Sprawy sercowe...

mindgame tak jak dziewczyny napisały wcześniej - wszystko zależy od tego jakiego rodzaju to są zgrzyty. Bo jeżeli dotyczą rzeczy, w których ciężko znaleźć kompromis i na przykład w późniejszym czasie wymuszą rezygnację z pragnień, marzeń, potrzeb i tak dalej, to jest to rzecz nie do przeskoczenia. Ale jeżeli to są jakieś tam mniej istotne różnice zdań, czy irytujące przyzwyczajenia drugiej strony, to o ile nie rzutuje to mocno na związek, w późniejszym czasie jest do wypracowania. Oczywiście, pod warunkiem, że się czuje wewnętrznie: "tak to ten, z nim chcę być".

Ja już też jestem po 30stce, dodatkowo po przejściach, bo mam za sobą rozwód. Jak poznałam te 5 lat temu obecnego męża, to przyznam się szczerze, że bywało różnie, nie zawsze kolorowo, a często burzliwie i ostro. Ale jednocześnie czułam, że to ten, bo jak go poznałam to był taki efekt WOW, jakiego chyba nigdy nie czułam. Początkowo to też był związek na odległość, bo ja z Poznania, on z Jarocina, widywaliśmy się w weekendy i jeden dzień w tygodniu. Jak zamieszkaliśmy razem, dosyć szybko w sumie, to pojawiły się zgrzyty, czasem dosyć poważne. Na szczęście, zawsze każdy taki zgrzyt sobie wyjaśnialiśmy i w końcu dotarliśmy się na tyle, że zgrzyty czy kłótnie nie zdarzają się nam praktycznie w ogóle.
Prawda jest taka, że człowiekowi, który jakieś tam przejścia ma, bo trochę już na tym świecie żyje, jest trudniej w kolejnym związku. Bo to co nas spotkało zawsze gdzieś tam w nas zostaje i odciska na nas jakieś piętno. To nigdy nie jest zaczynanie od początku, niczym z białą kartą. Więc te zgrzyty czasem wynikają z poprzednich przyzwyczajeń, czy tego że na pewne zachowania jesteśmy wyczuleni, bo nas wcześniej skrzywdzono.

pamirowa, dzięki za odpowiedź. Nie chcę być wścibska, ale nie wiem czy dobrze zrozumiałam, że ten rozwód to był przed tym związkiem 5 letnim który opisałaś?
Tak, dokładnie tak 🙂
Mam już za sobą nie udane małżeństwo, nie dobraliśmy się za bardzo z byłym mężem i mam za sobą już rozwód. Po rozwodzie poznałam mężczyznę, który też jest po przejściach (mało kto w wieku 30+ nie jest swoją drogą 😉 ) i okazało się, że na tyle sobie obydwoje pasujemy, mimo początkowych zgrzytów, że leci nam razem już piąty rok, a w październiku będzie pierwsza rocznica ślubu 😁
pamirowa, wow! Fajnie! Gratulacje �
pamirowa, - gratki 😁

