Kącik WEGE :-)

Jak będzie moc to wypróbuję, dzięki! 🙂 Znalazłam, że czerwona fasola konserwowa ma 350kcal mniej niż biała, więć na próbę zacznę od takiej. 🙂

Edit: Znalzałam, że pastę z groszku można przechowywać do 5 dni w lodówce, zakładam więc że pastę z fasoli też, w zależności od zawartości innych składników!

A ktoś próbował pasty z fasoli czerwonej, ananasa (w kawałkach, nie zmiksowanego) i pomidorów suszonych? Tak mi teraz wpadło do głowy, bo prócz fasoli składniki mam do wykorzystania. 😉
ovca   Per aspera donikąd
26 listopada 2013 20:08
przepis!  😀iabeł:


moja siostra robi pasty na zasadzie czyszczenia lodówki. W tej oprócz puszki fasoli, odrobiny oleju sezamowego, kilku suszonych pomidorów, garstki pistacji był ajwar ze słoika i oczywiście pół półeczki z przyprawami i trochę soku z cytryny 🙂
Oj moja mama robi swoj smalczyk wege.. Masakra, jaki dobry! Tylko nie wegan, a wege z maslem (i olejem). Przygotowanie zajmuje doslownie 10-15 min. Gdyby ktos chcial, to moge zapytac o przepis.

Ja także proszę o ten przepis :kwiatek:

tunrida Słusznie że pytasz. Lepiej wiedzieć więcej i odżywiać się odpowiedzialnie, niż potem "bo wina jest tego że pani drastycznie zmieniła dietę i  bla bla bla".
Ja uważam, że jeśli miałabyś mieć problem z rezygnacją mięsa, należy zrobić to stopniowo. Oczywiście, za swoje poglądy zostałam kilkakrotnie "napadnięta" przez niektórych talibowegetarian, "bo można mięso odrzucić w jeden dzień jak się chce", mam nadzieję, że tutaj napadnięta nie zostanę  😀
Ale ja pierw zrezygnowałam z wędlin i skupiłam się na wyszukiwaniu niemięsnych dodatków do chleba (pasta z fasoli, z awokado, masło grzybowe, a czasem np. omlet zamiast chleba, albo grzanki z jajkiem itd). Później jeden mięsny obiad w tygodniu (a musicie wiedzieć, że na Śląsku zwykle jadało się mięso z mięsem na wywarze z mięsa, codziennie prócz piątku)  zastąpiłam obiadem wegetariańskim (podziękowania dla puszka.pl). Kiedy czułam, że już mam w głowie w miarę dużo wegetariańskich przepisów na obiady, a do tego nabrałam już jakiejś intuicji w gotowaniu (co z czym połączyć, żeby było wartościowe a smaczne), zastąpiłam kolejny mięsny obiad. Jakiś czas później wyeliminowałam kolejną porcję mięsa i tak w sumie jeszcze w pełni wegetarianinem nie jestem, nie wiem czy będę. Nie zależy mi, żeby cokolwiek robić na siłę. Rezultat jest taki, że jem mięso może raz na dwa tygodnie. Poziom żelaza dobry, badam regularnie 🙂
Jeśli nie czujesz się pewnie, nie mów "od dziś nie jem mięsa", pierw zrób tak, jak pisałam powyżej, bez żadnej presji. Samo z czasem wyjdzie 😉 Trzeba się po prostu nieco przestawić 🙂
Z fasoli można zrobić dobrą pastę. Z soczewicy, papryki i innych bajerów dobre "leczo". Dobre są "pierogi" z kruchego ciasta nadziewane fasolą, ziemniakami i kukurydzą. Z fasoli kiedyś udało mi się wymyślić kotlety, moim zdaniem (a nie tylko moim) szałowe. Swoją drogą jak się wywali kalorie pochodzące z mięsa, to może kalorie z fasoli nie zaszkodzą 😉
głupie pytanie - po dużej ilości strączkowych nie macie konsekwencji ze strony układu pokarmowego? (dużej = codziennej/kilka razy w tyg)
Chainsy Kalorie z fasoli na pewno nie zaszkodzą, ale widziałam, że w przepisach jest dużo innych składników (jak np. suszone pomidory, oliwa itp.), które dla osób na redukcji znacząco podnoszą wartość kaloryczną. 🙂 Dlatego moim zdaniem taka pasta z fasoli ma jakieś 700-800 kcal, a nawet i więcej. To bardzo dużo biorąc pod uwagę, że je się je z innymi kalorycznymi rzeczami jak np. chleb orkiszowy (  😁 ) gdzie jedna kromka to 100kcal. I dobrze piszesz, że przy rzucaniu mięsa trzeba chyba systematyczności, żeby poznać nowe żywienie i nie spowodować krzywdy organizmowi. Ja mięsa na pewno nie odstawię. Ale zdecydowanie jestem bardziej świadomym konsumentem, często tutaj zaglądam i podkradam Wam przepisy modyfikując je wg mojego zapotrzebowania kalorycznego. Wydaje mi się, że dla tunridy, która nie gotuje (  :kwiatek: ) przejście na dietę bezmięsną będzie większym wyzwaniem niż rzucenie fajek.  😁

