Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

gunia92, wiem, że emocje, ale używaj więcej przecinków, bo ciężko się czyta taki ciąg wyrazów 😉 Współczuję przeżyć, ale teraz chyba po tym wszystkim już wiesz czego chcesz i czujesz się wobec siebie fair?

Byliśmy teraz na naukach przedmalżeńskich, a właściwie na warsztatach dla narzeczonych. Uważam, że każda para powinna coś takiego przed ślubem przejść, nie tylko przed ślubem kościelnym, ale każdym.  My akurat się ze sobą zgadzamy w najważniejszych kwestiach, ale najważniejsze tematy życiowe były wałkowane na milion sposobów i trzeba było jednak o tym rozmawiać i poznawać zdanie drugiej osoby. Bez udziału mamy czy teściowej, sam na sam trzeba było przedstawić swoją hierarchię wartości, omówić jak widzimy swój związek za kilka lat, co jest dl nas ważniejsze, jakie mamy nastawienie do posiadania dzieci i co, jeśli druga osoba tych dzieci by nie chciała. 3 dni wałkowania swojego związku, szczerości wobec siebie i drugiej osoby, ja wyszłam po tym weekendzie bardziej zmęczona, niż czasem z pracy 😉
Nie wyobrażam sobie wiązać się na cale życie z facetem, który by nie chciał mieć dzieci. Dla mnie to zbyt ważne, żebym z tego zrezygnowała, bo druga osoba by nie chciała.
Wiecie co,  pisanie że ma nie wychodzić za mąż kiedy już wszystko planuje jest mega głupie i podłe. Przecież może to akurat jej facetowi się odmieni i odechce a nie jej zachce? Kurde,  tyle pieprzenia że ci się odmieni,  że zechcesz itp,  a w drugą stronę to nie ma racji bytu? Naprawdę pogląd różny na ten temat powoduje że ludzie nie mogą być ze sobą? Nie mogą się dotrzeć,  nawet po ślubie? Bo po ślubie to już klamka zapadła,  wszystkie decyzje i pomysły na życie nieodwołalne? Ok odmienne zdanie na tak ważny temat może spowodować problemy a nawet rozpad związku w przyszłości,  ale do cholerny nie musi, 
desire   Druhu nieoceniony...
05 kwietnia 2017 22:20
escada, no nie musi, ale jak widze te posty Sivens to coś tu nie gra - sugerowanie w wątku, że facetowi koń nie pasuje, - wystawiony. dzieci nie chciał, teraz nagle chce, bo ma czas i mu sie nudzi? 🤔 (może by sie koniem jednak zajął, skoro ma dużo wolnego czasu, przecież to takie duże dziecko 😉 ), naciski i głupie gadki z strony przyszłej teściowej...no pie^&olca można dostać. 😉 po części nie dziwią mnie głosy żeby nie wychodziła za mąż, od strony forum wygląda to na niezłą, wewnętrzną szamotanine. 😉
escada oczywiście, że może się odmienić, ale nie musi. A jeśli się nie odmieni (komukolwiek z pary), to niestety kwestia podejścia do posiadania dzieci jest jednym z najpoważniejszych konfliktów, jaki może ludzi podzielić. To nie jest coś, co można sobie rozumowo i logicznie wytłumaczyć, "ogarnąć się w tym temacie". Zarówno w jedną, jak i drugą stronę to jest instynkt, coś pierwotnego, z czym nie można walczyć, nie można tego ani włączyć, ani wyłączyć na zawołanie. Zarówno rezygnacja  z posiadania dzieci, jeśli się ich chce, jak i zmuszenie się, by je mieć, jeśli się ich nie chce, mogą człowieka głęboko unieszczęśliwić na całą resztę życia. I nie ma siły, żeby to się nie przełożyło na jakość związku, o ile związek w ogóle to przetrwa.

