Co mnie wkurza w jeździectwie?

Sonika, a ja ci jeszcze dorzucę taki argument przeciwko kupowaniu konia. Piszesz, że jesteś w wieku gdy lada chwila mogą się pojawić inne obowiązki - rodzina, dom, dzieci. Pojawienie się dziecka to nie jest tylko zmiana, nawet nie rewolucja. To jest całkowite przestawienie całego życia do góry nogami. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że dzieci zmieniają życie, ale tak naprawdę nikt nie wie jak bardzo. Moim zdaniem nikt, albo mało kto jest w 100% przygotowany na zmiany jakie niesie ze sobą dziecko. Czy ze swoimi skromnymi możliwościami finansowymi (o czasowych już nawet nie wspominam) dasz radę za kilka lat udźwignąć założenie rodziny, usamodzielnienie się od rodziców, utrzymanie dziecka i konia? Czy ogarniesz to czasowo? Czy koń nie będzie twoim hamulcem w rozwoju twojego życia osobistego? Moim zdaniem na tym etapie życia warto poczekać aż poukładasz sprawy rodzinne, a dopiero potem dorzucić do tego konia.
Sonika, wszyscy już wszystko napisali. Ja też podzielam zdanie, że to nie jest dobry pomysł kupno konia w sytuacji którą opisujesz. Jak byłam świeżo po studiach i zaczęłam zarabiać niezłą kasę (tak tylko mi się wtedy wydawało, że to niezła kasa), to też myślałam o koniu itd. I na prawdę wydatki to trzeba pomnożyć razy 6, żeby to uciągnąć. W twojej sytuacji lepiej by było jeździć na cudzym koniu, a swoje pieniądze inwestować w siebie/ swoją przyszłość/ poprawę statusu materialnego. Kasa z koni nigdy się nie zwróci, to tylko wydatek. Później obudzisz się za X lat z ręką w nocniku, bez stabilnej sytuacji finansowej, bez kasy i ze starym koniem do leczenia.
Ogólnie mówiąc odradzam kupno swojego konia.
Sonika, dołączam się do teamu nie kupuj. To nie tylko wydatki, ale i straszne zobowiązanie. Masz czas na takie uwiązanie 😅
Jeśli czujesz potrzebę tak wielką, że w tej chwili jesteś w stanie wyrzec się wolności na rzecz ogona 😉, to może wolontariat w jakimś schronisku/przytulisku/azylu/fundacji? Może da Ci to szansę na "związek bez zobowiązań do końca życia" i wypełni lukę w obecnym stanie?
tak was czytam i trochę nie wierzę. Ja sama mówię ludziom, żeby nie wybierali jeździectwa, ale jak już człowiek wsiąknie to... serio? Przecież 90% na tym forum ma swojego konia, częśc ma i sprzedaje, część trzyma na całe życie, więc i po drodze zmieniają się faceci, sytuacja życiowa, pojawiają się dzieci.. To kiedy według was jest czas na swojego? po 40stce? czy na emeryturze xD ?

I tak, też uważam że trzeba mieć zaplecze bo konie chorują. Nieziemsko wkurzają mnie zbiórki na leczenie. Ale argument o ograniczeniu sobie wolnści bo koń, jest meeega nie fair, biorać pod uwagę jak większość z nas żyje xD

ja mam konia od 15r życia. I przeżyłam szkołę, studia, wyjazd na rok za ocean, chłopa, ślub, pierwszą pracę... bo wiem, ze nie wyobrażam sobie przestać jeździć.
Moon   #kulistyzajebisty
24 czerwca 2024 10:49
xxagaxx, amen!
Jakby każda z nas się takim świętym rozsądkiem kierowała to rynek obrotu końmi rekreacyjnymi by nie istniał 🤣

No to jak tu tyle głosów na "nie" to ja napiszę: Sonika, Jak Cię stać, skalkulowałaś wszystkie koszta (które, jak widać bardzo różnią się od regionu i każdy sądzi po sobie - przykładowo w pomorskim to pensjonatu za 900 nie dostaniesz ni dudu, nawet szopy wolnowybiegowej podejrzewam :P), trafi Ci się koń, w którym się totalnie zakochasz i będzie między Wami chemia - kupuj, jak ma Cię to uszczęśliwić i czujesz że "to jest to".

