Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

CzarownicaSa, ale tak NIE JEST. Opiekunowie Sonkowej nie są szczególnie... dojrzali. I nic na to Sonkowa nie poradzi. Natomiast sama może być tą mądrzejszą od wszystkich. Zniszczyć utarty schemat.
madmaddie, life's brutal. i nie każda matka kocha swoje dzieci.

Każda matka kocha swoje dzieci. Tylko niekoniecznie tak, jak te dzieci sobie to wyobrażają, jak chciałyby. Nigdzie nie jest powiedziane, że dziecko ma być najważniejsze w życiu. Dla jednych jest, dla innych nie. Naprawdę nie wszystkie matki ustawiają dziecko jako nadrzędny priorytet. A i "dobro dziecka", bywa, inaczej widzi dziecko, inaczej matka. Bo np. dziecko chce "dobrze" tu i teraz a matka - żeby dziecko wyrosło na mądrego, silnego człowieka.
Isabelle, zaprzyjaźnić się - chętnie! (Trójka dzieci mi wystarczy 😀) I dziękuję, bo już myślałam, że... bardzo osamotniona jestem w poglądach.

To jeszcze doleję benzyny do ognia: Jestem sobie facetem po przejściach. Mam syna. Spotykam kobietę, zakochuję się. Ona ma córkę. Fajnie - stworzymy rodzinę. Tutaj drobny zonk: młoda za nic nie chce mnie zaakceptować, robi wszystko, żeby oderwać mnie od matki. Bo jak były same, to z mamusią było jej fajnie. Miała całą dla siebie. Z upływem czasu jest nie lepiej a gorzej. Nie wiem, czy kiedykolwiek wykonała wobec mnie przychylny gest.  Próbuje ze mnie zrobić wariata. W domu nie ma chwili spokoju - cały czas szczucie. Jakakolwiek próba kontaktu - jest tylko wrr. A przecież zapewniam im dom. Związek trwa 8 lat! Czy ja chcę tak wiele? Spokoju we własnym domu, ciepłej kobiety przy boku? Mam się iść leczyć? Bo z tą smarkulą idzie zwariować! Niech ona się już lepiej wyprowadzi, bo szkoda mi nie-żony, jak się męczy uszarpana pomiędzy nami. Pannica ma 19 lat a nawet ogryzka nie potrafi po sobie sprzątnąć!

sanna dokładnie tak  :kwiatek: Ludziom wrażliwym jest ciężko, ale świat się nie zmieni na nasze życzenie. My - możemy okrzepnąć. I wcale nieprawda, że koniecznie trzeba wylewać dziecko z kąpielą. Można zachować wrażliwość - tylko nie pozwalać jej, żeby szkodziła naszemu życiu. Gdy pierwszy raz usłyszałam: Uhm, czyli stara śpiewka "żeby moja mama mnie była kochała" - miałam ochotę wrzeszczeć i tłuc pięściami. No bo JAK TO? A to święta prawda jest. Człowiek rodzi się sam i umiera sam. Po drodze - wędruje. Odpowiada za jakość swojego życia. On/ona - a nie ktokolwiek inny. I znacznie ważniejsze jest samemu kochać niż - być kochanym.
Ale owszem, do takich wniosków trzeba dojść samodzielnie. Dlatego niezrozumieniu zupełnie się nie dziwię.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 kwietnia 2014 23:20
halo, to może zrozum, że ona przeżywa ciężki okres. DLACZEGO jesteś tak wyrozumiała dla jej opiekunów, a nie masz za grosz zrozumienia dla niej? To samo byś powiedziała SWOJEJ CÓRCE?  Żeby się ogarnęła i zaczęła zachowywać jak dorosła jak Twój mąż, a jej ojciec każe jej wypie**alać z domu? Że on taki jest i kierują nim instynkty, a ty chcesz regularnie szczytować, więc to ona musi sobie radzić SAMA. Bez Ciebie i Twojego wsparcia.

