Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

halo
Mlody ma 3 wolne miechy, wiec: plecak, bilet i heja do pracy. Za granica bedzie w stanie czesc uzbierac, wiec nie bedzie to juz az 20 tysi.
Do sprawdzenia czy w odplatnej uczelni nie mialby szans na stypendium naukowe (za wyniki)/ socjalne/ inne (tuz juz jego wklad wlasny istotny, ale skoro marzenie to ma szanse).
Lista rezerwowa, odwolanie, wolny sluchacz, med. na innej uczelni (do zweryfikowania czy jest szansa na przeniesienie od drugiego roku).
W sierpniu może chyba poprawiać maturę?
Czemu statystyki przeczą poprawianiu matur? Ja też się za pierwszym razem nie dostałam na dzienną psychologię, poprawiałam po pół roku i podniosłam wyniki z każdego poprawianego przedmiotu.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
28 czerwca 2014 18:57
zen, tylko jeśli jej się nie zdało, w innym wypadku, za rok
Facella   Dawna re-volto wróć!
28 czerwca 2014 19:09
W sierpniu może chyba poprawiać maturę?

Wyłącznie obowiązkowe i jeśli się nie zdało jednego przedmiotu.
A z obowiązkowych na lekarski to się nic nie liczy/tylko matematyka.

baba_jaga, ile by uzbierał? 5 tys.? To na 1/4 semestru starczy, co potem?
halo nie dajcie się ponieść emocjom. Jeden rok w prawo czy w lewo nie robi różnicy, więc zapisz go na korki i jeżeli to faktycznie jego marzenie, to za rok się dostanie. Bez sensu go wysyłać na wetę, bo nie będzie miał czasu, żeby uczyć się ponownie do matury. Poza tym, jak tak patrzę na ludzi na roku, to mamy sporą ekipę niedoszłych lekarzy i już widać, że żałują, a im dalej w las tym będą żałować bardziej.
baba_jaga, widać, że nie ogarniasz zasad dzisiejszych rekrutacji 🙂 Ja się już dokształciłam 🤔
Na medycynę trzeba po ok. 85% z biologii i chemii rozszerzonej (w uproszczeniu). Poprawa jest możliwa za rok. Tam, gdzie można się dostać z niższą punktacją, opłatę za rok należy uiścić z góry, gdzieś za 2-3 tygodnie 🙂 "Wszyscy" obstawiają wszystko. Na przyjęcie z pierwszego naboru trzeba mieć ho ho. Te 85% to takie przyjęcie "gdzieś", może i w październiku, w n-tym naborze. Poza możliwym uzupełnieniem w październiku (w granicach progów) żadnych przenosin nie ma. Wyjątek: studenci z Ukrainy z powodu sytuacji politycznej.
Jeszcze mógł był wcześniej pomyśleć o wojskowym/wojskowym, ale nie chciał. Uważał, że jest tak naumiany, że spokojnie nie tylko się dostanie, ale tam gdzie chce najbardziej. To nie kwestia wiedzy, tylko... maturalnego zaćmienia? Jego wyniki dają wstęp na masę kierunków. Medycyna dziś jest "very special".

