Sprawy sercowe...

madmaddie, zgadza się :kwiatek:

Matko, jak ja mu jutro wykład zarzucę, to chłop mi z wrażenia usiądzie.

Nie usiądzie, gwarantuje😉

To co pisałaś wskazuje  na to, iż nie chce związku na Twoich zasadach😉. To go krępuje, nie pozwala się realizować, przeszkadzasz mu. To co przeczytałem nie jest tak znowu czymś oryginalnym. Wiele związków właśnie tak wygląda i to nie ma nic wspólnego z odległością. Chłopak ma sporo cech narcystycznych, co nie wróży niczego dobrego, dla Ciebie. "Ma problem z okazywaniem emocji", to też wiele mówi. Słowa "przesadzasz", czy też udawanie, ze czegoś tam nie rozumie, albo tłumaczenie swoich zachowań wskazując Ciebie jako winnej tych zachowań, to odwracanie kota ogonem, a bardzie fachowo nazywa się to to "gas lighting". Druga z metod jaką tu widze, a także często wykorzystywana to tzw. "push and pull". Tacy ludzie w momentach kryzysowych bardzo często idą na ustępstwa, czyli jak się z Nim spotkasz i mu "nawrzucasz", to najpewniej przyjmie krytyke i się zmieni, ale na bardzo krótko i tak związek z Nim będzie fluktuował: wzloty i upadki, wzloty i upadki ("push and pull"😉. Sprawi, że będziesz myślała, że coś jest z Tobą nie tak, czepiasz się biednego chłopaka o pierdoły takie jak zawracanie Mu pupy w momencie kiedy On silnik składa😉. Będziesz szukała winy w sobie, czyli tam gdzie nie trzeba. Osoby z zaburzeniami narcystycznymi są mistrzami manipulowania i potrafią uzależniać, szczególnie, podatne na tego typu manipulacje osoby, a takich wiele. Żeby nie było, bardzo łatwo wpaść w sidła, bo na ogół mężczyźni z takimi cechami potrafią być czarujący, opiekuńczy, rozumiejący kobiety, współczujący i w ogóle do rany przyłóż, ale do czasu.

Poczytaj troche o związkach z narcyzami i jakiego typu kobiety się z nimi wiążą, to może pomóc, przynajmniej spojrzeć bardziej krytycznie na Wasz związek i także na siebie.
smarcik, jak tam?
Gavi ale co to w ogole za zwiazek i jaki jest jego sens? Nie widujecie sie, nie macie wspolnych planow na przyszlosc, srednio ze soba gadacie, nie "widzicie" swoich potrzeb, jemu jest do Ciebie nie po drodze (brak slow). Gdyby mi facet powiedzial, ze stresuje go ewentualny przyjazd do mnie - co to w ogole ma znaczyc? Ewidentnie ma wazniejsze sprawy na glowie. To nie jest zwiazek - w zwiazku sie chce - bliskosci, rozmow - i szuka sie tego, a on Ci tego nie daje a jestescie "ze soba" dopiero rok. I nie bron go, bo serio swiadczy to o tym, jak niepewna siebie jestes i jak latwo mozna Cie zmanipulowac. Ale po co? Mozecie pogadac, jasne, ale co to zmieni? Zachce mu sie nagle do Ciebie przyjezdzac czy wic wspolne gniazdko? Jak dla mnie nie jest to zadne big love i gra nie jest warta swieczki - sorry za brutalnosc 🙂

