Sprawy sercowe...

Generalnie to chodzi o wszystko. Z jednej strony mnie niby lubi  - ale uważa, że się za bardzo angażujemy (??!!) aaa no i, że "synuś ty się nie łudź, ona cię kiedyś skrzywdzi".
No szlag mnie trafia.
Ah no i podobno nie jestem zbyt dobrym materiałem na żonę (sama rozwijam karierę i nie zamierzam przestawać), nie jestem typem domownika, ani nie jestem zbyt pro rodzinna.
A oprócz tego, on bardzo liczy się z matką i jest bardzo z nią związamny, ale też już się stawia, bo kurcze - ileż można? Tym bardzie, że jesteśmy absolutnie bezproblemową parą.
i mnie też! mam tylko nadzieję, że nie zadzwoni z życzeniami świątecznymi, bo mogłabym przypadkiem coś powiedzieć  🙄
yga jak to zerwaliście? przecież pisałaś, że jest super, nie było żadnych problemów
Wczoraj w końcu odważyłam zabrać się wszystkie rzeczy z jego mieszkania. Nie zabrałam ich bo wybiegłam z łzami. Mogłam chociaż poinformować, że przyjdę. Facet, który codziennie błagał bym wróciła od miesiąca leżał w jednym łóżku ze swoją byłą żoną. Myślę, że już nawet nie zabiorę tych rzeczy - bo nie chcę tam wracać.
unicorna, poproś by spakował je i wyślij kogoś po nie. Po co masz sobie szarpać narwy?
cieciorka   kocioł bałkański
23 kwietnia 2011 15:41
okrutna jestem, ale dla mnie to już tylko zabawne, dlaczego mnie to nie dziwi?
Wczoraj w końcu odważyłam zabrać się wszystkie rzeczy z jego mieszkania. Nie zabrałam ich bo wybiegłam z łzami. Mogłam chociaż poinformować, że przyjdę. Facet, który codziennie błagał bym wróciła od miesiąca leżał w jednym łóżku ze swoją byłą żoną. Myślę, że już nawet nie zabiorę tych rzeczy - bo nie chcę tam wracać.


o ile pamiętam pisałaś, że oni NIE są po rozwodzie... wiec to cały czas jak widać obecna żona - a Ty jesteś osobą o statusie kochanki
lajf - wszystko wróciło do normy
yga   srają muszki, będzie wiosna.
23 kwietnia 2011 16:26
A tak jakoś wyszło, sprzeczka, za dużo słów itede itepe, ale cóż.. tego samego dnia wieczorem jednak się pogodziliśmy  😁 😉
"synuś ty się nie łudź, ona cię kiedyś skrzywdzi".


