"Nie ogarniam jak..."

Nie no, jasne, ale właśnie dlatego za podstawowe usługi medyczne nie można płacić drugi raz.
majek   zwykle sobie żartuję
24 września 2018 17:27
To niech będzie 10 Zeta niższa!
emptyline   Big Milk Straciatella
24 września 2018 17:29
W Szwecji jakoś to magicznie działa. Za każdą wizytę płaci się 200 koron, całe dalsze leczenie, np. operacja etc już idą ze składek.
Busch, to funkcjonuje w Norwegii, i nazywa się wkład własny. Jest to konkretna kwota rocznie, po przekroczeniu której, więcej w danym roku się nie płaci. Dzieci są zwolnione z tego.
Za to, ze sie wizyty nie odwoła, płaci sie tez- podwójnie.
Na pewno zapobiega to przed rezerwowaniem miejsca i nieprzychodzeniem, jak i lataniem z katarem do lekarza
Podobnie funkcjonuje to w Szwajcarii, każdy wybiera sobie pakiet na jaki się ubezpiecza i wtedy ubezpieczyciel pokrywa w ramach tego pakietu do określonej kwoty i również w ramach ubezpieczenia jest różna pomoc lekarska. W Niemczech opieka zdrowotna darmowa (jak i wiele leków dofinansowane, a dla dzieciaków do 18 r.ż wszystkie darmowe) ale za szpital się płaci.
busch   Mad god's blessing.
24 września 2018 19:13
Coś właśnie w tym stylu bym chciała. Myślę że płatności po prostu za wizytę będą mieć o tyle zaletę względem wkładów własnych i innych, że nie wydamy znowu milionów monet na system informatyczny zarządzający progami, kwotami itd.

Bo teraz to jest takie zaklinanie rzeczywistości że niby jest za darmo, podczas gdy realnie tylko najbardziej zdesperowani cokolwiek za darmo dostają, a reszta i tak słono płaci za prywatne wizyty i usługi.
Ja "za darmo", to zdążyłabym kilkukrotnie razy mieć solidne powikłania... gdyby nie prywatne ubezpieczenie medyczne, to bym za każdym razem była zmuszona płacić lub solidnie cierpieć i doczekać się konkretnych konsekwencji. Podziękuję za taką darmoszkę 😉 W efekcie i tak płacę dwukrotnie, raz jest mi odciągane przymusowo, drugi raz płacę, też w sumie poniekąd przymusowo, bo ten pierwszy przymus działa jak działa, a wychodzi mnie to taniej niż pojedyncze wizyty. Ba, jestem szanowana jako pacjent i pilnie nie oznacza "przyjdzie za miesiąc", a ubezpieczycielowi się to opłaca. Magia...

Btw. serdecznie ubawiło mnie to, jak po ponad pół roku pracy na umowę o pracę, zus wysłał mi infromację, że na moim koncie zgromadziła się zawrotna suma 33 złotych i 62 groszy. Gdybym połowę tego, co mi podkradają z pensji na ten cel, odkładała to miałabym kilkunastokrotność tej sumy...
Ja powiem tylko tyle, że kiedy NPL był na mieście, na trasie kościół- smentarz i ogólnie- w miarę blisko centrum, to waliły TŁUMY! To było wtedy kiedy tam pracowałam. Przyjmowałam w niedzielę po 100 osób! Powaznie.
Teraz przeniesiono NPL w zupełnie inne miejsce. Nie da się dojść, bo kawał z boku miasta. Nie da się dojechać autobusem, bo trzeba spory kawałek podejść, a autobusy słabo kursują tutaj. Nawet samochodem się pod drzwi nei podjedzie. Trzeba się wybrać tutaj CELOWO ( a nnie przy okazji bycia na mieście) , trzeba dojechac samochodem, zostawić go na parkingu i podejść ileś metrów. I wiecie co? Widze co się dzieje, bo to jest przy moim miejscu pracy i w NPL-u siedza moi znajomi. W niedzielę przyjmują po 20 osób!
POWAŻNIE!
Tia, za darmo. To, że trzeba iść do laryngologa za swoje to pikuś. Wygląda na to, że moja znajoma żyje tylko dzięki temu, że pracowała w organizacji międzynarodowej i ma stamtąd ubezpieczenie. Kiedy zachorowała na raka NFZ zaaplikował jej darmowe naświetlania po których miała takie powikłania, że niemal nie umarła (martwica i resekcja dużej częsci jelit, ileostomia, skrajne zagłodzenie). Tak więc NFZ zakończył na tamten moment swoje propozycje - metody którymi leczy się na zachodzie ten akurat nowotwór nie są w PL refundowane, a dedykowane na to schorzenie leczenie (które przy okazji nie zabija pacjenta) kosztuje 15 tysięcy złotych za cykl. Ona rocznie przechodzi około 3 cykli i tak od 5-ciu lat -widać jak skuteczne, a jednocześnie łagodne jest to leczenie. Płaci ubezpieczyciel, a ona leczona jest tutaj w Polsce przez polskich lekarzy w polskich szpitalach. Tak więc niestety nie jest to problem braku dostępności nowoczesnych metod czy kadr w PL.