Z punktu widzenia osoby, która nie chce mieć dzieci - nie związałabym się z facetem, który bardzo pragnie je mieć. Poznając kogoś, starałabym się bardzo szybko dowiedzieć, jaki ma pogląd na ten temat, i jeśli odmienny niż mój, wolałabym szybko zakończyć znajomość, zanim rozwinie się w coś poważniejszego i będziemy oboje cierpieć. Bo uważam, że moja niechęć do posiadania dzieci w dużym stopniu mnie definiuje, łączy się w nierozerwalną całość z tym, kim jestem i czego chcę od życia - a to jest bardzo sprzeczne z tym, czego chce od życia człowiek pragnący mieć dzieci. Siłą rzeczy taki mężczyzna walczyłby, żeby zmienić mnie, a ja walczyłabym, żeby zmienić jego - a po co unieszczęśliwiać siebie i drugą osobę związkiem, w którym partnerzy tak naprawdę nie akceptują tego, kim są.
Sivens przeciez powiedziała swojemu facetowi, że dziecka nie chce, czyli on jest świadomy. Jeśli nadal chce ślubu no to chyba sam sobie będzie winien jeśli się kiedyś rozczaruje, bo ona jednak może nie zmienić zdania. Bywa.

Kiedyś miałam takich znajomych, znajomych, gdzie żona potajemnie przed mężem zaszła w ciąże (z nim, oczywiście). Mimo, że wiedziała, że on kategorycznie nie chce drugiego dziecka, określał to bardzo dosadnie i zapewniał ją, że jeśli zrobi coś wbrew jego woli to zostanie z tym sama. Jak powiedział tak zrobił, uwierzcie mi, że traktował to dziecko, chłopiec to był, jak powietrze. Nie mówił do niego, nawet chyba nie patrzył, nie reagował na płacz. Zajmował sie tylko córeczką. Widziałam ich w akcji trzy, może cztery razy, teraz kontakt się urwał. To było nie do uwierzenia, on był tak przerażająco konsekwentny w tym ignorowaniu go. Wszystkim z otoczenia na początku wydawało sie, że on jednak zmięknie jak dziecko się urodzi, albo zaraz potem, ale nie. Ostatni raz widziałam ich, gdy ten mały miał ok trzech lat, bardzo to był smutny widok. To było dla mnie przerażające. A tak na marginesie dodam, że po kilku latach dotarła do mnie informacja, że ta mama wyjechała za granicę bez uprzedzenia, zostawiając dwójkę dzieci w domu z ojcem. Jakiś stolarz irlandzki ponoć zawrócił jej w głowie. Co dzieje się teraz u nich, nie mam pojęcia. Winna całego tego koszmaru była matka/żona, ukarane straszliwie zostało dziecko. A właściwie oni wszyscy zapłacili wysoką cenę. Nie pytajcie mnie czy nikt ze znajomych nie rozmawiał z nimi o tej sytuacji, bo rozmawiali ludzie z nimi, ale niestety, jak do słupa, a słup jak dupa.
Mam takie samo zdanie jak Cricetidae odnośnie nauk/warsztatów przedmałżeńskich, każda para myśląca o ślubie powinna to przejść.
Nam na owych naukach mówili też o tym, żeby właśnie wszystkie tak ważne kwestię jak posiadanie dzieci, miejsce zamieszkania, hierarchia wartości- omówić wcześniej. Żeby nikt nie myślał, że to co nieułożone przed ślubem, potem ułoży się samo.
Oczywiście, są wyjątki, ale te wyjątki potwierdzają regułę. W jednych związkach jednak którejś stronie się odmieni i albo oboje zapragną dzieci, albo oboje świadomie z nich zrezygnują i będą cieszyć się życiem we dwoje. Ale u innych problem będzie narastał i doprowadzi do rozpadu związku. Każdy musi podjąć sam decyzję ile chce zaryzykować.

Tylko trzeba wziąć pod uwagę też to, w jakim momencie życia się poznajemy, jeśli zaczynamy związek w wieku młodocianym, to nie myślimy o takich rzeczach najczęściej, potem mija pare lat i nagle okazuje się że wyłania się kość niezgody i co wtedy?
Chyba nie potrafiłabym nic doradzić.

