naturalna pielęgnacja kopyt

Rheinburg   All you zombies ...
12 października 2010 16:41
Kurcze, ale z tego co kojarzę z książeczek Strasser (może coś porypałam - nie mam ich już pod ręką) to właśnie w średniowieczu weszło utrzymywanie stanowiskowe, kucie (bo kopyta zaczęły odgniwać - pewnie od braku ruchu i higieny, może od nadmiaru kalorii względem potrzeb unieruchomionego konia? generalnie "od warunków"😉 i ogólne pogorszenie stanu. To było w Niemczech, a w Polsce w tym samym czasie obrazki rodem z folderków Świadków Jehowy? guli, proszę, podaj źródło tych informacji...

Problemy z trzymaniem 'stanowiskowym' zaczęły się już wcześniej - fajne wprowadzenie historyczne jest na 'Heal the Hoof'
http://www.healthehoof.com/historical_hoofcare.html
[quote author=guli link=topic=1384.msg734332#msg734332 date=1286885084]
... Wystarczy zapoznać się w hodowlą koni w średniowiecznej Polsce.
Konie były hodowane w systemie bezstajennym  na dużych obszarach z urozmaiconym , pagórkowatym terenem.
Źródła wody były daleko od paśników, czy wiat, bo klacze ze źrebakami miały rodzaj wiat, schronień.
O ochwatach żadnych wzmianek.


Cóż, pewno tak, tyle wydaje mi się, że bezpośrednim i zasadniczym czynnikiem, wpływającym na to, nie był sposób trzymania koni, a 'ruch' i ich 'masowe' wykorzystywanie w tym okresie jako środka transportu i do prowadzenia walki w czasie wojen (których wtedy trochę było  😉) Raczej nikt nie hodował 'konia w ogródku' i nie były to też konie 'rekreacyjne'. Po prostu użytkowość w 100% i każdy koń 'dostawał' solidną porcję wysiłku i drogi do pokonania.
Ale oczywiście mogę się mylić ... zresztą już potępiam swoje zdanie  😁
[/quote]
Byłoby co zbierać na badania lub kursy 😉 Bo konie raczej w tych czasach długo nie żyły, jak był chory lub nie nadawał się do pracy to w najlepszym wypadku psy go zjadły.
[quote author=Cejloniara link=topic=1384.msg734333#msg734333 date=1286885098]

W starej stajni piekun koni, stary koniarz z dziada, pradziada też zawsze miał zasadę, ze na przymrożoną trawę koni już nie puszcza się. Skąd mu się to wzięło?


To tym razem serio.
Jak myślisz- oszczędzano  konie, czy pastwiska?

Bo trawa nie należy do roślin zimnozielonych  😉
[/quote]


Serio, nie muszę się zastanawiać, bo ten Pan mówił, że konie nie powinny jeść trawy po przymrozkach.
No tak. U mojej niestety też na przodach pojawiły się półksiężyce. Nie przekrwione, takie... jaśniejsze, żółte wręcz (róg normalnie ciemny). Klacz 24 godz. na dobę na pastwisku... jeżeli tak można to nazwać. I co z takim fantem zrobić?
falabana- ja jak tylko się dowiedziałam, co to za cudo mam na podeszwie, przestałam skarmiać tę trawę, zmieniłam paszę na jeszcze mniej energetyczną. ( z paszy o energetyczności owsa-ok 12, zeszłam na pasze o energetyczności ok. 10  ) Strugałam poprawnie i czekałam. Po kilku miesiącach ( nie pamiętam...2-3?) półksiężyc się sproszkował wraz z otaczającą go podeszwą i nie wrócił.
My przeszłyśmy na zimowe karmienie - pół miarki owsa gniecionego rano i pół wieczorem plus probiotyk. Nie dostawała tak mało ale mniej będzie pracować więc nie ma potrzemy ładowania w nią energii, do tego siano, sianokiszonka i słoma no i ewentualnie kilka marchwi w weekend. Na trawę chodzi normalnie od rana do 16.
Rheinburg   All you zombies ...
12 października 2010 21:29
No tak. U mojej niestety też na przodach pojawiły się półksiężyce. Nie przekrwione, takie... jaśniejsze, żółte wręcz (róg normalnie ciemny) ... I co z takim fantem zrobić?