A jak życie Ci się potoczy inaczej niż planujesz - poznasz kogoś, będziesz chciała wyjechać, założysz rodzinę, etc... - oddasz w dzierżawę, sprzedasz. Tak jak ktoś tu już napisał - koń to nie pies, że się przywiązuje, nawet jak finansowo stwierdzisz, że potrzebujesz oddechu, to znajdziesz sobie współdzierżawcę. Jest naprawdę sporo opcji "W razie wu", nie wszystkie są może łatwe i miłe, no ale - życie.

I na koniec - jakbym miała słuchać swojego otoczenia, to też bym konia nie miała. Ba, konia - nie miałabym zapewne samochodu, mieszkania i pracowała za grosze w swoim pierwszym miejscu pracy :P
xxagaxx, myślę że wchodzi o tło, które Sonika opisała, jako chęć kupna konia. O to, że napisała że czuje że nie ma po co żyć. Serio? To ma być dobra motywacja? Tu na pewno lepszym pomysłem by było iść w pierwszej kolejności na terapię, jak ktoś wspomniał już.
xxagaxx, fajnie, że miałaś szczęście i ktoś ci sponsorował tego konia jak miałaś 15 lat. Bo domyślam się, że sama na niego nie zarobiłaś i nie utrzymywałaś, tylko jednak miałaś pomoc. W żadnym wypadku nie odbieraj tego jako zarzut. Niestety nie każdy tak ma. Ja jeżdżę od 9 roku życia i swojego konia kupiłam mając 30 lat jak sobie sama na niego zarobiłam i wydawało mi się, że mnie stać na jego utrzymanie.
A wiele osób które tu się wypowiada ma konia i mając to doświadczenie może odradzić albo przyklasnąć na ten pomysł, wiec uważam, że wyciąganie argumentu, że ktoś ma konia i odradza nie jest ok, jest nietrafione.
Mam znajomą która fajnie się ustawiła, bo nauczyła się dobrze jeździć, startowała w zawodach (uje) i teraz jeździ na rożnych prywatnych koniach w stajni, dostaje za to kasę i do tego jeszcze udziela treningów. I przyznam, że trochę jej zazdroszczę, bo pojeździć pojeździ, kasę z tego ma, a nie ma obowiązków i kosztów posiadania konia 🙂
Ollala, ale niby czemu? Czemu koń nie może dla kogoś być sensem zycia? Mało to historii ze np. wzięcie psa komuś mega w życiu pomogło? Bo musiał z nim wyjśc, bo miał do kogo do domu wracać?

mindgame, no oczywiśćie ze rodzice mi pomagali, ale to absolutnie nie ma nic do rzeczy. Chodziło mi o to, ze życie się zmienia. I to że mamy konia nie oznacza ze nic się nam nie zmieni, jesteśmy skazani już nie mieć życia bo jest koń. Od wielu lat już sama zarabiam na konia i oczywisćie ze to jest tona poniedzy wyrzucona w obornik, ale ja mam z tego mega radość, uwielbiam to i nie uważam ze coś innego w zyciu da mi chocby połowę tego co koń 😉

