stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

A ja w temacie czarnej wodzy mówię nie. Używam ja tylko w 2 wypadkach. Do lonzowania czasem i do ewentualnej korekcji konia na kontakcie . Nigdy, przenigdy jako hamulca. Nie wiem czy ktoś z was odrabial kiedyś konia którego się hamowalo w ten sposób dla własnego bezpieczenstwa?  Ja miewam takie konie, które zaczynając pracę pod siodlem, brykaja, ponoszą i wykonują masę różnych rzeczy, do których jeśli brakuje Ci techniki i nie masz odwagi przejezdzic, możesz założyć czarna. Ale potem dostajesz konia złamanego, bez kontaktu, najczęściej schowanego a na dokładkę nie odpowiadającego na pomoce , więc słabo da sie uaktywnić zad żeby takiego zwierzaka podniesc, a co za tym idzie żeby go zatrzymac.
I zgadzam się z halo. Ze kluczową rzeczą w temacie ponoszenia jest kontrola zadu. Bo właściwie jak teraz analizuje konie które ponosily, to każdy z nich miał problem z pracą zadem.
Zgadzam się też że stwierdzeniem że nie należy wcześniej dopuścić do tego typu akcji przez kontrolę tempa i rytmu, sek w tym że czasem ciężko jest to wyczuc. Kiedy nastąpi taki moment. Klacz o której pisałam a z której jezdziec notorycznie się ewakuowal, zaczynala naprawdę poważnie ponosić,  nawet w momencie kiedy wydawało się że jest skupiona na wykonywaniu zadanej pracy. Problem potem pojawiał się też z innymi jezdzcami, bardziej doswiadczonymi, aż w efekcie dostała człowieka który się lubowal w pracy z takimi konmi i wymyślił że jak ponosi szalonym tempem to trzeba być bardziej szalonym i dać się ponieść bardziej. Więc jak robiła 50 kółek galopem, to on jej kazał zrobić drugie tyle. Problem się skończył po tygodniu. Nigdy jej nie szarpal, nie bil, nie wypinal, ani nie pakował do buzi pelhamow.
Bo z ponoszeniem według mnie jest tak samo jak z brykaniem/oddawaniem z zadu na lydke i innymi bzdura mi jakie wymyśla kon , żeby dać nam do zrozumienia że nie chce pracowac. Jak kon daje z zadu bo nie akceptuje lydki, to jeździsz go w taki sposób żeby zaakceptował i przestal. Jeśli ponosi, to znaczy że nie akceptuje pracy pod siodlem, więc jeździsz go w taki sposób żeby zaakceptowal. A nie zaakceptuje na 100% będąc powypinanym.
Hej. Czytając i szukając podpowiedzi postanowiłam napisać, może ktoś miał podobne doświadczenia.

W lipcu kupiłam konia, 9 lat wałach, koń wcześniej był w stajni typowo rekreacyjnej, jednak nie sprawdził się w rekreacji ze względu na sprawdzanie jeźdźca, tam dzierżawiła go osoba, która trochę skakała ale w efekcie końcowym sprzedali go i trafił do mnie.

Konio na wstępie był badzo wyciszony, niepewny, mnie też starał się sprawdzać ale póki na początku tuptaliśmy sobie w tereny, po ujeżdżalni i nie wymagałam od niego za dużo był okej. W momencie kiedy rozpisałam sobie co musimy wypracować na samym początku ( równowaga, szanowanie pomocy, szanowanie człowieka) zaczęły się problemy. Koń kiedy wymagałam od niego pracy nie był zadowolony ale o to udało nam się przejść, teraz pod siodłem mamy same progresy. Problem jest natomiast w stajni i boksie. Kiedy poczuł się trochę pewniej zrobił się agresywny. Notorycznie kładzie uszy, zdarza mu się zaatakować przypadkową osobę przechodzącą obok, przy czyszczeniu, sidołaniu też pokazuje, że mocno mu się to nie podoba. Nie atakuje mnie ale zaczął podgryzać siebie w momencie kiedy się złości a ja nie odpuszczam tylko robie swoje dalej.