Może udałoby Ci się zamieścić jakieś zdjęcie - myślę, że szanse na opinie innych byłyby większe  😉
Wydawało mi się, że już inni opisywali podobny fenomen 😉. Przy najbliższej okazji (niestety dopiero w Sobotę) zrobię dokumentację, choć liczę na to, że wtedy już zmiany nie będą tak widoczne (bądźmy dobrej myśli). Co do ograniczenia trawy... nie da rady. Koń stoi w pensjonacie, i to koleżanka decyduje kiedy stado (ee.. 5 koni) przechodzą na siano i padok. Jak na razie, cała ekipa twardo radzi sobie na pastwisku. Z jednej strony dobrze, bo ruch zapewniony, z drugiej... wiadomo. Co do owsa, to jest na dawce zerowej od kilku miesięcy. Ogólnie ma się świetnie (sierść, energia, samopoczucie o ile jestem w stanie je określić). Kopyta też było na dobrej drodze.  Zwarta linia biała na całym obwodzie we wszystkich kopytach. A tu nagle, surprise, i jakiś półksiężyce na przednich.  Co do strugania to ostatnio robię ściany na grubość, z wysokości nie ma co zdjąć. Dopiero ostatnia w przodach wykruszyła się nieco podeszwa w kątach wsporowych i piętki dały się minimalnie obniżyć. Poza tym podeszwa w przodach proszkuje sie lekko tu i tam, natomiast w tyłach tylko przy grocie strzałki i rowkach przystrzałkowych (za to miska, eee, zagłębienie jest tam duuuuuże) W środku i na obwodzie nic a nic. Hm. Chyba faktycznie pora na zdjęcia.
A ja w ogóle dzisiaj zrobiłam zdjęcie do mojej dokumentacji to wam pokażę:

Wersja jesienna przedniego kopytka 😁 To jest w ogóle ten gorszy przód ze skostniałymi chrząstkami i daleko mu od ideału mustanga z dzikiej doliny, szczególnie że jak nie była latem strugana to jej trochę piętki w przód uciekły, ale miska jest, działanie na każdym podłożu też jest 🙂
Co do artykułu "branki" to nie mam pojęcia co znaczy SI? oraz ArgI (chyba jakoś tak). Nie przemawia do mnie. 12 źrebiąt to żadna grupa statystyczna. "Odchylenia" też mało jasno opisane. Naprawdę nie jestem pewna, czy są statystycznie istotne. A wniosek - że od razu insulinooporność - nadal z nieba wzięty. I jeszcze: nie wiadomo, czy "kontrolne" iniekcje insuliny i glukozy nie wpłynęły na adaptację. W sumie - wiarygodność do bani. Udowadnia tylko (czy raczej sugeruje), że organizmy adaptują swój metabolizm do podawanej paszy. Żadna nowina.

dea, jak to było? "witki opadają"? ano właśnie. Nie tylko mnie, brance też "jakoś" kojarzy się, że w "tamtym" artykule stosowano iniekcje! masakrycznie przekraczając wszystko, co organizm jest w stanie "przerobić". Chyba dwa artykuły ci się jakoś "skleiły". Ja o tym, gdzie u wszystkich wystąpiły zmiany (chyba ostre?) i wszystkie powędrowały do rzeźni.
To pisz jasno - że chodzi o krzywą cukrową i jej dynamikę, a nie bredź, że "cukry proste wywołują ochwat". Jeszcze krzycząc w dodatku. Co do krzywej cukrowej - już starożytni wiedzieli, że nie ma jak umiarkowanie. We wszystkim.

Mówiąc szczerze, Wasze codzienne obserwacje są dla mnie poważniejszym argumentem niż badania "naukowe" wymyślane cudacznie, żeby grant dostać, tracące z oczu cel - a później opisy takie, żeby ściemnić i namieszać na maksa (albo - na zlecenie  :cool🙂.

