Sprawy sercowe...

Dlatego ogromnie zazdroszczę mundialowej tej propozycji - długo się znacie? Pewnie mieszkacie w jednym mieście - macie możliwość zamieszkać w jakimś razem wynajętym mieszkaniu? 🙂


U nas nie da się jednoznacznie policzyć, jak długo się znamy - dwa lata temu studiowaliśmy razem, potem ja rzuciłam studia i kontakt się urwał. Jakiś czas temu odnowiliśmy go zupełnie przypadkiem, głównie internetowo. I wielogodzinne i całkiem poważne rozmowy toczyły się długo, aż niewiele ponad miesiąc temu spotkaliśmy się i tak od spotkania do spotkania doszło do tego, że od miesiąca jesteśmy razem 🙂 Wiem, niewiele i wszystko toczy się bardzo szybko, ale jakoś podskórnie czuję, że to TEN i nie zamierzam niczego stopować 😉

A co do tego mieszkania razem, to nie jest niestety tak łatwo zrealizować, bo obecnie mieszkamy w różnych miastach ale dzieli nas tylko 15 km. Przeprowadzić mielibyśmy się do jego rodzinnego miasta, do mieszkania po rodzicach, które obecnie zajmuje siostra z córką. Siostra się wyprowadza i mieszkanie albo zostanie dla M. albo je sprzedadzą. I M. wymyślił, że dopóki nie postawimy naszego wymarzonego domku moglibyśmy tam mieszkać. Ale do tego potrzeba 1) wyprowadzki siostry, a dopiero wpłaciła zaliczkę na nowe mieszkanie, więc to potrwa; 2) pracy dla mnie, bo póki co wróciłam na utrzymanie rodziców. Ale mimo wszystko cudownie mi się zrobiło, gdy M. to powiedział 🙂
Mundialowa, farciara!  😜
desire   Druhu nieoceniony...
19 marca 2014 10:18
mundialowa, idziecie jak burza  😀
a tak poza tym to fajnie się czyta dobre wieści, czasem pojawia się nadzieja, że może i mnie coś romantycznego jeszcze w życiu spotka (bo na fajerwerki już przestałam całkowicie liczyć  :icon_razz🙂...  💃
Dzięki dziewczyny 🙂 Jak tak sobie czytam to co Wam piszę, to aż nie wierzę, że to o mnie - wieczne pomyłki, dookoła dupek za dupkiem, a tu nagle - bach! i przepadłam  😜

desire, jeśli takiemu pechowcowi, jak ja, udało się, to każdy ma szansę - serio, wiem co mówię 😉 A co do fajerwerków to właśnie to jest dziwne - wszystko dzieje się tak szybko, a nie ma tego złudnego hurra-optymizmu, jaki zwykle towarzyszy początkom. Jest tak normalnie, codziennie, a jednocześnie... cudownie. No nie wiem, jak Wam to opisać, bo pierwszy raz jestem w związku, gdzie nie wyczekuję smsa wpatrzona godzinami w telefon, a jednocześnie czuję, że tęsknię. Nie wkurzam się, gdy nie widzimy się czasem i tydzień, ale gdy już jesteśmy razem to nie potrafię wypuścić go z domu. I co najważniejsze - nie doszukuję się we wszystkim drugiego dna, jak miałam w zwyczaju w poprzednich związkach. Nawet M. stwierdził, że mogłabym być większą zołzą, bo mu kumple nie wierzą, że jego kobieta nie wkurza się o nocne wyjścia i nie oczekuje raportu co godzinę z tego, co aktualnie robi  😁

Podsumowując - myślę, że to zmiany w moim podejściu do siebie, do mężczyzn i do bycia razem w końcu przekładają się na życie. A mając tak cudownego mężczyznę u boku daje to efekt podwójny 🙂
Bardzo chciałabym już z nim zamieszkać, ale zdrowy rozsądek na to nie pozwala.


