Tu strzyka, tam boli... czyli "jeździeckie" dolegliwości

pewnie Ci promieniuje
mi akurat od przepukliny promieniowało na obie nogi mocno
mi mija 6 tyg problemów z kręgosłupem - mam piękną przepuklinę - wypadł mi dysk w odcinku lędźwiowym - aktualnie mam rehabilitację, nie jeżdżę, zabiegi do połowa czerwca mam - ale pomagają naprawdę
oczywiście się powtórzę, ale jak coś się dzieje to idźcie się zbadajcie i w razie czego rehabilitacja - trochę zabiegów ale pomaga - teraz sobie obiecuję że jak zacznę jeździć to co parę mcy zabiegi na własną rękę no i ćwiczę codziennie
Mnie w końcu nic nie boli  💃

Ani kostka ani kręgosłup i bez wizyty u lekarza  😅
gratulacje, aby nie wróciło  😉
ja jestem sceptycznie nastawiona do przechodzenia  😁 bo akurat mi przechodziło przez 2 lata i nagle już nie przeszło
ale trzymam kciuki żeby wszystkim "voltowym inwalidom" się udało bez bólu jak najszybciej, lato idzie trzeba się wygrzewać !
Sport to zdrowie - dla kibica  🤣
ach chciałabym być znowu rześka i niekontuzjowana  😜
a to dziadostwo dyskopatia wraca niestety ale zaciskam zęby i ćwiczę i się rehabilituje aby dalej śmigać  😉
Widzę, że wielu z Was ma problemy z drętwiejącą i bolącą "kostką"/stopą.
Niestety- właśnie dzisiaj na jeździe dopadła mnie ta przypadłość!
A zaczęło się od tego, że miałam jechać koła kłusem w półsiadzie na krótszych strzemionach i potem przejechać przez drągi.
Lewa "kostka" mi tak zdrętwiała, że musiałam przerwać ćwiczenie.
Zrobiłam parę małych okrążeń stępem bez strzemion, następnie przeszłam do kłusa anglezowanego, parę metrów i ból promieniujący aż do stopy. Znowu przerwa i znów kolejna próba kłusa z tym samym miernym skutkiem.
Trening został przerwany- dalsza praca nie miała sensu. Dodam, że przed właściwą jazdą robiłam w siodle kilka ćwiczeń rozciągających.
jak sobie z tym bólem radzić- skracanie i wydłużanie strzemion nie pomaga.
Czy nasmarować "kostkę" czymś na noc, aby jutro móc znów pojechać na jazdę? (bardzo mi na tym zależy, bo po dzisiejszym czuję niedosyt  🤔 )
Prawe biodro  😤
mnie ostatnio strasznie bolą krzyże. tzn. polepszyło się odkąd sprawiłam sobie futerko pod siodło, które obustronnie amortyzuje wstrząsy (tak mi się wydaje?), ale kilka dni temu, jak Bazyl nagle z kłusa wyskoczył do galopu krzyże straaasznie mnie zabolały... ych, po tatusiu tak już mam.
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
06 czerwca 2010 11:01
Lewe biodro, kolana, kręgosłup i ostatnio czesto coś mi ręka jakby z barku wyskakiwała i nie podniosę jej do góry bo blokuje i ból się momentalnie pojawia i tak mi tam cos przeskakuje. Samo usepuje po czasie, a za jakis czas znowu sie pojawia.
O plecach juz nie wspomne. Po 10 minutach kłusa wysiadam. Też mam po tatusiu. Po mamusi serducho  😤
Kurde no, skręciłam sobie nogę w kostce.
Zrobiłam fikołka z mojego najmniejszego konia, bo rowerzysta w lesie przyhamował i zapiszczał hamulcami. Do kłusa trzeba było przejść, a nie próbować przegalopować obok  🤔wirek:
Stara a głupia jestem  😁
No ale co się stało, to się nie odstanie.
Chodzić mogę, spuchło, ale bez masakry. Oglądała mnie wczoraj w stajni jedna z moich klientek, która jest lekarzem pediatrą i powiedziała, tak jak też mi się wydaje, że nic tam pęknięte nie jest. No i kolorów zaczyna nabierać, będę miała stópkę we wszystkich kolorach tęczy  😅
W związku z czym chyba się udam na pogotowie, żeby mi dali receptę na zastrzyki przeciwzakrzepowe. Ale w gips wsadzić nie dam, o nie!
Kto jest za, a kto przeciw gipsowaniu w takich przypadkach?
Julie, ja jestem za... zdejmowanym nowoczesnym stabilizatorem  🙂
o właśnie ja też jestem za stabilizatorami, świetna sprawa przy takiej pogodzie jak dzisiaj (upał), bo da się umyć bez problemu (wiem, bo miałam taki stabilizator w hiszpanii w zeszłym roku 😂 i to na barku )
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
07 czerwca 2010 08:47
A ja z takimi dolegliwosciami wogole nie chodze do lekarza. Uwazam ze samo przejdzie i tyle. No i przechodzi  😁 Szkoda że nie na męża  😂
Ja tez nie chodze, chyba ze już umieram  😁
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
07 czerwca 2010 11:26
Dramka dokładnie  😁 wole cierpieć w domu niż oddać sie tym rzeźnikom  😂
A ja z takimi dolegliwosciami wogole nie chodze do lekarza. Uwazam ze samo przejdzie i tyle.