A co do średniowiecza i tęsknoty za prymitywem... taaa, nie ma to jak czasy, gdy selekcja ostro działała, a koń kulawy trafiał na talerz - ludzi, psowatych - bez różnicy. Prosta zasada: nie wydobrzeje - w łeb (więc się też nie rozmnoży) - i z pewnością problemów z ochwatem nie było. I z wieloma innymi chorobami. To troszkę tak, jak z ludzkimi "chorobami cywilizacyjnymi". Podstawową "przyczyną" pozostaje... drastyczne wydłużenie długości życia, poza granicę wyrabiania się przez układ odpornościowy i inne mechanizmy adaptacyjne.
Jak świat światem ewolucja operowała hasłem "biada źle się adaptującym". Czasy się zmieniły. Organizmy ssaków - nie bardzo  🙁.
Większość tych badań nad ochwatem i cukrami(tak nazywając to w skrócie) mają takie małe próby. Wiele z wyników jest statystycznie nieistotnych, a wnioski są wyciągane. Przeglądałam teraz trochę z tych badań i też mam sporo wątpliwości. Niemniej nie znaczy to, że to co te badania pokazują jest nieprawdą, trzeba by po prosto porobić większe próby i dopracowac te badania. zresztą są też te takie 'lepsze'. Najgorsze jest odsianie chłamu od wiarygodnych badań. Ale to tak już jest w każdej dziedzinie naukowej.
W każdym razie to badanie z tymi źrebakami pokazuje(albo jak to dobrze ujęłaś tylko sugeruje), jakkolwiek nie byłoby beznadziejne, że organizmy się adaptują do podawanej paszy - owszem, żadna nowinka, ale spotkałam się ze strugaczami twierdzącymi, że u koni nie zachodzi żadna adaptacja jeśli chodzi o cukry.
Jak świat światem ewolucja operowała hasłem "biada źle się adaptującym". Czasy się zmieniły. Organizmy ssaków - nie bardzo  🙁.



Dokładnie tak.
I nie są to żadne tęsknoty za prymitywizmem, jak to nazwałaś.
Mnie bardzo  śmieszy odrywanie Ameryki po raz enty  😀
I szukanie tam odpowiedzi, mimo , że ta odpowiedź jest " pod ręką" .

I jeszcze śmieszą mnie argumenty , że konie chore trafiały do rzeźni.
Tak jakby teraz nie były takich sytuacji i hodowania koni w tym dokładnie celu.

Owszem to były czasy, gdy koń był podstawowym środkiem lokomocji , więc miał dużo ruchu.
Ale nie był trzymany w charakterze maskotki  i nie wypuszczany z boksu, bo pobrudzi sobie skarpetki - albo co gorsze , zacznie biegać.
Tylko, że koń to nie kot i dla jego zdrowia jest ruch niezbędny.
W tamtych czasach nie było  pensjonatów , gdzie przechowuje się konie.
Ci . którzy konie hodowali, czy posiadali mieli dla nich odpowiednią ilość terenów.
Owszem czasy zmieniły się i ludzie również .
Fajnie mieć konika.


p.s

Niechcący "walnęłam" średniowiecza Polska, a piszę o czasach Polski szlacheckiej z XVI wieku.
dea   primum non nocere
13 października 2010 08:06
halo
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16706272
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,1324.msg669117.html#msg669117
Gdzie tu jest jedno słowo o injekcjach? Ja nie widzę, proszę, pokaż. BTW one nie wędrowały do rzeźni. Zdrowe czy chore, były uśpione, bo takie było założenie - kopyta zostały rozcięte, pobrana próbka do obejrzenia pod mikroskopem. Żaden koń nie da sobie pobrać przekroju kopyta przeżyciowo.

guli -  co mam zmienić swoim koniom? Wiemy już, że to co robię jest Złe i prowadzi wprost do ich zagłady. Powiedz proszę, skoro dla Ciebie to od wiek wieków jasne, a maluczcy dopiero powolutku zaczynają kminić, jak jest dobrze? Naprawdę chce dobra swoich koni. Jeśli to co powiesz się sprawdzi, będę tak robić. Serio.

