"Nie ogarniam jak..."

A ja myślałam, że wet to człowiek, który ....

czasami musi się wyspać, czasem nie może prowadzić (tym bardziej leczyć 😉), ma rodzine

poza tym zgadzam się z tym co pisałyście, nie próbuję nikogo bronić
Tak, ale...
To są różne sprawy. Co kto musi a co powinien a co może. Aspekt prawny i emocjonalny. Ja tylko zwracam uwagę na stan prawny.
Nikogo nie bronię. Jeśli w regulaminie nie ma dyżurów to lekarz weterynarii może spać i nie musi odbierać telefonów. Zwykle odbiera, bo to jego źródło utrzymania. Kredytować też nie musi. Jest to jednak praktykowane, bo chory zwierzak ma pierwszeństwo przed kasą.
A jeszcze inny aspekt to potem doproszenie się o zwrot długu. Pisałam kiedyś, że mnie BOGATY drobiarz zwrócił należność po TRZECH latach z kwaśną uwagą, że "nie wiedział, że pani doktor taka chytra na pieniądze". Była to suma moich dwumiesięcznych zarobków, jaką założyć musiałam w hurtowni za leki. Trzy lata proszenia, dzwonienia, poniżania się. Zwrócona po awanturze i groźbach bez grosza odsetek.  Po innym kliencie został mi na pamiątkę wyrok, nigdy nie zapłacony. Pan zbankrutował, wywalając kasę na karierę....kierowcy rajdowego, wino, kobiety i śpiew. W kolejce wierzycieli byłam ostatnia. Teraz ma wielki sklep z bielizną i udaje, że mnie nie zna.  I tak bywa.
Gillian   four letter word
05 grudnia 2014 10:11
ogurek, ja to wszystko rozumiem - ale mógł powiedzieć "piłem", "wyjechałem na weekend", cokolwiek.
Ja schodzę z dyżuru po 12 godzinach orki, trzymam się siedzenia w autobusie i widzę, że ktoś właśnie padł na chodnik. Wzruszam ramionami i idę spać, bo jestem zmęczona? Nie. Taka praca, że się zawsze bywa potrzebnym.
safie, ja kiedyś pojechałam z psem w środku nocy, żeby sobie pierdnął  😂
😂
Dopiero by było jakby powiedział: "piłem".
Tak serio to powinien był wskazać czynną lecznicę. I tyle.
p.s
Gillian- a Tobie wolno pomagać komuś na ulicy? Czy tylko karetkę wezwać?
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
05 grudnia 2014 10:15
Pocieszyłyście mnie dziewczyny, że jednak ludzie z większymi "durnotami" się zjawiają 😁
Gillian   four letter word
05 grudnia 2014 10:17
Drugi wet też nie przyjechał. Bo akurat się wysypiał przed pracą. Ja to rozumiem i przyjmuję, ale jak to wytłumaczyć koniowi, który się rzuca na ziemię z bólu?
Wolę "piłem" niż - będę o 8 rano. A potem przeciąganie do 12-stej.
Pocieszyłyście mnie dziewczyny, że jednak ludzie z większymi "durnotami" się zjawiają 😁

Ja miałam wieczorny telefon, że ptaszek trzeci dzień leży z głową w misce wody do kąpania i czy ja sądzę, że nie żyje.
Sądziłam, że tak.  😉

Gillian-współczuję sytuacji z całego serca. I to było naganne na 100%.
Tania, oplułem monitor
Tania, oplułem monitor

To oplujesz powtórnie. Wyobraź sobie, że ta sama osoba zadzwoniła, krótko potem, że pies (bokser) leży z głową w misce do picia od doby i czy ja sądzę, że.....  😂
Ech, trudno było zachować powagę stosowną do sytuacji.
Do nas w zeszłą niedzielę po 23 dzwonił mało trzeźwy chłopek, coby mu kobyłę na źrebność zbadać.
Masakra.
No z nietrzeźwością to też bywa. Kiedyś pojechałam do zgłoszenia. Pozamykane, ciemno, psy. W końcu się przedarłam do drzwi i otwiera mi pan pijaniuteńki i pół goły. Bez majtek. Okryty częściowo różowym damskim szlafroczkiem. Kompletnie nie kojarzył kim jestem i po co jestem. Odjechałam, odwiedziłam sąsiadów. Dostałam herbatę i jajka. Tyle było z mojego wyjazdu.
Ja miałam wieczorny telefon, że ptaszek trzeci dzień leży z głową w misce wody do kąpania i czy ja sądzę, że nie żyje.
Sądziłam, że tak.  😉


Umarłam, leżę i kwiczę a w pracy jestem... Zaraz mi psychiatrę wezwą...
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
05 grudnia 2014 15:30
😂
Dopiero by było jakby powiedział: "piłem".
Tak serio to powinien był wskazać czynną lecznicę. I tyle.
p.s
Gillian- a Tobie wolno pomagać komuś na ulicy? Czy tylko karetkę wezwać?


a co złego w przyznaniu, że piło się alkohol i nie tylko nie można jechać nigdzie samochodem, ale też wykonywać jakiejś pracy?