Spotkał się ktoś może kiedyś z podobnym problemem?
Ja się spotkałam z czymś takim. W jednym przypadku koń był tak obolały przez niedopasowane siodło, że zaczął się buntować nawet przy czyszczeniu i podgryzać.  W innych stajniach  był koń rozpuszczony w rekreacji przy dzieciach, które nie umiały zadbać o prawidłową hierarchię i strasznie mu to weszło w nawyk. Wiem, że bywają ludzie, którzy w trakcie nieobecności właściciela przekarmiali smakolykami lub drażnili konie :/  Masakra.
Siodło jest dopasowane, sprawdzaliśmy to z zoofizjoterapeutą. Grzbiet, mięśnie i ogólna kondycja konia także jest na plus. Nie jest on obolały, żadna partia mięśni nie jest przeciążona, Pod tym względem wszystko jest w porządku, profilaktycznie konio jest masowany relaksacyjnie ale to też super efektów nie daje, koń jest ciągle nerwowy. W zasadzie mam wrażenie, że jego agresja do ludzi jest coraz większa. Nie zawsze, ma dni kiedy jest ok ale ma dni kiedy na prawdę zachowuje się niebezpiecznie, a ja nie mam możliwości stale kontrolować jego zachowania- w tygodniu jestem w stajni dopiero popołudniami i wtedy pracujemy nad tym, żeby pamiętał kto jest na górze ale zaczyna brakować mi pomysłów na to, żeby przestał wreszcie próbować
Niestety ze względu na warunki atmosferyczne ( nie mamy hali) nie byłam dzisiaj i nie będę na dniach w stanie galopować po poniesieniu, bo zwyczajnie w świecie jest to dla nas niebezpieczne.

Dzisiaj przy ostrzejszym wędzidle, okazało się, że bardzo dobrze współpracował. Tak jak mówisz halo jest u nas również problem w szeregu - widząc że są dwie przeszkody "odpala" i ponosi po skoku, dodatkowo jeżeli nie pasuje odległość i zamiast skrócić to rozjadę, cmoknę czy mocniej dam łydkę on po przeszkodzie ponosi.

Mój trener mówi w takich chwilach o posadzeniu na zadzie ( mając mocne wędzidło jest to po kilku foulach możliwe)

Bywa, że koń nie respektuje pomocy wstrzymujących i wtedy kombinowanie z czarną/mocnym kiełznem ma sens. Jeśli nie ma  innych przyczyn, i jeszcze zależy co, zależy od tego, gdzie leży źródło oporu, czy to kwestia np. usztywnionej żuchwy, potylicy, ogólnej sztywności, naporu języka czy np. wykorzystywanie mocy szyi i ciężaru głowy.

Jednak zawsze równocześnie jest ważne pięć rzeczy (oprócz rozpoznania pierwotnej przyczyny braku odpowiedzi na pomoce i oprócz rozpoznania na czym dokładnie polega opór, jak dokładnie się objawia):
- równowaga. Często konie "uciekają" bo tracą równowagę, nie ogarniają danego tempa - "ruch to kontrolowany upadek"
- żądane tempo bazowe jest Zbyt Wolne jak na stan rozwoju motoryki i układu nerwowego konia
- popłoch, czyli nadmierna reakcja na stres i brak koncentracji na jeźdźcu
- Bardzo Ważne: kontrola zadu, żeby zad szedł dokładnie śladem przodu! (chyba, że działa awaryjne wprowadzanie w łopatką do przodu/do wewnątrz czy mocne ustępowanie zadu) Czego nie wybierzemy - Musi Być kontrola jeźdźca nad zadem
- podstawą pracy z koniem jest tempo/rytm. Zanim(!) koń poniesie - musi to zmienić, jest taki kluczowy moment, ułamek sekundy. Najlepiej na to nie pozwalać, nie spóźniać się z reakcją.

