Ostrożości nigdy dość.

adriena, przeczytaj komentarze pod artykułem..

czytałam i...?
to sie znajomej przydazylo... koniowi nic nie jest z tego co czytalam podrapal sie tylko.
http://www.facebook.com/Burzaa?v=wall&story_fbid=146581188710600&ref=notif&notif_t=share_reply#!/profile.php?id=100000130564784&v=wall&story_fbid=150838154947485&ref=mf
adriena, to, że w artykule jest napisane, że koń złamał nogę, dziewczyna dostała kopa takiego, że musieli ją na pogotowie wieźć, a tak na prawdę żadnej złamanej nogi nie było, a na pogotowie dziewczyny pojechały, bo taka jest procedura?
Znam taka laskę, która zawsze jeździ bez kasku i twierdzi, że nigdy nie będzie w im jeździła bo... co ma być to będzie  🙄 no niekoniecznie się z nią zgodzę ale ok, jej sprawa. Ja sobie osobiście mogę zarzucić, że za mało uważam przy koniach i to może kiedyś mi wyjść bokiem. Kopa dostałam tylko raz w życiu, tzn. to nie był kop tylko "kopniaczek" koń mnie tylko lekko trafił w udo, a szkoda, bo może gdyby mnie trafił porządnie to bym raz na całe życie zapamiętała i bardziej uważała przy obsłudze konia 😉 kurcze, mimo że sobie powtarzam: "miej oczy z tyłu głowy" to jak podejdę do konia to i tak o tym zapominam  😵
dempsey   fiat voluntas Tua
19 września 2010 18:55
ostatnio natrafiłam na dosyć sugestywny reportaż z jednego upadku, na stronie Stajni Trot forumowego Tomka_J.

http://www.stajniatrot.pl/ramka.html - nie umiem dokładnie zalinkować, ale opis jest na górze, pod datą 14.09, pt. "Lecę, bo chcę", czyli Soni wzloty i upadki.

a to tylko skok przez miniprzeszkódkę..
Fajne, sugestywne zdjęcie pękniętego kasku...

A ja polecam zachować dystans do nawet znanych koni w sytuacji "stadnej". W naszej stajni nie ma zwyczaju zabierania konia z pastwiska na jazdę. Zazwyczaj konie wychodzą na trawę rano, kiedy nie ma jazd. Nie są więc przyzwyczajone do tego, że jakiś koń nagle odchodzi od stada. Raz wymyśliliśmy, żeby klientka wsiadła na kobyłę, która akurat była na trawce i wraz z nią i instruktorką (było nas razem 3) poszłyśmy ją wyłowić. Wprawdzie ona nie robiła problemu, dała się prowadzić bez problemu, ale 2 duże wałachy (mój własny oraz jego półbrat) stwierdziły, że nie zgadzają się, żeby im podprowadzać "laskę" i odprowadzały nas okrążając kłusem i próbując iść no.. bardzo blisko, równocześnie zaczepiając Euforię. Oczywiście mądrze nie wzięłyśmy nic ze sobą, nawet uwiązów, żeby je odgonić... W pewnym momencie stanęłam między tym nie-moim i kobyłą i chcąc go odgonić machnęłam rękami. On był jakieś 3 m ode mnie i stał przodem, normalny rekreacyjny raczej misiek, żaden tam killer i morderca, momentalnie zrobił zwrot i wycedził we mnie kopytem chyba z dużą siłą bo aż jęknął. Zobaczyłam podeszwę jego kopyta tuż przed nosem, dokładnie calutką białą podeszwę, nawet rowki strzałki dokładnie widziałam. Nie sięgnął. Albo nie chciał sięgnąć, albo nie trafił (wierzę bardziej w to pierwsze, bo ponoć konie rzadko nie trafiają, jeśli już chcą dosięgnąć). Koleżanka widziała to z boku i powiedziała tylko "o w mordę". Ja byłam zszokowana i przez jakieś pół godziny prawie się nie odzywałam, bo jestem osobą dość bojaźliwą jeśli chodzi o konie, zazwyczaj wszystko przewidującą i przemyśliwującą na wyrost, a tu taka głupota... Rutyna czy też brak wyobraźni spowodowany chyba... zapomnieniem się po prostu. Podobno po 4 latach jazdy samochodem człowieka ogarnia taka rutyna i "wydaje mu się", że dobrze jeździ, że zwykle następują pierwsze stłuczki. A po ilu latach obcowania z końmi wydarzają się pierwsze wypadki spowodowane zluzowaniem śrubki samokontroli?  🤔
rutyna boli ,i to mocno
Śpieszac sie po werkowaniu konia,wyszłam szybko ze stajni pod wiate ,aby przewiazac kuca, dochadzac do kucyka,przypomnialam sobie ze nie wziełam rekawiczek( lezały w stajni gdzie,stal na stanowisku wywerkowany kon), weszlam tam nic sie,nie odezwalam(rutyna) złapałam rekawiczki i widzialm kopyto jak w stopklatkach uderza w moja noge,dostałam takiego kopa,ze cudem uniknełam złamania( kucnełam i miesien oslonil kosc)
kon wystraszony,bo sie nie spodziewał,ze wariatka wpadnie jak po ogien,dobrze ze nie wymierzył w głowe  😵
ja kiedyś konikowi w niedoli chciałam pomóc- kulał, wzięłam go na trawkę, on biedaczek chciał się wytarzać , więc poluzowałam mu uwiąz - złapałam za jego końcówkę tak zeby mógł wejść na piaseczek i w tym momencie konik stwierdził, ze jednak czuje sie na tyle super, żeby walnąć z zadu. Dostałam centralnie w usta. Całe szczęście, że tylko ze stawu skokowego. Ale gęba i tak mi spuchła na kilka dni.