Smarcik przykre, badz dzielna!  :kwiatek:
Smarcik ojezu... dopiero doczytalam, trzymaj sie dzielnie, jakbys potrzebowala pogadac wal jak w dym  :kwiatek: u mnie pozew rozwodowy zlozony, czekam na pismo i rozprawe.
Oby szybko poszlo, chce juz zamknac te sprawe i pojsc naprzod 🙂
Nerechta, dobrze ze to napisalas, bo juz myslalam ze ze mna cos nie tak. Czytam Gavi o Twoim zwiazku i czuje takie WTF? Dawno temu poslalabym goscia na drzewo, co to w ogole jest za stosunek do Ciebie? Gdzie tu szacunek, troska, cokolwiek? Szkoda by mi bylo czasu i w ogole energii na cos takiego. I ja dla odmiany bym do niego nie jechala, tylko powiedziala adios, a jak chcesz ze mna byc to zapraszam do siebie.
Averis   Czarny charakter
08 sierpnia 2016 13:52
Mną trzęsie, gdy słyszę o skomplikowanych osobowościach i oschłych mężczyznach, który pod grubą skorupą chowają czułe serduszko. Jak jest taki złożony, ma problem z nawiązywaniem relacji i tyle skomplikowanych warstw w sobie, to niech idzie na terapię. Z mojego doświadczenia wynika, że tacy faceci to najczęściej zwykli gnoje, którzy manipulują partnerkami rzucając jej ochłapy czegoś, co może kiedyś leżało koło zainteresowania.  I co to w ogóle a opcja z tymi pochwałami, że jak już wyciśnie z siebie jakąś to trzeba sobie w CV wpisywać, czy co? Mnie pochwały z ust kogoś, kto nie lubi własnego życia jakoś średnio jarają.
Nerechta, dobrze ze to napisalas, bo juz myslalam ze ze mna cos nie tak. Czytam Gavi o Twoim zwiazku i czuje takie WTF? Dawno temu poslalabym goscia na drzewo, co to w ogole jest za stosunek do Ciebie? Gdzie tu szacunek, troska, cokolwiek? Szkoda by mi bylo czasu i w ogole energii na cos takiego. I ja dla odmiany bym do niego nie jechala, tylko powiedziala adios, a jak chcesz ze mna byc to zapraszam do siebie.

Tak się tylko mówi. Cały szkopuł tkwi w tym, że bardzo szybko okazuje się, że w związek jesteśmy zaangażowani już bardziej niż byśmy chcieli, a emocje, czy ogólnie uczucia bardzo utrudniają racjonalne decyzje, bo idą z nimi w poprzek😉

Mną trzęsie, gdy słyszę o skomplikowanych osobowościach i oschłych mężczyznach, który pod grubą skorupą chowają czułe serduszko. Jak jest taki złożony, ma problem z nawiązywaniem relacji i tyle skomplikowanych warstw w sobie, to niech idzie na terapię. Z mojego doświadczenia wynika, że tacy faceci to najczęściej zwykli gnoje, którzy manipulują partnerkami rzucając jej ochłapy czegoś, co może kiedyś leżało koło zainteresowania.  I co to w ogóle a opcja z tymi pochwałami, że jak już wyciśnie z siebie jakąś to trzeba sobie w CV wpisywać, czy co? Mnie pochwały z ust kogoś, kto nie lubi własnego życia jakoś średnio jarają.

Ale to właśnie tak działa: dajesz paluszek, a upier....sz ręke. Tak, tacy faceci to gnoje, ale coś ich takimi uczyniło. Najlepiej by było gdyby trzymali się z daleka od związków w ogóle, bo zawsze z takich związków jedna osoba wychodzi mocno poturbowana.
No jakbym znala z autopsji... 😉
Niestety tak to wlasnie jest, jak juz sie zaangazowalam to nie dopuszczalam nawet do siebie mysli o tym, ze ktos moze mna manipulowac. A manipulowal konkursowo...

Za glowe sie teraz lapie, ile rzeczy dalam sobie wmowic 😉
No jakbym znala z autopsji... 😉
Niestety tak to wlasnie jest, jak juz sie zaangazowalam to nie dopuszczalam nawet do siebie mysli o tym, ze ktos moze mna manipulowac. A manipulowal konkursowo...

Za glowe sie teraz lapie, ile rzeczy dalam sobie wmowic 😉

Ale zdobyłaś doświadczenie😉

Bardzo łatwo wpaść dokładnie w te same łapska nawet jeśli się wydostało z takiego toksycznego związku, no chyba że to przypadek😉
Przypadek raczej nie, pierwsza milosc, pierwszy powazny zwiazek no i w efekcje malzenstwo.. latwo kogos wykorzystac jak nie ma za duzego odniesienia 🙂

Pracuje nad soba, ale nie sama, to by bylo za ciezkie.
Mną trzęsie, gdy słyszę o skomplikowanych osobowościach i oschłych mężczyznach, który pod grubą skorupą chowają czułe serduszko. Jak jest taki złożony, ma problem z nawiązywaniem relacji i tyle skomplikowanych warstw w sobie, to niech idzie na terapię. Z mojego doświadczenia wynika, że tacy faceci to najczęściej zwykli gnoje, którzy manipulują partnerkami rzucając jej ochłapy czegoś, co może kiedyś leżało koło zainteresowania.  I co to w ogóle a opcja z tymi pochwałami, że jak już wyciśnie z siebie jakąś to trzeba sobie w CV wpisywać, czy co? Mnie pochwały z ust kogoś, kto nie lubi własnego życia jakoś średnio jarają.

