Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

Ha, ha, ha Strzyga- dokładnie.

Mnie dyskusja z wstawionym przeze mnie filmikiem bardzo rozbawiła bo realnie pokazała poziom "nikomu nie dogodzisz" re-volty🙂, bo wyglądała dla mnie mniej więcej tak:

Hej, patrzcie jaka stajnia marzeń!
-ooo nie widzę (na filmie 5 minutowym) koni na padokach- pewnie nie wypuszczają, biedne koniki
(co tam, że padoki są nawet są kamery aby te konie monitorować na tych padokach- pewnie tak dla picu włożyli w to kasę)
- A moj stoi w drewnianej szopie i dopiero to jest stajnia gdzie nam dobrze,
- Jak są złote klamki to na pewno oszczędzają na sianie
- My Polacy nie mamy się czego wstydzić, też są fajne stajnie
🤔wirek: 🤔wirek: 🤔wirek: 🤔wirek:

.... tak więc wrzuciła bym np. jeszcze film z przeuroczą przydomówka... ale zaraz normalnie mnie tu ktoś walcem rozjedzie. 😁 😁
kotbury, dodałas orzy filmiku źe po obejrzeniu każdy będzie miał ból dupy
I - przyajmniej ja - konkretnie do tego się odniosłam, bo bólu dupy nie mam totalnie  🙄
[quote author=_Gaga link=topic=67681.msg2903471#msg2903471 date=1576836626]
kotbury, dodałas orzy filmiku źe po obejrzeniu każdy będzie miał ból dupy
I - przyajmniej ja - konkretnie do tego się odniosłam, bo bólu dupy nie mam totalnie  🙄
[/quote]
... oczywiście... dlatego pojechał argument, że My Polacy - nie mam się czego wstydzić🙂

Nie
Argument pojechał po tym, jak się okazało źe polskie stajnie sa "be" tylko na zachodzie jest pięknie
Gillian   four letter word
20 grudnia 2019 10:40
[quote author=_Gaga link=topic=67681.msg2903471#msg2903471 date=1576836626]
kotbury, dodałas orzy filmiku źe po obejrzeniu każdy będzie miał ból dupy
I - przyajmniej ja - konkretnie do tego się odniosłam, bo bólu dupy nie mam totalnie  🙄
[/quote]

Również do tego się odniosłam i proszę mi nie wmawiać bólu dupy.
Tułacz-ja wróciła do dużej stajni. Sport, rekreacja, pensjo, ludzi pełno. Chciałam mieć konie w przydomowej, małej, kameralnej stajni, cisza-spokój, full-natura... ale pokonały mnie odległość i brak hali. Na razie jaram się jak pochodnia.
Wszystko wygląda dość spoko, ale najważniejsze, że jest fajna infrastruktura, w stajni spokój, konie mogą się wyciszyć.... Ba, padoki mamy. No i mam tą stajnię rzut beretem od domu. Emejzing. Wspaniałość. 😍
Bosz, koniec z tyczeniem w stugodzinnych korkach! Koniec z wracaniem do domu po nocy!
Kotbury, to, że Ty jarasz się jak pochodnia jakąś nowoczesną stajnia, to wcale nie oznacza, że wszyscy tak muszą i mają. Ja też nie mam bólu (wszelakiego). Dla mnie najważniejszy jest święty spokój. I takowy mam. Ile ludzi, tyle potrzeb. Nie ma po co generalizować.
No dobrze, oczywiście nikt nie ma bólu tyłka  😀iabeł:

Ja mam, przyznaje się, mam zazdro i chciejstwo  💃


No to dla równowagi "przydomówka":

Ta fajna. Gdyby te konie chodziły w tereny, to tereny mają z super widokami
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
21 grudnia 2019 21:04
Chodzą w tereny, na instagramie zawodniczki można zobaczyć, że nawet w zaspach spacerują, a latem mają padoki na stokach narciarskich.
Stajnia Kittela to też przydomówka w zasadzie, bo mieszka na terenie.
Tak się zastanawiam... te konie się tak rozwalają na tych padokach? Tak częste są te kontuzje, że ludzie totalnie odmawiają koniom w wyższym sporcie bycia po prostu koniem...?  🤔
Koń przecież cztery nogi ma, więc o co chodzi. Ja znam kilka stajni, gdzie konie w sezonie są padokowane non stop, zimą na noc tylko ściągane do stajni. Kontuzje, tfu, tfu, się nie zdarzają.

