praca

kujka   new better life mode: on
10 listopada 2012 10:50
ekhem, gratuluje 🙂

szam, ej a gdzie Ty w koncu pracujesz? nic sie nie chwalisz!!

Dzionka, he, wiem jak to jest, tez mam niektore takie miesiace. w 1 weekend szkola, w 2 robie szkolenie, w 3 szkola itd itd....

Lotnaa, skoro Ty to lubisz to wszystko jest ok. wazne, zebys Ty byla zadowolona 🙂

a propos pracy zdalnej dla kobiet to moja kolezanka jest tlumaczem i pracuje w domu (tlumaczenie ksiazek, broszur itp). ale ona juz w zawodzie dluugo i nieraz zapierdziela jak maly samochodzik, siedzi nocami... no i wiadomo, ze nie od zawsze ma tyle zlecen, musiala sobie na to zapracowac.

praca zdalna dla matek/kobiet w ciazy - ok, jak najbardziej. ale jak dziewczyna otwarcie przyznaje, ze chce taka prace zeby zarobic ale sie nie narobic no i w domu bo wygodnie, no to sorry... ale takiej osobie nie powierzylabym nic ponad skrecanie dlugopisow.

laska ode mnie z pracy, o ktorej pisalam, oprocz tego ze wrocila do biura dosc szybko, to jeszcze w dni, kiedy nie ma jej w biurze, robi sporo rzeczy w domu - przygotowuje pisma dla klientow itp. uwazam ze ma na prawde fajne, zdrowe podejscie i to jest pracownik, ktoremu warto isc na reke i warto o niego dbac.
2 dziewczyna od nas z pracy jak poszla na zwolnienie rok temu (ciaza), miala zmieniony zakres obowiazkow pod siebie. tlumaczen, ktore miala zrobic, do dzis nikt nie widzial na oczy :/ (chociaz juz wrocila normalnie do pracy)

takze trudno mi sie nie dziwic, ze pracodawcy nieufnie podchodza do powierzania kobietom w ciazy/matkom takich prac. pamietam z reszta jak chyba dodo kiedys tu pisala o zatrudnianych przez siebie kobietach i numerach jakie wykrecaly.
Sankaritarina, podejrzewam, że korektora w ogóle(!) nie ma. Niemal nigdzie. Pamiętam czasy, gdy niektóre teksty przechodziły... 5(!) korekt (oczywiście przez różne wprawne osoby, które wcześniej tekstu na oczy nie widziały) a 3 to było niezbędne minimum. Coś takiego, jak wydanie książki rojącej się od błędów było nie do pomyślenia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam coś takiego jak errata. Nie ma czegoś takiego jak dobry korektor (chociaż są osoby, które są 'wrabiane' w tę funkcję, niezależnie czy są w stanie ją pełnić), "oszustwa" ludzkiej percepcji są nie do ominięcia. Wychwycenie wszystkich błędów to kwestia bardziej ilości korekt niż wiedzy (bo w końcu "każdy" średnie wykształcenie ma? czyli niezbędną wiedzę posiada?). Nie znam też nikogo, kto napotkawszy książkę, czasopismo z błędami, podjąłby decyzję, że produktu danego wydawnictwa już nie kupi.
Zatem motywacja dla wydawnictw - żadna. A wydatki na korektę - duże (ogromne pole do oszczędności). Zapytam jeszcze (w pustkę raczej) tych, którzy ostatnio publikowali swoje teksty, choćby praca licencjacka itp. Daliście je komukolwiek do korekty?
Imo - korekta obecnie nie istnieje. Czego nie wychwyci redaktor (i to dobrze jeśli) czy składacz tekstu - to przechodzi.
halo, teksty, które publikujemy u siebie na www są czytanie min przez 2 osoby, w tym jedną zajmującą się korektą zawodowo.
bera7, rozumiem, że po ostatecznej redakcji? To gratulacje!
dempsey   fiat voluntas Tua
10 listopada 2012 11:56
Nie znam też nikogo, kto napotkawszy książkę, czasopismo z błędami, podjąłby decyzję, że produktu danego wydawnictwa już nie kupi.