Ach, skąd to znam. U mnie to na szczęście nic poważnego, do stałego związku jeszcze mam duuuużo (no dobra, aż tyle nie  😁 ) czasu, ale mimo wszystko wkurza mnie gadanie jego matki. Dla mnie jest milutka, rozmawiamy sobie aż miło, a jak tylko wyjdę, to leci tekst: "powinieneś ją zostawić". A powody? Nie chodzę do kościoła, jestem taka, siaka, owaka, moi rodzice są lekarzami, a oni są po zawodówkach, bla, bla, bla. Ja nie rozumiem, co ma ich religia i wykształcenie do naszego związku?  🤔wirek: Niestety jego rodzice mają taką typową wiejską mentalność, chłopak zawsze musi mieć wyższy status od dziewczyny, wszystko ma być po bożemu, a najlepiej, żeby miał albo tylko jedną dziewczynę taką już na całe życie, albo został księdzem.  😵 
A ON wkurza mnie już coraz bardziej, po prawie dwóch latach widzę, że jednak za bardzo się od siebie różnimy, ale jakoś siłą przyzwyczajenia ze sobą jesteśmy. Nie chcę z nim, ale nie umiem tego skończyć, bo wiem, że tego nie zrozumie, będzie robił sceny. I już słyszę te wszystkie komentarze znajomych "czemu już ze sobą nie jesteście? taka super z was para, powinnaś do niego wrócić!".  :/
Altiria, ehhhh skąd ja to znam... u nas jest niby wszystko ok, ale coraz częściej zaczynam wątpić czy jeszcze kocham, czy jeszcze chce... ale po pierwsze boję się że będę żałowała, bo facet z pasją, z perspektywami, tata jest nim zachwycony, jak chce to potrafi się postarać... a mimo to nie czuje tego co czulam, ba, nie wiem czy w ogole cos czuje🙁 juz sama nic nie wiem...
Ja co chwile słyszę, że jesteśmy taką super zgodną parą, najlepszą, jaką ludzie znają, ale to, że dobrze się dogadujemy to nie wszystko jeśli się nie jest małżeństwem z 40-letnim stażem. Od kilku miesięcy traktuję go tak, jak kiedyś - jest bardziej moim przyjacielem niż facetem. Zupełnie nie myślę o 'nas' jako o parze. Po zerwaniu z poprzednim chłopakiem od wspólnych znajomych słyszałam tylko "dlaczego to zrobiłaś?", "co ci w nim nie pasowało?", "taki świetny facet, a ty go zostawiłaś!", część wzięła jego stronę. Ludzie ciągle interesują się czymś, co ich nie dotyczy, a już szczególnie ludzie, którzy nigdy w życiu nie byli z nikim dłużej niż 2 miesiące i nie mają bladego pojęcia o związkach.  :/
Też to przerabiałam, i potem powrót, zerwanie, powrót, zerwanie. etc... Zero konsekwencji.
Dlatego ułatwiłam sobie sprawę: innym się podoba, uważasz, że jest dobrym materiałem na męża, jest do tego jeszcze przystojny, inteligentny, dobry w łóżku, etc.. -tak? Dlatego chcesz z nim być, druga seria pytań, krótkie i szybkie:
KOCHASZ GO? Nie wiem, chyba jeszcze nie? SKoro są takie wątpliwości, to odpuść, bez chemi i zakochania żaden związek długo nie pociągnie. Jeśli cały czas facet nie fascynuje, to po prostu związek leży w gruzach (przynajmniej u mnie się sprawdza :cool🙂
i niech mi nikt nie mówi, że po 4 latach motylków nie ma 💃
Altiria, amen! i nikt nie wie jak naprawdę było ale każdy ma swoją własną teorię... ehh i mam podobnie - facet jest teraz dla mnie przede wszystkim przyjacielem, któremu w dodatku staram się jak najbardziej pomóc (rozkręca biznes, dużo się u niego dzieje nowych rzeczy) ale od którego niewiele dostaję w zamian. Wiem oczywiście, że ma dużo spraw na głowie i nie może tylko koło mnie skakać -dlatego nie podejmuje żadnych decyzji tylko czekam na rozwój wypadków - ale ciekawa jestem czy jak ten gorący czas się skończy to czy jakoś wróci chemia między nami... wiem, że ona nie trwa wiecznie, ale po nieco ponad roku żeby już nie było ani pół motyla w brzuchu?

ehh a może to tylko kwestia zamieszania hormonalnego u mnie i mi przejdzie z czasem? z drugiej strony czy ja chce zeby mi przeszlo?? wrrr... dawno takiego mętliku nie miałam...


EDIT - bobek87, cholera jakbyś dokładnie do mnie pisała.. na całą pierwszą serię odpowiedź brzmi tak. na pytanie dodatkowe - nie mam pojęcia, chyba nie... i do tej pory też się zawsze tym kierowałam i nie żałowałam swoich decyzji. ale tym razem za dużo jest tych tak i mam poważne wątpliwości czy  jest sens z tego rezygnować🙁
Jak on dzisiaj na mnie spojrzał.  😍 Tylko zauważył i od razu przywitał. Moje dwie szefowe obok nas i dyskretny zerk to na mnie i na niego. Chyba coś czują w powietrzu.  😁
Wiecie co... zazdroszczę takim dziewczynom, które pierwsze swoje związki miały udane. U mnie sprawdziła się zasada do trzech razy sztuka, ale pierwsze doświadczenia porządnie zburzyły moje poczucie własnej wartości, a teraz mój luby na tym cierpi. Mimo, że kocha mnie bardzo już od kilku lat, ja mam ciągłe stresy, że jestem gorsza. Ciągle się porównuje do kogoś. A jego zapewnienia, że jestem wyjątkowa i najwspanialsza, jak groch o ścianę. Nie daje mi żadnych powodów żebym czuła się źle, to mnie niszczy od środka i ranię go 🙁 Kurde, to się bardziej do psychologa nadaje....  😵
Karteczka w windzie:
"Sympatyczna brunetko z 13-tego piętra - jeśli miałabyś kiedyś ochotę na spacer, to napisz do nieśmiałego kolegi z 15-tego 🙂" i numer