Aktualnie jeżdżę konia, który bardzo był nawykł do "dawania w długą" po skoku i różnych manewrów na "zgubienie jeźdźca", i nadal jeszcze nie zawsze po skoku zachowuje się, jakbym chciała. I tu np. jest różnica, jaką półparadę się wykonuje.
halo- chyba stado wilków masz na mysli...
To teraz ja mam pytanie. Dostałam do jazdy konia który ponosi.  🤔wirek: Chciałam się Was poradzić, bo w tym przypadku nie da rady zatrzymać się na ogrodzeniu ani skręcić głowy. Nie ponosi ze strachu tylko raczej ze złośliwości lub/i złego zajeżdżania.
I teraz pytania :
Czy powinnam wpychać mu ostrzejsze wędzidło ?
Jak zachować się gdy już uda nam się zatrzymać ?
Czy przy takim koniu można używać czarnej wodzy ?

podpinam się, gdyż koleżanka jeździ na koniu, który ponosi przy zagalopowaniu i gna jak głupek. Trzeba go wjechać na wolte i spowalniać. z czego może to wynikać? Często nie chca dawać tego konia do jazd z tego powodu.
marysia550, czy ja wiem? My np. "mamy" "wykwalifikowanego asystenta trenera" w postaci dużego psa 🙂

anil22, to zazwyczaj jest skutkiem nieumiejętnego wprowadzania w galop. Warto "przerobić" na lonży, nauczyć na głos, a pomocy do zagalopowania z siodła używać Bardzo subtelnie.
podpinam się, gdyż koleżanka jeździ na koniu, który ponosi przy zagalopowaniu i gna jak głupek. Trzeba go wjechać na wolte i spowalniać. z czego może to wynikać? Często nie chca dawać tego konia do jazd z tego powodu.

Pewnie został źle nauczony, zagalopowanie od bata albo od kopa i moim zdaniem może mieć to podłoże lękowe.

Ja bym więcej najpierw jeździła w kłusie, nie rzucała się na galop. No a jak na ląży ? też tak się zachowuje przy galopie ?
marysia550, czy ja wiem? My np. "mamy" "wykwalifikowanego asystenta trenera" w postaci dużego psa


A moj pies, nie byle co, jakies 50 kg, zakonczyl kontakty z konmi przy tej cholerze.
U nas lekarstwem na ponoszenie po przeszkodzie były skoki z kłusa. wszystko w kłusie. I to takie niewysokie 40 cm. Koń się przy tym tak na maxa odprężał, że teraz jak mamy jakiś problem, znowu kilka skoczymy z kłusa i potem jest dużo lepiej.
marysia550, to może być, jak pisałam, że przyjdzie ci pogodzić się z kaprysami wierzchowca. Czasem jest też tak. Jak się nie da, to się nie da. Wtedy człowiek cieszy się z tego, co ma.
Naovika
Co to znaczy w tym przypadku posadzenie na zadzie?  Bo czytając o mocniejszym wedzidle wnioskuję że złapanie za ryj tak mocno że kon dupa na ziemi usiadzie...
Swoją drogą jak czytam Twój ostatni post i posty w innych watkach to mam wrażenie że to kon z typu elektrycznych, co to mu w życiu się lydki za mocno nie dawalo, żeby nie odwalil. A teraz jak chce się dać to kon od niej ucieka bo jej zwyczajnie nie akceptuje.
Naovika
Co to znaczy w tym przypadku posadzenie na zadzie?  Bo czytając o mocniejszym wedzidle wnioskuję że złapanie za ryj tak mocno że kon dupa na ziemi usiadzie...
Swoją drogą jak czytam Twój ostatni post i posty w innych watkach to mam wrażenie że to kon z typu elektrycznych, co to mu w życiu się lydki za mocno nie dawalo, żeby nie odwalil. A teraz jak chce się dać to kon od niej ucieka bo jej zwyczajnie nie akceptuje.