Mam dokładnie to samo, baa w dodatku jest gdzie mieszkać... co z tego, jak mi zostało jeszcze 2 lata studiów :/
Coraz częściej mam ochotę zmienić nagle swoje życie i zaryzykować ale się boje, boje się, że za kilka miesięcy, gdy zrezygnuję z pracy (będę musiała) co zrobię, wrócę do rodziców? Będę na jego utrzymaniu?
Wiem,. że to wszystko czeka tam gdzieś na mnie w przyszłości, ale chciałabym, żeby przyszłość była już 😀 A może właśnie lepiej przedłużać okres nie-mieszkania ze sobą? spotykania sie? Sama nie wiem ;P
A może właśnie lepiej przedłużać okres nie-mieszkania ze sobą? spotykania sie? Sama nie wiem ;P


Przechodząc przez kilka związków od takich "licealnych" czyli spotykania się w swoich domach, czy też na mieście, po studenckie pomieszkiwanie ze sobą, stwierdzam, że chciałabym zamieszkać z M. żeby już na początku zwyczajnie sprawdzić, czy będzie nam ze sobą dobrze, tak po całości. I wychodzę z założenia, że lepiej sprawdzić to na początku, niż po wielu latach "chodzenia ze sobą" zderzyć się z rzeczywistością np. tuż przed lub już po ślubie. Jasne, znam pary, które spotykają się od lat nawet i parunastu i im to pasuje i nie chcą nic zmieniać, ale nam już to nie wystarcza. Co kto woli 😉
Nie planuje chodzić ze sobą lat 7 bez zamieszkania 😉 Nasze plany to raczej rok, maks dwa 😉 Na razie jest o tyle dobrze, że mieszkamy w jednym mieście, w dodatku blisko siebie.
Patrze tez na to bardziej racjonalnie, moje studia niestety nie dają mi wielkich możliwości pracy w ich trakcie (teraz pracuję 3-4 dni w tygodniu w wielkich bólach ustalając grafik :P), plus jeszcze muszę (i chcę) chodzić na praktyki... Za rok raczej nie uda mi się pracy kontynuować, chociaż bardzo bym chciała i się postaram, ale w tym momencie studia to priorytet.
busch jesteś moją związkową bliźniaczką, wszystko jest identycznie 😀 Oprócz tego, że jesteśmy ze sobą trochę dłużej i mamy darmowe rozmowy przez telefon. 😎
mundialowa ale fajnieee! Ja cały czas marzę o wspólnym mieszkaniu, a to jeśli dobrze pójdzie będzie możliwe za... 3 lata? Coś koło tego. A do tego czasu kompletnie zwariuję, takie powroty do szarej rzeczywistości po wspólnym weekendzie sporo kosztują niestety. Chociaż i tak nie mogę narzekać, bo widzimy się częściej niż myśleliśmy. 😉
My mieszkamy razem z moimi rodzicami i niestety nie zanosi się, że to się zmieni  😉
kujka   new better life mode: on
19 marca 2014 11:10
Cricetidae, a jesli kilka miesiecy to on bedzie placil za mieszkanie, to co, umrzesz? A gdybys to Ty miala prace, a on nagle stracil, to nie zaproponowalabys mu, ze bedziesz oplacac rachunki za swoje, poki on nie bedzie mial?
Mysle, ze jak juz jestescie na takim etapie, ze chcielibyscie ze soba zamieszkac, to dacie rade 😉
Sama stracilam prace na prawie 4 mies jak juz mieszkalam z Boyem. A jeszcze mam darmozjada Gila na utrzymaniu. Ja sie umowilam, ze ta kasa, ktora wtedy Boy bez slowa wylozyl na mnie i na Gila, to jest pozyczka, ktora jak bede miala - to splace. Ale mysle ze mozna to rozwiazac na pare roznych sposobow.
Jesli alternatywa jest bujanie sie 7 lat osobno to warto pomyslec! :kwiatek:
kujka, wieeem, masz racje 😀 Na szczęście alternatywą nie jest 7 lat bujania się, a jakieś 2, ale mam nadzieje ogarnąć to tak, żeby skrócić ten czas, bo tu jest jeszcze kilka innych czynników, ale nie będę się rozpisywać o tym publicznie 😉
Odnośnie tej mojej znajomej - to jest tak, że ona się wkręciła, ale ja go nie poznałam, wiem tylko z jej strony jak to wygląda. Ale jutro spotykają sie u niej, robi mu obiad i ona uważa, że nie będą uprawiać seksu tylko pogadają (widac wyraźnie, że chciałaby żeby chociaż w jednym spotkaniu nie chodziło o jedno). A moim zdaniem dla niego to będzie tak samo jednoznaczna sytuacja jak zapraszanie jej do siebie i zdziwie się jak się nie prześpią.
Jak dla mnie widac, że ona sie z tym źle czuje, widze że chciałaby żeby to przerodziło się w wielką miłość. Też mi się wydaje, że się nie przerodzi, ale z drugiej strony... kto to wie... ale chyba musiałaby mu zakomunikować, że źle sie czuje w relacji nastawionej tylko na seks, a ona mu tego nie chce w jakikolwiek sposób powiedzieć, bo sie boi, że go wystraszy...