Generalnie to wydaje mi się, że za dużą uwagę w społeczeństwie przykładamy do "tej wielkiej pierwszej miłości" i "ludzi po przejściach". Można mieć super związek, który nie jest pierwszym (i w sumie częściej tak jest), a przejścia potrafią budować doświadczenie na przyszłość, tak, aby kolejna relacja była lepsza. Mi przeżycia z poprzednimi partnerami dały to, że wiedziałam czego absolutnie nie chce w związku. No i to jest mimo wszystko dużo 🙂 Było łatwiej określić własne granice i budować na tym relacje.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
24 sierpnia 2023 16:11
keirashara, Podobnie myślę, zawsze powtarzam, że trzeba wdepnąć w gówno, żeby docenić czysty chodnik 😉
zembria, umarłam🤣
Fajowe!
No coś w tym dziewczyny jest 🙂 Oczywiście, ja też jestem tego samego zdania i faktycznie po nieudanym małżeństwie dopiero wiedziałam czego oczekuję, jakich cech w mężczyźnie potrzebuję i jak chcę być traktowana. Gdybym nie przeszła tego co przeszłam, pewnie bym o tym nie wiedziała.
Ale jednocześnie to co przeszłam gdzieś tam jakiś ślad we mnie zostawiło i czasem potrafię zareagować bardziej przesadnie, na sytuację, która większości w ogóle by nie obeszła. A ja jestem wyczulona, bo gdzieś tam przypomniało mi to nie fajną sytuację z przeszłości. Bo przeszłość można przepracować, jak najbardziej, ale to nigdy nie będzie tak, że ona zniknie zupełnie, bo człowiekowi brakuje przycisku "reset" 😉
A ja jeszcze do tego dodam, że mnóstwo znajomych się teraz rozwodzi, rozstaje, kończy długoletnie związki, bo często jest tak że mając te ledwo 20 pare lat szukamy w drugim człowieku czegoś innego niż te 10-15 lat później. I to dobrze. To jest moim zdaniem dobry czas na przemyślany związek. I podpisuję się rękami i nogami pod tym co pisze keirashara i pamirowa. To "bycie po przejściach" często może zapowiadać bardzo dobre rzeczy - bo ludzie są bardziej ułożeni.
Z moim mężem jesteśmy 35 lat razem w tym 19 lat po ślubie.
Ja po rozwodzie (młodo wyszłam za mąż) chyba nadal nie wiedziałam czego chcę ale z pewnością wiedziałam czego nie chcę.
Mój partner a potem mąż miał za sobą dwa małżeństwa. Żaden z niego Belmondo, po prostu tak się ułożyło.
Oboje bardzo ostrożnie wchodziliśmy w nasz związek. Dzisiaj mam w domu niezawodnego partnera i przyjaciela. Jeszcze nigdy w życiu nie graliśmy tak bardzo do jednej bramki jak przez ostatnie kilka lat. Długo się docieraliśmy. Bywało trudno. Z czasem nauczyliśmy się odpuszczać. Wychowaliśmy wspólnie mojego syna.
I tak sobie myślę z perspektywy czasu, że tylko dzięki wcześniejszym związkom mogliśmy wspolnie zbudować to, co mamy dzisiaj.
Dzisiaj młodym łatwiej zamieszkać razem, sprawdzić się w codziennym życiu do czego zachęcam.
My, z tym wieloletnim byciem ze sobą bez ślubu byliśmy raczej wyjątkiem. Dobrze robi "manie w d...e" opinii innych. Do ostatniego małżeństwa musieliśmy dojrzeć, zaufać sobie.
Życzę Wam żebyście w drodze do życiowej mądrości popełniły mniej błędów niż ja.
O tak, nauczenie się mania w d...e innych to bardzo cenna umiejętność. I bywa bardzo ciężka do nauczenia się - ale naprawdę warto.

pamirowa, Pamiętam Cię ze starszych wpisów i bardzo się cieszę, że drugie małżeństwo Ci się udało. I gratuluję odwagi w przejściu przez zakończenie małżeństwa nr 1 🙂

FurryMouse, Prawda, wydaje mi się, że ludzie się częściej rozstają niż próbują zbierać rozlane mleko albo tkwić w relacji, w której się wszystko wypaliło. Ostatnio dowiedziałam się o rozstaniu takiej wieloletniej pary typu - chajtnęli się mając 20 lat, teraz mają 35, nie mogą na siebie patrzeć. Kiedy już podjęli tę trudną decyzję... odetchnęli.

Niemniej jednak z drugiej strony... dobrze jest zachować jak najbardziej trzeźwy umysł, bo nikt nie jest idealny. Kwestia taka czy możemy zaakceptować tego drugiego człowieka ze wszystkimi jego zaletami... ale i wadami, niedoskonałościami.
Pewna znajoma szukała księcia z bajki w czasach, gdy to było proste 😉 No, niestety, książę się nie pojawił, znajoma nie wyszła za mąż, za to dobiega 70tki. I ja z jednej strony podziwiam - z drugiej trochę mi szkoda, bo fajna babka, może mogła więcej wychodzić, może spróbować zmienić towarzystwo, poznać nowych ludzi.... ale podziwiam, że nie dała się wrobić w jakieś pseudo "zaaranżowane" małżeństwo w stylu "ohooho, masz JUŻ 30 lat, syn mojej sąsiadki jest w twoim wieku, wiesz...".
Znam jedno małżeństwo, które od x czasu mieszka w dwóch różnych końcach domu. Mąż ma swój pokój, żona swój. Widują się może raz dziennie. Relacja prawie.... biznesowa. Załatw to, kup tamto. Kurde, nie wiem czy ja bym tak chciała. Ale z drugiej strony, na starość jest ten człowiek obok....
madmaddie   Życie to jednak strata jest
25 sierpnia 2023 23:24