Na ulicy każdemu wolno pomogać, a ludzie, którzy zajmują się ratownictwem to chyba nawet muszą. Zreszta, żwykli  ludzie też muszą, jest coś takiego jak "nieudzielenie pomocy". Różnica między zwykłym ludziem a szkolonym jest taka, że szkolony odpowiada za błędy.
Gillian   four letter word
05 grudnia 2014 15:40
Samo wezwanie karetki jest pomocą 🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
05 grudnia 2014 17:22
Życzę każdemu chociaż jednego dyżuru na SOR/NPL - żeby zobaczyć jak to wygląda od środka i dlaczego tak jest jak jest 🙂


A to nie jest tak trochę podobne? Że jako pracownik soru nie rozumiesz, dlaczego ludzie są oburzeni czekając po kilka godzin w kolejce na lekarza, a sama jestes oburzona kiedy wet nie chce do Twojego konia przyjechać albo musisz czekać na niego godzinami?
Wet jest jak lekarz na sorze, a właściciel konia jak ludzie z kolejki.
JARA, też tak sobie pomyślałam w pierwszym momencie. Tylko z drugiej strony opisany koń ewidentnie wymagał pomocy. Ludzie na sor potrafią przyjść z zaparciem i robić maniany, że nikt ich nie słucha - kiedy równolegle ma się pacjentów autentycznie wymagających ratunku.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
05 grudnia 2014 17:34
Mi się baaaardzo rzadko zdarza narzekać na lekarzy, pogotowie czy ostry SOR. Bo tam też pracują ludzie tacy jak ja, a nie roboty. Często ograniczeni systemem narzuconym z góry, którego nawet jeśli chcą pewnie często obejść nie mogą go dostaną naganę/opierdol/wypowiedzenie. No nie wiem. Wiadomo, że czasem ktoś się opierdziela, ale najczęściej chyba jednak ludzie normalnie pracują.
I dalej wierzę, że można grzecznie zapytać, zamiast z mordą od razu lecieć.
Teść mi ostatnio taki numer zrobił. Byliśmy z małą na weekendowej pomocy, bo miała temperaturę '39. I pielęgniarka za pierwszym razem zmierzyła ją po łebkach- najpierw elektronicznym, który pokazał '41(!) stopni- uznała, że się zepsuł. Wzięła rtęciowy, wsadziła pod pachę na jakieś 30 sekund, stwierdziła że jest '38 i wsio. Ale siedzę z dzieckiem, coraz bardziej rozpalonym, zdecydowanie za ciepłym na te rzekome '38- to poszłyśmy z teściową i grzecznie zapytałyśmy, czy można jeszcze raz zmierzyć, bo jednak dziecko jest bardzo ciepłe. Pielęgniarka wtedy była na papierosie(nikogo w kolejce do zabiegowego już nie było, wszyscy czekali do lekarza), ale powiedziała że oczywiście, już kończy i idzie, nie ma problemu. I po 20-30 sekundach skierowała się na górę- na co przyszedł teść i... z marszu zaczął ją opierdzielać, że kim to ona nie jest, że jest taka, śmaka i owaka, że ma już, teraz, natychmiast rzucać wszystko i lecieć mierzyć tę temperaturę(bardzo niemiłym i pełnym wyższości tonem).
No mi szczęka opadła 🤔 I jeszcze do gabinetu się wpierdzielał i cały czas jej dogadywał, kilka razy musiała go wypraszać, wreszcie teściowa go wyciągnęła. Po prostu... tak burackiego zachowania dawno nie widziałam.
Rozumiem, gdyby olewała wszystko, miała nas gdzieś i uważała, że wszystko jest w porządku. Ale ona zgodziła się z nami bez problemu i praktycznie od razu poszła zmierzyć tę temperaturę tak jak prosiliśmy.
Nie ogarniam takiego zachowania...
Bo ja wiem... Ja ostatnio byłam na SOR z 88 letnim dziadkiem (przywieziony karetką) spędziliśmy tam czas od 15 do 23. Jakby był sam to nawet herbaty by nie wypił, bo nie był w stanie dojść do automatu.
A ludzi nie było dużo, max 10 i każdy sobie siedział, nic się nie działo nagłego. Więc SYSTEM obsługi jest do dupy.
Bo o lekarzach i pielęgniarkach nic złego powiedzieć nie mogę, bardzo mili wszyscy byli, tylko no właśnie, coś tam nie gra i człowiek wychodzi w zasadzie bardziej chory niż był. Ja myślałam, że świra dostanę, a przyjechałam zupełnie zdrowa.