To znaczy zatrzymanie na chama. Zależy w którym wątku czytałaś bo teraz jeżdżę 3 konie, z każdym jakieś inne problemy,  ten o którym teraz piszę jest do pchania - ale ponosi.  🤔
naovika standard. Myślę, że pora zmienić trochę myślenie - nie tylko ponoszenie jest buntem. Brak chęci do ruchu na przód również, tylko mało szkodliwym i przez to często akceptowanym przez jeźdźców, a to duży błąd, bo już na tym etapie koń akceptowalnie narzuca tempo i utwierdza się w przekokaniu, że może leźć, jak chce. Niech zgadnę - w ręku też się wlecze. O ile ta niechęć do ruchu nie wynika jakoś z aspektów zdrowotno-ortopedycznych (kopyta mają kluczowe znaczenie), a jedynie z upierdliwego charakteru, konsekwentne wymaganie jakiegoś impulsu i rytmu może rozwiązać problem ponoszenia. W takim przypadku też mocniejsze wędzidło nie zda egzaminu, bo zatka konia jeszcze bardziej. Tak samo czarna. Z takim koniem nawet na spacer w ręku warto iść z batem, żeby Cię pilnował.
lillid, Dobrze prawisz, zgadzam się całkowicie.
Miałam kiedyś właśnie takiego konia, który niepilnowany w stępie i kłusie się niemiłosiernie wlókł, a w galopie zapitalał.
Trzeba to korygować.
To jest całkiem często przeoczany problem.
dea   primum non nocere
23 listopada 2015 20:46
Sycylistka - a jak z wychodzeniem na padok? chodzi dużo?
Sycylistka, a dałaś koniowi wakacje, czy od razu zaczęłaś go jeździć po kupnie? Po rekreacji mózg wielu koni wręcz paruje, potrzebują minimum 2-3 miesięcy na wyciszenie. Mieliśmy takiego delikwenta w stajni huntingowej. Pod koniec sezonu gryzł, kopał, po prostu nienawidził wszystkiego. Mnie osobiście zjadł... stanik, miałam przez niego wieeelkie limo pod ramieniem 🤣 Po zakończeniu sezonu wypuszczaliśmy go na 4 miesiące na wielką łąkę, gdzie kontakt z człowiekiem miał raz dziennie, gdy ktoś przychodził sprawdzić, czy wszystko jest ok i czy nie trzeba przypadkiem derki założyć/zdjąć. Po tych 4 miesiącach zupełnie inny koń - miły, sympatyczny.
Naprawdę niewiele ludzi sobie zdaje sprawę, że koń potrzebuje wakacji, tak, jak my. Często wymagamy wielu rzeczy, które są psychicznie dla nich ciężkie do ogarnięcia. Trzeba dać im trochę czasu, aby w spokoju same się ogarnęły.
Koń codziennie jest padokowany. Na padoku nie ma problemu, jak mnie widzi przychodzi, daje się wymiziać, nie unika kontaktu.

Odkąd trafił do mnie to stopniowo się docieramy, lonżowanie żeby poprawić trochę jego równowagę, której w zasadzie nie miał jak przyjechał i ogólnie duuużo zabawy z ziemi, elementy naturala, poznawanie się, luźne jazdy na kantarze. Wymagałam od niego tylko tego, żeby nabrał do mnie szacunku zanim zaczniemy jakąkolwiek konkretniejszą pracę. Od dwóch miesięcy zaczynamy coś konkretniejszego robić, w sensie zaczynam więcej od niego wymagać, stopniowo zwiększałam intensywność jazd i pracy i to też mało mu się podoba bo usilnie stara się sprawdzić na ile może sobie pozwolić. A ja usilnie pokazuję mu, że granice są granicami nieprzekraczalnymi dla niego.

