Gnicie strzałek, zapalenia ropne strzałek

Uwaga - głupie pytanie. Gdzie można kupić siarczan miedzi?
oo 🙂 dziękuję
martynakoniki Pisalam o tym 5 postów wcześniej...
A ja zastosowałam siarczan miedzi z maścią tranową i stajenny mnie ruga. Dawałam dziegieć na wierzch, ale on uważa, że tylko i wyłącznie dziegieć.
dea   primum non nocere
20 lutego 2009 06:49
Ta, stajenni mają swoje najlepsze sposoby na wszystko. U nas na przykład dwa dni temu wypuścili kulawego konia na padok, bo stawał dęba i chciał wyjść. Zostawili drugiego kulawego samotnie (stały w sąsiednich boksach).
Sorki za offtopic... lekka adrenalina.
Dziegciem to można tego stajennego posmarować.

My leczymy strzałki maściami "ludzkimi" - clotrimazol+tribiotic 50/50. Myślałam, że to bedzie za słaba "artyleria", ale działa - razem z wycinaniem farfocli i zapewnieniem kontaktu strzałki z podłożem w ruchu (tzn. likwidacja przerośniętych piętek)
dea   primum non nocere
01 czerwca 2009 09:52
Post pod postem, ale mam nadzieję, że moderacja wybaczy - dużo czasu minęło i chcę wątek wyciagnąć, bo się w sąsiednim zrobił off-topic 😉

Ja będę testować teraz dwie metody zalecane na grupie dyskusyjnej barefoothorsecare: leczniczą i zapobiegawczą.

Lecznicza to moczenie uprzednio oczyszczonego kopyta (ale tylko 5 minut) w dwutlenku chloru (bardzo słaby roztwór - 0,1% - żywej tkanki podobnoż nie rusza, a mikroby giną). Mają w USA środek oparty na tym związku, bardzo skuteczny, ktoś z grupy znalazł tańszy zamiennik i mnie nastroili do doświadczeń 😉 Znalazłam szpecyfik w necie, zamówiłam, czekam na odpowiedź dostawcy. Mam już też pomysł na tymczasowego buta do moczenia (kawał grubej folii budowlanej z "podkładką" z waty nasączonej mocno roztworem), zawiązane bandażem na wysokości pęciny, może wyżej - wypróbuję czy to w ogóle zadziała.

Zapobiegawcza to oleista mieszanka autorstwa jednej z członkiń grupy - olejek z drzewa herbacianego, izopropanol, oliwa z oliwek. Pierwszy ma właściwości bakteriobójcze, izopropanol prawdę mówiąc nie wiem po co 😉 Oliwa ma utrzymywać wodę z daleka od kopyta. I teraz najlepsze: ludzie wymyślili sposób na trwałe umieszczenie tego w kopycie - dodają bentonit z odrobiną wody (kto ma kota, ten wie, jak ciężko to cholerstwo wydobyć z zakamarków :P) i taką "plasteliną" utykają rowki przystrzałkowe. Podobno trzyma się równie dobrze jak glina z padoku (w optymistycznym przypadku) albo gówno z boksu (w pesymistycznym 😉) i zabezpiecza przed dostawaniem się wyżej wymienionych do rowków. Skąd wziąć bentonit? Strzelam, że worek kociego piasku powinien zadziałać, jak będzie w praktyce, sprawdzę 😉

Cała kuracja wygląda tak: czyszczenie kopyta kopystką, umycie i wyszorowanie wodą, namoczenie w ClO2 na 5 minut, osuszenie, zrobienie plasteliny z bentonitu z olejkami, upchnięcie w rowkach. Następnego dnia wyciągamy bentonit z rowków i powtórka. Dwa tygodnie.