safie, niech Ci nie będzie głupio, ludziom przychodzącym na dyżury nocne weterynaryjne, których to pies dziwnie spojrzał na swoją łapę (trude story) nie jest głupio...
[/quote]


Ale tak z drugiej strony- za dyżury nocne sporo się płaci w klinikach. Więc chyba weterynarz zamiast się wkurzać że ma robotę powinien się cieszyć.

I specyfika zawodu weterynarza ("terenowego" od koni) polega na byciu dostępnym. Całą dobę. Tym właśnie się zarabia. Można oczywiście nie przyjeżdżać i mieć pusto w garnkach. Każdy ma wybór.

Więc jeśli ktoś nie jest weterynarzem w lecznicy od psów i kotów od 8-16 to niech nie narzeka, bo chyba wiedział na co się decydował.

Nie dałabym tak rady, podziwiam, bo praca ciężka.
Ale będąc właścicielem konia oczekuję, że ktoś udzieli zwierzakowi pomocy. Niestety Chorał nie mówi mi kiedy zachoruje, bo można by się było umówić z wyprzedzeniem...  😁

Jak ktoś chciał łatwą pracę to trzeba było wybrać medycynę estetyczną, kasować kasiorę na dyżurze w prywatnej klinice, wychodzić z pracy i mieć święty spokój.  😀iabeł:
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
05 grudnia 2014 18:09
Żyjesz w jakimś lepszym świecie ? 🙂

Akurat zawód weta to nie praca w państwówce gdzie godziny pracy masz narzucone z góry. Każdy sobie panem i każdy sobie sam decyduje jak pracuje, za ile i kiedy wstanie i pojedzie do przypadku. To nie jest żaden obowiązek z racji wybranego zawodu. Oczywiście dla właściciela konia nie jest to już takie kolorowe i łatwe do zrozumienia kiedy jego koń jest krok od zejścia.
Są weci, którzy nie odbierają telefonów po godzinie 21, bo nie muszą utrzymywać się z kolek.

W całodobowych lecznicach dla małych zwierząt, owszem za trzaśniecie drzwiami już masz na paragonie 150zł, ale uważasz, że podwójne ceny skłaniają wetów do udzielania pomocy? Swego czasu odmówili mi tacy zszycia krwawiącego psa, więc pies krwawił sobie kolejne 17h. Znam przypadek gdzie pies zdechł, bo dyżurujący wet nie otworzył drzwi ludziom, którzy przywieźli psa ze skrętem żołądka.

😉
Żyję. W Bydgoszczy mamy dwie całodobowe kliniki dla małych zwierząt. Nigdy nie odmówili pomocy. Naprawdę fajnie to działa.  😍

A weterynarzy którzy nie odbierają i nie przyjeżdżają nikt potem nie wzywa, rynek sam ich weryfikuje. A jak ktoś nie musi jeździć do kolek... Jego prawo. Ale nikt z ludzi mi znajomych kogoś kto odmawia pomocy by nie wezwał.
Słuchajcie, ale czy na  prawdę zdarza się tak, że nie udaje się dodzwonić do ŻADNEGO weta? Z żadnym weterynarzem z bliższej lub dalszej okolicy nie da się skontaktować? Mam w telefonie bodajże 8 lub więcej numerów, do weterynarzy "stałych" dla naszej stajni, tych mniej "stałych", takich od wszystkich zwierząt (ale do koni też przyjadą, podstawowe badanie zrobią, leki podadzą), w końcu do lekarzy z kliniki oddalonej o 120 km, gdzie dyżur ma ktoś zawsze, w końcu z innej, też dyżurującej. Wiele kolek "obstawiałam" i tylko raz mi się zdarzyło, że nocą trzeba było dłużej (jakieś 5h?) czekać. W międzyczasie przyjechał weterynarz od psów i kotów i telefonicznie konsultował się z końskim. Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy winić weterynarza, do którego nie mogę się dodzwonić... Mam nadzieję, że się nigdy o tym nie przekonam na własnej skórze, ale dlatego każdy numer wet wpisuję skrupulatnie do komórki... Nawet jeśli to lekarz z 300km dalej.
Powód nieodbierania telefonu bywa różny, czasem poprostu telefon leży zapomniany w samochodzie.
kurcze, naprawdę wet też człowiek - może mieć urlop, sraczkę, może zachlać na weselu i mieć 2 dni wolne, może być u cioci na imieninach = no sorry = to człowiek jak każdy inny