Udało mi się ustalić, że problem może leżeć w jego przeszłości bo ludzie którcyh miał dookoła byli niekonsekwentni i nie pokazali koniowi stanowczo, gdzie jest jego miejsce w stadzie.

Zaczęłam mu dawać mieszankę ziół dla koni nerowowych, zobaczymy jaki będzie efekt, do tego przestawiałm go w część stajni, gdzie jest wiecej ciszy i spokoju, gdzie ludzie się prawie nie kręcą. Może to da jakiś efekt ale szukam też innych rozwiązań problemu.
naovika standard. Myślę, że pora zmienić trochę myślenie - nie tylko ponoszenie jest buntem. Brak chęci do ruchu na przód również, tylko mało szkodliwym i przez to często akceptowanym przez jeźdźców, a to duży błąd, bo już na tym etapie koń akceptowalnie narzuca tempo i utwierdza się w przekokaniu, że może leźć, jak chce. Niech zgadnę - w ręku też się wlecze. O ile ta niechęć do ruchu nie wynika jakoś z aspektów zdrowotno-ortopedycznych (kopyta mają kluczowe znaczenie), a jedynie z upierdliwego charakteru, konsekwentne wymaganie jakiegoś impulsu i rytmu może rozwiązać problem ponoszenia. W takim przypadku też mocniejsze wędzidło nie zda egzaminu, bo zatka konia jeszcze bardziej. Tak samo czarna. Z takim koniem nawet na spacer w ręku warto iść z batem, żeby Cię pilnował.


Człowiek cale życie sie uczy. Ważne żeby wyciągać wnioski 🙂 dzieki za pomoc
Sycylistka, czuję się olana. To dałaś koniowi wakacje, czy nie?
Wakacje od jazdy jak najbardziej dostał. Natomiast przez ten czas pierwszych miesięcy kiedy przyjechał bawiliśmy sie z ziemi, chodziliśmy na spacerki w ręku, no i go lonzowalam ale bez wypiecia, bardziej zeby zaczął respektować mój glos i to co go proszę
Moja próbuje gryźć  ilekroć stanę tyłem np przy podnoszeniu przedniej nogi czy przy zapinaniu popręgu. Nigdy nie robi tego w obcym miejscu natomiast. Jak jakiś rajd, siodłam ją na łące podczas popasu i nie ma problemu. Świnia jest i tyle.
Ja chciałabym wyeliminować sytuacje kiedy koń rzuca się na ludzia z zębami, kiedy ten nic mu nie robi. Szukając kontaktów z czasów zanim u mnie stanął dowiedziałam się, że zdarzało mu się kogoś ugryźć, straszyć, próbować zdominować człowieka i niestety nikt z tym nic nie zrobił i konio zakodował sobie, że to on rządzi.
Niestety trafił na taką cholerę jak ja 🙂 i ja nie dam sobie wejść na głowę, nie daję mu się zastraszyć w żaden sposób, cierpliwie i konsekwntnie egzekwuje od niego pewne zachowania. Największy problem zrobił się tu, że on ze złości zaczął gryźć siebie ( boję się, że kiedyś zrobi sobie krzywdę), zdarza mu się zaatakować przypadkową osobę przechodzącą korytarzem i boję się, że kiedyś coś się komuś stanie

