Sprawy sercowe...

Dochodzi też kwestia stażu pary. Przez rok czy dwa są klapki na oczach i motylki po kilku latach już trochę inaczej to wygląda. A wówczas żeby był ogień to trzeba czasem podsycić i zadbać o związek.
Często słyszy się zarzuty wobec kobiet, że po latach nie dbają już tak o siebie. Wiadomo, że partner ma nas kochać zasmarkane i w dresie, ale doceni zapewne trochę kokieterii i podrasowaną wersję niej okazji imprezy u znajomych ale tylko dla niego.
Ale żeby to działało trzeba mieć jak magnes dwa bieguny. Czasem przyciągnąć a czasem lekko odepchnąć.

Może chłopak się zastanawia nad wizją wspólnego życia. Ja tez raz zerwałam zaręczyny i nie uważam tego za nieetyczne.
estena   Wariat nad wariaty.
17 grudnia 2015 15:30
Nie popadajmy z skrajności w skrajność.  To, że potrzebuje kontaktu od bliskiej mi osoby nie znaczy, że mamy wisieć na telefonie cały dzień bo tego typu osoba tez nie jestem i również nie mam czasu ze względu na konia,  pracę i studia. Chodzi mi tylko o głupie zainteresowanie i jakikolwiek tel czy sms 'co słychać?' A z jego strony mam odczucie,  że nie ma tego zainteresowania. 

Teraz nie wiem czy skontaktować się z nim czy czekać na kontakt skoro wszystkie moje próby zostały olane? No i pytanie jak się zachować jeśli kiedyś zadzwoni?  ( o ile  wgl zadzwoni )Być złym jak do tej pory to miało miejsce czy odpuścić i przemilczeć udając,  że mnie to nie rusza?
estena, widzisz ja sms "co słychać" to wysyłam raz w miesiącu do koleżanki. Do męża jak jeździłam w delegacje to nie pisałam sms tylko dzwoniłam wieczorem na kilka minut, bo wiem że on musi mieć ten kontakt. Ja go nie potrzebowałam i może Twój facet też nie ma takiej potrzeby.
bera7, ale dzwoniłaś, bo wiedziałaś, że mąż potrzebuje. Facet esteny też wie, że ona potrzebuje, a nie dzwoni. Tu jest zasadnicza różnica.
Dzwonimy z mężem do siebie rzadko i właściwie tylko jak się dzieje coś fajnego albo coś złego.
Oboje jesteśmy introwertykami. Potrzebujemy przestrzeni , czasu dla samych siebie.
Jak wyjeżdżam na kilka dni to właściwie wykonuję dwa telefony....dojechałam cała oraz wyjechałam i będę za x godzin. Czasami jak działo się coś super , mega było dodatkowe dzwonienie.

Przez wiele lat od wiosny do jesieni siedziałam na działce.
Raz na dwa tygodnie przyjeżdżałam na weekend do domu. Pobyć z mężem , coś tam ogarnąć w domu.
W czasie mojej niebytności domowej prawie zero telefonów, żeby popeplać o niczym.
Jak był konkret , to się dzwoniło.
Uwielbiałam te pobyty w których czas przez 24 godziny na dobę należał tylko do mnie.
Niezakłócony kompletnie niczym.
Jesteśmy ze sobą 30 lat. Mam niezawodnego, uczciwego, wyrozumiałego faceta w domu a czas na pogadanie o codziennych sprawach jest przy codziennym obiedzie.
Cudowna godzina na wygadanie się, opowiedzenie , wypytanie.
Tak też można 🙂

Ale myślę, że gdyby któreś z nas potrzebowałoby tego kontaktu więcej to nie byłoby problemu.
>
Teraz nie wiem czy skontaktować się z nim czy czekać na kontakt skoro wszystkie moje próby zostały olane? No i pytanie jak się zachować jeśli kiedyś zadzwoni?  ( o ile  wgl zadzwoni )Być złym jak do tej pory to miało miejsce czy odpuścić i przemilczeć udając,  że mnie to nie rusza?