+ przepraszam, że się wtrąciłam  :kwiatek:
-Co gównianego się może przytrafić matce dwójki chorych dzieciaków, której diete non stop bojkotuje rodzina?
-  Awaria blendera  😵

Tunrida, ja kiedyś liczyłam kalorie bo non stop się odchudzałam... przeszłam na vege i pierwsze co, to żrąc jak dzika świnia schudłam. Więc może i dla ciebie liczenie kalorii się okaże zbędne.

Z fasoli uwielbiam meksykańskie dania na ostro.

Jakieś pomysły na wykorzystanie mąki kukurydzianej?

kotbury Współczuję! Pamiętam jak kiedyś pisałaś o swoich perypetiach rodzinnych... Współczuję bardzo!

P.S. Napisałam, że nie odstawię mięsa, ale np. często wykorzystuję okazje na bezmięsne dni, gdy mojemu "prawdziwemu samcowi" robię różne dania mięsne, których ja z "nielubienia" lub z powodu redukcji nie jadam. 🙂 Mogę się też w te dni wyżyć kulinarnie i wypróbowuję wszystkie zaległe przepisy. 🙂
Wydaje mi się, że dla tunridy, która nie gotuje (  :kwiatek: ) przejście na dietę bezmięsną będzie większym wyzwaniem niż rzucenie fajek.  😁


Znasz mnie już na tyle, że trafiłaś w sedno. Nie umiem, nie mam drygu, nie mam czasu, nie mam wyczucia. Zrobienie pasty z resztek z lodówki nie skończyłoby się sukcesem. Nie mam doświadczenia w gotowaniu i nie sądzę bym miała czas, by je nabywać. A już na pewno nie na zasadzie prób i błędów.

Ale rozumiem też że nic się samo za mnie nie zrobi. I od wiecznego podejścia "bo ja nie umiem" niczego się nie nauczę.
Chainsy- dzięki. Na razie mam podobne podejście. Nic na siłę.
Kotbury- kiedyś w ogólniaku nie jadłam mięsa około rok. Przytyłam sporo na serach. Nie liczenie kalorii w moim przypadku to linia prosta do otyłości. Wiesz...w czekoladzie i chipsach nie ma mięsa.  😀iabeł:

Dzięki...jakoś spróbuję sobie radzić i powalczyć i zobaczę co mi wyjdzie. najgorzej, że mąż nie popiera mojego nowego pomysłu. A to on gotuje u mnie w domu. Uważa, że mi odwala na starość. Odchudzanie na maksa, mieszkanie na siłowni, systematyczne solarium, sztuczne paznokcie, sztuczne rzęsy, a teraz jeszcze nie jedzenie mięsa. Uważa, że mi 40-tka na dekiel wali. I takie mam jego poparcie w tej materii. Aczkolwiek ryb ( które chcę jeść w zamian) mi ostatnio nakupił sporo. I mięsa mi nie podtyka. Patrzy tylko z powątpiewaniem i politowaniem.