Dlatego dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby wyciszenie konia na tyle, żeby w znaczący sposób ograniczyć takie sytuacje. Więc taka burza mózgów może kogoś naprowadzi na coś, czego ja na codzień nie widzę 🙂
Proszę Was o pomoc, bo już nie wiem co mam robić. 🙁
Dzierżawiona kobyła stoi w przydomowej stajni z prywatnym koniem. Jak są razem to jest wszystko ok. Jak kobyła idzie pracować, spacer czy teren to nadal jest wszystko dobrze. Problem zaczyna się jak wałach sobie gdzieś odchodzi. Przykład z dzisiaj: czyściłam ją pod wiatą a tamtego puściłam żeby sobie pochodził. Tylko straciła go z pola widzenia już wielki wnerw, kręci się, rży, grzebie nogami. Ale to i tak jest łagodna opcja. Hardkor zaczyna się jak wałach idzie w teren a ona zostaje w stajni. Rżenie, kręcenie się w kółko, próbuje wyjść z boksu, kopie w ściany i belkę która służy za drzwi, wystawia nogi na zewnątrz. Po 15 minutach jest tak spocona jak po intensywnym treningu. Leje się z niej po prostu. Wtedy o wyprowadzeniu z boksu nie ma mowy. Boję się wejść założyć jej kantar, a jak kiedyś próbowałam to zajęło mi to 15min. Niestety kiedyś facet pojechał w teren jak miałam ją na zewnątrz, bez komentarza. Kłus w miejscu, co chwilę próba stawania dęba, po prostu nie ten koń co na codzień. Wprowadzenie do boksu zajęło mi 30 minut + pomoc 2 koleżanek; 2 razy mi się wyrwała i uciekła (na szczęście na ogrodzony plac), przywaliła łepetyną w framugę boksu, kilka dębowań (oczywiście przyfasoliła mojej koleżance w nogę) i koniec końców wprowadzanie do boksu tak jak do przyczepy, na lonże. Tamten koń jak zostaje, wiadomo, rży troszkę Ale jest w stanie stać spokojnie i jeść siano. Kobyła nic, może mieć siano, cały żłób owsa i nic. Fakt - je, ale wygląda to tak, że wkłada pysk do żłobu, bierze dawkę i rozsypując wszędzie gdzie popadnie wraca do drzwi.
Może ktoś kiedyś miał taki przypadek? Błagam wręcz o rady, pomoc, bo za każdym razem kiedy facet wyjeżdża boję się żeby sobie czegoś nie zrobiła ta baba moja.
Miałam podobną sytuację, kobyła dostawała szalu jak zostawała sama. I zabiegi typu zostawianie jej specjalnie na godznię samej nic nie dały. Widocznie niektóre konie mają tak stary nawyk lub zachowanie, że nie można tego zmienić. A z doświadczenia wiem jakie może być to niebezpieczne.
dywizja
najbezpieczniej by było wziąć ją do pracy w momencie kiedy ten drugi koń wychodzi, najlepiej na lonżę. Spróbować skupić na człowieku (dużo poleceń, przejść chociazby) i dopiero potem postawić do stajni
no i zabezpieczyć boks
u mnie pomaga tzw "izolatka" czyli boks o pełnych ścianach z minimalnym zupełnie oknem gdzie koń zwyczajnie nic nie widzi co jest na zewnątrz i chciał nie chciał musiał zostaje sam, szybko się przyzwyczajają. Nie namawiam cię na taki zupełnie pełny boks ale przynajniej wysoka pełna ścianka żeby nie było ryzyka że koń wymyśli np wyskakiwanie
Można powiedzieć, że pomysł z lonżą już był praktykowany, jak nie wiedziałam jeszcze,że ma takie odpały. Normalnie ja ubrałam i wyczyściłam, bo myślałam, że to zachowanie spowodowane może być rują. ( tak mi ktoś podpowiedział) Jednak kiedy po raz drugi wyrwała mi się i uciekła prze bramę na drogę to odeszłam od tego tak szybko jak spróbowałam. Na szczęście nie jechały żadne samochody i udało mi się ją jakoś przywołać, bo stała na środku ulicy. Ale myśl, że jednak biegnie w stronę lasu a za nią ciągle się lonża...
Z tym zabudowaniem boksu nie głupi plan, tylko na ścianie łączącej boksy jest metalowa drabinka i tam niestety wszystko widać.
A.kajca   Immortality, victory and fame
20 lutego 2016 22:36
zasłonić- kocem, plandeką, płytą pilśniową- czymkolwiek
a i stajnię na głucho zamknąć jeśli jest taka możliwość
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się