Leczenie ciężko chorego zwierzaka - walczyć za wszelką cenę?

Teraz mam 15-letniego owczarka niemieckiego, który ma skórę całą we wrzodach, leczenie nic nie dało, pies śmierdzi niemiłosiernie, drapie się i dodatkowo warczy na nas bo ma zaćmię i nie widzi.  Z pragmatycznego punktu widzenia chciałabym go uśpić, serio bo zwyczajnie mam tego dość. Niestety serce podpowiada mi co innego i cierpliwie czekam aż sam odejdzie. Nie umiałabym go tak sobie dla własnej wygody(powiedzmy szczerze)  uśpic.



O mojego ukochanego setera irlandzkiego walczyłam pomimo sprzeciwu lekarza-wodobrzusze na tle niewydolności mięśnia sercowego.Puchł,miał duszności,lekarz prosił by uśpić-ja swoje.Męczył się 2 dni,odszedł w nocy,sam,zęby wyszczerzone w grymasie bólu-nigdy nie szczerzył zębów a tak zastygł.Dwa tygodnie później ukochana suka-owczarek niemiecki.Nie jadła,skóra ropiała,cuchnęło od niej...wniosłam do domu.doktor podał zastrzyk.Była spokojna,pogłaskałam.Mąż protestował że taki dobry pies,nie usypiać,niech sama...
a ja swoje:BYŁA TAK DOBRYM PSEM ŻE ZASŁUŻYŁA NA GODNĄ ŚMIERĆ
Jednego z moich psów porządnie poturbował dzik. Pies rasy silky terier, czyli taki 5 kilowy york... (że większy). Pies się nie ruszał, na pogotowiu wet chcieli uśpić - kazałam podać tylko leki uśmierzające ból poczekałam do rana i pojechałam do swojego weta... Ten psa naprawił i chociaż psica nie mogła już skakać i na nowo uczyła się chodzić, chociaż koszty leczenia i rechabilitacji były holendarne, to psiaca po ok roku mogła znów biegać , nawet myszy łapała... zgineła pod samochodem - na miejscu... Żyła 14 lat więc i tak nieźle
Jej córka również u mnie - żyła 10 lat z cukrzycą insulinową - dostawała 2 razy dziennie zastrzyki. bywało raz lepiej ,raz gorzej, pod koniec walczyliśmy o jej życie za wszelką cenę - niestety przegraliśmy... :'-( w 48 godzin z pogodnego szalonego biegajacego (pomimo choroby) psa - stała sie hm... roślinką i odeszła w moich ramonach, ale żyła 12 lat, w tym 10 z cukrzycą...
Jeden z moich koni w zeszłym roku miał guza w oku. Pierwsza diagnoza, właściwie przypuszczenie: to wygląda na złośliwe... Nie wiadomo czy da sie leczyć , możliwe że konieczne będzie usunięcie oka, może eutanazja jednak taniej wyjdzie... Po badaniach w Niemczech okazało się, że konia można wyleczyć a zmiana nie jest złośliwa. Kosztowało to tyle, co kilka koni , na pewno nie było dla karej bezbolesne, czy przyjemne... ale dziś koń cieszy sie w 100% zdrowiem i widzi na oba oczy a po guzie nie ma śladu... Mi zostały dłuugi do spłacenia :-/ ale warto było :-)
Wiele takich opowieści mogłabym przytaczać i wiem, że zawsze będę walczyć do końca - bez względu na koszty i środki konieczne do ratowania życia. Musiałam już podjąć decyzję o eutanazji konia, ale miał lat 25 i nie miał już sił przeżyć kolejnej kolki... Jednak, kiedy jest chociaż cień szansy - moim zdaniem warto, przynajmniej warto walczyć o zwierzęta, które stały się członkami naszych rodzin...
Ela Pe nigdy tego nie zrozumie - nie każdy potrafi kochać zwierzęta , nie każdy podchodzi do nich emocjonalnie, jak do czujących istot...
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
02 grudnia 2010 08:10
...a ja myślę ze  zawsze staje się  przed taką decyzja niejako od nowa
nie ma dwóch takich samych sytuacji
zawsze jest bardzo ciężko w takich chwilach 🤔
nie sądzę aby Ela tego nie rozumiała
tu raczej chodzi o to żeby nie promowac i nie dawać za jedyny słuszny przykład martyrologicznych postaw, podczas których tylko zwierze potwornie cierpi a my - ludzie, tylko się łudzimy, niepotrzebnie karmimy nadzieją

