Wrzucam obiecane fotki 🙂
Stajnia jest fantastyczna. Wszystko jest totalnie pro-końskie, obydwa zwierzaki zaaklimatyzowały mi się momentalnie. Zresztą trudno im się dziwić, mają trawę, a z drugiej strony... Zero owadów 😲 Chyba mi się psikadła na muchy i komary przeterminują, bo tam nic nie lata i nie gryzie. Nawet potrząsający głową Jureczek, który w normalne potrząsał głową i musiał chodzić w moskitierze, jakby w ogóle zapomniał o takiej opcji...
Co tam zresztą się dużo rozpisywać, ogólnie ja w stajni mam tak:
A konidła tak:
Z Kucem zaliczyliśmy już myjkę i kąpanko (ciepła woda rulez!).
Kuc zresztą dostał boks-porodówkę, w którym mogłoby zamieszkać jeszcze ze dwóch takich przerostów, jak on 😁 Z apartamentu ma okienko (telewizorek) na zewnętrzny czworobok, jest zatem co oglądać:
W ogóle to zrobił się jakiś bardzo towarzyski:
Teraz mnie weź, no mnie!
No zostaw już tego drugiego, ja jestem tutaj:
A drugi chłopak, Jurek, mega-cykor, od momentu opuszczenia przyczepy czuł się jak u siebie w domu 😲 Nie boi się niczego 🤔 Chyba mi się konie zamieniły mózgami podczas transportu (muahaha, był kiedyś taki film), bo Kuc oczywiście po hali chodził wężykiem, oglądając czujnie wywietrzniki, wejścia i wszelkie inne podejrzane rzeczy.
A poza tym - jeździmy!
🙂