Kącik Ujeżdżenia

w sumie to luz i wiecej oparcia na strzemieniu, ale zaden bezwladny zwis bez kontroli. Prawdopodobnie myslimy to samo, tylko kazdy to inaczej opisuje  😉
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
25 grudnia 2009 11:23
Udało mi sie na chwilę na wyjeździe dorwać do internetu i widzę że rozwinęła sie bardzo ciekawa dyskusja🙂

W temacie lopatek w galopie- jest to na razie jedyne ćwiczenie które naprawdę nam w galopach pomaga.

Jeśli chodzi o latające łydki to moim skromnym zdaniem jest to wynik usztywnien w partiach wyższych.

A co do mojego przejazdu to chyba Halo udało sie trafić w sedno🙂

Pozdrawiam i lecę pomagać w przygotowaniu swiatecznego obiadu🙂
o dokładnie o więcej oparcia w strzemieniu mi chodziło, dzięki Anka

fakt, że czasem strasznie trudno ubrać w słowa coś co się świetnie czuje 😉
Pare słów ode mnie
Nienawidze, po prostu nieznosze opini, że jak sie ma zrobionego konia to pach 80%.
Owszem są samograje, ale to co ktoś tu powiedział, konie GP nie koniecznie są pofesorami.
I nasuwa mi się pytanie. JAK mają się uczyć juniorzy ?! Na surowych koniach ?
Usiłując czyć siebie i konia powielając w kółko te same błędy ?
Pomyślmy trzeźwo, przecież to bez sensu.
Ja mam konia zrobionego i ciesze się niesamowicie, że w końcu do tego doszłam.
Doszłam po paru latach użerania się z koniem młodym, a do tego trudnym.
Także na przyszłość, radze się zastanowić, a potem oceniać pary zrobiony koń - uczący się jeździec.
Może zawodnik nie jest idiotą, antytalentem i szpanerem ?
Pare słów ode mnie
Nienawidze, po prostu nieznosze opini, że jak sie ma zrobionego konia to pach 80%.


Zgadzam się. Dodam jeszcze, że z takiego myślenia biorą się hordy "ambitnych" rekreantów, którzy kupują sobie trzy-, czteroletnie konie, żeby "zrobić je samemu do Gran Prix i mieć prawdziwą satysfakcję".
Potem jest płacz i zgrzytanie zębów, pytania na forum jak sobie poradzić i obraza na cały zły świat, że nikt nie docenia ciężkiej pracy włożonej w trening. Tymczasem nie można trenować na zasadzie "wiódł ślepy kulawego". Jeźdźcy uczą się od koni (zrobionych), a konie od jeźdźców (doświadczonych).

Koń przygotowany do C klasy do wcale nie musi być samograj na N. Ale młody jeździec uczy się prawidłowych pomocy. Jak zadziała prawidłowo, to będzie oczekiwany efekt. A jak nie, to ni hu hu  😉
busch   Mad god's blessing.
27 grudnia 2009 17:33
Tak z ciekawości: na ile ocenilibyście ten stęp?  🙂
To młode i trudne konie na kiełbase !  🏇 Nie trenować, bo szkoda czasu, szkoda nerw!  👍
ja bym ocenila ten step na 6,5-7,  bo jak dla mnie zbyt malo rozluzniony jest, jeszcze za malo pracuje grzbietem, zbyt szybki takt (wykrok powinien byc troche wiekszy, na co pozwala wolniejsze tempo polaczone z porzadnym jechaniem lydka). Wydluzenie szyi ok, pozwol mu jeszcze mocniej wziasc nos przed pion.  :kwiatek:
Ja na 6. Wg mnie rytm nie jest czysty - to pewnie kwestia napięcia zadu, bo po "wypłochu" stęp się poprawia. Sprawdziłabym też dokładnie strzałki w zadnich, bo trochę "na pointach" idzie, unika kontaktu z gruntem. W sumie - zady za krótko mają kontakt z gruntem (chwilami). Po wyeliminowaniu tego stęp ma szanse być bardzo dobry.
Pare słów ode mnie
Nienawidze, po prostu nieznosze opini, że jak sie ma zrobionego konia to pach 80%.
Owszem są samograje, ale to co ktoś tu powiedział, konie GP nie koniecznie są pofesorami.

Ja nie mam konia GP, ale widzę tendencję, że im więcej jeździ trener, tym mi jest gorzej jakby. Tzn kobyła wykorzystuje NATYCHMIAST każde moje przeoczenie, każdy moj błąd. Był okres, że byłam dumna jak paw, bo kobyła robiła już wszystko pode mną, a teraz cofnęłysmy się chyba z pół roku do tyłu. Tylko, że im dalej w jazdę, kobył nabrał kondycji i doświadczenia i na każdej jeździe mówi do mnie - męcz się męcz, ja mam Cię gdzieś.

