Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

Moja mama urodziła mnie gdy miała 38 lat. Pierwsze dziecko urodziła w wieku 25 lat, drugie- mając 27, a trzecie w wieku 35 lat.
Sama dzieci mieć nie chciałam, ale moje myślenie zmieniło się, gdy poznałam chłopaka, z którym obecnie jestem. Najlepsze jest to, że on też zmienił zdanie na temat własnych dzieci, odkąd jesteśmy razem. On jest przekonany, że dalibyśmy radę, że mielibyśmy wsparcie rodziców, przede wszystkim jego, bo mieszkamy w jednym domu. Ja nie wątpię w to, ale uważam, że JA nie nadaję się do roli matki, że będę do niczego.
Rozmawialiśmy też o adopcji, gdyby pojawiły się problemy z zajściem w ciążę i chłopak powiedział wprot, że on nie potrafiłby pokochać przygarniętego dziecka.
Myślę, że nic na siłę, bo życie i tak weryfikuje nasze plany.


Dementek - jeśli się kiedyś zdecydujesz to na 100% będziesz dla swojego dziecka wspaniałą matką!
Dlaczego? Bo masz wątpliwości, myślisz o tym, wiesz, że nie jesteś idealna. A to już duży sukces!
U nas było tak, że mąż (jeszcze) bardzo chciał, bardzo, bardzo. To było jego ogromne marzenie.
I tak namawiał, namawiał, namawiał.
Aż w końcu, po wielu latach powołaliśmy do życia potomkinię.

Od 14 grudnia zeszłego roku dziecka nie widział.
Bo mu przeszkadza w prowadzeniu nowego życia z kochanką.
U nas było tak, że mąż (jeszcze) bardzo chciał, bardzo, bardzo. To było jego ogromne marzenie.
I tak namawiał, namawiał, namawiał.
Aż w końcu, po wielu latach powołaliśmy do życia potomkinię.

Od 14 grudnia zeszłego roku dziecka nie widział.
Bo mu przeszkadza w prowadzeniu nowego życia z kochanką.



WOW!

ale nie interesuje się wcale? Nie dąży do spotkań? Do odwiedzin?

BTW - niestety znam takie przypadki - facet chce dziecko bardzo. Bo chce. Po czym jak przyjdzie do pomagania…. to sorry musi iść na rower… a przecież co to za problem opieka nad bobaskiem, który śpi 24 na dobę...
Dodofon, no bo taki facet chce mieć, a nie zajmować się. Też znam takich, niestety.  🤔
ale nie interesuje się wcale? Nie dąży do spotkań? Do odwiedzin?

Nie, nawet nie zadzwoni.

Dlatego, jak ktoś wstawił ów filmik o wyrywanym dziecku na rękach ojca, to dam sobie głowę, obie ręce i obie nogi uciąć, że gdyby w tym momencie coś takiego miało miejsce u mnie, to dziecko zachowałoby się tak samo. Wcześniej, jak jeszcze się zajmował, to były takie sceny, że Aga strasznie płakała, nie chciała do mnie iść.
A wytłumaczenie jest proste - bo nie miała pewności, że się jeszcze z ojcem spotka, bo tatuś urządzał dziecku huśtawki emocjonalne, potrafił obiecać, że odbierze z przedszkola i miał w dupie, albo nie pokazywał się miesiąc.
To nie jest tak hop siup, zła matka, czy zły ojciec. Zawsze rzeczywistość może być inna.