Ja bym chyba czekała, skoro wcześniejsze próby zostały olane, jak piszesz. Swoją drogą dla mnie to jednak dziwna sytuacja. Abstrahując od indywidualnych preferencji co do jakości i ilości kontaktów, trudno mi uwierzyć, że zakochany, zaręczony facet nie ma ochoty się odzywać do swojej narzeczonej przez ponad tydzień...
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
17 grudnia 2015 17:13
estena, jak czesto sie widujecie w ogole? Jestes pewma, ze wciaz jestescie razem? Dla mnie olanie partnera na ponad tydzien (i nie jest to delegacja.gdy sie x lat razem mieszka i zyje) jest przegieciem. Po prostu.
estena, a może to nieporozumienie? Brak porozumienia? Uderzyło mnie, że pytasz "czy się złościć jak zwykle"?
Bo może to jest tak: Narzeczony potrzebuje luźniejszego kontaktu niż ty, nie uzgodniliście tego na czas. Łapie się na tym, że  "kuchnia, znowu nie zadzwoniłem". Rusza poczucie winy, i... oczekiwanie solidnej przykrości przy tym kontakcie. Motywacja do kontaktu spada. Możesz np. mieć do czynienia z osobą, która z natury zwleka. A pracę ma rodzaju "na cito". To może działać tak, że zwlekanie przekłada na relacje osobiste.
Nie snuj teraz czarnych scenariuszy. Poczekaj do spotkania i serdecznej rozmowy. Nie wyskakując od razu z pretensjami. Najpierw klimat życzliwości, potem rozmowa. Przecież nie chcesz rozmawiać z kimś, kto z punktu jest w postawie mocno obronnej?
My z moim mężem jesteśmy razem 10 lat, 5 lat razem mieszkamy a od półtora roku jesteśmy małżeństwem. Podczas wyjazdów zawsze mamy kontakt minimum raz w ciągu dnia, często częściej, ale my tak lubimy oboje. Nie przeszkadzamy sobie jednak gdy któreś z nas jest zajęte, nie dzwonimy i nie piszemy gdy któreś z nas jest na piwie ze znajomymi czy ja w stajni albo On na kortach czy joggingu.  Często mijamy się w domu, ja też często wyjeżdżam, ale jesteśmy w mniejszym lub większym kontakcie każdego dnia. Dla mnie tydzień bez kontaktu jest niezrozumiały zupełnie  w momencie gdy jedna z osób w związku tego kontaktu potrzebuje. Oczywiście szanuję czyjąś niezależność, upodobanie samotności itp itd ale jeśli decyduje się na związek z kimś kto w tym temacie ma inne zdanie to staram się osiągnąć złoty środek. Nie uwierzę że partner esteny nie jest w stanie napisać sms-a czy zadzwonić raz na dwa czy trzy dni, to chyba nie za duże wymagania, bo nikt nie oczekuje aby wisieli na tel 24 h.
Mężczyźni potrzebują od czasu do czasu schować się w jaskini.
Czasem na kilka dni.
Pozwalajcie im na to. To nie nic wspólnego z olaniem partnerki.
To wtedy podejmowane są decyzje , wtedy precyzują się plany. A czasem nie dzieje się nic ale to czas im potrzebny.
Pozwólcie im tam pobyć tyle czasu, ile go potrzebują.
Kiedy wreszcie się wynurzą są najcudowniejszymi facetami.
Naprawdę warto o tym wiedzieć.

Ps
Mój mąż 30 lat temu zniknął na tydzień 🙂
Po tygodniu przyjechał i powiedział mi , ze nie chce już życia beze mnie.
Głowa do góry
to ja może wprowadzę tu trochę pozytywnej energii- spotkałam się z Mikołajem Maćkiem, więc już mnie nie zjecie  😁 iiii powiem Wam że było bardzo sympatycznie 😀 co prawda to był tylko i aż dwugodzinny spacer, ale to chyba pierwszy facet, z którym na pierwszym spotkaniu nie było czasu na  krępującą ciszę  😀
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
17 grudnia 2015 18:50
Czekałam na Twoją wypowiedź tutaj!!  😅 Brzmi jak dobry początek fajnej znajomości  🙂 I jaki on jest??



Ja w dalszym ciągu jestem między młotem a kowadłem, nie nadaję się do tych wszystkich związkowych spraw..  😉
miły, przystojny  😁 , przesympatyczny, gentleman (a w sumie niestety nie jest to tak często spotykane  🙄 ), no i chyba tyle jak na razie mogę o nim powiedzieć 😉



nie mów że się nie nadajesz, to nie jest prawda! poznaj tego drugiego trochę lepiej i idź za głosem serca!  🏇
estena   Wariat nad wariaty.
17 grudnia 2015 19:51
Bulana  oto właśnie mi chodzi  😉

szafirowa różnie bywa, jak jest dobrze to widzimy się nawet codziennie prawie się nie rozstając, a jak jest źle albo nijak czyli tak jak teraz to raz w tygodniu na godz czy  dwie lub na noc, a to wtedy jeszcze gorzej bo oboje zwykle jesteśmy zmęczeni i idziemy od razu spać, a rano wstajemy i on do pracy, a ja na uczelnie.