Jeśli zaczyna się związek w tym drugim etapie, czyli mamy poukładane życie, określone cele, itd. To dużo łatwiej znaleźć kogoś kto do nas pasuje i ma te same poglądy na najważniejsze tematy.
  No tak tylko im jesteśmy starsi to mamy bardziej klarowne poglądy na ten temat. Jeśli jesteś z kimś od "małolata" to zazwyczaj wtedy oboje dzieci mieć nie chce i deklaruje, że "nigdy w życiu...". Gorzej jak jedna strona szybciej dorasta do tej decyzji, a druga np wcale. I jak czytam ten wątek ( i sercowy) to mam wrażenie, że to zawsze kobieta musi odpuścić bo inaczej jest egoistyczną świnią, i to nie ważne czy chodzi o urodzenie dziecka, posiadanie konia, wykształcenie czy pracę marzeń.
Cricetidae dzięki za upomnienie i przepraszam. Jestem jeszcze na silnych lekach ,musze się mocno skupiać na poprawnym pisaniu i nie wpadaniu w słowotok  😉
Tak, teraz czuję się o wiele lepiej wobec siebie samej. Podjęcie decyzji dla dobra męża wyniszczała mnie od środka i unieszczęśliwiała na tyle że czułam się skrzywdzona jeszcze przed samym faktem zajścia w ciąże,więc nie wiem jak by było gdybym w tej ciąży była (pewnie jeszcze gorzej) 😵 Teraz jest zupełnie co innego ,czuje że idziemy w tę samą stronę,razem  😉 To moja decyzja,moja potrzeba ,nie krzywdzę się tym oraz nie krzywdzę mojej najbliższej osoby.Jest mi o wiele lepiej z tą świadomością i paradoksalnie ciesze się z tego co mnie spotkało bo znalazłam równowagę w swoim życiu.
Bogatsza w te doświadczenia i przemyślenia,jest mi głupio że byłam egoistką.Wziełam ślub wiedząc że kogoś skrzywdzę (jeśli mi lub jemu się nie odmieni)  A przed ślubem byłam w 100% przekonana że mi się nie odmieni i też denerwowały mnie teksty teściowej,znajomych,rodziny .
Miotałam się i a jednak zaryzykowałam,teraz się z tego ciesze ale wtedy z obecną wiedzą CHYBA bym poczekała.Rozmawiała więcej ,zgłosiła się do psychologa,księdza...no nie wiem,do kogoś kto bym nam to wszystko rozłożył na czynniki pierwsze i pomógł znaleźć siebie.To za ważna sprawa i najgorsze ze w przeciągu lat i wspólnego życia może ale nie musi się zweryfikować.Krzywdzi się wtedy siebie albo drugą osobę ,a co najgorsze dziecko które nie jest niczemu winne.
Pisze o sobie i swoich doświadczeniach ,nikogo do niczego nie namawiam ale uważam że trzeba coś takiego przemyśleć 100 razy  😉

Zgadzam się też z dziewczynami wyżej że warsztaty i kursy dla narzeczonych to super sprawa ,też byliśmy. Były świetne ale szczerze ,mimo że temat dzieci był tam poruszany wtedy zaparta w swoim przekonaniu o "niechceniu" nie wzięłam sobie tego do serca i nie tchnęło mnie na tak głębokie przemyślenia.
Krzywdzi się wtedy siebie albo drugą osobę ,a co najgorsze dziecko które nie jest niczemu winne.