I najbardziej przykre jest to, że pośrodku tego stoi czteroletnie dziecko kochające tego pieprzonego wuja kompletnie bezgranicznie.
I tak jak to pani psycholog od Agi powiedziała - lepiej dla takiego dziecka jest, jak wie, że ojciec nie żyje. Bo ona ciągle na tego wuja w tym momencie czeka.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 czerwca 2015 10:02
Ja uwielbiam, kiedy proszę chłopa o przewinięcie dziecka i jest wielki bulwers, bo przecież "on ją już dziś RAZ(względnie 2-3) przebierał!!!" 😁
Tylko ja nie odpuszczam i cisnę, cały czas zaznaczając, że to NASZE a nie moje dziecko. I nie będzie tak, że tylko ja się nim zajmuję.
Ale spotykam się z... niezrozumieniem. Najbardziej ze strony siostry. Cały czas, gdy rozmawiamy z Konradem o przebieraniu/ubraniu/nakarmienu dziecka i niweluję opór z jego strony ona MUSI się wtrącić z tekstem "daj spokój, zrób to sama, zajmie Ci to chwilę".
No zajmie. Odpuszczę. Zrobię to sama. A on nie będzie robił nic. Bo przecież łatwiej zrobić samej niż egzekwować, nie? 😎
I to jest częste, nawet bardzo częste podejście kobiet! "Zrobię to sama, bo nie chce mi się od niego wymagać".
Pokemon, smutne rzeczy piszesz.. A tak jeszcze zapytam, mąż coś się tłumaczył, dlaczego tak chciał dziecka a teraz nie bardzo? Że oczekiwał czego innego "po dziecku" np?
Powiem Wam, że odechciewa się mieć dzieci jak się Was czyta. Ale w pozytywnym sensie, re-volta uświadamia. 😉
Ja dzieci bardzo lubię, pracuję w wakacje od początku studiów jako opiekunka, ale własne... Czuję się jeszcze nie spełniona na innych polach (chyba trudno być w wieku 24lat)- koń- 4-latek- tak więc nasza "kariera" dopiero się zaczyna (czy koń to mocno infantylna przeszkoda dla posiadania dziecka?  :hihi🙂, praca- niedługo skończę studia, staż- potrzeba czasu, fajna specka.. Tylko z drugiej strony, jak już tu ktoś wspomniał- takiego super odpowiedniego momentu nigdy nie ma, zawsze coś.  Ja tak za 10 lat celuję. 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
09 czerwca 2015 10:11
Lenalena bo ten wątek raczej nie służy motywowaniu ku posiadaniu potomstwa 😁
pokemon tylko dzieciaka szkoda, wspołczuję 🙁 masakra jacy ludzie (bez względu na płeć) potrafią być zje*ani.
pokemon, Współczuję. :przytul: Szkoda Agi. A co jej mówisz o nim? Że gdzie jest?
Przykro.  🙁
Gillian   four letter word
09 czerwca 2015 10:41
Lepiej nie widywać wcale, niż szarpać się jak mój chłop teraz o widzenia. W ostatecznym rozrachunku i tak przegrywa dzieciak, bo najmniej z tego kuma a strzela się do niego z ogromnego kalibru. Przed nami teraz batalia sądowa o nic. Będzie ciąganie po psychologach, po biegłych. A kogo bardziej wolisz, tatusia czy mamusię. Masakra.
Jestem totalnie wdzięczna, że moja matka uchroniła mnie przed widzeniami, owszem miałam fazy na tęsknienie, pytania, czekanie ale to przeszło i jak teraz obserwuję to jednak lepiej mi to zrobiło niż wieczne tkwienie w rozdarciu.
Ona doskonale wie, gdzie on jest. Nie mówiłam przez długi czas nic złego na niego. Ale ile można milczeć na pytanie - dlaczego tata mnie nie chce? Co mam jej odpowiadać? Że nie ma czasu. Mówię prawdę. Że ma "ciocię" Monikę, która zabrania mu spotykania się. Albo, że tato jest głupi, bo ma taką wspaniałą córkę, której po prostu nie chce.
No bo nie chce. Ma ją podaną jak prosiaka na srebrnej tacy z jabłkiem w pysku, może brać kiedy chce, na ile chce. Ale tego nie robi. To ja wystąpiłam do sądu o zabezpieczenie kontaktów ojca z dzieckiem. W styczniu złożyłam zawiadomienie do sądu, że nie realizuje tych kontaktów, ale ... no cóż... polskie sądownictwo, miejmy nadzieję, że zdążą przed 18 Agi.

I jej teksty np do niani - pani Gosiu mój tato się opamięta, za tydzień się opamięta, ale to jest bardzo długi tydzień.



Zastanawia mnie tylko, dlaczego takiego właśnie WYMARZONEGO dziecka "nie chce".. Spodziewał się czegoś innego? Znudził się jak małe dzieci zwierzakiem? 🙁
A to kawał penisa, faktycznie.
Nawet nie wiesz jak mi się smutno zrobiło, jak pomyślałam o tym co Pazuzu czuje. 🙁
W pale mi się nie mieści jak można coś takiego dziecku robić.