Istnieje szansa, że chodzi o mnie - na piętrze mam same rodziny z dziećmi/studentów płci męskiej  😁
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
27 kwietnia 2011 09:28
Bardzo sympatyczne! I na pewno świetnie wpływa na nastrój.  😉
Mnie kiedyś ktoś w autobusie na kampus akademicki wypatrzył i napisał na Gumtree ogłoszenie - znajomi zobaczyli i dali mi znać. Cholernie miłe to było.
ponpon, też możesz zostawić karteczkę z miejscem i godziną na spacer😉
mój mężczyzna mógłby nie być zachwycony 😁
ale humor bardzo mi to poprawiło!
Wiecie co... zazdroszczę takim dziewczynom, które pierwsze swoje związki miały udane. U mnie sprawdziła się zasada do trzech razy sztuka, ale pierwsze doświadczenia porządnie zburzyły moje poczucie własnej wartości, a teraz mój luby na tym cierpi. Mimo, że kocha mnie bardzo już od kilku lat, ja mam ciągłe stresy, że jestem gorsza. Ciągle się porównuje do kogoś. A jego zapewnienia, że jestem wyjątkowa i najwspanialsza, jak groch o ścianę. Nie daje mi żadnych powodów żebym czuła się źle, to mnie niszczy od środka i ranię go 🙁 Kurde, to się bardziej do psychologa nadaje....  😵


Spróbuj z kimś o tym porozmawiać, mam na myśli psychologa.
od którego niewiele dostaję w zamian


U mnie jest właśnie odwrotnie, on za wszelką cenę stara się udowodnić, jak może być nam razem fajnie, a ja po prostu nie mam ochoty spędzać z nim czasu tak jak kiedyś. Próbowałam z nim o tym rozmawiać, mówiłam, co mi przeszkadza, co chciałabym zmienić, ale wszystko jest nadal tak samo. Ughh, ja to się zawsze w coś świetnego wpakuję. Moje koleżanki nie mają z tym absolutnie żadnego problemu, jak coś im nie pasuje, to się z facetem rozstają i tyle; u mnie to zaraz będzie dochodzenie i wielkie halo, a w dodatku każdy będzie miał stos 'dobrych rad' i sposobów na moje życie.  🤔  Większość znajomych mamy wspólnych, więc jestem ciekawa, ile mi zostanie tych "prawdziwych przyjaciół".
Altiria, u mnie to pewnie trochę źle zabrzmiało... nie chodzi o to że nie daje mi niczego w zamian i ma jakby gdzieś mnie i nasz związek, bo też wiem że mimo natłoku spraw zwykle mnie wpisuje w grafik, stara się być czuły itp. ale właśnie - też nie mam już tego pragnienia bycia z nim jak kiedyś. I też rozmawiałam, mówiłam, ale drugi człowiek po prostu jakiś jest i tak całkiem wszystkiego nie zmieni, siebie nie zmieni. ehhh ale podziwiam za męskie podjęcie decyzji o rozstaniu (bo z tego co piszesz to chyba już zapadła?) ja niestety dalej się miotam między sercem a rozumem...🙁
Ano właśnie nie zapadła. Dzisiaj się spotkaliśmy, pół godziny wcześniej byłam gotowa mu zakomunikować, że to  koniec, a potem rozmawialiśmy i jak zwykle doszłam do wniosku, że jeszcze nie teraz. Wykończe się kiedyś przez to niezdecydowanie.  😵
Altiria, Breva no właśnie ja też mam chyba tych więcej na "tak" 🤔

Mieliśmy 2 miesiące przerwy, wróciliśmy jako "przyjaciele", i zanowu coś się zaczyna nie kleić, a ileż to tych rozstań i powrotów przerabialiśmy 🙄
Mnie chyba powinien ktoś zbiczować... Choć zawsze usprawiedliwia fakt, że jesteśmy kobietami, a one mają zmienne humory, nastroje i myśli. 😁
bobek87, i PMSa!!!:P

