przynajmniej znających jakieś podstawy, poradzić sobie w codziennych sytuacjach buntowych. Ale jak ktoś nie zajmuje się w życiu szkoleniem koni, to może jeździć nawet 40 lat do lasu, robić to dobrze, wiedzieć jak się zachować w różnych sytuacjach, ale to nie znaczy, że np. musi umieć układać surowe konie albo odrabiać zepsute. Mimo lat spędzonych w stajni i dużego doświadczenia w opiece, jeździe i ogólnym obejściu. I nie ma w tym w mojej ocenie nic złego, nie trzeba się znać na wszystkim. Ja na Twoim miejscu albo bym postarała się jednak znaleźć kogoś, kto zdecyduje się do Ciebie chociaż raz zajrzeć i ocenić skalę problemu albo rozważyła sprzedaż. Jeśli koń jest z tych trudniejszych, nie radzisz sobie z nim (być może też przez to, że straciłaś do niego dystans i nie potrafisz pewnych rzeczy obiektywnie i na zimno - bez emocji - ocenić), a miał on służyć luźnym wyjazdom w teren, w których się nie sprawdza - to nie widzę powodu, żeby dalej się z nim szarpać. Zwłaszcza jeśli wsiada na niego córka, która ma mniej doświadczenia od Ciebie i może to się kiedyś kiepsko skończyć. Ostatecznie to ma być hobby, relaks a nie szarpanina.
Może reaguję zbyt ostro, ale nie ma szans na jakiekolwiek konsultacje. Nie mam kasy, nie mam jak z końmi gdzieś wyjechać (nawet jakby było za co), do mnie nikt nie przyjedzie.
To miała być luźna rozmowa a nie diagnoza przez internet. Głośno nazywam co widzę, bo przy swoim nie jestem obiektywna. Do niedawna sama zajmowałam się czyimiś końmi z różnymi takimi przypadłościami, hucułami właśnie. Fakt, pracowaliśmy w trójkę, ale większość roboty spadała na mnie, to ja właziłam na grzbiety różnych świrów. Zwykle z całkiem przyzwoitym skutkiem.
Ze swoim zwierzem jest o tyle gorzej, że przecież miało być och, ach i cukierkowo, i jak to tak, że nie jest.
Wychowałam ją od momentu (późnego) odsadzenia od matki, ujeździłam od zera. Starszą (felinkę, też prymityw) kupiłam wstępnie podjeżdżoną, resztę rzeźbiłam sama. Coś się musiało zdarzyć, że przestało grać. I zastanawiam się co.
Nie jestem mistrzem świata, błędów popełniam mnóstwo, więcej jeżdżąc tylko do lasu. Ale pojęcie mam, poprawnie usiąść i zadziałać pomocami potrafię, wiem co robię na tym koniu i w jakim celu... I nie jest to moja ocena, tylko profesjonalistów z którymi miewałam okazję się spotkać... Nie sądzę, żebym przez lata aż tak się uwsteczniła, żeby nie umieć nic.
Konia ogarnę, nie wiem tylko czy będzie tak idealna jak oczekiwałam. Jak wspomniałam, szukam trochę drogi na skróty, co chyba od początku było durnym założeniem.
Na razie wracamy do podstaw czy prawidłowych przejść, tylko stęp-kłus, na razie bez galopów. Ja tam lubię wyzwania i konie z charakterem i własnym pomysłem na życie, tylko chwilowo nie mam siły na dyskusje... Ale dzieci chorują i się buntują zawsze nie w porę.
Aaaa, filmik by się przydał, muszę ustawić jakoś telefon na stojaku, bo nie ma mnie kto nagrywać, niestety.