Już jej powiedziałaś, że jest dzieciuchem, dzieciakiem, dziecinna, że histeryzuje, że powinna dorosnąć i że jej matka wybiera orgazm od niej. NA PEWNO  jej to pomoże. Fantastyczny przekaz, taki dojrzały i zdystansowany =)
Averis   Czarny charakter
27 kwietnia 2014 00:47
halo, ty naprawdę myślisz, że jesteś kontrowersyjna i dolewasz czegokolwiek do ognia, błagam 😉 Twoje zaangażowanie jest ujmujące, ale stawianie siebie w pozycji nowego Mesjasza, który wprowadzi naszą bohaterkę w świat dorosłych jest dosyć zabawne. Naprawdę sądzisz, że twoje posty mają taką moc, że zmieniają życie i otwierają ludziom oczy? Bo brzmisz jak osoba o tym przekonana. Teoria o orgazmach jest dobra jak każda inna. Znam lepsze, a już z pewnością bardziej kontrowersyjne 😉
Strzyga, na Sonkowej mi zależy. A na jej mamie i ojczymie - nie (a w każdym razie nic nie wiem, aby mi zależało). Skąd wniosek, że jestem wyrozumiała? Jedynie staram się Zrozumieć, obejrzeć problem. Bez pochopnego "jak "nasi" - to mają rację i dobrze robią". Staram się pojąć sytuację po całości "nie z mojej bajki". W mojej rodzinie żaden konflikt nie narósłby do takiego poziomu. Tak, tłumaczyłam córce, dlaczego ojciec bywa "dziwnie drażliwy", a jemu - że ma się natychmiast ogarnąć.
O, taki drobiazg: przychodzi do mnie(!) córka: "Mamo, powiedz ojcu, żeby zszył mi plecak". Ojca nieco skręciło: "Jeszcze czego. Jeśli czegoś ode mnie chce - niech przyjdzie i ładnie   poprosi". Ja: "Wszyscy słyszeli. Ja nie "poszłam do łączności", żeby robić za jakiś przekaźnik czy wiecznego mediatora". Podła ja. "Odmówiłam wsparcia córce".
Mam spore wątpliwości, czy naprawdę mama "naszej bohaterki" odmawia jej wsparcia. Możliwe, że jedynie nie udziela go w takiej formie, jakiej córka najbardziej by sobie życzyła. I mocno podejrzewam, że córki nie zadowoliłaby żadna forma wsparcia oprócz zdecydowanego wystawienia agresora/właściciela mieszkania za drzwi.
Nie mam pojęcia, dlaczego "tam" są takie jazdy. Jedynie snuję historyjki. W innych wątkach piszecie: "hola, hola, przecież znamy opinię tylko jednej strony".
Inna rzecz, że osobiście nie uważam czułostkowości, sentymentalizmu i bezwarunkowego głaskania po główce za JAKĄKOLWIEK formę wsparcia (nie licząc małych dzieci). Problemy powinno się rozwiązywać. Jak najszybciej.
Wyrozumiała jestem o tyle, o ile jestem dla każdej istoty ludzkiej. Bo nikt z nas nie jest doskonały, wszyscy jesteśmy w jakichś okowach własnych uwarunkowań.
Gdyby już doszło do tak chorej sytuacji - zapewniłabym "zawieszenie broni" na czas matur. "Okres ochronny". Wzajemny. I bym tego bezwzględnie pilnowała. Widocznie mama Sonkowej tego nie potrafi (i jeszcze pewnie paru innych rzeczy). To Sonkowa powinna o to zadbać samodzielnie. Taki lajf.
Mogę się równo z tobą burzyć na postępowanie opiekunów w tym wypadku. Ale to nic nie da. Całość przypomina mi takie gadanie: "No podła ta nauczycielka, że ci dała dwóję niesprawiedliwie". I jeszcze ten dowcip mi się przypomina: "Proszę Pana! Proszę Pana! Pańską żonę napadł LEW! Sam zaczął? Niech się sam broni".
Uważam, że Sonkowa jest bardzo fajną, dzielną dziewczyną. Tylko źle lokuje swoją energię. W pustkę. I to jest źródłem cierpienia. Układ rodzinny też - ale to już wypraktykowała - nie ma wpływu 🙁 Przynajmniej postępując jak dotychczas.