Ramires, to nie tak. Weta od początku była "drugim wyborem". Przecież to syn koniarzy! 😀 Zwierzaki uwielbia z wzajemnością. Nie wiedziałam, że praca dla ludzi jest dla niego tak ważna, że ma konkretne plany.
Sama dwa razy zdawałam na studia, na które ludzie zdawali i po... siedem razy - taką wtedy były wartością. Dziś - nie mam z nich żadnego (komercyjnego 🙂😉 pożytku.
Medycyna jest dziś oblężona, bo... daje pewny chleb. Wcale nie dlatego, że aż tyle osób koniecznie chce leczyć bliźnich 🙂
Ale jeżeli faktycznie chce leczyć ludzi to po co ma się godzić na II wybór? Do tego to, co napisałaś jest baaardzo istotne - pieniądze. Oba kierunki porównywalnie trudne, a po medycynie praca jest i zawsze będzie, jednak po wecie... nas aktualnie straszą, że jak ktoś nie czuje powołania to ma spadać bo i tak w tym kraju pracy nie znajdziemy 🤣 Ja wciąż się łudzę, że miejsce dla dobrego hipiatry na rynku jest i nie zmieni się to jakoś dramatycznie przez kilka lat. Jednak, gdybym była w tej chwili w klasie maturalnej to nie wiem czy nie poszłabym jednak na medyczny, szczególnie że mam opcję przejęcia przychodni. Aaale poszłam za powołaniem i mam nadzieję, że będę szczęśliwa 😉 Tego samego życzę Twojemu Młodemu.
Ramires miejsce pewnie jest, tylko wgryzc sie w to srodowisko to nie taka prosta sprawa. U mnie w okolicy wetow jak mrowkow tylko pomyslu nie maja co ze soba zrobic bo rynek zapchany a tu trzeba miec niezla sile przebicia zeby cokolwiek ugrac.
Ramires, dla dobrego hipiatry- zawsze rynek znajdzie miejsce! ale... jak zostać dobrym hipiatrą? świeżak po studiach pewnie ma cięzko i w pełni rozumiem, bo ja też bym nie wezwała "świeżego młokosa", wolałabym weta z praktyką. To tak jak... "za hodowlę powinni zabierać się tylko doświadczeni, dobrzy hodowcy". A jak zostać tym hodowcą z wieloletnim stażem? Przecie każdy z tych hodowców miał kiedyś pierwszego źrebaka i nijak doświadczony nie był. Ciężko chyba zdobyć renomę "dobrego hipiatry". Bo jak już się złapie- to rynek wchłonie i nie da czasu na sen czy wakacje, ale zanim się będzie "dobrym hipiatrą" to... to co się robi?
Zanim się nim zostanie, to się całe studia łapie na jakiekolwiek praktyki i zgłasza jako pomoc innych hipiatrów/wetów, po to, żeby po studiach już Cię znali i wiedzieli, że mogą Cię zabrać w teren i się przydasz. Tak się zdobywa doświadczenie. Są jeszcze staże zagraniczne i tego typu sprawy. Wiadomo że kilka pierwszych lat to ciężka robota za grosze albo i za darmo, ale kurcze wierzę w to, że jak sie chce to się da. Mi się osobiście marzy klinika, bo nawet mam na nią miejsce, ale to za jakieś...40 lat może się dorobię. Jednak pomarzyć chyba warto, nie? 😉
To nie są studia, na których wystarczy chodzić na zajęcia i zdawać egzaminy - nimi trzeba 'żyć' od pierwszego roku
Zawsze warto marzyć 🙂 Ale ja trochę zmieniłam kierunek swoich marzeń widząc od kuchni pracę hipiatry. Mam jednak nadzieje, że z moich studiów kilka osób będzie się końmi zajmować, widzę w niektórych potencjał 😀
Tez uważam, że jeżeli ktoś chce iść na medycynę, to na wiecie będzie nieszczęśliwy. Albo zmieni podejście, ale z tym trudniej.
Facella   Dawna re-volto wróć!
28 czerwca 2014 20:02
halo, ale z 85% z bio i chemii to się i w pierwszym naborze ma szansę dostać np. do Wrocławia. Szczególnie, że w tym roku progi mogą być nieco niższe (o 1-2 punkty), chociaż na drastyczny spadek bym nie liczyła.

Ramires, podoba mi się Twoje podejście, daleko możesz zajść w ten sposób. Trzymam kciuki.
Ramires,  a jak wygląda podejście koniarzy do "świeżaków" ? chętnie ich wzywają, czy mają jednak opory, "bo to młode takie, niedoświadczone" ? Przy krowach wiem, że u nas starzy rolnicy właśnie takie mają podejście. Wolą weta-dziadzia, co to jedną ręką pobiera krew, a drugą przytrzymuje maskę z tlenem niż młodzika.
Cricetidae Przez tyle lat w końskim środowisku zdążyłam trochę poznać pracę hipiatry i wiem, że jest bardzo, ale to BARDZO wymagająca. Tyle że ja zupełnie nie mam innego pomysłu na siebie. Tak w temacie - ostatnio jak byłam z moim koniem w klinice ratując jego flaczki, pani wet musiała uśpić konia o którego walczyli 2 doby i 'miało się udać'. Ale się nie udało, więc pierwszą rzeczą, którą potem zrobiła było opierniczenie mnie, że mam sobie znaleźć inną robotę... więc wiem na co się piszę, ale wciąż mnie to nie powstrzymuje 😉

Facella dzięki 😀 Szkoda tylko, że to wszystko tak fajnie brzmi, a jak dostanę kopa w dupsko od życia, to pewnie mi się trochę pozmienia. Trzymajcie kciuki, żeby tak jednak nie było.