Dzięki jeszcze raz i już nie zawracajcie sobie mną głowy, nie chcę wam tu bruździć. Skupię się na rybach, jajkach.
Zwiększyłam już kasze. Będę pilnować warzyw i zobaczymy co wyjdzie.
dzięki  :kwiatek:
Nie bruździsz. Każdy jakoś zaczynał/zaczyna/rozważa/kalkuluje... po to ten wątek.
... BTW jakoś tak wiedziałam, że jak tu zaglądałas wczesniej jako "mięsna" to prędzej czy później spróbujesz🙂

Co do chipsów i czekolady - wydaje mi się, że cię nie będzie ciągneło. Po jakimś czasie do serów tez.
Siłą rzeczy właśnie z tej obesji, że jak się nie je mięsa to trzeba "bardziej dbać o to co się je" wychodzi nie tylko vege ale zdrowsze odżywianie.
Jedzenie staje się taką fajniejszą czescią życia, taka bardziej dla siebie, bez restrykcji ale z miłością do siebie.
Ja mam ostatnio fazę na buraki. A jak ostatnio je jadłam w sałatce z kozim serem i winegret miodowym... odlot  😜
kotbury-pozostaje zabawa z przeciskaniem przez sito lub ubijaczem do ziemniaków, współczuję (dziś przecierałam tak brokuły na zupę...)
hej dziewczyny,
ja co prawda jeszcze nie wege, ale mięsa w mojej diecie już praktycznie nie uświadczysz. Od momentu zajścia w ciążę zmieniły mi się smaki, a co gorsza, 'sztuczność' poszczególnych składników czy potraw czuję na odległość. Zaczęłam od całkowitego zaniechania jedzenia gotowych wędlin, ale szybko przestałam też jeść pieczone czy smażone mięsa. W ogóle mi nie brakuje mięsa w diecie, a często sam zapach mięsa psuje smak dania. Zajadam się nabiałem, warzywami i owocami, lubię kasze i ryże. Ryby kiedyś wchodziły super, teraz też kiepściocha. Póki co strączkowe niestety odpadają, ale w swoim czasie włączę do diety. I w sumie z jedzeniem bezmięsnym to prawda, że jest tak, że nabiera ono całkiem innego wymiaru - bo trzeba włożyć więcej starań w projektowanie posiłków i planowanie dziennego zapotrzebowania, żeby niczego danego dnia nie zabrakło (ja codziennie mam nabiał + ziarna + owoce + warzywa + 2 l wody). No i do diety bezmięsnej dołączył brak chęci na słodkie - a jak już mnie skręca na cukier, to albo gorzka czekolada, albo orzechy, albo dużo miodu (opcjonalnie z cytryną) w dużej ilości herbaty 😉 I nie jedząc mięsa czuję się po prostu dobrze, taka 'oczyszczona' 🙂
głupie pytanie - po dużej ilości strączkowych nie macie konsekwencji ze strony układu pokarmowego? (dużej = codziennej/kilka razy w tyg)

wcale nie głupie pytanie! strączkowe mogą powodować wzdęcia, dlatego warto je moczyć przed gotowaniem i gotować w świeżej wodzie.
dea   primum non nocere
27 listopada 2013 09:25
No i do diety bezmięsnej dołączył brak chęci na słodkie - a jak już mnie skręca na cukier, to albo gorzka czekolada, albo orzechy, albo dużo miodu (opcjonalnie z cytryną) w dużej ilości herbaty 😉


No właśnie, ja też to zaobserwowałam. Nawet nie wiem kiedy nastapiła ta zmiana, jakoś tak samo się stopniowo zrobiło. Kiedyś potrafiłam połykać słodycze tonami. W tej chwili nie mam ochoty, a już cukier-cukier wycofuję z czego się da. Nie dlatego, że się redukuję albo odchudzam (kalorii nigdy nie liczyłam, nawet ważę się rzadko, wagi w domu nie mam  :emoty327🙂, tylko dlatego, że mnie ten smak mierzi - zabija smak właściwy tego co posłodzone. No ale to słabe jest, bo w sumie nic gotowego "na szybko" zjeść nie mogę. Sok - kupuję bez dodatku cukru, jogurt owocowy - przesłodzony, czuję tylko cukier, do ciast daję połowę tego cukru, co w przepisie, a i tak wydaje mi się za dużo, herbata najczęsciej bez cukru - jak z cytryną, to wolę z imbirem niż z miodem - chociaż miód nie sprawia, że jest niepijalna 😉 W ramach przegryzek zdecydowanie orzechy, czekolada tylko gorzka. No dobra, mogą być jeszcze śliwki w gorzkiej czekoladzie 🙂 Jak biorę czekoladę, to kostkę, dwie - i mam dość.
Za to tłuszcze wciągam, olej (mój ulubiony z pestek winogron) leję do czego się da, masło też jem i nie ograniczam, a jak mleko to koniecznie tłuste - ostatnio od "znanej krowy", więc takie jakie jej z cyca wyleciało, nawet nie wiem ile ma procentów 😉