O to to, dokładnie!!!
Ale to taki wabik na kobiety - "bo on jest taaaaki skomplikowany, tylko ja jedna na świecie go rozumiem".
Jakbym o sobie kiedyś czytała. A też manipulowana byłam koncertowo.
Gavi, nie ładuj się w to, szkoda czasu i nerwów.

tacy faceci to gnoje, ale coś ich takimi uczyniło

No i co w związku z tym? Bo to też jest pułapka, w jaką kobiety wpadają. "Ale to nie jego wina, bo gdyby miał inną matkę/babcię/ojca/cioteczną kuzynkę/panią od chemii, to...".
Przypadek raczej nie, pierwsza milosc, pierwszy powazny zwiazek no i w efekcje malzenstwo.. latwo kogos wykorzystac jak nie ma za duzego odniesienia 🙂

Pracuje nad soba, ale nie sama, to by bylo za ciezkie.

Oto właśnie mi chodziło. Bardzo często w związki z osobami o cechach niebezpiecznych, wchodzą osoby które są, lubie używać tego określenia, odpowiednio zgrumowane pod ten typ osobowości. To, że uda się wyjść z takiego związku to jedno, ale nie wpaść z deszczu pod rynne to drugie😉

Fajnie, że nad sobą pracujesz.

[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2580967#msg2580967 date=1470662347]

tacy faceci to gnoje, ale coś ich takimi uczyniło

No i co w związku z tym? Bo to też jest pułapka, w jaką kobiety wpadają. "Ale to nie jego wina, bo gdyby miał inną matkę/babcię/ojca/cioteczną kuzynkę/panią od chemii, to...".
[/quote]
Niezgrabnie ujęte, ale to z tego, że tak jak wspomniałem - nieprzypadkowe osoby padają łupem takich gnojków. A przyczyna? Podobna tylko zamiast kata masz ofiare.
olorin no tak, tylko problem polega na tym, że osoby, którym wychowanie wdrukuje "syndrom ofiary", zazwyczaj w pewnym momencie orientują się, że coś jest na rzeczy, i zaczynają pracować nad sobą, żeby z tego wyjść - same, z pomocą bliskich, na terapii. A osoby, na które wychowanie zadziała w drugą stronę i stworzy "osobowość kata", jakoś zwykle nie widzą potrzeby, żeby cokolwiek z tym zrobić, tylko krzywdzą kolejne osoby. Ba, "kaci" często są przekonani, że z nimi jest wszystko w porządku, tylko te kobiety są jakieś takie głupie.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2580970#msg2580970 date=1470662751]
olorin no tak, tylko problem polega na tym, że osoby, którym wychowanie wdrukuje "syndrom ofiary", zazwyczaj w pewnym momencie orientują się, że coś jest na rzeczy, i zaczynają pracować nad sobą, żeby z tego wyjść - same, z pomocą bliskich, na terapii. A osoby, na które wychowanie zadziała w drugą stronę i stworzy "osobowość kata", jakoś zwykle nie widzą potrzeby, żeby cokolwiek z tym zrobić, tylko krzywdzą kolejne osoby. Ba, "kaci" często są przekonani, że z nimi jest wszystko w porządku, tylko te kobiety są jakieś takie głupie.
[/quote]
Masz oczywiście racje, tak statystycznie. Znam osobiście wiele osób, które z syndromu ofiary nie chcą wyjść, nie umieją, albo nie są gotowi. Ich życie to koszmar.

I w drugą stronę - znam i katów, którzy postanowili coś ze sobą zrobić, bo im się związki sypały, bo cierpieli po tym co narobili, ale to są pojedyncze przypadki. Znam też takich, którzy w ogóle nie wchodzą w związki, bo są zdiagnozowani jako osobowości narcystyczne. Różnie z tym bywa.