To wszystko dla mnie na razie teoria. Jak przetestuję, to zakomunikuję efekty 🙂

Póki co, mam "ciekawy" efekt. U Campiny zawsze gorzej wyglądała strzałka w lewej przedniej nodze. Ta w prawej była wyraźnie lepsza. Ostatnio zakulała (prawdopodobnie mięsień międzykostny - diagnoza jeszcze nie do końca przeprowadzona) na prawy przód - kulawizna ledwie widoczna, ale po strzałkach już widać. Lewa strzałka wygląda rewelacyjnie (nigdy takiej ładnej nie widziałam), prawa wyraźnie się pogorszyła. Widać ile daje strzałkom obciążanie przy ruchu... Bo praktycznie żadnej kuracji na strzałki poza werkowaniem nie stosowałam (clotrimazol+tribiotic do rowka centralnego jak był NAPRAWDĘ głeboki i wąski).

To jest też podpowiedź - jeśli strzałki są w dobrej kondycji i nagle "poleci" jedna, warto się przyjrzeć, czy koń lekko nie kuleje...

Wrzucę przy okazji historię zdjęć obu przodów, ciekawe to jest, naprawdę 🙂
..
dea   primum non nocere
04 sierpnia 2009 07:35
Jak próbuje wyrywać przy dotknięciu, to jest bardzo źle. Jak zabiera nogę przy czyszczeniu rowka centralnego to po prostu trzeba się delikatnie obchodzić - po paru dniach bolesność ustępuje (taka na dotyk), trzeba tylko pilnować, żeby choroba nie wróciła.
To tak jak przy zranieniu, boli, ale ranę oczyścić trzeba...
olap, a to to wydaje mi się zależy od stopnia zgnitości 😉
no, jak wciskamy w zgnitą strzałkę jakiś siarczan czy coś w ten deseń i koń poczuje działanie specyfiku to pewnie spróbuje wyrwać, ale ja tam w takich przypadkach zazwyczaj przytrzymuję nogę, kończę co mam do skończenia i odstawiam. Mowa oczywiście o lekkich przegniciach. Obstawiam, że konie z bardzo zgnitymi strzałkami delikatnie nóg wyrywać nie będą 😉
U swojego stosuję zapobiegawczo kubatol i strzałki w ogóle nie gniją, a jeśli się jakiejś zdarzy,w  końcu każdy specyfik ma ograniczone działanie - to siarczan miedzi w proszku, wata i zakleić dziegciem. 😉
..
dea   primum non nocere
04 sierpnia 2009 14:40
Jak konio nie chce dawać nogi, to gratuluję używanych środków  😵  Może czas przemyśleć pakowanie w takie miejsca maści antybiotykowej i antygrzbicznej zamiast smażenia tego żrącymi środkami?.. to ma być leczenie - czyli ma pomagać - jeśli po dwóch/trzech dniach nie ustępuje bolesność, a nawet jest większa, to trzeba się zastanowić nad skutecznością. Nakładanie tej maści konia NIE boli, żadna z opisywanych przeze mnie metod nie boli...
..
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
04 sierpnia 2009 16:00
Mam kłopot z strzałkami - walczymy z kowalem z zawężeniem, choć nadal strzałka się strzępi , przez chwilę troszkę gniła szczególnie jak wilgotno było.

Kupiłam płyn na bazie propolisu FM Italii na strzałki  z nastawieniem , że i tak nie pomoże.  😉
http://animalia.pl/produkt,10469,540,FM_Italia_Płyn_na_gnijące_strzałki.html

Po 3 pryskaniach strzałki wyschły i są suche od ok miesiąca. Może pomogło też częściowo to, że dłuższe chwile trzymałam każde kopyto w górze popryskane preparatem - by zdążyło się zdezynfekować. Tak sobie wydumałam, bo wiem że część preparatów dezynfekuje skórę w 30 sekund do 2 minut.
Próba zostawienia watki z preparatem zakończyła się większym syfem w kopcie następnego dnia - bo watka stała się skupiskiem syfu. Więc odpuściłąm ją sobie.
dea   primum non nocere
04 sierpnia 2009 17:34
olap - na głębokie, wąskie szczeliny/kieszonki (miejsca BARDZO trudno dostępne i takie w których "coś" może się długo utrzymać) używam nieraz tu wspominanego miksu 1:1 z maści antybiotykowej (tribiotic) i antygrzybicznej (clotrimazol) - jedno i drugie dostaniesz w aptece bez recepty, tribiotic jest dośc drogi (ok 15 zł z tubkę) ale clotrimazol śmiesznie tani (1-2zł). Nie schodzi tego dużo, bo smarować tym szerokich rowków ani "strzępów" nie ma sensu IMHO - pakujesz to właśnie w takie wąziuteńkie miejsca typu rowek centralny "dajciemispokój" (zaciśnięty, wąski i czarny), np. taki:


W takie miejsca nie pakowałabym siarczanu, vagothylu, dziegciu, formaliny... ... ...

Za to te mocniej wysuszające środki nieźle działają na strzępiaste strzałki (przynajmniej widziałam dobre efekty jednego "cuda" z formaliną). Tyle że po tych ostrzejszych środkach trzeba mieć świadomość, że to "ładnie zasuszone" to jest martwa tkanka, która jest środowiskiem do rozwoju mikrobów jak tylko przestaniemy środek stosować. Wystarczy namoczyć taką tkankę w błocie/gnojówce i kolejna infekcja gotowa. Dlatego nie przepadam za mocnymi środkami.
Do "ogólnego" leczenia, kiedy cośtam się zaczyna psuć, a jeszcze takich koszmarów nie ma (albo są koszmary ale nie widać miejsca, gdzie można by wpuścić maść), używam roztworu 0,1% dwutlenku chloru (o którym pisałam powyżej). Zrobiłam mojej kobyłce dwie kuracje (dwa tygodnie codziennie albo prawie codziennie, dwa tygodnie przerwy i znowu dwa tygodnie kuracji) i efekt zdecydowanie JEST.

Trzeba też pamiętać, że najlepiej działa i jest warunkiem absolutnie koniecznym KAŻDEJ kuracji strzałek - czyste i suche środowisko konia chociaż na czas kuracji. U mnie wyglądało to tak, że koń 12h na padoku - raczej sobie kup nie wbijał w kopyta - wieczorem przed sprowadzeniem wybranie kup i dościelenie słomy jeśli trzeba, mycie kopyt wodą, moczenie 5 minut w dwutlenku chloru i pakowanie maści w szczelinki i kieszonki.
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
04 sierpnia 2009 17:53
Za to te mocniej wysuszające środki nieźle działają na strzępiaste strzałki (przynajmniej widziałam dobre efekty jednego "cuda" z formaliną). Tyle że po tych ostrzejszych środkach trzeba mieć świadomość, że to "ładnie zasuszone" to jest martwa tkanka, która jest środowiskiem do rozwoju mikrobów jak tylko przestaniemy środek stosować. Wystarczy namoczyć taką tkankę w błocie/gnojówce i kolejna infekcja gotowa. Dlatego nie przepadam za mocnymi środkami.


Jeśli to miało coś wspólnego z moją wypowiedzią - podlinkowany preparat użyłam łączne 5 razy ( dwa razy dla upewnienia się, w tym raz po dłuższej przerwie, nie używam go "na co dzień" by nie przyzwyczaić za mocno kopyt ). Wilgoć na padoku dalej się pojawiała czasowo, a kopyta są suche nadal (boksy tak samo czyste), spodziewałam się nawrotów nadal gotowa na nie jestem. Ale to, że  3 krotne użycie tak pomogło na taki okres czasu uważam , że jest super.
Farfocle kowal usuwa regularnie, a za gnicie winę u nas niestety nadal słabą mechanikę kopyt i strzałki.
..
dea   primum non nocere
05 sierpnia 2009 07:54
Dorotheah - nie, to tak ogólnie było, nie do Ciebie 🙂 Moja obserwacja z okolicy.

