Koronawirus
Tymczasem system już się w niektórych miejscach totalnie zawalił. Bo nie wiem jak inaczej określić sytuację z Iławy... Ten dyrektor/ordynator taki bezradny... nie mamy personelu, więc prosimy innych pacjentów o zajmowanie się kolegami z sali.
https://dziendobry.tvn.pl/a/dantejskie-sceny-w-szpitalu-w-ilawie-pacjenci-leza-ze-zmarlymiTo dzielenie na "lekkie przypadki" i "ciężkie przypadki" też ma króciutkie nogi. Przecież karetki i tak stoją lub jeżdżą po kilka-kilkanaście godzin z pacjentami, więc jak poradzić sobie z pacjentem, który nagle robi się "ciężki"?
Wczoraj podawali (TVN) przykład ofiary wypadku komunikacyjnego, która zmarła bo w żadnym szpitalu nie chcieli przyjąć i karetka szukała miejsca tak długo, że nie zdążyła znaleźć.
Sama mam zdjęcia z dokumentacji, np guz ponad 10cm prawdopodobnie jajnika, wysokie markery nowotworowe, od lutego do sierpnia nikt kobiety nie przyjął do szpitala bo COVID i nawet dokładnie tak zostało wpisane w karcie. Włosy mi się jeżą jak to widzę, bo nie jest to (bezpośrednim) efektem braku kadry, a głupiej i nieodpowiedzialnej organizacji.
Wszyscy się trzęsą nad COVID (śmiertelność jakieś 2% zdiagnozowanych), a nikt się nie zastanowi ile w tak zwanym międzyczasie umrze chorych onkologicznych i z powodu innych chorób, którzy normalnie by żyli, a nie dostali żadnego i/ lub odpowiedniego leczenia. Swoją drogą są na ten temat już opracowania, że to co się dzieje nie jest wyborem mniejszego zła a większego, i pomijam tu już zupełnie tematy gospodarki.
Ps. Właśnie widziałam ofertę z tymczasowego szpitala COVID szpitala powiatowego w Szczytnie (gdzie dyrektorem medycznym jest mój kolega), dopłacają 100% do stawek kontraktowych. Czyli jak ktoś chce to się da, niezależnie od zależności. Mi się w głowie nie mieści jak można pójść do pracy na której się nie znasz, do tego jak by nie było zwiększonego ryzyka, za normalną stawkę. I właśnie dlatego rządzący (gdzie jest to banda buraków delikatnie mówiąc) mają to wszystko w poważaniu.
Ihp, według danych z urzędu statystycznego i ministerstwa zdrowia od końca sierpnia do końca października zmarło 15 tys osób więcej, jak w zeszłym roku. Z czego 3 tys to osoby z covidem. Zostaje 12 tys.
Także tak, bójmy się covidu. Pozamykajmy wszystko. Co tam te 12 tys ludzi.
Ile chorych onkologicznych miało o 3-4 mce opóźnione badania kontrolne, to już nawet nie chce mi się pisać. Oczywiście część z nich ze wznową lub progresją choroby, gdzie te kilka mcy zwłoki to dla nich być lub nie być. Ile nie dostało w ogóle leczenia.
Grupa naukowców z Edynburga zrobiła wstępne opracowanie, że będzie wysyp zgonów nowotworowych wkrótce, także to nie tylko Polska. Dokladnych statystyk nie pamietam, zainteresowani sobie znajdą.
Ile biznesów upadło lub upadnie.
Powoli dostaję odruchu wymiotnego jak słyszę o COVID.
Właśnie sobie czytam na wp.pl artykuł jak to szpitale nie mogą umieścić swoich chorych covidowych na narodowym, bo chorzy są..zbyt ciężcy.
"Pod presją mediów ujawniono kryteria przyjęć pacjentów do "narodowego". Na łóżko mogą na nim liczyć pacjenci, którzy samodzielnie jedzą i chodzą do oddalonej od sali toalety, nie mają istotnych chorób towarzyszących, wysokiej gorączki oraz nie wymagają podania więcej niż trzech litrów tlenu.".
3 litry tlenu? Idę się zatrudnię na narodowym. Takich co potrzebują 3 litry tlenu i nic im nie dolega, śmiało mogę leczyć. "Mój" pacjent zaczął mi się dusić na 9 litrach i musiałam odkręcać do 14. Nie wspomnę o tej gorączce nagle powyżej 40 ( termometr pokazał 42)
Jak ja nienawidzę tego rządu! Propaganda. Manipulacja. Przypominają mi się czasu dzieciństwa, PRL i cały tamten syf.
