stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Nie musi być bardzo mocno, znałam jednego który się wycwanił i na każde podciągnięcie popręgu odstawiał widowiskową glebę.
Kon ma problem z tym ze dociagamy popreg mocno do wsiadania 🙂 I to jest jego bunt, gdy rozchodzi troszke na dociagnietym popregu czy tez pojdzie na lonze na 2 minuty to nie ma problemu 🙂


Radziłabym poważnie sprawdzić tego konia pod względem zdrowotnym, to jest powód oczywiście, ale trochę dziwny. Bo jeśli to popręg to czemu bez jeźdźca się nie wspina? Już po dopięciu? Na logikę, gdy wsiada ciężar, powinno być lepiej, bo nacisk na siodło od góry powoduje zmniejszenie nacisku popręgu od dołu. Dlatego się m.in. dopina popręg po wsiadaniu. Nic tu się nie trzyma kupy. Dalej uważam, że koń jest nieujeżdżony i wymaga solidnej pracy od zera.
Niektóre wrażliwe konie tak mają, historia zna przypadki koni walących się na plecy po zbyt szybkim/mocnym dociągnięciu popręgu, nawet bez wsiadania. Przyczyn może być sporo - od kissing spines po wcześniejsze zapoprężenia, pęknięte w młodości żebra itp aż po napięcie/naciągniecie niektórych mięśni, które po krótkiej lonży znika i nie boli (dla przykładu: https://sreinhold.files.wordpress.com/2016/03/cinchy_girthy_horse.jpg?w=863&h=1&crop=1).

Nie rozumiem jak koń NIEUJEŻDŻONY i nieakceptujący jeźdźca po 5 minutowej lonży już go akceptuje w pełni? A tak wynika z opisu amazonki.

Patrycja - spróbuj anatomicznego popręgu, powoli dociągaj, pomacaj przed siodłaniem okolice popręgu, czy nie są gdzieś ponapinane - nacisk na popręg przy wsiadaniu zwłaszcza z ziemi się zmienia i może właśnie wtedy uciska bolący/napięty mięsień. Wizyta weterynarza celem sprawdzenia pleców tez może pomóc🙂 w znalezieniu przyczyny tej nadwrażliwości :kwiatek:

A czy ktoś miał do czynienia z problemem cofania sie ... Hmm z inicjatywy konia jako oznaką buntu ? Cała jazda idzie łatwo , gładko i przyjemnie aż nagle jakby styki sie przepalily i cofamy , zastanawiam się czy może powodem nie są za duże wymagania . Mam trenera ale zastanawiam sie jak wy sobie radzicie oprócz wysyłania na przód ?
Ja tak miałam kiedyś, jak jeździłam dobrze zrobionego konia, który miał dość moich nieumiejętnych prób wykonania jakiegoś elementu. Pomagało wysłanie do przodu i chwila odpoczynku na długiej wodzy
Ja troche sie zastanawiam, czy u nas nie jest to próba dominacji bo koń urósł w siłę , ma 6 lat ale z późno dojrzewających i trochę próbował już z ziemii ale został ukrócony . Być może też czymś go zirytowałam , pozostaje to jakoś przepracować . Problem pojawił się tak naprawdę w końcowym stępie , kiedy jeszcze wymagałam a jemu się to nie spodobało . Boje sie , ze takie cofanie to droga do dębowania .


Tamten "mój" cofał się dopóki nogi mu się nie poplątały i lądował na ziemi... Ale jeździłam taż takiego, co wprawdzie się nie cofał, ale stawał i nie chciał iść jak mu się kierunek nie podobał - chodził prawie wyłącznie tereny, ten przy próbie wysłania do przodu dębował natychmiast, więc brałam go na przeczekanie - nie pozwalałam iść tam gdzie chce i po paru - parunastu minutach się poddawał. Ale gdybym miała możliwość posadzenia na nim kogoś lepiej jeżdżącego i nie bojącego się mu zdrowo włoić w zadek to nie wahała bym się ani chwili - to był prymityw (kn) wychowany w absolutnym braku szacunku do człowieka. Także jak masz możliwość skorzystać z czyjejś - trenera - pomocy, to korzystaj
Niestety ja jestem tchórzem a wiem , że lekki wpiernicz mógłby pomóc w tej sytuacji . Trenujemy regularnie, ale zastanawiam się czy nie zrobić mu tygodnia lonży dla oczyszczenia umysłu. Napisałam tutaj ponieważ jestem świeżo po jeździe i przyznam , że się lekko sfrustrowałam bo problem pojawił się nagle. Jak już go zatrzymałam z tej cofki to niestety zsiadłam ale go mocno przegoniłam na lonży , potem znowu wsiadłam na lonży i ustąpił . Ogólnie jakiś czas temu jak pisałam , zaczęły się lekkie próby dominacji (wcześniej problem nie występował zupełnie)typu stajenny prowadził go na padok i zatrzymał go żeby go obrócić a on stanął lekko dęba , bo on chce już na padok, trochę zaczął sobie szukać strachów a wcześniej nic go nie ruszało i takie małe rzeczy , jakby nagle stał się samcem alfa 😉