Znam jedno małżeństwo, które od x czasu mieszka w dwóch różnych końcach domu. Mąż ma swój pokój, żona swój. Widują się może raz dziennie. Relacja prawie.... biznesowa. Załatw to, kup tamto. Kurde, nie wiem czy ja bym tak chciała. Ale z drugiej strony, na starość jest ten człowiek obok....

Sankaritarina, no jest niby. Jeśli se nie pójdzie. Albo nie umrze. Bo samotni ludzie żyją krócej, a nie wiem czy takie małżeństwo realizuje jakieś potrzeby z zakresu bycia razem. .0246974398934E+34;
madmaddie, Otóż to. Jak dla mnie, średnio zdrowa sytuacja, ale no, zostali "bo dzieci, bo dom, bo co ludzie powiedzą", teraz to już chyba z wygody - a mam nieodparte wrażenie, że gdyby się rozstali wcześniej, to może byłoby ogólniezdrowo dla wszystkich stron.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
26 sierpnia 2023 11:43
.
Pewna znajoma szukała księcia z bajki w czasach, gdy to było proste 😉 No, niestety, książę się nie pojawił, znajoma nie wyszła za mąż, za to dobiega 70tki. I ja z jednej strony podziwiam - z drugiej trochę mi szkoda, bo fajna babka, może mogła więcej wychodzić, może spróbować zmienić towarzystwo, poznać nowych ludzi.... ale podziwiam, że nie dała się wrobić w jakieś pseudo "zaaranżowane" małżeństwo w stylu "ohooho, masz JUŻ 30 lat, syn mojej sąsiadki jest w twoim wieku, wiesz...".

Sankaritarina,
Nie wszystie dziewczyny szukają księcia z bajki. Czasem po prostu nie ma się ,,tego czegoś", by ktoś się daną zainteresował. Mną się nie interesują. Pomijając kilka przypadków: gdy jakiś dziadek na ulicy zaproponował mi pieniądze za pójście z nim w ustronne miejsce; pijany żonaty i dzieciaty facet na przyjęciu, który powiedział, że chciałby skorzystać z ,,takiego drobnego dziewczęcego ciała" i zaczynał robić się nachalny; podpity pan w wieku 60+, który zaproponował mi zamieszkanie w swoim domu. Miałam w swoim życiu 4 różne relacje z facetami, w tym 1 poważny związek, który zakończyłam po 4 latach. Kolega z ostatniej relacji twierdzi, że powinnam się cieszyć, jak ktoś zaproponuje mi niezobowiązujący seks i powinnam z tego korzystać (takie coś jest dla mnie nie do przyjęcia). Koleżanki z pracy próbowały przez pewien czas szukać w petentach kogoś dla mnie, najpierw w podobnym wieku, a teraz to już sugerują mi tylko dziadków 70+ 😂 Presji na związek nie mam, bo już przed tym jedynym poważnym związkiem wiedziałam, że w moim przypadku zapowiada się samotne przejście przez życie. Jedyne, czego mi brakuje w życiu, to mieć domek i kilka hektarów dla zwierzaków, dla których miałabym czas po pracy.
Dementek, A jak zareagowałaś na te "fantastyczne propozycje"? i to głupie hasło kolegi? Ja takich haseł nie słyszę, jakoś sobie nie przypominam.
Tak trochę zażartowałam, ale akurat w moim przykładzie, faktycznie było takie trochę szukanie księcia z bajki, bo musiał być m.in. koniecznie prawnik albo doktor - a to czasem faktycznie może spowodować, że nie zauważy się innego, wartościowego człowieka obok...

