"Nie ogarniam jak..."

Nie ogarniacie Pou? Serio? Ja pamiętam kompletny szał na tą apke, taki kartofel trójkątny, którym się opiekowało 😀 Kurcze, od dzieciaka po ludzi dorosłych prawie każdy to miał kilka lat temu, przynajmniej u ludzi, których znam.
busch   Mad god's blessing.
23 lipca 2016 13:17
keirashara, ja miałam coś podobnego ale chyba nie Pou, bo miałam wtedy Nokię i akurat na jej system operacyjny nie było "prawdziwego" Pou. Wg mnie gra sama w sobie była w sumie spoko, ale mi się strasznie szybko znudziła, bo gry zawsze zaczynało się z najniższego poziomu, który stawał się z czasem nudny, a żeby dojść do ciekawego poziomu, to trzeba było się trochę "przemęczyć".

Dużo dłużej grałam w Candy Crusha, bo tam poziomy robią się z czasem coraz trudniejsze i trzeba było się niekiedy bardzo nagłowić i nastarać, żeby jakiś poziom przejść. Wg mnie takie gry są świetne w niektórych sytuacjach, ja np. grałam jak czekałam na autobus, bo jednak trochę krótko, by zacząć czytać książkę (i niewygodnie na stojąco), a jednak zbyt długo, żeby stać jak debil. Poza tym takie gry były bezkonkurencyjne jak wracałam wykończona na przykład z uczelni i zwyczajnie nie umiałam się skupić na żadnej książce, a do przejechania miałam te pół godziny pociągiem czy autobusem. Inni pewnie w takich sytuacjach słuchają muzyki, ale ja jakoś jak jestem zmęczona, to często mnie irytuje muzyka.
Keirashara, ale to była KUPA a nie kartofel 🤣 🤣 🤣
Nie ogarniam. Odmawiać leczenia komuś, kto ma jednak szansę na wyleczenie. Komuś kto jest świadomy i cierpiący i zdający sobie sprawę, że umiera, bo państwo nie chce mu pomóc. A robić rozpierduchę o ratowanie czegoś, co świadomości bytu nie ma. ( wczesne ciąże) Nie ogarniam.

https://portal.abczdrowie.pl/pilne-skazany-na-smierc
A co ma jedno z drugim wspólnego i czy to jakaś nowość jest? Nie od dziś tysiące chorych w PL nie dostaje leków, ani leczenia, ani refundacji, które są standardem na zachodzie i umiera albo zostaje kalekami. To jest kwestia braku piniędzy w NFZ. I to nie dotyczy to tylko takich rzadkich chorób - 2 dni temu znajomi ze Szwajcarii opowiadali mi o Polce chorej na raka piersi, która w PL już by nie żyła, a tam dostaje nowoczesne leczenie i ciągnie kolejne nadprogramowe miesiące.
Nie ogarniam osób, które twierdzą w przypadku takiego chorego 'no trudno, takie życie, nie ma kasy' i ogólnie zwisa im taka sytuacja, a zarazem lecą ze sztandarami na pochód ratować nienarodzone nieszczęśliwe nieświadome płody.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
24 lipca 2016 06:44
Tunrida nie ogarniam razem z Tobą...
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
24 lipca 2016 08:21
tunrida, dla mnie to nie jest kategoria "nie ogarniam" to mnie strasznie denerwuje. Jak sama nazwa wskazuje -
obrońcy życia nienarodzonego po narodzinach mają cię w d ....
A ja nie ogarniam tego


Po jaka cholere jechac kilkaset kilometrow, zeby zabunkrowac sie ze wszystkich stron parawanem, ze szczegolna piecza od strony morza niektorzy.

