u mnie leżaczek był, jak pisałam, w codziennym użyciu. Wózek nie miał funkcji łatwego przemieszczania na piętro, do łązienki, do kuchni itd. Z wózka mało widać, a larwa jednak się cieszy jak widzi coś w koło a nie tylko sufit. Wszystko zależy od organizacji życia, ja byłam SAMA. Bujaczek ma też ten pałąk ktory cieszył mocno
Karuzela zaczęła mieć sens koło 3m-ca, wcześniej wyglądała ładnie, melodyjki Miś wolał z płyty, ale teraz-11mcy cieszy go pozytywka i pluszaki z karuzelki w nowy sposób
Mata edukacyjna była super przez jakieś dwa miesiące, mogłam położyć dziecko i zajmowało się sobą, potem już trzeba było bawić się z Nim, ale aktywowała do skrętów, turlania itd
Teraz bujaczek działa jak krzesełko akurat mokre, ale ja mam rzygacza. Ma też wibrator, co akurat bywało ulgą w bólu brzucha, jak już miałam dość noszenia, to na chwilę włączałam.
Teraz wariactwo jest na punkcie huśtawki i jak analizuję, trzyma Go już długo.
Pchacz mamy, bez melodyjek, parę wiszących klocków, jest szał, ale to zabawka wyłącznie pod nadzorem-próby wstania kończą się ubraniem tego na głowę, a samodzielnego chodzenie glebą, bo odjeżdża, więc to pomoc w nauce chodzenia, ale angażuje rodzica.
gdybym kupowała gadżety, to kupiłabym to 3 in 1 huśtawko bujak
albo jeszcze raz wstawiany przez
szafirową fiszerowy bujak i huśtawkę