Jest jeszcze jedna strona medalu. Często te osoby, które były ofiarami stają się katami, to także nierzadkie przypadki.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
08 sierpnia 2016 15:09
faith, jak przepracujesz, to zostanie tylko wyczulenie na takich ludzi i świadomość, ze trzeba sie zawijać jak tylko wyczujesz pierwszy zapaszek 😀
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2580967#msg2580967 date=1470662347]
tacy faceci to gnoje, ale coś ich takimi uczyniło

No i co w związku z tym? Bo to też jest pułapka, w jaką kobiety wpadają. "Ale to nie jego wina, bo gdyby miał inną matkę/babcię/ojca/cioteczną kuzynkę/panią od chemii, to...".
[/quote]
nic, poza tym, że jest przyczyna, jest reakcja, a dla facetow jedyną dopuszczalną reakcją jest agresja, czyli odgrywanie się (bycie chamem, gnojem, etc).
nie, nie pochwalam tego, uciekam od takich, nie starajac się ich nawet "naprawić" (za stara już jestem na to, żeby wierzyć że się ktoś zmieni), tyle tylko że po części rozumiem ich przyczynę.
busch   Mad god's blessing.
08 sierpnia 2016 15:52
Chyba macie rację że trochę zbyt lekko zinterpretowałam posty Gavi o jej facecie, jednak tam jest dużo więcej czerwonych flag niż by się chciało widzieć w zdrowym związku...

olorin669, no niestety z tymi ofiarami jest coś na rzeczy, ja też znam osoby które wręcz żadnej pomocy nie chcą i nigdy nie chciały, a wszelkich okazji do ucieknięcia od kata wystrzegają się jak morowej zarazy. Mnie to osobiście przeraża, zwłaszcza dlatego, że aż w głowie mi się nie mieści, co te osoby przeżywają, że znęcanie się fizyczne, psychiczne czy emocjonalne jest jakoś dla nich niewidoczne, czy może, nie wiem, wytłumaczone? Zasłużone? Warte jakiegoś tylko im znanego zysku?
A może – jak wątek lekko skręcił ku generalizacjom – nie chodzi o to, że trafiają się narcyzi, psychopaci i inni pokręceńcy. A może po prostu wygoda? Jest dziewucha – fajnie, można się zahaczyć, niby to się nazywa związek, ale bez jakichś nieodwracalnych deklaracji, zobowiązań i innych takich. A potem przychodzi Pani Właściwa – wtedy należy czym prędzej się nią zająć, zaklepać, zaobrączkować, zadzieciować. Skomplikowany charakter czy lęk przed bliskością mijają jak ręką odjął.
Teodora, tylko niestety często bywa tak, że takie typy "zaobrączkowywują, zadzieciowują" wcale nie Panią Jedyną, tylko pierwszą lepszą, jaka się trafi, byle była podatna na manipulacje. Właśnie z wygody. Gdyby było tak, jak piszesz, to takiego faceta łatwo by było rozpoznać choćby po tym, że mu się do deklaracji i wspólnego życia nie spieszy. Ale niestety w relacjach z takimi deklaracje, śluby i dzieci są również na porządku dziennym.

busch bo relacja "kat-ofiara" jest jedną z najbardziej traumatycznych w życiu i jedną z najtrudniejszych do zerwania. Tam jest taka spirala samonapędzających się uzależnień i błędnych schematów poznawczych, że istne bagno. Jak wdepniesz, to bardzo często toniesz bez szans. Albo przynajmniej na bardzo długo.
Chyba macie rację że trochę zbyt lekko zinterpretowałam posty Gavi o jej facecie, jednak tam jest dużo więcej czerwonych flag niż by się chciało widzieć w zdrowym związku...
Bo jest, masz racje.

olorin669, no niestety z tymi ofiarami jest coś na rzeczy, ja też znam osoby które wręcz żadnej pomocy nie chcą i nigdy nie chciały, a wszelkich okazji do ucieknięcia od kata wystrzegają się jak morowej zarazy. Mnie to osobiście przeraża, zwłaszcza dlatego, że aż w głowie mi się nie mieści, co te osoby przeżywają, że znęcanie się fizyczne, psychiczne czy emocjonalne jest jakoś dla nich niewidoczne, czy może, nie wiem, wytłumaczone? Zasłużone? Warte jakiegoś tylko im znanego zysku?

