Koniec z jeździectwem?

Dobra, na razie nie sprzedaję! Może tylko to odwlekę, ale trudno. Nie potrafię od tak zrezygnować z tego konia. Choć przyznam, że ostatnio był taki czas, że bez mrugnięcia okiem ( nie bez żalu) bym go sprzedała. Eh mogłoby się to wszystko ułożyć w końcu!
Sivens trzymam kciuki za pogodzenie tego wszystkiego 🙂 i za młodego, piękny koń z niego  💘
efeemeryda   no fate but what we make.
07 października 2017 11:22
Sivens
trzymam kciuki i wierzę w to, że będziesz zadowolona z tej decyzji !  :kwiatek:
Mój koń, największe spełnione marzenie, jest od ponad roku w dzierżawie jakieś 165 km ode mnie. Przez ten czas nawet nie pojechałam go odwiedzić, bo najnormalniej w świecie boję się, że jak będę od niego wyjeżdżać, po raz drugi pęknie mi serce. Ciężko przeżyłam jego wyjazd, dlatego teraz jak się jako tako przyzwyczaiłam, że go nie ma, jakoś tam funkcjonuję. Jakoś. Nie jeżdżę znowu. Po 9 miesiącach miałam okazję wrócić do jeździectwa, jeździłam konia koleżanki, ale życie tak się potoczyło, że znowu od kwietnia koni nie widziałam. I bardzo mi tego brakuje, strasznie za końmi tęsknię. Owszem, funkcjonuję na codzień normalnie. Bo da się żyć bez koni. Tylko jednak wciąż czegoś brak. Niczym nie jestem w stanie wypełnić pustki po koniach.
Kiedy oddawałam mojego konia w dzierżawę, długo wierzyłam, że to tylko na jakiś czas, że w końcu do mnie wróci. Przebranżowię się, znajdę dobrą pracę, będzie mnie naprawdę stać na konia. Ale życie jak zwykle wszystko weryfikuje. Minęło półtora roku i jeszcze długo nie będzie mnie stać na utrzymanie konia.
Długo się zastanawiałam co dalej, wiele nocy przeryczałam, ale w końcu podjęłam decyzję, że najrozsądniej będzie konia sprzedać. Po pierwsze, bo dopiero co się przebranżowiłam, znalazłam pierwszą pracę w branży i przede mną długa droga zanim zdobędę doświadczenie i przyzwoitą pensję. Po drugie, bo ja zawsze wiedziałam, że mój koń nie jest i niestety nigdy nie będzie koniem dla mnie. Nie ten typ charakteru. Mimo, że go pokochałam z całego serca i się do niego przywiązałam, no nie byliśmy dobrze zgranym i dopasowanym duetem. Podjęcie decyzji o sprzedaży konia, było dla mnie bardzo trudne i zajęło mi kilka miesięcy, żeby się upewnić, że chociaż bolesne, jest jednak rozsądne.