Udałam się wczoraj na pogotowie tylko w celu zdobycia recepty na zastrzyki przeciwakrzepowe i osiągnęłam swój cel.
Jak dla mnie to było konieczne, bo mam rodzinnie słabe krążenie, od wielu lat na antykoncepcji zwiększającej ryzyko zakrzepów. Oprócz tego wiele lat paliłam papierosy (od 3 miesięcy już tylko e-papierosy) i już kiedyś miałam małą sytuację zakrzepową, po wyjęciu nogi z gipsu poszedł mi skrzep do płuc.
Generalnie jestem w grupie podwyższonego ryzyka, to jest bardzo niebezpieczne.
Właśnie z tego powodu zmarła Kamila Skolimowska, a moja mama opowiadała mi o jakiejś znajomej, która po skręceniu nogi w kostce na nartach miała sobie robić te zastrzyki, nie robiła i też się przekręciła, bo poszedł skrzep do serca.
Oczywiście chcieli mi wsadzić nogę w gips, ale po prostu odmówiłam i powiedziałam, że mam stabilizator.
Którego nie mam, ale może kupię? Tylko, że mnie to nawet niespecjalnie boli, mogę chodzić prawie normalnie, kostka jest stabilna nic mi się nie kiwa na boki.
Raz mama mnie zawiozła na pogotowie z moją arytmia serca i jakby nie mama wróciłabym do domu, bo jak mam zdychac to już zdecydowanie wole w domu.
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
07 czerwca 2010 13:30
Mnie tez wsadzili do szpitala z arytmia i zrobili ze mnie krolika doswiadczalnego. Przebadali od paznokci u stóp po korzonki włosów.... nie wiem po co i czego szukali ale nic ciekawego nie znalezli...  😁 od tej pory lekarze to dla mnie jacys szarlatani ktorzy czychaja na moje cialo aby eksperymentowac. Stanowczo lekarzom mówię NIE  😂
Gillian   four letter word
07 czerwca 2010 15:46
kolorwiatru, przebadali - źle, wypuściliby do domu -źle. Co za debile, no! 6 lat studiów, kilka lat stażu, kolejne kilka specjalizacja... a przecież żeby zostać rzeźnikiem wystarczy skończyć zawodówkę.

Nie, nie mogę czytać tego wątku bo krew mnie zaleje kiedyś.
kolorwiatru: Zmienisz zdanie, jak Tobie, lub komuś z Twoich bliskich stanie się coś poważnego.
Ja na przykład jestem ponad półtora roku po udanej rekonstrukcji więzadła krzyżowego w kolanie u jednego z najlepszych specjalistów w Polsce.
Kto miałby mi niby to naprawić? Wcale nie fajnie się chodziło i jeździło konno z kolanem zginającym się co jakiś czas do środka zamiast do przodu!
Są lekarze i lekarze, nie wsadzaj wszystkich do jednego worka.
ja wczoraj zaliczyłam spektakularną glebę przed przeszkodą, na koniec ostro wydzwaniając potylicą w dość twarde podłoże... wczoraj mnie bolała głowa, dziś mnie ćmi w potylicy. możliwe, że to od gorąca, ale jeżeli do jutra mi nie przejdzie zgłoszę się do lekarza. szczerze mówiąc trochę zestrachana jestem, bo zwykle z konia spadałam na 4 litery i nic mi się nie działo. nie chcę nawet myśleć co by było, gdyby nie kask.
Mnie tez wsadzili do szpitala z arytmia i zrobili ze mnie krolika doswiadczalnego. Przebadali od paznokci u stóp po korzonki włosów.... nie wiem po co i czego szukali ale nic ciekawego nie znalezli...  😁 od tej pory lekarze to dla mnie jacys szarlatani ktorzy czychaja na moje cialo aby eksperymentowac. Stanowczo lekarzom mówię NIE   😂


Ja akurat trafiłam do dobrego kardiologa. Po pierwszym holterze postawił diagnoze i jestem ustawiona na lekach (do końca życia) i cały czas jestem pod stałą jego kontrolą.