To bardzo złożony temat. Tak w skrócie: bardzo często takie osoby odgrywają sceny z przeszłości. Bardzo często są to sceny wyparte, zapomniane, ale w podświadomości ciągle żywe, więc wypływają w różnych momentach, tzw. zapalnikach. Niska samoocena nie bierze się  znikąd, a to ona także ma wpływ na podejmowanie decyzji czy też rozumienie samego siebie.

Druga sprawa to syndrom ofiary i przywiązanie do kata. To bardzo silna więź, której nie da się od tak przeciąć. Następna to to, że osoby które żyją w ten sposób są od siebie zależne, występuje tu komplementarność. Ofiara daje coś swojemu katu i na odwrót - silne bodźce, których potrzebują, też nie bez powodu.

Nie wiem czy można tu mówić w ogóle o zasłużeniu sobie na taki los, bo tu oczywiście rodzą się pytania czemu ci ludzie są tacy, co ich doprowadziło do takiego sposobu myślenia itd.?

A może – jak wątek lekko skręcił ku generalizacjom – nie chodzi o to, że trafiają się narcyzi, psychopaci i inni pokręceńcy. A może po prostu wygoda?

Ale wygoda kosztem drugiej strony to pachnie niezdrowym egoizmem, a ten nie występuje jako oddzielna cecha.
Murat-Gazon, chyba mamy na myśli inny gatunek. Mi chodzi o takiego, co dla "przeczekajki" jest trudny, skomplikowany, zraniony, zamknięty, z lękiem przed bliskością i trudną historią itd., itp. – i któremu wszystkie dolegliwości magicznie przechodzą, jak go trafi. Tak bliżej pop-poradnika "nie zależy mu na tobie" + nie opłaca mu się o tym tobie mówić).
Teodora ale to jest, jak napisał już olorin, niezdrowy egoizm. Co innego początek związku, kiedy ludzie dopiero się poznają, kiedy jeszcze nie do końca wiadomo, czy na pewno coś z tego będzie - a co innego świadome wchodzenie w relacje na zasadzie, że co prawda mnie nie zależy, ale jej tak, więc póki się lepsza nie trafi, to niech już będzie ta, ale kosztem absolutnego minimum jakichkolwiek nakładów. To jest świadome krzywdzenie drugiej osoby, świadome budowanie wokół niej fikcji, dokładnie wiedząc, że się tej osoby nie kocha i że się ją zostawi, jak się trafi lepsza okazja.
Młoda   Kochać to nie znaczy, zawsze to samo.
08 sierpnia 2016 17:30
smarcik, infantil mogłabym prosić o przybliżenie sprawy od strony zaburzeń psychicznych? Może być na pw, interesuje mnie głównie jakie symptomy świadczą o zwykłym skur******twie, a jakie o problemach psychicznych.
Młoda nie wiem jak wyglądał związek Smarcik i o jakie schorzenie się rozchodzi, ale w moim przypadku był to facet z bardzo zaawansowanym borderline, a co za tym idzie notoryczne zdradzanie i prowadzenie podwójnego życia (potrójnego nawet) było tylko jednym elementem całej układanki.
Gavi,Wtrącę się bezczelnie z radą  :kwiatek:
Sama jestem w związku na większą odległość i to dłużej niż Ty, ale nie wyobrażam sobie nagle się teraz do niego wprowadzić i wszystko rzucić. On namawiał mnie bardzo długo na wspólne mieszkanie, już miał wszystko rzucać rok temu i wprowadzać się do Warszawy, teraz obydwoje dobrze wiemy, że lepiej było tak nie robić  😉 Nie znam Was, ale z tego co piszesz ja na Twoim miejscu bałabym się poświęcać studia, narażać rodzinę na takie zamartwianie się (przecież go ani razu nie widzieli nawet na obiedzie?) i pakować się bez pewności na to czy właściwie to mu na Tobie zależy, czy Tylko tak fajnie raz na miesiąc mieć dziewczynę przy sobie.  Z jednej strony możesz zaszaleć, jeżeli masz możliwość w życiu np. wrócić po miesiącu i po prostu mieć za sobą, jasną, pewną próbę.
Nie lepiej jednak będzie, gdy najpierw zaczniecie ze sobą spędzać więcej czasu, częściej się widywać... 120 km to wcale nie jest dużo, do pokonania w jeden dzień wolny od zajęć i powrotu do domu. Dopiero wtedy się na prawdę poznacie na sobie, na tym czy umiecie ze sobą wytrzymać dłuższy czas, dni, znosić się na co dzień i przestawić się ze związku na odległość w związek 24h. Unikniesz nagłego rozczarowania i kubła zimnej wody.
Ja dopiero po sytuacjach, gdy wsiadał w samolot gdy coś się działo, spędzaniu ze sobą częściej kilkudniowego czasu, wyjazdach z nim i znajomymi poznałam się z nim na prawdę  na tyle by normalnie, spokojnie i na poważnie myśleć o wspólnym zamieszkaniu czy życiu. W końcu, gdy widzi się raz na miesiąc to każdy jest idealny i rzyga miłością bo się stęsknił, ciężko o normalność, poznanie tych innych stron siebie (smutku, złości, czy np. głupiego zachowania po pijaku)
Stres przed poznaniem rodziców? A w ogóle jak planuje z Tobą żyć ich nie znając? Mojego P. nigdy nie widziałam bladszego i bardziej sztywnego niż jak szedł zobaczyć (na krótką chwilę) mojego tatę. Po drodze zgubił kolczyk i zakrył tatuaże, ale szedł... mimo, że to ciapa a nie mięśniak. Nie można nikogo do niczego zmuszać, ale rok zwlekania to dość podejrzane zachowanie.
A może – jak wątek lekko skręcił ku generalizacjom – nie chodzi o to, że trafiają się narcyzi, psychopaci i inni pokręceńcy. A może po prostu wygoda? Jest dziewucha – fajnie, można się zahaczyć, niby to się nazywa związek, ale bez jakichś nieodwracalnych deklaracji, zobowiązań i innych takich. A potem przychodzi Pani Właściwa – wtedy należy czym prędzej się nią zająć, zaklepać, zaobrączkować, zadzieciować. Skomplikowany charakter czy lęk przed bliskością mijają jak ręką odjął.