Myślę, że i siebie, i drugą osobę. Ale człowiek dorosły może świadomie podjąć decyzję taką czy inną, świadomie zgodzić się na wejście w różne układy - a dziecko wyboru nie ma.
I między innymi dlatego ja bym się nie zgodziła na związek z kimś pragnącym dziecka. Bo gdybym "dla świętego spokoju" (albo z wielkiej miłości 😉) ustąpiła i zgodziła się na dziecko, a potem bym go nie pokochała i byłabym złą matką, cierpielibyśmy wszyscy. Ja, bo miałabym dziecko i musiałabym zmienić całe moje życie w sposób, którego nie chcę; dziecko, mające niekochającą go matkę; i wreszcie facet, który by widział, że ja jestem nieszczęśliwa i dziecko też.
jagoda1966 Bosh, az mi sie serce scisnelo w imieniu tego dzieciaka! Rozumiem ojca i jego niechec do posiadania dalszego potomstwa, ale to, co zafundowal synowi to trauma na cale zycie  i kwalifikacja do dluuuugiego leczenia u psychologa. Jesli w ogole uda mu sie ogarnac temat  🙁

Takze jestem zdania, ze kwestie posiadania/nieposiadania dzieci nalezy omowic przed sformalizowaniem zwiazku. Moim zdaniem nie musi to byc jednak zinstytucjonalizowany kurs przedmalzenski  🙄 Byc moze w niektorych przypadkach obecnosc osoby trzeciej, prowadzacej faktycznie bylaby pomocna, ale to przyszla para MUSI nauczyc sie rozmawiac oko w oko na trudne tematy od samego poczatku. Jest to bardzo trudny proces, ale buduje podwaliny dobrego, zdrowego zwiazku.

Z moim mezem jest troche smiesznie w tej chwili, bo kiedy sie poznalismy lata temu byl 100% zwolennikiem posiadania dzieCI (specjalnie liczba mnoga). Ja nie chcialam o tym slyszec, potem on tez nie, a potem pojawila sie takze po latach nasza coreczka. I co? Jak byl najpierw mega wyluzowany w temacie, tak teraz na mysl "wpadka", "drugie dziecko" itd. lapie sie za glowe i chce wychodzic z domu. Na szczescie podzielamy nasze poglady  😂 Nasze high need baby bylo zdecydowanie kublem zimnej wody dla niego i samo rozwiazalo niektore kwestie.
Pandurska dla mnie ta sytuacja była szokująca. Oboje zachowali się bardzo źle, ale wtedy chyba właśnie od ojca wszyscy oczekiwali, że odpuści, a on nic, jak kamień. No i w końcu chyba musiał. Nie wiem do dziś jak ta sytuacja się dalej potoczyła.
Dla mnie w ogóle pomysłem skandalicznym i świadczącym jak najgorzej o robiącej to kobiecie jest zachodzenie w ciążę "po kryjomu".  🤔
Ciekawe, jak czułaby się taka kobieta, gdyby sytuacja była odwrotna i to ona nie chciałaby dziecka, a on by przebił prezerwatywę igłą albo podmienił jej tabletki antykoncepcyjne, bo on chce i już.  😤
Lotnaa   I'm lovin it! :)
06 kwietnia 2017 09:47
jagoda1966, biedny chłopczyk  😕 Ciekawe, czy ojciec zdawał sobie sprawę, że krzywdzi go na całe życie? Wrażliwość godna psychopaty. Przerażająca historia  🙁
Lotnaa, ciekawe czy matka wiedziała wpadając na taki pomysł, że sprowadza na świat niechciane dziecko. A jak się już urodziło i widziała jaka jest sytuacja - dlaczego nie zapewniła temu dziecku w miarę normalnego rozwoju - nawet za cenę odejścia od męża.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
06 kwietnia 2017 09:54
No zachowania matki to już w ogóle nie chce się komentować, szczególnie biorąc pod uwagę, co zrobiła później 🙁
Oni obydwoje normalni nie byli, tego jestem pewna.
desire Prawda, jest to moja wewnętrzna szamotanina...

