Jazda za prace- uklady i obowiązki

-Agi-, a gdzie stacjonujesz?

Ja się powoli w swojej nowej miejscówce rozglądam za możliwością popracowania za chociaż część boksu. To byłyby wakacje idealne móc znowu popracować przy koniach i stajni🙂

edit: Jeśli ktoś z  warszawiaków chętny, to propozycja agi jest zaiste ciekawa. Zajrzyjcie w ogłoszenia. Tymczasem ja poszukam w łódzkim...
Muszę powiedzieć że zgadzam się że teraz nie tak łatwo o kogoś do pomocy w stajni w zamian za jazdy. Sama szukam, proponuję i nic... Najczęściej słyszę że za daleko mieszkam.
Maddie   Hucykowa demolka na wakacjach
05 lipca 2012 09:56
Jam z tych co jeżdżą w zamian za pracę. Jeżdżę tak już od 6 lat w jednej stajni, mam konie na wyłączność, mogę z nimi robić absolutnie co chcę, zabieram na rajdy, zawody, tereny, maneżujemy, skaczemy. Wszystko mogę 😉
Ale żeby kolorowo nie było, i żeby zaraz dziewczynki z tych co to tylko konie siodłają i czyścić muszą w stajni i chcą już za darmola jeździć (a bo i do nas tacy zahaczają), to mówię od razu NIE MA OPCJI. Całe wakacje jestem pod telefonem, w każdej chwili mogę zostać wezwana do roboty w sianie, do poświęcenia pół dnia lub więcej na robotę z pastwiskiem (przenoszenie), żeby zamknąć konie bo coś tam, albo że uciekły, żeby napoić bo strumień wysechł na upałach. Roboty jest pełno i zazwyczaj jak już się wieczorem siądzie to już się nie ma siły, żeby iść, przeprawiać się z końmi do stajni, żeby pozamykać odpowiednie konie i źrebaki a pozostałe zabrać na jazdę. My już jesteśmy prawie jak rodzina i mimo wszystko ten układ jest super, bo mam konie dla siebie przez cały rok, a i nie narzekam na robotę z sianem, chociaż jest je naprawdę dużo. Kalorie przynajmniej lecą 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
05 lipca 2012 11:31
Heval ja miałam tak niesamowite szczęście, że do dziś mi się buzia cieszy jak o tym pomyślę 😍 I teraz tylko żałuję, że nie ma mnie kto uczyć- bo chciałabym z koniem robić coś więcej, złapać lepszy kontakt, dogadać się, a niestety umiejętności brak 😉 Teraz nie mogę do niego jeździć i trzęsę się, czy mi go ktoś nie zabierze sprzed nosa 🙁
Ja pamiętam, że za jazdę musiałam posprzątać, wyczyścić wszystkie konie i czasami dochodziła opieka nad dziećmi😉 Faktycznie czasami nie starczało mi już czasu, albo nie miałam siły wsiadać.
Maddie, we Wrocławiu Ci się udało znaleźć takie miejsce?
kiedyś też jezdzilam za prace, laaata tamu.czyścilam boksy, prowadziłam lonze (jako dzieciak <sic!>😉 za to jezdzilam, alebo dłużej jezdziłam. genralnie byla to przyjemność i swojemu ulubieńcowi sprzatało się tak poprostu, a nie dla zysku. potem w hotelowych stajniach (i prywatnych) zajmowalam się końmi - bo wlasciel nie mial czasu. wiec koń w zasadzie na wyłączność, za opieke, robilam wszystko co i tak jak z własnym i tak o niego dbałam. nie bylo ciśnienia na jazde...wazny byl kontakt i poczucie odpowiedzialności (a tego chyba obecnym brakuje).
teraz mam swoje konie - czyli swojego u znajomego ktory ma jeszcze 3, tymi trzema się zajmuje (trening, powoże wnuki itp, jak chorują do lecze) za to moj ma dom. a ponieważ nie mam czasu w tygodniu to znalazlam dziewczyne (kolejną zresza, ta 1 przyjezdza nei tylko tylek powozić i jak jest coś ważnego to choć uprzedzi że nie moze) ktora wpada w tygodniu ile może, to je pogania, wyczyści, moze wsiąść na mojego, coś tam zrobi czasem w stylu pozamiatania czy posmarowania. no i jak jestem to jeździmy razem, no i ma konia jak robie projekty np treningowe. na razie nie ma ciśnienia żeby mialy jakąś mocniejsza kondycje czy trening, więc wystarczy 🙂 chyba obie zadowolone jesteśmy 😉 zobaczymy co będzie jak będzie trzeba być regularniej 😉
Maddie   Hucykowa demolka na wakacjach
05 lipca 2012 16:11
rtk nie we Wrocławiu, na śląsku, Żywiec.
miałam wielkie szczęscie trafiając na człowieka , któremu nie zalezy na pieniądzach a poprostu lubi trenować młodzież


