Kupuję sprzęt, a mam go już za dużo/nie mam konia/inne ;)

[quote author=somebody link=topic=1118.msg135597#msg135597 date=1230827315]

EDIT: Caroline pewnie masz racje z tym dopasowaniem. Ja tylko pisze jakie są realia. Bo nie znam żadnego zawodnika który by np. na zawody zabierał 5 siodeł do 5 koni. Może Ty znasz? Od razu zaznaczam że mówie głównie o skoczkach bo z ujeżdżeniowcami nie miałam nigdy styczności.



Heh, dokladnie to samo chcialam napisac - u skoczków dobór siodel odbywa sie pod katem komfortu zawodnika. Jeszcze nie widzialam, zeby nawet w baaardzo powaznych stajniach znanych zawodników nie bylo tak, ze zawodnik ma kilka siodel, w tym swoje siodlo nr 1, wyjezdzone przez niego, ktore wrzuca na wszystkie bez wyjatku konie; siodlo nr 2 na wypadek, gdyby siodlo nr 1 bylo akurat na innym koniu, no i siodla na których jezdza berajtrzy czy pomniejsi zawodnicy.
Siodla te sa uzywane na wszystkich koniach. Jezeli cos nie pasuje, to najwyzej jednemu koniowi poloza np. zel na klab, drugiemu jakas podkladke podnoszaca tylni lek i wsio.
Dobre rozwiazanie? Jasne, ze w idealnym swiecie powinno byc tak, ze do kazdego grzbietu siodlo jest dopasowywane. Ale realia sa inne.

[/quote]

Nie wiem co to są za "zawodnicy", ale na pewno "ponadprzeciętni" (ponadprzeciętnie nierozumni)  🤔. "Nasza" stajenna Bredemeier ma myślę, że ok. 6 siodeł (w porywach do ośmiu), mamy wspólną siodlarnię (na 3 osoby), więc mam pogląd 🙂 W zależności od konia którego ma w treningu dobiera siodło. Czasem koń przychodzi ze "swoim" sprzętem. Tranzelek, nie wiem 20? 3 wieszaki na siodła zapełnione ogłowiami. Ale ona może jakaś przeciętna jest, albo w "idealnym świecie" żyje.   🤔 Ja tam już na pewno jestem super przeciętna, ale jak siadam na cudze konie, to zawsze ma konisko "swój" sprzęt.

Myślę że skoczkowie o których piszesz powinni najpierw pokonać barierę. Własnej głupoty.  🤔
Proti   małymi kroczkami...
01 stycznia 2009 23:38
w Polsce też coraz więcej zawodników przestaje patrzeć "żeby mi było wygodnie" i zakładać na wszystkie konie jedno siodło. ściągają do siebie fachowców od dopasowywania, którzy otwierają im oczy na niektóre sprawy 😉
No, ale w sumie żaden problem żeby szczotki wisiały np. w worku na boksie. 😉
Bo smutny jest widok jednego iglaka na całą stajnię, a kopystki ani śladu. Niestety wielokrotnie się spotykałam z takimi przypadkami + ciągłe kłótnie o to, kto teraz ma korzystać z owej szczotki. 🙄