Dla mnie to jest kompletnie decyzja nie do podjęcia. Z serii tych, których nawet nie próbuje podejmować, tylko czekam licząc na to że stanie się coś co samo zadecyduje że tak lub nie. Bo z jednej strony wiem, że nie mam totalnego odpału na jego punkcie, coraz częściej mnie wyprowadza z równowagi, kłócimy się coraz częściej, a z drugiej strony jest to człowiek z pasją, z perspektywami na przyszłosć, który zdaje się mnie naprawdę kochać i który, o ile się upomnę, stara się mnie zadowolić. Poza tym znam wielu ludzi którzy mając 20-25-30 lat kompletnie nie wiedzą co chcą w życiu robić, snują się od pomysłu do pomysłu i załamuje mnie to za każdym razem. I wiem że nie mogłabym być z kimś takim kto nie wie co ze sobą zrobić. A on właśnie wie doskonale, ma pomysł na siebie, co więcej od lat idzie w tym samym kierunku i co więcej naprawdę jest dobry w tym co robi. Pod tym względem mi imponuje, szanuje go za to i szczerze podziwiam. Dlatego na plus jest większosć, na minus są uczucia.. a ja jestem w kropce, bo chciałabym żeby ktoś zadecydował za mnie.

ehhh a do tego dochodza burze hormonalne od stycznia, problemy w domu i nawet nie jestem pewna czy tych uczuć nie ma, czy mi odbija po prostu:/
jest to człowiek z pasją, z perspektywami na przyszłość


chociaż coś  🙄 chciałabym tak powiedzieć

z jednej strony mamy po -dzieścia lat, nikt nie goni żeby rodziny zakładać, to właśnie czas na 'testowanie' , zobaczenie czego się chce, kogo
a drugiej, jak pomyślę ile razem przeszliśmy  😵
kisiel, no właśnie dla mnie to jest bardzo dużo. bo jak słyszę kuzyna który ma 30 lat w tym roku i stwierdza że chce szukać pracy w rodzinnym mieście (teraz pracuje w krakowie), ale w sumie nie wie gdzie bo nie wie ani w jakiej branży ani co go interesuje to jestem przerażona! dlatego tak doceniam mojego L. my też mamy po dzieścia lat. z czego on chciałby się zaręczyć,poczekać aż skończe studia, wtedy się pobrać, zakładać rodzinę, a ja sama nie wiem czy już tego chce. z jednej strony chciałabymjeszczepoznać trochę ludzi, żeby przynajmniej mieć porównanie, z drugiej czasem jak patrze i słucham jacy idioci chodzą po świecie to się zastanawiam czy to mądre zostawiać to co się już zna i co jest całkiem niezłe, tylko po to żeby poczuć jeszcze trochę motyli w brzuchu?
ja tylko wiem, że jeszcze ślubu nie planuję, a wyjść za mąż chcę z miłości  😁 😉
poza tym, chciałabym, żeby ktoś mi powiedział co robić, bo sama nie wiem  😵
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
28 kwietnia 2011 12:49
Laski, ale weźcie jeszcze pod uwagę, że naprawdę NIE DA SIĘ całe życie z jednym człowiekiem przeżyć "na motylkach"  😉 Fakt, u jednych faza motylkowa trwa 6 m-cy, u innych- 3 lata, ale ZAWSZE nadejdzie taki moment, gdy te motylki będą pojawiać się sporadycznie. Albo wcale. I to jest właśnie cały problem związków! Bo jakże łatwo jest żyć z kimś, gdy jest się szaleńczo zakochanym, endorfiny wprost fruwają w powietrzu i chce się z tą drugą osobą spędzić każdą chwilę... A potem to mija i trzeba albo: 1) się rozstać (co robi wiele znanych mi par- bo, nie ukrywajmy, tak jest: prościej, łatwiej i przyjemniej; a czasami jest to wręcz konieczne) 2) znaleźć inne zalety związku. Codzienne życie z tą samą osobą przez X lat, w obliczu problemów, różnic charakterów i osobniczego dojrzewania jest ciężkie. Bo nagle to, co kiedyś było słodkie i rozczulające, staje się po prostu wkurw.... Nawet, jeżeli się kocha. Niestety, ale czasami miłość to nie wszystko...
Dlatego ZANIM się rozstaniecie, zastanówcie się, czy naprawdę nic się już nie da zrobić, czy też tęskno Wam za endrofinami  😉
Wniosek z tego taki: najlepsze małżeństwa to te oparte na przyjaźni i empatii. Górnolotnie brzmi, ale chyba faktycznie działa.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się