A on taki zawzięty w tym cofaniu , że właśnie boje się ze albo się wypierniczy albo zadębuje . Sprawdzę jeszcze plecy z fizjo , może tam coś się zadziało.
Moon   #kulistyzajebisty
22 kwietnia 2017 20:23
Misiu, a co na to trener? Ja bym trenera wsadziła na gagatka, by sprawdził o co kaman - czy to może Twoja wina, czy jaśnie koniu ma foszki i trza je wypędzić z nosa.
Tusia2012, mój prymityw mimo ostrego lania też dębował. Te typy tak mają 🙂
marysia550 Ten mój to wyjątkowy gagatek, ale początki miał nie najlepsze. Po zabraniu od matki był sam na pastwisku - wybiegu, nikt się nim specjalnie nie zajmował, a ludzie służyli mu do przynoszenia smakołyków i wyganiania ich ze swojego terenu. Wykastrowany był jako prawie 3-latek, jak już trafił do mojej znajomej. Pierwsze pół roku zajęło mi ustalanie hierarchii i uczenie posłuszeństwa, ale myślę  że najlepszym byłoby dla niego trafienie do stajni gdzie miałby wreszcie kontakt z innymi końmi i codzienna praca. Także tereny za czołowym, żeby przekonał się, że Wielki Świat nie taki straszny  😀.  I po trzech latach poszedł do jakiejś stajni, podobno pod Kruklanki i urwał mi się z nim kontakt, ale mam nadzieję, że wszystko z nim ok.  Moje osobiste prymitywy sensownie socjalizowane w stadzie i przy ludziach, jeszcze nigdy nie dębowały  😀
Boje sie , ze takie cofanie to droga do dębowania .