Jeszcze dodam, że byłam ostatnio w zaprzyjaźnionej stajni i było pytanie o co mi chodzi, to taki grzeczny i miły konik, i tak ładnie i chętnie idzie. Więc może to ja się czepiam.
SzalonaBibi, trzymam kciuki, żeby jakoś się udało wyjść z tej sytuacji. Sama uwielbiam tereny, w sumie tylko dla nich jeżdżę konno i wiem jakie to ważne, żeby mieć do takich wyjazdów bezpiecznego i niezawodnego konia. W innym wypadku miła rekreacja czasem kończy się walką o przetrwanie. Dlatego życzę Ci, żeby udało się kulka wyprowadzić na prostą
Dzięki  :kwiatek:
Powinno się udać, wiem, że jak załapiemy "to" to ona będzie niezawodna jak moja Bibi. No a mała się starzeje i nie wiem jak długo da się na niej poszaleć. Więc muszę wychować zastępstwo.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 maja 2018 21:35
SzalonaBibi, napisałam Ci, skontaktuj się z Lusią. Książę wygląda na anioła, ale jest połówką konika polskiego.
SzalonaBibi , a może zostaw. Czasem bardzo pomaga dluzsza przerwa. Na miesiac won na pastwiska i zero pracy. Czasem w takim okresie od zajazdki pojawia się syndrom wypalenia u mlodziakow. Widziałam jak takie odstawienie działało cuda. I nie zjadać mnie- to tylko propozycja, wymyślone przez madrzejszych ode mnie😉
Ale jest kwestia odchudzania 🤔
SzalonaBibi, wg mnie kluczowe jest to: "Ze swoim zwierzem jest o tyle gorzej, że przecież miało być och, ach i cukierkowo, i jak to tak, że nie jest. "
Masz całkiem normalnego konia, tzn normalnego... kiedyś.
Konia o "starych genach".
Kiedyś konie tak zachowywały się w standardzie, teraz tylko nieliczne, reszta całkiem zgrabnie współpracuje.
A ty byś chciała "rekreacji" - czyli, żeby się na koniu nie męczyć i nie narażać.
Na takim "typowym inaczej" koniu Trzeba się narobić, i narażać często, z czasem dochodzi do "rekreacji" 😀 (zero potu, zero walki, zero zżymania się, uśmiech, loooz, śpiew na ustach...)
albo i nigdy nie dochodzi 🤔
Widzę to tak, jakby przypadł ci fiat 125p bez wspomagania, a ty byś chciała kręcić jednym paluszkiem jak mercedesem.
Jakby zgrzytała skrzynia biegów, a ty byś chciała automat.
No nie. Trzeba doprowadzić (przywrócić?) do sytuacji Optymalnej, wcale nie Idealnej. Paradoksalnie, takiej "optymalizacji użytkowania"
znakomicie służy bezwzględność dążeń, bez ciągłęgo "tak, ale..."
Sory, jeśli chcesz mieć miłego i bezpiecznego wierzchowca, to ktoś musi klacz ogarnąć.
Jeśli wypadło na ciebie, to TY musisz to zrobić, samo się nie zrobi.
No nie, jeśli koń nawiewa z lonży to Daleko do "optymalizacji", co więcej, oznacza to, że Nigdy nie było tak fajnie, jak chciałabyś to widzieć (w przyszłości, w przeszłości).
Na fejsie widziałam lonżownik zbudowany z balotów sianokiszonki.
Jak się chce to się da.
Wydaje mi się, że powinnaś z 45 minut dziennie lonżować, plus z 1,5 h terenu (ruch 2 x dziennie najlepiej) - i konik by chudł, i szybciutko robiłby się znacznie spokojniejszy.
Pół godziny na górkach też znakomicie uspokaja.
Jeśli chcesz, żeby koń był posłuszny i stateczny a ty nie musiała się wysilać i była (i córka) bezpieczna - to sory, konik się musi Narobić.

Pytasz, co się stało, że wcześniej było lepiej? Ano, "córeczka" cię brała za mamunię i się z tobą liczyła.
A teraz weszła w wiek "nastoletni" i sprawdza na ile można "wapna" nie słuchać.
Bo, że innych Można nie słuchać - to rewelacyjnie zdążyłaś swoje klacze nauczyć, wynika z twoich opowieści.

Mówię, spróbuj sobie Dobrze, Dokładnie wyobrazić, czego oczekujesz (i czego Możesz oczekiwać) od konia - i tego się konsekwentnie domagać.
I, tak, ze swoim, jeszcze takim od urodzenia - to jest Strasznie trudne, to Obiektywne Ogarnianie.
Ja tylko chce powiedzieć, że takie radzenie w internecie nigdy nie ma sensu. Szczegolnie jesli chodzi o problemy podczas jazdy. Ja celowo SzalonejBibi napisalam o trenerze, bo zwyczajnie, gdybym widziala na zywo co robi z koniem, to byłabym w stanie skorygować to dosysć szybko. Gdybym natomiast napisała o tym na forum, to jestem pewna że by nie pomoglo, bo SzalonaBibi bez korekcji kogoś z dołu, nie wiedzialaby jak i w ktorym momencie zastosować konkretne pomoce. Wnioskuje to tylko po tym zdaniu ktore zacytowałam, bo to taki typowy problem z mlodym koniem, ktory da sie calkiem szybko i bezbolesnie rozwiazać ofc jesli wroci sie do podstaw z ziemi i wie się jak to przejezdzić.