Jadę na grzyby, pieprzę to wszytko. Nara
lhp, każdy rozsądnie myślący człowiek przewidywał taki scenariusz, że nie zadziała tak, że jak zrobimy wszystko żeby nikt nie umarł z powodu sars-cov2 nie spowodujemy innych szkód. Naczynia polączone i tyle. Przy braku jednorodnego sposobu testowania (sprawa też jak są wystandaryzowane choćby termocyklery i na ile porównywalne mamy wyniki), sposobu raportowania śmierci i przypisania ich do covid19 porównywanie ma chyba sens tylko do śmierci brutto, bo jak ktoś umiera, to powód jest jednak drugorzędny. Szwecja masowo zabija swoich obywateli podobno, taaaa,
jasne. I nie chodzi o to, że wszyscy mają powielać szwedzki model, ale przy podejmowaniu decyzji i porównaniach, która ścieżka się sprawdza należałoby jednak zwracać głównie na ogólną śmiertelność uwagę, żeby nie dojść do całkiem prawidłowego wniosku, że jak wszystkich zabijemy, to nikt się nie zarazi i śmierci z powodu sars-cov2 sprowadzimy wówczas do upragnionego zera.
Z drugiej strony w ludzie obecny przekaz jest taki, że wszystkiemu są winni lekarze i pielęgniarki. Bo w telewizji pokazują, że nie zajmują się chorymi i ci chorzy umierają kompletnie nie zaopiekowani. Dla suwerena nie ma przekazu, że lekarze byli zachęcani"niech jadą", że system nie działa, że nikt nie panuje, a rządzący pogrążają się w chaosie. Suweren widzi winnych, naprawdę posłuchanie ludzi w sklepach jest mocno pouczające, co nie znaczy, że optymistyczne.
Szczepionki to temat interesujący na kilku poziomach. Jeśli mamy ograniczoną ilość, to czy naprawdę należy szczepić grupy ryzyka? Część bodajże amerykańskich naukowców (wiem jak to brzmi 🙂😉 postulowała by szczepić głównie tych, którzy mogą być potencjalnie super roznosicielami i są najbardziej mobilni, czyli raczej młodych. I w zasadzie trudno odmówić takiemu podejściu sensowności. Tylko na podstawie dobrze zrobionych modeli można podjąć decyzję kogo i w jakiej sekwencji szczepić. Gdzieś czytałam, że Pfizer nie testował na osobach powyżej 65 roku życia, ale nie jestem w stanie podać źródła, bo mogła to być informacja z 2 ręki. Jest to też szczepionka RNA, tego typu szczepionki nie były dotąd dopuszczone do stosowania co powoduje, że nie jesteśmy w stanie wiedzieć czy nie będzie niepożądanych działań odsuniętych w czasie. Jeśli potrzebne jest przechowywanie w -80C (firmy produkujące zamrażarki niskotemperaturowe powinny otwierać szampana) to znaczy, że żadne biedne kraje, ze wskazaniem mocnym na Afrykę, rozsądnego wyszczepienia nie osiągną. Czyli sobie sympatycznie tam zachowujemy rezerwuar do radosnego przemutowywania.
lhp, mnie prowadzi centrum onkologii w Warszawie i żadne badania nie były opóźnione, wizyty odbywały się normalnie, żadnych „teleporad”. Jedyną zmianą było to, ze na wejściu do budynku mierzyli temperature, trzeba było wypełnić ankietę (dane osobowe, kontaktowe i czy miało się styczność z osoba chora na COVID itd), obowiązkowa dezynfekcja rąk przy wejściu, cały czas w maseczce, a na korytarzach co 2 miejsce siedzące oklejone zakazem. W pierwszej fali dużo osób odwoływało wizyty, na korytarzach było pusto. Pierwszy raz weszłam do gabinetu w ciągu 10 minut od wejścia do budynku. We wrześniu już było po staremu, ścisk na korytarzach i 2h czekania na przyjęcie.
Nie wiem natomiast jak to wyglada w przypadku nowych pacjentów.
Moja mama umówiła sie na mammografie - termin dostępny za 2 dni (wcześniej było za rok). Pielęgniarka powiedziała jej, ze oni wykonują badania jak zawsze, tylko pacjentów brak. Wiec nie za wszystko i wszędzie winę ponosi ochrona zdrowia (teleporady i odmowa przyjęcia), ale często strach wywoływany przez media i brak rzetelnej informacji.
