Długo mnie nie było, widzę, że nie próżnujecie 😉
Od końca: ARMEX 5 rozcieńczasz pięcdziesięciokrotnie (powtórzę: 50x). Czyli najprostsz łopatologiczna metoda:
- strzykawka 20ml
- butelka po wodzie mineralnej
- butelki z ARMEXem i aktywatorem
Do butelki po wodzie wlewasz po półtorej strzykawki ARMEXa i aktywatora (jedna strzykawka - 20ml - na litr wody) a następnie dopełniasz woda i dostawiasz w "bezpieczne miejsce". Roztwór jest gotowy, kiedy jest zółty i ma bąbelki (tzn nie zużywasz od razu!) Najczęsciej oznacza to odstawienie na dzień-dwa w lecie i ok tydzień w zimie (trzymam butelkę w stajni, stąd róznice).
Druga rzecz: to, o czym piszesz, to może być po prostu przerośnięte kopyto! martwy materiał mógł spuchnąć i chcieć odpaść - od wilgoci w okolicy. Wyskrob twardo co się da z tego mokrego. Jest baaaardzo mała szansa, że dokopiesz się do kości 😉 Obserwuj reakcje konia, ale raczej nic się nie dzieje.
A u mnie: cholera, stchórzyłam. Moja gruba kucka (znana niektórym jako Campina) przy ostatnim czyszczeniu i struganiu weekendowym pokazała mi: odcisk kości kopytowej bardzo delikatnie zaznaczony na podeszwach przednich kopyta, małe przekrwienia w linii białej na pazurze zadnich. Strugam ją co dwa tygodnie i to nie jest dla niej za rzadko - ściany jest 2-3mm do usunięcia, więc mechaniczne to nie jest. Zareagowałam paniką i koń dostał szlaban na trawę 🙁 plus zero treściwki (dostawała kubeczek niskoenergetycznego musli z sieczką). Siana też mniej, w boksie też do worka, szukam czasu na spacerki odchudzające w większej ilości. Tyle lepiej, że chodzi już dużo ładniej, widziałam nawet kłus z piętki!
Oj mamy sezon na ochwaty :/
Teraz, żeby było w temacie pęknięć, tez się pochwalę, a co 😉 przy okazji w temacie "pęknięć przedkątnych" będzie.
Brytania:
start - 2009-01-03
rok temu - 2009-04-15
i teraz 🙂
Wiem, że się dlugo leczyło, ale to jest też informacja - nie poddawajcie się! Jesli w ogóle widac poprawę, to warto walczyć. Trochę było problemów z grzybkiem, wspomagałam się armexem. No i teraz mamy gigantyczny problem ze strzałkami - niestety to, że były piękne, uśpiło moja czujność. Przyznaję się, że pozwoliłam na mniej rygorystyczne dbanie o higienę 🤬 i teraz jest lekka masakra - no ale walczymy, przede wszystkim widłami i taczką. Efekty tego są najbardziej spektakularne. Przez ostatni tydzień siedziałam w stajni większośc czasu, więc mogłam się "pobawić" (sprzątanie mamy raz w tygodniu do "niby zera", słoma jest dostępna). Robiłam tak (żeby się nie zarobić i obsłużyć wszystkie nasze konie!) - widoczne na wierzchu ściółki kupy - i tylko kupy i tylko widoczne! - wyrzucałam na tył boksu, dorzucałam tyle słomy, żeby było absolutnie sucho. No i było - u wszystkich. Obsługa jednego boksu w taki sposób zajmowała mi od 5 minut (Campina) do 15 (Brytania - brudas :P). Szansa na wdepnięcie w g.wno - duuużo mniejsza, kopyta były czyste przez całą noc nierzadko. Na padoku posprzątane z kup i wywiezione, więc w dzień też kopyta czyste. Jak się czasem jakiś "wypadek" zdarzył, to czyściłam kopyta i już. Do tego kilka spacerków z końmi, oczywiście czyszczenie kopyt PRZED wyjściem. Wyraźna zmiana była już po tygodniu!