i powtórzę: KONIA MOŻNA SPRZEDAĆ!! Można też wydzierżawić. Dzisiaj ciebie stać, jutro nie i naprawdę można "pozbyć się" obowiązku finansowego jakim jest koń.
Sama miałam przez lata konia w dzierzawie od furmowej Laguny, teraz jedną kobyłę sprzedałam i cieszy kogoś innego. To nie jest obowiązek jak z dzieckiem, naprawdę z koniem się da coś zrobić.
BUCK   buttermilk buckskin
24 czerwca 2024 11:24
Sonika również może być i tak, że będziesz przysłowiowe ''zęby w parapet'' wbijała bo nie zdobędziesz się na sprzedaż konia a będziesz ponosić wszystkie niemałe konieczne wydatki, kosztem czegoś innego
xxagaxx, na pewno to jest plus i zalety posiadania konia czy innego zwierza. Pewnie można też do tego podejść tak jak ty piszesz i może się to wszystko wspaniałe ułożyć. Ja jestem już ostrożna, ale może dlatego że sama się tak mocno przejechalam. Nie każdego konia można wydzierżawić (ja nie byłam w stanie), jak ktoś kupuje konia z myślą że ma go uratować to potem sprzedaż bo się nie dało rady może być trauma. Zresztą kupowanie konia żeby się miało sens w życiu trochę mi wygląda jak mechanizm robienia sobie dziecka, żeby naprawić związek. Średnio
xxagaxx, ok, masz rację. patrząc z takiej perspektywy i licząc się z tym, że straci się pieniądze to zawsze można sprzedać konia za półdarmo jak będzie taka konieczność i tym samym pozbyć się problemu.
Jako żywo jak czytam tę dyskusję przypomina mi się co słyszałam od dzieciatych znajomych i rodziny "kiedy jest dobry moment na posiadanie dziecka" 🙂 No, nie ma idealnego momentu.
Nie widzę nic złego w kupowaniu konia żeby mieć cel w życiu i radość ze swojej pasji.
Skoro wiesz już z czym to się je i uważasz, że Cię na tego konia stać to kupuj, jak będziesz szczęśliwsza, to łatwiej Ci będzie sobie życie ułożyć.
Jak nie jesteś całkiem pewna czy będzie Ci z tym dobrze, to wybierz konia, który będzie a) sprzedawalny (czyli m.in. dość młody) b) potencjalnie mniej awaryjny (jednak co innego utrzymać prawidłowo zbudowanego ślązaka czy hucuła, a co innego folbluta po wyścigach).
Ja bym nie oglądała takich, które tych kryteriów nie spełniają, żeby serduszko nie drgnęło.
Warto pamiętać, że jeśli zdecydujesz się na sprzedaż (albo życie Cię do tego zmusi), to zawsze nieco łatwiej zaleźć dobry dom dla takiego "chodliwego" konia.
xxagaxx, ale czy Ty widzisz, że Sonika nie chce mieć konia, żeby mieć konia? Tylko chce kupić konia, żeby mieć zwierzątko, które jest od niej zależne, żeby mogła się poczuć potrzebna po tym jak olał ją facet? To nie są właściwe pobudki do kupowania żywego zwierzęcia… do tego pisze, że może przeznaczyć 1200 zł miesięcznie. No ja nie wiem w jakim regionie można za tyle się zmieścić trzymając konia w pensjonacie i faktycznie zapewniając mu wszystko czego potrzeba…
To jest właśnie idealny przepis na osobę, która założy zbiórkę jak jej się koń pochoruje z opisem „ten koń to sens mojego istnienia, nawet od rodziców się nie wyprowadziłam, żeby móc go kupić, jednak koszty utrzymania przekroczyły mój zakładany budżet i muszę założyć tą zbiórkę”.
Ja też miałam 16 lat jak mama kupiła mi konia. Też ciągnęłam go przez pół Polski jak się przeprowadziłam. Ale został kupiony, bo chciałam mieć konia, a nie zapełnić pustkę w serduszku, bo mnie koleś spławił..
Fokusowa, ja sama napisalam ze dla mnie nie posiadanie zaplecza finansowego w razie W skreśla jakiekolwiek zakupy. Ale cala reszta argumentów jest dla mnie slaba.

Nawet jeśli oceniłaś Sonike dobrze to znowu, co z tego? Nie obudziła się pięknego dnia i nie stwierdziła, o słyszałam ze koniki są fajne. Coś robi na tym forum 😉 Skoro zajmowała się koniem, wie co się moze wydarzyc a teraz dostała od zycia po dupie i chce się skupić na czymś innym? Co w tym złego ze chce się poczyć potrzebna?

Powtarzam, ludzi rózne rzeczy popychaja do pewnych decyzji, i to że na pierwszy rzut oka nie wydaje się nam rozwiązaniem ich problemów to dla nich moze okazać się zbawienne. Nie nam oceniać.
Sonika Jestem z Lublina, wbijaj na priv.

Stoję z moimi końmi w Lublinie i na utrzymanie jednego kosztuje mnie ponad 2000zł. Pensjonat, pasza, treningi, suple, fizjo... Wcale nie jest tak, że szastam pieniędzmi i wydaję na głupoty, albo mam gigantyczną kolekcję szmatek dla konia. Tak czy siak nie mam tyle ile bym chciała na treningi, bo wsiadam z trenerami max 2x tyg a chciałabym 2x dziennie😀. Na zawody też nie jeżdżę, bo nie mam kasy🙁 1300zł miesięcznie na konia to za mało.

