Pęknięcia/ złamania kości u koni

AgaEl okropny widok 😕 Strasznie mi przykro 😕
Zrobiłabym wszystko by go uratować gdyby była szansa 🙁

Przed RTG jak wet zobaczył nogę powiedział "złamana na 100% tylko nie wiemy jeszcze jak".

Jeśli kość byłaby pęknięta/złamana w sposób prosty to wtedy byłaby szansa na leczenie.

Mniej więcej wyglądało by tak:
- koń stoi w boksie, czekamy jak się noga zrośnie;
- koń musiałby schudnąc by jak najmniej ważyć;
- najlepiej by było gdyby koń nauczył się kłaść na 3 nogach (podobno konie potrafią- tak mówił wet) by odciążyć wszystkie kończyny.
No i byłoby duże ryzyko ochwatu mechanicznego (dlatego najlepiej by sie kładł).


agaEl dziekuje, ze chcesz podzielic sie wiedza i bardz bardzo wspolczuje...  :przytul:
Nic mi innego już nie pozostaje.
Chciałam się podzielić wiedzą ponieważ niejednokrotnie czerpałam wiedzę z forum zarówno z szczęśliwie zakończonych, różnych przypadków jak i tych tragicznych. 🙁  Dlatego czuje się w obowiązku jak najdokładniej opisać to co wiem.





agaEl bardzo współczuję. Nawet sobie nie potrafię wyobrazić jak się czujesz. Trzymaj się 🙁
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
17 lutego 2012 09:14
agaEl - Bardzo współczuję  🙁 i jednocześnie dziękuję. Widzę ile tydzień temu mieliśmy szczęścia ( odpukać ).
U nas dzisiaj zdiagnozowano złamanie kości biodrowej. Koń starszy, 17- letni, bardzo masywny 178 wzrostu. Złamanie powstało na skutek, hmm w sumie to nie wiemy, prawdopodobnie poślizgnął się przy kładzeniu w boksie i uderzył guzem biodrowym w beton. W każdym razie rano koń był osowiały, nie mógł się ruszyć, ani też obciążyć nogi. Wet zrobił usg i wyszło że to złamanie. Mam zerowe możliwości podpięcia pasów, przenosiny do innej stajni są przez najbliższe trzy miesiące niemożliwe.
Istnienie jeszcze niebezpieczeństwo że koń się położy, a w takim wypadku wet stwierdził iż trzeba będzie rozważyć uśpienie.
Według weta jedyne co można zrobić to ograniczyć jedzenie, i zarządzić mu ścisły areszt w boksie na najbliższe trzy miesiące.
Nie mamy pojęcia co robić, jak jeszcze możemy mu pomóc. Doradźcie coś.  🙁
kjolimpia, żeby chociaż trochę konia zniechęcić do kładzenia, to łeb w kantar, a kantar na dwa uwiązy, dość krótko, np. w narożniku boksu, tuż przy zawieszonej siatce z sianem, żeby się nie nudził. Trzeba dbać o to, żeby siana w siatce nie zabrakło, no i niestety najlepiej dyżurować i pilnować cały czas na zmiany...
Nie brzmi to dobrze tak czy inaczej, trzymajcie się 🙁
kjolimpia współczuję...powodzenia. U mojego też było złamanie nogi, dość paskudne, ale koń drobny i na szczęście kłaść się mógł - a nawet musiał. Nie dawano mu szans na przeżycie, a teraz (minął rok) mogę nawet jeździć w tereny. Trzymam kciuki, bądź dzielna
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
11 maja 2012 08:59
u nas taki sam przypadek - koń 21 lat, złamane biodro w boksie - nie mógł wstać - wyciągnięty z boksu - podnoszony i wprowadzany do przyczepy w zastępie straży pożarnej - w klinice niemieckiej uśpiony - jak chcesz zapytam właścicielkę i jak się zgodzi to dam Ci namiar na pw do niej bo ja niestety byłam obserwatorem akcji ale szczegóły z kliniki mi są nieznane;
dempsey   fiat voluntas Tua
11 maja 2012 10:30
kjolimpia   współczuję.
U nas dokładnie taki przypadek - poślizg przy wstawaniu, 6 letni wałach sp, zdiagnozowany jako pęknięcie miednicy i zerwanie przyczepów - przeżył we względnym zdrowiu jeszcze 11lat. Chociaż weci radzili usypiać, to jednak mój mąż zdecydował że dopóki w koniu będzie wola życia, to niech żyje.
Tuż po wypadku stał jak przyspawany do podłogi przez dwa dni, słomę mu wokół nogi jak wokół słupa się przerzucało. Bardzo długo się nie kładł, w tej sprawie był rozsądny. Po tygodniu wylazł pomalutku na korytarz. Po długim okresie dreptania w ręku dało się go puścić luzem. Lata spędził na trawie, czasem galopując, po swojemu brykając. Najgorszy był ten pierwszy rok -  w środku nocy organizowanie ekipy 4 ludzi żeby go podnieść..
Przeżył jeszcze przeciążenie zdrowej kończyny (nakostniak) i pęknięcie kości udowej - o dziwo to też się zrosło.
Nauczył się kłaść na lepszą stronę. Gdy zdarzało mu się położyć na gorszą, potrzebował pomocy - podparcia. Do końca już wymagał uważnej opieki i specyficznych warunków.
Koń w zasadzie funkcjonował samodzielnie - poza momentami gdy kładł się na złą stronę.
Zawsze suchy, wręcz wychudzony - ale to umożliwiło mu tak długie życie. tu odpasiony na maxa.
Z biegiem lat coraz częściej miał problemy ze wstaniem.