Nie, cofanie (jako narów) jest znacznie gorsze od dębowania. Bo da się powstrzymać konia przed dębowaniem, a nie da się przed cofaniem.
Oby to był tylko incydent i/lub zabieg z lonżą był skuteczny.
W razie powtórki można tak: po wygaśnięciu cofania zrobić zwrot na przodzie, albo zrobić jeszcze w ruchu, ważne, żeby dokładnie w kierunku początkowym, następnie... cofać, poza punkt wystąpienia oporu, następnie zrobić zwrot na przodzie, następnie cofać... coraz krótszymi odcinkami, z pierwotnym punktem oporu jako środkiem. W pewnym momencie będziemy dokładnie w punkcie wystąpienia oporu, obrócimy konia, ale nie cofniemy, tylko pojedziemy naprzód. Cofać należy normalnie, bez szarpaniny itp., ale w stałym rytmie. I pilnować, żeby oprócz zwrotu - zad nie wekslował na boki. To jest sposób najskuteczniejszy, niekoniecznie trafny w danym przypadku, niekoniecznie słuszny.
Ja miałam raz pod opieką takiego cofającego w ramach "już mi się nie chce dalej pracować". Krótko, tylko z pół roku, i nie pojeździliśmy wiele, ale zdążył mi to zademonstrować.
W jego wypadku skutecznie zadziałała metoda "chcesz cofać, to cofaj". Przeszliśmy tyłem półtorej okrążenia maneżu, ostatnia połówka już mimo wyraźnej niechęci konia do cofania dalej, i nigdy więcej tej sztuczki nie powtórzył. Ponoć pod innymi osobami, które go jeździły później, też nie.
Pozostaje mi wsadzić trenerkę bo ja sie boje wypróbować tych metod choć uważam , że mogą byc skuteczne. Wydaje mi się, że u nas to było -stara , koniec , nie chce mi się- bo chwile wcześniej już sobie zaczął rżeć za stadem i się rozpraszać
Misiu, Miałam w dzierżawie cofającego się konia - ale w tym przypadku wystarczyła (tylko tyle i aż tyle) stanowczość jeźdźca i zdecydowane posłanie do przodu - po czym, nagroda za ruch do przodu. Koń bardzo szybko się zorientował, że niekombinowanie i "zwykłe" człapanie do przodu jest bardziej opłacalne. Tylko zaznaczam, że ten koń nie był wcale dramatycznie "zepsuty" i co ino, Olaboga - po prostu była to forma buntu, jakie miewa każdy koń.
Jeśli sama nie czujesz się na siłach - koniecznie poproś o pomoc kogoś, kto czuje się na siłach. Nie ma nic gorszego niż "próbowanie" samemu bez wewnętrznej siły przebicia, wewnętrznego spokoju oraz wiary w powodzenie własnej sprawy - konie czują niepewność doskonale. 😉
To wiem , że on doskonale wyczuwa moje niezdecydowanie i niepokój , wydaje mi się , że u nas to też forma buntu , do tego ja od momentu zostania  mamą stałam się bardziej bojaźliwa i ostrożna i wydaje mi się , że tu też leży problem , bo on jest w takim wieku, że potrzebuje przywódcy bo też ze szczypiorka stał się silnym koniem . A moj poprzedni koń vył pokornym aniołkiem to też nie jestem do takiego zachowania przyzwyczajona . Dziękuje wszystkim za rady 🙂
Misiu, wydaje mi się, że sama nic nie poradzisz. Moja córka ma bardzo fajnego i zrównoważonego konia, który raczej się nie buntuje. ALE, mimo wszystko z jazdy na jazdę coraz bardziej ją próbuje kiwać. Okazało się, że chłopak najlepiej chodzi jak ja wsiądę co najmniej raz w tygodniu i mu poukładam pod sufitem. W sumie nie przypuszczałam, że tak szybko się wycwani.

Jak wsiadłam na niego po dłuższym czasie jazdy tylko mojej córki i nagle zaczęłam wymagać to się wspinał, cofał, buntował, próbował zostawić moją stopę na bandzie. Aż poszłam do siodlarni po ostrogi i bat 140 cm dla wyrównania szans. Teraz jak wsiadam 1-2 razy w tygodniu - to "miód-malina-do rany przyłóż" konik.

Niestety konie to cwane gapy. Jeśli sama nie masz wystarczająco dużo zdecydowania i konsekwencji, to może zorganizuj kogoś do kogo masz zaufanie kto Ci na tego konia będzie wsiadał.
Dance girl , taki mam zamiar wsadzić trenerkę , sama raczej nie podołam, jestem zła , że trochę przeoczyłam te kiwanie , bo zdążalo się kilka razy tak , że po zatrzymaniu do stój zrobil mi z dwa kroki cofki ale takie zupełnie nie groźne , jedna łydka wystarczyła żeby ruszył do przodu , bardziej brałam to , że włączył sobie program ćwiczeń, zgadywał , że teraz cofamy . Teraz widzę, że to już były małe próby cwaniakowania. Zobaczymy czy ja dam radę psychicznie , bo to, że po trenerką będzie chodził jak złoto to jestem pewna . Poproszę trenerkę , żeby może sprowokowała takie zachowanie u niego i je ukróciła . A koń jest raczej z tych inteligentych , szybko się uczących więc też może szybko nauczył się mnie kiwać .
A ja przychodzę z prośba do osób doświadczonych z końmi kopiącymi.
Mam konia od ok 10 dni i niestety nie jestem w stanie podnieść mu tylnich nóg. Od razu leci ostry strzał w bok lub robi to z nienacka. Jedna przednia daje bez problemowo z druga juz mi sie udało, daje choć czasem jeszcze zły nawyk kładzenia sie i skakania lub mocno trzaska noga w bok perfidnie na człowieka stopę. Tyłów nie biorę mam stracha. Dzisiaj batem jeździłam mu bo tylnich nogach i zadzie był strasznie spięty i machał ogonem. Lekko stukałam mówiąc "noga" na szczęście batem,bo wylapalabym dobre dwa kopy w twarz. Po kilku próbach podnosil w miarę normalnie nogę i dostawał nagrodę.
Ostatnio przy lonzowaniu chciałam zeby odszedł mi od bata na większe koło i tez nastraszył zadem.
Kopyta ma do roboty i juz wiem jak robili mu tyły -cięli na ziemi nie podnosząc nóg.
Zrobiłam juz kij z rękawica wypchana słoma i mam zamiar najpierw tym przyzwyczajać do dotyku reki w tych miejscach i próbować podnosić nogi.
Wiec tu pytanie do doświadczonych jakie jeszcze metody mieliście oduczają konia kopania?
Najpierw przyzywczaj go do dotyku tą rękawicą którą zrobiłaś, później próbuj uwiąz przez pęcinę i podnosić najpierw do przodu i w miarę postępów normalnie.
Tym sposobem zobaczy, że nic takiego się nie dzieje a i ty kopa nie dostaniesz tak łatwo.
dea   primum non nocere
28 kwietnia 2017 20:30
Musisz wiedzieć, czy to kwestia niepewności czy dominacji. Pewnie jest też komponenta fizyczna, bólowa.