Nie wiem skąd to demonizowanie padokowania. Mój koń zachowywał się dziś jak kamikadze, kilka razy dupą przeszurał glebę, ale jakoś to mnie nie zmartwiło, ani nie miałam projekcji na temat kontuzji. Ma cztery nogi, niech nap.... biega.
Mam wrażenie, że te mityczne kontuzje po padokowaniu to trochę urban legends. Obym się sama nie przekonała, ale tak jak mówię, stajnie, które padokują konie non stop jakoś nie mają problemu (te, które znam i w których bywam treningowo bądź towarzysko).
Meise, Twój koń jakby nie startuje w konkursach klasy GP...A to jest różnica, przy zmęczeniu materiału łatwiej o kontuzję.
Nie mniej zachowanie jakie opisujesz to 1 krok do kontuzji, ale oby nie. Ulubiona kontuzja padokowa to chyba międzykostne.
Jasne, że zdarzają się egzemplarze pancerne,  ale w mniejszości,  inaczej kliniki nie byłyby zawsze pełne.
Po za tym one zawsze do 6 latka wytrzymują wiele,  a od 7 roku się zaczyna, bo też wiadomo że 7 latek to już 130 plus minus powinien chodzić, więc inne obciążenie treningowe.
Obrzydza mnie taki pseudo sporcik kosztem zwierząt  🤔