Moim zdaniem to nie jest tak. Może na początku faktycznie się wydawać, że taki typ przeszedł jakąś wewnętrzną przemianę, zakochał się i strach przed bliskością minął. Ale zakochanie mija szybko. Potem jest życie. I schemat takiego zachowania się powtarza. Jest oziębłość, kłótnie, kłamstwa, zdrady, a na końcu rozwód. To nie jest tak, że mu mija, bo poznał właściwą. Nieprzepracowane problemy są i będą się pojawiać w każdym kolejnym związku. Moim zdaniem nie mijają jaką reką odjął. Może pozornie, może przez jakiś czas są ukryte. Ale wylezą. 😉
To nie jest tak, że mu mija, bo poznał właściwą. Nieprzepracowane problemy są i będą się pojawiać w każdym kolejnym związku. Moim zdaniem nie mijają jaką reką odjął. Może pozornie, może przez jakiś czas są ukryte. Ale wylezą. 😉

Podpisuję się pod tym rękami i nogami.
Wadliwie działająca ludzka głowa ma taki feler, że nie zaczyna działać poprawnie sama z siebie, tylko trzeba jej pomóc. A miłość jest magicznym lekarstwem na problemy tylko w romansach i ckliwych filmach. Może być motywatorem do zmiany, i to potężnym, ale nie naprawia człowieka samym faktem swojego istnienia.
Niestety i ja miałam okazję spotykać różńych facetów i gotowa byłam myśleć przez pewien czas, że to ze mną jest coś nie halo. Ale potem zauważałam, że w każdym innym związku powielali ten sam schemat zachowań. Dokładnie to samo. Pół biedy jak ktoś jest świadomy jakiś swoich nieprawidłowości. To już jest sukces i podstawa do poprawy. Niestety takie typy baaardzo rzadko zdają sobie z tego sprawę. Uważają, że to świat wokół nich jest zły i niedobry, a kobiety podłe.
Na pewno i tak bywa. Ale jednak – choćby na chwilę – okazuje się, że można się jakoś związać, sformalizować sprawę. Coś, co wydawało się być stałą cechą danego człowieka, okazuje się działać w relacji z jakąś X, a w relacji z Y już nie.
Bo pomiedzy psychopatami i innymi zaburzonymi, sa jeszcze po prostu niedojrzali ludzie, ktorzy jednak jak sie na powaznie zakochaja, to potrafia bardzo sie zmienic. I chca to zrobic.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się