A jak wcześniej miałam dolegliwości to wspaniała internistka kazała mi pić 2 litry płynów dziennie.  😤
MissTake, ja na Twoim miejscu zgłosiłabym się do lekarza już dzisiaj, i to jak najprędzej - może Cię ćmi w potylicy z gorąca, a może od wczorajszego upadku, a urazy głowy mogą być poważne, i czas ma tutaj ogromne znaczenie. Mówi Ci coś przypadek aktorki Natashy Richardson? Ona poczekała z bólem głowy po upadku do wieczora, licząc na to, że przejdzie. Nie chcę Cię straszyć, ale urazów głowy lepiej nie lekceważyć.
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
07 czerwca 2010 18:04
Mnie boli lewa kostka, na wieczór, po całym dniu łażenia.
Albo na zmianę pogody.
Lub po 40 minutach nogi w strzemieniu  😤
Jestem pół roku po złamaniu trójkostkowym (gleba z konia oczywiście), składali mnie operacyjnie, wstawili blachę i 7 śrub. 2 wyjęli, z resztą będę się jeszcze bujać pół roku lub rok...
Biegać nie muszę, ale jeździć normalnie nie mogę, achilles się sprzeciwia "pięcie w dół".
Mam tylko nadzieję, że jak wszystko mi w końcu z nogi wyciągną to będzie tak jak przed wypadkiem.

Co do głowy, to radzę Ci  MissTake wizytę u lekarza + RTG.
Ja też przydzwoniłam przy tym upadku pół roku temu głową, aż daszek od kasku pękł.
Jak powiedziałam w szpitalu, że spadłam z konia to od razu prześwietlenie głowy też zrobili.
Nic nie wyszło, tylko mózgu znajomi szukali i nie mogli znaleźć  😂
niestety z kostką już raczej będziesz miała problem. ja jestem po skręceniu lewej kostki z naderwaniem więzadeł i potem złapanym zespołem kogoś tam, który spowodował taką sztywnośc, że do dziś pięta w dół jakoś nie chce pójśc, a większe skoki (powyżej 120) powodują ból i obciążam tylko prawą nogę, masakra jakaś. Uraz był w lipcu 2009 🤔
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
07 czerwca 2010 21:42
O w morde!  😲
A ja się łudziłam, że po operacji będzie w miarę ok...
Do tego miałam uszkodzony staw skokowo-goleniowy. Teraz jest w miarę ok, choć problem z piętą pozostał.
Z tym, że ja nie skaczę i jestem rekreantem-dupoklepem.
Mam nadzieję , że sie ogarnę.
A nadzieja umiera ostatnia  😉

A miałaś rehabilitację? Mi bardzo pomogła.
niestety z kostką już raczej będziesz miała problem. ja jestem po skręceniu lewej kostki z naderwaniem więzadeł i potem złapanym zespołem kogoś tam [...]


Jak było w momencie skręcenia i zerwania? Ból? Duża opuchlizna? Niestabilność?
Bo ja w zasadzie nie mam diagnozy, ale wydaje mi się, że nic mi nie jest, bo mogłam chodzić tuż po (nie bolało), drugiego dnia spuchło i trochę bolało, wczoraj mniejsza opuchlizna, dziś nieznaczna i już prawie w ogóle nie boli przy chodzeniu. Wyłazi piękny krwiak, no ale to normalka.
W związku z czym, jestem prawie pewna, że nie mam nic pękniętego ani zerwanego. Co o tym sądzicie?
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
07 czerwca 2010 22:20
Juleczko kochana, mam nadzieję, że nic ci nie będzie  :kwiatek:.
Wydaje mi sie, że gdyby to było coś poważnego, to nie mogłabys w ogóle obciążać nogi z bólu.
I że skoczymy sobie na jakiś lajtowy terenik za parę dni, póki jestem na zwolnieniu.
A jutro wyleczysz browarkiem u mnie. Kapary już mam, kup sera  😉
A która to noga?
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
08 czerwca 2010 07:36
Gilian, Julie zapraszam do Cieszyna  😀iabeł: Ciekawe czy bedziecie takie chetne sie im tu dać. Nikt nie chce sie zgłaszac do naszych lekarzy. Moj ojciec lezal na neurologii 1,5 miesiaca z bolem biodra tak potwornym ze wyl po nocach. Diagnoza: RAK, morfinka i do domu. Ostatnie jego dni. Wkurzyłam sie i zalatwilam szpital w Żywcu. Przebadali i co sie okazalo? Ropień na stawie biodrowym. Kilka kroplowek i zniknął. To bylo jakies 6 lat temu. Dzis moj tato ma 77 lat. W pełni sił jak niejeden nastolatek. Pracuje od rana do wieczora w swojej firmie, udziela sie sportowo zadowolony z zycia. Podsumowanie: nasi lekarze wielu ludzi skazali na cierpienie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się