EDIT: wracając do badania przedstawionego przez brankę - ja bym swojemu koniowi nie zrobiła tych testów (polegających na zastrzykach z glukozą i badaniu odpowiedzi na nie). To może wywołać ochwat albo pogorszyć stan (tak, to wstrzykiwanie). Byłam przed tym ostrzegana... na Zuej Grupie, kiedy konsultowałyśmy z tajną przypadek Tolka.
Dea- nie mam zwyczaju ustawiać ludziom ich życia.

Po co są w Polsce hodowane hucuły?
Bo są na nie dopłaty i mają niewielkie wymagania paszowe.

A jak sprzedaje się te juczne i górskie konie?
A no pod hasłem " bezpieczny i niepłochliwy koń" - zachęcające hasło.

Co gorsza- hoduje się też szetlandy.
W jakim celu, skoro w Polsce dzieci nie jeżdżą, nie ma sportu dziecięcego, bo przeciez to takie niebezpieczne. 🙄

I stają się końskimi nieszcześciami  trzymanymi gdzieś w oborach, albo jako ogrodowe kosiarki.
Że to warunki dla nich jak najgorsze - to cóż.

Sama w swojej aroganckiej naiwności ,  wcześniejszej niewiedzy  i miękkiego serca mam takiego.
Próbuję w takich samych warunkach trzymać dwa konie o kompletnie innych wymaganiach.
To jak próba  połączenia wody z ogniem- z góry skazana na niepowodzenie  .
Zawsze jeden z nich ma pogorszone warunki , a żaden dobrych.

Ano trzymam kuca w kondycji, która uchroni go przed eutanazją - być może.

Sama sobie odpowiedz na zadane mnie pytanie. 
dea   primum non nocere
13 października 2010 09:57
Skoro nie masz zwyczaju ustawiać ludziom życia, to pozwól innym doradzić, kiedy ludzie pytają. Ja mam w takich samych warunkach hucuła, kuca z arabem, mieszankę fiorda, ślązaka z sp i młodego folbluta. Nie narzekam na ich kondycję ani na ich kopyta. Problemy rozwiązuję, albo szukam rozwiązania (czasem muszę poprawić swoje błędy, czasem zmienić coś w środowisku), nie jojczę.

Mogę razem z wieloma innymi konstruktywnymi osobami tutaj ustawiać życie ludziom, którzy o to proszą, czy bardzo będziesz przeszkadzać, w swoim poczuciu beznadziei, niechybnego niepowodzenia i unikania eutanazji?  :kwiatek:

Mogę razem z wieloma innymi konstruktywnymi osobami tutaj ustawiać życie ludziom, którzy o to proszą, czy bardzo będziesz przeszkadzać, w swoim poczuciu beznadziei, niechybnego niepowodzenia i unikania eutanazji?  :kwiatek:


Jak dotąd nie podałaś żadnego przykładu na wyleczenie konia z ochwatu propagowaną przez siebie metodą.

Twój impertynencki fanatyzm przeważnie bawi mnie niezmiernie , a czasem nudzi.
Teraz znudził i zmęczył.

Sama w swojej aroganckiej naiwności ,  wcześniejszej niewiedzy  i miękkiego serca mam takiego.



No to w punkcie pierwszym i drugim niewiele się zmieniło. Jeśli po tylu latach posiadania koni twierdzisz, że trawa jest paszą treściwą*, to jak możesz w racjonalny sposób ustalić sposób żywienia tych zwierząt?  I jaką w ogóle masz podstawę do wypowiadania się na temat żywienia koni, skoro nie rozróżniasz tak podstawowych rzeczy?

*nie tak dawno guli w jakimś wątku wygłosiła ten odkrywczy pogląd i oczywiście obstawała przy swojej jedynej słusznej racji.
Jak dotąd nie podałaś żadnego przykładu na wyleczenie konia z ochwatu propagowaną przez siebie metodą.

Byłyśmy na dobrej drodze, ale jest niestety część takich ludzi jak Ty, którzy uniemożliwiają leczenie  😀iabeł:
"Bo przecież to jest konik i on musi jeść tawkę tak jak inne koniki, nie ważne, że jest chory"
dea   primum non nocere
13 października 2010 10:33
Ja się straszliwie wręcz cieszę, że mój impertynencki fanatyzm Cię znudził i zmęczył  😅 😅 😅
Mam nadzieję, że zmęczył Cię on na dość długo, żeby ten wątek znów wypełnił się treścią, a nie udowadnianiem Ci, czym się różni wielbłąd od konia 🙂

[quote=Oscar Wilde]Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, trzymają język za zębami.[/quote]

...dobra, ja też jestem zmęczona, przestaję karmić trolla.