ja bym uważała, szczególnie jeśli 14 w nicku to Twój wiek 😎
Happiowa   córka grabarza
06 lipca 2012 08:52
Agi u Ciebie oferta bardzo fajna, ale dla mnie za daleko 🙁
nine, daj mi te kucyki do Warszawy 😍
Kiedyś jeździłam za pracę przez kilka lat. Pomoc przy wyprowadzeniu/sprowadzeniu, karmieniu, ścielenie, dawanie siana, zamiatanie. czasem czyszczenie sprzętu, koni, czasem szykowanie ich na jazdy, oprowadzanki (czasem byly 3 godziny chodzenia). Później zmienili się instruktorzy, praca mniej więcej ta sama, tylko trochę więcej. Za to miałam gdzie spać i obiad.
Teraz też pracuję, pomimo tego, że mam własnego konia. Za pięć godzin pracy mam jazdę. Czyszczę konie, szykuję je na jazdy, sprzątam halę, robię kopyta, czyszczę sprzęt, pomieszczenie socjalne, lonżuję.

Myślę, że nie ma się co dziwić, że teraz pomocnicy stawiają jakieś swoje warunki. Często jest tak, że są po prostu wykorzytywani, a jazdy brak. Chyba lepiej jasno ustalić warunki i potem cieszyć się współpracą, niż mają wychodzić niedopowiedzenia. I zobaczyć na jeździe próbnej jak ta jazda wygląda- czy dają sobie radę z końmi, czy instruktor jest sensowny. Wiele stajni oferuje teraz takie układy, więc jest w czym wybierać. I ważny jest też szacunek- bo jak jesteś traktowana jak jakieś popychadło, twoja praca jest niszczona, to jednak też się odechciewa...

piglet 😁
też wiele lat jeździłam za pracę. i z perspektywy czasu uważam, że dawałam się mocno wyzyskiwać, ale też trochę się przy tym nauczyłam.
notorycznie wywalałam gnój (najgorzej wspominam okres zimowy, trzeba było dźwigać każde widły na zew. na ciągnik. ręce omdlewały ze zmęczenia i zimna. boksy czyszczono co tydzień, tego smrodu parującego zimą amoniaku nigdy nie zapomnę.). mycie boksów, żłobów, poideł, okien, pajęczyn, pomoc przy sianie. ścielenie i czyszczenie/siodłanie koni oraz wyprowadzanie ich na padok, to była już prawdziwa nagroda i ulga  🙇
w jednej stajni wsiadło się raz w tyg., w innej raz, dwa razy na miesiąc, na jazdę z dupnym "instruktorem" i na mało chętnym do współpracy rekreancie.
kurde, ale to był wyzysk, głupia ze mnie była nastoletnie pasjonatka  😁 żeby to chociaż dwa razy w tyg. człowiek pojeździł.. nie mówiąc już o tarabanieniu się kilkoma autobusami kilkadziesiąt (!) przystanków na drugi koniec miasta, na obrzeża. dojazd zajmował ponad h..

Maddie, we Wrocławiu Ci się udało znaleźć takie miejsce?