Scottie, moja teściowa też chyba leczy się w tym samym centrum. Mówi, że wszystko bez problemu, nie czeka na żadne świadczenia bo wszystko od ręki. Ale, że jest z grupy ryzyka to wszystkie badania, których nie mysi wykonywać w centrum stara się robić prywatnie w małych przychodniach gdzie nie ma tłumów, żeby ograniczyć szanse zarażenia bo myślę, że byłby to wyrok dla niej. Możliwe, że wiele osób ma takie podejście, a wiele wręcz bardziej boi się korony niż np nawrotu nowotworu i odwleka wizytę w centrum.
Myślę że kto już jest pod opieką onkologów, to leczenie i diagnostyka idą sprawnie.
Chodzi raczej o osoby z różnymi dolegliwościami, podejrzeniami, które się nie diagnozują bo 1) nie mogą się dostać do rodzinnego inaczej niż przez teleporadę 2) boją się Covida i czekają aż się uspokoi 3) są odsyłane z npl, z SOR do planowej diagnostyki, która leży, bo nie działają sprawnie różne poradnie które by tę diagnostykę zrobiły lub oddziały, które są zatkane.
Normalnie ciężko się dopchać do specjalisty w jakiejś poradni. A teraz w czasie pandemii jeszcze trudniej.
Owszem, są miejsca w kraju, gdzie akurat idzie coś sprawnie. Ale w większości miejsc jest problem. Dużo większy niż w czasie sprzed pandemii.
tunrida, to prawda 🙁
Siły dla ciebie i zdrowia.
Sytuacja z w wczoraj w sklepie spożywczym ( takim sporym). Po godzinie 12, poszłam zrobić zakupy dla podopiecznej, a sklepie rządząca pani z MOPSu, z 3 staruszkami, jedna o kulach. Kobieta dyguje wszystkimi, "dystans, dystans, jestem z MOPSu", ludzie już wkurzeni. Pytam się kobiety, dlaczego przyszła wlanie teraz, a nie miedzy 10-12 gdzie jest na pewno mniej ludzi, a z resztą mogła zrobić zakupy sama, ja też tak robię, a nie ciągam babcię ze sobą, nawet nie odpowiedziała, za to jednej z tych babć zrobiło się słabo, zdjęła maseczkę i zipie. No pełen perfekcjonizm pani z MOPSu 🤔wirek:. Ręce opadają.
To o czym pisałam to sytuacja z jednego z polskich centrów onkologii, w którym w tym czasie pracowałam (jestem lekarzem). I to prawda, że osoby ze zdiagnozowaną chorobą są w „lepszej” sytuacji, bo ich diagnostyka czy wizyty się odbędą, chociaż opóźnień było dużo (u nas przez dobre 3 mce wykonywanych było koło połowy badań, a jeden miesiąc może 20%).
Natomiast osoby z podejrzeniem nowotworu, czy zdiagnozowanym guzem ale nie wiadomo jakim i nie będące pod opieką onkologii miały delikatnie mówiąc przechlapane. Literalnie brak możliwości przyjęcia do szpitala, chyba że po znajomościach, i do wielu pracujących czy to lekarzy czy pielęgniarek takie prośby od bliższych lub dalszych znajomych docierały. Sama przyjęłam młodego mężczyznę z drugiego końca Polski, wielki guz kości krzyzowej, żaden szpital blisko jego miejsca zamieszkania go nie przyjął. Takich historii jest wiele, nie tylko onkologicznych.
Przypomni mi ktoś triki na zaparowane google? Moja mame w takie zaopatrzyli a pamietam ze ktoras z was podyslala triki chyba jeszcze kilka ms temu
Natomiast osoby z podejrzeniem nowotworu, czy zdiagnozowanym guzem ale nie wiadomo jakim i nie będące pod opieką onkologii miały delikatnie mówiąc przechlapane. Literalnie brak możliwości przyjęcia do szpitala, chyba że po znajomościach, i do wielu pracujących czy to lekarzy czy pielęgniarek takie prośby od bliższych lub dalszych znajomych docierały.
Mogę potwierdzić 🙁 na przykładzie mojego stryjecznego brata.
W końcu lipca pierwsze ostre objawy guza mózgu (teraz już wiemy co to), błędna diagnoza (wirusowe/bakteryjne zapalenie mózgu), miesiąc stracony na niecelowe leczenie. Wrzesień: wreszcie wywalczona pazurami biopsja i wreszcie wywalczone pazurami przyjęcie na onkologię (Warszawa, centrum onkologii czyli raptem 25 km od szpitala powiatowego w którym wylądował). Pacjent już wtedy w stanie bardzo złym, nierokującym.