Co do wycinania farfocli, tak, fajna sprawa, ale nie zawsze się da, czasami dzieje się jakaś masakra i połowa strzałki zmienia się w farfocle (widziałam to dwa razy, całe szczęście nie na swoich koniach) - i co wtedy? Jakby to wyciąć, to koń będzie macał koszmarnie, bo połowę strzałki straci, a jak zostawić - robactwo się w tym namnoży. Wtedy trzeba na bieżąco pakować tam delikatne środki dezynfekujące, żeby utrzymać tę tkankę w stanie "niejadalnym" przez czas potrzebny do odrośnięcia od spodu nowej, zdrowej i bardziej odpornej na zakażenie. U Campi miałam tak, że jak ją "przejęłam", to kowal bardzo mocno wyciął jej podgniłą strzałkę. Tydzień później była dużo bardziej podgniła i "otwarty" przez niego rowek centralny zaczął się zamykać. Stwierdziłam, że pozwolę naturalnym mechanizmom obronnym działać i nie dotykałam tej strzałki nożem (parę miesięcy! chyba że coś naprawdę wisiało i wyglądało jakby zaraz miało samo odpaść) - tylko czyściłam ten rowek (jak na zdjęciu powyżej) i pakowałam w niego tę maść. Jak widać strzałka piękna nie była, dominujący kolor - czarny.
Bez wycinania czegokolwiek rowek się sam otworzył i "zarósł". W tej chwili jak widzę taki wąski rowek u któregoś "pacjenta" to się nawet cieszę :P bo to łatwiej wyleczyć niż właśnie taką "frędzlozę" (nazwa mojego pomysłu 😉) - po prostu maść się pięknie trzyma w takich wąskich zakamarkach i wtedy działa super.

olap - jeśli użyjesz tej maści, to nie pakujesz wacika (bo to nie płyn tylko maść, sama się trzyma) - nakładasz i puszczasz konia na noc do czystego boksu (bez kup i totalnie mokrej słomy) - wystarczy. Jeśli dołożysz do tego moczenie, ruch i odpowiednie werkowanie (stymulacja strzałki) to powinno się wyraźnie poprawiać. Tylko że nie oszukujmy się, na to trzeba czasu, to nie danie w pięć minut - strzałka musi odrosnąć zdrowa, dopóki tego nie będzie to żadne wysuszenie ostrej infekcji jeszcze sukcesem nie jest. Zwykle trzeba te kuracje kilka razy powtarzać (takie dwutygodniowe cykle są chyba optymalne - 2 tyg. leczenia, 2 tyg. przerwy) i nie przestawać, dopóki strzałka nie jest całkowicie zdrowa - bo na pewno choroba wróci...

A zdrowej strzałki najlepiej nożem nie dotykać, bo to jedna z przyczyn gnicia! Więc oprócz pakowania maści i moczenia - prać po łapach kowali robiących "mleczny trójkącik".

Jeśli koń "nawykowo" nie chce dawać nogi, to już jest problem z jego głową - więc zainteresuj się najpierw, czy nic z tego, co mu robisz z podwoziem, nie powoduje niepotrzebnego bólu. Jeśli nie, to trzeba go nauczyć, że nogi się daje. O tym już też pisalam kilka razy...

Co do wycinania farfocli, tak, fajna sprawa, ale nie zawsze się da, czasami dzieje się jakaś masakra i połowa strzałki zmienia się w farfocle (widziałam to dwa razy, całe szczęście nie na swoich koniach) - i co wtedy? Jakby to wyciąć, to koń będzie macał koszmarnie, bo połowę strzałki straci, a jak zostawić - robactwo się w tym namnoży. 


Strzępiące się strzałki - to ciekawa sprawa.

Od  ponad dwóch  miesięcy moje konie, jak pisałam ,  przeszły w inne ręce do strugania.
Kuba z dobrymi kopytami , bez flary, rotacji kości ,  miał strzałkę naderwaną , postrzępioną na całej długości.
I tak została , bo ideologicznie strzałki zostawiane  bez wycinania, poza grotem.

Niedawno werkowany ponownie i okazało się, że strzałki przy piętkach ubyło - zrobiła się mała i wklęsła.
Według mnie odpadło , to wcześniej postrzępione.

Ale mimo swej małości ma zdrowe strzałki.