Na codzień aktualnie musze bardzo uważać przy hucułach- mają tak świetnie rozwinięty instynkt stadny, że atakują grupą (jak im się coś nie widzi). Biegną razem w moją stronę  a przy mnie samej odwracają sie i walą z zadu. Zawsze na wszelki wypadek biorę linkę idąc do nich an wybieg. Chociaż właśnie stwierdzam, ze od dawna im się to nie zdarzyło.
"właśnie stwierdzam, ze od dawna im się to nie zdarzyło"

takie odkrycia sa najgorsze. u mnie zawsze skutkuja 'stluczka' 😉
Myśle, że w końcu mnie uznały jako wodza  🏇
To ja mialam podobnie - mialam konika w poldzierzawie, dosyc trudnego, nie moglam sie z nim dogadać. Dopiero ostatnie miesiace naszej wspolpracy byly jako takie, wreszcie pod koniec juz sie fajnie dogralismy i polubilismy. I tego ostatniego dnia naszej znajomosci, wzielam go na trawkę w ramach relaksu. Wczesniej jezdzilam, potem go ładnie wykąpałam, wygłaskałam i udalam się na trawkę, by konik się zrelaksowal po jezdzie oraz kąpieli (bardzo strachliwy i nerwowy typ). Wczesniej juz wiele razy z nim chodzilam "na popas" i podbiegalam sobie z nim kawalek kłusem. Wtedy też dalam mu dluzszy uwiaz (czy tez lonze, juz nie pamietam) i ruszylam radosnie truchtem, konik oczywiscie zaraz do mnie dolaczyl. Bylam ustawiona do niego bardziej przodem niz bokiem, on biegl obok jakis metr ode mnie, nagle obrocil się nieznacznie i wypalil prosto w moim kierunku z dwoch zadnich kończyn - ja jakims odruchem odwrocilam sie od niego i ustawilam bardziej bokiem, przez co jedno kopyto mnie minelo (gdybym sie nie odwrocila to by mi trafilo w brzuch), a drugie trafilo mi 2 cm od kregoslupa akurat w miesien pod lopatka. W zyciu bym sie tego nie spodziewala, bo ten kon nigdy mi czegos takiego nie zrobil, bylismy raczej w neutralnych, ale przyjaznych stosunkach. Do dzis sie zastanawiam, czy mi tak ladnie "podziekowal" na zasadzie "spadaj babo i nie wracaj", czy cieszyl sie z chwil na łące i potraktowal mnie jak kumpla do zabawy...
Bardzo smutny wypadek, pewnie nic nie zapowiadało takiej tragedii, a tu małe dziecko nie żyje.. Ja jestem bardzo przewrażliwiona na kręcące się wokół mojego konika dzieci, zawsze mam wizję takiego wypadku i teraz tym bardziej będe uważać.