Ja nie wierzę w "to coś". Każdy ma swój gust. Nigdy nie wiadomo co człowiekowi pisane - natomiast, moim zdaniem, zawsze warto "wychodzić z domu" i próbować różnych dróg, środowsk, aktywności, zawsze gdzieś jest szansa poznać wartościowych ludzi, z których, być może, wyłoni się też nasza druga połówka....
zembria, - piękne powiedzonko 😂
Dementek, - ja podobnie jak Sankaritarina, uważam, że trzeba dać sobie szanse, wychodzić do ludzi, inicjować. Też długo zastanawiałam się "co ze mną nie tak". W sumie "dużo" i "nic" jednocześnie - po prostu nie jestem typem dziewczyny/kobiety, którą łatwo się podrywa, nie mówiąc o czymś więcej. Jednak jak zaczęłam wychodzić do ludzi, poznawać ich, inicjować kontakt to okazało się, że jednak są amatorzy na tą potworę i to tacy "dopuszczalni" 😉
Znacząca większość moich "romantycznych" relacji była inicjowana przeze mnie. Czasami wychodziło, czasami nie, bywało na prawdę pogmatwanie, w jedno spore gówno też trafiłam. Niemniej obstawiam, że gdybym dalej tak czekała i nie odważyła się wyjść z inicjatywą, to pewnie do dziś bym się zastanawiała "co jest nie tak".
Cynizm zapewnił mi równie wiele fakapów, co mogłaby naiwność, nie warto z nim przesadzać 😉
Co do niezobowiązującego seksu - nie każdy się do tego nadaje i w pełni to rozumiem. Dla mnie nigdy nie był problemem, wręcz lubiłam wygodę tego rozwiązania, ale szanuję to, że ktoś potrzebuje jednak więcej więzi emocjonalnej. Sugerowanie czegoś takiego komuś, kto nie jest otwarty na takie relacje, czy liczy na więcej, jest nie fair. Kolega może sam na coś liczył, seks z eks, te sprawy 🙃 ale wyraził się w mega niefajny, podkopujący Twoją pewność siebie sposób. Nie bierz tego zbytnio do siebie, nie ma co.
keirashara, Nooo, takie teksty, zero klasy, wychowania i poszanowania godności drugiej strony.... a to wbrew pozorom wcale nie jest tak, że kobiety nie pójdą na układy albo na jednorazową przygodę, tylko, no kurna, "skorzystać" to se można co najwyżej z WC.

A z drugiej strony, mam wrażenie, że sporo fajnych facetów nie ogarnia w kwestii podrywania... A to się wstydzą, a to się boją, a to jakoś "nie ogarniają" subtelnych sygnałów 😉 a to są baaardzo nieśmiali... i często warto podjąć inicjatywę.
Sankaritarina, sorry, ale serio nie znam faceta, który nie ogarnia subtelnych sygnałów. Przecież albo jest między ludźmi chemia albo nie ma. Tego nie trzeba „ ogarniać”, chyba,że jakiś socjopata to rzeczywiście może nie ogarniać.
Perlica, Mało tych facetów widocznie znasz. Może zostałam źle zrozumiana, ale znam fajnych facetów, którzy jakoś żadnego kroku nie wykonywali - mimo, że chemia była, że się fajnie spędzało czas - ale właśnie tak "po kumpelsku", w dorosłym wieku. I ta dziewczyna tak czekała i czekała... i się nie doczekała. I nie chodziło tutaj o to, że on relacji nie chciał - chciał być taki bardzo kulturalny, szanujący, nie uwłaczający godności etc i, no, przeoczył moment...
Znam kilku tak introwertycznych i nieśmiałych gości - dorosłych facetów - że z dziewczynami mogli swobodnie rozmawiać najlepiej przez internety. Na żywo czy nawet przez telefon - zapomnij, uszy jak buraki... Socjopaci? Jakiś problem "dla psychologa" - nie wiem, podobno nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani 😉 Niemniej jednak tych parę znajomych przypadków faktycznie tak miała.

