Sprawy sercowe...

ekuss - powiem tak. Dla mnie też nie jest czymś co lubię (związek na odległość), ale... da się żyć. Powodzenia  :kwiatek:
Dużo zależy od tego czy to określona w czasie odległość, czy wieczna. Bo wieczna typu on zawsze będzie mieszkał tam a ty tu to dla mnie mija się z celem.
To jest ten który z góry traktuje innych ludzi? Zmienił się? 😀
Nam niedługo stukają 3 miesiące 🙂 Póki co jest całkiem fajnie, bywają drobne sprzeczki, ale oboje jesteśmy typem ludzi, którzy lubią mieć wszystko od razu wyjaśnione. Pod koniec września zamieszkamy razem. On studiuje w Poznaniu, ja też od tego roku zacznę, a że było u niego wolne miejsce w mieszkaniu i reszta współlokatorów nie miała nic przeciwko, to udało mi się dołączyć do ekipy 🙂 Trochę się boję, że się sobą przesycimy, albo że wyjdą na jaw nawyki i przyzwyczajenia trudne do zaakceptowania dla którejś ze stron. No cóż, czas pokaże, może się jakoś dotrzemy 🙂
Jak to u Was było na początku wspólnego mieszkania? Wyszły jakieś kwasy, mimo że wcześniej nic na to nie wskazywało?
Nasz związek po wspólnym zamieszkaniu (po 6 miesiącach bycia razem) dopiero naprawdę rozkwitł. A sprzeczek nie było i nie ma żadnych, największa była o to jak dobrze zaparzyć mi herbatę 😉 Kwasów również żadnych nie odnotowano a zasady a i owszem bo to dobrze robi we współdzieleniu terytorium życiowego 😉
To jest ten który z góry traktuje innych ludzi? Zmienił się? 😀


myślałam, że mi się ta sytuacja przewidziała, ale jednak nie. Więc także jestem ciekawa odpowiedzi.
cavaletti były, oj były 🤣 głownie z mojej winy bo mam obsesję na punkcie zarazków, więc krzyczałam tylko "nie ta deska do mięsa, nie kładź jajek na blacie, umyj nóż... itp itd" biedaczek z tego mojego C 🤬
pierwsze tygodnie miałam ochotę się spakować i iść siną w dal 🤣 . Zamieszkaliśmy ze sobą po roku związku na odległość, podczas którego widzieliśmy się "2 razy"- pierw 3 miesiące on był w PL, potem ja pojechałam na 1,5 miesiąca do niego i mieszkałam z jego rodziną. Potem przeprowadził się na stałe do "mojego" kraju.
Minął rok jak mieszkamy ze sobą i jest generalnie tak 😜
cavaletti ja całkiem niedawno opisywałam moje perypetie mieszkalne wiec głowa do góry, im szybciej się razem zamieszka tym łatwiej się w tym temacie dotrzeć 🙂
maleństwo   I'll love you till the end of time...
12 sierpnia 2013 07:36
cavaletti, ja zarówno z poprzednim, jak i z obecnym partnerem zamieszkałam po 5 miesiącach (widać taki jest "mój" czas) i żadnych problemów praktycznie nie było. Ja jestem jednostka spokojna i kompromisowa, mój mąż był takim dużym, ciepłym misiem, więc w tym poprzednim układzie, przez 2 lata, nie było ani pół spięcia. Z obecnym moim K., w sumie też wszystko poszło gładko, właśnie sam początek był wręcz cukierkowy, z czasem może i się pojawiały jakieś drobne spięcia, ale to naprawdę drobne. Chyba zależy od charakterów i umiejętności przystosowawczych 😉
Nas już od października będzie dzielić niemal 800 km. Boję się jak to będzie. Nie dość, że pierwszy związek to od razu z grubej rury, na odległość. Nie wiem jak to będzie.
Nasze sprzeczki też są o bzdety i mam nadzieję, że tak zostanie 🙂 Mama mnie straszyła, że jak zamieszkamy razem to już nie będzie tak różowo jak jest teraz, no ale widzę, że to nie jest reguła 😉

flygirl, współczuję strasznie. Dla mnie nawet tydzień to długa rozłąka i nie wyobrażam sobie żeby dzieliło nas tak wiele km. Już nawet to codzienne 50 to sporo. Snułam czarne wizje co by było gdybym jednak się nie dostała do Poznania i została w Bydgoszczy, ale na szczęście mi się udało.
Życzę Wam dużo wytrwałości. Jeśli jest Wam pisane bycie razem, to będziecie, nawet mimo tych 800 km
ekuss   Töltem przez życie
12 sierpnia 2013 23:49
To jest ten który z góry traktuje innych ludzi? Zmienił się? duży uśmiech

Oj zmienił 😀 To znaczy światopogląd mu został,ale zachowuje się grzecznie 🙂

Dużo zależy od tego czy to określona w czasie odległość, czy wieczna. Bo wieczna typu on zawsze będzie mieszkał tam a ty tu to dla mnie mija się z celem.