co do SORÓW i innych stworów - trafiłam 2 tyg temu "z partyzanta" do szpitala w … PABIANICACH… i mnie przyjęli, bez problemu w ciągu 1/2 godziny,
położyli, dali kroplówki, ba - chcieli zatrzymać
Pani w rejestracji spytała tylko czemu nie poszłam do rodzinnego - ja, że jestem z Poznania i trudno by było  😁
Mnie tak to trochę zastanawia, że wet 'musi' przyjechać zawsze i o każdej porze. Jeśli ma wyznaczone noce dyżurujące to tak, ale jeśli nie... Nikt nie wymaga przecież od ludzkiego lekarza, żeby po dyżurze (skończonej pracy) jeszcze koniecznie do x pacjentów pojechał.
Już zresztą widzę miny ludzi pracujących na etacie w korpo czy innych firmach jak ich szef ściąga z urlopu, bo przecież ich obowiązek przyjść do pracy, bo coś tam się zadziało.
Wiadomo, że jak koń kolkuje to właściciel od zmysłów prawie że odchodzi (i nic w tym dziwnego), ale jeśli jeden wet nie może to się niestety dzwoni do kolejnego i tak do skutku.
Także każdy kij ma dwa końce, z jednej strony zrozpaczony właściciel, a z drugiej wet, który może nie być w stanie dojechać, albo w innym, wskazującym na spożycie gdzie nie powinien leczyć, albo to jego któraś kolejna nieprzespana noc z rzędu i też nie jest w pełni w stanie ogarnąć. No bywa.
Alveaner, bez przesady - nikt nie wymaga od wetów, żeby całą dobę dyżurowali. Ale znam takich, którzy jak nie mogą przyjechać to razem ze mną dzwonią po reszcie kolegów, bo im czasem łatwiej kogoś ściągnąć niż mi. I znam takich, co mówią, że do kolek nie jeżdżą - ja ich także nigdy bym nie wezwała do innych rzeczy. Niestety kolka to nie ropa w kopycie - jest to za każdym razem zagrożenie życia i każdy wet wie co oznacza. Umówmy się, do pozostałych problemów to ja wzywam weta w dzień i mogę na niego poczekać bez żadnego problemu.

I tak, wracałam kiedyś z urlopu bo mnie szef wezwał, bo sobie moja zastępczyni nie poradziła a był koniec miesiąca i trzeba było rozliczyć rabaty. I tak, wracałam, bo wiedziałam, że jak nie wrócę, to w drugim miesiącu mogę dostać wypowiedzenie. Nie mówiąc już o tym, że mój ojciec wiecznie wracał (i do tej pory wraca) z urlopów w połowie, bo się okazuje, że czyjeś dziecko zachorowało i nie ma obsadzenia stanowiska. Wszystko zależy od wykonywanej pracy. Wet niestety nie jest pracą od-do. Przy czym uważam,że to strzał w kolano - regularne odmowy przyjazdów nagłych. W ludziach zostaje podświadomość, że na tego weta "liczyć" nie można.
A weterynarzy którzy nie odbierają i nie przyjeżdżają nikt potem nie wzywa, rynek sam ich weryfikuje. A jak ktoś nie musi jeździć do kolek... Jego prawo. Ale nikt z ludzi mi znajomych kogoś kto odmawia pomocy by nie wezwał.


Jeśli masz tylko dwóch weterynarzy od koni w mieście to niestety i tak często sie zdarza, ze musisz tego drugiego błagać zeby przyjechał chociaż kilka razy Cie perfidnie olał. Wiec no cóż.. Ma to w dupie to doskonale wie, ze i tak bedą dzwonić bo nie bedą mieli wyjścia. Jak ja sie cieszę, ze w końcu stoję z koniem w normalnym mieście.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
06 grudnia 2014 09:26
Jak to nie jezdza do kolek...? 😲
Jak to nie jezdza do kolek...? 😲


weci też mają specjalizacje - jak ktoś jest dobry w okulistyce końskiej to niekoniecznie jest skłonny przyjechać do kolki…
pewnie by pomógł, ale nie chce się angażować

okulista ludzki też pewnie przy zawale pomoże - ale gorzej niż kardiolog
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się