Meise, ale jaki pseudo sporcik masz na myśli ?
Jeśli tak podchodzisz do sportu to nie powinnaś wogóle wsiadać na konia, bo kontuzję można załapać także na LL jak na GP, tudzież puszczając konia w korytarz.
Hmmm a ja mam takie spostrzeżenie (zaznaczam, że na bazie koni do szeroko pojętej rekreacji) - im więcej koń czasu spędza na padoku w każdych warunkach pogodowych, w tym także jak jest błoto, ślisko, śnieg albo zamarznięte na kamień, tym mniej zdarza się kontuzji. Bo koń, który spotyka różne podłoża, uczy się po nich chodzić i wie, na co może sobie pozwolić na danym podłożu. Do tego więcej ruchu = mocniejszy i zdrowszy aparat ruchu. Mało tego, często bywa tak, że konie "skłonne do kontuzji" przestają być do nich skłonne po zwiększeniu im czasu padokowania...
Murat-Gazon, z tym, że sportowca jednak podkujesz, a konia w podkowach na lód nie wypuścisz bo to już proszenie się o poważną kontuzję. I rzeczywiście nie porównywałabym prywatnych rekreacyjnych koni, chodzących sobie na spacerki do lasu ze 2 razy w tygodniu do koni w treningu sportowym.
Z tym, że - jak już pisałam - znam wiele koni sportowych wychodzących. Nie na wielkie pastwiska w stadach, a na mniejsze kwaterki pojedynczo, ale lepsze to niż 24 h w boksach minus trening i karuzela.
Z podkowami oczywiście racja.
Przy czym uważam, że zasada "więcej swobodnego ruchu = zdrowszy aparat ruchu" nie jest czymś, co podlega dyskusji i będzie działać u każdego konia, u sportowego także. Dlatego właśnie niech to będzie ta kwaterka w pojedynkę, ale niech będzie.
(Pod warunkiem, że to nie jest  kwaterka wielkości boksu, gdzie koń stoi tak czy inaczej bez ruchu, bo miejsca ma tyle, że co najwyżej może się obrócić w kółko, tyle że na dworze - bo i takie rzeczy się widuje w "profi" ośrodkach)
my uważamy, że wolny wybieg 24/7 to podstawa zdrowia konia. I konie się nie rozwalają na padokach. Tylko wzmacniają stawy, ściegna. Jeśli mają dużo ruchu.
Jest duża różnica w ruchu konia trzymanego w klatce a padokowanego.
Pojechaliśmy na rajd kanałęm Wieprz-Krzna. Piękny słoneczny dzień, kilkanaście stopni mrozu. Kolega na koniu który już stał w naszej stajni wolnowybiegowej. Ja na koniu kupionym kilka miesięcy wcześniej. Koń stał u handlarza. Nie wiem jak długo. Jak go kupiłem to o własne nogi się potykał na wybiegu.
Szeroka, równa droga na wale przysypana była śniegiem, a pod śniegiem był lód. Koń kolegi szedł jak przyspawany, ani razu się nie pośliznął. Mój co dwa kroki się ślizgał. Cały czas nogi mu się rozjeżdżały. Ale, szczęśliwie, nie przewrócił się ani razu. Teraz, po kilku latach, galopują sobie wesoło po mokrej trawie, wykonują nagłe zwroty i hamowania w błocie. Często widzę długie ślady ślizgów na pastwisku. Czasem się któryś przewróci. i żadna kontuzja się nie przytrafia.
Jak jestem na zawodachto z bólem patrzę na rozprężalnie po której chodzą "sportowe fury". Znaczna ich część ledwo sztywne nogi wlecze. To jak one mają skakać skoro każdy krok to dyskomfort?
Ale skąd młody właściciel ma wiedzieć cokolwiek o trzymaniu konia, skoro wszyscy wokół mówią mu, że tak ma być. I włąściciele pensjonatów i trenerzy i wterynarze. Nawet kilka lat temu czytałem wpis guru jeździectwa, że koniowi wystarczy godzina treningu dziennie. Przez pozostałe 23 godziny powinien stać w boksie.
I my mamy często takie pytanai od osób które zawodowo zajmują się jeździectwem, czy nie boimy się koni tak trzymać, czy nie boimy się mokrej trawy, szkodliwych ziół... I wg nich jesteśmy porąbani.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
22 grudnia 2019 08:37
LSW, zgadzam się w pełni. Koń, który żyje na dworze w stadzie jest przede wszystkim zrównoważony psychicznie, ma lepsze krążenie i  co za tym idzie odżywione tkanki - nie rozwala się tak często. Trzymanie w boksie przez strach przed kontuzją plus obciążanie konia intensywnym treningiem jest dla mnie kompletnie nielogiczne. Długofalowe skutki ograniczenia ruchu są dużo gorsze dla układu ruchu, o oddechowym nie wspominając.
kotbury, podlinkowana przydomówka robi lepsze wrażenie. Niewiele by było trzeba, żeby ją dostosować. Pod względem architektury piękny obiekt. Niemniej skoro offtopic zwichrował w kierunku stajni marzeń to Gut Heinrichshof wciąż zdecydowanie wygrywa.
Tak się zastanawiam... te konie się tak rozwalają na tych padokach? Tak częste są te kontuzje, że ludzie totalnie odmawiają koniom w wyższym sporcie bycia po prostu koniem...?  🤔


tak, rozwalają się. Nawet te chodzące codziennie w każdych warunkach. Takie życie. Są to drobne urazy, ale też złamania, śmierć na miejscu. Co nie zmienia faktu, że konie wychodzą. Mój młody na przykład w ciągu dwóch lat zaliczył 3 urazy padokowe, które wprawdzie całkowicie wyleczalne, ale jednak wykluczyły go w sumie na 4 miesiące z treningów.
Mnie po prostu wkurza traktowanie konia jak rower czy kij golfowy. Jeździectwo jest bardzo specyficznym sportem właśnie dlatego, że bierze w nim udział żywe zwierzę, a nie przyrząd sportowy. I jakakolwiek wartość konia nie predysponuje go do bycia traktowanym jak przedmiot, który poza treningiem można odstawić w opancerzonym boksie, bo "piniondze i kariera sportowa".
Ale z moich obserwacji wynika, że w jeździeckim sporcie pojęcie pasji i partnerstwa z koniem już dawno się rozmyło i nawet ślad nie pozostał. Widzę te zacięte twarze, tą frustrację wyładowywaną na koniu i mam ochotę kopnąć jednego z drugim w dupę. Niech skacze o tyczce, a nie na żywym zwierzęciu.