Najgorsze jest to, że ludzie często nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. Ja kilka dni temu wyprowadzałam z boksu konia po tygodniowym areszcie boksowym (leczenie kontuzji) na mały rozruch. Koń oczywiście podekscytowany, bardzo "do przodu". Już samo prowadzenie było dość kłopotliwe. Przy wyjściu ze stajni natknęliśmy się na starszą panią z laską, która koniecznie chciała konia pogłaskać. Jakoś przy tym tą laską w naszą stronę machnęła, co spodowowało, że koń jeszcze bardziej się "nakręcił". Nie pomagało moje tłumaczenie, że koń jest niespokojny, zdenerwowany itp. Było to zresztą tak widoczne, że każdy laik by to dostrzegł. Pani jednak nie dawała za wygraną, upierała się, że "ona tylko podejdzie z boku i pogłaszcze" zachodząc jednocześnie konia od tyłu. Cała "akcja" trwała kilkanaście sekund, bo ja po prostu odeszłam z koniem nie pozwalając, by pani das dogoniła. Została w tyle obrażona. Wolałam jednak to, niż ryzykowanie, że dojdzie do wypadku.
Niestety, często ludzie "z zewnątrz" źle reagują na ostrzeżenia, czy zwrócenie uwagi, ignorują zakaz wstępu do stajni, a później dochodzi do nieszczęść, których można było uniknąć.
Nie zdają sobie sprawy z zagrożenia? Ja bym powiedziała, że wykazują się potworną głupotą. Ja miałam kiedyś sytuacje, że na padok do koni wbił sie tatuś z trzema córeczkami w wieku od 3 do 6 lat żeby pokarmic konie chlebkiem 😵  Całe stado ich otoczyło i zaczęły się tłuc między sobą. Cud, że żadne z dzieci nie dostało kopa przy okazji.  Przyznam, że chyba nigdy tak nie nawrzeszczałam na nikogo ze strachu.
Z tym włażeniem do stajni i podawaniem koniom dzieci do zjedzenia to jakaś plaga.
Dobrze,że już się sezon na wycieczki kończy. Uff...
Zapinamy łańcuszki , mamy tabliczki a i tak jeden debil z drugim znajdą sposób,żeby się przesmyknąć.
Z góry przepraszam, jeśli kogoś z forum opierniczę i wywalę.
Ale koniarze zawsze pytają a niekoniarze lezą i muszą pomacać konika.
Moja Tania to taka na 100 miła nie jest i zawsze włosy mi się jeżą jak ktoś obcy rękę wyciąga. 👀
Dlatego ja uchodzę w swojej wiosce za totalnego gbura - "Nie, nie można pogłaskać konika", "Nie wolno podchodzić", "Tak, kopie/gryzie/płoszy się". Straszę, koloryzuję, a jak nie pomaga to po prostu drę mordę i mam gdzieś, co sobie o mnie ludzie pomyślą.
Niestety, często ludzie "z zewnątrz" źle reagują na ostrzeżenia, czy zwrócenie uwagi,

Źle reagują to bardzo delikatnie powiedziane  🤣 🤔wirek:
okwiat   Я знаю точно – невозможноe возможно!
04 października 2010 12:20
katija -  😲 ile razy ja się ze swoimi kopytnymi przez właśnie takie tory przeprawiałam... I zawsze myślałam o tym "co by było gdyby" ale na szczęście nigdy nic nam się nie przydarzyło, ale po przeczytaniu komentarzy na fcb aż się włos zjerzył...  👀

