Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Averis   Czarny charakter
19 września 2014 13:00
Ale czasami kochana babcia mogła być Królowa Lodu dla swoich dzieci. Tego możemy nie wiedzieć. Paradoksalnie moja babcia i matka mojej matki, to dwie różne osoby.
Też racja. Swoją drogą zawsze mnie zastanawiało, z czego się bierze taka drastyczna zmiana, jak się zostaje babcią.
Widzę, że macie podobne mamy do mojej, też miałam fundowaną negatywną motywację. Chociaż jak moja mama opisuje moją babcię, to była jeszcze bardziej wymagająca. Ale najbardziej smutne były komentarze do znajomych - "ta moja córka to się w ogóle nie uczy", albo opowiadanie historii które moim zdaniem były kompromitujące. Ale mam teraz trochę znajomych którzy mają dzieci i też opowiadają różne historie, czasem się żalą na dzieciaki - ale widzę, że nie znaczy to, że ich nie kochają czy uważają, że ich dzieci są nieudacznikami - ot czasem potrzebują sobie o nich pogadać i często coś co im się wydaje zabawne, dziecko traktuje jak coś kompromitującego i przeżywa.

Mi podobnie jak Dzionce terapia pomaga poukładać pewne rzeczy, jak wyprowadzałam się z domu miałam wiele żalu do rodziców i byłam z nimi skłócona, ale z miesiąca na miesiąc nasze relacje się poprawiają. Bo dostrzegam np jak ciężko było mojej matce jak ja byłam mała, bo miała wtedy parę poważnych problemów i jakich ona sama miała rodziców. Doceniam też to, że mimo wszystko mogłam dzięki rodzicom rozwijać pasję jeździecką i robiliśmy wiele innych fajnych rzeczy - wakacje, wyjazdy na narty itd. Mam porównanie np do mojej współlokatorki, która jako dziecko nigdy nie wyjechała nigdzie ze swojej wsi, nie umie pływać, jeździć na łyżwach, nigdy nie karmiła łabędzi w parku.. Człowiek się z wiekiem uczy doceniać to co ma/miał.


A tak w temacie wątku - wciąż jestem w finansowej dupie, do tego pare osób wisi mi pieniądze, przez co ja nie moge spłacić swoich zaległości. Po raz kolejny igram z tauronem i zastanawiam się czy w końcu wyłączą mi prąd czy nie  😎 Głupia jestem że się wdałam w taką dziwną sytuację i co mi się wydaje, że z niej wychodzę, to wciąż w niej tkwię, ale mam przynajmniej spostrzeżenia jak w przyszłości zarządzać swoimi finansami.

Mój koń był kilka dni czysty, ale wczoraj była tak na 90% w stosunku do momentu przed ostrzykaniem :/ w przyszłym tyg będzie miała masaż, bo możliwe jest że to kwestia spięć mięśniowych po tak silnej kulawiźnie, ale pewnie skończy się na powtórnym ostrzykaniu. Chciałabym żeby już było ok, dopiero teraz zdałam sonie sprawę ile to stresu mnie kosztuje, że koniowi ciągle coś jest.
Mundialowa, nie chcę się rozpisywać jakoś osobiście, więc napiszę tylko ogólnie - w czasie terapii zobaczyłam ile mi mama nabruździła w życiu i jak to się odbija na nim. To w sumie wiedziałam, bo jestem na nią zła odkąd pamiętam 😉 Ciekawsze jednak było to, jak sama to powtarzam w zupełnie innej formie - ale to samo. A najciekawsze, jak zobaczyłam ile super rzeczy mi przekazała, których nie dostrzegałam w swojej złości. Za to już w ogóle szkoda mi się mamy zrobiło jak prześledziłam jej relację z własną mamą - moją babcią. Wiele wtedy zrozumiałam i wiele jej wybaczyłam. Wg mnie nie udałoby mi się tego zobaczyć bez terapii, tak daleko bym się nie dogrzebała, a nawet jeśli to bym spierniczała z tego miejsca. A terapeutka mnie tam przytrzymuje i każe rozkminiać 😉
Dzionka, chodziło mi właśnie o takie ogólne cechy terapii, źle się wyraziłam, broń Boże nie liczyłam na Twoją osobistą spowiedź :kwiatek: Dziękuję za objaśnienie.
Denerwuje mnie tak strasznie fakt że ostatnio chodze do stajni  z przymusu,dlatego że muszę a nie dlatego że chcę 🙁 idę bo "wypada"ruszyć konia,a nie dlatego że mi się chce jeździć,znowu się we mnie wypala ten power do pracy,kiedyś potrafiła zrobić z paroma końmi dziennie a teraz mam jednego własnego i mi się nie chce,najchętniej to bym ją tylko lonżowała na kantarze albo puszczała luzem po ujeżdżalni . Poza tym wkurza mnie fakt że ten koń nie słucha nikogo poza mną.... 😵 ona nawet pod innymi nie chce kłusować,a co dopiero galopować,już nie mówię o jakiś innych elementach,znalazłam teraz dziewczynę do opieki nad nią ( nie mam czasu a chcę żeby się ruszała,bo jak za duzo stoi to świruje a poza tym hubertus za pasem,więc tym bardziej stać nie może ) sprawdzona,co prawda młoda,ale pomimo to bardzo ogarnięta, z resztą luzakuje wszystkim zawodnikom u nas w mieście w takiej sportowej stajni,miała co prawda w jeździe paro miesięczną przerwę,ale obyta z końmi nadal bo wszystko przy nich robiła i Fiona oczywiście nic nie chciała robić,zmieniałyśmy się parę razy ,wsiadlam ja to koń wszystko,wsiada ona-koń nic... 😵  Ja jestem wysoką osobą i Fioniak mając już np kogoś niższego,słabszego nie chce nawet ruszyć dupą..Strasznie mnie ten fakt dobija i mam już dość.. 🤔
madmaddie   Życie to jednak strata jest
07 października 2014 19:25
Smutno mi i zle. Wszystko sie popsulo, lacznie z laptopem. Aparatu boje sie z szafki wyciagac. Zly smutny początek pazdziernika.
Djarumm, współczuję, wiem o czym mówisz, mi w takiej sytuacji pomaga długi samotny teren albo... stajenne zakupy 🙂