Też mi się wydawało, że na zrobionym koniu to się "samo jeździ", byłam w dużym błędzie.
Generalnie (przynajmniej mi) podstawowe elementy łatwiej sie robi na koniu młodym / niedoświadczonym.
Siedziałam na koniu klasy GP - zrobienie pojedyńczej lotnej zmiany nie było takie proste.
Mam konia małej rundy - początki naszej znajomości w ciężkim bólu.
Natomiast jak sie zgra i zjeździ z koniem zrobionym (dodatkowo poprawianym przez trenera) to efekty są nieporównywalne.
Gillian   four letter word
28 grudnia 2009 11:08
miałam kiedyś okazję wsiąśc na rewelacyjnie zrobionego ujeżdżeniowo konia  - po 10 minutach miałam dośc upokorzenia 🙂 było to parę lat i kupę umiejętności temu, ale po prostu nie umiałam kobyły ruszyc do kłusa nawet. Wsiadła właścicielka, zagalopowała z miejsca, odjechała mi sprzed nosa ciągiem bocznym. No cóż, na automacie też trzeba umiec pojechac...  😜

busch   Mad god's blessing.
28 grudnia 2009 11:10
Anka, halo - dzięki za komentarze i rady  :kwiatek:
Kłusa i galopa lepiej nie będę pokazywać żeby nie zgarnąć ujemnych punktów  😁
Ja bym jednak nie porównywała konia zrobionego do automatu 😉
To, że jakieś pomoce ma zakodowane to nie znaczy, że nie trzeba go rozluźniać, balansować, i tak dalej.
Nigdy nie ma tak, że sie wsiada WIO i jazda święty jerzy na 100%.
Często zresztą okazuje się, że koń zrobiony do GP,  jeśli od lat był robiony przez tą samą osobę - to koń jednego jeźdźca - i okazuje się potem, że nie tyle trzeba się nauczyć jeździć na poziomie GP 😉 co nauczyć jeździć dokładnie jak ta osoba, która go szkoliła...A im starszy koń tym bardziej ma utrwalone działanie charakterystyczne dla danego jeźdźca 🙂. Dlatego można się czasem zdziwić, jakie obrazki widzi się np. na juniorskich konkursach, jak się dla juniora wypożyczy na start  konia profesora i to jakoś wcale nie wychodzi tak jak powinno...
Gillian   four letter word
28 grudnia 2009 11:44
tulipan, wiem, określenie automat jest bardzo wielkim skrótem myślowym 😉
sorry, z tymi lotnymi to mi sie pomylilo , "zwykle" przetlumaczylam na swoj jezyk doslownie i u nas to znaczy "pojedycze" 🙂  😡

pokemon

z mojego doswiadczenia z moimi konmi, przerobilam to juz milion razy, jetem zdania ze:

jak ci sie jezdzi gorzej po tym jak wsiadal twoj trener ( i to nie jest przypadkowa jazda typu: zly dzien u konia - ma niedobry humor ,albo sie zle czuje albo u ciebie kiepski dzien, tylko na prawde tendencja), to najprawdpodobniej cos nie halo z tym trenerem.
albo nie umie jezdzic, albo jezdzi dosyc dobrze techniczne, ale za mocno.

Oczywiscie, nie musi byc tak ze wsiadasz na konia i wszystko od razu idealnie po trenerze, ale poprawa chociaz troche ma byc.
Albo przynajmniej zostac w tym samym miejscu, poki ty sie doszkolisz.
to takie moje IMHO  🙄
Niestety pomiędzy moim treneram a mną przepaść jest ogromna. Do tego mam zbyt inteligentnego konia. Jak wsiadam bezpośrednio po trenerze jest idealnie, ale jedno odpuszczenie, drugie odpuszczenie i kobyła po cichu małymi kroczkami przez parę dni dochodzi do swoich pomysłów.
Nie wiem, nie chcę się tłumaczyć, bo w sumie z czego. Kobyła wymaga bardziej precyzyjnych pomocy ode mnie, tak jak tu każdy pisze, że im bardziej zrobiony koń, tym w zasadzie jeźdzcowi "gorzej", sama zresztą napisałam, że
Ja nie mam konia GP, ale widzę tendencję, że im więcej jeździ trener, tym mi jest gorzej jakby.
a nie, że gorzej.
🙂
wlasnie, kon zrobiony, bardzo dobrze ujezdzony , pokazal mi ostatnio ze naprawde dluga droga przede mna, ze mam sie uczyc uczyc i jescze raz uczyc...
a myslalam ze jakos siedze... ups a tu zonk
ale polubilam go na tyle mocno, ze w czwartek przyjezdza do mnie i dolaczy do naszego konskiego stadka...