Paru prawdziwych socjopatów też znam - i to są zwykle typy z zaburzeniami, którzy akurat "subtelne sygnały" ogarniają aż za nadto, tylko później będą np. 3 dni się nie odzywać, potem wydzwaniać 10 x dziennie z płaczem i robić awantury np. o spotkanie z koleżanką...
Sankaritarina, ekhm, facetów to ja znam akurat bardzo wielu, myślę że dla przeciętnej baby to aż nadto,no ale ja w życiu nie żałowałam sobie 🤣 Przerobiłam starszych, młodszych, show biznes itp.
Ale to ja chyba czegoś nie rozumiem całkiem, co to znaczy nie wykonali żadnego kroku?
Nie chcieli się bzykać ? Oświadczać czy co?
Perlica, No, widzisz, różnie bywa. Ty masz takie doświadczenia, ktoś inny może mieć inne. Może u Ciebie w mieście są inni faceci, nie wiem, ta Polska czasem bywa zróżnicowana🙂
Perlica, - no w swoim życiu trafiłam takiego, co chyba nie chciał bzykać, bo na trzymaniu się za rączkę i głaskaniu się skończyło, a okoliczności przyrody były jak najbardziej sprzyjające. Nawet jego kumpel pięknie zagrał skrzydłowego i dał nam czas sam na sam, a tu lipa 😂 Wtedy byłam jeszcze na tyle w opcji, że mi jako kobiecie nie wypada pociągnąć akcji dalej, że tego nie zrobiłam i czasem żałuję, a czasem nie, bo w sumie mamy sporadyczny kontakt do dziś. No, a czasem bywało potem jednak niezręcznie, jak się kończyło na seksie.

Ja jak pisałam nie jestem easy going, tą pierwszą do podrywania. Ani klasycznie piękna, ani otwarta czy łatwo nawiązującą kontakty i wiem, że mogę się wydawać niedostępna. Szczególnie, że domyślnym wyrazem twarzy jest u mnie "biczfejs", potrafię też spojrzeniem przeganiać bazyliszki 😝 Ludzie odbierają mnie albo jako wycofaną, cichą i grzeczną, albo jako wredną sukę, albo jako kumpla z cyckami, nie dziewczynę 🤷 Generalnie to zawsze też miałam więcej kumpli niż koleżanek. No i tego, odkąd nauczyłam się sama inicjować, bo mi się cierpliwość już skończyła, to jakby więcej chętnych się znalazło. Nie wiem czy to kwestia nieśmiałości ich, czy jakiejś mojej aury, ale tak jest, bez wyjścia z inicjatywą było słabo. Albo jestem socjopatką i nie umiem w subtelności 😜
Sankaritarina, w mieście? Testowałam w kraju i za granicą🤣nawet miałam chwilę narzeczonego z Tunezji, ten był trochę nie śmiały 😇 ale bez przesady, poza tym jest tam inna kultura.
Nie mniej nadal nie napisałaś o co chodzilo, w sensie kolejnego kroku, co nim jest konkretnie.
keirashara, To pewnie zależy kto przyciaga jaki typ facetów.
Ale jak byłam w top formie czyli tak 28-32 i byłam singielką to nie mogłam się opędzić, a jestem wizualnie zwyczajnie zwykła, chuda, nic specjalnego. Tylko mi nie zależało na żadnych związkach poważnych, więc może wtedy jest inaczej🤷
Perlica, - mi też nie zależało na związku, ja do seksu podchodzę jak stereotypowy facet i nie potrzebuje żadnego zaangażowania emocjonalnego. Mój obecny związek jest generalnie z przypadku, ja go nie chciałam, ja się świetnie bawiłam i jeszcze jak P. zadeklarował zaangażowanie to wyleciałam z gadką, że nie nadaje się do stałych, poważnych związków i niech to lepiej dobrze przemyśli 😂
Może to przez to, że byłam jednak młodsza (18-21 lat) + małe miasto, gdzie anonimowość nie bardzo istniała i mentalność też inna 🙄 ale na wypadach poza nie niewiele się zmieniało. Myślę, że mimo wszystko kwestia tego, jak mnie pozornie postrzegają ludzie. Dlatego przejęcie inicjatywy było kluczowe w moim przypadku.
keirashara, ciekawe w sumie co piszesz, bo dość nie tyoowe dla baby😉
Ja w każdym razie cieszę się ,że się wyszalałam, bo będąc na studiach miałam narzeczonego i malowałam wspólne mieszkanie, ale nigdy się tam nie wprowadziłam, bo pewien Słowak w pierwszej pracy spojrzał mi głęboko w oczy ,a że wtedy byłam kochliwa to się przeprowadziłam do niego 😂 oczywiście był ten związek klapą finalnie, bo nie samą chemią człowiek żyje, ale przynajmniej mnie to uratowało, a raczej narzeczonego polskiego od żony, która nie byłaby dobrą żoną👿
Kilka razy mialam tak w życiu,że spotykałam faceta gdzieś przypadkowo i po jednym spojrzeniu wiedziałam, że jest między nami coś co nie zakończy się na jednym spotkaniu i,że co bym nie robiła to nie ucieknę od tego 🙈
Perlica, Ciężko mi dyskutować, kiedy zdajesz się kompletnie nie rozumieć drugiego punktu widzenia. To się nie da napisać konkretnie CO jest tym kolejnym krokiem.
Fajnie, że masz bardzo szerokie doświadczenia z kraju i za granicą, niemniej jednak, upieram się przy swoim stanowisku, że to czasem nie jest takie czarno-białe i istnieją faceci, którzy "nie ogarniają", a wcale nie są psychopatami.

