Sprawy sercowe...
keirashara, mnie właśnie męczy gadanie, że może takiego faceta bym poszukała, a może bogatego sadownika, a może dziadka, który długo nie pożyje i zostawiłby mi ziemię, a to może tego lub tamtego. Albo może jakąś dziewczynę, jeśli wolę. Powiedziałam, że mnie już nawet nie bawią te żarty i trochę przystopowały koleżanki. A i w pracy zdarzyło się, że panie-petentki wspominały, że mają syna kawalera i może byśmy się poznali 😉
Nie czuję ciśnienia, by usilnie kogoś znaleźć. Sama osiągnęłam to, co obecnie mam. Nie potrzebuję faceta, żeby zapewnił mi lokum, wikt i opierunek. Jedynie czasem brakuje mi kogoś, by gdzieś pójść i z kim nie będę ciągle gadać o swojej pracy, ale to nie powód, by na siłę kogoś szukać 🙂
A ja się zastanawiam, po co z takimi ludźmi dzielić się faktami z życia osobistego? 🙂 Jeśli ktoś rzuca takie komentarze, to raczej nikt bliski ani warty zwierzania się. A jeżeli tak zachowują się osoby z pracy, na które chcąc nie chcąc jesteśmy skazani, to po co tam opowiadać o tym, czy się jest w związku czy nie?
maiiaF, mała liczba osób więc takie fakty jak to, która ma męża, która narzeczonego, która faceta, a która dzieci i ile lub jakieś zwierzaki, jest wiadome.
Dementek, no ale skąd wiadome? 😉 Dopóki o tym nie roztrąbisz to nikt nie wie przecież. Ja w moim najbardziej podrzędnym nieoficjalnym teamie, złożonym z ludzi w najbliższym, bezpośrednim kontakcie mam 7 osób i tylko o jednej znam taki fakt, że ma żonę i dwójkę dzieci, o mnie też nikt nie wie tego typu rzeczy, poza tym że mam psa. Bo jest słodki i drze ryja jak mam calle 😂
Dementek, skąd panie petentki wiedzą, że jesteś singielką? Masz to jakoś na plakietce wypisane? 😂 poza tym traktowałabym to raczej w kategorii takiego naiwnego żartu z ich strony 😉
Dementek, dlatego ja już dawno temu nauczyłam się żeby w miejscu pracy nie mówić o sprawach prywatnych. Praca to praca i nie przynoszę domu do pracy. Raz mi się zdarzyło jak na studiach koleżanka dowiedziała się że jestem solo to od razu pobiegła bo kolegi któremu się najwidoczniej podobałam z tym newsem i od tamtej pory miałam z nim problem i do tego zrobił się kwas w towarzystwie. Więc zdecydowanie moje sprawy prywatne zostają w sferze prywatnej, a praca to praca.
Pati2012, jeżdżę na kontrole po gospodarstwach, obrączki nie mam na palcu i parę razy na początku pracy było od matek gospodarzy ,, O, pani to chyba panienka!". Teraz mam spokój, bo poniekąd jestem postrachem 🙂 Nawet jak chciałam podpytać w jednej wsi o dom, który widziałam we wsi na sprzedaż, to ludzie udawali, że nic nie wiedzą 😂
U nas w pracy jest, jakby to określić, rodzinna atmosfera. Zwracamy się do siebie po imieniu, chyba że jest petent- wtedy staramy się zwracać oficjalnie. Nieważne, czy to szef, czy księgowa, sekretarka, czy inny pracownik.
U mnie wiekszym problemem jest przesiadywanie po godzinach w pracy i przynoszenie pracy do domu, na co zwrócono mi już wielokrotnie uwagę.
A jak się nagadam z petentami, to w domu cieszy mnie, że już nikt mi nie zawraca głowy pretensjami, że nie ma obiadu, albo że nie mam ochoty nic robić i się lenię.
Dementek, moja koleżanka (też zresztą urzędniczka) sobie specjalnie sprezentowała fejkowa obrączkę żeby uciąć takie gadki nie tylko ze strony różnych ludzi czy to w pracy albo i nie, ale i też natrętów 😉😉
donkeyboy, przez pewien czas tez nosiłam srebrną obrączkę, ale zaczęła mi z palca spadać i zdjęłam 😉 Teraz kupiłam piękny pierścionek w stylu zaręczynowego i zacznę go nosić, o ile nie będzie mi w pracy przeszkadzać.
Polecam powiedzieć, że ma się dziewczynę, działa na najbardziej natrętne ciocie.
A tak serio, może mam bicz fejs, może to co innego, ale nigdy nie miałam problemów z takimi przytykami. W różnych miejscach pracowałam.