Jak wystraszony, to bardzo dużo dotykania, najpierw oczywiście przedmiotami, potem ręką. Zaczynasz od góry zadu, nawet grzbietu - kiedy sztywnieje, zostajesz w tym miejscu i spokojnie masujesz, aż odpuści i się rozluźni. Wtedy przerwa, chwalenie głosem, ktoś inny može dać plasterek marchewki. Dochodzisz coraz dalej, aż do kopyta, przy ręce też wewnętrzna strona nogi. Nie próbuj podnosić dopóki nie daje wydotykać nogi ze wszystkich stron - bo potem kowal złapie z innej strony i karetka jedzie... Później można uczyć podnoszenia na odległość, na lekkie popukanie w nadpęcie (początkowo chwaląc przeniesienie ciężaru). Ostrożnie to łączyć. No i przy kopaczu lepiej być bardzo blisko, wręcz pod koniem, i z boku, przed nogą niż za. Wtedy nawet jak zahaczy to najwyżej siniaka zrobi albo przewróci.
Zawsze ruch pewny, spokojny i nie łaskotania (nie za delikatny).
Brzmi to jak sto lat, ale dobry obserwator w kilka dni zakończonych wyraźnym postępem powinien dać radę.

Może być kwestia dominacji i wtedy w ogóle nie nogami się trzeba zajmować, tylko głową 😉 Konsekwencja i posłuszeństwo we wszystkim - prowadzenie, ustępowania, lonża - i powinno się samo rozwiązać. Posłuszny ogólnie czy się stawia, wyprzedza, przepycha nawet trochę?