Może gdyby to była jednorazowa sprawa to bym do tego nie przywiązała większej wagi, ale chodzi o to, że to trwa bardzoo baardzo długo. Jest dobrze tydzień, max dwa, a później cisza i kontakt się urywa tak jak teraz. Zwykle te chwile ok są zaraz po pogodzeniu się po dużej kłótni i później jak się psuje i cichnie nagle kontakt to mam wrażenie jakby on myślał, że już jest bezpiecznie, że już się nic złego nie stanie to nie musi się starać.
Ciśnie się na usta pytanie, jak on sobie wyobraża Wasze wspólne życie i czy to się pokrywa z tym, jak Ty je sobie wyobrażasz.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 grudnia 2015 05:21
estena, ja osobiście powiedziałabym, na spokojnie, bez awantury, na chłodno. Ze bardzo Cie boli jak on wypada z kontaktu, jak tydzień nie rozmawiacie. Ze wtedy sie martwisz i zle sie czujesz. Ze potrzebujesz częstszego kontaktu. I zobaczyć czy to podziała. Jak nie podziała...
No akurat faceci wypadający z kontaktu, to jest dla mnie ogromne nie. Nigdy nie potrafiłam sobie radzić w sytuacji w której ktos niby jest, ale go nie ma, pojawia sie, znika, utrzymuje mnie w stanie ciągłej niepewności. A potem stwierdziłam, ze koszty emocjonalne sa dla mnie zbyt duże, a tacy faceci sie raczej nie zmieniają, wiec nie wchodziłam w takie znajomosci.  I stałam sie o wiele szczęśliwsza i spokojniejsza i pozwoliło mi to układać sobie życie, bez wiecznego lęku czy z tej drugiej strony bedzie jakikolwiek kontakt czy nie, czy zależy czy nie, czy wpadł pod samochód, czy ma we mnie po prostu wylane.
Jak ktos jest szczęśliwy z człowiekiem, który wypada z kontaktu, to cudnie. Ty najwyraźniej nie jestes.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2467622#msg2467622 date=1450370432]
bera7, ale dzwoniłaś, bo wiedziałaś, że mąż potrzebuje. Facet esteny też wie, że ona potrzebuje, a nie dzwoni. Tu jest zasadnicza różnica.
[/quote]
Kobiety maja w sobie jednak więcej empatii, dzielą włos na czworo więc i i zmuszałam się w ramach tzw. kompromisu do tych telefonów. Jednak gdyby mąż chciał do mnie dzwonić co 3h to bym chyba wyrzuciła telefon przez okno.
Weźcie pod uwagę, że są osoby, które mają telefonowstręt. Ja po 6 latach pracy, gdzie telefon dzwonił non stop miałam tak dość, że później kilka miesięcy telefon leżał w domu, nie nosiłam go przy sobie. Nie dziwię się, że ktoś komu non stop dzwoni telefon ma problem ze zmuszeniem się do wykonania kolejnego.