ja już wiem na pewno jedno- to nie koszty* będą decydować w razie (tfu tfu) czego tylko skala cierpień zwierzęcia

edit:* oczywiście mówię tu o kosztach które nie spowodują mojego bankructwa, jakoś nie chciałabym aby z powodu moich widzimisiów bliscy jedli ziemniaki z kaszą przy świeczce
Jako lekarz weterynarii, lekką rękę zalecający zawsze eutanazję i wymądrzający się jacy ci ludzie są głupi i okrutni- dręczyłam swojego ciężko chorego psa życiem z nowotworem .
Dręczyłam. Dręczyłam. Jest to jedna z rzeczy, jakich sobie nigdy nie wybaczę.
Przysięgałam sobie nie mieć zwierzaka w domu przenigdy. Bo się nie nadaję.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 08:54
tu raczej chodzi o to żeby nie promowac i nie dawać za jedyny słuszny przykład martyrologicznych postaw, podczas których tylko zwierze potwornie cierpi a my - ludzie, tylko się łudzimy, niepotrzebnie karmimy nadzieją

własnie o to mi chodzi. U na s w Polsce to jest jakieś takie niepisane prawo że 1. miejsce ma zajmować martyrologia i hipokryzja - sprytnie te dwie okropne cechy podsycane są przez histeryczne media, kościół i co tam jeszcze.

Ale dla mnie koszty jak najbardziej wchodzą w grę. Jak ktoś ma wybór albo eutanzja albo finansowe bankructwo  to niestety ale ja wybieram to pierwsze. I naprawdę mało mnie obchodzi że ktoś z takich czy innych pobudek w takiej sytuacji wybrał ruine finansową i jeszcze ma czelnośc stawiać się na piedestale, stawiać za  wzór i śmie krytykować innych nie mających ochoty na takie rozwiązanie.


Ela Pe nigdy tego nie zrozumie - nie każdy potrafi kochać zwierzęta , nie każdy podchodzi do nich emocjonalnie, jak do czujących istot...


Uprzejmie (na razie) proszę zejść ze mnie i skupić się na meritum.
mialam kiedys sytuacje z koniem, nie moim ale mieszkajacym u mnie. Bardzo bardzo ciezka choroba, zalamania zdrowia, dlugie lezenie, proby podnoszenia, odlezyny, leczenie, zastrzyki, terapie...wlasciciel nie przyjezdzal do konia. Wytrzymalam rok, bardzo przywiazalam sie do konia, za bardzo. Kilka razy mialam ochote po prostu uspic tego konia... ale nie byl moj. Nie moglam decydowac, nie chcialam klamac.
Wiem ze tego konia juz nie ma. Mam tylko nadzieje ze nie pozwolili jej odchodzic w meczarniach.... choc obawiam sie ze szkoda im bylo kasy bo i tak sama by zdechla.

jestem jak najbardziej za eutanazja w przypadkach nieuleczalnych i w takich ze widac ze zwierzakowi sprawia bol.