Ja myśle ze to dobry pomysł pod warunkiem że każdy kto będzie w stajni bedzie przestrzegał zasady że po uzyciu dany sprzet trafi do woreczka....a tak czasem nie jest .... 🤔
Ja się spotkałam z taka stajnia gdzie szczotki leżały w pudle
i kto potrzebował ten brał. Szczotki były 
zniszczone i brudę, używane do każdego konia.
A ochraniaczy ani owijek wgl nie miały. Więc każdy jak chciał
to przynosił swoje.
ja sie z czymś takim spotkałam niejednokrotnie - co więcej trzeba było polować by zdobyć te lepsze a nie już jakieś rozpadające sie...  🙄
wracając do tematu
ja jak nie miałam własnego konia - takiego tylko i wyłącznie mojego
miałam manię częstego przeglądania sklepów internetowych (a jednym z pierwszych porządniejszych był amigo - konie)
i z chęcią kupiła bym wszystko co w nim było (i o dziwo wszystko mi sie podobało)
z chwila kiedy mam swego czworonoga jakoś ta mania zakupowa minęła
a znalezienie konkretnej rzeczy która jest mi potrzebna jest katorgą (człowiek zrobił sie wymagający, wybredny)
z chęcią dała bym zlecenie pt " znajdźcie mi to i to " ...
męczy mnie przeglądanie stron wielu sklepów w celu znalezienia jednej rzeczy
A tak pomijając odciąrzenie finansowane lub aspekt że ktoś planuje kupić konia bo to rozumiem...i rozumiem też że jeśli ktoś nie ma własnego, a opiekuje się jakimś jednym na dłuższą mete, jest z nim naprawdę związany, a nie jak w rekreacji-inny koń na każdej jeździe to chce lub musi powoli sprawiać sobie dla niego małe prezenty, typu czaprak, kantar itp...
Za to coś mnie trafia jak widze "rózchowe dziefcynki", którym tatuś mówi że może kupi konika (choć wcale nie zamierza), a one kupują jak oszalałe różchowe (różowe) czapraczki, misiaste kantarki, różowe spray-e do grzywy i ogona z brokatem, dereczki w czaszeczki i o zgrozo! różowy komplet ochraniaczy na cztery nogi z kaloszki...!, ok...niepoważam tego koloru, ale mogę wytrzymać jakiś u kogoś mały detal z różowym, ale niewyobrażalne są dla mnie...dziewczynki, bo już wcale nie takie małe dzieci lubujące się w tym kolorze, aż strach zobaczyć tak ubranego konia...zresztą kończę już, bo mam przed oczami właśnie tą osobę o której napisałam i będę się tylko emocjonować...a to nic nie zmieni, 🙂
caroline   siwek złotogrzywek :)
02 stycznia 2009 11:50
abstrakcyjna, a mozesz mi wyjasnic, co jest takiego strasznego w tym, ze kon ma sprzet kupiony za wlasne pieniadze przez kogos, ten sprzet na tego konia pasuje, ale tobie nie pasuje kolor? tak w zolnierskich slowach: a co ci do tego w jakim KOLORZE ktos sobie sprzet kompletuje??  🙄
powiedzialam, ze te przypadki zdarzaly sie w szkolce - osoby te nie jezdzily na jednym koniu, ale co tydzien na innym. Jestem przeciwniczka takiego postepowania chocby z powodu grzybicy lub innych chorob skory, ktore moga przenosic sie na szczotkach.
Rozumiem :kwiatek: Ja jak jeździłam w szkółce (w której konie nie miały swojego kompletu szczotek) to kupiłam swoje szczotersy i czyściłam nimi "mojego" kasztana, którym się opiekowałam. Było to podczas obozów, każdy koń wkrótce znalazł taką swoją "właścicielkę" i miał swoje szczotki.

Mnie jedno tylko wkurza/smuci, że jak ktoś ma konika pod opieką/w dzierżawie kupuje mu tysiąc rzeczy, a potem zabiera. Nie jestem zwolenniczką zostawiania wszystkiego, ale chociaż kantarka można by nie zabierać. Niech ma coś zwierzak od nas, za to że był "męczony" stale 😉
ja rownież nie rozumiem...jesli kogoś stać na to i chce to dlaczego mu bronić.... 😀
Nie uważam tego za coś złego
amnestria...właśnie też się z tobą zgadzam i zapomniałam tego napisać... 🙂
U mnie było tak:
Najpierw koń, zaraz potem szczotki, skrzynkę dostałam od pana u którego trzymam konia  🙂 Tak na początek. Jako, że koń po sporej kontuzji, nie było szału zakupowego. Koń miał mieć ok. roczną przerwę w jakiejkolwiek jeździe, więc miałam czas. I tak po kolei przybywały: kantar, czaprak, ogłowie, ochraniacze no i siodło. Potem jeszcze wytok  😉

Jak jeździłam wcześniej na koniu pana u którego mam konia ( 😉 ), to nie miałam nic 'własnego'. A jako, że konie prywatne, sztuk dwie (teraz trzy), to każdy miał/ma przypasowane szczotki, sprzęt, itd.
nie rozumiem takiego oceniania czyjejs pasji. chyba lepiej ze dzieci przeznaczaja jakas czesc swoich pieniedzy lub chca od rodzicow np. na kantar, szczotki niz np. na 'ksiazke' ktora okaze sie wagonem szlugow badz jakis dragow.

czyli jestem totaaalnie bez sensu, bo wlasnie planuje w marcu wydac kase na oficerki- bez wzgledu na to czy bede jezdzic czy tez nie.