Nie wiem czy jest sens trzymać takiego konia latami. Mój mąż podjął decyzję, że tak - biorąc na siebie koszty, kłopoty i wieczny niepokój, a także pod koniec dylematy czy już go uśpić czy jeszcze nie. Bardzo ciężkie klimaty.

PS. Takiego konia nie da się ot tak wywieźć gdzieś na łąki, właściciel musi mieć na niego oko osobiście, nikogo nie da się obciążyć tym obowiązkiem. Tzn. może się i da, ale rozsądek podpowiada, że decyzja oddania takiego kaleki osobie trzeciej wczesniej czy później skończy się źle.

Tytan jest starszym koniem, bardzo zniszczonym, wyciągnełyśmy go z ciężkich warunków. Wiele w życiu przecierpiał- w młodości miał prawdopodobnie pozrywane międzykostne w trzech nogach. Od około dwóch lat systematycznie nabierał na siebie mięśni i wagi i przy swoich 178 cm wzrostu waży około 700-800 kg, niestety nawet maxymalnie odchudzony będzie ważył sporo, ponieważ ma bardzo mocny, masywny kościec. To nas najbardziej martwi bo przeciążenia na trzech "zdrowych" nogach będą ogromne- zwłaszcza, że odciąża tą jedną, jedyną nogę która była zdrowa.
Nie chcemy go narażać na męki związane z leczeniem, a z drugiej strony nie mamy serca go skreślać.
Oddanie go komuś, czy do fundacji, czy na pastwiska nie wchodzi kompletnie w grę, to jak zrzucenie odpowiedzialności z siebie.
Ale ciężko jest patrzyć na niego jak się męczy, już teraz i mimo tego że jest na środkach przeciwbólowych.
Do tego koń stoi w stajni nawowej z halą, gdzie bardzo się pyli. Do tej pory całe dnie spędzał na pastwisku, a teraz nie ma takiej możliwości, nie można go też przenieść.



kjolimpia,  mgliście pamiętam jednego konia, któremu "rozjechały się nogi"(nie widziałam na zywo, jedynie słyszałam) przez co właśnie poszła miednica. koń był wtedy w średnim wieku, była to szkółka rekreacyjna z mikro halką, bardziej kwadratowym, murowanym lonżownikiem niż halą. koń najpierw był przez baaardzo długi czas na pasach, nie wiem dokładnie jak przebiegało leczenie, ja sie w stajni zjawiłam dopiero, gdy koń chodził sobie po tej mikrohalce luzem cały czas, to był jego boks. było to spokojnie z 10 lat temu. właścicielka się uparła, że konia wyratuje. z tego co wiem, pózniej nawet jeszcze sobie lekko człapał w rekreacji, a trzymany byl na hali, żeby mieć większą przestrzeń do wstawania, i żeby było mu łatwiej.

to chyba decyzja, której sie boi kazdy własciciel, kiedy dać spokój i pozwolić odejść, a kiedy walczyć. dużo zależy od charakteru konia, znam takie ancymony, że nie dałoby się ich leczyć, bo tak ruchliwe i nadpobudliwe w boksie i nie zrozumiałyby, dlaczego mają być zamknięte, i łamią się za każdym razem, gdy próbują wstać, wtedy chyba bym pozwoliła odejść.