Averis, Mesjaszem na pewno nie. Jedynie prorokiem  😀iabeł: Oby - złym.
Posty - jak każde słowo pisane. Można czytać, można nie czytać. Ze zrozumieniem różnym. I tak decyduje życie. Tu się przewijało, że "przecież jesteśmy ludźmi". Jeżeli w czymś się przejawia "ludzkość" to w tym właśnie, że tylko ludzie potrafią uczyć się na CUDZYCH błędach. Korzystać z werbalnej wymiany informacji i doświadczeń i (niekiedy) dzięki temu modyfikować to i owo.
Sonkowa: ucz się. To twoja przepustka i ratunek.  :kwiatek:
halo, ja bym jednak nie porównywała odmowy zszycia plecaka z bluzgami i wyrzucaniem z domu. O ile rozumiem, że facet miał prawo zareagować i zwrócić uwagę co mu się nie podoba w jej zachowaniu o tyle forma wyrażenia nie jest dla mnie akceptowalna. Tak samo jak nie wierzę w to, że nie zareagowałabyś jako matka gdyby OBCA dla Twojego dziecka osoba zwracał się do niego w taki sposób.
Dorośli mają swoje zdanie, ja też nie tryskałam radością na zachowania córki mojego faceta. Czasem miałam ochotę ją wywalić z domu. Ale nigdy nie powiedziałam tego głośno, a jeśli jakieś zachowanie było dla mnie nie do przyjęcia prosiłam partnera by zwrócił jej uwagę. To do niego należało jak to załatwi, w końcu on wychowywał.

Isabelle, poniekąd się z Tobą zgadzam. Ale nie da się uczyć do matury w domu, gdzie lecą bluzgi w Twoją stronę. I jeśli dziewczyna zawali egzaminy to częściowo będzie to wina matki i "ojczyma". Bo mimo chęci ciężko oderwać się od myślenia o tym jak została potraktowana i skupić na nauce.
Dla mnie tez jest niedopuszczalne odezwanie sie w taki sposob do domownika. Ale nadal jestem za tym, żeby nie robić niczego na emocjach. Można się uczyć w bibliotece, u koleżanki, u konia na padoku etc. Jednak domu bym nie radziła opuszczać teraz. Ustabilizować swoją sytuację materialną, zdać maturę i dostać się na studia lub iść do pracy lub jedno i drugie. Sonkowa, trzymam kciuki!
Dla mnie tez jest niedopuszczalne odezwanie sie w taki sposob do domownika. Ale nadal jestem za tym, żeby nie robić niczego na emocjach. Można się uczyć w bibliotece, u koleżanki, u konia na padoku etc. Jednak domu bym nie radziła opuszczać teraz. Ustabilizować swoją sytuację materialną, zdać maturę i dostać się na studia lub iść do pracy lub jedno i drugie. Sonkowa, trzymam kciuki!
  I ja tak myślę.
Facella   Dawna re-volto wróć!
27 kwietnia 2014 11:35
Sonkowa bardzo ciężko pracuje do matury, raczej jej nie zawali, już bez przesady. Za co ją podziwiam, ma trudną sytuację w domu, ale nie porzuca obranego celu i robi, co może, wielki  👍 za to!
halo - a nie zastanowiła CIę dlaczego dziecko przychodzi do CIEBIE i prosi żeby ojciec zszył plecak??
w normalnych relacjach dziecko poszłoby do ojca - może jednak się ojca boi? ojciec krzyczy? ojciec olewa? ojciec nigdy nie dotrzymuje obietnic? ojciec dręczy psychicznie? ojciec lży, naigrywa się? ojciec wyśmiewa? ojciec demotywuje?  td...
bera7, przenigdy nie napisałam, że sytuację uważam za normalną. Jest mocno chora. I nie z winy dziecka. To dorośli skopali sprawę. Oni skopali, a córka obrywa 🙁
Ale tak JEST. Nie ma żadnego "gdyby było inaczej". Myślę, że Sonkowa da radę rozsądnie wymiksować się z dzikiego układu. Tak lub inaczej. Wolałabym, żeby tak jak pisze zen.
Wszyscy spotykamy toksyczne relacje. Niekoniecznie muszą niszczyć - mogą także pozytywnie ukształtować człowieka. Ale to od tego człowieka zależy, nie od reszty uczestników chorych układów.
Dodofon, pewnie, że zastanowiło. Mieli okres wzajemnych fochów. Ogólnie oparty na tym, że tata uważał, że gdy się kogoś chwali to może mu się w głowie przewrócić  🤔wirek: A córka czuła się niesprawiedliwie traktowana. Już dawno wszystko wyprostowane.
BASZNIA   mleczna i deserowa
27 kwietnia 2014 21:12
Basznia jesteś pewna, że przekora to najlepsza motywacja dorosłego człowieka?