Isabelle masz konia, to wiesz jak wygląda 😉 Dlatego trzeba sobie zrobić 'markę' pomagając komuś, kto już renomę posiada. Bo jak przyjedzie do Ciebie po raz enty ten sam pomocnik z wetem, a ten weterynarz w końcu nie będzie mieć czasu i wyśle samego pomocnika, to już chyba nie będziesz taka przerażona, że to ktoś obcy? Na zasadzie - uczeń-mistrz. Tyle wiem z opinii wetów, z którymi miałam styczność, więc mam nadzieje, że ten system faktycznie działa.
Swoją drogą- gdybym miała sama wybrać weta dla mojego konia, to wolę osobę młodą (ale wiadomo, że nie świeżą), która się dokształca i wciąż rozwija w tym temacie, niż weta 'starej daty', który niekoniecznie posiada 'aktualną' wiedzę.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
28 czerwca 2014 20:26
Pozostaje liczyć, że na cokolwiek się dostanę

Fajnie... ale właściwie po co?
Nie żebym się czepiała, bo to Twoje życie i Twoje wybory, ale kompletnie nie rozumiem tego ciśnienia na studiowanie/zrobienie studiów, obojętnie jakich, byle mieć papier.
Przykro, że mimo ciężkiej pracy nie udało Ci się zrealizować planów, ale przecież można się rozwijać i spełniać zawodowo nawet bez studiów.
Przyjrzyj się obecnej sytuacji ludzi z wyższym wykształceniem i zastanów się, czy koniecznie musisz mieć papier z jakiejkolwiek uczelni, z pierwszego z brzegu kierunku na jakim Cię chcieli.

Nie potrafię pojąć tego owczego pędu, którego celem jest zdobycie mgr przed nazwiskiem, wszystko jedno w jakiej dziedzinie...
Oczywiście nie mam tu na myśli ludzi z konkretnym planem i pomysłem na siebie, którym tytuł faktycznie jest po coś.
Ramires, ja absolutnie nie miałam zamiaru pisać zniechęcająco 🙂 Raczej - głośno myślałam. Po prostu takie są moje przemyślenia po tych kilku latach studiów, plus uznałam, że konie to moja pasja - jak konie staną się pracą, to nie wiem czy pasja przetrwa, a innej sobie nie wyobrażam 😉 Dodatkowo wiem, że niedługo po studiach chcę mieć dzieci, a w ciąży to trochę lipa tak przy koniach pracować i szczerze mówiąc - chyba bym się bała nawet w ciąży nie będąc. Ja mam duży instynkt samozachowawczy i mogłabym sobie z koniem-świrem zwyczajnie nie poradzić.  Mam kilka innych pomysłów na siebie, choć początki jak wszędzie, będą bardzo trudne. To wszystko mnie trochę dołuje. ta niepewność, co będzie dalej.

A z tymi rolnikami to teraz różnie bywa, u mojej rodziny na wsi wzywają młode małżeństwo lekarzy, bo oni zawsze przyjadą (święta, w nocy) i się mocno angażują, a tym starszym się już nie chce.
Facella, napisałam jakie progi wystarczą na stacjonarne. "Mój" ma takie w sam raz na płatne 🙁 Chemia poszła gorzej niż myślał/był naumiany.
Ramires, gdyby dorośli-że-dorośli mocno udzielali się na fejsie, to wśród znajomych mielibyśmy pełno wetów 🙂 Także końskich. Np. mamy znajomą, utalentowanego hipiatrę, po długich praktykach w UK i gdzieś jeszcze, z fajnym promotorem... Ale z czegoś żyć trzeba. Leczenie koni to hobby, chyba, że... ma się specyficzne cechy. Klientom wydaje się, że to gruba kasa, ale mieć STAŁE przychody... 🙁 "Nasza" wet już pracuje w Zakładach Mięsnych.
Facella   Dawna re-volto wróć!
28 czerwca 2014 20:35
halo, jeśli to Ciebie (i jego) pocieszy, to wielu osobom chemia poszła gorzej, niż by się spodziewały. U mnie w klasie nikt nie był zadowolony z chemii.
Próg, który podałam (85%) powinien wystarczyć na stacjonarne we Wrocławiu i nie tylko 😉
halo no proszę, to z taką opnią, żeby dobry wet miał problem z pieniędzmi się jeszcze nie spotkałam. Może mam za mało dorosłych znajomych, a rozmawiam raczej z tymi, którym się udało. Ale zakładając od początku że się nie uda raczej daleko nie zajdę. Jednak z tym, że leczenie koni to hobby, to aż ciężko mi się zgodzić...
A trudno... kolorowo nie będzie, ale zobaczycie, że Wam jeszcze będę zwierzaki leczyć nie przymierając głodem! 😀
Ramires, nie chcę cię pozbawiać złudzeń. w dodatku uważam, że bez marzeń człowiek, zwyczajnie, nie ma motywacji. Ale... rzecz nie w dochodach, ale... w stałości tychże. W pewnym momencie zaczynasz kalkulować: ilu Zadowolonych (a nadal potrzebujących 😉) klientów, ile kosztuje życie, ile - opiekunka do dzieci "na cito", ile (nadal "niekompletny"😉 sprzęt, ile ZUS...
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
29 czerwca 2014 01:37
[quote author=Zu link=topic=44.msg2128408#msg2128408 date=1403891674]
Pozostaje liczyć, że na cokolwiek się dostanę