Wstrzymaj się jeszcze rok z zakupem konia, odkładaj pieniądze i powoli się rozglądaj. Dla mnie stwierdzenie, że chciałabym mieć konia do sierpnia brzmi jak przepis na kupienie konia, który nie spełni naszych oczekiwań. Jak ma się małą kasę, to przy szukaniu konia trzeba się uzbroić w cierpliwość, żeby kupić coś naprawdę super. Kupiłam w swoim życiu 6 koni (trzy zmieniły właściciela, jednego już nie ma na świecie, dwa mieszkają ze mną dalej). Każdy z nich był "okazją", która się pojawiła, czasem wtedy, kiedy wcale nie chciałam kupić następnego konia.
Kurcze, ja mam prawie 50tkę na karku (sic!) , 19 letniego konia (u mnie się urodził) i całkiem nowego, rocznego psa. Nie mam dzieci ani rodziny (rodzice dawno nie żyją), niewiele mam wspólnych tematów z rówieśnikami (brak dzieci / wnuków), a zwierzaki zdecydowanie wypełniają moje życie w pozytywnym słowa tego znaczeniu. Oboje rozpieszczam, bo mogę. Z obu jestem dumna przy szkoleniu / treningach. A konie (jeszcze jak były dwa) niejednokrotnie pomagały mi się oderwać od mega słabej codzienności. Bez nich moje życie nie byłoby pełne. Jest w tym coś złego?
Znam sporo osób, dla których posiadanie konia było najlepszą terapią. Czasem trzeba przepracować sprawy i wydrapać rany do czysta, a czasem trzeba mieć bezpieczną przestrzeń, żeby nie oszaleć. Oderwać myśli, skupić się na czymś. Posiadanie konia to zawsze w pewnym stopniu egoistyczna decyzja.
Mnie koń w czarnych momentach na prawdę ratował. Wątpię, żebym dotarła na terapię wtedy, a do niego musiałam, musiałam zebrać siebie i swoje życie do kupy dla niego.
Najlepsze co mogłam dla siebie zrobić to zbudowanie swojego życia po swojemu, jako w miarę stabilne i w tym pośrednio koń mi pomógł. Dawał mi motywację.
Martwiłabym się tylko o finanse, bo to jest duży koszt, a będzie drożej.

PS. Ostatnio znowu mi życie wycięło numer, możliwość pojechania i pomiąchania konika jest zbawienna.
_Gaga, Mam 40 na karku, dwa konie, dwa psy. Brak dzieci, ale to w moim środowisku dość częste ostatnio zjawisko. Moje życie bez koni nie byłoby pełne i nie wyobrażam sobie nie mieć swoich, ale wiem, że w wielu sprawach ich posiadanie mnie ogranicza. Kiedyś miałam poduszkę finansową w postaci rodziców, teraz w postaci partnera. Gdyby ni to wiem, że byłoby mi bardzo ciężko w sytuacjach kryzysowaych zapewnić im dobrą opiekę.
_Gaga, ale miałaś/masz konie, bo „życie nie ma sensu i mogą mnie wywalić z pracy, jest mi wszystko jedno (bardzo dojrzałe swoją drogą), mieszkam z rodzicami i rzucił mnie facet, więc czuję się niepotrzebna, a chce czuć się potrzebna” czy miałaś/masz konie, bo chciałaś je po prostu mieć, a w międzyczasie ratowały Ci tyłek swoją obecnością?
Dla mnie różnica jest kolosalna.
Jak byłam mała to też pisałam listy do mamy jak to bardzo cierpię i jestem nieszczęśliwa, bo nie mam pieska i przez to sensu w życiu (lat 7). Pieska mama nie wzięła i całe szczęście, bo by musiała sama z nim wychodzić pewnie już po pierwszym tygodniu. Z konikiem rodzice nie wyjdą.