Ja natomiast mam zgoła odwrotnie. Mam chęć i motywację, ale poza tym - NIC, wszystko pod górę.
Koń od dwóch miesięcy tylko lonżowany, bo siodło nie pasuje już ni chu chu i sprzedać się nie może, a nikt w stajni nie ma takiego, co by pasowało... Nie szkodzi.
Pracuję codziennie, jeszcze szkoła. Brakuje mi sił i organizm odmawia posłuszeństwa, a chcę go ruszać jak najczęściej i ciągle wydaje mi się za mało, i ciągle nie mam siły 🙁
Do tego podzielam uczucia madmaddie, wszystko pod górę, paskudny październik. Paskudna jesień... 🙁
A ja mam czas, mam jak dojeżdżać do konia, mam chęci by z nią pracować, ale ona znów kulawa. I raczej nie ma sensu robić nic więcej, pozostają łąki i dać koniowi cieszyć się życiem. Może za rok się zregeneruje, może nie.
Mam powalony tydzień, doła jak stąd do honolulu i tak akurat na dobicie ten nawrót kulawizny. Tylko praca mnie cieszy, ale jednocześnie przy tym jak nie mam na nic siły, to wyciąga ostatnie krople energii. Na nic więcej jej nie starcza. Ech.
ja osiągnęłam stan kiedy chwilowo wszystko mi jedno- chwilowo, bo prawie wszystko chce zmienić... Jesień i mnie dopadła. Pozdrawiam 🙂
ej_anka - na poprawę humoru jadę jutro na trening a dzisiaj wybrałam się na mały spacerek,potem wzięłam ją na ujeżdżalnię,były małe spiny,ale pozniej  już okej,tego też nienawidzę -żreć się z tym koniem,nie lubię tego jej cwaniactwa,nie raz mówię że ją oddam,ale jak sobie wyobrażam żeby jej nie było to od razu chce mi się płakać i generalnie to chyba bym umarła bez niej . Jednak czasem sobie tak myślę o ile byłoby mi łatwiej gdybym miała inną pasję,np szachy  😉
stwierdzam to przeważnie po nie udanej jeździe,upadku,kręgosłupie  i kolanach które bolą,zmęczeniu o godzinie 19,braku czasu na cokolwiek,niepomalowanych pazurach (bo nie ma czasu)  i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność  😵  ale pewnie same o tym wiecie ..
Jak stracę całkowitą chęć do jazdy to sobie ją zostawię na spacery w ręku bo chyba w tym póki co najlepiej obydwie się spełniamy  🙂
Poza tym szkoła która mnie dobija,a raczej pokręceni nauczyciele,w czerwcu mam egzamin zawodowy i już zaczynam się bać  😵 czyli jesień dopadła i mnie,a październik zdecydowanie jest na NIE.

Trzymajcie się dziewczyny w końcu musi być lepiej prawda ?  :kwiatek:
W końcu chyba musi... Ja dziś zaczęłam znów dzień na smutno, a po południu miałam na jednym z ogonów najfajniejsza jazdę od daawna. Czasem taka iskierka pozytywności sprawia, że jednak nie odechciewa się wszystkiego tak zupełnie - i miłe jest to, że takie rzeczy przychodzą niespodziewanie 🙂
branka - na mnie udana jazda/trening zawsze wpływa kojąco  🙂 !
problem w tym że ostatnio mogłabym tylko spacerować z koniem w ręku,a do jazdy muszę się zmuszać,tylko do nie dawna bałam się do tego przyznać sama przed sobą,szkoda tylko konia,bo chcę żeby się rozwijała,a nie ma możliwości pod kimś innym niż ja booo...Nikogo nie słucha  😵 albo nie chce słuchać no albo nie znalazł się ktoś kto by jej spasował po prostu  😉
Masakra wczoraj już ostatecznie oddałam konia komuś innemu. Czuję się strasznie jakbym straciła część siebie. Od kilku dni cały czas płacze, kurcze kobyła dała mi tyle z siebie, a ja ją wyrzucam jak nieużywaną zabawkę. Na razie nic nie mogę na to poradzić, oby kiedyś udało mi się ja odkupić i dać jej spokojną (przedwczesną) emeryture. Wszystko przez osobe która wcale nie powinna się w to wtracać  🙁 😕 sorry musisałam się gdzieś wypisać
nikinga, współczuję, trzymaj się 🙁