Fajnie... ale właściwie po co?
Nie żebym się czepiała, bo to Twoje życie i Twoje wybory, ale kompletnie nie rozumiem tego ciśnienia na studiowanie/zrobienie studiów, obojętnie jakich, byle mieć papier.
Przykro, że mimo ciężkiej pracy nie udało Ci się zrealizować planów, ale przecież można się rozwijać i spełniać zawodowo nawet bez studiów.
Przyjrzyj się obecnej sytuacji ludzi z wyższym wykształceniem i zastanów się, czy koniecznie musisz mieć papier z jakiejkolwiek uczelni, z pierwszego z brzegu kierunku na jakim Cię chcieli.

Nie potrafię pojąć tego owczego pędu, którego celem jest zdobycie mgr przed nazwiskiem, wszystko jedno w jakiej dziedzinie...
Oczywiście nie mam tu na myśli ludzi z konkretnym planem i pomysłem na siebie, którym tytuł faktycznie jest po coś.
[/quote]

Problem w tym, że żeby być weterynarzem trzeba mieć papier 😉
Kolejny problem jest taki, że duże parcie na studia ma Tata, a najbardziej boli go to, że siedziałam 2 lata w domu i nic z tego nie wynikło.
Mówiąc "gdziekolwiek" miałam na myśli wetę w różnych miastach, albo 2 inne kierunki, które chciałabym studiować. Ot, sprostowanie 🙂
Przepraszam, mam teraz dość smutny czas i zrobiłam się marudna...
Jakiś kosmos z tą maturą, chyba kiedyś było lepiej. To w ogóle nie jest fair, że ja np.swojej matury nie mogę poprawić.