Keirashara idealnie opisała przykład sytuacji o którą mi chodziło.
To ja od strony tego faceta - keirashara, ten typ o którym piszesz, przypomina mi właśnie jednego znajomego. Nie, nie, nie złapię za rękę, bo dostanę w twarz, nie, nie, znamy się za krótko, nie zrobię 1 kroku, bo się wstydzę... a potem "no ale czego ta kobieta chciała, przyszła na film, to oglądaliśmy film". 😉 No, nie każdy "zaskoczy"...
Jeszcze pamiętam takiego gościa z czasów studiów - on tu kwiaty, wiersze, gitara i serenady pod balkonem.... ale jakoś traf chciał, że podobały mu się same kobiety "z pazurem" i w kółko nic nie wychodziło, bo wpadali w takie kumpelstwo. On tu adorował przez kilka miesięcy i nie dobierał się, no ewentualnie za rękę złapał - ona znudzona. Nie wiem ostatecznie czy znalazł tą swoją wymarzoną dziewczynę...
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
30 sierpnia 2023 08:35
Dementek, A jak zareagowałaś na te "fantastyczne propozycje"? i to głupie hasło kolegi? Ja takich haseł nie słyszę, jakoś sobie nie przypominam.
Sankaritarina,
Powiedziałam, że nie jestem zainteresowana, a że dziadek z Warszawy był nachalny, pod pretekstem odjeżdżającego zaraz autobusu odeszłam w kierunku Pałacu Kultury. W sumie przy podpitym panu też nie mogłam doczekać się przyjazdu opóźnionego o ponad godzinę autobusu.
A kolega? Mówię mu, by się zajął swoim srinderem i badoo, gdzie ma konto (mówił mi i sugerował, bym też założyła) i tam szukał dziewczyn do takich relacji albo takiej, z którą zdecyduje się założyć rodzinę, a nie tylko r****ł. A tamtemu żonatemu, dzieciatemu przekazałam, by się swoją żoną zajął i jej prawił komplementy, a nie mi.
W pracy mam kontakt bezpośredni i telefoniczny z wieloma ludźmi więc po pracy mam ochotę tylko na to, by wejść do mieszkania i mieć spokój od gadania ludzi 😉
Poza tym po ostatniej relacji nie zamierzam już otwierać się na drugą osobę i zdawać relację z historii życia, bo przekonałam się, że nie warto. Wystarczy mi złudzeń zainteresowania mną, moim życiem, moimi uczuciami, bo tak naprawdę tej drugiej stronie zależało tylko na korzystaniu z mego ciała, a gdy mówiłam o swoim potrzebach, że nie chcę ciągnąć takiej relacji, skoro nie zamierza ze mną być, to słyszałam, że jaki mogę mieć z tym problem, przecież nikogo nie mam 🙄
madmaddie   Życie to jednak strata jest
30 sierpnia 2023 08:37
Nie każdy jest odważny i przebojowy i to jest ok.
W randkowaniu też, trzeba o tym pamiętać, jest też dość sporo odrzucenia zazwyczaj. Nie zawsze o czymś to świadczy, czasem po prostu nie ma chemii, ale nie każdy jest na tyle odporny psychicznie, żeby tego nie wziąć do siebie. Ja teoretycznie nie mam problemu z zaproponowaniem czegoś, jestem dość otwarta, ale obecnie taki (dłuższy) moment w życiu, że nie mam ochoty usłyszeć "nie", więc powiedzmy, że oszczędnie i ostrożnie podchodzę do sprawy.
Są faceci, którzy są bardziej wycofani w tych kwestiach, trudno im przejąć inicjatywę, albo w ogóle nie ogarniają, że jakaś laska może mieć na nich ochotę. Znam trochę takich ludzi i historii. Ale zazwyczaj, to fajne chłopy są, dobrzy, stabilni partnerzy. Ja ich tam lubię 😀
Sankaritarina, ja sie nie upieram, chciałam to zrozumieć po prostu, bo mnie to zaciekawiło.