A ja bym chciała koniarza. Nie babiarza, nie pijaka, nie agresora, nie narcyza. Może być niski, wysoki, z jednym okiem albo trzecim dodatkowym na środku czoła. Byle miał poczucie humoru i dobre serducho. No i nie ma. Albo dawno zajęci, albo typy spod ciemnej gwiazdy, że lepiej od razu uciekać. No i co teraz, skoro chyba w każdej stajni na 1 mężczyznę przypada z 10 kobiet?
Poncioch, to już życzenie niemalże w strefie marzeń 🙂 Trudno znaleźć rozsądnego faceta, a co dopiero rozsądnego faceta koniarza. Chyba, że znajdziesz jakiegoś poza światem końskim i go tym zarazisz 🙂
Poncioch, - szukaj nie-koniarza i przeciągnij na ciemną stronę mocy 😎 Mój P. koni się prawie panicznie bał, jak był dzieciakiem to spłoszony koń po nim przebiegł. Teraz? Czyści, lonżuje, umie siodłać i rozsiodłać, luzakuje na zawodach, jeździ nawet ze mną na zawody koleżanek i codziennie do stajni... jedyna wada, że mój koń woli go ode mnie 😒 no, ale on ciastkuje i gania się z nim po hali, a ja wymagam. Do jazdy też go jeszcze przekonam, już coś brzdąkał, tylko siodło mam z dwa rozmiary za małe 😂
A zaczęło się od "na stajnie nie, to moje miejsce". Tsjaaa...
W takim razie muszę zmienić nastawienie i zacząć wychodzić gdziekolwiek, bo schemat praca-dom-stajnia nie sprzyja zawiązywaniu nowych znajomości.
PS nie piszcie proszę o Tinderze - wg mnie (mimo że znam szczęśliwe małżeństwa z Tindera) to jest apka do segzów i niech taką pozostanie. Nie dla mnie to jest.
Poncioch, dobrze dziewczyny piszą 😉
Wierność u faceta koniarza to chyba nie występuje wcale 😜
Z tindera nie korzystałam nigdy ani innego portalu, ale wiele moich koleżanek fajnie trafiło , może nie za 1 randką, ale za kolejną.
Mi się też udało zarazić skutecznie. Tak skutecznie, że małż teraz ma 2 konie, a ja 1 🤣
O, właśnie, Poncioch, zgarnij normalnego niekoniarza i przetransferuj w koniarza 😉
Też mi się czasem wydaje, że niektórzy mężczyźni niby na początku "niee, konie niee", ale potem jak pojadą do stajni raz, jeden, drugi, to się potrafią mocno wkręcić.
Mając tryb praca-dom-stajnia, to teoretycznie gdzieś tam "po drodze" moooże się ktoś pojawić (ja kiedyś zaliczyłam podryw na auto. Moje auto. Facet zagadał na parkingu jak wracałam z zakupów. No ale byłam nieogarem, więc nie podjęłam wątku plus zaczęłam być podejrzliwa) - ale jednak wyjście do jakiegoś zupełnie innego środowiska to dobra opcja.
Dementek, Nie przejmuj się głupim gadaniem. Nigdy nie widomo co się w życiu wydarzy... Jeszcze przyjdzie wolny, fajny i miły petent :P
Dementek, no ale skąd wiadome? 😉 Dopóki o tym nie roztrąbisz to nikt nie wie przecież. Ja w moim najbardziej podrzędnym nieoficjalnym teamie, złożonym z ludzi w najbliższym, bezpośrednim kontakcie mam 7 osób i tylko o jednej znam taki fakt, że ma żonę i dwójkę dzieci, o mnie też nikt nie wie tego typu rzeczy, poza tym że mam psa. Bo jest słodki i drze ryja jak mam calle 😂
maiiaF, Pracujesz w poprawnym prawilnym korpo? 🙂
Chociaż, to nie ma reguły. Natomiast bardzo często zdarzają się zespoły (głównie kobiet, ale też różnie), gdzie wszyscy i tak wszystko wiedzą.
Aczkolwiek wydaje mi się, że jak się pracuje zdalnie, to tego nie ma (albo przynajmniej może nie być - bądź jest mniej), bo ludzie nie spędzają czasu w pracowniczej kuchni, tylko zdzwaniają się w jakimś konkretnym celu.
Poncioch przynajmniej masz trzy różne środowiska w swoim zestawieniu. Ja mieszkam w stajni, pracuje w stajni i potem jeżdżę do innych stajni.🤣 To są dopiero warunki do poznania kogoś.