To nie jest tak, że jestem taką egoistką, że uwiodłam faceta, naopowiadałam jak to kocham dzieciaczki i ciągnę pod ołtarz, a po fakcie mu powiem, że jednak nie chcę dzieci. Jeszcze przez zaręczynami był ten temat poruszony. Po tym jak tutaj zostałam zjechana, że jestem egoistką i chcę faceta unieszczęśliwić, poleciałam do niego rozmawiać o dzieciach i próbowałam uświadomić, że może być tak, że mi się nie odmieni i żeby sobie lepiej od razu przemyślał co wtedy.
Owszem ta kwestia może być problemem w przyszłości, jeśli ani jedno, ani drugie zdania nie zmieni. Ale czy odwoływanie ślubu po kilku latach związku da nam więcej szczęścia? Prawda jest taka, że to ja teraz zaczęłam panikować, że co to będzie, a on nawet nie bierze pod uwagę, żeby z tego powodu się rozstawać.

Jeśli chodzi o teściową to ona jakoś szczególnie się w to nie miesza. Została szybko ukrócona. Ja od razu powiedziałam jasno, że w kwestiach ślubu jak najbardziej może się angażować, ale jeśli chodzi o dziecko to lepiej niech nie podejmuje tematu, bo nie ma nic do gadania. O dziwo na wnuka od drugiego syna (w moim wieku) jakoś nie czeka, bo on ma jeszcze czas.

Może wygląda to też nieco gorzej, bo tutaj piszę pod wpływem emocji. No bo wkurza mnie to strasznie. Czuję się osaczona, choć tak naprawdę nikt aktualnie nie podejmuje tematu... oprócz mnie. Ale ja wolę 1000 razy powiedzieć teraz o wersji, że mi się nie odmieni i potem ewentualnie się ucieszy, niż odwrotnie - choć to też biorę pod uwagę.

No i nie rozumiem totalnie tego podejścia. Co to za życie bez dzieci. Dlaczego ludziom tak ciężko zrozumieć, że ludzie mogą szczęśliwie żyć bez potomstwa?

Dzionka Ale mi nie chodzi o wszystkich. Zdaję sobie sprawę, że ludzie po prostu chcą mieć dzieci. Tylko jakoś tym ludziom z hobby łatwiej zrozumieć i zaakceptować, że ktoś ma inne priorytety. Ja mówię takich typowych mamuśkach, które nie potrafią przyjąć do wiadomości, że można inaczej. Że jedyna wersja normalnej kobiety to urodzić dzieci i żyć tylko i wyłącznie macierzyństwem, a jedyne wyjścia z domu to plac zabaw albo sklep. I to one mają takie parcie na te dzieci i parcie żeby wszyscy inni też mieli. Osoby które mają zainteresowania są jakoś normalniejszymi matkami.
Moon   #kulistyzajebisty
06 kwietnia 2017 10:34
Sivens, rozumiem Cię w 100%. Tylko, że ty zakładasz, że Ci się nie odmieni - A co, jeśli Ci się faktycznie odmieni? :> Przecież nikt nie zna przyszłości 😉
I napisałam to ja, I antydzieciakowa baba IV RP :P Ale też, zdaję sobie sprawę, że teraz nie chcę, nie pragnę, a może faktycznie za rok, dwa, trzy mój instynkt macierzyński odbije się od dna rowu Mariańskiego i będę chciała mieć dzieci? Nie wyobrażam sobie tego, ale nie wiem 😉
Wielu spraw sobie nie wyobrażałam jeszcze kilka lat temu, a dziś, cóż... życie zweryfikowało. Tak czy inaczej życzę Ci szczęścia, żebyś nie musiała wybierać między uszczęśliwianiem męża a swoim własnym szczęściem i poczuciem spełnienia.  :kwiatek:
Moon Dziękuję  🙂 Nie zakładam, jestem realistką na tyle, że wiem, że nie jestem w stanie tego przewidzieć. Tylko jeśli mi się odmieni to problem znika toteż tym sobie nie zaprzątam głowy. Boję się tylko tego co będzie jeśli zdania nie zmienię. I robię wszystko, żeby jednak przygotować przyszłego męża na taką opcję.