znasz konia najlepiej, życzę dużo siły, odwagi i samozaparcia! powodzenia
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
11 maja 2012 13:04
dempsey w tym co mówisz dużo mądrości - bo to my odpowiadamy za dalsze życie tego zwięrzęcia i jeżeli ono ma cierpieć mniej lub więcej dla naszego dobrego samopoczucia to nie wiem... koń będzie starał się poradzić w każdej sytuacji bo tak nakazuje instynkt a o eutanazję nie poprosi...
wcześniej miałyśmy takie samo podejście do sprawy, że lepiej uśpić niż żeby się miał męczyć.
Teraz jednak, jak się samemu stoi przed taką decyzją, to nie jest takie proste.
KjOlimpia, bardzo współczuję. Sytuacja jest poważna.
Czy są szanse na wyleczenie, czy koń będzie mógł normalnie funkcjonować?
Pamiętaj, że najgorsze są pierwsze doby po wypadku, widok napewno przykry, konia boli jak cholera. Potem możliwe, że poleci z górki, tylko ważne jest żeby nie trzymać tego konia przy życiu na siłę, jeśli bardzo się męczy warto pomóc odejść.
Nie wiem , czy bardzo jesteś związana emocjonalnie z tym koniem, jeśli tak to tym bardziej współczuję  😕
dzięki wszystkim za wyrazy współczucia🙂
Tytan, dzisiaj zadziwił wszystkich, w żaden sposób nie pokazuje po sobie że się przejął sytuacją, chciał nawet wyskoczyć z boksu. Nie kładzie się, ale odciąża po kolei wszystkie nogi bo stara się co jakiś czas stawać na chorej. I z dobrych wiadomości to tyle, niestety wszystkie nogi mu nieco popuchły. I tu właśnie będziemy mieć pytanie do was jak można mu pomóc na puchnące nogi. Wet zalecił wcierki z maści heparynowych(lioton 1000) czy nie wiecie o jeszcze jakiś sposobach?
będziemy bardzo wdzięczne :kwiatek:
kjolimpia,  u nas po kowalu nabrały wszystkie 4 nogi kiedyś, koń ruszyc sie nie chciał z tymi baniami. na dzień nakładałam mokre owijki, wymoczone w mieszance ocet+woda, a na noc smarowałam wcierką absorbiny i zakładałam ocieplacze na polarze, schodziło bardzo ładnie.
dzięki Isabelle, woda+ ocet będzie idealna na wieczór, bo absorbina odpada- przynajmniej według weta. Zależy nam na czymś co pobudza krążenie 🙂
kjolimpia, cudowne wieści!!!  😀  Tytan sie nie poddaje, super  🙂
Na puchnące nogi dobrze robią magnetiki np. Torpola, no i woda i siano, żadnej treściwej, ale o tym napewno wiesz  😉
Podobno na obrzęknięte nogi trochę pomaga podawanie PRZYTULI, nazbieraj, wysusz i jeśli będzie mu smakowała to na pewno nie zaszkodzi ( tak mówi książka o leczeniu koni za pomocą ziół )
Pozdrawiam i trzymam kciuki!
Saklawia, czy w tej książce masz może coś o tym jak można łączyć zioła, bo chciałyśmy podawać głóg i ew. miłorząb lub przytuline, tzn po kolei zobaczyć które będą na niego działać. Ale nie wiem czy nie mam jakiś przeciwskazań co do łączenia.
Z tego co czytałam ( książka znajomej, ja pożyczyłam i sporządziłam notatki ) nie ma nic o negatywnych skutkach łączenia tych ziół. Głóg wie,.. ale miłorząb jakie ma działanie? 😉
Czy ktoś z was miał do czynienia z pękniętą kością kopytową?
U nas klacz, najprawdopodbniej na pastwisku, doznała złamania kości kopytowej - odłamała się jakby "końcówka". 6 tyg. gipsu + areszt i jest jak nowa 🙂
miłorząb zalecany jest dla starszych pracujących koni, zapewnia poprawny obieg krwi w kończynach.
Właśnie przede wszystkim wspomaga krązenie.
kjolimpia,  poczytaj poradnik o ziołach na stronie podkowy. niestety ziołoterapia wydaje się tanim wyjsciem, ale konie potrzebują naprawdę sporych dawek wiekszosci ziół, żeby cokolwiek one zdziałały.
U nas klacz, najprawdopodbniej na pastwisku, doznała złamania kości kopytowej - odłamała się jakby "końcówka". 6 tyg. gipsu + areszt i jest jak nowa 🙂

Sześć tygodni to szybko się zrosła kość. A ile klacz ma lat?
Miała 3,5. Dostawała w trakcie leczenia preparat better bones cortaflex'u. Złamanie było niewielkie.
Możesz też dorzucić liście brzozy - oczyszczają krew, wzmacniają konia...
Oczywiście wszyscy wiemy że takie ziółka to tylko i wyłącznie dodatkowe wsparcie, w książce chyba wszystkie minimalne dzienne dawki wahają się w granicach 30g ususzonych roślin.
Nic nie zastąpi weterynarza, ale nie da się ukryć że w zdecydowanej większości witamin, specyfików itd weterynaryjnych w składzie ma właśnie takie zioła.
Myślę, że o ile nie podajemy trujących roślin to nie zaszkodzimy 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się