Nigdzie nie mówię, żeby Sonika NIGDY konia nie kupowała. Ale nie z takich pobudek, bo to będzie miało krótkie nogi i skończy się łzami, że konik nie zapełnił dziury w serduszku, a jednak utrzymywać go trzeba.
Kurcze, ja mam prawie 50tkę na karku (sic!) , 19 letniego konia (u mnie się urodził) i całkiem nowego, rocznego psa. Nie mam dzieci ani rodziny (rodzice dawno nie żyją), niewiele mam wspólnych tematów z rówieśnikami (brak dzieci / wnuków), a zwierzaki zdecydowanie wypełniają moje życie w pozytywnym słowa tego znaczeniu. Oboje rozpieszczam, bo mogę. Z obu jestem dumna przy szkoleniu / treningach. A konie (jeszcze jak były dwa) niejednokrotnie pomagały mi się oderwać od mega słabej codzienności. Bez nich moje życie nie byłoby pełne. Jest w tym coś złego?
_Gaga, nic w tym złego. Ale sama przyznajesz, że nie masz dzieci, rodziny, bogatych kontaktów towarzyskich. Sonika pisała, że chce założyć rodzinę. A to już różnica.

Dla mnie stajnia też jest terapią i uwielbiam przebywać w towarzystwie koni, ale "first things first". Rodzina jest i zawsze będzie na pierwszym miejscu. Nie zrezygnowałabym z dzieci dla koni, a pogodzić jedno z drugim jest strasznie ciężko. Wiem, bo miałam próbę powrotu na konie kiedy dzieci były małe. Nie ogarnęłam tego czasowo. Wróciłam dopiero jak a) dzieci podrosły b) mąż zmienił aktywność zawodową i zaczął być regularnie dostępny w domu w normalnych godzinach.
Ta poduszka bezpieczeństwa, o której pisze Rudziczek jest cholernie ważna. I nie tylko finansowa ale też organizacyjna. Wsparcie, czy to rodziców czy partnera, przy opiece nad podopiecznymi (dziećmi, psami, końmi) jest nie do przecenienia. Sonika nigdzie nie napisała, że może liczyć na wsparcie finansowe lub organizacyjne. Wręcz przeciwnie - pisała, że chciałaby się uniezależnić od rodziców. Rozumiem, że koń jest ważny dla psychiki, ale wyprowadzka z domu rodzinnego jak ma się odpowiedni wiek jest równie jeśli nie bardziej ważna dla zdrowia psychicznego. A już na pewno pożądana żeby założyć nową rodzinę (o której Sonika wspomina).

Sonika, musisz chyba rozważyć co jest dla ciebie na pierwszym miejscu. Z czego możesz zrezygnować a z czego absolutnie nie. Co jesteś w życiu gotowa poświęcić? Bo czy to rodzina czy koń - to zawsze wymaga pewnych poświęceń.

Szczerze mówiąc mnie samej zaczyna się marzyć własny koń. Kiedyś mówiłam, że nigdy absolutnie. Dzisiaj jestem trochę zmęczona jazdą na szkółkowych tuptusiach. Czuję, że trochę mnie to blokuje. Jak widzę te chętnie idące do przodu konie, to sobie myślę, że może ja też bym tak mogła. Finansowo stać mnie na wiele, ale jednocześnie wiem, że to będzie wymagało ode mnie większego zaangażowania czasowego, a moja rodzina, głównie dzieci jeszcze są na tym etapie, że potrzebują mojego czasu, mojej obecności w domy, mojej asysty w różnych sytuacjach życiowych. Pracuję pełnowymiarowo i nie jestem gotowa zrezygnować z czasu z dziećmi dla konia. Może kiedyś...
Wyjaśniając - nie potrzebuje konia do sportu, nie zamierzam nic trenować, w niczym startować, nie mam nawet boj bo nigdy nie była mi potrzebna
Chce konia, którego mogę wziąć po prostu w teren jak mam wolne od pracy
Jeżdżę na tyle dobrze, że sobie dam radę i żadnych ciągów czy parkurow robić nie będę. Pojeździć po placu dla wytrenowania szczegółów czy popracowaniem nad mięśniami żeby później pojechać na 4 dni rajdu.
Dla niektórych to wystarcza.
I dokładnie to robiłam przez 2 lata, gdyby nie to, że koń sercowo już nie wyrabia to robiłabym dalej.
Potrafiłam z bojącego się wszystkiego Araba po wyscigach, bez mięśni, panikujacego bez stada, z niedotykalnymi nogami, z krzywymi kopytami, który nie chodził dobre X lat zrobić konia który bez problemu poszedł 4 dni rajdu, jezioro, wchodził wszędzie jak czołg, był w pełni kontrolowalny, I zrobiłam to sama.
Byłam przez dwa lata dzień w dzień w stajni i robiłam tam wszystko, dosłownie. Wiem jak to wygląda, nie jeden problem widziałam i słyszałam.