Co do strączkowych to oprócz tego odlewania wody (potwierdzam, pomaga) dobrze robi dosypanie majeranku.
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
27 listopada 2013 10:44
przepis!  😀iabeł:

na pasztet, pastę czy ciastka marchewkowe? 😉


Coś z tym cukrem (i innymi 'polepszaczami' smaku) jest - im bardziej naturalnie jadam, tym mniej używam cukru (czy jego substystów) i soli. Kiedyś pomidor bez soli był niejadalny, a teraz jest właśnie w drugą stronę.
sok pomarańczowy - nie wiem już jaki kupny próbować, wszystkie są bardziej słodkie niż pomarańczowe, a mąż wybiera te niby 100% i najczęściej z miąższem.

Teraz sama kręcę soki - w tym właśnie pomarańczowy, i taki świeżo wyciśnięty to jest niebo w gębie.

Co do cukru jeszcze - nawet wiecznie obecne na ławie w kąciku telewizyjnym słodycze (wafelki, jakieś ciastka czy cukierki czekoladowe), które po prostu leżały sobie i zdarzyło się mi czy mężowi coś tam podjeść, zamieniłam na kosz z owocami - teraz podjadamy częściej, ale za to zdrowo.

Moja dieta zaczęła się od wstrętu na mięso, a obecnie to już tylko domowe jedzenie - nawet do restauracji niechętnie chodzę, nie smakuje mi po prostu takie jedzenie, mam tylko 2 restauracje (niby najdroższe w mieście 🤔) gdzie wąchając danie nie wyczuwam moim psim węchem jakiś podejrzanych składników.
Coś z tym cukrem (i innymi 'polepszaczami' smaku) jest - im bardziej naturalnie jadam, tym mniej używam cukru (czy jego substystów) i soli. Kiedyś pomidor bez soli był niejadalny, a teraz jest właśnie w drugą stronę.
podpisuję się pod tym! W dodatku jedzenie typu fast food po prostu przestaje smakować🙂
Tak sobie myślę, że to odcukrowanie to chyba nie samo odstawienie mięsa, tylko przejście w stronę lepszego jedzenia? Lepszego - w sensie większego słuchania swojego organizmu. Mięso to często takie schematyczne jedzenie, np. obiad mięso + ziemniaki + jakaś surówka. Bez drążenia wielorakości warzyw, kasz, strączków, przypraw.

Wychodzi co prawda uogólnienie, bo przecież nie każdy jedzący mięso żywi się schematycznie, ale jakoś to się powtarza: odstawienie mięsa - mniejsza potrzeba słodkiego.

Swoją drogą mi najbardziej odchodzi ochota na pogryzki i słodycze, jak jem bardziej "chińsko" (w znaczeniu 5 przemian). Ale nawet i bez tego standardowo słodkie zrobiło się dla mnie za słodkie.

A z tłuszczami mam chyba jak Dea... Nasycone odeszły w niepamięć (z wyjątkiem kokosowego, ale tak dużo to go znowu nie używam). Za to nienasycone w dawce większej niż kiedyś: oliwa, sezamowy, rzepakowy (uwielbiam zimno tłoczony - zwłaszcza że mam dostęp to takiego prosto od dziadka tłoczącego), lniany, winogronowy.


głupie pytanie - po dużej ilości strączkowych nie macie konsekwencji ze strony układu pokarmowego? (dużej = codziennej/kilka razy w tyg)

Obserwacja 1.: przyzwyczajenie ma znaczenie. Trzeba stopniowo zwiększać ilość strączkowych w diecie. Jak się to zrobi za szybko - będą problemy (doraźne: wzdęcia, gazy).