Teraz tak sobie myślę, że może on naprawdę chce, bo chce, a nie z nudów (to też na pewno). Wczoraj znów poruszyłam temat... I on w sumie nie wie czy jest gotowy, ale w ciągu najbliższych 5 lat by chciał, nie później. A kiedy zapytałam co jeśli nie będę mogła mieć dzieci to powiedział, że sobie adoptujemy.
No i nie rozumiem totalnie tego podejścia. Co to za życie bez dzieci. Dlaczego ludziom tak ciężko zrozumieć, że ludzie mogą szczęśliwie żyć bez potomstwa?

Bo generalnie ludzie są zwierzętami, a jakieś 90% zwierząt wszystkich gatunków przede wszystkim instynktownie i biologicznie chce się rozmnażać. 😉
I wydaje mi się, że tym, którzy nie chcą, jest łatwiej zrozumieć tych, którzy chcą, niż na odwrót.
Ja zawsze myślałam,że to kobiety naciskają na dzieci i rodzinę.Zdziwiłam się po pięciu miesiącach związku jak mój były zaczął poruszać ten temat.Dość powiedzieć,że uciekłam szybciej niż antylopa na sawannie 😉
Sivens, ja jestem daleka od jechania po Tobie, nie uważam żebyś była egoistką. To nie są rzeczy dla których powinno się zmieniać swój pogląd by zrobić przyjemność drugiej osobie. Dlatego wg mnie dobrze, że temat wałkujesz. Warto rozmawiać o tym, że w przyszłości to może być kość niezgody. Chodzi o to, by później nie walczyć o to, bo każdy wie z czym to się wiąże.
Adopcja to fajne rozwiązanie dla ludzi, którzy bardzo chcą a nie mogą. Ja np. nie przepadam za dziećmi. Swoje kocham, ale nie wiem czy potrafiłabym pokochać cudze i dać mu czułość. Nigdy bym się nie zdecydowała na adopcję.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
06 kwietnia 2017 12:20
Jeszcze jedna rzecz, ze bym wtedy nie ciągła pod ołtarz tylko jak cos to do usc. Jednak małżeństwo sakramentalne musi byc otwarte na potomstwo. Jeżeli powiesz przy spisywaniu protokołu, ze nie chcesz miec dzieci to nie jest wtedy tak łatwo moc zawrzeć małżeństwo. A kłamać na dzien dobry to chyba nie teges.
Owszem ta kwestia może być problemem w przyszłości, jeśli ani jedno, ani drugie zdania nie zmieni. Ale czy odwoływanie ślubu po kilku latach związku da nam więcej szczęścia?

A lepsze branie rozwodu po kilku latach związku i małżeństwa? 😉
Moim zdaniem odradzać komuś ślubu na podstawie jednostronnej wypowiedzi na forum to też takie trochę zagalopowanie się. Sivens jest jeszcze bardzo młodą kobietą, która zapewne ma milion planów i pomysłów na siebie, które chce zrealizować i zwyczajnie na tym etapie w życiu ciężko wymagać od takiej osoby deklaracji, że w ciągu x lat będzie chciała mieć dziecko skoro jej instynkt macierzyński na obecną chwilę jest zerowy a jej spostrzeganie rodzicielstwa jawi się w samych negatywach. Możliwe, że kiedyś się jej odmieni a możliwe też, że odmieni się jej zdeklarowanemu facetowi bo nagle będzie zalany pracą albo odkryje hobby, które go wciągnie na amen. Wiemy o sobie tyle na ile życie nas doświadczy. To co twierdzi się dziś, niekoniecznie powtarza się jutro. Podobno tylko krowa nie zmienia poglądów 😉 Moim zdaniem, dopuki się nie sterylizują/podwiązują to gadać sobie można, a życie i tak samo zweryfikuje. Facet jest dorosły, zna obecne stanowisko swojej przyszłej żony i mimo to decyduje się na ślub. Ewentualne pretensje może mieć wyłącznie do siebie.
Wydaje mi się, że Sivens pisze o jednym, a niektórzy o drugim.
Mało tutaj chociażby revolotwych rozwodów?
Każdy z nas liczy, dam sobie rękę uciąć, że większość jest wychowana w duchu "po ślubie wszystko się zmieni".
Będzie chciał dzieci/nie będzie chciał dzieci/przestanie pić/będzie sprzątał po sobie/itp/itd.