A ty rtk szukasz takiego miejsca we Wrocławiu?
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
11 lipca 2012 22:36
Tez kiedyś pracowałam za jazdę, przez 2 miesiące w sezonie letnim 🙂
ale miałam chyba ogromne szczęście bo moja praca polegala głownie na prowadzeniu zastępu
albo na placu zwanym "półterenem" ( olbrzymia łąka z wyznaczoną ścięzką wokół, około 2 hektary ) czy też w terenie, jako że znałam dobrze las, i moglam odpowiednio dopasować trasę do stopnia zaawansowania jeźdźca/jeźdźców 😉

bywało, że przesiadalam się z konia na konia nie dotykając stopami ziemi 😉 ( najdłużej na koniu w ciągu jednego dnia 8h, oczywiście nie na tym samym 😉 )

do moich obowiązków należało też przygotowanie do jazdy, rozczyszczanie przed i po, ruszanie koni w "martwych" dniach, oprowadzanie dzieci po kółeczku 🙂
wspominam ten okres z łezką w oku 😀

Ogólnie przez 17 lat mojej "kariery" jeździeckiej za jazdę zapłaciłam może kilka razy, no na placach rąk zliczyć 😀 w większości to była jazda za jakąś pomoc 🙂

Osobiście będę też szukała w przyszłym roku osoby chętnej do ruszania mojego siwka a w troche dalszej przyszłości i startów w jakiś towarzyskich zawodach na nim 😉 nieodpłatnie właśnie bo zależy mi na osobie która włoży w to serce a nie pomacha mi PLN-em przed nosem uznając, że teraz  może wszystko ...
moze liczę na cud, ale wydaje mi się, że nadal są osoby, których z róznych względów na konia nie stać, a jeździć chcą i potrafią 🙂
[quote author=rtk link=topic=88613.msg1452598#msg1452598 date=1341493014]
Maddie, we Wrocławiu Ci się udało znaleźć takie miejsce?


A ty rtk szukasz takiego miejsca we Wrocławiu?
[/quote]
Nie, nie, ja jestem bliższa błagania kogoś o lonżowanie mojego konia, a nie o jazdę za pracę 🙂. Tylko zaciekawił mnie taki układ, trudno we Wrocławiu coś takiego znaleźć, jeszcze parę lat temu pewnie chętnie bym się na to pisała. Własnie przez brak takich możliwości moi rodzice kupili mi konia, a zdaję sobie sprawę z tego, że to było dużo za wcześniej na kopytnego dla mnie...
Ja jeżdże za prace już od 11 -stu lat.
Moim obowiazkiem jest pomoc pani instruktor, i robie wszystko co ona karze, czyli pomagam jej karmić konie, oporządzić w stajni, zamykać konie i wiele innych rzeczy o których by długo pisać. Obecnie jeden z najważniejszych obowiązków to praca z młodym koniem, przygotowywałam go przez kilka mieśiecy a teraz musze wsiadac. Bardzo mi sie podoba taki układ chociaż czasem nie jest łatwo 🙂 😉
Przez ok. 5 lat pracowałam za jazdę, każda osoba miała pod opieką jednego konia szkółkowego, w roku szkolnym każdy przychodził w weekendy i kiedy dał radę w tygodniu, w wakacje bywaliśmy tam codziennie, do obowiązków zaliczało się wyrzucanie spod swojego konia, czyszczenie, przygotowywanie na jazdę dla klientów, wszelkie potrzebne zabiegi pielęgnacyjne, lonżowanie, drobne pomoce w stajni, typu zamiatanie, sprzątanie czy przyjmowanie dostawy siana i układanie kostek na wiacie... Za taką pomoc jazdy były co drugi - trzeci dzień, zależało wszystko od "zarobienia" koni. Układ świetny, masa super poznanych ludzi, przyjaźń na całe życie z sąsiadką z boksu i najlepiej spędzony czas dojrzewania 🙂
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
24 lipca 2012 13:58
Ja też pracuję za jazdę. Do obowiązków należy ścielenie, wyprowadzanie/ sprowadzanie koni z pastwiska, pomoc przy czyszczeniu i siodłaniu przy rekreacji, czasem prowadzenie oprowadzanek czy przelonżowanie konia, zadbanie o ogólny porządek (zamieść podwórko, sprzątnąć szczotki jak ktoś zostawił po czyszczeniu itp) i inne "drobne" rzeczy (pomoc na jeździe przy ustawianiu drążków, wyczyszczenie sprzętu, konia, jak jestem w odpowiednich godzinach to pomoc przy karmieniu) a zdarzało się też zbieranie siana przy sianokosach 😉
Ja właściwie całe dzieciństwo "wachtowałam", bo spędziłam je w stajni.
Wszystkie wyżej wymienione obowiązki. Cokolwiek trzeba było w stajni zrobić, najpierw wysyłana była na to wachta, dopiero później stajenny ewentualnie do pomocy. Aż mi się ciepło na sercu robi jak wspominam te jazdy, na które nie miałam już siły zanieść sobie siodła pod boks, wsiadałam na największą cholerę w stajni, i jeszcze mieliśmy 1,5 godzinny wycisk - bo trzeba było się najeździć na najbliższe dni pracy.
Do tej wspominamy konie na których jazda to był ZASZCZYT 🙂