Perlica, - nie wiem czy aż tak nietypowe, czy wiele boi się przyznać wprost. Mam za sobą etap czucia się fatalnie sama ze sobą, że tak myślę, że tak mogę, że nie powinnam. To nie jest społecznie akceptowalne. Długo robiło mi bajzel w głowie zanim byłam w stanie to przyznać.
Wiem, że nie jestem takim jedynym przypadkiem 🙃 i to też mi pomogło.

Sankaritarina, - no ja to z perspektywy czasu rozumiem, żadnych "hard feelings". W tamtym czasie ja byłam zbyt narwana na tak powolne tempo, a jednocześnie jak napisałam - sama też jeszcze czułam się zbyt zablokowana, żeby wykonać większy krok. Mimo wszystko to były miłe, słodkie chwile. Ogólnie fajny z niego człowiek. Z tego co wiem ma narzeczoną obecnie, życzę im jak najlepiej 🙂 Dla mnie ta sytuacja była też jedną z kluczowych w życiu, przez które nauczyłam się inicjować, zamiast żałować bierności. Także nie ma tego złego.

Generalnie moment w życiu na spotkanie też jest ważny. Często rozmawialiśmy z P. o tym, że gdybyśmy się spotkali kilka lat wcześniej to nic by między nami nie było. Nie docenilibyśmy wielu rzeczy. Gdybym nie miała odwagi zaproponować, żeby został ze mną jeszcze chwilę dopić piwo po spotkaniu w większym gronie nigdy pewnie byśmy nie odkryli, jak świetnie nam się rozmawia i ile mamy wspólnego.

Do tego dla mnie nie ważne czy relacja jest romantyczna czy czysto fizyczna powinna polegać na wzajemnym szacunku. Takie podejście jakiego doświadczyła Dementek jest nie w porządku. Nie wyobrażam sobie proponować niezobowiązującego seksu komuś, kto potrzebuje czegoś więcej. To jest totalny brak poszanowania granic drugiej osoby. Inicjatywa, a zwykłe chamstwo to dwie różne rzeczy.
Rozumiem też, jak ktoś nie podejmuje akcji, bo aktualnie nie chce. Nic mnie w życiu tak nie wku.... jak ocenianie przez pryzmat posiadania/nie posiadania partnera. Jakby to była jakaś chora rubryczka do odnaczenia, a bez niej kobieta niekompletna, nie ważne co robi, osiągnęła.
No, ale z drugiej strony to siedząc w domu ciężko kogoś poznać, więc jeśli się chce, to trzeba dać temu szanse.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się