Obserwacja 2.: ludzie są różni. Ja strączkowe znoszę całkiem nieźle, za to np. suszone owoce to problemy (j.w.) murowane. Zwłaszcza w ciut większej dawce. Odwrotnie niż ma np. moja mama (geny genami, ale w praktyce duuuże różnice).
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
27 listopada 2013 14:31
Teo, ja też odstawienie cukru czy soli wiążę bardziej z jedzeniem naturalnie niż bezmięsnie 😉

Tak mi się jeszcze przypomniało, że Scott Jurek opisywał w swojej książce, że przejście na weganizm (i naturlane jedzenie) wyczuliło mu zmysł smaku. Do tego stopnia, że potrafił rozpoznać kiedy marchewka, którą włąśnie zjada została wyrwana z ziemi.
Wege jestem od sierpnia, dopiero ostatnio zaczęły się problemy 🙁 Próbuję jeszcze wyeliminować (po kolei) glueten i laktozę (może tu jest winowajca).
junona, ja przepadam za lidlowym sokiem - właśnie dlatego, że nie jest taki słodki. Próbowałaś?
Odnośnie soków to baaaaardzo polecam ten:



Kupiłam go w promocji w Carrefour za 1,69 i jak soków nie pijam to za tym przepadłam. Nie ma dodatku cukru i smakuje jak właśnie sok wyciśnięty w domu z owoców. Schłodzony... pycha!

I zrobiłam przed chwilą pastę z zielonego groszku (z puszki) + ząbka czosnku + łyżki oliwy + odrobinę soli + duuuużo pieprzu + koperek. PRZEPYSZNE!!!  💘 Na pewno na najbliższych comiesięcznych zakupach zaopatrzę się w fasole, ciecierzyce, soczewicę i będę robić hummusy (zamiast używania Delmy :P ) i pasty do chleba. W ten weekend do pracy zrobię sobie kotlety z soczewicy. Nie zapomnę też przetrzepać ostro lodówki z mrożonkami i nakupuję tyle warzyw, ile zmieści mi się do zamrażarki. 🙂 Jedną półkę już zrobiłam mięsną, dla Lubego, a drugą dla siebie: warzywa, warzywa, warzywa... Narazie jest tam bób, dynia, grzyby i koperek.  😁
Teo, ja też odstawienie cukru czy soli wiążę bardziej z jedzeniem naturalnie niż bezmięsnie 😉

Tak mi się jeszcze przypomniało, że Scott Jurek opisywał w swojej książce, że przejście na weganizm (i naturlane jedzenie) wyczuliło mu zmysł smaku. Do tego stopnia, że potrafił rozpoznać kiedy marchewka, którą włąśnie zjada została wyrwana z ziemi.


Ja tak mam - wszystko jest dla mnie teraz stęchłe. Warzywa z marketu śmierdzą mi pleśnią b. często. mega mi się wyczulił zmysł "świeżości".
I z cukrem tak samo - jem mniej słodkiego, chociaż teraz na tej debilnej diecie matki karmiącej to jestem wiecznie głodna. 😵
bo warzywa z supermarketu często mają bogatą historię... Mam znajomą, której rodzina ma pole, głównie marchew. Ostrzegała mnie, żeby kupować tylko nie myte, bo te czyściutkie kiedyś mogły być zapleśniałe, a potem odczyszczone z tej pleśni. Gdy przerzuciłam się na marchew z włąsnego ogródka i tą eko zdziwiłam się, że smakuje tak... tak ziemiście 🙂 .
ekhem nie próbowałam, ale jak będę w lidlu to poszukam i kupię na próbę, dzięki 🙂
(...) teraz na tej debilnej diecie matki karmiącej to jestem wiecznie głodna. 😵
Ale jak to - klaczy karmiącej podnosi się dawkę papu, a ludzka matka to jakiś mutant, który ma karmić mimo głodu? Czym Cię tam torturują?
chyba chodzi o to ze podczas karmienia nie mozna jesc jakichs tam produktow, nie wiem jakich jeszcze 😀 ale chyba kapusty itd

o, tu cos jest http://wizaz.pl/Mama-z-klasa/I-rok-z-dzieckiem/Zakazane-pokarmy

a ja wlasnie pozeram pyszna zupke kapusniakowo-grochowa na sniadanie...  🤣
Ale niejedzenie kapusty czy ciastek to jeszcze nie droga do głodu  😲
nabiał, cytrusy, miód, może ryby, może orzechy. Ogólnie pokarmy uznawane za uczulające, a sporo ich jest. No i dużo zależy od tego jak dziecko reaguje. Do głodu daleko, ale ograniczenie jednak jest.
no wiesz, to zalezy do czego organizm jest przyzwyczajony. Ja tez zapewne jedzac np tylko salatki w taka pogode bylabym ciagle glodna 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się