estena, tu chyba nie telefon jest problemem tylko całokształt. Jeśli się ciągle kłócicie i rozwiązaniem jest brak kontaktu przez tydzień to jak chcecie żyć pod jednym dachem? Związek, w którym jest zaufanie i pewność drugiej osoby nie potrzebuje wiszenia na telefonie, co potwierdza szemrana,
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 grudnia 2015 10:55
bera7, ale dlaczego zakładasz, ze ona dzwoni przez cała dobę co 3 godziny i wisi na telefonie? Dla mnie jak facet przez tydzień sie nie kontaktuje i nie uprzedza o tym, ze kontaktu nie bedzie, to jest zwykłym szmaciarzem. Chyba, ze miał wypadek. Bycie w związku to tez troszczenie sie o druga osobę. A znikanie bez zapowiedzi i dawania znaku życia jest nie fair na wielu poziomach.
bera7 ja np. mam telefonowstręt. Nienawidzę telefonować. Jedynie do rodziców dzwonię bez problemu, wszelkie inne telefony odwlekam, ile mogę, wolę załatwić sprawę mailem albo spotkać się osobiście, jeżeli tylko takie rozwiązanie jest możliwe. Ale jeżeli to jakaś prywatna sprawa i jeżeli wiem, że komuś zależy na tym, żebym zadzwoniła, to się przełamię. Po prostu nie ma sensownego argumentu, dla którego miałoby się tego nie robić. Owszem, własna wygoda, tak. Ale powodowanie frustracji i złego samopoczucia osoby, na której mi zależy, tylko dlatego, że nie lubię dzwonić, nie jest tego warte. Przemogłabym się.
Tydzień nieodzywania się z powodu typu "bo nie lubię dzwonić", kiedy się wie, że druga osoba czeka, martwi się, niepokoi? No way.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 grudnia 2015 11:27
Murat-Gazon, to nawet nie chodzi o dzwonienie. Można wysłać SMS, napisać na fejsie, wysłać maila...
Strzyga, bo wydaje mi się, że wiedząc o charakterze pracy chłopaka nie powinno się oczekiwać sms typu "co słychać". Ale to nie mój problem. Ja tylko piszę o innym punkcie widzenia, takim jak ja np. Mam.
Mój mąż rozmawia z mamą minimum 2 razy dziennie. Ja teraz może częściej z uwagi na pytania o zdrowie i jej pytania o dziecko. Ale wcześniej bywało, że dwa razy w tygodniu to max.
estena   Wariat nad wariaty.
18 grudnia 2015 12:55
Jak na razie to siedzę cicho, czekam cierpliwie i szukam sobie zajęcia cały czas, żeby nie mieć czasu na myślenie i zamartwianie się.

Strzyga jak już wspominałam miałam milion takich rozmów i wiele razy mówiłam, że mi to przeszkadza, że nie rozumiem tego jak można się nie interesować tym co robi druga osoba, skoro nam na niej zależy. Głupim przykładem był egz z prawka gdzie już nie mówię, że wymagałabym obecności jego wtedy, ale on nawet nie zadzwonił zapytać jak poszło.
Jak mu powiem, że mi to przeszkadza i jakoś to do niego dotrze to jest dobrze przez tydzień i dzwoni i pisze aż za dużo, że czasem sama już się wkurzam, ale to chyba dlatego, że odzwyczaiłam się od tego kontaktu i jak nagle on jest w takim nadmiarze to mi przeszkadza i nie umiem się tak przestawić - to już też mu tłumaczyłam.

bera7 każdy ma inne potrzeby więc w tej kwestii mam inne zdanie, choć uważam, że masz też poniekąd racje w tym co piszesz i dobrze jest wysłuchać i zrozumieć jak to wygląda od drugiej strony. Niemniej jednak nie da się zmienić czegoś, ani kogoś na siłę i wbrew sobie.
Jak mu powiem, że mi to przeszkadza i jakoś to do niego dotrze to jest dobrze przez tydzień i dzwoni i pisze aż za dużo, że czasem sama już się wkurzam, ale to chyba dlatego, że odzwyczaiłam się od tego kontaktu i jak nagle on jest w takim nadmiarze to mi przeszkadza i nie umiem się tak przestawić - to już też mu tłumaczyłam.