Też kiedyś byłam w podobnej relacji, ja się wkręciłam emocjonalnie, facet nie i bardzo potem cierpiałam. Ale jak jej to próbowałam zasugerować, to mówi że każdy ma inne doświadczenia i ludzie są różni i to że jedna taka relacja się w ten sposób zakońćzyła to nie znaczy, że jej też tak musi. Pewnie ma racje, jednakże prawdopodobieństwo że gość ją potem oleje a ona będzie za nim płakać jest duże.
Przecież wszystko zależy od własnych potrzeb i też np. od wieku.

Mając 19 lat nie zależało mi na mieszkaniu z facetem, teraz mam prawie 30 i nie wyobrażam sobie,
żebyśmy po kilku udanych miesiącach nie spróbowali mieszkać razem. (Już nieoficjalnie mieszkam u Ł.).

Za stara jestem na czekanie latami, a i potrzebuję drugiej osoby na co dzień. Nawet jeśli widzimy się 5 min
o 23 i padamy na ryjki po całym dniu.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
19 marca 2014 14:43
branka, a nie moga sie na miescie umowic? Pojsc gdzies cos zjesc, do kina, na piwo czy na drinka? Jesli takie propozycje facet bedzie konsekwentnie odrzucal to znak, ze spotkania bez sexu go nie interesuja, bo ona 'nie od tego' jest. Jesli beda zyczliwie przyjete to moze  byc tak, ze on tylko tak gada, zeby zostawic sobie 'furtke', ze on przeciez nic nie obiecywal, tralalala, a relacja bedzie sie spokojnie rozwijac. Chyba, ze kolezanka dalej bedzie jak 'dziewczyna na telefon', ktora w 5 minut po otrzymaniu smsa jest wykapana, ogolona i zwarta i gotowa pod drzwiami...
ps. ja nie widze nic zdroznego w uprawianiu sexu na 3 randce, jesli obie strony maja ochote i sa doroslymi ludzmi.
yegua masz rację choć znam wiele przypadków gdzie młodsze dziewczyny sa zdecydowane na wspólne zamieszkanie.

Ja na przykład z wiekiem odwlekam koniec związku na odległość - chcę się dalej rozwijać, nie czuję się samotna na obczyźnie, otacza mnie wielu wspaniałych ludzi. Pewnie ma to też związek z zainteresowaniem ze strony facetów. Nie czuję się "zaniedbana" pod względem komplementów i skakania wokół mnie.