Określona na pewno nie będzie... może jakby dostał pracę na IS,ale w to wątpię...
flygirl jakbyś potrzebowała się odstresować to ja zawsze chętnie pójdę na jakiś soczek 😀 (btw. kiedy przyjeżdżasz do Lublina?)

a u mnie tak dla odmiany jest fajnie, czuje się szczęśliwa 🙂
fruity na pewno skorzystam z propozycji :kwiatek: Jeszcze dokładnie nie wiem kiedy, jakoś pod koniec września. 😉

Właśnie zaraz ruszamy nad morze. Wracamy jutro. W końcu jakiś dzień, który mamy oboje wolny. 💃
Kolejny miesiąc mija, my jesteśmy obydwoje szczęśliwi, zajarani sobą nawzajem, no po prostu rzyganie tęczą... Tak się chciałam pochwalić 😁
A co myślicie o zapraszaniu właściwie obcej dziewczyny na wesele, będąc w związku?  🙄 Dodam, że "dziewczyna na stałe" siedzi za granicą, a "dziewczyna na wesele" teoretycznie nie wie o istnieniu "tej na stałe"... Niby nic nieznaczące niedomówienie, ale mój mózg zaczyna kombinować, czy nie jest to celowe zatajanie związku...  🤔

Tak kombinuję, że będąc w związku nie puściłabym swojego faceta na wesele z obcą panną... Może i jestem zaborcza, czy nieufna, ale no... nie i tyle! Tym bardziej, że jest to wesele bardzo dalekiej rodziny, właściwie nieznanej, więc nieobecność nie zrobiłaby wielkiego zamieszania.

Powiedzcie, co Wy na to, bo od rana nie mogę się skupić na pracy  🤔wirek:

edit: przejęzyczenie.
Nieee w życiu. Od tego się zaczyna.
Zastępcza panna na wesele to najwyżej... siostra, kuzynka 😉
No też tak właśnie myślę, że w sytuacji gdy stała partnerka nie może iść na wesele, a chłopak z jakiś powodów musi na nim być i nie chce siedzieć nam przy stole całą noc, to zabiera właśnie siostrę/kuzynkę, ewentualnie (baaardzo ewentualnie) koleżankę, którą zna partnerka, a najlepiej jej przyjaciółkę, żeby "miała na niego oko" 😉 Nic nie rozumiem z tej sytuacji... Mam udawać, że nie wiem o istnieniu "tej na stałe" czy zapytać wprost co dziewczyna na to, że z nim idę?
Jak dla mnie sprawa jasna, facet chce umilać sobie czas pod nieobecność stałej dziewczyny 😉
Znam identyczną sytuację. Wyszło na jaw, rozstali w ciągu kilku tygodni.

Btw. ty jesteś dziewczyną zaproszoną na wesele?
Skoro chce "umilać sobie czas", a jednocześnie informują ja o tym, to
a) chce być fair
b) chce, aby była zazdrosna/miała powód do kłótni.
A idąc drugim tropem... facet myśli o zerwaniu.

Tak kajpo, niestety przyciągam takie dziwne akcje z facetami jak koński placek muchy...
Dziewczyna na stałe wie o wszystkim? Jeśli tak, to może mają dosyć liberalne podejście :P

Ja bym go zapytała: "A co twoje dziewczyna na to?"
Z relacji znajomych, którzy widzieli się z nim wczoraj, wiem, że mówił jej przez telefon, że idzie ze mną. Jej reakcji nie znam. A ja teoretycznie w ogóle nie wiem o jej istnieniu, więc takie pytanie prosto z mostu co jego dziewczyna na to... No nie wiem... Chyba muszę to potraktować jako zwykłą przysługę i czekać na rozwój wypadków... Oby jedzenie było dobre  🤣
mundialowa, jeśli masz pewność, że facet ukrywa znajomość z Tobą przed swoją dziewczyną to poślij go do diabła. Nawet jeśli myśli o zerwaniu, to styl w jakim to robi mówi o nim, że Ciebie potraktuje tak samo.


edit: doczytałam, że dziewczyna wie.
Więc powiedz mu, że wiesz o tym, że jest w związku i zapytaj kiedy zamierzał Ci o tym powiedzieć.
Dzięki dziewczyny!  :kwiatek:
Siedzę w pracy i kombinuję na różne sposoby i wychodzi na to, że postawienie sprawy jasno jest jedynym wyjściem. Tylko czy robić to przez telefon? Tak się obecnie kontaktujemy, bo pracuję w innym mieście i możemy się zobaczyć dopiero przed samym ślubem...
Ja bym napomknęła niezobowiązująco przy rozmowie telefonicznej którą zaaranżowałabym przy okazji omawiania spraw organizacyjnych typu transport i nocleg.
Właśnie. Nocleg... 😉
Żaden nocleg - wesele jest w moim rodzinnym mieście, więc choćbym miała na nogach wracać, to wrócę!  🤣
Dzięki dziewczyny!  :kwiatek:
Siedzę w pracy i kombinuję na różne sposoby i wychodzi na to, że postawienie sprawy jasno jest jedynym wyjściem. Tylko czy robić to przez telefon? Tak się obecnie kontaktujemy, bo pracuję w innym mieście i możemy się zobaczyć dopiero przed samym ślubem...


po prostu zadzwoń i powiedz (jeśli masz ochotę iść), że chętnie pójdziesz, ale wiesz, ze ma dziewczynę - wiec traktujesz to jako koleżeńskie wyjście
Dodofon, racja, tylko czy po takim telefonie nie pomyśli, że "ja coś bardziej", że czegoś oczekiwałam od tego wyjścia, skoro tak to kalkuluję i rozkładam na czynniki pierwsze? Czy nie lepiej ten argument zostawić "na ostateczność", gdyby facet się zapomniał?
Dodofon, racja, tylko czy po takim telefonie nie pomyśli, że "ja coś bardziej", że czegoś oczekiwałam od tego wyjścia, skoro tak to kalkuluję i rozkładam na czynniki pierwsze? Czy nie lepiej ten argument zostawić "na ostateczność", gdyby facet się zapomniał?


Nie. Do faceta najlepiej od razu z mostu. Chcesz z nim być - z Twoich postów, wynika, że nie. Więc daj mu to do zrozumienia😉
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
14 sierpnia 2013 12:13
A tak właściwie... to czemu to tak rozkładasz na czynniki pierwsze i kalkulujesz? 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się