pisze w tzm kaciku bo to w koncu ujezdzeniowiec
a potem skoczek, ale podrepczemy sobie troszke...


asior   -nothing but eventing-
28 grudnia 2009 21:04
Arimona, moze po prostu pokemonowi jezdzi sie trudniej, a nie gorzej. Mi jest trudniej, bo kon jest bardziej wyczulony na pomoce i nie wybacza bledow. To nie znaczy, ze jezdzi sie gorzej  😉
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
28 grudnia 2009 23:12
Ja nie mam konia GP, ale widzę tendencję, że im więcej jeździ trener, tym mi jest gorzej jakby. Tzn kobyła wykorzystuje NATYCHMIAST każde moje przeoczenie, każdy moj błąd.


Według mnie nie chodzi tu o wyszkolenie konia tylko jego charakter.
Jeżdżę obecnie na koniu ujeżdżonym do kl.C i jest naprawdę święty. Cierpliwy, wybacza mi wszystkie błędy i wieeeele mnie uczy.

Belfast odkąd zaczęłam jeździć go z obecną trenerką, jest mi o wiele łatwiej. Kiedyś nasz kłus ćwiczebny wyglądał tak: ja się obijałam mu po grzbiecie, bo wybijał, na to on się jeszcze bardziej usztywniał chcąc mi powiedzieć - eee, nie tym razem, zapomnij! No i nie było szans na wysiedzenie. Czasami nadal tak ma, jakby chciał mi powiedzieć - o nie moja droga, dzisiaj nie ćwiczymy ćwiczebnego. Ale i tak jest lepiej.

Są oczywiście dobre i złe strony końskich "profesorów", ja póki co odczuwam same plusy 🙂
cieciorka   kocioł bałkański
28 grudnia 2009 23:21
nawet nie tyle charakteru co guziczkow. wymaga precyzji i jak nie zrozumie ze chcesz kłusować, to nie zakłusuje. po drugie pod słabym jeźdzcem takie konie, które ja widziałam plywały wte i wewte. robiły lotne co 2fule, niekontrolowane łopatki itd. poza tym umówmy się... dobre konie sportowe to bardzo czesto konie trudne i charaktrne i trzeba juz miec troche doswiadczenia albo duzo się napracowac zeby sie z takim konie dogadac. pewnie że jest różnie, ale tak jak opisałam było w wiekszosci przypadków które znam.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
28 grudnia 2009 23:24
Na zachodzie chyba żaden junior czy młody jeździec nie zaczyna od tego, że musi sobie młodego konia na ten poziom C/CC przygotować - najpierw uczą się na zrobionych koniach z czym to się je i z tego co mi wiadomo bardzo często i startują na tychże zrobionych koniach. Bo sytuacja gdzie koń się z jeźdźcem na raz uczą jest bardzo czasochłonna i niestety usłana błędami - wiem co mówię, bo sama w takiej sytuacji jestem. Dużo lepsze i dla koni i dla jeźdźców jest jak taki junior nauczy się na doświadczonym koniu gdzie są jakie guziczki, jak jeździć poszczególne elementy zanim zabierze się za szkolenie młodych koni do tego poziomu. Świetnym przykładem takiego konia-profesora jest holenderski Inspekteur ze stajni van Baalen - nie sprawdził się na poziomie GP, ale bez problemu śmigał na poziomie małej rundy. W  swojej karierze startował pod paroma juniorami/młodymi jeźdźcami plasując się przeważnie w czubach i ucząc ich z czym to się je. Jedyną z "jego" juniorek była Marlies van Baalen, która obecnie z powodzeniem śmiga GP na różnych koniach.
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
28 grudnia 2009 23:31
po drugie pod słabym jeźdzcem takie konie, które ja widziałam plywały wte i wewte. robiły lotne co 2fule, niekontrolowane łopatki itd.