bylabym szczesliwa gdybym miala chociac czesc sprzetu jak kupilam konia. a mialam tylko 2 szczotki i kopystke (nota bene sluza mi do dzisiaj- no, oprocz kopystki). jak policzylam co musze kupic i ile potrzebuje na niezbedne minimum to sie za glowe zlapalam...pozniej podjelam szereg blednych decyzji- inwestujac kase w tanszy sprzet, ktory okazywal sie po prostu jednym wielkim nieporozumieniem. od tamtej pory jestem zwolenniczka kilku marek, ktore sa sprawdzone i w tej chwili kupuje czapraki i derki dla przyjemnosci- nie potrzebuje az takich ilosci- ale czasem nie moge sie oprzec i zwyczajnie kupuje. faktycznie, coraz bardziej wybrednie, ale zawsze. przeciez spokojnie mozna miec tylko kilka derek- na rozne okazje, dwa kantary, dwa uwiazy, dwa czapraki, dwie pary ochraniaczy i komplet szczotek. plus siodla, lonza, baciki sztuk dwa. a w dobrym okresie mojej wspolpracy ze skarym mialam tyle sprzetu, ze moglabym spokojnie obdarowac jeszcze ze dwa konie.
ja jestem w stanie to zrozumieć, bo pamiętam swoje, (nie takie znowu dawne 😉), szkółkowe czasy...
pierwsze co trzeba było zakupić po skompletowaniu stroju były szczotki, bo nie było czym wyczyścić konie przed jazdą..owszem, najczęściej jeździlo się na jednym koniu, ale jak trzeba bylo to pół stajni było czyszczone tymi samymi szczotkami... 🙄
kolejne zakupy: kantar, uwiąz, owijki, czapraki, czasem nawet ogłowia - bo sprzętu nie było, a to co było się zwyczajnie sypało -nie z zaniedbania, tylko ze starości. zszywanie i łatanie po raz n-ty dziesięcioletniego czapraka niespecjalnie sie opłaca, prawda?
i kolejna obowiązkowa pozycja na liście zakupów - podkładka pod siodło. bo jak to w rekreacji, przypadkowo dobierane siodła skutkowały wiecznie poobcieranymi końmi..podkładka może i doraźnie, ale rozwiązywała problem.
taką mamy rekreacje, wiec nie potrafie się dziwić, że ktoś kompletuje sprzęt nie mając konia. a dopóki robi to za swoje pieniądze, to nic mi do tego 😉
[quote author=lets-go link=topic=1118.msg136011#msg136011 date=1230852041]
[quote author=somebody link=topic=1118.msg135597#msg135597 date=1230827315]

EDIT: Caroline pewnie masz racje z tym dopasowaniem. Ja tylko pisze jakie są realia. Bo nie znam żadnego zawodnika który by np. na zawody zabierał 5 siodeł do 5 koni. Może Ty znasz? Od razu zaznaczam że mówie głównie o skoczkach bo z ujeżdżeniowcami nie miałam nigdy styczności.



Heh, dokladnie to samo chcialam napisac - u skoczków dobór siodel odbywa sie pod katem komfortu zawodnika. Jeszcze nie widzialam, zeby nawet w baaardzo powaznych stajniach znanych zawodników nie bylo tak, ze zawodnik ma kilka siodel, w tym swoje siodlo nr 1, wyjezdzone przez niego, ktore wrzuca na wszystkie bez wyjatku konie; siodlo nr 2 na wypadek, gdyby siodlo nr 1 bylo akurat na innym koniu, no i siodla na których jezdza berajtrzy czy pomniejsi zawodnicy.
Siodla te sa uzywane na wszystkich koniach. Jezeli cos nie pasuje, to najwyzej jednemu koniowi poloza np. zel na klab, drugiemu jakas podkladke podnoszaca tylni lek i wsio.
Dobre rozwiazanie? Jasne, ze w idealnym swiecie powinno byc tak, ze do kazdego grzbietu siodlo jest dopasowywane. Ale realia sa inne.

[/quote]

Nie wiem co to są za "zawodnicy", ale na pewno "ponadprzeciętni" (ponadprzeciętnie nierozumni)  🤔. "Nasza" stajenna Bredemeier ma myślę, że ok. 6 siodeł (w porywach do ośmiu), mamy wspólną siodlarnię (na 3 osoby), więc mam pogląd 🙂 W zależności od konia którego ma w treningu dobiera siodło. Czasem koń przychodzi ze "swoim" sprzętem. Tranzelek, nie wiem 20? 3 wieszaki na siodła zapełnione ogłowiami. Ale ona może jakaś przeciętna jest, albo w "idealnym świecie" żyje.   🤔 Ja tam już na pewno jestem super przeciętna, ale jak siadam na cudze konie, to zawsze ma konisko "swój" sprzęt.