Tylko, że teraz w związku z tym mam dylemat. Dziewczyna, u której mój koń jest w dzierżawie, chciała by go kupić. Jednak z racji, że inwestowała w niego przez półtora roku, odrobiła go trochę, a ostatnio miała trochę wydatków, jest mi w stanie dać za niego maksymalnie 3 tysiące. Za 11-letniego wałacha, który nigdy nie miał  żadnej kontuzji, większych problemów ze zdrowiem, który całkiem fajnie skacze i do ambitnej rekreacji by się jak najbardziej nadawał.
I mam teraz spory dylemat. Bo z jednej strony, moja sytuacja jest jaka jest i w sumie potrzebowała bym pieniędzy, a 3 tysiące, to wydaje mi się trochę mało jak za konia w pełni sił, którego można normalnie użytkować pod siodłem i pojeździć na zawody. Z drugiej jednak strony, dobro konia też jest dla mnie niesamowicie ważne i gdyby został u niej, to miała bym większą pewność, że jest mu tam dobrze, była bym spokojniejsza o jego przyszły los i oszczędziła mi stresu, bo zna już to miejsce, jest jego domem od ponad roku i ma tam swoje stado. I kolejna decyzja spędza mim sen z powiek 🙁
pamirowa tak z czysto prozaicznych aspektów, to jak widzisz proces sprzedaży konia, który nie jest pod Twoją opieką obecnie i znajduje się 165 km od Ciebie? Przygotujesz ogłoszenie, będziesz tam jeździć, ilekroć ktoś się z Tobą umówi na oglądanie konia? Pokażesz go kupującemu pod siodłem itd.?
Między Bogiem a prawdą oddając konia w dzierżawę pozbyłaś się ogromnego ciężaru finansowego. Jeśli koń jest w dzierżawie od ponad roku, obecny jeździec i opiekun odpowiada właściwie na wyłączność za jego stan zdrowia i kondycję - zainwestował w obecny stan rzeczy najpewniej spore pieniądze. Sama wiesz, ile koń kosztuje, zwłaszcza, jak się go odrabia. W takiej sytuacji żądanie ceny rynkowej jest trochę nie fair.
Poza tym masz pewność, że koń jest w dobrych rękach - obca osoba Ci tego nigdy nie zapewni. Może koń trafi dobrze, może nie.
Targuj się, może obecna dzierżawczyni zgodzi się na wyższą kwotę rozłożoną na raty?
Myślę że lilid podała super pomysł- ustal sobie jaką cenę minimalną chciałabyś za niego dostać, nie wiem, np 7 tys, 3 tys teraz, a reszta w ratach co miesiąc, chociaż po 5 stówek? Koń stoi dalej u dzierżawiącej, bez stresu, a jak go spłaci to własność przechodzi na nią. Bo widać, że bardzo przeżywasz tego konia, będziesz pewnie jeszcze bardziej stresować się wiedząc, że poszedł w niepewne, obce ręce...
Dzięki dziewczyny  :kwiatek: Idealnie ubrałyście w słowa moje własne myśli.