Trzeba też pamiętać, że jeśli był nigdy lub dawno nie strugany, obciążenie kopyta może boleć, szczególnie na twardym. Może warto poćwiczyć na miękkim podłożu i zobaczyć czy będzie bardziej skłonny do współpracy.
Jaga2015 : dea Praktycznie wyczerpała temat wraz z somebody, ale dodam coś od siebie, bo miałam podobny problem z moim Młodym.
U nas to była kwestia tego, że robił mu kopyta nieodpowiedni człowiek, bardzo chamski i brutalny wobec koni (zanim koń trafił do mnie). Miał złe doświadczenia. Pewna pani weterynarz, która była znajomą znajomego rodziców, podpowiedziała mi, żebym nie podnosiła mu nóg od razu, tylko najpierw go oswoiła z dotykiem, tak jak piszą dziewczyny. Następnie miałam próbować podnosić mu nogi za pomocą liny (np. uwiązu) robiąc pętlę, bez supła. Czyli liną złożoną "na pół", tak by w razie wybuchu paniki czy agresji, móc puścić jeden z końców liny, żeby nie zaplątać się z koniem ani mu nie zrobić krzywdy. To bardzo istotne! Stopniowo podnosił nogę na chwilę, dostawał nagrodę w postaci odpuszczenia nacisku (pozwalałam mu postawić nogę) + plasterek marchewki. Dobry sposób, bo zależnie od długości liny mogłam stać nawet na wysokości łopatki, albo w innym miejscu poza zasięgiem kopyt (gdzie widziałam całego konia, kiedy się spina, gdzie jest ten "punkt" pt. " nie dotykaj mnie!"😉 w razie czego, a z kolejnymi sesjami nauki stawać bliżej zadu, by nauczyć go prawidłowo podnosić nogi. Długo to nie trwało, po paru sesjach, zwierzak załapał, że podnoszenie nóg nie jest krzywdzące. Ważne jest stopniowanie trudności, bo skoro nie podnosi nóg na życzenie człowieka, może to wynikać zarówno ze złych doświadczeń, próby dominacji, bólu albo braku równowagi (czyli strachu, że wyłoży się na nos, jak się natychmiast nie podeprze nogą), a podnoszenie na "hura" może bardzo pogorszyć sprawę i być mega niebezpieczne. Pomysł z rękawicą jest bardzo kreatywny ( i w sumie bezpieczny), podoba mi się!
Bardzo dziękuje wam!
Tutaj jest na pewno próba dominacji i strach.
Kiedy jest na łące cofa jak ja,nie wyprzedza,ustępuje od nacisku,biegam i zatrzymuje sie nagle to on także.
Przy prowadzeniu grzecznie idzie ,ale jak jest stres to wyprzedza wtedy go cofam i na nowo.
No i doprowadzony do miejsca czyszczenia nie czuje sie bezpiecznie bo daleko są konie albo zaczyna do nich rzec i potrafi z lewej strony na prawa przejść po mnie. Na takie zachowanie lu kopanie ode mnie tez dostał. Ale tez sie boi podejścia do zadu i albo ucieka lub zagłada co ja robię.
Dzisiaj przy weterynarzu zaczął wariować jak przyszło do zastrzyku dożylnego ale uciekał w tył nie na nas. Zastrzyk do mięśniowy dał zrobić normalnie. Ale na pewno rozproszyła go sytuacja kiedy weterynarz pies pogonił kota i wleciały mu pod nogi zaczął skakać z nogi na nogę niechcący kotu nadepnął na szyje a w psa wycelował na szczęście nieudolnie.
(Tak tak pomijam w ogóle zachowanie weterynarki która przyjeżdża z roztrzepanym psem do koni...)
A więc tak - jutro mam zawody ujeżdżeniowe. Przydzielono mi konia, którego bardzo lubię, na treningach chodzi jak złoto. Ale jest jeden problem - ostatnio, jak byłam za zawodach (skoki) to na hali był spokojny, ale gdy wyszliśmy na rozprężalnię, to zaczął bardzo pędzić i prawie z niego spadłam. Na parkurze mnie poniósł i spadłam 🙁. Teraz boję się, że to się powtórzy. Dodam, że wtedy ja ani trochę się nie stresowałam.  Nie mam możliwości pochodzić tam z nim przez startem. Pomocy! Jak go uspokoić?  🙁 🙁 🙁 🙁 🙁 😡
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Dublowanie wątków
Na zawodach ujeżdżeniowych może być zupełnie inaczej niż na skokowych. Ba! Na każdych zawodach może być nieco inaczej. Nie ma co nastawiać się wcześniej negatywnie. Załóż, że koń będzie oceanem spokoju. A reaguj jeśli będzie trzeba. Nie odstawiaj łydek, nie usztywniaj się.
W sklepach jezdzieckich sa rózne preparaty dla konia na uspokojenie, tyle ze nie kazdy jest polecany przez zawodami. zdaje sie ze typowo na zawody to płynny magnez, jest chwalony przez wiele osób.
Kiedys mi sie obiło o uszy o uspokajaniu koni cukrem, moze ktos wie cos więcej na ten temat, czy to działa, i jaka ilosc?
Imho, wypusc przed zawodami na padok na pol godzinki, tylko pilnuj jesli to wyjazdowe zawody, zeby nie wyskoczyl. A długofalowo mozesz zadbac, żeby w domu mial rozne dziwne rzeczy - folie, muzyke, inne konie w czasie treningu, glosna hale itp. Zawsze możesz czasem wziac konia na trening do innej stajni co jakis czas. Powinno z czasem poprawic sytuacjw o ile kon nie jest czubem
Niestety - koń nie jest mój, lecz klubowy. Zaraz jadę na te zawody. Trzymajcie kciuki! 😲
iza-bellowata, cukrem można co najwyżej konia pobudzić. Magnez pomaga zwalczyć stres jedynie pod warunkiem podawania długofalowego.

Alexxandrra, na przyszłość nie dawaj sobie wciskać koni, z którymi sobie nie radzisz.
I trenuj, trenuj, trenuj ...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się