Jak się ma konia na olimpiadę to się zabezpiecza odpowiednio konia i padok i już. Ale wiadomo, jestem idealistką, galopuję po tęczy, itd.

A w temacie to znam stajnię, w której wszystkie konie muszą wychodzić. Sportowe, prywatne, rekreacyjne. Jak ktoś się nie godzi z polityką "firmy" to wypad. I uważam to za zajebiste, bo właściciele żyją w zgodzie z własnymi przekonaniami i wizją jeździectwa jaką i ja podzielam  😍

Z tymi kontuzjami bywa różnie. Myślę, że mimo wszystko dużo więcej składników składa się na kontuzje niż tylko sposób chowu w treningu nawet przy ignorowaniu przedyspozycji. Konie nie umiejące się dogadać z innymi końmi - kontuzje. Niedobory - kontuzje. Źrebak, co w dzieciństwie widział tylko boks i płaski trawiasty padok - też będzie bardziej narażony na kontuzje. Wpuszczenie jakiegoś świra/agresora do stada (często wcześniej nie wychodzącego) - następne kontuzje.
I jeżeli miałabym konia już tak na skraju przeciążenia z trudnego treningu, wychowanego na płaskim, bez stabilnych lubiących się towarzyszy, chyba też nie wpuszczałabym do stada lub nawet na pochyłe padoki. Z tym, że koń nie wychodzący z boksu, też będzie bardziej kontuzjogenny, bo będzie musiał gwałtownie się pozbyć energii. Zawsze lepiej chociaż samemu na kwaterze. No i sport - cały czas i tak będzie kontuzjogenny. Są też konie w wysokim sporcie, co wychodzą, ale pewnie trzeba się potem dużo więcej pofatygować i najlepiej mięć tych koni kilka.
...nie wpuszczałabym do stada lub nawet na pochyłe padoki...

od dawna moje pragnienie, mieć górki, pagórki. Mam plan, zeby przy wyjściu z wiaty (mają tam poidło) wykopać rów w poprzek i z tej ziemi zrobić obok skarpę. Będą miały do przejścja dołek i hop na górkę. Moje postanowienie noworoczne takie.

anai masz jakiegoś pechowca. U mnie przez prawie 8 lat konie nie miały żadnej kontuzji.
Stałam w stajni, gdzie stały konie bardzo, bardzo drogie, startujące w skokach 150cm.
Finningan- startował w Pucharze świata, LEC. Był 5-ty. Pierwszy przejazd bezbłędny, w dogrywce zrobili zrzutkę na ostatniej przeszkodzie. Wszystkie po 150 cm. Koń drogi jak cholera. Czasami miałam okazję zerkać na jego treningi na hali. A jego życie stajenne mogłam sobie obserwować co dzień!