Październik: pogrzeb.
Glejaki zabijają bezwzględnie, więc oczywiście nie można udowodnić, że mój str. brat umarł przez opieszałość systemu. Może w sprawnym systemie umarłby po prostu na przykład rok później. Był jednak silnym zdrowym jak byk facetem w sile wieku.
Z opowieści najbliższych wyłania się jednak horror: horror walki o podstawowe badania, walki o czas, walki o życie, walki z bezwładem i ogromna bezradność. Na pewno nie był właściwie zaopiekowany w żadnym momencie. Kiedy wreszcie dostał się na onkologię, było już za późno na cokolwiek poza organizowanie hospicjum domowego (przynajmnie to się udało zorganizować - ale co to za pocieszenie?).
Na ile taka sytuacja była spowodowane ogólnym stanem systemu (niezależnie od pandemii), na ile właśnie covidem (bardzo prawdopodobne......), na ile na to wpłynęła fatalna diagnoza na początku - można dociekać. Ale czy to ma teraz znaczenie. Dla niego i dla jego bliskich już nie.
drabcio, ja znam patenty nurkowe: napluć (serio) rozmnażać palcem, spłukać czystą wodą, wysuszyć. Lub to samo coca-colą.
Czy mogę jakoś ubiegać się o skrócenie kwarantanny z 17 dni, do 10 (tak jak mój zakażony partner)?
Te 17 dni to jakiś pier*** absurd.
Mam OGROMNY problem z koniem i MUSZĘ jechać do stajni jak najszybciej....... Czy jest jakakolwiek instancja, która mogłaby mi pomóc...... Proszę o jakąś radę na pw....
drabcio, mydło w płynie do suchych gogli, rozmazac i wytrzeć do sucha
Meise niestety nie, domownik chorego musi być na kwarantannie 7dni dłużej.
meise, najprościej się wyprowadzić 🙂 masz wtedy 10 dni kwarantanny (od wyprowadzki 😉) jeśli nie będziesz mieć objawów, teoretycznie można przyspieszyć negatywnym testem (ale z drugiej strony też są ograniczenia, ile od kontaktu), ale wobec bezwładności systemu, nie wiem czy to praktycznie cokolwiek przyspieszy. Z kolejnej strony, wszystko powyższe bierze pod uwagę, że system działa logicznie, więc znów, w praktyce może się okazać dowolnie. Chyba, że jesteś premierem lub ministrem, wtedy są inne zasady. Jesteś premierem albo ministrem?
A jak partner skończy kwarantanne (wypada mu 19-20 list) i ja wtedy zrobię test i wyjdzie mi negatywny to co, dalej mam kiblować? On już też będzie chodził normalnie do pracy.
Meise, tak, bo wg rozporządzenia w ostatnim dniu swojej izolacji mógł cię zarazić
Meise, w zasadzie negatywny wynik powinien zwalniać z kwarantanny, ale... Ale jak mieszkasz z osobą pozytywną, masz plus 7 dni, bo algorytm zakłada, że pozytywny mógł Cię zarazić na samym końcu swojej izolacji. Logika by nakazywała robić test w takim terminie, żeby nie był fałszywie negatywny (czyli nie za wcześnie od potencjalnego zakażenia). A
prawnie, to w zasadzie nie wiadomo.
Meise nic Ci nie da taki test bo jak wyżej dziewczyny piszą mogłaś się zarazić w ostatnim dniu izolacji partnera.
Dzięki dziewczyny za odpowiedź... 🙁
galopada bobek a czy na zwykle okulary to też zadziała?
drabcio, nie wiem, nie noszę okularów 😉
No nic mama będzie testować. Dzięki🙂
na parujące lustra jest patent z pianką do golenia (wetrzeć przed czyszczeniem 😉) może na okulary zadziała
Mnie rozpierdala ta tabelka.
Na stadionie narodowym jest ok 300 łóżek. Leży ok 30 pacjentów. Szpitale prawie nikogo nie mogą tam przesłać, bo ...za ciężkie stany pacjentów.
Na narodowym pacjent musi sam chodzić do toalety, nie mieć zbyt wysokiej gorączki i nie potrzebować za dużo tlenu. Tak ok 3 litry na minutę.
A ile kasy idzie ????
Ja się pytam- czy ten rząd potrafi coś zrobić?? Cokolwiek co jest prawdziwe, a co nie jest pod publikę, co nie jest manipulacją, co nie jest szkodliwe dla kraju, gospodarki i życia społecznego ludzi?