Tym bardziej mnie takie cos zdumiewa w polaczeniu z tym, ze wielu rodakow troska sie jaki wielki blad zrobilam przeprowadzajac sie z naszej goscinnej, towarzyskiej Polski do aspolecznej Norwegii 😀
Ja w ogóle nie ogarniam jeżdżenia na wakacje nad polskie morze. 😀
flygirl, ja ogarniam 😉. Polskie morze jest cudowne. I ja nawet w wakacje (pełnie sezonu) znajdowałam puste plaże - puste puste. Miałam po 50-100m do kolejnego człowieka na kocu. Co więcej - tuż przy Łebie czy innym zbiorowisku tłumów. No tylko trzeba chcieć odejść odrobinkę dalej niż 300 metrów od miejsca noclegu 😉.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
24 lipca 2016 09:25
flygirl, Bałtyk jest piękny. Jeżdżę kiedy tylko mogę, aktualnie raczej poza sezonem.
Ja też nie rozumiem po co tłoczyć się na takich śmietniskach.
Tzn. Rozumiem przykładowo rodziny z dziećmi którym ciężko się zabrać na kilometrowy spacer wzdłuż morza z całym mandżurem pod pachą. Z drugiej strony jest tyle pięknych pustych plaż obok małych miasteczek gdzie spokojnie można wynająć nocleg niedaleko morza.
Kiedyś co roku jeździłam nad Bałtyk ale nigdy w życiu nie weszłabym na taką plażę. Rok temu byłam pierwszy raz w Sopocie (przy okazji CSIO5* no ale musiałam też zanurzyć stopy w morzu 😉 ) i cały czas zadawałam sobie pytanie: "Po co?"
Wprawdzie tłumu jeszcze nie było, ale był potworny syf.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
24 lipca 2016 09:30
Mnie zadziwiła jedna rzecz w Chorwacki - dużo Polaków, dużo Niemców, czyli ta sama mieszanka co nad Bałtykiem, a czysto i spokojnie, zupełnie inaczej niż na polskich plażach.  🤔wirek:
Ale to morze jest zimne, brudne i w ogóle. Nad samym morzem to byłam parę razy z racji odległości, jak wiadomo Szczecin przecież leży nad morzem. 😁 I ja też bywałam na pustych plażach i w ogóle było fajnie. No ale z własnej woli to się kąpałam jak miałam z 8 lat, odpycha mnie ta woda skutecznie. 😁 I jakoś nie przekonują mnie wyjazdy np. na tydzień. No ale mówię, może to kwestia tego, że naprawdę mam blisko i od dziecka tam bywałam często. Bo na przykład w Lublinie rozmawiając z ludźmi z mojego roku oni też wszyscy są zawsze zdziwieni, jak mówię, że mnie jakoś nie jara.

kajpo oo ktoś mnie rozumie 😀
Mi to nawet nie chodzi o to czy tlum, czy luzniej -tylko o te parawany- taki jarmark i kicz z przytupem plus odgradzanie sie szczelne od ludzi, od morza. Czy nie wyszloby na to samo ten parawanik rozlozyc sobie na balkonie wlasnym? Taniej!

flygirl, ja do Baltyku tez nie wchodze. Rowniez wychowalam sie nad Baltykiem.  jak woda ok to lodowata, jak troche cieplejsza to niestety zupa z zieleniny, ktora szybko robi sie toksyczna.
Ja kocham Bałtyk, ale bez tłumów  😉 W dzieciństwie co roku jeździłam z rodziną pod namioty na nasze ulubione pole biwakowe. Zamiast toalet były śmierdzące wychodki oddalone o absurdalną odległość*, a prysznic to była jedna kabina na środku biwaku zbita z jakichś desek.
A że pole biwakowe graniczyło z wydmami, to codziennie budził mnie szum morza... Od rana wiedziałam jakie są fale i czy będę budować zamki z piasku czy skakać na falach.
No i to powietrze. Idealny inhalator dla alergiczki. Tęsknię za tymi czasami gdzie pomimo gęsiej skórki i fioletowych ust utrzymywałam "Nie mamo! Nie jest mi zimno!" I dalej do wody 😀
Odnośnie parawanów to ja znałam tylko jedno zastosowanie: Ochrona przed silnym wiatrem. Więc jak bardzo wiało to zbieraliśmy patyki, wbijaliśmy w ziemię a rolę parawanu pełniła karimata.
Ja też nie rozumiem tego jarmarku

*Na tyle daleko, że nie śmierdziało w okolicach namiotów, ale za to jak już podjęłam decyzję że należy się tam udać to już ostatnia prosta to był histeryczny sprint w obawie że jednak nie zdążę  🤣
Nad Bałtyk jeżdżę jak tylko mogę i tylko raz zdarzyło mi się, że był zakwitniętą zupą. Parę razy był lodowaty ale tylko 2-3 dni i zazwyczaj to się zmieniało.
2 lata temu pojechałam do Włoch do nadmorskiej miejscowości i zatęskniłam za polskimi plażami. Owszem morze cieplutkie, nie chciało się wyłazić ale płaskie jak stół a plaże brudne i brzydkie.  Takiego syfu na naszych plażach nie widziałam dawno 😉.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 lipca 2016 10:37
Kocham morze. Ale bez turystów. Da sie znaleźć pusta plaże. 
A zachód słońca nad Bałtykiem? No cieżko porównać do czegokolwiek innego 🙂 kocham moja zatokę od 26 lat. Nie wyobrażam sobie, zeby było inaczej. Durni turyści mnie wkurzają, wiec chodzę jak jest zimno i pada w lato i poza sezonem. I to sprawia, ze jestem szczęśliwa 🙂
No i cieżko znaleźć bardziej romantyczne miejsce 😀 wino, koc i w razie czego można zostać cała noc 😀 i nie spotkać przy tym żywej duszy.