Myślę że skoczkowie o których piszesz powinni najpierw pokonać barierę. Własnej głupoty.  🤔
[/quote]

No tak, prawda jest, ze od 2005r nie mam stycznosci ze swiatem jezdzieckim 'live', takze duzo sie moglo zmienic. Za 'moich' (jak to brzmi!) czasow tak to zazwyczaj wygladalo. I mialam na mysli polskie stajnie, wiadomo, ze na Zachodzie jest zupelnie inaczej i to nie tylko pod tym wzgledem.
Jezeli piszecie, ze cos sie ruszylo - to bardzo sie ciesze i faktycznie musze zaczac brac pod uwage, ze moja wiedza bywa nieaktualna.

A tak z ciekawosci Let's Go, dlaczego zawsze o Bredemeier piszesz per "nasza stajenna Bredemeier"? Bo brzmi to, jakby bylo wiecej "stajennych Bredemeier", a Ty sie odnosila sie do tej "waszej" 😉
Przed kupnem konia miałam: komplet szczotek, kantar i uwiąz, biały czaprak (bo też coś startowałam). Konie i tak miały wspólne szczotki, a własna kopystka i niezła włosiana dają dużo większy komfort czyszczenia. Resztę kupowałam już dla konia.

Co do siodeł to nieraz widuje jak jeźdźcy jeżdżą kilka koni pod rząd (nawet o bardzo różnej budowie) w tym samym siodle i czapraku. Mi się zdarzało wsiadać na inne konie w swoim siodle (wcześniej sprawdzałam jak leży), ale ten sam czaprak? Nie wyobrażam sobie przekładać mokrego czapraka na kolejnego konia.
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
02 stycznia 2009 18:44
ja mialam wszysciutko i wszystko pasowalo ( wczesniej rok dzierzawilam Nerwine ) 😉
Dzierżawiłam przez jakis czas konia i nazbierały mi sie 2 czapraki, cały komplet szczotek,kaloszki, owijki, kantar, lonża, ogłowie

Bardzo mi to pasowało, koń chodził czysty, w czystym sprzęcie, nie musiałam biegać i prosić sie o cokolwiek.
Wydatki były nie duże, wiec specjalnie tego nie odczułam, a miałam namiastkę "mój gruby"

Teraz gdy jestem w trakcie szukania konia, mam już parę rzeczy z głowy.
ja zaczęłam od kilku szczotek i kopystki dla rekreacyjnego konia, którym się opiekowałam. z powodu kontuzji nie chodził właściwie w ogóle, co niestety przekładało się na to, że nie miał żadnego sprzętu. i właśnie przez takie czyszczenie cudzymi szczotkami nabawił się jakiegoś grzyba. dlatego nie zastanawiałam się długo, moje szczotki służyły mu przez ponad pół roku, potem rozstałam się z ową stajnią, szczotki dalej mam u siebie, aczkolwiek raczej ich nie używam (w mojej obecnej stajni każdy koń ma swój komplet w podpisanym woreczku/skrzynce).
asds   Life goes on...
03 stycznia 2009 21:19
Ja jeżdzac w pewnej stajni X pod Warszawą n-lat temu w czasie jazdy w terenie miałąm bardzo nie przyjemny wypadek. Mianowicei podczas szybkiego galopu na łące pękło mi puslisko , spadłam pod konia i podkutym tylnim kopytem dostałąm w częśc kasku chroniąca nasadę głowy.

Co jak co ale w PL ja mam ograniczone zaufanie do  sprzętów do jazdy w stajniach rekreacyjnych.

Jazda w rekreacji nauczyła mnie , ze co jak co , ale zawsze lepiej miec własny sprzet do jazdy.

Co prawda odbiegajac od tego siodło swoje i pozostały sprzet zaczełam dopiero kompletowac , tak jak pisałam wczesniej jak wydzierżawiłąm konia.

Powyzej opisana historia jets z czasó kiedy odpracowywałąm swoje jazdy w stajni gdzie jeźdizłam. Nagminne było pęlnaie pasków polickzowych przy ogłowiach i dziury w czaprakach .