Dupa się zmieni. Nic się nie zmieni. Będzie tylko gorzej aż do rozwodu.

Nie rozumiem w takim razie w ogóle PO CO brać ślub? Jeżeli nie jest się zagorzałym katolikiem chcącym posiadać potomstwo, bo bez ślubu nie można?
Pokemon wskaż mi proszę gdzie sivens napisała, że bierze kościelny bo ja nie mogę znaleźć
Ja piszę o ślubie W OGÓLE.
busch   Mad god's blessing.
06 kwietnia 2017 17:11
Teraz tak sobie myślę, że może on naprawdę chce, bo chce, a nie z nudów (to też na pewno). Wczoraj znów poruszyłam temat... I on w sumie nie wie czy jest gotowy, ale w ciągu najbliższych 5 lat by chciał, nie później. A kiedy zapytałam co jeśli nie będę mogła mieć dzieci to powiedział, że sobie adoptujemy.


O mój borze szumiący, po tym tekście z adopcją i pięcioma latami na potomstwo mi by się odezwały w głowie syreny przeciwlotnicze na pełen regulator i przeszłabym do procedury ewakuacyjnej...
Mam takie wrażenie po Twoich postach, że do Twojego lubego totalnie nie dociera, że Ty na serio z tymi dziećmi (a raczej ich brakiem). Jakby naprawdę był pewien że teraz to sobie tak gadasz, ale jak przyjdzie co do czego, to Ci się odmieni.

escada, ja tam nie wiem na jakim etapie związku jest Sivens i to nie moja sprawa, czy mają ślub za tydzień, czy dopiero są zaręczeni. Według mnie po prostu niespecjalnie dobre jest wychodzić za mąż z tak ogromną różnicą zdań na temat tak fundamentalny, jak dzieci. Już bardziej jestem w stanie zrozumieć różnice religii, kręgu kulturowego, poglądów politycznych, charakterów, stylów życia czy chyba dowolnej innej kwestii, niż poglądu na dzieci.
No chyba że dochodzimy do wniosku, że rozwód też jest dla ludzi i warto jest się pakować w ślub z takim ogromnym ALE wiszącym nad naszym związkiem. W sumie nic mi do tego jak ktoś tak uważa, ja po prostu osobiście nie chciałabym tak tego załatwiać. No chyba że ze spisaną intercyzą  🤣. Już chyba wolałabym żyć w konkubinacie następne kilka lat i docierać się jeszcze przed ślubem. Ale to tylko moje zdanie  😉

Pamiętajcie że na dzieci też jest dobry czas, i słaby czas. Im starsi rodzice, tym większe ryzyko chorób genetycznych u potomka. Im starsi rodzice, tym krócej będą dla tego dziecka na świecie. Trudno mi jest sobie wyobrazić, że jeśli Sivens się nie zmieni, to jej mąż nie zacznie z czasem mieć do niej coraz większego żalu, że nie jest jeszcze ojcem. Nawet jeśli teraz się w ten układ radośnie pakuje.

Może dobrze by było iść na terapię dla par? Może z takim mediatorem dotrze do niego ciężar decyzji o ślubie? Coś jak nauki przedmałżeńskie, ale dla niewierzących  😉
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
06 kwietnia 2017 17:14
Pokemon wskaż mi proszę gdzie sivens napisała, że bierze kościelny bo ja nie mogę znaleźć


Napisała o ołtarzu. Ale oczywiscie mogło byc ogolnie w odniesieniu do ślubu. Dlatego ja napisałam np. O kościelnym i opcji "nie chce dzieci".
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się