Sankaritarina, pracowałam w różnych miejscach. Jak nie mam ochoty dzielić się z kimś swoim życiem prywatnym, to nie, nie dodajemy się na social mediach, nie chodzę i nie opowiadam na prawo i lewo czy mam chłopaka czy dziewczynę albo czy właśnie się rozstałam. Znajomi to znajomi, ludzie z pracy, których nie chcę w gronie moich znajomych, to ludzie z pracy (miałam w pracy i takich, z którymi mogłam o wszystkim pogadać i o wszystkim wiedzieli, bo sobie np. przy kawce plotkowaliśmy, ale nie tak, żeby nagle pół działu wiedziało, z kim się teraz spotykam, bo i nikogo to nie obchodzi). Pracuję hybrydowo, są osoby w moim skrzydle o których wiem dużo, bo łażą i opowiadają. Ja jak jestem w biurze, to przychodzę tu pracować, a nie opowiadać każdemu o swoim życiu 😉 nawet jak rozmawiamy na jakieś poza pracowe tematy, to nie uznaję za priorytet przedstawiania ludziom historii moich związków 😂
Dalej nie wiem, skąd "wszyscy wszystko" mają wiedzieć, dopóki komuś tego wszystkiego nie powiesz. Czytają w myślach? 😅
maiiaF, nawet jak się nie mówi to ludzie obserwują 😉 zdarzyło mi się dowiedzieć od koleżanki z pracy że zmieniłam auto mimo że do pracy autem nie jeżdżę 😉 tak, że ten...
flygirl, o matko 😅 OBIECUJĘ nie narzekać w takim razie na swój los 😀
Ostatnio na końskim intargramie modne jest „kiedy poprosiłeś tylko o numer telefonu, a teraz zajmujesz się koniem, którego nigdy nie chciałeś” 😂
Ja mam materiał na mema z cyklu stary nie chce konia, stary i koń po tygodniu 🙂
mój mąż nie jest koniarzem aż zakupiliśmy biednego kucyka który wywołał w nim tyle emocji że to jego ukochane dziecko, wręcz mamy teraz problem bo kucyk doszedł do siebie zdrowotnie i zaczął czasami pokazywać pazurki a ten go traktuje jak małe biedne dziecko. Dodam że miłość jest odwzajemniona, gdybym otworzyła furtkę bo kucyk pozostawiłby końskie towarzystwo i najchętniej stał pod oknem salonu żeby patrzeć jak ojciec pracuje...
Więc uważajcie lepiej z tym zarażaniem pasją bo to sie może w różne strony potoczyć ..
Mój obecny partner też nie jest koniarzem, ale jeździ ze mną na zawody, prowadzi konia w stępie i ma taki wpływ na kobyłę, że potrafi ją wprowadzić w jakiś taki trans relaksacyjny, że mu nawet muszę mówić na zawodach, żeby mi jej nie usypiał bo nic nie ujadę 😉 Ale na konia nie wsiądzie bo się boi, i nawet bym go nie namawiała bo waży 90kg to i konia pod niego ciężko by znaleźć. Ale fajnie, bo mu stajnie nie śmierdzi i pomoże jak go poproszę. Choć posprzątanie kupy jeszcze uwłacza godności 😉 No ale co z tego jak jesteśmy ciągle na rozstaju bo ciągle zgrzyta w innej kwestii i tu mamy problem.... ale tak, są faceci których da się przeciągnąć na końską stronę zwłaszcza jak im zależy.
mój też się koni bał, od samego początku o ile słuchał o koniach etc. o tyle się zawsze zaznaczał grzecznie że to moja pasja 😉 noooo i przyjechał raz czy dwa ze mną odwiedzić mojego dzieciaka (i obecne stadko innych bardzo miziastych koni) to mu się zaraz "odbało" 😅
Dupę też przewiózł na jakimś terenie raz gdzie wszystkie konie spanikowaly bo quad wyskoczył nagle, dostał skrócony ekspresowy kurs co robić i się w siodle utrzymał 🤣 Obiecał że będzie ze mną jeździć tereny w niedzielne słoneczne popołudnia jak będzie na czym, w sensie na czymś bardziej bomboodpornym... Zobaczymy czy konwersja zajdzie dalej, bo na stajnie przydomowa już namówiłam 🤣🤣🤣
Także uważam że do koniarzy się nie ograniczać booooo IMHO długo będziecie szukać 😉
donkeyboy, Mój jeździł ze mną jeszcze na studiach tak w tereny, na matce mojego ówczesnego konia, spokojnej doświadczonej klaczy. Chyba kluczowym momentem było jak wjechaliśmy do wody, którą ona uwielbiała, kobyła zaczęła się zaciekle chlapać, a małż był zachwycony 😁 Spodobało mu się wtedy takie szwendanie konno po bezdrożach.
zembria, no właśnie myślę że bomboodporny konik to klucz tutaj, niestety takiego nie mam ale szukając drugiego właśnie patrzę już pod tym względem żeby nadal się pod niego też na jakieś tereniki potencjalnie 😎
donkeyboy, Teraz małż ma konia, który lubi pobrykać, nie złośliwie, tak z radochy jak ma za dużo w tyłku. Czasem się odwracam, zobaczyć jak jadą, a tam Łaciaty sadzi zające, a małż się chichra na górze 😅 Ale fakt, ze na początek jakieś miłe zwierzę samograj to faktycznie może pomóc zaszczepić tą chorobę.