Przychodzi komuś do głowy jakieś wytłumaczenie?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 czerwca 2015 10:58
lenalena, bo sobie nie zdawał sprawy, że dziecko to nie samochód. Kupisz i jest i możesz się chwalić. Może też chce na starość, żeby miał się nim kto opiekować, no wiecie, żeby szklankę wody podał? Może chce mieć potomka. Tak, żeby mieć.


pokemon, przesmutne =(
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
09 czerwca 2015 11:19
A to kawał chuja, faktycznie.
Nawet nie wiesz jak mi się smutno zrobiło, jak pomyślałam o tym co Pazuzu czuje. 🙁
W pale mi się nie mieści jak można coś takiego dziecku robić.

Przychodzi komuś do głowy jakieś wytłumaczenie?


Mi przychodzi jedno jedyne. Niższy szczebel ewolucji. Przecież to tylko facet.

Te które mają normalnych chłopów, takich do życia, to powinny swoje teściowe po tyłkach całować. Ja powinnam. Na szczęście. Faceci to takie wielkie dzieci, ale starego konia już nie wychowasz, jak go matka nie wychowała.

Mój chłop bardzo opiekuje się młodym, nie mam problemu zostawić ich na dzień, albo i na kilka. Ale od początku w ogóle nie było innej opcji.
lenalena bo dziecko to odpowiedzialność. A z opisu sądząc, to facet wzorem odpowiedzialności nie jest i "zabawa w rodzinę" mu się znudziła.
Może myślał, że dziecko to tak jak w reklamach - zawsze uśmiechnięte, wesołe, zadowolone, tylko wziąć za łapkę i pokazywać kumplom, jaką się ma śliczną córeczkę. A że trzeba ją gdzieś zawieźć, odwieźć, zrobić śniadanie, przewinąć, ponosić? Eeee, to nudne. I już jakoś nie jest taka śliczna. Wiesz, jak z dzieciakiem, co chce mieć pieska, bo jest śliczny i można szpanować, że się ma pieska, ale już na spacer z pieskiem wyjść to nie, bo program w telewizji i w ogóle pada.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
09 czerwca 2015 11:43
To jest calkie proste- ojciec ma nowa dupe, dupa nie chce obcego dzieciaka w swoim zyciu i finito. Dupa widac wazniejsza. A o dziecko sie martwic nie musi, bo to przeciez MATKA MUSI.
Moze sobie nawet zrobia nowe, wspolne dziecko i wtedy bedzie przykladnym tatusiem (przyklad z wlasnego podworka).
To jest calkie proste- ojciec ma nowa dupe, dupa nie chce obcego dzieciaka w swoim zyciu i finito. Dupa widac wazniejsza. A o dziecko sie martwic nie musi, bo to przeciez MATKA MUSI.
Moze sobie nawet zrobia nowe, wspolne dziecko i wtedy bedzie przykladnym tatusiem (przyklad z wlasnego podworka).


ale z czym problem - nowa laska nie musi widzieć dziecka wcale,
można brać dziecko na lody, na plac zabaw, zadzwonić, iść na spacer = poświęcić z 3h tygodniowo tylko i wyłącznie dziecku np. idąc do dziecka od razu po pracy
Ona doskonale wie, gdzie on jest. Nie mówiłam przez długi czas nic złego na niego. Ale ile można milczeć na pytanie - dlaczego tata mnie nie chce? Co mam jej odpowiadać? Że nie ma czasu. Mówię prawdę. Że ma "ciocię" Monikę, która zabrania mu spotykania się. Albo, że tato jest głupi, bo ma taką wspaniałą córkę, której po prostu nie chce.
No bo nie chce. Ma ją podaną jak prosiaka na srebrnej tacy z jabłkiem w pysku, może brać kiedy chce, na ile chce. Ale tego nie robi. To ja wystąpiłam do sądu o zabezpieczenie kontaktów ojca z dzieckiem. W styczniu złożyłam zawiadomienie do sądu, że nie realizuje tych kontaktów, ale ... no cóż... polskie sądownictwo, miejmy nadzieję, że zdążą przed 18 Agi.

I jej teksty np do niani - pani Gosiu mój tato się opamięta, za tydzień się opamięta, ale to jest bardzo długi tydzień.






Pokemon, jestem w pracy i łzy mi lecą po przeczytaniu tego ostatniego dopisku  😕
Życzę Wam obu szczęścia. A małą koniecznie ucałuj.
Napisałam post i mi go zjadło, więc tak skrótowo...