Ja. 🙂 Wkurzyłam się kiedyś i poszłam wprost do pewnej lokalnej małej redakcji pytając, czy w ogóle pracuje u nich jakiś korektor.  Jeśli tak, to radzę zwolnić. A jeśli nie, to proszę, ja mam wolne godziny i kwalifikacje na pewno umożliwiające podniesienie poziomu ich tekstów od strony interpunkcji i ortografii oraz składni. Okazało się, że brakuje mi kierunkowego wykształcenia (mgr z polonistyki) więc woleli dalej mnieć i chodofać kfiatki.
Inna sprawa, że to było wydawnictwo darmowe. Ale od tej pory jeśli biorę, to głównie na rozpałkę.
Ja również nie kupuję produktów wydawnictw, które mają w duszy to czy ich tekst nadaje się do czytania. Tyle szczęścia, że dotyczy to jednak głównie gazet (jak już bardzo zaciekawi mnie coś, co napisali, to ogarniam w necie ten konkretny tekst). W książkach raczej nie spotykam błędów. Czasem zdarzy sie jakaś literówka, ale rzadko.
Zatem motywacja dla wydawnictw - żadna. A wydatki na korektę - duże (ogromne pole do oszczędności).
Imo - korekta obecnie nie istnieje. Czego nie wychwyci redaktor (i to dobrze jeśli) czy składacz tekstu - to przechodzi.


Przez kilka lat dorabiałam jako korektorka w dużym wydawnictwie. Korekta była... jedna. Stres ogromny, bo przeważnie czasu mało, a wymagania spore. No i ta jedna korekta, niby zawsze lepiej niż żadna, ale tak naprawdę była chyba dla zachowania pozorów.
halo, artykuł wpierw czytam jedna z osób zajmujących się www, jako pierwsze sito, a dalej idzie do korekty fachowej. Na koniec wraca do autora by zatwierdził czy korekta nie zmieniła merytorycznego sensu wypowiedzi. To ważne, zwłaszcza jeśli tekst jest fachowy.
Nas na studiach uczą korekty. I składu, i projektowania i innych takich. Ale wszędzie i zawsze mówią, że korekty są min. 2 + adiustacja. I równocześnie zaznaczają, że co wydawnictwo, to obyczaj  😁

izydorex, mogę prosić o PW, co to było za wydawnictwo? Rozglądam się za praktykami (tym razem te obowiązkowe w programie studiów), gromadzę opinie o różnych ośrodkach  😉
dempsey   fiat voluntas Tua
11 listopada 2012 00:14
To jeszcze raz: kiedyś Korekt(!) było 5. Oczywiście przy dłuższych tekstach. Korektor przegapia pono 1 błąd na 2-3 000 znaków.
halo, odpowiedź za tem na pytanie jest prosta. Koszty. Nie wiem jak gazeta mogłaby sobie pozwolić na tyle korekt.
bera7, zatem 🙂 to oczywiste (pisałam zresztą). I tak aż dziwne, że papierowe gazety jeszcze są wydawane 🙂. Wiem, wiem - są jeszcze czytelnicy, którzy komputera się nie tykają.