I tak finansowo - boje się że jak coś się stanie to będzie problem. Tylko kto z posiadaczy koni ma odłożone te naście tys na czarną godzinę ? Wątpię że wszyscy mają.

Już mam upatrzone 3 konie, kwestia obejrzenia i decyzji, dlatego do sierpnia.

Tak zostawił mnie facet a przez niego ja wcześniej zostawiłam konie. Odżywa we mnie teraz stara miłość i chęć powrotu do lasu na końskim grzbiecie po prostu, bo przez prawie rok zapomniałam jak fajne to jest.

Także chyba jakaś wiedzę mam.
Moc z tym jednym koniem wypracować wieź i to porozumienie bez słów- miałam to już, wiem jakie to fajne i wiem że na żadnym obcym, szkolkowym koniu tego nie wypracuje.

I niestety nie mam możliwości dzierżawy, dzierżawa też nie da mi tej swobody że mogę jeśli będę chciała wziąć tego konia i wyjechać na drugi koniec Polski (nie mówcie o kosztach bo jestem ich świadoma i na pewno na taką decyzję się wcześniej przygotuje)
Nie da tej niezaleznosci

Tak naprawdę to ja już rok zbieram pieniądze, bez celu kompletnie.
Nie wiem na co zbieram, na mieszkanie nigdy nie uzbieram, na wakacje nie chce jechać sama, samochód mam, co inwestować ? Też nie wiem po co bo z moich 20tys dużego zarobku nie będzie
Tak trzymam te pieniądze niewiadomo na co, żyjąc szarymi dniami z dnia na dzień, niestety tak wygląda moje życie teraz
Myślałam o kredycie na mieszkanie ale nie jest w stanie sama go spłacać i nikt mi samej go nie da. Partnera brak.
A wywalanie 1,5tys na spłacanie czyjegoś kredytu to wolałabym wywalać na konia.

I na psa też się tylko wydaje, nie ma z niego pożytku, tylko żre śpi czasem szczeka bez powodu. A ludzie mają psy

Mogę wsiąść nawet za darmo na obce konie ale to nie to
Moge też nie robić nic i pewnie na tym się skończy
Wiem że piszę jakbym podjęła decyzję i kupię
Ale znając mnie nie kupię.
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
24 czerwca 2024 14:07
Sonika, jasne, na psa też się "tylko wydaje". Tylko w przypadku psa nasza ostatnia operacja ratująca życie i cała opieka okołopoeracyjna zamknęła się w kwocie ok. 4500 zł (też niemało). Myślę, że przy koniu podobny zakres czynności lekarskich (niedrożność jelit nieznanego pochodzenia, konieczność otwierania na cito) byłby o wiele, wiele droższy.

Dzierżawiłam konia zanim "zeszłam na psy" w takim wymiarze jak obecnie (treningi, zawody, seminaria, dobra karma, mnóstwo akcesoriów etc.) no i ten mimo wszystko pies jest zwyczajnie o wiele tańszy w utrzymaniu (ale absolutnie nie mówię, że tani). Konia miałam wątpliwą przyjemność leczyć no i wtedy wychodziło to zdecydowanie gorzej niż przy leczeniu psa (a było to ładnych kilka lat temu więc i ceny zdecydowanie niższe).

Psa też mogę po prostu zostawić rodzicom, gdy chcę wyjechać na przykład na weekend czy na wakacje, z końmi tak różowo już tak nie było.