Z aktualnych układów mam treningi w zamian za opiekę i doglądanie konia trenerki. Koń ma współdzierżawcę ale nieogarniętego i słabo jeżdżącego. Trenerka jest starszą osobą która czasem go tylko lonżuje. Trening jest zarówno dla jak i dla konia- żeby mnie spowrotem usadzić po jeździe na młodziakach, i żeby konia poukładać po średnio zaawansowanym dzierżawcy.

Najmilej wspominam luzakowanie u bardzo dobrej ujeżdżeniówy. Miałam skromną pensję za robienie wszystkiego co w stajni (łącznie ze sprzataniem boksów za dopłatą) + konia do jazdy za dopłatą + treningi za pracę. Też miałam ostry wycisk i najwięcej się nauczyłam. Chociaż podobnie jak pracując na wachcie, nie miałam nawet siły osiodłać konia a co dopiero przekraczać swoje granice i umiejętności. 🙂
Chciałabym poprosić o opinię  :kwiatek: . Mam możliwość pracy w klubie jeździeckim za jazdę. Wstępnie dowiedziałam się, że byłaby możliwość przy pomocy kilka razy w tygodniu (mogę, m.in. sprzątać boksy, ścielić, karmić, lonżować, wpuszczać/ wypuszczać na padoki, zamiatać, pomagać początkującym przy oporządzaniu/siodłaniu koni, i wiele innych) zejść z ceny jazdy z instruktorem o 40%. Czy myślicie, że taki układ byłby w porządku? (wiadomo, zależy to jeszcze od innych czynników). Trasa z mojej miejscowości do ośrodka wynosi 12 km, rower jest (kondycję tylko trzeba złapać 😉 ), dobrych połączeń PKS, czy PKP brak.
A może ktoś szuka kogoś do pomocy koło Wrocka? 🙂 Jeżeli tak to prosiłabym o pw/ mail na karchola@o2.pl
CzarnaGrzanka nikt ci nie powie, czy taki układ będzie OK, bo nie wiadomo chociażby ja przekłada się ilość pracy na ilość jazd

Dodam ponadto, że u mnie luzak/pomocnik stajenny ma darmowe jazdy. Aktualnie prawie co tydzień jestem na zawodach - jazda zatem bez żadnych ograniczeń... a chętnych brak
Aktualnie jestem przeziębiona porządnie (pierwszy raz od paru lat)... konie stoją :-( i  taka robota A pracy przy 3 koniach stojących 24 h na pastwiskach na prawdę niewiele  😵 Dojazd z centrum miasta komunikacją - jakieś 20 - 25 min... stajnia przydomowa...
Co jakiś czas wpadnie jakiś kandydat na luzaka, wg którego praca przy koniach równoważna jest z wyczyszczeniem konia przed jazdą, oraz oglądaniem jak sama rozpakowuję trociny, czy sprzątam padoki...  😵
Dawno straciłam nadzieję na znalezienie kogoś do pomocy. A moja ulubiona luzaczka skończyła w tym roku studia i wróciła do domu do Wielkopolski...
Wypraszam sobie;>
konie sie lonzuja tudziez jeden chodzi jak nie ma miliard stopni w cieniu/jest ktokolwiek w stajni😉
czlowiek sie stara a tu mowia ze konie nie chodza:P
faith ale max 3 razy w tygodniu i to nie wszystkie czarnuchy :-(
dobrze wiesz, że przydałby się luzak który nie boi się "super ciężkiej pracy" przy 3 koniach...  🤔
no wiem wiem🙂 pewnie ze by sie przydal. chocby na te pozostale 4 dni w tyg 🙂
_Gaga Dwa/ trzy razy w tygodniu pomoc od godzin porannych do popołudniowych (od około 8.00 do 18-19.00) analogicznie na jedną jazdę w ciągu dnia (czyli również 2/3 jazdy w tygodniu) przy zejściu z ceny. Boksów około 20-25 do wysprzątania, wypuszczanie na padoki/ wpuszczanie do stajni, karmienie, zamiatanie, reszta już opcjonalnie, jeśli tylko jest taka potrzeba. Tak to wygląda na chwilę obecną, wszystko wyjdzie w praniu 😉. Taką ofertę jak opisujesz ciężko jest mi znaleźć w mojej okolicy , a z tego co dzwonię po ośrodkach, itp., to jestem po 4 odmowach na 5 obdzwonionych miejsc. No ale nic, nie ma co marudzić, będę jeździć, i pytać osobiście.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
26 lipca 2012 13:01
Zaproponowałam jednej osobie jazdę (fifty-fifty -czyli godz. pracy=godz. jazdy) w zamian za sprzatnięcie stajni (aż 2 boksy), pobielenie ścian w boksach, odmalowanie drągów (szt. 10) i słupków do przeszkód (szt. 4), pomoc przy robieniu ogrodzeń i co??? -powiedziała, że się zastanowi.
tratata - bo widzisz, godzina pracy tej osoby jest więcej warta niż godz jazdy (czyli np  40-70 zl zalezy gdzie i czy w grupie czy indyw.) . no cóż. drogich mamy niewykwalifikowanych pracowników do lekkich prac fizycznych niespecjalistycznych...