Do ostatniego dnia przed wyjazdem na najważniejsze zawody wychodził na padok!
Fakt, że zawsze sam. Fakt, że w ochraniaczach. Ale tyłek na padoku wietrzył co dzień. I uważam że kiedy taki koń wychodzi systematycznie, to nie świruje. Po prostu oprócz swoich treningów, miał ten padok wpisany w plan dnia co dzień! Do ostatniego dnia przed wyjazdem na zawody.
Tak jak pozostałe, mniejszej wartości. Wszystkie były sportowe, wszystkie wietrzyły zadki. Zwykle pojedynczo. Ale łaziły po tych padokach co dzień po kilka godzin.
Zaś nasze, pensjonatowe i inne tanie barachło  😉 łaziło sobie w stadzie na dużo większych padokach dużo dłużej, bez ochraniaczy.
I świetna to była stajnia, taka ze złotymi klamkami. I szkoda że się skończyła. Bo i koń miał super i ja miałam raj. Boksy codziennie do zera. Mogłam leżeć z koniem w boksie a potem jechać do pracy i nikt by nie pomyślał że byłam w stajni! Kurz na kontaktach był ścierany.
LSW, mam pechowca, potwierdzam. Na szczęście w tym swoim pechu wszystko co mu się zdarzyło to pierdoły, za każdym razem miał szczęście w swoim pechu. Dostał kopa w głowę, na szczęście tylko w policzek, kości całe, policzek z dziurą na wylot. Teraz przeciął sobie nogę na stawie, upierdliwe w gojeniu, ale na szczęście tylko skórę uszkodził. Itp.
Fakt, że zawsze stoję w dużych stajniach, takich po kilkadziesiąt koni, więc niestety  uszkodzenia padokowe się zdarzają. Koń to tylko koń, żywe zwierzę.
Podstawowy koń mojej szefowej, którego sprzedała za duże pieniądze w lato był na pastwisku cały dzień. Co prawda opakowany w komplet ochraniaczy i kaloszki, ale na dworze. I parę weekendów pod rząd jego dzień wyglądał tak: rano padok, koło południa wracał do boksu zjeść trochę siana, w tym czasie go czyściłam, jechaliśmy na zawody, wygrywał, wracaliśmy i z powrotem na padok. 😀 I nawet jak biegał i szalał, to nie miałam natychmiastowej wiadomości, że mam go zabrać do środka, bo sobie coś zrobi. Kontuzji zero przez całe życie, czysty TUV, fizjoterapeuta nie mógł znaleźć na tym koniu ani jednego spiętego mięśnia. Koń skaczący regularnie 145-150 cm, na treningach zdarzało się postawić mu parkur 170 cm. Także moim zdaniem również, jeżeli koń jest nauczony padokowania, to ryzyko kontuzji jest znacznie mniejsze, niż jak się go wypuści po x latach trzymania w boksie.
No właśnie. Jak ktoś gdzieś tego sportowca, po drodze, w trakcie jego życia zamknie w boksie na ileś miesięcy, to i potem koń świruje. I strach kontuzji.
Ale jeśli od dzieciństwa wyłazi na padok i nikt mu tego nie odbiera, to jest to dla niego takie same miejsce jak boks. Tyle że dużo większy i na podwórku.
I tak życie konia wysoko sportowego będzie lekko upośledzone, że tak powiem. Bo raczej nie zazna tego jak to jest być "normalnym" koniem. Więc ten padok w ochraniaczach, kaloszkach, derkach należy mu się jak psu buda.
Tylko ważne żeby nikt go gdzieś tam, po drodze, w jego karierze nie upośledzał zamykając w boksie na całe dnie miesiącami czy nawet latami.
Ale z moich obserwacji wynika, że w jeździeckim sporcie pojęcie pasji i partnerstwa z koniem już dawno się rozmyło i nawet ślad nie pozostał. Widzę te zacięte twarze, tą frustrację wyładowywaną na koniu i mam ochotę kopnąć jednego z drugim w dupę. Niech skacze o tyczce, a nie na żywym zwierzęciu.


W stajnia Carla Hestera pełnej najlepszych koni jednak wszystkie wychodzą i to nawet razem. Dla mnie to jest stajnia marzeń.



Ja mam wrażenie, że prawdziwy sport dba o konie, bo przecież nie osiągnęłyby pełni swoich możliwości bez spełnienia podstawowych potrzeb. Za to pomiędzy rekreacją a tym sportem jest sport amatorski, gdzie właśnie często widzę, że konie "sportowe" nie mogą wychodzić na padok bo coś sobie zrobią i to mnie denerwuje niemiłosiernie.

I jeszcze jeden przykład drogich, Sportowych koni - a padokowanych:


😉
Z tymi kontuzjami padokowymi to jest tak, że się nie zdarzają... dopóki się nie zdarzą.

Wszystko co napisano o koniach świrujących na padoku bo realnie majżcych go za mało - prawda. O tym, że padokowanie w różnych warunkach długofalowo wzmacnia aparat ruchu- prawda. ale kontuzja i tak może się zdarzyć.

Maise- koń ci się ślizgał dupą po padoku... to taka prosta droga do urazów miednicy... a te są zdradzieckie. Potrafią dać objawy po dłuższym czasie, kulawizny nieswoiste- w ruchu luzem nie widać, pod siodłem nie widać tylko "czuć".

Osobiście jestem zwolennikiem padokowania- czyli nie zamykania konia w boksie. Ale w 100% rozumiem ludzi, którzy konia na padok nie wypuszczają. Nie oceniam. Każdy robi jak uważa za słuszne, także dla swojego portfela.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się