Niemniej te 3-4 lata temu oddałabym wszystko za możliwość bycia razem 24h na dobę. Teraz już niekoniecznie. Całe szczęście, zwłaszcza dla mojego biednego narzeczonego, który robił co mógł żeby mnie zadowolić w tym względzie. Teraz ma spokój  😉
Ona sugerowała wyjście do kina lub do knajpy, nie chciał... dla mnie to oznaka, że wyraźnie nie chce nic innego niż seks. Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że ona jest nastawiona na więcej 😉 no ale ja nie mam zamiaru kogoś przekonywać do niczego, jej życie i może się to nie rozwinie w sposób który się na niej odbije. A nawet jeżeli - to może wyciągnie z tego wnioski.
branka, a co mówisz koleżance?

Mój facet taki był dla swoich byłych. Wprost mówił, że nie szuka związku na stałe, część sensownych dziewczyn od razu trzaskała drzwiami, część liczyła, że się mu odmieni. Zawsze można liczyć, że się będzie tą jedyną, dla której lekkoduch się ustatkuje, ale..to dość ryzykowne 😉
Co mówię? Powiedziałam jej raz czy dwa, że z moich doświadczeń wynika, że taki facet chce tylko jednego, a widzę ona się wyraźnie angażuje. Z drugiej strony - nie mam zamiaru jej pouczać ani jej mówić 'nie rób tego', co zresztą też jej zakomunikowałam. Bo nie wiem na pewno jak to się potoczy, nie wiem co ten chłopak myśli. I powiedziałam, żeby nie robiła czegoś wbrew sobie, z czym sie będzie źle czuła.
Ja mam dość spaczoną wizję relacji z facetami więc wolę nie być doradcą w takich sprawach - ale jak ją wystawi do wiatru to na pewno będzie miała moje wsparcie. Jak się to potoczy tak jak by chciała - też 😉
busch   Mad god's blessing.
19 marca 2014 18:19
busch, wow, Bush! To fajnie, ze tak dlugo utrzymuje Ci sie ten stan 🙂 ale jako weteranka zwiazkow na odleglosc ( byly 3, w sumie 5 lat wiszenia na telefonach... ostatecznie wszystkie sie rozpadly), wspolczuje bardzo rozlaki. Nie macie na widoku opcji zamieszkania razem?


Naprawdę jest czego współczuć. Wydawałoby się, że przez tak długi czas można się przyzwyczaić do takiego trybu spotykania się - gdzie tam!  😵 Nadal chodzę po ścianach jak się dłużej nie widzimy  🤔.
Opcje zawsze są, tylko pytanie czy to opcje które można wybrać  😉. Oboje robimy różne ruchy w tym kierunku, ale łatwo nie jest - niestety w tej chwili przeprowadzka byłaby po prostu mało racjonalna z przyczyn finansowo-zawodowych  🙁. Będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, jak to się jakoś rozwiąże, no ale w tej chwili niestety nie da rady.

flygirl, to piona w takim razie  😉 I łączę się w bólu, związki na odległość potrafią być paskudnie trudne.
Daleko od siebie mieszkacie?

Ja chyba też mam związek na odległość- mój facet w tygodniu w domu jest może jeden dzień? No, dwa 😵 Teraz jest chyba w Gdańsku, za tydzień leci do Stanów, szał ciał 😵
busch   Mad god's blessing.
19 marca 2014 18:34
zen, 250 km 😉
bush zazdroszczę. Ja nie mogę nigdy zejść poniżej 2000 km  😂

I po 4 latach dalej jest fajnie ale trochę przerażające, że jeszcze 2 w takiej formie spędzimy. A później taki żywot jak Twój, zen  😉

Ale wiedziałam na co się piszę to nie narzekam.