Oczu tego konia nie zapomne nigdy....
Oj tam Ela zawsze jest kontrowersyjna ale to jej prawo...
Ja jestem inna. Nie mam psów dla "lansu", do pokazów, do osobistej obrony. Tylko przy okazji wykorzystuję ich naturalny instynkt terytorialny, czujność, albo nadmair całusów rozdawanych na lewo i prawo🙂 To są moi przyjaciele, właściwie to za mało , to część mojego życia, część naszej rodziny. Nie wyobrażam sobie nie walczyć o nie. Zawsze walczyliśmy i każdą stratę traktowaliśmy jako naszą porażkę. Jeżeli chodzi o kasę to mam ten komfort, że tata jest lek.wet i cena usługi odpada. Ale zawsze jestem dumna z niego, że daje i dawał mi dobry przykład. Czym innym jest pomóc zwierzęciu odejść w chwili ogromnego cierpienia, (moje też tak odeszły) a czym innym chłodna kalkulacja. Jeśli nasza wygoda, nasz czas,  nasz komfort, nasza kasa są dla kogoś najważniejsze odradzam mu posiadanie jakiegokolwiek zwierzęcia, bo zwyczajnie będzie ono nieszczęśliwe. Proszę nie piętnujmy tych martrologicznych przykładów, tak mało jest dobrych ludzi...
dempsey   fiat voluntas Tua
02 grudnia 2010 09:42
[quote author=Złota link=topic=39465.msg793339#msg793339 date=1291280908]
wlasciciel nie przyjezdzal do konia
[/quote]
no to wiadomo skąd łatwość decyzji o przedłużaniu leczenia...
współczuję sytuacji. zostałas wystawiona na najcięższy front  🤔
Sorry, EluPe, że nie zejdę i jednak skomentuję. Ja uważam, że masz rację.

[quote author=_Gaga link=topic=39465.msg793269#msg793269 date=1291275861]
Ela Pe nigdy tego nie zrozumie - nie każdy potrafi kochać zwierzęta , nie każdy podchodzi do nich emocjonalnie, jak do czujących istot...
[/quote]

Kochać to też potrafić dać odejść. Zamiast egoistycznie uspokajać własne sumienie i upajać się swoim poświęceniem. Czasami to jest trudniejsze niż wydawanie pieniędzy i zadłużanie się na leczenie. 

Jak moja suka miała raka i lekarz powiedział, że owszem, można próbować i przedłużać jej życie, ale ją to bardzo boli i gdyby to był jego pies, by ją uśpił. Posłuchałam, bo zaakceptowałam, że on na ten temat wie więcej niz ja. Nie żałuję. W momencie śmierci jej krew wyglądała jak woda lekko zabarwiona czerwoną farbą.

Chaff, niestety, bardzo często „nasz komfort” leży w działaniu zgodnym z naszymi odczuciami i potrzebami, nie potrzebami zwierzęcia, a „nasza kasa” jest środkiem do tego komfortu. Tak, jeśli „komfort jest dla kogoś najważniejszy” też odradzam mu posiadanie jakiegokolwiek zwierzęcia. Ale ja inaczej rozumiem ten „komfort”. Bycie dobrym człowiekiem nie jest równoznaczne z martylologią. 


Już to kiedyś pisałam.
Mój Najmądrzejszy Przyjaciel , w sytuacji choroby psa i jego konania w bólu napsal tak:
- Pies cierpi teraz tylko z powodu Twojej słabości.
Kwadrans po tym mailu pies już nie cierpiał.
Ja nie potrafię na chłodno uśpić psa...no trudno taka już jestem.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 09:58
kontrowersyjna bo co - bo nie jestem zwolenniczką epatowania martyrologią i lecznenia za wszelką cenę? No wybacz ale zagalopowałaś się deko...

Proszę nie piętnujmy tych martrologicznych przykładów, tak mało jest dobrych ludzi...

Jakie znowu piętnowanie?? Mi chodzi tylko (albo może "aż"😉 o to to by martyrologia i ruina finansowa nie była stawiana na piedestał jako jedyny słuszny wzorzec postępowania.

Kochać to też potrafić dać odejść. Zamiast egoistycznie uspokajać własne sumienie i upajać się swoim poświęceniem. Czasami to jest trudniejsze niż wydawanie pieniędzy i zadłużanie się na leczenie. 

otóż to. Jest to wyjątkowo egoistyczne postępowanie - tylko nie każdy potrafi to przed sobą przyznać z jakich naprawdę pobudek uporczywie leczy wydając ostatnią kasę na cel z góry skazany na niepowodzeni lub z minimalną szansą na nie.
ostatnio na leczenie i operację kota wydałam 700zł
udało się, nie myślałam o opcji uśpienia - chociaż uważam, że gdy sytuacja jest beznadziejna należałoby skracać cierpienie zwierzaka...