halo, skoro to takie marzenie, to może warto wyłuskać kasę na rok? Dla mnie to trochę sprzeczne co piszesz, córce kupiliście niedawno samochód i to nie tico, macie konia/konie, a studia syna to trud finansowy?
Zu aż tak źle poszło? Progi na wete nie są takie znowu wysokie, szczególnie łatwo jest np w Lublinie... ja miałam tylko 118punktów i się na stacjonarne dostałam (szkoda że system im nawalił i dowiedziałam się o tym w dni rozpoczęcia roku akademickiego). A jeżeli stać Cię na niestacjonarne to czasami nawet niecałe 100 styknie
Do nas do stajni wpadła kiedyś młoda wetka z sąsiedniej wioski i poinformowała że jest blisko w razie w. I na w nie trzeba było długo czekać. Sprawdziła się i jesteśmy jej fanami. Choć nie polecił jej nikt znany. Teraz jest na ddrugim końcu polski w stadninie żeby zarobić na sprzęt iam nadzieję że wróci jak mówiła bo miejsce na rynku na nią czeka. 😉
halo
Dziekuje za wyjasnienie, ktore uswiadomilo mi jak bardzo ciesze sie, ze nic mnie juz nie wiaze z tym etapem, normalnie ufff
"Wystarczy" podejsc do przesuniecie rozpoczecia wymarzonych studiow o jeden rok jak do przygotowania sie do obu mozliwosci. To tylko rok. Mlodego to zapewne teraz boli, ale lepiej, ze do tak mocnego zderzenia z rzeczywistoscia doszlo na poczatku jego doroslosci.
Z jednej strony, syn bedzie mial czas przygotowac sie do poprawy wynikow matury, ktore umozliwia dostanie sie na dzienne studia.
Jednoczesnie, wyjazd na pierwsze pol roku i zarobienie czesci pieniedzy ( + pelny rok dla was rodzicow na dozbieranie czesci), gdyby sie okazalo, ze w przyszlym roku trzeba bedzie zdecydowac sie na platny wybor.
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
29 czerwca 2014 13:45
Ramires, niestety poszło bardzo źle 🙁
halo ja myślę po wieloletniej pracy w służbie zdrowia, że najlepiej będzie gdyby na rok zaczepił się w pracy gdzieś w szpitalu. Żeby zobaczył w co się pakuje. Kiedyś było to nawet normą, że ten, co się nie dostał na medycynę pracował jako sanitariusz w szpitalu bądź pogotowiu. Mało tego, że nabrał pewności, że to właśnie chce robić to jeszcze nabrał tak potrzebnej praktyki. Już nie wspomnę, że to nie jest praca jak się większości wydaje to jeszcze żądzą nią układy. Ja mojej córce powiedziałam, że może robić co chce, nawet rowy kopać tylko nie medycyna. Kolejnego pokolenia medyków w mojej rodzinie nie będzie. Na szczęście
zen, masz jakiś problem z matematyką? Nie ma opcji "kasa na rok". Min. 25 tys. x 5 daje 125 000, która TRZEBA mieć - oprócz "bieżących wydatków", czyt. utrzymania dwojga! dzieci na studiach w dużych miastach, z dojazdami + "malca" w domu (na podręczniki pójdzie 700 PLN). I... utrzymania domu. I, cóż... wydatków "na zdrowie" 🙁. Na tym tle jednorazowo kilka tysi na pojazd czy wręcz "drobne" na konia w zaprzyjaźnionej stajni bez hali... A te 25 trzeba wyłożyć z góry - trzeba je MIEĆ. Dodatkowo. Kredyt nie wchodzi w rachubę.
Siostra (lekarz, mąż informatyk) poinformowała mnie wczoraj, że siostrzenica mogła była iść na architekturę, o której marzyła - ale właśnie na płatną. Nie poszła. Nie było ich stać (mają 4 dzieci). Poszła na ekonomię. "Małe dzieci - mały kłopot".

Źle się stało, że nie chciał "pójść w kamasze", bo na wojskową/wojskową chyba dałoby radę. Był pewny swojej wiedzy 🤔 Na wetę dostanie się w pierwszym naborze. 85 z biologii otwiera wiele drzwi (choć też słabiej niż go stać). Gdyby chemia poszła jak miał pójść... ech. Albo gdyby mnie posłuchał, i zdawał też rozszerzoną matmę... (rekrutacja w Łodzi). Siostra zdała na 82% (w humanistycznej klasie), on też dałby radę (z podstawowej ma 92%). To nie - bo chciał się przyłożyć do chemii.

berula syn zdaje sobie sprawę z realiów. Niejeden lekarz w rodzinie i wśród przyjaciół. Tak, opcję sanitariusza też rozważaliśmy (powiedzmy... byłoby gdzie praktykować 🙂😉. Też pamiętam te czasy - dodatkowych punktów za roczną praktykę. Nigdy nie było łatwo dostać się na medycynę. Siostra, że jest przyjęta, dowiedziała się 30.09. Zdawała do Krakowa przyjęta -
w Gdańsku 🙂 (wtedy obowiązywała "centralna" punktacja egzaminów). Ta sama siostra powiedziała mi, że wśród dzieci jej kolegów/koleżanek nigdy 🙁 nie sprawdziła się opcja "rok przerwy". Natomiast udało się części tych, którzy podjęli inne studia. Jeszcze inni studiują na Ukrainie lub w Słowacji.
dla wszytskich niepocieszonych wynikami maturalnymi:
pamietajcie, że są jeszcze studia bezpłatne (gdzieniegdzie) za granica 😉
koszty utrzymania więszke, ale zarobki też większe, nawet w przypadku studentów.

mi matura też nie poszła tak, jak chciałam. na wymarzone studia w Polsce sie nie dostałam, ale na te za granicą, bezpłatne, juz tak 😅 😍
i za rok będę inżynierem/budowniczym 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się