Oczywiście, rozumiem motywację do posiadania konia, że to powiedzmy odskocznia, jakiś cel w życiu, chęć zmian, spełnienie marzeń etc. Jednak porównywanie koni do psów wydaje mi się być niezbyt nieadekwatne.
Sonika, przecież nikt nawet nie wspomniał o tym, czy masz czy nie masz odpowiednią wiedzę. Sama przedstawilas sytuację tak, że masz doła i nie wiesz co zrobić ze swoim życiem. Nikt ci nie zabroni przecież kupić konia. I na pewno magiczna więź między wami sprawi, że twoje życie się samo poukłada 🙄
Sonika, rozumiemy, że się znasz na koniach i umiesz okiełznać każdego nieokiełznanego mustanga, ale zupełnie nie o tym jest mowa.
Mówisz, że nie dałabyś rady spłacać kredytu na mieszkanie. Utrzymanie konia nie jest tańsze niż miesięczna rata kredytu mieszkaniowego.
Ja sie wypowiem hm. neutralnie.

Bo z jednej strony zaczynalam jak Sonika, z pensjonatem za 650 zl, gdzie moim jedynym kosztem byl trener i witaminy do owsa. Plus tam wiadomo, pierwszy kon wiec zbieranie calego sprzetu. Wtedy tez nie mialam jakiejs super pracy i placy i ogolnie wspominam jako życie bezproblemowe.
Potem sie przeprowadziłam do Katowic i cena pensjonatu wzrosła, zaczełam powazniej trenowac wiec tez zaczely dochodzic wszystkie suple etc i juz bywało cieżko finansowo.
A potem kon sie rozchorowal i do dzis nie jest idealnie. Koszty kliniki nie wyszly jakos bardzo drogo ale jednak kilka tysiecy wydane, na dalsza diagnoze, leki, suple, sprzet do inhalacji etc poszlo dalej kupe kasy. Co prawda zmotywowalo mnie do podnoszenia kwalifikacji i zmiany pracy zeby mnie na to wszystko bylo stac (bez konia by mi sie pewnie nie chcialo, i tkwilabym w korpopiekelku) ale presja jest dalej. Czasowa. finansowa.

Moj kon jest moim partnerem, przyjacielem, milością życia - sprzedaz w ogole nie wchodzi w rachube, ale zycie z koniem oddechowym łatwe nie jest.
I co z tego ze kon byl zdrowy jak go kupowalam. Teraz co drugi jest albo oddechowy, albo wrzodowy, albo z wieczna kulawizna.Wiec zakladanie ze nie potrzebujesz wiele jest trochę utopia. Owszem, sa ludzie ktorzy wlasnemu koniowi nigdy nawet temperatury nie mierzyli bo nie bylo potrzeby, ale jednoczesnie lepiej sie przygotować na najgorsze.

Utopia jest tez ze nie potrzebujesz trenera bo są bunty (zwlaszcza mlodych koni) których sama nie przepracujesz bo po prostu zabraknie ci doswiadczenia. Sa tez problemy ktorych sama nie przepracujesz.

Ja nie wiem czy bym sie drugi raz zdecydowala na konia - jest źrodlem mojego najwiekszego szczescia ale tez najwiekszych zmartwien. Natomiast na pewno nie zdecydowalabym sie ponownie wystartowac z tej kwoty z której startowalam (ale to tez bylo 7 lat temu. teraz pensjonatu z hala za 650 zl to nie ma nigdzie)
infantil, ja to raczej zrozumiałam, że przede wszystkim nie ma zdolności kredytowej.
Sonika, chcesz konia, jest ci potrzebny koń, jest to ważniejsze niż cokolwiek? - to kup konia. Tylko musisz mieć świadomość, że (z tego co piszesz) twoje możliwości finansowe topnieją do zera. Albo koń albo mieszkanie, albo koń albo wakacje. Czy jesteś gotowa na to, żeby ugrzęznąć na lata w domu rodziców?
Raty kredytu hipotecznego z czasem maleją (tzn rata jest ta sama, ale wartość pieniądza spada), koszt utrzymania konia jest ten sam albo rośnie. To nie są inwestycje które można porównywać jeden do jednego.
Przepraszam bo trochę zaatakowałam Was niepotrzebnie
Koń to takie marzenie od dzieciaka, które mam wrażenie że nigdy nie zostanie spełnione.
Bo wątpię że jak założę rodzinę to będzie mnie stać, może jak odchowam dzieci czyli za jakieś 20 lat, czyli wtedy kiedy już fizycznie nie będę miała tyle siły ile teraz i i tak będą dzieci ( o ile będą) które zawsze będą moimi dziećmi, ważniejszymi niż koń i nawet dorosłym będzie się pomagać.
Ja wiem że dla większości mieć za dużo pieniędzy i nie mieć na co wydawać wydaje się dziwne. Tylko ja nigdy dużo nie potrzebowałam. Nawet mając teraz kasę wolę kupić coś na vinted po taniości

Pogadam jeszcze ze znajomymi, jak oni to widzą.