No to napewno, jak jeździec telepie się po siodle jak worek kartofli, a koń wyczulony jest na każdą zmianę środku ciężkości itp. to nie dziwne, że będzie starał się zrobić to, co mu każą 😉 Ale to również bardzo szybko uczy równowagi i nie krzywienia się na wszystkie strony.
cieciorka   kocioł bałkański
28 grudnia 2009 23:41
to jest ten plus. i ci juniorzy z zachodu nie mają wyjscia- jesli nie chcą zepsuć konia musza sie nauczyć dawania poprawnych i czytelnych dla konia pomocy. taka perfekcyjność rzutuje na przyszłość. ma się solidne "wyższe podstawy" i nie wpada się ślepe uliczki swoich błędów. ok, aż tak różowo pewnie nie, ale na pewno jest łatwiej 🙂
milusia   czas na POZYTYWNE zmiany!!!
29 grudnia 2009 07:03
No i na takim koniu mozemy poczuc jak to ma na prawde byc, bo trudno uczyc sie na sztywnym kolku rozluznienia ( i swojego i konia)-to tak ogolnikowo 😉
Ja mialam okazje jezdzic na kobyle klasy CC i dalabym wiele by moc sie szkolic na takim koniu.Byly to tylko 2 jazdy, ale te 2 razy daly mi wieeele.Poczulam to czego nigdy na koniu nie doswiadczylam 😜 i teraz moge probowac powolutku przeniesc to na mojego siersciucha 🙂
To bezcenne doswiadczenie i wlasnie tak powinno byc, ze poczatkujacy, malo doswiadczony uczy sie na koniu profesorze.Wtedy sa najwieksze szanse, ze wszystko zagra jak trzeba, bez popelniania po drodze masy niepotrzebnych bledow.
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
29 grudnia 2009 12:57
Ale niestety na tego konia profesora też trzeba zasłużyć 😉

Jeśli ktoś ma możliwości w odpowiednim momencie skorzystać z pomocy takiego konia, jeździć na nim - to tylko pozazdrościć.
Ja dzięki takiemu profesorowi uświadomiłam sobie jaką mam chamską rękę i wiem , że gdybym miała możliwość częstej jazdy na nim z dobrym trenerem to na pewno ten błąd bym skorygowała . Za to siedziało mi sie na nim tak sobie mimo , że koń dobrze pracujący grzbietem rozluźniony itd. wolałam czasem potykającego się konia z mniejszym doświadczeniem . A czy jazda tylko na wyszkolonych koniach nie prowadzi do tego , że gdy potem siadamy na te gorsze jesteśmy bezradni?
Zawsze jest tak "że nędza nieuświadomiona nie jest nędzą". Po takiej lekcji "jak to ma naprawdę wyglądać" człowiek uzmysławia sobie gdzie jest i ile jeszcze przed nim pracy. Na studiach mój świetny profesor z matematyki uświadomił nam studentom jedną rzecz, mianowicie fakt że przychodzimy do szkoły po to aby zobaczyć ile jeszcze nie wiemy...
Ja też miałam okazję parę razy siedzieć na "maszynach" vel profesorach skokowych i dresażowych i od tego momentu wiem gdzie jestem i co jest przede mną. Takie doświadczenie uczy pokory to raz, ale jest też motorem do dalszej nauki. Generalnie jestem za tym aby siadać na konie wyszkolone bo one wielokrotnie pokazują nam słuszną drogę w "pięć minut", innym przypadku rzeźbimy i do niczego nie dochodzimy, gdyż po prostu nie wiemy w którym kierunku pójść. Błądzimy jak we mgle.

Kolejne moje spostrzeżenie z ostatnich dni, byłam niedawno na Olympii i widziałam pokazowy kadryl w wykonaniu doświadczonej dresażystki i dziewczyny która ujeżdżeniem para się od bodajże 10 m-cy (pod okiem tej dresażystki) i wyglądało to całkiem fajnie, więc nasunęło się pytanie: to czemu ja przez tyle czasu nawet nie jestem w połowie tego co ta dziewczyna... Aczkolwiek od razu odpowiedziałam sobie na to pytanie, bo koń, bo trener, bo pieniądze. Co niezmienia faktu że ta dziewczyna nie doszłaby do tego miejsca w którym już jest, bez konia profesora. Osobiście wolę korzystać z mądrzejszych źródeł niż rzeźbić i czasem nic nie wyrzeźbić, no ale życie życiem, więc rzeźbię 😉
kpik   kpik bo kpi?
29 grudnia 2009 17:14
A czy jazda tylko na wyszkolonych koniach nie prowadzi do tego , że gdy potem siadamy na te gorsze jesteśmy bezradni?



jeśli jeździ się bezmyślnie, wyjeżdżając tylko dupogodziny i szpanując sobieniem różnych elementów- to tak. jeśli jeździ się myśląc co się robi to trening na profesorze pomaga w poźniejszej jeździe na koniach gorzej wyszkolonych.
bezradny to jest mało wyszkolony jeździec, który dosiądzie konia profesora- raptem zwykly klus staje się problematyczny.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się