Z wątku suplementacyjnego: nasze konie coraz bardziej lubią ten suplement. W tej chwili ich kolacja składa się z garści dodsonowskiej sieczki Just Grass + jeżówka (jak się skończy, to już więcej nie dajemy - dostały po sezonie "kaszlowym" na wzmocnienie) + suplement, polane probiotykiem. Dwa rżą na widok wiader (przykurczowiec i ruda). Wylizują do czysta. Szkoda, że na efekty trzeba trochę poczekać, bo bardzo jestem ciekawa czy "trafiony".

Z wątku słomianego: ostatnio na grupie ktoś spytał czy to dobry pomysł, żeby postawić otyłego kuca na słomie. No i odpowiedzi mnie mocno zadziwiły: ludzie mocno odradzali, pisząc, że słoma może zawierać więcej cukrów niż siano! Nie wiem czy mają tam jakąś dziwną słomę, czy u nas też tak jest - Lars polecał słomę jako bazową dietę w przypadku ochwatowców, z tego co pamiętam. Jak się w końcu zmobilizuję do analizy siana, to i próbkę słomy wyślę. Bardzo mnie to zaciekawiło.
...albo, ze w Polsce hodowane sa tarpany...  😲
deaz tą słomą rzeczywiście dziwne - z autopsji - siano jak się weźmie do ust i pożuje to czuć, że jest słodkie, a słoma? nie ma praktycznie smaku, a słodka na pewno nie jest.
dea   primum non nocere
13 października 2010 10:51
tajnaa też mi się tak wydaje. Możliwe, że oni mają inną słomę (z czego innego) - no ale sprawdzić bym chciała, bo nigdy nie widziałam analizy.
Na filmach widać, że słomę mają taką jak my  😉
ciekawe, ciekawe... bo przecież cukier nie może nie być słodki?  🤔
dea   primum non nocere
13 października 2010 11:36
Cukry to duża grupa związków, nie wszystkie są dla człowieka słodkie. Weź makę ziemniaczaną na przykład albo jakąkolwiek inną mąkę. Nie wspominając o jeszcze bardziej złożonych - drewno 😉 są też związki o słodkim smaku, które nie są cukrami (słodziki).
Same odpowiedziałyśmy sobie na pytanie 😉 całkiem możliwe, że słoma zawiera cukry mimo, iż nie jest słodka /w smaku/ jak siano. Ciekawa jestem wyników analiz.  😀
dea   primum non nocere
13 października 2010 11:51
Są cukry "lepsze" dla konia (złożone) i "gorsze" (proste, krótkie) - jakieś na pewno słoma zawiera, zdziwiło mnie tylko, że piszą o "krótkich". No nic, nie ma co gdybać więcej bez profilu cukrowego słomy 🙂 Tylko taka ciekawostka - nasze nadal stoją na słomie, rabią siano a w dzień na trawie (choć trawy coraz mniej...)

Przez to trolowe zamieszanie umknęła ta notka, którą wkleiłam, a była tam ciekawa wypowiedź - babeczka mówiła, żeby spojrzeć na ściany wsporowe jak na kontynuację ściany puszki (niby proste, niby wszyscy to robimy), a na dno rowka przystrzałkowego... jak na kontynuację linii koronki (no tu już dla mnei była mały OBOP właśnie). Czyli jeśli ściana wsporowa będzie pchana od spodu, od strony ziemi, to moze się tak samo odkształcić dno rowka, jak koronka. Co Wy na to?  😎 Tracimy ostatni punkt zaczepienia?...

