To jest wpływ tylko i wyłącznie odżywiania i łażenia po górskich pastwiskach od rana do wieczora (również zimą).
Koń praktycznie od października do końca marca w ogóle nie chodził pod siodłem (4 spacerkowe tereny w październiku i listopadzie), a w kwietniu początki lekkiego wdrażania w pracujący tryb.
Po przywiezieniu do Ustronia ze starej stajni w październiku 2010
Początek maja tego roku (Portek ma za sobą kilka lekkich jazd)
W w pierwszych dniach października qń został przewieziony do Ustronia do stajni mojej kumpeli. Był to akt desperacji, bo miałam dość wyciągania z boksu worka kości, patrzenia na sterczące żebra i testowania coraz to nowego papanceum na chroniczną chudość mojego kopytnego. W kwestii żywienia zawierzyłam kumpeli całkowicie, nic jej nie doradzałam, nic sama nie kupowałam. Stwierdziłam, że wie co robi, bo i studia w tym kierunku i doświadczenie ma. Koń dostawał tylko probiotyk EM przez pierwsze tygodnie w nowym otoczeniu.
Desperackie, czy nie przyznacie, że to było dobre posunięcie.
I nikt mi więcej nie wmówi, że ten koń jest chudy, bo "tak ma", jest chudy, bo nie dostaje żryć adekwatnie do swoich potrzeb.