Dzieci źle rozwiedzionych rodziców mają różne swoje obciążenia do zabrania na drogę. Taki rodzic-kutafon to jak grzech pierworodny. Niezawiniony, przejęty. Nie przynoszą nas bociany, więc jakaś cząstka tego człowieka, o którym się słyszy różne rzeczy, w małym ludziku siedzi. I taka skaza jakoś obciąża. Nie na zasadzie przytaczanego czasem w psychologizujących tekstach "coś musi być ze mną nie tak, skoro tatuś odszedł" - ale jakiejś wspólnoty popsucia. To może sobie gdzieś pod spodem siedzieć. Za nic, na dzień dobry coś w tobie jest nie tak. Jak w opowieści o Adamie i Ewie.

Wyważenie sprawy musi być trudne dla rodzica. Trudno mówić dobrze o kutafonie, za dużo źle - chyba niedobrze. Najlepiej byłoby się dobrze rozstawać... Ale to jakby dwie strony potrzebne do tanga...
jest też trzecia strona medalu w kwestii tych ojców nieobecnych. Jeśli wrócą wcześniej, zajmą się dzieckiem, to niestety ...do gara nie będzie co włożyć. Co z tego, że wrócę na pełny etat, jeśli pensja to śmiech na sali? W biurze pracowaliśmy w czwórkę- dziwe dziewczyny, dwóch facetów,  na identycznych zasadach..różniła nas płeć i pensja. Prezes się nawet z tym nie krył. Bo kobieta mu w ciążę zajedzie, bo chorowało będzie dziecko, to on woli "zatrzymać" wyższą kasą faceta. Samonakręcajaca się spirala...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 czerwca 2015 14:57
To ja się zgłaszam jako pełna rodzina, z facetem, który zajmuje się dziećmi obecnie często więcej niż ja, ale.....mój narzeczony nie jest ojcem biologicznym dzieci i nie jest Polakiem.

Z ojcem biologicznym dzieci mam identyczną sytuację jak pokemon niestety :/
busch   Mad god's blessing.
09 czerwca 2015 18:55
Teodora, w sumie niekoniecznie to się tyczy tylko dzieci z rozwiedzionych rodzin. W różnych toksycznych rodzinach przecież rodzice też dzieciom potrafią robić takie pranie mózgu, np. "jesteś taki jak ojciec" rzucone przez matkę jako rodzaj reprymendy dla dziecka = jakby bycie jak ojciec było czymś złym. Jak rodzice żyją w toksycznym związku, to takie uwagi nie są czymś specjalnie rzadkim, wystarczy że matka np. uważa że dziecko przejęło od ojca te złe cechy których w nim nie lubi, powiedzmy upartość czy kłótliwość.
Gru, z perspektywy lat - chodziłoby o to, żeby nie żałować. Kiedyś, w przyszłości. Tylko, jak odgadnąć tę przyszłość? No nie da się. Nie da się 20 lat wcześniej przewidzieć, czego będzie się żałować po 20 latach. I tu dzieci (dla kobiety) są "very special", bo wszystko inne da się "nadrobić", a dzieci, jak na razie, nie.

podpisuję się pod tymi słowami dwiema ręcami..

Gru tylko w życiu jest tak, jak pisze halo wszystko w jakimś stopniu da się nadrobić, ale na dzieci jest określony, dość krótki czas.

Jako 20,30 latka w życiu bym się nie dała wrobić w dziecko, bo dziecko dla mnie było synonimem więzienia i zniewolenia (aż do tego stopnia). A ja przecież mam plany na milion różnych rzeczy fajniejszych niż siedzenie z dzieckiem. Przez wszystkie te lata na każde pytanie odnośnie czy może dziecko..? było NIE, NIE, NIE i wręcz zarzekanie się że nigdy.
Tylko że po kolejnych latach coś zaczęło się we mnie zmieniać i im bliżej do końca, tym mniej tej pewności że NIE. Jakoś tak mi się dziwnie robiło jak sobie pomyślałam że jak się nie zdecyduję to nigdy nie zobaczę mojego potomka.

Jeśli ma się teoretyczną szansę na zajście w ciążę w każdej chwili (teoretycznej, bo wynikającej po prostu założenia że jest się w wieku rozrodczym..) to można sobie tak kategorycznie postanawiać. Gdzieś tam z tyłu głowy jest ten wentyl bezpieczeństwa, ok, zmieni mi się to sobie zajdę w ciążę..
Inaczej jest jak już człowiek dobija do tego końca tej drogi i potem nic już od nas nie będzie zależeć to wtedy człowiek jakoś tak inaczej zaczyna kombinować.