Ale fakt że po prostu odloze te 20tys na lokatę i niech leżą
W ciągu tego roku uzbieram jeszcze z 10 tys, które też włożę na lokatę.
Wiem jaki to stres jak masz konia i dzwoni telefon ze stajni, wiem jaki to stres jak pod tyłkiem poczujesz że jest nieregularność w ruchu albo puścisz konia na pastwisko z obcym koniem i niewiadomo w jakim stanie wrócą albo jak widzisz dzień przed rajdem ( do którego się przygotowywaliśmy ponad pół roku) jak twój koń dostaje kopa i porusza się na trzech nogach. Czy potrzebuje stresu teraz, może tak

Właśnie chciałam pojechać w teren w tym tygodniu, bo tego potrzebuje - nie ma wolnych koni. Więc będę siedzieć w domu 🤷
Sonika, poszukaj innej stajni, skoro masz czas w tym tygodniu. Może uda Ci się jeszcze w ten teren pojechać gdzie indziej.
Sonika, totalnie rozumiem tę potrzebę / chęć spędzania czasu z końmi już teraz. chyba widzę dwa scenariusze, które mogą się wydarzyć. w pierwszym kupujesz konia już teraz i z ograniczonymi środkami próbujesz to ogarnąć, wspierając się współdzierżawą, dorabianiem w stajni etc. to jest jak najbardziej możliwe, sama tak zaczynałam z moim pierwszym koniem. jednocześnie nigdy nie miałam kasy, żeby wyjść ze znajomymi do knajpy, na drineczki, odłożyć na wkład własny albo właśnie wyprowadzić się od rodziców gdy poczujesz taką potrzebę.

w drugim scenariuszu odkładasz zakup konia o 6-12-18 miesięcy, a w tym czasie inwestujesz w swój rozwój tak, aby zdobyć lepiej płatną pracę i móc przeznaczyć na konia 2x więcej kasy, co da ci prawdopodobnie niesamowity komfort. bo naprawdę nie ma nic przyjemniejszego niż brak ograniczeń w wydatkach na swoją pasję, w ramach zdrowego rozsądku ofc 😅

jeśli kochasz konie i jeździectwo, to kupno swojego konia jest naturalnym etapem. imo jest to najlepsza inwestycja w siebie, bo realizowanie swojej pasji było dla mnie terapią, a teraz jest jakąś niesamowitą motywacją, do pracy, życia, chodzenia na siłownię, zdrowego odżywiania i wszystkich innych pobocznych życiowych aktywności 😁
Moj syn kupił pierwszego konia dobrze po trzydziestce.. Jeździł od dzieciaka, chciał związać swoje życie z końmi. Z wielu powodów to się nie udało.
Jako 22 letni młody facet zajął się pracą, kształceniem, zdobywaniem doświadczenia zawodowego. Potem kilka zmian pracy dzięki którym rosła pensja. Najpierw zakup mieszkania a kiedy było jasne, że na konia będzie go stać... spełnił marzenie i konia kupił. Ma żonę, dziecko i na obecną chwilę konie są dwa (żona też jeżdżąca.)
Nie pisz, że po trzydziestce się nie da.
Ja wiem, że jak się ma 22 lata to trzydziestka jest odległa jak droga mleczna ale....

Zrób sobie plan na życie Sonika i umieść w tym planie konia albo.... kup już i zobacz co z tego wyniknie.
Nikt nie przeżyje życia za ciebie.
Ty Ty podejmiesz decyzję i bedziesz szczęśliwa lub nie.
Piszą Ci ludzie o swoich doświadczeniach. Możesz je wziąć pod uwagę lub wręcz przeciwnie.
Co ja bym zrobila na Twoim miejscu? Nie wiem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się