lillid no właśnie, myślałam o tym i szczerze się przyznam, że też nie widzę możliwości szukania potencjalnego kupca, w momencie kiedy koń znajduje się tak daleko i nie jest pod moją opieką. To było by logistycznie bardzo trudne i kłopotliwe.
I ja się w sumie nie dziwię, że dzierżawiąca nie jest w stanie dać więcej niż 3 tysiące. Jakby nie patrzeć przez ponad rok ona go utrzymywała i włożyła w niego ogrom pracy. Tak naprawdę to ona podbiła cenę mojego konia. To dzięki niej koń jest w stanie przejechać cały parkur, jeździ na zawody i ogarnął się w miarę. Może ktoś inny dał by za niego 6-8 tysięcy, ale od niej faktycznie nie miała bym sumienia tyle żądać. Bo to jednak jej zasługa, nie moja. Było by to po prostu, jak piszesz, nie fair.
Mimo, że jestem w kiepskiej sytuacji i przydałby się większy zastrzyk gotówki, to jednak jestem bardziej skłonna sprzedać konia jej. Bo to jednak tylko pieniądze, a dobro konia, jego komfort, większa pewność o jego los i mój spokój, że jest w dobrych rękach ma jednak większą wartość i jest dla mnie ważniejsze.
To niestety nie jest koń dla każdego, więc znalezienie mu nowego właściciela nie było by łatwe. A nie chciała bym go skazywać na ciągłe sprzedawanie i przechodzenie od jednego właściciela do drugiego. A tak mogło by być. Ostatecznie nie kupiłam konia żeby na nim zarobić. Marzyłam żeby został ze mną do końca, a że życie potoczyło się tak a nie inaczej, to chociaż winna mu jestem zapewnienie lepszej przyszłości.
pamirowa mój mąż miał podobną sytuację. Kupił pięciomiesięcznego ogierkaka zimnokrwistego, trzymał w pensjonacie, kowal wet itp. Wykastrował. Sprzedał 3latka, surowego ale zadbanego. Nie zwrócił mu się nawet koszt zakupu źrebaka + kastracja. Za 3 latka wziął dokładnie 130 zł więcej niż zapłacił 2,5 roku temu za odsada 🙂. Ale poszedł do zaufanej osoby w dobre ręce.
Ale decyzji nie żałuje. Trafił na super konia później. No i zdecydowanie teraz chce być przy koniach, a nie jest z musu, jak przy poprzednim koniu. Budujemy stajnię i ma taki zaciesz i widać, że to mu sprawia niesamowitą frajdę, nie może się doczekać aż w końcu będą konie u nas.
Ja wiem, że jak sprzedam, to z jeździectwa nie będę chciała zrezygnować zupełnie. Więc średnio się w ten wątek wpisuję 😉 Nie wytrzymam bez koni. Jak się trochę odkuję finansowo, skończę w końcu to prawko (bo ile można je robić 😉 ) to chciała bym znaleźć trenera z dobrze zrobionymi końmi i solidnie podszkolić własne umiejętności jeździeckie. Bo tego brakowało mi zawsze. A jak był własny koń, to na trenera nie starczało my nigdy.
Nie wykluczam, że kiedyś kupię drugiego konia. Bo mimo tego, że było trudno, to jednak własny koń to własny koń i tego uczucia nie zastąpi żaden inny, cudzy koń. Ale wiem też, że wtedy taką decyzję podejmę bardziej świadomie i wybiorę takiego konia, który będzie charakterem pasował.
olga96 efeemeryda dziękuję dziewczyny 🙂  :kwiatek:
Ja 2 tygodnie temu oddałam dzierżawionego przez 4,5 roku konia i wogóle nie tęsknię. Mało tego, jestem przekonana dzięki tej dzierżawie, że swojego sobie nie kupię.  Może do jeździectwa kiedyś wrócę, ale na ten moment bardziej tęsknię za ludźmi ze stajni niż za końmi. Bardzo duże obciążenie czasowe, finansowe i odpowiedzialność. Miałam już po dziurki w nosie, że moje życie ustawia koń i jego potrzeby. Ostatni rok to była ekwilibrystyka żeby pogodzić wszystkie części mojego życia z koniem i teraz czuje ulgę. 💃
pamirowa ja bym sprzedała tego konia dzierżawczyni za te 3 tysiące. Bo jeśli ważniejsze jest dla Ciebie do kogo, a nie za ile, to jednak komfort zwierzęcia tez jest bardzo ważny. No, ale ja biznesów nie potrafię robić 😉
desire   Druhu nieoceniony...
10 października 2017 13:36
może i jestem zbyt podejrzliwa, ale nigdy przecież nie można być pewnym komu się konia sprzedaje..
chęć większego sportu chociażby może być przyczyną sprzedaży 'dalej' i na to pamirowa, też nic nie poradzi, jeśli konia jednak sprzeda.
Zawsze można sprzedać z prawem pierwokupu. Moja była trenerka tak sprzedała dwa swoje konie w momencie, gdzie nie była w stanie się nimi opiekować. Inna sprawa to taka, że utrzymanie tego konia też kosztuje i czasem lepiej sprzedać "na teraz" za 3000, niż za rok za 5000 😉
Ja 2 tygodnie temu oddałam dzierżawionego przez 4,5 roku konia i wogóle nie tęsknię. Mało tego, jestem przekonana dzięki tej dzierżawie, że swojego sobie nie kupię.  Może do jeździectwa kiedyś wrócę, ale na ten moment bardziej tęsknię za ludźmi ze stajni niż za końmi. Bardzo duże obciążenie czasowe, finansowe i odpowiedzialność. Miałam już po dziurki w nosie, że moje życie ustawia koń i jego potrzeby. Ostatni rok to była ekwilibrystyka żeby pogodzić wszystkie części mojego życia z koniem i teraz czuje ulgę. 💃