Dawno, dawno temu, w czasach gdy pracę musiał(!) mieć każdy (mężczyzna) bezrobocie we wrażym kapitalizmie szacowano na 6, maks 10 %. I ja, głupia, myślałam, że to fajna sprawa, że pracy nie mają leserzy itp. W życiu nie pomyślałabym wtedy, że może być tak, że pracownik jest bardzo potrzebny i co z tego, skoro pieniędzy na niego nie ma. A dziś, gdyby policzyć porządnie, tj. ile osób w wieku produkcyjnym MA pracę, a gdyby policzyć jeszcze ile ma tej pracy wystarczająco do potrzeb, to wychodzi, że mniej osób ma pracę niż jej nie ma. Wczoraj usłyszałam w TV: "Od 40 lat nie słyszę nic innego, tylko że trzeba zacisnąć pasa. Ale dziurek już nie ma 🙁"
to ja znowu z problemami osobistymi....  😜 czy w liście motywacyjnym można wpisać coś w stylu "nie umiem, ale bardzo szybko się uczę i się nauczę"? czy takie teksty mile widziane nie są?
Sankaritarina, ja bym zostawiła tylko ostatnią część zdania. Z twojego CV pewnie będzie wynikało co mniej więcej umiesz a czego nie, więc napisz, że szybko i chętnie się uczysz i lubisz wyzwania i tyle.
Jak odpowiadacie na rozmowach kwalifikacyjnych na pytania dotyczące powodów odejścia z poprzedniej pracy?
Tu dojazdy, tam zakończenie działalności firmy... to brzmi rozsądnie, a jak odchodzę z aktualnej pracy bo mi beznadziejnie płacą? Przecież tego nie powiem :P
No jeśli ci zależy na pracy to nie powiesz🙂 Chociaż różnie można trafić i większość rekrutujących zdaje sobie sprawę z tego, że za coś trzeba ten chlebek kupować, ale to takie interview faux pas, podobnie jak: szef był idiotą, szerzył nepotyzm itepe. Na pewno jest to jedyny powód odejścia? Może czujesz, że się nie rozwijasz, mogłabyś w innej branży lepiej wykorzystywać zdobyte doświadczenie czy coś w tym guście.
doświadczeń mam niewiele, studiów nawet nie zaczęłam żeby nie marnować czasu na politologię albo inne "humanistyczne"... Wymyśliłam sobie że zwiąże się z jeździectwem, a tu się okazuje że nie jest tak różowo i muszę znaleźć "normalną" pracę. Pojawiają się problemy...
A w aktualnej już się nie rozwijam od jakiegoś czasu, a wręcz praca mnie dobija...
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
11 listopada 2012 20:17
kajpo nie musisz mówić, że za mało Ci płacicli, ale zawsze tekst o braku możliwości rozwoju jest mile widziany, bo sugeruje iż jestes ambitna.

A mnie dobija nadmiar ofert i nie wiem na co się się do diaska zdecydować. Niestety pociągnie to pewne konsekwencje, ale chyba czas postawić na siebie i nie oglądać się na innych. A może się mylę?
A w jaką branżę startujesz? Ja bym chyba powiedziała tylko o tym, że chciałabym się rozwijać w kierunku takim a śmakim a poprzednia praca mi tego nie umożliwiała i tyle. To jest bardziej pytanie na zbadanie czy osoba rekrutowana jest konfliktowa albo ma bardzo wysokie mniemanie o sobie. Gdzieś tam w podtekście prawie zawsze jest kasa, ale nie ma potrzeby o tym mówić dopóki nie wyjdą kwestie finansowe.
szam, Dzięki 🙂
a jednak poszukiwań czas zacząć. Tylko czemu taki strach mnie ogarnia....  😵

edit: Jaki ze mnie ślepok!

[quote="baba_jaga"]Sankaritarina
Jesli studia uniemozliwiaja Ci prace czy staze, czy nie mozesz ich przyspieszyc - rok w semestr, dwa lata w rok, ewentualnie jesli jestes na 3 i/ lub 5 roku czy nie mozesz napisac pracy dyplomowej teraz do konca stycznia, a nie do maja. Zyskasz troche czasu (a i zajec na dziennych studiach z reguly w tych rocznikach jest mniej), ewentualnie zaoczne (chyba, ze w Twoim otoczeniu zaoczne to grzech smiertelny  uśmiech )[/quote]
:kwiatek:
przyspieszyć - to nie wiem, jestem na 1 roku mgr w trybie dziennym.
ale.... jednocześnie, jestem też na 1 roku na innych studiach w trybie zaocznym. I to grzech śmiertelny nie jest 🙂 więc muszę zrezygnować z jednego kierunku na rzecz pracy...i będzie to mgr. Znowu mam tysiąc strachów, że nie dam rady, ale coś zrobić muszę.... nie wiem nic ponad przekonanie, że stoję w miejscu i czuję, że muszę coś zmienić.
Sankaritarina, praca uszlachetnia podobno, na zdrowie ci wyjdzie🙂