Prowadze troche treningow, robie czasem konie od kogoś bo coś poszlo nie tak przy zajezdzeniu i wlasciciel sobie nie radzi. I wiecie, ze prawie nigdy nie spotykam ludzi, ktorzy twierdza że problem z koniem, to jest problem ich braku umiejetnosci? Nie. Zawsze to jest zlosliwy koń, niebezpieczny koń, wyrywa sie, bryka, beton na ryju, nie wygina sie, rzuca glowa itp. Zawsze coś, ale nie to że nie wiem jak dany problem skorygować.
Wiekszość wie... sa przecież pelhamy, czarne wodze, dlugie baty, wypinacze.... 🙁  I obserwuje ciagle walke z koniem, jazde na ryju, ciagłe gmeranie w tym ryju, zero jazdy dosiadem i lydka (ofc kazdy twierdzi ze jedzie bardzo aktywnie ). I caly czas flustracja, zlosc, jazda bez radosci dla konia i jezdzca.
A moze trzeba po prostu siaść i uswiadomić sobie jakie bledy popelniamy,  czego nie wiemy, co musimy proprawić itp. Moze warto ukulac te 50zł na jazde z kimś troche od nas lepszym?
Życzę Wam duzo pokory i zrozumienia ze jezdziectwo to taki sport, gdzie cale zycie sie uczymy  :kwiatek:
KaNie Wpis trafiony w punkt, tym bardziej dla mnie bo właśnie doświadczam na sobie efekty pracy włożonej tylko we własne treningi.  Udało mi się jakiś czas trenować na koniach innych niż moje. Mojego dość "skomplikowanego" konia odstawiłam na rok (nic nie robił, łąka), teraz miesiąc temu do niego wróciłam i jest jakby inaczej. Nie wiem jak ułoży się dalsza współpraca ale może coś drgnęło.
SzalonaBibi Jakieś 9 lat temu miałam pod opieką koniki polskie do jazdy, były to 4 latki teoretycznie przygotowane do bryczki. Jak się okazało tylko teoretycznie ponieważ zarówno w zaprzęgu jak i na lonży okazywało się że to surowizny. Wtedy pierwszy raz doświadczyłam jak konie raz za razem mogą zrywać się z lonży, tragały "chłopaki' mną i moim mężem jak chciały (takiej determinacji nie spotkałam nigdy przedtem ani potem u szlachetnych koni). Ale jednak przerobiliśmy najpierw to lążowanie, jakoś nie wyobrażaliśmy sobie żeby dalej popchnąć robotę jak konie nie chodzą na ląży. Też mieliśmy słabe warunki do pracy, jedynie że byliśmy we dwójke. Także konkludując myślę że tej pracy z ziemi nie można odpuścić, tak samo jak nie można odpuścić podstaw ujeżdżenia, właśnie po to żeby między innymi bezpiecznie pojeździć w teren.
Kanie  :kwiatek:

Miałam się nie odzywać w tym temacie, ale...
SzalonaBibi, z mojej praktyki huculskiej (również długoletniej) wynika, że problem z wynoszeniem przez hucuły zaczyna się od wypadającej łopatki i związany jest z zewnętrzną wodzą.  I to wygląda dokładnie tak, jak opisujesz. Nie ważne co robisz, a koń i tak pójdzie tam gdzie chce.
prawie nigdy nie spotykam ludzi, ktorzy twierdza że problem z koniem, to jest problem ich braku umiejetnosci? Nie. Zawsze to jest zlosliwy koń, niebezpieczny koń, wyrywa sie, bryka, beton na ryju, nie wygina sie, rzuca glowa itp.

Życzę Wam duzo pokory i zrozumienia ze jezdziectwo to taki sport, gdzie cale zycie sie uczymy  :kwiatek:


O to to! Nigdy wina nie jest po stronie konia, zawsze leży po stronie jeźdźca. Koń jest jak czysta kartka, którą zapisuje człowiek  😉
O to to! Nigdy wina nie jest po stronie konia, zawsze leży po stronie jeźdźca. Koń jest jak czysta kartka, którą zapisuje człowiek  😉


No chyba nie do końca, każdy swój charakter i predyspozycje ma; osobnicze jak i rasowe.

A moze trzeba po prostu siaść i uswiadomić sobie jakie bledy popelniamy,  czego nie wiemy, co musimy proprawić itp. Moze warto ukulac te 50zł na jazde z kimś troche od nas lepszym?
Życzę Wam duzo pokory i zrozumienia ze jezdziectwo to taki sport, gdzie cale zycie sie uczymy  :kwiatek:


Gdyby to miało być 50 zł to ja bym regularnie z kimś jeździła, nawet nie mając żadnych problemów, dla własnego rozwoju. Ale w moim przypadku zero trzeba by dopisać więc odpada.

Nie twierdzę, że tylko koń "winny". Nie traktuję tego zresztą w kategorii winy, po prostu coś nie gra. Co zwierz robi widzę i potrafię przekazać. Siebie rzeczywiście musiałabym pokazać komuś... Tylko, że jak ktoś stanie z kamerką to będzie anioł nie koń, pewnie przy trenerze z ziemi może być podobnie. Ona się lubi popisywać i być chwalona. Jak tatuś - najlepsza zabawa jak mam publikę. No, czasem można też robić z siebie pajaca.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się