Powiem szczerze że ja zaczynam mieć podobne refleksje teraz na przymusowej przerwie od jeździectwa. Miałam konia w pełnej dzierżawie 14 mc, do czerwca szukałam aby kupić sobie coś własnego, potem wypadek i teraz mam taki okres refleksji.....że chyba jednak nie warto się w to ładować w pełnym wymiarze. Sport odpada, a do rekreacyjnych wyjazdów w teren w siodle zawsze można jakąś stajnie znaleźć aby odpłatnie pojechać.
asds, albo wspoldzierzawe/dzierżawę.
W zasadzie prawo pierwokupu to martwy zapis i zależy  tylko od dobrej woli nabywcy. Sprzedając coś tutaj konia przekazujemy prawo w
wlasnosci i ta osoba rozporządza koniem według swojej woli. i ma do tego pełne prawo.
Cricetidae

Tak, ale:

1. Jestem z Warszawy i pracuję więc interesowałaby mnie tylko współdzierżawa, ewentualnie odpłatne uzyczenie konia w weekendy do wyjazdwó w teren.
2. Sport jakikolwiek czy też treningi odpadają z powodów moich czasowych i zdrowotnych. Interesuje mnie spokojny koń do relaksacyjnych wyjazdów w teren na spacery i zwiedzanie.
3. Większość osób interesuje tylko wydzierżawienie z opcją na treningi sportowe.
4. Z powodu punktu 2. najlepej wtedy znaleźć stajnię dalej od miasta gdzie są piękne tereny i można odetchnąć.

Niby wymagania małe, ale nie jest tak łatwo znaleźć osobę (właściciela konia) której odpowiadałby taki układ. Większość osób szuka ludzi głównie nastawionych na treningi i przebywanie na terenie ośrodka stajni.

efeemeryda   no fate but what we make.
20 października 2017 10:57
asds
z punktu widzenia właściciela konia mam dokładnie odwrotne spostrzeżenia, mam dokładnie takiego konia o jakim piszesz i nie mogę nikogo dla niego znaleźć, wszyscy chcą skoków, zawodów i bóg wie czego  😵
ps. szkoda, że jesteś z Warszawy 
asds
z punktu widzenia właściciela konia mam dokładnie odwrotne spostrzeżenia, mam dokładnie takiego konia o jakim piszesz i nie mogę nikogo dla niego znaleźć, wszyscy chcą skoków, zawodów i bóg wie czego  😵
ps. szkoda, że jesteś z Warszawy 



Uwierz mi też żałuję. Jestem po dość złożonym urazie kolana i jazda wchodzi w grę tylko stricte rekreacyjna i to  w siodle west lub kulbace bez jakiegokolwiek stresu na kolana. Czekam na zielone światło od lekarza do powrotu do jazdy (pewnie będzie dopiero po zimie).

Zasadniczo wszyscy mają konie śportowe i brak tuptusiów do podziwiania chmurek, lasów i rzek.
ash   Sukces jest koloru blond....
20 października 2017 11:54
Chyba trzeba lepiej szukać albo dopytywać jak ogłoszenie kogoś interesuje.
Ja szukałam dla jednego ze swoich koni kogoś do ruszania. Nie do treningów, a ruszania bo ruch jest jej poprostu niezbędny dla zdrowia i nie interesowało mnie czy jeździec bedzie się kręcił po hali, placu czy pojedzie w teren. Wymagałam tylko doświadczenia, bo kon lubiący galopu dość dynamiczne.
Dość długo z tym zwlekałam, ale ostatecznie zebrałam się do wyprzedania całego sprzętu jeździeckiego. Niby już dawno koni nie ma, ale to już taki punkt ostateczny, że się skończyło.
Mam dokładnie tak jak pisze asds. Aspiracji sportowych nigdy nie miałam, szukałam swego czasu czegoś do dzierżawy, właśnie do spokojnego pokręcenia się po placu i wyjazdów w teren. Taki układ byłby dla mnie idealny, jednak serio ciężko coś takiego znaleźć.
efeemeryda   no fate but what we make.
20 października 2017 12:13
nie dobijajcie mnie  🙁 czemu nie mieszkacie gdzieś bliżej ?
To czemu Ty nie masz koni gdzieś bliżej  😁
To zawsze tak jest... Mi brakuje głównie samego kontaktu z końmi, tej całej otoczki - miziania, czyszczenia, dokarmiania marchewkami, luźnej przejażdżki do lasu. Właśnie konika do kochania 😉
Asds, jeszcze parę dni temu wymieniłabym Ci z 5 osób, które szukały osób takich jak Ty i nikogo nie mogły znaleźć (ale już kogoś sobie poznajdywały, ale trwało to i trwało). Może za mało aktywnie szukasz? 😉

Zresztą mam odmienne zdanie, jak ja szukałam czegoś sensownego to same takie tuptusie były albo konie NIC nie umiejące.
Bo to tak już jest, zawsze odwrotnie. Jak idę do sklepu kupić sukienkę, to nic nie ma, za to na pęczki jest spodni. Jak idę po spodnie, to znów wysyp sukienek  😁
breakawayy