kujka, z moją robotą to jest mega zagmatwana historia. Po tym jak zrezygnowałam zadzwonił do mnie dyro pytając dlaczego. Wytłumaczyłam, że czuję się niekomfortowo bez umowy i że nie czuję, żebym się czegoś w istocie uczyła, bo do poznania asortymentu nie muszę ponad tydzień biegać po sklepie z towarem a mój egzamin też nie na tym bedzie polegał. No i spotkaliśmy się, dostałam umowę, osoba szkoląca dostała prikaz, żeby okres oswajania mijał szybciej, bo sklep się buduje już dla mnie i nie ma czasu na pierdoły, więc ostatecznie wróciłam w to samo miejsce, ale z zupełnie innym nastawieniem no i teraz każdy dzień jest dla mnie mega wyzwaniem. Of course pomagam im tam jak mogę, zapierdzielam na wysokich obrotach, kręgosłup mi powoli wysiada (ale teraz mogę w takich chwilach schować się do biura i porobić troszkę umysłowo), schudłam z 5 kg i dorabiam się mułów jak Pudzian- ale w ostatecznym rozrachunku czuję, że z każdym dniem jestem bliżej celu. Grunt to mieć jaja, żeby o siebie zawalczyć.
kujka   new better life mode: on
12 listopada 2012 20:47
szam, ooo swietnie! tylko uwazaj na plecy, bo ilez mozna rude babsko lonzowac??
to kiedy wlasny sklep?
kujka, nie wiesz nawet jak ja bym chciała mieć czas, żeby ją chociaż lonżować. Od półtora miesiąca nic nie robi, tylko stoi i żre (tu ogromna rola właścicieli stajni, że jeszcze nie zdziczała;D). Od przyszłego tygodnia będę miała chociaż ze dwa dni wolne, to wrócimy do formy. A na plecy zaserwuję sobie basen z raz w tygodniu- na wiosnę wysiedzę każdego bryka🙂
szam pracujesz w niemieckiej firmie, która dopiero co weszła na nasz rynek?
Martuha, nie, w polskiej od 10 lat w rynku marketowym i jeszcze dłużej w szeroko pojętym "mięsie";D Ta sieć jeszcze nie jest w każdym województwie (ja przed aplikacją w ogóle nie wiedziałam, że takie coś istnieje, bo w Wawie nie ma), ale rozwijają się szybciej niż szybko (w tym miesiącu kolejnych 5 sklepów otworzyli). A o jakiej ty piszesz?

kujka, własny gdzieś w styczniu, o ile oczywiście zdam ten egzamin, bo do najłatwiejszych nie należy. Chociaż raczej mam szanse, jeśli tylko użyję mózgu w odpowiedniej chwili. Moim number one w kategorii atrofia mózgu była laska, która na pytanie ile stopni na plusie powinny mieć mrożonki odpowiedziała: a wie pan, że nie wiem;D
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
13 listopada 2012 07:48
napiszę tu, bo najwięcej lotniskowych dziewczyn tu zaglada,a podejrzewam,ze one będą mogły mi pomóc,bo nomenklatura podobna 😉

co znaczy skrót WNSP? podany przy ETA (estimated time of arrival ) 😉, ktoś, coś? dla ułatwienia jest to podane przy godzinie, czy może byc to okreslenie "naszego czasu" ????
szam, liczę na to, że wyjdzie mi to na zdrowie. 😁
ale fajnie wyszło Ci z tym sklepem! 🙂 Dasz radę. Realny cel na horyzoncie dodaje skrzydeł nawet do zapieprzania. 🙂
Ktoś ja nie wiem, raczej nie określenie naszego czasu, bo to się podaje UTC +1
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
13 listopada 2012 10:39
szepcik, no własnie,google tez nie pomaga...trudno,musze poczekac az wrócą z odwołanego holowania...uwielbiam tę  gwarę  🤔wirek: 👿
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się