Nie, ale jestem pewna, ze jak juz sie wydaje, ze nic nie mozna, to mozna sie jeszcze wk..wic, i drapnac jednak na szczyt.
BASZNIA, to - to TAK. Popieram absolutnie.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
27 kwietnia 2014 22:07
A ja do tej pory myślę o wypowiedzi w tej dyskusji, wg której mama wspierała córkę, gdy tę wyrzucił ojciec z domu... I jakoś tak- jak to wyrzucił?!? No nie potrafię sobie wyobrazić z sytuacji, że ktokolwiek może wyrzucić z MOJEGO domu MOJE dziecko!!! No ale też z drugiej strony- są wypowiedzi, że "mąż nie pozwala mi wrzucać zdjęć dziecka", albo "nie pozwala mi wziąć córki do rodziców" itp. Dla kogoś- normalne, dla mnie- zupełnie nie do przyjęcia...  🙄
AleksandraAlicja, wcale nie wyrzucił. Wrzeszczał głupoty.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 kwietnia 2014 23:14
Jak ktoś do Ciebie krzyczy "wy..." to na pewno Cie kocha i chce, żebyś została na herbatę.

Naprawdę... mogłabyś już dać sobie spokój. Dziewczyna się wyprowadziła z domu, nie odzywa się tu, nie wiadomo co przeżywa.
Czytanie tego wątku po cichu dla mnie jest ostatnio dobrym kopniakiem w tyłek. Gdy jest mi źle i chciałabym coś napisać, czytam Wasze historie i byłoby mi wstyd wyjeżdżać z moimi małostkami  😡. Wielkie  :kwiatek: dla Was, trzymajcie się wszystkie. Szczególnie Sonkowa !
AleksandraAlicja chyba myślisz o mojej wypowiedzi. Normalnie wyrzucił- powiedział że mam czas do końca miesiąca i mam płacić za swój pokój ( btw prawie 800zl ). To był też jego dom, równo po połowie z mamą. Ja się poddalam bo miałam dość gnojenia mnie. Mama pomogła mi znaleźć tymczasowe mieszkanie. Do teraz mi pomaga a jak ja odwiedzam w weekendy to ojciec udaje że się nic nigdy nie stało. Chodzi szczebiocze i się cieszy. Moja wojna będzie trwać dopóki mnie nie przeprosi a wiem że to mu nie przejdzie przez gardło. I chyba wyrzekajac się mnie zrobił błąd. Bardzo liczy na opiekę na starość a zostawił sobie tylko mocno obojetnego syna.