To może umówcie się na jakiś kompromis w sprawie częstotliwości? Bo z powyższego wyłania się coś na kształt "tak źle i tak niedobrze". Mnie osobiście by szlag trafił, jakby ktoś najpierw mi marudził, że ma mnie za mało, a potem jak bym zaczęła się bardziej starać, to się wkurzał, że ma mnie za dużo. Trzeba się na coś zdecydować i się tego trzymać, bo takie coś tylko zniechęca.
Dla mnie naturalnym jest kontakt z kochaną osobą, są oczywiście ludzie którzy mają inny pogląd na ten temat i też ok-każdemu według potrzeb. Mój mąż też pisze sms-y albo dzwoni w ciągu dnia gdy się nie widzimy , ale na przykład musiałam Go "nauczyć" żeby meldował się jak dokądś dojedzie. Np:Po 10 godz.pracy musiał jechać 400 i chciałam wiedzieć że dotarł cały i zdrowy do celu. On pewnie napisał by dużo później a ja siedziałabym w domu patrząc na zegarek czy dotarł, jednocześnie sama bym nie zadzwoniła żeby Mu nie przeszkadzać w razie gdyby jednak jeszcze prowadził. On nie miał nawyku informowania że dotarł do celu, ale wiedząc, że ja się martwię nauczył się pisać choć krótkiego sms-a że jest na miejscu. Da się zmienić dla kogoś swoje przyzwyczajenia jeśli nam zależy. I na prawdę nie chodzi tu o zmianę z braku kontaktu przez tydzień na 10 smsów i 5 telefonów w ciągu dnia. Z tym, że ja mam wrażenie, że facet esten się po prostu nią nie interesuje-przykład egzamin na prawo jazdy.
mama czy jakis inny czlonek rodziny/znajomy to jednak zupelnie co innego niz partner, i to taki z wyboru i milosci. Ja nie rozumiem nieodzywania sie bo tak. Dzien, dwa, ok, roznie bywa i i tak zazwyczaj sie o tym partnera uprzedza, ale tydzien? Cos sie w zyciu dziewczyny dzieje waznego, a on nie spyta?
Nie obraz sie estena ale dla mnie to nie jest zwiazek, tylko jakis dziwny uklad w ktorym nie masz za duzo do powiedzenia. moze sie zareczyl, zeby miec spokoj. Zaklepana dziewczyne, ktora powinna wszystko znosic, bo w koncu jest "narzeczona" wiec na pewno to wielkie love story.
Ja bym sie z tego wypisala, poki jeszcze tak naprawde nie zaczeliscie budowac niczego wspolnego. Jakbym chciala meza ktory sie nie odzywa to bym wziela sobie jakiegos himalaiste wiecznie przebywajacego w wysokich gorach gdzie telefonu zwyczajnie brak  😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
18 grudnia 2015 13:49
Mi się zawsze wydawało, że jak ktoś juz ma potrzebę łączenia się w pary lub w inne 'kąty' to oprócz oczekiwań ma się również jakieś zobowiązania. Jest się dla siebie partnerami, a nie że druga osoba jest od tego by spełniać moje oczekiwania. Dlatego mi się wydawało, że skoro ludzie sa różni i różne maja potrzeby to od tego sa porozumienia i wszelkie kompromisy?
Nie byłabym w stanie byc z kimś kto uważa inaczej. Jeśli ja bym oczekiwała kontaktu codziennie, a mój partner tylko raz w tygodniu to oczekiwałabym kompromisu w tej sprawie. Natomiast jeśli by się go wypracować nie dało i zostałabym poinformowana tonem jak niektóre z was tu wypisują, niemalże "nie obchodzi mnie jakie ty masz potrzeby, jak będziesz dzwonić codziennie wyrzucę telefon". No to ja tu nie widzę partnerstwa. Widzę tylko moje na górze. 
Gillian   four letter word
18 grudnia 2015 14:08
Mój chłop jak zarzuci focha, to potrafi się nie odzywać i tydzień - sprawdzałam. W końcu pęka on albo moje silne postanowienie 🙂 przyjęłam to do wiadomości, że w tym związku to ja muszę być racjonalna i przynosić mu zabawki spowrotem do mojej piaskownicy 🙂 od kiedy wiem czym to jest spowodowane jest mi dużo łatwiej mu pomóc.
Kiedy jest na polu to nie ma dzwonienia, smsów, wiem że nie odbierze bo i tak nic bym nie słyszała. Odzywa się wieczorem i często to jedyny kontakt jaki mamy przez kilka tygodni - te kilka minut na słuchawce. Życie.
Mój Mat nie cierpi rozmawiać przez telefon (i lepiej, żeby tego nie robił, bo ton jego głosu jest wówczas co najmniej nieprzyjemny). Ja znowu jestem uzależniona od telefonicznych rozmów. Mimo wszystko jesteśmy w stałym kontakcie jeśli się nie widzimy - jeśli nie telefon to choć sms. 1 x dziennie, nie potrzebujemy więcej.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 grudnia 2015 14:14
Mimo wszystko jesteśmy w stałym kontakcie jeśli się nie widzimy - jeśli nie telefon to choć sms. 1 x dziennie, nie potrzebujemy więcej.


Bardzo podoba mi się taka definicja stałego kontaktu!  😀
Mi też. Jak czytałam o sms co 2-3h to pomyślałam, że faktycznie jakaś dziwna jestem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się