Co do tego wkładu własnego, tak samo działają też ubezpieczenia turystyczne -np refundują ci interwencję medyczną dopiero powyżej 100 euro bo to zniechęci z korzystania jeżeli nie masz prawdziwej potrzeby. Też jestem za takim czy zbliżonym rozwiązaniem.
Ogólnie jestem zwolennikiem takiego systemu jak w Szwajcarii właśnie, i ubezpieczyciel i służba zdrowia są prywatne, a państwo jest tylko regulatorem - określa ściśle ramy w jakich te 2 pozostałe biznesy mogą działać. W tym układzie ubezpieczyciel i służba zdrowia działają w kontrze i wzajemnie się pilnują, trudniej np o marnostrawstwo, czy traktowanie pacjenta per noga.

Co do tego wkładu własnego, tak samo działają też ubezpieczenia turystyczne -np refundują ci interwencję medyczną dopiero powyżej 100 euro bo to zniechęci z korzystania jeżeli nie masz prawdziwej potrzeby. Też jestem za takim czy zbliżonym rozwiązaniem.
Ogólnie jestem zwolennikiem takiego systemu jak w Szwajcarii właśnie, i ubezpieczyciel i służba zdrowia są prywatne, a państwo jest tylko regulatorem - określa ściśle ramy w jakich te 2 pozostałe biznesy mogą działać. W tym układzie ubezpieczyciel i służba zdrowia działają w kontrze i wzajemnie się pilnują, trudniej np o marnostrawstwo, czy traktowanie pacjenta per noga.
[/quote]


Też się z tym zgadzam i wtedy zlikwidować ten rąbnięty NFZ. Bo skoro co miesiąc płacimy to nie chciałabym iśc do lekarza i znów mu placić, bo wole wtedy prywatnie, bo też musze zapłacić. Skoro pobierana jest z mojej wypłaty składka zdrowotna, to sory ale drugi raz nie chce płacić za tą usługe złodziejskiemu państwu
busch   Mad god's blessing.
25 września 2018 16:00
Ja bym była bardzo ostrożna z likwidacją NFZ. Służba zdrowia to fatalna dziedzina do prywatyzacji bo potrzeby medyczne to nie do końca rynkowe dobro i nie poddaje się rynkowym prawom. Przyczyna jest prosta - to są nieelastyczne potrzeby takie na wolnym rynku promują wszelkie wynaturzenia. W USA ludzie bankrutują bo zachorowali, nie chodzą do lekarzy bo nie stać ich, przez co kraj ma znacząco niższe przewidywane długości życia populacji jak na kraj rozwinięty. I niby "nie płacą za darmozjadów", a i tak koszty służby zdrowia są znacząco wyższe w przeliczeniu na mieszkańca. W związku z tym jedynym dobrym wyjściem jest hybryda jak w Szwajcarii czy Norwegii. Państwo musi być mocno zaangażowane w służbę zdrowia.

Akurat w Polsce to nie działa wg mnie przede wszystkim z powodu żałośnie niskich nakładów na NFZ względem PKB. Z pustego i Salomon nie naleje. Może coś w samym zarządzaniu jest do poprawy, ale na pewno nie na tyle, by cokolwiek realnie zmienić.
Niezależnie od tego jak bardzo niedofinansowana jest dziś służba zdrowia, to pieniadze te byłyby lepiej wykorzystane i mniej marnotrawione. Mówię o modelu szwajcarskim. To raczej zwyczajny efekt przy przerzucaniu w zorganizowany sposób działalności państwowej na działalność prywatną. Wyjątek to jakieś specjalne ośrodki badawcze, super wyspecjalizowane szpitale od "cudów", innowacje, itp rynek kasuje takie instytucje niestety. Może takie rzeczy mogłyby jednak działać z grantów państwowych.