I jak przypominam sobie,  tak dzieje się samo.
Rzeczywiście , wraz ze zmianą podłoża i brakiem ruchu ( robale , więc stoją w wiacie )  zmienia się i strzałka.

Już gzów coraz mniej, więc niedługo zacznie  chodzić więcej- ciekawe, czy strzałka narośnie ?

p.s

gdzie kupuje się dwutlenek chloru?
Wiwiana   szaman fanatyk
05 sierpnia 2009 08:54
Guli, użytkownik MEXEO sprzedaje na allegro. 🙂
guli, tylko jakbyś kupowała to patrz na nazwę. Weź ten 5% (Armex 5, jeśli się nie mylę), a nie 0,2% (Armex 2000), bo po rozcieńczeniu do 0,1% masz go na o wiele więcej moczeń. Nie trzeba mówić, że ja się pomyliłam?
Dzięki za informacje :kwiatek:

Rozumiem, że można ten środek traktować jako profilaktykę?
dea   primum non nocere
05 sierpnia 2009 11:33
guli jeżeli strzałki są zupełnie zdrowe (czyli wymagają wyłącznie profilaktyki) to wystarczy kopystka, czyste środowisko i ruch. No i nie przesadnie przesłodzona dieta.

Tego się używa do leczenia, czyli jeżeli coś jest nie tak. Ale ta "mała strzałka", o której mówisz raczej by się "ucieszyła" z jakiejś drobnej serii moczeń 😉 jej "małość" nie jest zapewne obrazem zdrowia (dodatkowo będąc mała pewnie nie pracuje należycie, więc jest narażona na gnicie).
. Ale ta "mała strzałka", o której mówisz raczej by się "ucieszyła" z jakiejś drobnej serii moczeń 😉 jej "małość" nie jest zapewne obrazem zdrowia (dodatkowo będąc mała pewnie nie pracuje należycie, więc jest narażona na gnicie).


Niestety , brak ruchu ewidentnie.

Ale to doroczna przypadłość w naszych warunkach.

Ale z drugiej strony, u mnie konie poruszają się po dużej trawie , na ciągle mokrej ziemi , więc myślę, że  akurat masywny koń dociśnie strzałkę.
Byleby wylazł spod wiaty  , bo niedługo sami będziemy musieli udeptywać lonżownik 🙄

Zachwalasz ten chlorek, jako mało inwazyjny środek, a ja lubię mieć w apteczce końskiej różne środki 😡

Tak naprawdę to domowa apteczka też już zamienia się w końską 🤔wirek:
..
dea   primum non nocere
05 sierpnia 2009 15:18
guli, nie chlorek, tylko dwutlenek chloru, to zupełnie co innego, tylko pierwiastek ten sam. Jak w tlenie i dwutlenku węgla 😉

olap - dobre żarło...? Może zbyt dobre? Od zbyt dobrego żarła gniją strzałki i nie żartuję tutaj. Czystość i ruch - super. Dobry kowal hmmm... 😉 jeśli naprawdę, to gratulacje. Możesz wstawić jakieś fotki kopyta? Najlepiej takie ujęcie:

Widać na tym jak wysokie są kąty wsporowe w stosunku do strzałki i czy ma ona porządny kontakt z ziemią.

Przepraszam, zapomniałam, że nie napisałam jak aplikować maść 🙂 Strzykawką (bez igły oczywiście), używam osobiście zwykłej 10ml. Tylko do rowków i kieszonek, napakować ile wlezie. Powierzchni nie ma sensu tym smarować, bo kilka kroków po słomie i się wytrze.

Tak ogólnie konio może być w treningu jak najbardziej, jeśli chodzenie nie sprawia mu bólu, to ruch robi dobrze.
..
Wrócę do formaliny na strzałki.
Stosował ktoś? Jak mocny roztwór?
A orientuje się ktoś może, gdzie można dostać CTC ?
Tzn słyszałam ploty, że bezpośrednio od wetów tylko, ale może ktoś widział w sklepie...  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się