Foteczki tylko z ciagu ostatnich 2 miesięcy 🙂














Poniżej lipiec i sierpień, między kurortami 😉
Niech się ludzie grodzą i siedzą na kupie. Bardzo dobrze, przynajmniej się nie rozłażą.
Teodora, ooo dokładnie 🙂 Nie ma co oczekiwać, że tuż obok głównego deptaka będzie pusto, ale wystarczy ruszyć się kawałek dalej i nawet w sezonie trafi się takie widoki.
Ja ogarniam, kocham nasz Bałtyk, tą miłość wyssałam chyba z mlekiem mamy, bo rodzice co roku jeździli na urlop nad morze, i  potem rok w rok, przez całe moje dzieciństwo. Urlopy jak tylko fundusze pozwalają, też spędzam nad naszym morzem. Zawsze można pojechać przed sezonem, albo po sezonie, wtedy nie ma już tak dużo ludzi.
Dla mnie Bałtyk jest najładniejszy. Widokowo, plażowo - pod warunkiem, że nie zawalony tłumem. Wolę dlatego jeździć poza sezonem lub do jakichś dziur bez ludzi. Temperatura w sumie też bardziej "moja", bo ja wole zimną wodę od zupy 28 stopni, o powietrzu nie wspominając 😉
Mnie w Bałtyku odstraszają ceny i poziom usług w sezonie. Pomijając dojazd, to wakacje za granicą wychodzą nie raz taniej, w dużo lepszych warunkach... i to jest smutne kurcze. Z resztą, z dojazdami już też zaczyna być inaczej, bo czesto idzie złapać mega tanie loty. Mimo to zdarza mi się odwiedzać nasze morze, bo najładniejsze, tylko zwykle na kilka dni 😉
Nie ogarniam osób, które twierdzą w przypadku takiego chorego 'no trudno, takie życie, nie ma kasy' i ogólnie zwisa im taka sytuacja, a zarazem lecą ze sztandarami na pochód ratować nienarodzone nieszczęśliwe nieświadome płody.

Oczywiście nadinterpretacja bo najprzyjemniejszy jest świat czarno-biały, "ja biała oni czarni". Przeczytałam jeszcze raz swój post, żeby sprawdzić czy rzeczywiście można wyciągnąć wnioski że "ogólnie mi zwisa, i że trudno" bo czasem człowiek głupio coś napisze ale to nie ten przypadek...

A tutaj bardzo ciekawy tekst jak tą sytuację, tłumaczył zrozpaczonej matce twój kolega po fachu prof. Zębala, późniejszy Minister Zdrowia:

To historia 10-letniego Pawełka Janysza, który cierpi na tetralogię Fallota z artezją zastawki tętnicy płucnej z ubytkiem między komorami, co oznacza brak prawidłowego połączenia między płucami a sercem. Na pomoc jest już za późno. Matka podkreśla, że gdyby w odpowiednim czasie ich dziecku udzielono pomocy, o którą prosili przez lata, nie musieliby martwić się o życie chłopca.
Stało się jednak inaczej.
W nagraniach, które znalazły się w posiadaniu portalu wPolityce.pl, śląski radny PO podkreśla, że NFZ nie opłaca się wydać kilku milionów złotych na zoperowanie chorego dziecka. W świetle jego słów po prostu nie mogą liczyć na państwo polskie i powinni szukać innego rozwiązania. Rozwiązania, co do którego sami mieli bardzo duże wątpliwości.
Jakie jest rozwiązanie? Tak jak zrobiłem z tą panią… Jak ona się nazywa… lekarką. Ona pojechała do Ameryki, zameldowała się z dzieckiem, ubezpieczenie wzięła. I zoperowali! Milion dolarów to coś, co nie wytrzyma tu dłużej….— mówił Zembala, co zostało utrwalone w nagraniu.
Na uwagę matki dziecka, że był przypadek zoperowania chorej dziewczynki z Warszawy na koszt państwa, profesor odpowiedział: Jestem lekarzem, jestem od 5 lat konsultantem i w tej sprawie mogę pani pokazać, że sytuacja wydania miliona złotych, w sytuacji, gdy bardzo dobry ośrodek się zgadza, to jest… Nie wolno! Są dwie drogi. Rodzic może powiedzieć: „Nie, ja nie mam zaufania”, to jadę… Ja się trochę dziwię. Dowiedziałem się, że bardzo porządny człowiek . Ja go znam – korespondowaliśmy razem Myślałem, że oni zejdą z ceny – ni cholery. (…) Pojechać na pół roku z dzieckiem, to jest możliwe. Pani doktor z tym dzieckiem tak zrobiła. Zoperować z ubezpieczenia. (…) To kwestia pewnej oszczędności dobrze rozumianej, to nie prokurator. Tu nie ma co prokuratorem straszyć. Niech pan sobie pomyśli – milion złotych i fru! Pan poleci— podkreślał lekarz.
Na uwagę matki, że ciężko jest dotrzeć do tego ośrodka, Zembala odpowiedział: Nie, nie jest ciężko! Płaci ubezpieczyciel, nie jest ciężko.
Gdy matka podkreśliła, że tu chodzi o dobro, lekarz odpowiedział:
Jak pan definiuje dobro?
By za chwilę polecić: To proszę płacić! Od 15 września mamy mniej o 7 mln zł, to – rany Boskie – nie można tych pieniędzy, których jest tyle - fru, na prawo i lewo!— niemal krzyczał profesor.
Najwyraźniej taka praktyka nie jest obca prof. Zembali.
Mamy doświadczenia z dwójką dzieci zrobionych tam— mówił lekarz.

Z rozmowy prof. Zembali z rodziną można wysnuć wniosek, że największym problemem był brak środków na finansowanie drogich zabiegów u dzieci, a także… marnotrawstwo (jakkolwiek strasznie by to nie zabrzmiało) tych pieniędzy.
Dziecko z Wolina zawiezione do Paryża niedawno, w styczniu, do przeszczepu płuc i wątroby. (…) Dziecko zmarło. Żeśmy zapłacili 4 mln zł. Polska zapłaciła!— grzmiał profesor.
Zembala zalecił również zrozpaczonej rodzinie… zbiórkę pieniędzy na operację dziecka.
Jeżeli każdy w Polsce da 5 złotych…— powiedział lekarz.
Na uwagę matki, że zbiera pieniądze od urodzenia dziecka prof. Zembala jednak już nie odpowiedział. Zapytał jedynie:
A co państwu przeszkadza zapłacić do Włoch?
Gdy matka chorego chłopca odpowiedziała, że ma obawy, lekarz odpowiedział jedynie:
Przepraszam, muszę iść.

Matka przypomniała lekarzowi, że od 2 tyg. nie ma odzewu w tej sprawie, musi czekać i cały czas towarzyszy jej wrażenie, że polska medycyna się cofa.
Opowiada pani bzdury!— rzucił buńczucznie Zembala.
Na uwagę, że milion dolarów mógłby wyłożyć Fundusz, Zembala odpowiedział:
Nie ma, nie ma, nie ma takiej medycyny!
Lekarz ponownie odniósł się do śmierci chorego dziecka w Paryżu, którego operacja kosztowała 4 mln zł.
Niekoniecznie trzeba tracić te pieniądze! Bo one mogą uratować życie innych dzieci— argumentował prof. Zembala.
Na uwagę matki, że chodzi tylko o pieniądze, lekarz znów uniósł głos:
Pani mówi źle, bo pani myśli tylko o swoim dziecku! I ma pani prawo, a ja myślę o innych dzieciach.
Jedyne o co pokusił się lekarz, to ponowne namawianie matki do publicznego żebrania.
Na Boga, niech pani wystąpi w telewizji i powie: słuchajcie państwo, zbieram milion. Proszę, żeby każdy dał. Ja sam dam pani 100 zł— powiedział prof. Zembala.
To doprowadziło matkę chorego chłopca do łez.
Jestem mamusia, która jest egoistka, która za pieniądze podatników chce zoperować sobie dziecko…— powiedziała zrozpaczona kobieta.
Zembala pozostał jednak niewzruszony.
Ale za milion. Dlaczego pani tego nie rozumie?— zapytał.
Najłatwiej jest pieniądze,  a potem jak umarło, to trudno!— powiedział lekarz.

Podobne chwyty, przypominające szantaż emocjonalny, prof. Marian Zembala stosował również w innej rozmowie.
Ja wiem, że pani mówi „Mnie to nie obchodzi”. Panią nie obchodzi! Panią nie obchodzą inne dzieci!— zarzucał nowy minister zdrowia matce, która chciała jedynie sfinansowania przez NFZ operacji jej dziecka.