Oczywiście likwidacja NFZ to problem czysto teoretyczny bo ktokolwiek by się na to poważył zostałby zmieciony w najbliższych wyborach, za dużo wielkich interesów by zostało naruszonych, + zmiana sama w sobie wygenerowałaby mega problemy, + wielu ludzi naprawdę uważa, że ma dostęp do służby zdrowia za darmo. Szydło z worka wychodzi dopiero jak zachorujesz na coś co wymaga od państwa dużych nakładów finansowych, choroba przewlekła, jakieś rzadkie schorzenia (małe lobby - NFZ może olać) albo akurat jest na utrąconej liście bo tak. Druga rzecz ile osób byłoby stać na wkład własny i jak finansować pomoc tym, których nie stać na ubezpieczenie.

USA to jak dla mnie właśnie przykład jak tego nie robić 😉 chociaż w sumie większość ludzi jakoś ciągnie. Stamtąd też mam przykład osoby, która ma najzwyklejsze ubezpieczenie zdrowotne bo jest zwykłym robotnikiem i właśnie, tfu, jest w czasie remisji raka płuc. Na początku byliśmy przerażeni bo słyszy się to i owo o ubezpieczeniach i kosztach leczenia w Stanach, rodzina rozważała czy go nie ściągać do PL ale koniec końców wszystko odbyło się sprawnie, chory był bardzo zadowolony z opieki, no i jest "zdrowy" na ten moment już drugi rok, czyli w polskiej skali opieka dobra.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 września 2018 17:43
bobek, trochę tak, trochę nie, jak musisz jechać do innego kraju, żeby iść do dentysty, bo szwajcarski by Cie zrujnował 😀 I nie pokrywa go podstawowe ubezpieczenie 😀
busch   Mad god's blessing.
25 września 2018 17:51
bobek, wg mnie ścisła regulacja przez państwo prywatnych ubezpieczycieli i/lub placówek medycznych to nadal rozwiązanie hybrydowe (państwowo-prywatne), a nie odejście od państwa. Uważam też że to trudniejszy model niż taki, w którym jednak sobie coś zachowuje jako "swoje". Jeśli państwo jest tylko regulatorem, to aparat państwowy musi mieć bardzo sztywny kręgosłup moralny (albo duży bat nad głową od wyborców), by nie popłynąć w amerykańskim kierunku. Szwajcaria ze swoją demokracją bezpośrednią spełnia warunek dużego bata nad głową  🤣

Szczerze - w Polsce nie ma co liczyć że państwo tylko jako regulator nas obroni przed katastrofą. A wg mnie model amerykański to jest w pewnym sensie katastrofa. Na pewno dla podatników, którzy średnio na głowę wydają potężne pieniądze w porównaniu z innymi krajami rozwiniętymi. Jednocześnie plasując się fatalnie w takich wskaźnikach jak np. śmiertelność ciężarnych: USA: 26.4/100,000, UK: 8.8/100,000.
busch Skąd ty kobieto wiesz tyle rzeczy o tylu rzeczach?  👍
busch   Mad god's blessing.
25 września 2018 20:52
Atea, to dlatego że jak tworzono moją postać w konfiguratorze, to całe staty pamięciowe poszły w pamięć semantyczną, bo po co komu pamięć epizodyczna? Więc nie pamiętam, w którym roku skończyłam studia, kiedy mam imieniny (urodziny na szczęście przy Gwiazdce, więc trudno to zapomnieć), co robiłam tydzień temu we wtorek, a całą głowę mam zapchaną faktami, z których 90% nigdy mi się nie przyda  😀iabeł:

I na pamięci do twarzy i nazwisk też trochę przyoszczędziłam na nieco skróconych odpisów z encyklopedii...
majek   zwykle sobie żartuję
25 września 2018 21:55
bush nastepny serial netflixa bedzie o Tobie.
busch, z ciekawości - wolisz rozmowy telefoniczne czy wymianę maili?
majek   zwykle sobie żartuję
25 września 2018 22:25
Ej, ale ja też nie pamiętam takich rzeczy jak 'kiedy były studia'. Moje imieniny obchodzi tylko jedna ciocia (tzn ona pewnego dnia dzwoni i mi składa życzenia, a ja nie wiem, o co chodzi). Szkoda, że nie jestem taka mądra jak Bush (edit: bron Boze nie pisze tego zlosliwie, serio podziwiam za ogrom wiedzy - w wielu dziedzinach - ja nie wiem nic o systemie opieki zdrowotnej w US, tyle, ze bez ubezpieczenia trzeba placic jakies chore stawki).