Nie jest łatwo. Jest wręcz tragicznie coś znaleźć przy takich wymaganiach. Kilka tygodni temu trafiłam na fb na ogłoszenie sprzedaży klaczy haflinger - co prawda młoda (bodajże 3-4 lata) ale budowa starego typu mocniejsza to mógłby być fajny koń do rekreacyjnego tuptania. Pisze do właścicielki i pytam o konia czy ma takie cechy jak spokój, opanowanie, czy pewnie się porusza w terenie i zaznaczyłam że nie zależy mi na skokach czy jakichkolwiek predyspozycjach w ta stronę. Jak się okazało klacz już (!) naskakana w korytarzu 120 czy 130 cm (sayonara stawy - po co?). Finalnie konia nie pojechałam obejrzeć bo moja oferta cenowa była niższa jak w ogłoszeniu. Chyba nawet jeszcze ten konik wisi na fb czy tutaj.

Wiem kupno młodego konia też strzał w ciemno, ale na tyle mi się z budowy podobała że warto było zaryzykować.

Druga sprawa stresogenna to ....znalezienie pensjonatu i żeby nam było dobrze i koniowi było dobrze. Jak już coś fajnego znalazłam to albo za drogo na moje fundusze albo daleko,ale za to warunki dla konia super i tereny cudne. Tylko wtedy wyjazdy wyłącznie w weekend biorąc pod uwagę ze do przejechania byłoby prawie 90 km w jedną stronę.

To czemu Ty nie masz koni gdzieś bliżej  😁
To zawsze tak jest... Mi brakuje głównie samego kontaktu z końmi, tej całej otoczki - miziania, czyszczenia, dokarmiania marchewkami, luźnej przejażdżki do lasu. Właśnie konika do kochania 😉



Oooo mam dokładnie tak samo!! Zwierzaka na którego można pokłady miłości przelać i przy okazji miło wspólnie bez pośpiechu spędzić czas. Na ptaszki popatrzeć, na drzewka, chmury na niebie i spokojnym galopikiem sobie hopsać po łące bez walki o przetrwanie (jazda w prędkości 49 km/h już mi naprawdę niepotrzebna  :wysmiewa🙂.


amnestria

Szukam po południowej stronie Wisły głównie, no i na spokojnie bo lekarz OK jeszcze nie dał.

Edytuj posty.




Jestem po dość złożonym urazie kolana i jazda wchodzi w grę tylko stricte rekreacyjna i to  w siodle west lub kulbace bez jakiegokolwiek stresu na kolana.
A jaki uraz? Moje kontuzje ciężko "przebić", a z koniem przygotowałam się z koniem do mp w pleasure i hs 🙂.
Miałam w lewym kolanie 5 krwiaków, 3 razy wylany płyn stawowy, uszkodzoną kaletkę stawową, naderwane (niewiele zostało do zerwania) wiązadło krzyżowe przednie (które zrosło się za ciasno), rozwarstwione poboczne piszczelowe (które zrosło się za luźno), zmiażdżoną łąkotke i odprysk kości. Także po lewej stronie zerwane i przesunięte mięśnie na pośladku i jest podłużna dziura na tyłku.
Kluczem do normalnej jazdy okazało się siodło. Jako, że po tych kontuzjach obciążam bardziej prawą stronę, mam siodło baardzo ortopedyczne. Usadza mnie konkretnie i jak zaczynam przesuwać się na prawo, to jest zwyczajnie niewygodnie. Trochę się takiego naszukałam (a musiałam też dopasować do konia) i się opłaciło. Jeżdżę zupełnie normalnie. Kolano i tyłek nie doskwierają.
breakawayy Mucha na emeryturze się nudzi 😁. Tylko jeździć już na niej nie można. No i z Łodzi to byś kawałek miała 🙁.
U mnie koni do miziania 6, do spacerowania po lesie 3. Chętnych ani jednego 😉.
asds ja też już nie myślę o zawrotnych prędkościach, zestarzałam się chyba i marzy mi się grzeczny tuptuś  😍

Muchozol no i tak to jest, że jesteście tutaj, a ja w Łodzi. I nawet jak jestem w domu to się zgadać nie możemy  🤔

bera7 a Ty w jakich rejonach? 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się