W rozmowie telefoniczne z jedną z lekarek, do której również dotarł portal wPolityce.pl, Zembala stwierdził, że wydanie przez Fundusz pieniędzy na operacje kosztującą 4 mln zł byłoby… niemoralne.
To z punktu widzenia dobra publicznego niemoralne— podkreślał profesor.
My chcemy pomóc dziecku, tylko nie wydać miliardów. Do pani to nie dociera. Bo jeżeli jutro to dziecko pójdzie, to jutro pójdą cztery kolejne dzieci i rozpieprzą tę całą Polskę!— powiedział o zachowaniu matki dziecka lekarz.
Chcesz to płać, a my wskazujemy ośrodek— stwierdził w pewnym momencie Zembala.
Nam nie wolno marnotrawić publicznych pieniędzy, to jest marnotrawstwo!— mówił lekarz.
To jest spór, żeby pomagać, ale również oszczędzać— przyznał nowy minister zdrowia zwracając się do matki dziecka obecnej przy te rozmowie.

A czy ja pisałam, że tobie to zwisa???? Toć nie do ciebie pije, tylko tłumaczę ci dlaczego nie ogarniam, bo nie rozumiałaś o co mi chodzi.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
24 lipca 2016 15:21
http://www.sadistic.pl/george-carlin-aborcja-i-swietosc-zycia-vt408312,15.htm - idealne podsumowanie tego, jak to święto*****wi mają w d***e życie narodzone, ale zaciekle bronią zarodków. Tłumaczenie też bardzo dobre.
Bischa   TAFC Polska :)
24 lipca 2016 16:18
Ja nie ogarniam dwóch rzeczy, w związku z dwoma tematami rozmów.

Może nie tyle nie ogarniam PokemonGo, co sensu łapania czegoś co nie istnieje w naszej rzeczywistości, a sama lubię czasem pograć w jakieś odmóżdżacze, szczególnie jak po pracy styki się przepalają i przestaję normalnie kontaktować.
Co do wakacji, to ja nie ogarniam jeżdżenia w miejsca, gdzie "wszyscy" jeżdżą, typu Zakopane czy Trójmiasto, chociaż Sopot kocham, ale poza sezonem. Jak się wybieram gdzieś, to w miejsca bez tlumów, mało znane...
Bischa, po co łapać, hmm. A po co zdobywać trofea czy osiągać wyższe poziomy w każdej innej grze? Gra jak każda inna 😀 kiedyś były podchody, gry terenowe. Teraz w dobie internetu i mobliności wirtualnego świata wymyślili to-dla rozrywki, bo czemu innemu miałyby służyć inne gry? 😉
Co do miast turystycznych to cóż, jest ciężko. Ja ostatnio miałam sporo papierkowych spraw do załatwienia w ciągu jednego dnia i latałam między Wrzeszczem, starówką a Sopotem próbując zdążyć w godzinach urzędowania przedzierając się przez tłumy, nie polecam 😵 dobrze, że często można sobie odpuścić pchanie się do takich popularnych miejsc, a nawet Trójmiasto i Zakopane mają swoje zaciszne ubocza 😀
Bischa   TAFC Polska :)
24 lipca 2016 16:59
No ale granie w domu, czy na przystanku jak w przypadku opisywanym przez Busch (też grywam, ale mam do tego jakieś tetrisy czy kulki, czas jakoś szybciej wtedy leci :hihi🙂. Nie ogarniam łapania czegoś co jest nałożone na rzeczywisty obraz, a co poza telefonem nie istnieje. I trochę się obawiam o młodych, są różni ludzie, tyle się teraz mówi o wypadkach, bo szedł w słuchawkach i nie usłyszał pociągu czy samochodu. Albo wlazł na pasy zapatrzony w telefon i zabił go samochód. Obawiam się, że "maniacy", tacy mianiacy-maniacy, że świata nie będą widzieć poza pokemonami zwiększą jeszcze bardziej te statystyki.

Nie ogarniam kolegi z pracy, który na pytanie czy jest na FB (mamy grupę pracową, on jest nowy, stąd pytanie), rzucił tekstem "nie zapraszam na fejsa dziewczyn przed sexem" 🤔
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 lipca 2016 17:04
Po co jechac do Zakopanego? Bo jest pieknie i nigdy tam nie bylam?

Serio, problemy ludzi pierwszego swiata.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się