Heh właśnie mi się przypomniało jak miałam 10 lat i potknelam się rano o stołek. Zrobił się hałas a ten na mnie nawrzeszczal że od dziś już moim ojcem nie jest. Jak dla mnie on ma coś z głową. Ale znając jego matkę to sie wcale nie dziwię.
Czytam z pozycji dorosłej kobiety. I nie umiem pojąć. Wybór pomiędzy dzieckiem a partnerem. Ja bym zawsze wybierała dziecko.
Ale w wątku o Potworach jest dużo przykładów, osób, które wybrałyby...siebie.  😵
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
28 kwietnia 2014 08:01
escada, no właśnie o Twojej  🙂 Pewnie sama bym się wyniosła w takiej sytuacji  🤔
escada, rany julek! Chyba twoja diagnoza trafna.
Tania, też bym wybierała dziecko. A raczej - w głowie mi się nie mieści, że można mieć takiego partnera i tak układać relacje, żeby taki dylemat powstał.
Chociaż wiem, że w rodzinach funkcjonują cuda-wianki. Nawet zaryzykowałabym opinię, że nie-normy jest więcej niż normy 🙁. Tylko najczęściej "pod dywanem" 🙁
Sonkowa jak się trzymasz?


Mojej mamie wyboru pomogli dokonać specjaliści a raczej pogodzić wybory. Ja rozumiem że to jej mąż i go kocha. Nie chciałam więcej być punktem zapalnym. Choć wina nie leżała po mojej stronie. Teraz wspiera mnie za jego wiedzą ale bez jego udziału bo ja sobie tego nie życzę. Tak samo jak nie wyobrażam sobie go prowadzącego mnie do oltarza.

A on... Chyba nie do końca rozumie i przejmuje się tym co zrobił. To taki cichy tyran jest. i nie liczę że zrozumie.
Teoretycznie wybrałabym dziecko. Ale... są wypadki kiedy pewnie wybrałabym partnera np. Dziecko łotr, bandyta, ćpun, itd - które pomimo pomocy nie chce sie zmienic.
Dziecko dorosłe i samodzielne -ale ingerujace w moje zycie - np typ bluszcz, wykorzystywacz, sęp.
Facella   Dawna re-volto wróć!
28 kwietnia 2014 17:31
escada, nie przejmuj się, nie jesteś jedyna... Ja też sobie nie wyobrażam swojego ojca prowadzącego mnie do ołtarza. W ogóle go sobie nie wyobrażam na swoim ślubie. Jedyne, czego od niego oczekuję, to wypełnianie psiego obowiązku utrzymywania mnie do czasu ukończenia studiów. Dzisiaj są moje urodziny, nie zadzwonił, nie napisał sms'a, nic, dokładnie jak rok temu, na Wielkanoc i na Boże Narodzenie. Ale mi już nie zależy, dopóki mam z jego strony święty spokój.
... Ja tylko tak, ze byłam w pracy dziś... W bólach, ale byłam...
kujka   new better life mode: on
28 kwietnia 2014 19:23
Dodofon, super!
Wytrzymalas caly dzien na krzesle?
Byłam 4h i z karimatą. Leżałam w biurze.
Dodo a coś wiadomo co ci dokładnie jest i jak ci pomoc?

Facella ja się już nie przejmuje nim ale boję się o moja mamę bo jsk mu już nikt nie zostanie to będzie dręczyl ją. A kościelnego ani tradycyjnego ślubu brać nie będę więc problem ołtarza z głowy 😉
escada, juz pisałam kilka razy - z rezonansu sprzed roku mam rozlane jądra miazdzyste w kręgosłupie i cos tam jeszcze.

Za tydzień idę na kolejny rezonans jak sobie załatwię. Tak to działanie po omacku. Prawdopodobńie wysunął sie jakiś dysk, moze rozlało kolejne jądro. Jest mega stan zapalny. Pewnie juz mniejszy bo mńiej boli.

Nie mam pojęcia co mam zrobić z końmi. Kompletnie ńie mam pomysłu.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 kwietnia 2014 17:57
Dodofon, na razie chyba nie musisz się tym przejmować, jeśli konie mają łąkę i nie muszą być w treningu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się