mysle, ze każda sytuacja jest inna, i każdy reaguje inaczej
Może nie egoizm tylko właśnie słabość? Taka zwyczajna -ludzka cecha?
Ja byłam słaba. Nie umiałam.
Dobrze, że nie rozmawiamy o eutanazji ludzi 🤔wirek: 
Ja myślę, że mamy podobne zdanie bo ja też uśpiłam świadomie swoje zwierzaki ale one były przypadkami beznadziejnymi ( umierały). Mnie chodzi tylko o stopień wrażliwości i podejście. Nie mogę się pogodzić z tym z jaką łatwością wydaje się wyroki i podejmuje trudne decyzje. Być może za dużo pewnych nadużyć miałam okazję obserwować.  A tak swoją drogą nigdy nie żałowałam, że staram się pomagać i walczyć i nigdy się "nie upajałam własnym poświęceniem"bo to nie o to chodzi. Widocznie mamy różne progi wrażliwości.
Tu z jednej strony jest upajanie się własnym poświęceniem z drugiej epatowanie taką męską siłą.
W środku, słabość, niepewność, głupota, histeria, bezmyślność, bajery lekarzy , rady sąsiadek , finanse  itd.itp.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 10:17
przde wszystkim Chaff u ciebie odpada jednak jak sama wspomniałaś jeden z podstawowych czynników: koszty (tata-lekwet). Więc trochę rozmawiasz z innymi  z innego jednak poziomu.


tak swoją drogą nigdy nie żałowałam, że staram się pomagać i walczyć i nigdy się "nie upajałam własnym poświęceniem"bo to nie o to chodzi. Widocznie mamy różne progi wrażliwości.


Przewspaniale - i co z tego wynikać ma? Jedym slowem pogratulować tylko wypada tak świetlanej, świętej niemalże, wspaniałej osobowości. Opraw ją w ramki i się nią upajaj najlepiej, tą osobowością.
slojma   I was born with a silver spoon!
02 grudnia 2010 10:18


[quote author=_Gaga link=topic=39465.msg793269#msg793269 date=1291275861]


Kochać to też potrafić dać odejść. Zamiast egoistycznie uspokajać własne sumienie i upajać się swoim poświęceniem. Czasami to jest trudniejsze niż wydawanie pieniędzy i zadłużanie się na leczenie. 



[/quote]
Złote słowa podpisuje się pod nie rękami i nogami.
Sojma to nie moje słowa...

Może nie egoizm tylko właśnie słabość? Taka zwyczajna -ludzka cecha?
Ja byłam słaba. Nie umiałam.

Pewnie jedno i drugie. Egoizm, bo nie chcemy dać odejść istocie z którą jesteśmy emocjonalnie związani, słabośc bo nie potrafimy...
Jestem słabą egoistką w takim razie, jak wielu właścicieli zwierząt
Co gorsza - zadłuzyłam się koszmarnie w związku z tym ale nie żałuję, mogę jeść kaszę przy świecach lubię i kaszę i świece ;-)

Ale każdy sam podejmuje decyzje i ponosi ich konsekwencje - widok cierpiącego,umierającego zwierzęcia jest dla właściciela niejednokrotnie karą za własną słabość. A decyzja o uśpieniu to jedna z najtrudniejszych decyzji w życiu... Jednak usypiać bo nie ma się kasy na leczenie - tego nie zrozumiem.. Nie lepiej oddać do fundacji?
Jak moja psa usnęła pod pickupem i niestety została rozjechana - żyła jeszcze. Wpadałam w histerię błągając drugą połowę aby natychmiast jechał ją uśpić... nie dojechał, odeszła kilka chwil później w aucie, nie pozwolono mi już jej zobaczyć... ale nie odważyłam się jechać z nim - za słaba jestem na to i w płeni zdaję sobie z tego sprawę... Nie było mnie przy ukochanym, usypianym koniu - nie mogłam na to patrzeć, nie było mnei kiedy wywożono jego zwłoki...
Tak - jestem słaba i szczerze podziwiam ludzi, którzy potrafią patrzeć na smierć własnego zwierzaka...
Elu....a czym tu się upajać? Pomoc to chyba normalny odruch ludzki.
Elape jak narazie to TY nakazujesz innym swoje zdanie , szydzisz i potępiasz inne myślenie niż Twoje...Dlaczego to Ty masz decydować o losie czyiś zwierzaków? Każdy powinien sam zadać sobie pytanie-"czy warto?" KAZDY przypadek jest inny. Ja bym leczyła swoje zwierzeta ,chyba,ze by naprawdę nie było szans a zwierze by maksymalnie cierpiało. Każdy ma własne sumienie według niego żyje i postępuje. Elape masz jakieś własne zwierze?
Tonący brzytwy się chyta. Decyzja o uspieniu nie jest wcale taka łatwa. Zawsze gdzieś w podświadomości jest nepewność czy na pewno nic nie dałoby się więcej zrobić