A co ma pisanie maili do rozmów telefonicznych, bo życie mnie nauczyło, żeby pisać maile i mieć wszystko zapisane. Ascaia?
Pytam o sposób przyswajania i zapamiętywania informacji - słuchowo czy wzrokowo-manualnie. 😉

Mnie wyposażono dodatkowo w zapamiętywanie liczb i dat (utrwala mi się po jakimś czasie, ostatni miesiąc wstecz to tak średnio kojarzę), ale... w sumie to w dzisiejszych czasach mało przydatna umiejętność. Wszystkie rocznice można wrzucić w elektroniczne przypominacze. Inne daty można wygooglać. No może przydaje się przy formularzach - szybciej idzie jak nie musisz szukać dokumentów. 😉
Za to z tego pamiętania dat z życia to wychodzą czasem drobne nieporozumienia, bo ludzie uważają, że skoro pamiętam kiedy kogoś poznałam albo datę jakiegoś wydarzenia to znaczy, że to było dla mnie bardzo ważne, że ktoś dla mnie zaczął znaczyć coś więcej, itd. A to nie zawsze jest ze sobą skorelowane.

Ale ogólnie mówiąc mam wrażenie, że wiedza przyswojona straciła na znaczeniu. Bo w 5 minut wszystko można sprawdzić w internecie. A już tym bardziej - wiedza z różnych dziedzin, na zasadzie "człowieka renesansu". A szkoda. 
busch No fajno  😲 Ja niczego nie pamiętam, także zazdroszczę. Inteligentny babeł jesteś.


Moja teściowa mnie zawsze zadziwia, pamięta melodie i teksty wszystkich pieśni jakich kiedykolwiek się uczyła, choćby je słyszała tylko ze trzy razy. Ja pamiętam po jednej zwrotce utworów, które jak byłam nastolatką np. przez rok dopieszczałam na zajęciach  😂

Chciałabym szafować wiedzą, ale "zostaje we mnie" tylko to, co robię na co dzień, regularnie. Wzmocnione doświadczeniem, wrażeniem wzrokowym, a najlepiej jeszcze ruchowym. Cała reszta frrrrr.....!
Ja wybieram bardzo wybiórczo co chcę zapamiętać. Przez mnie wiele informacji przelatuje, pozwalam na to, a nawet specjalnie nie słucham i nei zatrzymuję. mam takie głupie wrażenie, że jak sobie zapcham pierdołami mózg, to mi w szufladkach miejsca zabraknie na ważne rzeczy. Informacja musi sobie zasłużyć, by zostać włożona do szufladki.
(co nei zmienai faktu, że piosenki pamiętam jak głupia, cvhoć do niczego mi to nie było potrzebne)
Ale to się samo zapamiętuje. 😉
co do służby zdrowia...
system jest mega chory - moja teściowa - ZAĆMA... czyli tak naprawdę ZABIEG jednodniowy, przyjęta na oddział w PIĄTEK... (z zaćmą!) zabieg miała we WTOREK wypisano ją w ŚRODĘ!
6 dni ją trzymano! Teściowa ogólnie ZDROWA - więc nie było żadnej potrzeby hospitalizować... normalna baba, bez problemów.
Za 3 tys zł prywatnie to by rano przyszła - wieczorem wyszła...
Wszystko na temat...
Poszła kasa na jej utrzymanie za 6dni. Po co?

Ja mam prywatne ubezpieczenie - Medicover... i też są "jaja" - do lekarza też czeka się około tygodnia/dwóch... PRYWATNIE... oczywiście krócej niż na NFZ - ale widać co się dzieje ze służbą zdrowia, skoro prywatnie czeka się też - i nie ma hasła - proszę jutro/pojutrze przyjść...
busch   Mad god's blessing.
26 września 2018 08:51
Jest mi bardzo miło chociaż nie sądzę że zasłużyłam  😉

Najgorsze jest chyba to zapominanie twarzy. Mam w pracy jednego typa (nie w moim dziale ale często współpracujemy - w większości mailowo lub telefonicznie). Raz go nie poznałam na korytarzu bo był ubrany w kask, okulary ochronne i kamizelkę - więc dla mnie zupełnie obca twarz  🤣. Więc teraz ma zabawę że ustawia się gdzieś w korytarzu i czatuje na mnie, sprawdzając czy go poznam. Już 4 razy mu się udało mnie złapać na tym, że go nie poznałam  😁

Mój typ pamięci to wzrokowiec-kinestetyk. I wolę maile bo najmniej jestem właśnie słuchowcem.