a mi na drodze jak zwykle stają pieniądze... muszę kupić paszę i wędzidło i nie ma za co... a jak się jakimś cudem pieniądze znalazły to okazało się, że kobyła ma zęby do robienia... nic tylko się rozpłakać.
Kurde z ta kasa nigdy jejnie ma kiedy jest potrzebna
daj spokój, nic mi nie mów... wytrzasnęłam pieniądze na paszę z KANADY i koniec końców wydam ją na końskiego dentystę... 😵
warta2009, witam w klubie, masa rzeczy potrzebnych na cito a kasy nie ma 🙁
Najciekawsze jest to, że ostatnio jedyne miejsce, w ktorym udzielam sie naa forum to ten wątek. I co mam zrobić?
DO-KITU
Dzisiaj po szkole pojechałam do stajni z nadzieją, że mi się polepszy a tu nic. Płakać mi się chce, widzę jak inne konie progresują a my nic, tylko lonża na czambonie. Jeszcze dopadają mnie czarne myśli, że nawet jeśli już będę miała to siodło to i tak g zrobię z moimi "umiejętnościami" a z taką motywacją to nie wróżę sobie nic dobrego...
Bardzo zły dzień 🙁
Po ponad dobie walki z najdziwniejszą kolką jaką widziałam mój koń trafił do wrocławskiej kliniki, w ostatnim momencie, był w fatalnym stanie. Przeżył noc, nadal nie ma decyzji co do operacji. Okrężnica jest zapchana, a zabieg w tej dobie kolki jest wysoko ryzykowny.
Nie chce mi się nawet opisywać co się dzieje w mojej głowie. Nie wiem jak nazwać to uczucie, które towarzyszy mi od momentu kiedy przytuliłam go może ostatni raz. I nawet zwisa mi w tej chwili jak oddam ponad 5 tys. (życzliwym ludziom, którzy wyciągnęli do mnie rękę, do obcej osoby znanej z widzenia w stajni...)
maleństwo   I'll love you till the end of time...
26 października 2014 14:35
Gillian, trzymam z całej siły kciuki za Kudłatego! I za Ciebie.
Gillian - trzymam kciuki! Mam nadzieję że nie będzie za późno. Gdzie dokładnie trafiliście? Jakbyś potrzebowała jakiejś pomocy tu na miejscu we Wrocławiu to śmiało pisz.


Ja wczoraj strugając zepsułam plecy (koń mnie mocno szarpnął), dzisiaj je dobiłam, a jutro nie wiem jak pójdę do pracy  😵 mam nadzieję, że osteopata mnie jutro przyjmie, bo ledwo się poruszam, nie jestem w stanie znaleźć żadnej pozycji w której nie boli 🙁
Gillian, trzymam za Was kciuki!

a mnie wkurza to, że nie ma w ogóle chętnych na dzierżawę mojego konia... ogłoszenie wisi od miesiąca i nic 😵
branka, koń stoi w Tyńcu pod opieką p. Anny Biazik. Podobno ma się nieco lepiej. Oby się w końcu położył i odpoczął no i wykupkał... padam na pysk ze zmęczenia, jedna noc spędzona z koniem na chodzeniu i masowaniu, druga za kółkiem 500km. Odwiedziły go gryglodor i sonkowa - już mi troszkę lżej na duchu. Muszę odpocząć.
Ale kciuki trzymajcie nadal bo to nie koniec walki.
Trzymam mocno za Kudlatego!
Gillian, trzymamy mocno! Ja tam mam na miejscu znajomą bliską dość (w klinice) - jakbyś coś potrzebowała to dawaj znać.
Gillian Mocno trzymamy! Dawaj znać co u zwierza, musi być dobrze!  :kwiatek:
Ja tez trzymam kciuki. Twoj kon jest w dobrych rekach ❗
Zabawne jest w tym wszystkim to, że niedawno w tym wątku jęczałam, że się wypaliłam, że już mi się nie chce, że męczy mnie jeżdżenie do konia itd.
O Jezu, ile ja bym teraz dała za to, żeby musieć dziś jechać do stajni i znowu się użerać... Nie widziałam konia od sobotniej nocy i już mi siada na głowę, nie mogę sobie znaleźć miejsca, a tu jeszcze ileś dni przede mną. Najgorszy czas w życiu jaki pamiętam 🙁
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
27 października 2014 11:57
Gillian
Również trzymam kciuki, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
27 października 2014 16:46
Gillian, pisałam Ci już na facebooku, ale napisze i tutaj. trzymaj się kochana, będzie dobrze! Trzymam kciuki za zwierza i czekam, tak jak wszyscy, na dobre wieści!  :kwiatek: :przytul:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się