Niedawno sama podejmowałam taką decyzję. Lekarz powiedział wprost, że albo operuje albo usypia bo psa w takim stanie z klinii nie wypuści. Decydując się na operacje miałam pełną świadomośc, że suka najprawdopodobniej nie przeżyje podania narkozy (to samo twierdził lekarz). Całe szczęście udało się. Potem jeszcze długa nie pewność czy dojdzie do siebie po operacji- była baardzo słaba.

Po wszystkim rozmawiałam z pozostałymi domownikami, którzy stwierdzili, że raczej nie zdecydowali by się na operację, że może lepiej byloby ją uśpić.

Wczoraj przegoniła przez cały ogród kota, czuje się świetnie.
I choć wiem, że zostało jej pewnie tylko kilka lat to nie żałuje.

Reasumując.
Decyzja o uspieniu nie jest łatwa, tak samo jak nie jest łatwe patrzenie jak zwierzak się męczy.
Ale powinna ona pozostać w rekach właściciela /opiekuna i nie nam ja oceniać
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 11:15
Decyzja o uspieniu nie jest łatwa, tak samo jak nie jest łatwe patrzenie jak zwierzak się męczy.
Ale powinna ona pozostać w rekach właściciela /opiekuna i nie nam ja oceniać


no jak najbardziej osoby epatujące swym świętym poświęcenim poszukują ocen - ale tylko peanów pochwalnych. Inaczej po co by tonem wyższości dokładnie opisywały swe poświęcenia godne w ich oczach najwyszej pochwały oraz bezwględnego naśladownictwa.

roska koment łaskawie pominę gdyż ja z takim poziomem nie wdaję się w dyskusję. 
dokladnie jak pisze Archeo

moja klacz kiedys bardzo kolkowala
mielismy sytuacje taqka ze albo jedziemy na sluzewiec albo zdechnie w boksie
nie mielismy nadmiaru pieniedzy a i rokowania byly hmm niezbyt ciekawe

zdecydowalismy sie , jedziemy do szpitala
klacz wysiadla zdrowa, zostala przebadana

decyzja trudna , bo operacja zjadlaby wtedy nasze oszczednosci do zera a i tak pewnie by zabraklo
a z drugiej strony klacz, zrebna - chcielismy ratowac klacz

w stajni obawiam sie ze mogloby sie skonczyc tragicznie bo wet rozlozyl rece i nic wiecej nie mogl zrobic

warto bylo zaryzykowac


to taka dziwna dyskusja, w zasadzie kazdy ma racje....
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
02 grudnia 2010 11:21
Co gorsza - zadłuzyłam się koszmarnie w związku z tym ale nie żałuję, mogę jeść kaszę przy świecach lubię i kaszę i świece ;-)