A co do pobytu w szpitalu - czy to nie jest tak że szpital nie dostaje kasy za za krótkie pobyty? Coś mi kiedyś tak lekarz mówił...
Dodofon, - a to dziwnie, bo ja mam zwykle wizyty na ten sam dzień lub kolejny i w przeciągu 3 lat nie zdążyło mi się dłużej czekać. Dodatkowo traktowanie pacjenta też bardzo na plus. Może to zależy od placówki?
Powiem tak - za leczenie konkretnej choroby przez konkretny czas NFZ płaci z góry określone stawki. Szpital musi na siebie zarabiać, w związku z czym każdy oddział śledzi tabelki - bo czasem pacjenta x z choroba y warto potrzymać określoną ilość dni, bo dostaje się za to dobre pieniądze. I np. za 3 dni dostanie się za pacjenta 600zl a za 4 już 1200 - dlatego każdy , a zwłaszcza ordynator czy szeroko pojete kierownictwo będzie pilnować, by taki pacjent został jednak dzień dłużej, bo fatyga dla personelu żadna a kasa konkretna. Szpital musi myśleć o zarabianiu. I tak często wychodzi na minus, bo nie za wszystko NFZ kasę da, a czasem zrobić trzeba, zwłaszcza z końcem roku procedury ponad określony limit. Ogólnie obecny system jest bardzo trudny, skomplikowany i niestety ale wymusza na personelu liczenie złotówek. Nie jeden raz bardziej od skuteczności liczą się koszty. Trzeba umieć tak leczyć, żeby osiągać jakieś tam efekty ale nie generować zbyt dużych kosztów dla szpitala. Znany mi jest przypadek zwolnienia kierownika oiomu, który znacząco poprawił skuteczność leczenia i przeżywalność pacjentów na oddziale, ale został przez dyrekcję zwolniony właśnie za generowanie kosztow. Bo robił drogie badania, drogie procedury i zamawiał drogie leki. Ale czy można tu winić dyrekcję? Dyrekcja musi tego pilnować,, bo co z tego że OIOM będzie miał  super skuteczność  jak szpital się zadłuży  i nie będzie  mógł działać?  Albo kasy zabraknie gdzie indziej? przecież są  jeszcze inne oddzialy... ten system jest dużo bardziej skomplikowany i powalony niż się może wydawać. Pacjent widzi tylko wierzch tego syfu, tak naprawdę zachowania personelu i to jak wygląda opieka jest w dużej mierze wymuszona przez system, a prywatyzacja szpitali dużo w tej materii zmieniła na niekorzyść. Moja mama jako pielęgniarka pracowała na erce neurologicznej i przed prywatyzacja podawali wszystko co trzeba i w jakiej ilości trzeba. Po prywatyzacji nawet zwykłe kroplówki były wyliczane. Obecnie może kroplówek aż tak się nie liczy, ale ogólnie zbyt wiele się nie zmieniło i sytuacja jest daleka od optymalnej
Ja nie zapamiętuje na zasadzie " samo się robi". Tak szczerze, to ja w ogóle wielu rzeczy w połowie nie słucham. Słucham o tyle, że słyszę czy też ważne czy nie. Jeśli nieważne, to słucham nie słuchając. I nic nie zatrzymuję.

A vanille bardzo dobrze prawi. Tak właśnie jest.
Jest mi bardzo miło chociaż nie sądzę że zasłużyłam  😉


Zasługujesz. Bo chociaż pamięć i wiedza a inteligencja to jednak odrębne sprawy (choć na ogół powiązane ze sobą) to nie można Ci odmówić żadnej z tych predyspozycji. 🙂
Do tego dochodzi inteligencja emocjonalna i voila! 😀

Mój typ pamięci to wzrokowiec-kinestetyk. I wolę maile bo najmniej jestem właśnie słuchowcem.

Piąteczka!
Dlatego telefon najchętniej traktowałabym jako sprzęt do krótkich 30 s. komunikatów. 😉
Rozmowa bezpośrednia już lepiej, ale ważne by widzieć twarz rozmówcy.

Hah ja to samo,w ogole nie lubię rozmawiać przez telefon. Wolę pisać maile albo smsy 😉 zresztą żeby coś sobie zapamiętać, to muszę się mocno skupić na tym co słyszę, np.jak mama prosiła mnie o zakup chleba, to czasem wychodziłam z domu i już nie pamiętałam  😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się