Co do kampanii prorodzicielskiej to dla mnie żadne zachęty finansowe typu zasiłki, jakieś dopłaty czy udogodnienia nie były zachętą do posiadania dziecka, bo ja go po prostu nie chciałam. Wydaje mi się że wielu kobietom musi się chcieć dziecka tak wewnętrznie, niż decydują się na dziecko bo im państwo pomoże.

kajpo Ci ludzie z pieskiem niekoniecznie są przedstawicielami tych co nie zdążyli, bo są to może takie typy które po prostu tak mają i czy by mieli 20 czy 40 lat to by tego pieska wozili w wózeczku.

bobek robisz najpierw nieinwazyjne (test Pappa), a jak coś wychodzi nie tak to robisz inwazyjne badanie. Ja uważam że większość kobiet powinno przechodzić minimum test Pappa albo test Nifty. Która młoda kobieta w ramach profilaktyki prenatalnej zrobi sobie to badanie które kosztuje ok. 450 zł. Niby wszystko jest darmowe dla kobiet w ciąży, a gdy przychodzi do zrobienia kompletu badań niezbędnych w ciąży to okazuje się że na dzień dobry trzeba wyskoczyć z 200 zł, bo nie wszystko jest na NFZ. Kolejna sprawa to dostęp do
lekarza ginekologa na NFZ.
http://www.badaniaprenatalne.pl/badania_prenatalne
cytuję:
W Polsce proponuje się inwazyjne badania prenatalne tylko kobietom powyżej 35 roku życia. Dzieje się tak dlatego, gdyż największe ryzyko wystąpienia zespołu Downa jest u starszych matek. Niestety jednak aż 70% dzieci obarczonych tą chorobą rodzą matki, które nie ukończyły jeszcze 35go roku życia. Paradoks? Nie, po prostu 95% dzieci rodzi się matkom młodszym, które często nie maja pojęcia, co im grozi.


Averis więc nie zachodź w ciążę bo będziesz nieszczęśliwa. Masz jeszcze dużo czasu więc po co się spieszyć. Może pomyślisz o tym za parę lat i wtedy będziesz miała do tego już inne podejście. Tylko musisz wziąć "na klatę" ryzyko tego że możesz nie zdążyć, ale to chyba lepszy scenariusz dla kogoś kto nie chce teraz mieć dziecka niż robienie czegoś na siłę teraz.

Może volta będzie trwać kolejne 20 lat i będziemy mogli przeczytać kiedyś jak potoczyły się losy tych osób co tak bardzo są na nie, ja jestem trochę ciekawa 🙂
Averis   Czarny charakter
09 czerwca 2015 19:17
adriena, jakie podejście, o czym ty mówisz? Mając teraz dziecko będę bardzo nieszczęśliwa, bo będę gryźć tynk. Chcę mieć dziecko i co z tego? Moje chcenie zapewni mi macierzyński i L4 (o fanaberii takiej jak wychowawczy nie wspomnę)? Bo albo nie zrozumiałaś co napisałam, albo...nie zrozumiałaś co napisałam.
Averis zrozumiałam że nie chcesz z różnych względów, głównie z ekonomicznych, że to nie jest odpowiedni czas na posiadanie dziecka bo jesteś na "dorobku" i się organizujesz w życiu.
A moje słowo "podejście" rozumiem tak, że przeorganizujesz sobie priorytety i akurat temat dziecka będzie na tyle istotny że podejmiesz to ryzyko pomimo pewnie wielu niekorzystnych aspektów m.in. materialnych. Podobno chcieć to móc. 
Averis   Czarny charakter
09 czerwca 2015 20:10
adriena, przeorganizowywać sobie priorytety będę mogła, jeśli będę miała wybierać między wycieczką do Rzymu a fotelikiem dla dziecka, a nie między pieluchami a chlebem. Na forum potępia się ludzi, którzy kupują konia nie mając pieniędzy. Ale już decydowanie się na dziecko z podejściem "jakoś to będzie" jest gloryfikowane, bo przecież miłość rodzicielska ponad wszystko. To nie jest żaden niekorzystny aspekt materialny, tylko wizja blisko roku bez środków do życia i bycia zdanym na jedną pensję partnera. Daj losie, by partner chociaż tę umowę o pracę miał.
Gillian   four letter word
09 czerwca 2015 20:20
Podobno chcieć to móc. 



No już dawno nikt tu nie palnął takiej bzdury.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się