Jeżeli chciało się jeździc bezpiecznie , trzeba było samemu zainwestowac w sprzet do jazdy. No o szczotkach dla jednego konia , nie wspominajac.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
03 stycznia 2009 22:07
asds
Miałam kiedyś podobną sytuację, podczas galopu na plaży pękł mi popręg (nie mam pojęcia jak to się stało, że nie spadłam...).
Nie można popadać w skrajności, bo przecież ciężko by było wszędzie ze sobą targać siodło, które powinno być dopasowane indywidualnie do konia, jak to już było powiedziane 😉
No, ale nie mówimy tu o jeździe "przy okazji" np. w sezonie...
lockmittel   Co nie zabije to dobrze zrobi mi.
03 stycznia 2009 22:54
Dostaję co miesiąc od rodziców 100zł tzw. kieszonkowego. Zamiast wydawać to na piwo w barach i papierosy postanowiłam od stycznia poszerzać swój asortyment jeździecki. Planuje kupno konia w tym roku i uważam, iż zbieranie sprzętu na 'raty' jest mniej uciążliwe finansowo, ponieważ koń, siodło, pensjonat, transport, niektóre rzeczy dostosowywane indywidualnie np. wędzidło pochłonął i tak wiele pieniędzy z budżetu domowego.
asds   Life goes on...
03 stycznia 2009 23:31
Pauli

Wiem 😉

Chodziło mi o to ze niestety  , w większosci stajni rekreacyjnych sprzet pozostawia wiele do życzenia
ja zanim kupiłam odsada i zanim wsiadłam-  miałam 3 siodła, 4 ogłowia [ nawet munsztukowe 😁] 2 komplety owijek, oczywiście pas do lonżowania, lonże sterte batów, szczotek tyle że się nie mieściły stado kantarów, uwiązów i wszelkich bajerów 🤔 Z tym że przez ten czas w stajni gdzie trzymałam konia- mogłam na wsłanym sprzęcie jeździc- i powiem że to był błąd- z mojego aktualnego pktu widzenia- szkoda mi nadmiernej eksploatacji i zużycia niektórych rzeczy- z którymi mogłam poczekac aż własny podrośnie 🙄np........szczotek- o które dbałam pedantycznie myjąc po każdym czyszczeniu 😡
ja nie mam konia ale mam właściwie wszystko ze sprzętu:
szczotki, ochraniacze, owijki, kantary, czapraki itp. z siodłem poczekam ;] i z ogłowiem tak samo
tez kupowałam wszystko od dawien dawna 😉

zaczęło się od kopystki (mam ją do tej pory), potem czaprak (uzywałam najpierw na konia dzierzawionego, potem na drugiego którego dzierżawiłam). bardzo dużo sprzętu kupiłam na mojego obecnego konia jeszcze w czasach jak ja dzierżawiłam, bo po kupieniu konia to tak naprawdę brakowało mi tylko siodła z osprzętem.
i nie miałam problemu z kantarowym przesądem, bo kantar był mój, nie poprzedniego właściciela, ale był też konia, więc problem niekupowania/kupowania konia w kantarze/bez i które jest poprawne rozwiązał się sam 😉 i sprzęt też mi cały pasował 😉

na Młodego kompletowałam wszystko od nowa, ale wiele rzeczy dzielę, bo nie mam sensu posiadania w tej chwili niektórych rzeczy w podwójnej liczbie - tak naprawdę mogłabym mieć cały sprzęt w liczbie sztuk 1 na oba konie bo są w podobnych rozmiarach a przecież nie jeżdże na dwóch na raz  🙄 😉

ale lubię mieć wszystko w 2 kopiach jednak i teraz czaję się na siodło  👀 szczególnie że to moje niespecjalnie na Młodego pasuje - znaczy krzywdy mu nie robi ani nic mu nie odbija ale mogłoby pasować lepiej, nie ukrywajmy  🙄