Gaga to jeszcze pikuś jeśli chodzi tylko o nas samych, ale ludzie mają rodziny, kredyty, płatności etcetery, inne zwierzęta tez mają

są rzeczy wazne i ważniejsze
a czasem trzeba wybierać pomiędzy nimi

jeśli kogoś stać na wszystko - to niech próbuje, jego sprawa

przecież ja też nie uśpie swojego np kota bo dwa razy kichnął dzisiaj 🙄
ostatnio pies mi kurę przydusił, ledwo żyła bida...spalismy z nią w domu, przy piecu miała swoje pudełko i luksusy, z dziobka jej skrzepy wydłubywałam i dawałam pić przez rurkę 😉
no i wydobrzała, nawet dziobie psa
Popieram wypowiedź Rosek. Każdy powinien rozważyć daną sytuację od nowa w kontekście swoich uczuć, finansów, możliwości, a także wieku i kondycji zwierzęcia. Jak już ktoś zauważył inaczej wygląda kwestia uśpienia w przypadku młodego, silnego zwierzęcia, a starego, schorowanego, który boryka się z różnymi przypadłościami. ElaPe z całym szacunkiem do Ciebie, ale nie mieszaj w dyskusję Kościoła czy Państwa; eutanazja zwierzęcia to sprawa naprawdę indywidualna dla każdego człowieka.
Elu to ty się zagalopowałaś deko! Rosek nic złego nie powiedziała, dlaczego jej poziom jest wg.ciebie nieodpowiedni? Zachowajmy kulturę dyskusji proszę.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2010 11:39
ElaPe z całym szacunkiem do Ciebie, ale nie mieszaj w dyskusję Kościoła czy Państwa;

To może napisz mi ewentualnie gotowca jak winna wyglądać moja wypowiedź zostawiając (albo i nie) puste miejsca do wypełnienia już moim tekstem. A ja sobie będę go po prostu wklejać i te parę słów dopisywać. 🙄

Chaff: nie nudź już. Masz coś merytorycznego do powiedzenia oprócz czekania na oklaski za wymieniane przez ciebie dokonania? Bo póki co niebezpiecznie zbliżasz się do poziomu owego wzmiankowanego roska czy przytoczonej powyżej fanelli - którzy to wymienieni forumowicze raczej nie są kojarzeni przeze mnie z merytorycznych dyskusji.
ElaPe z całym szacunkiem do Ciebie, ale nie mieszaj w dyskusję Kościoła czy Państwa;

To może napisz mi ewentualnie gotowca jak winna wyglądać moja wypowiedź zostawiając (albo i nie) puste miejsca do wypełnienia już moim tekstem. A ja sobie będę go po prostu wklejać i te parę słów dopisywać. 🙄

Chaff: nie nudź już. Masz coś merytorycznego do powiedzenia oprócz czekania na oklaski za wymieniane przez ciebie dokonania? Bo póki co niebezpiecznie zbliżasz się do poziomu owego wzmiankowanego roska czy przytoczonej powyżej fanelli - którzy to wymienieni forumowicze raczej nie są kojarzeni przeze mnie z merytorycznych dyskusji.


Chyba żartujesz...Chyba nie zrozumiałaś meritum tego tematu...nikt tu nie oczekuje poklasku,każdy wyraża swoje zdanie i opisuje swoje przeżycia,emocje.
Każdy ma prawo do swojego zdania, a do tej pory zauważyłam tylko to,ze Ty próbujesz je narzucić ,dodatkowo oskarżając o to innych.
Wiesz jak to się nazywa?Wspomniana przez ciebie hipokryzja...Jesteś podstarzałą sfrustrowana panną?
Oskarżasz mnie o brak poziomu? A na jakiej to podstawie?Owszem nie wypowiadam sie zbyt czesto na forum ale cały czas czytam. I wiesz do jakich wniosków dochodzę?Ze to Ty nie potrafisz dyskutować.bo jeżeli ktoś ma inne zdanie niż Ty jest przez Ciebie wyszydzany...To jest dopiero poziom dyskusji.Gratuluje.
To ja merytorycznie i przedświątecznie -mogę?
Było tu o chorej rybce -pisała Marzena.
Przyznaję-przekracza to mój z kolei poziom.... wyobraźni.
Ale na przykład już moja Siostra by zrozumiała. Ja jestem za prymitywna.
Ale jeśli o umieraniu i rybkach - znów pojawia się biedny duszony Karp.
Też patrzymy, widzimy -kupujemy zjadamy.
Uwolnić Karpia!!! 🙇
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się