Tfu cofam.
Może za rok zmniejszymy dystans do 1000 km!  😅
Rozstaliśmy się...i powiem szczerze, że mam poczucie, jakbym pożegnała przyjaciela, za którym będę tęsknić, ale wiem, że i dla mnie i dla niego tak będzie lepiej. Odetchnęłam.. wcześniejsze próby kończyły się płaczem dwóch stron, poprawami na tydzień dwa...a ostatnio... ostatnio poczułam się jak dobry hotel i kobieta do towarzystwa. Oczywiście jest kupa dobrych rzeczy,kupa wniosków i nauki i już wiem, że nigdy, przenigdy związków tuż po rozwodzie , z dzieciatymi facetami, których ex są nienormalne i do tego nimfomanki. Wspólna decyzja, bo obydwoje chcemy od życia czegoś innego-on świata poza dziećmi nie widzi, a ja nie chcę rezygnować z mojego świata całkowicie tylko po to by on był szczęśliwy a ja dławiła się ochłapami namiastki szczęścia...

Ufff... pusto w domu, ale jakby więcej powietrza. Jakiś taki...dziwny stan, lżej mi.
U nas 1 600 km  🙄 Ale częściej się widzimy. Ja już się przyzwyczaiłam i zapchałam sobie mój grafik maksymalnie żeby nie mieć czasu tęsknić. Samotność najbardziej doskwiera wieczorami... Ale przynajmniej poranki są lżejsze, nikt mi nie truje d*py 😁

Niby jest telefon i Skype ale ja z tych co przez telefon załatwiają szybko sprawę i tyle, nie lubię prowadzić pogaduszek. Musiałam się przełamać 😉
kajpo czasami przychodzi już taki okres, że nawet się nie tęskni tylko obojętnieje. W sumie to najgorszy moment - zazwyczaj u mnie pojawia się po 4-5 tygodniach rozłąki. I nie powiem, miewam wtedy myśli: lepiej rzucić to w cholerę, tyle fajnych facetów wokół  😁

U nas dość pechowo końcówki rozstań najczęściej łączą się z dużym stresami w codziennym życiu. I odbija się to bardzo na związku. Ale nic, jakos wytrwamy.

Karla trzymaj się  :kwiatek:
Trzymam się i nie puszczam, wreszcie będę miała czas na konia i wszystko to co od 8 miesięcy musiało odejść na bok i za czym tak bardzo tęskniłam.
Lov   all my life is changin' every day.
19 marca 2014 23:26
Gillian, gratulacje i szczęścia!! 😉 🤔zampan:

A to ja się w sumie pochwalę... Ostatnio jak przewinął się temat kont na sympatii i innych, to z ciekawości sobie założyłam konto. No i zaczęłam gadać z takim naprawdę fajnym facetem... I aktualnie jesteśmy po 3 randce i jest suuuuuuuuuper! 😀 Mimo że nie chciałam iść początkowo, to nie żałuję 🙂

A ja się w końcu też umówiłam na randkę, pomimo że miałam na razie nie randkować... Ale zajrzałam na sympatię po to żeby zdeaktywować konto i mimochodem odczytałam kilka wiadomości... i tak mnie jedna urzekła i w ogóle cały chłopak mnie zafascynował, że wymieniłam z nim parę maili i się umówiłam. Może to nie jest dobry pomysł, ale z drugiej strony co się będę ograniczać... stwierdziłam, że podejde do tego na luzie i co ma być to będzie.

Lov - super 🙂

Karla🙂 - trzymaj się!
Karla - nie dziwię Ci się, że sie zwinęłaś z tego układu. Powiem szczerze, że ja sobie w ogóle nie wyobrażam związku z dzieciatym, kimś, dla kogo de facto inna rodzina jest na pierwszym miejscu. Trzymaj się niemniej jednak, to na pewno niełatwa decyzja była!
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
20 marca 2014 07:40
Karla🙂, mocno walczylas, ale widac po prostu sie nie da. Za duzo w pakiecie. Dobrze, ze starczylo wam sily, zeby pozwolic sobie odejsc. Teraz jest czas dla Ciebie 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się