a co do sprzętu w stajni rekreacyjnej - mam takie małe zboczenie, że jeśli jeżdżę na nie swoim sprzęcie (albo na sprzęcie którego nie znam) to zawsze sprawdzam przystuły, puśliska, popręg, wodze, paski policzkowe itp czy wszystko jest i siedzi, czy nie jest pordzewiałe w niebezpieczny sposób itp. wolę zrobić z siebie kretynkę czy tam np. urwać przystułę w trakcie sprawdzania niż dać się zabić.
IloveMosiek   Mościsław & Co
15 lutego 2009 18:45
ja raczej kupowałam sprzęt dla siebie, kiedy zaczynałam, a potem wdrażałam się w tajniki jazdy w pewnym ośrodku. ew. raz czy dwa czaprak, jakieś owijki czy gumeczki, bo były akurat potrzebne w ramach ambitnego przedsięwzięcia typu hubertus czy zawody regionalne. szczotki, bata zawsze lubiłam miec własne, żeby mi żadne "dzieciaki" nie defraudowały. z podobnych względów nabyłam siodło z całym oprzyrządowaniem, łaznie z czaprakiem - moje ulubione, które mi zawsze ktoś "przypadkowo" podwędzał. odtąd było moje i wara  😁
zmieniło się, jak zaczęłam jeździc na pewnym problemowym koniu. wcześniej ciągle się wszystkim obcierał na kłębie i był z tym wieczny problem. doszłam do wniosku, że nie musi tak byc, i zainwestowałam w podkładkę pod siodło i napierśnik. koń nigdy mi się już nie obtarł. potem zamieniłam bardzo chamskie wędzidło, na którym kazali mi jeździc, "bo on jest twardy w pysku i rzuca głową", na podwójnie łamaną oliwkę, na którą koń zareagował z widocznym entuzjazmem i praca zaczęła nam się naprawdę układac. zebrałam się więc na zakup ochraniaczy z prawdziwego zdarzenia na wspólne starty...
...a niedługo potem ów koń stał się moim osobistym bydlakiem i dalsze pisanie byłoby nie na temat  😀
Manta   Tyłkoklep leśny =)
19 lutego 2009 15:16

Mnie jedno tylko wkurza/smuci, że jak ktoś ma konika pod opieką/w dzierżawie kupuje mu tysiąc rzeczy, a potem zabiera. Nie jestem zwolenniczką zostawiania wszystkiego, ale chociaż kantarka można by nie zabierać. Niech ma coś zwierzak od nas, za to że był "męczony" stale 😉


ja jeżdżąc teraz na nie swoim koniu, kupuje sobie powoli jakieś przydane rzeczy. Jak narazie mam zgrzebło, kopystka, szczotka do pyska, gąbki - tego używam aktualnie, w domu czeka jeszcze cały komplet szczotek z decathlona ;-) i torba na te szczotki, ale to wszystko sobie zawioze jak siodlarnia będzie bardziej wykończona ;-), derke polarową, dwa czapraki, owijki, ochraniacze, kocyk (zanim kupiłam derke), ręczniki, uwiąz i do ostatnio był kantar, ale go Basia zabiła - i nie wyobrażam sobie zostawienia tych rzeczy jak skończe jeździć. Owszem, jakieś mocniej zużyte na niej szczotki - ok, kantar (jeśli kupie kolejny...) - też, ale reszta rzeczy... zdecydowanie bym nie zostawiała kończąc przygodę z tym koniem.

Ja zaczynałam w rekreacji, w jednej z większych Szczecińskich stajni gdzie konie ani nie miały swoich szczotek, a tym bardziej swoich kantarów, czapraków, ochraniaczy...
Siodła były zniszczone do granic możliwości, ogłowia były parciane bez nachrapnika i zwykle też bez podgardla... Nic dziwnego, że pierwsze co, chciałam mieć to swój komplet szczotek, kantar z uwiązem.. Później doszło marzenie o własnym ogłowiu, które po wielokrotnych prośbach zostało spełnione🙂 i tak właśnie się kompletowało sprzęt... Dziś czasy są trochę inne, poziom rekreacji się zmienia, ale i tak jestem zdania, że lepiej jest mieć swoje, no i oczywiście lepiej (jak napisała zen) jak dziecko wydaje swoje zaskórniaki na różowe kompleciki niż na używki....


nie wyobrażam sobie zostawienia tych rzeczy jak skończe jeździć. Owszem, jakieś mocniej zużyte na niej szczotki - ok, kantar (jeśli kupie kolejny...) - też, ale reszta rzeczy... zdecydowanie bym nie zostawiała kończąc przygodę z tym koniem.

[/quote]

Też dzierżawię konia. Ze sprzętu mam... wszystko. I to wszystko pojawiło się od początku dzierżawy kupowane pod kątem tego konia właśnie. Mam nadzieję, że nasza wspólna przygoda bedzie trwała długo, ale gdy się skończy, zabiorę tylko siodło, torbę na szczotki i bat do lonżowania. Moze jakiś ulubiony czaprak.  Jakoś nie wyobrażam sobie szczotek, wędzideł, kantara, ogłowia. To już konia sprzęt, nie mój.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się