Przemyślenia, refleksje? Ja już swoje mam, ale chcę usłyszeć Wasze.
A jakiś obrazek  :kwiatek: bo ja i wyobraźnia coś ostatnio w parze nie idziemy 🙁

EDIT chyba zaczaiłam o co chodzi 🙂
Ciężko to sobie wyobrazić ale nie sądzę by zniekształciła dno rowka, sama ściana wsporowa nawet będąc za długa położyłaby się na podeszwie, więc jaki miałaby wpływ na dno rowka przystrzałkowego, może minimalny ale nie sądze by doszło do zniekształcenia dna rowka p inaczej kość/chrząstki poszłoby w górę wypychając całość do góry. Troszkę bez sensu  🤔wirek:
Chyba, że źle zrozumiałam.
dea   primum non nocere
13 października 2010 13:35
Położy się (flara) albo wypchnie do góry, jeśli siła działa w pionie - ściana sztorcowa (podepchnięcie koronki). Nie bardzo wyobrażam sobie rysunek, niestety... Myslę, że to zachodzi rzadko, bo:
- z reguły ściana wsporowa jest jednak cieńsza i słabsza niż ściana puszki, szczególnie w zdrowym kopycie ma tendencję do wyłamywania się/obkruszania na naturalnej wysokości
- w każdej znanej mi metodzie (klasyczna, NHC, Strasser) mówi się o tym, że absolutnie najdłuższa ściana wsporowa jaka może być, musi być choć odrobinę schowana w puszce.

Ale w przypadku kopyta patologicznego, powyginanego, np. takiego:

części kopyta mogą być poprzemieszczane. Tutaj widać po linii włosów, że w strzałce blisko do krwi - kowal się zresztą do krwi dociął. Rowki głębokie, głębsze niż w drugiej nodze.

Albo sytuacja, w której kopyto szuka podparcia ze strony ścian wsporowych i te ściany są grube, proste i solidne (widziałam takie coś w kilku przypadkach - w tych, które miałam okazję widzieć później, było to tymczasowe - znormalniały kiedy inne części kopyta się poprawiły i przejęły ciężar). Gdyby ich nie przyciąć po skróceniu ścian puszki - myślę, że mogą się wgnieść do wnętrza kopyta. Zresztą o ile się nie mylę, to wg trzeszczkowej teorii Strasser wciśnięte (tylko że chyba za pośrednictwem długich kątów wsporowych?) ściany wsporowe pośrednio powodują tę chorobę. Widziałam gdzieś przekrój kopyta z czymś, co wyglądało jak przemieszczone ściany wsporowe.

Ściana puszki też nie zawsze podgina koronkę. U tego konia ze zdjęcia na pozostałych kopytach koronka jest na swoim miejscu, mimo że długo był niestrugany zanim go przejęłam. Dolny, wystający brzeg w większości się obłamał, "odgnił". Niewiele wystawało ponad podeszwę. Uśmiałam się, bo robiony pół roku... a przy kastracji kowal, który pomagał nam trzymać zwierza, powiedział "jego szczęście, że ma mocny róg". No, teraz już ma 😉 Taka dygresja.

Moje zdanie: lepiej nie opierać się na jednym - czy to jest podeszwa, czy dno rowków, czy linia koronki... a zbudować sobie obraz z tego wszystkiego. Im więcej wiemy, co może zaburzać obraz, tym większą mamy szansę poprawny obraz sobie w myślach stworzyć 🙂 Według mnie fajny tekst, skłania do myślenia 🙂 BTW. Dno rowków nadal uważam za najbardziej stabilny punkt odniesienia, razem z podeszwą.

EDIT: wywaliłam moje nietrafione domysły, żeby nie wprowadzać w błąd - JolantaG - teraz lepiej? :kwiatek:
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam ... podobnie jak wybrzuszenia koronki w górę lub w dół świadczą o za długich lub za krótkich ścianach puszki -tak linia rowka miałaby wybrzuszać sie do góry (spłycać) lub w dół (pogłębiać rowek)?? A wtedy głębokość rowka wcale nie dawałaby informacji o  grubości podeszwy?? Czy o to chodzi?
Ale część koni ma głębokie rowki niezależnie od leżących ścian, inne -odwrotnie. Czyli -że to nie powinno mieć wpływu?
Edit: mój post wkleił sie później, a miał wcześniej , pzred wyjasnieniami dei😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się