a i moja luzaczka coś się opuszcza , a tak sie cieszylam i chcwalilam... wiadomo jak lalo czy grzalo niemiłosiernie to miala nie ganiac (choć mogla przyjechać np wieczorem), ale miala byc w tygodniu a cisza...2 tydz idzie jej nei ma nawet nie uprzedzila. niby to nei ma znaczenia az tak.... ale glupio będzie jak znów niepojedziemy na treningi/zawody bo konie nie chodzily pare tygodni... 😤
noi bedzie nowa bryczka... a konik bez kondycji , nic nie robiący - troche nerwowo ;/
wczesniej nikogo nie potrzebowalam, bo konie tylko dla funu są. ale troche sie ruszac muszą, a ja mam nawał pracy a do tego zdrowie mi nei pozwala z nimi nic robić nawet jak czas wygospodaruje. eh...nei lubie tak 🙁

dodam , ze nie sprzata, nie zasuwa - robi mniej niz jakby to byly jej konie. przyjedzie - poczysci chwile (generalnie sa zawsze czyste, kopyt nie trzeba smarowac ani nic poza przeciągnięciem szczotką), pogania (że lonża w lonżowniku), wsiadzie sobie... (jak ja jestem to wlasciewie tylko jezdzi), czasem siodlo posmaruje... zadnego normowania godzin czy czasu...
Horse_art - standard :> ciesz sie ze nie siedzi i nie patrzy jak rozladowujesz trociny a jej pomoc ogranicza sie do dopiecia popregu:>
Dokładnie horse_art - witamy w okolicach Szczecina :-)
Do mnie jeszcze dojazd rewelacyjny - z centrum miasta 20 - 25 min komunikacją - a jak wiesz - pomocników zero
Gdyby nie faith to by konie w ogóle nie chodziły jak mnie nie ma :-/ i wcale nie byłoby aktualnie istniejącej opcji L4 :-/
W sumie nieraz zdarzało mi się zapylać ze sporą gorączką, ale to w czasach przed-faithowych było ;-)
aktualnie mam polecenie po pracy załadować sie do łóżka i leczyć, bu jutro na zawody i do jutra musze być zdorwa ;-)
To strasznie dawno bylo jak u Ciebie nie jezdzilam Gaga, mamuty jeszcze biegaly po swiecie  😁

Mnie to dziwi o tyle, w sensie braku luzakow/osob do pomocy, ze ja np. lubie te wszystkie czynnosci przy koniach🙂 dre sie na Gage zeby zarcia nie robila koniom jak przyjezdzam, bo lubie sama robic 😀

A z ciekawych jeszcze przypadkow jakie mialysmy:
Dialog moj (F) z 2ma kandydatkami na luzaczki (2L):
F: no jak chcecie dziewczyny sie rozwijac to mozna, na zawody przeciez tez jezdzimy 🙂
2L: JAK TO?!?!? NA CZYM?!?!
F: No... Na G. na przyklad.
2L.: łe. nie wyglada.
😀  No jak nie wyglada to nie pogadasz 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się