Tercet- ja znam lepszą  😂 jak zapytałam czemu wsiada bez kasku na konia który często bez powodu wspina się, usłyszałam, że "bez ryzyka nie ma życia"  😁 😁 😁

A jeszcze a propo's kasków słyszeliście o wypadku Oliviera Townenda z bodajże maja? Wypadek zdarzył się podczas crossu, koń całym ciężarem przygniótł jeźdźca, zad, czy brzuch (o ile dobrze pamiętam) wyglądował na głowie Oliviera. Kask wydawał się być nienaruszony, jednak po "otwarciu" go okazało się, że całe jego wnętrze jest doszczętnie rozwalone na kawałeczki... Townend i tak miał sporo szczęścia, bo złamał chyba tylko parę żeber i już w czerwcu widzieliśmy go na polskim crossie w Strzegomiu.
Nieodpowiedzialne zachowanie w równym stopniu dotyczy osób które nie znają się na koniach jak i tych co uchodzą za znawców.

Moja kobyła zazwyczaj jest miła, ale potrafi być bardzo wredna i agresywna. Sąsiadka (podobna znana hodowczyni), jak kobyła się u mnie pojawiła to przyszła zobaczyć zwierzaka i jak gdyby nigdy nic poszła na pastwisko i chciała podejść do kobyły (a była uprzedzona że to nie jest dobry pomysł), dobrze że dziewczyna szybko biega i zdążyła się ewakuować z pastwiska jak kobyła zaatakowała (700 kg wkurzonego i szarżującego zwierzaka robi wrażenie).

Tak samo sąsiad (podobno hodowca), jadę z kobyłą i ze źrebakiem w terenie, a ten jak gdyby nigdy nic nas zatrzymuje bo chce obejrzeć źrebaka i z łapami do niego :/, dobrze że młody miał już dwa miesiące i kobyła się uspokoiła trochę, bo miesiąc wcześniej to by po prostu zabiła gościa.
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
04 października 2010 14:04
ja najabrdziej lubie tych od pieskow. sa najlepsi  🙄

historyjka obrazkowa. ogier moj- cukierunio niesamowity. no zwierzatko z obrazka. niestety bardzo pso-zerny. pod stajnie podjezdza mercedes czarny Ska. ze srodka wypelza pani w spzileczkach, pan w garniaczku, dziecko na oko lat 6 i jack russel, ktory w te pedy do konia ruszyl. czarny juz sie wscieka juz chce zabijac, ale go uprzejmie przytrzymoje i prosze o zabranie psa. na co pani odpowiada, ze piesek nie grozny i nie zrobi krzywdy konikowi 😵 . po 3 ostrzezeniu, ze konik zrobi krzywde pieskowi bo pieskow nie lubi, po prostu puscilam wodze. kary se wspial i rzucil do przodu z przyklejonymi i uszami i wyszczerzonymi zebami. psa nie trafil, ale panstwo szybko sie zwineli. 😁
No tak, rzeczywiście to bardzo odpowiedzialne zachowanie  🤔 Nie ma to jak ogier goniący za psem i przy okazji niechcący tratujący 6 letnie dziecko albo pania w szpilkach.
Jak to było? Nieodpowiedzialne zachowanie w równym stopniu dotyczy osób, które nie znają się na koniach jak i znawców?
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
04 października 2010 14:24
jakbym nie widziala na co poluje i co robi dokladnie + nie miala bym dostatecznej odleglosci od panstwa to bym go nie puscila. poza tym nie bede tolerowac w miejscu gdzie jest wyrazny zakaz wstepu osobom nieupowaznionym + zakaz wyprowadzania psow bez smyczy takiego zachowania.

poza tym jak to jest os trony prawnej gdybym kon wtedy psa jednak trafil/ugryzl ?
Ty jako właścicielka odpowiadasz za szkody wyrządzone przez Twojego konia, tak samo jak właściciele psa odpowiadają za niego, w razie gdyby on wyrządził jakieś szkody Tobie
christin-powiedz mi co chciałaś osiagnąć takim zachowaniem?
czy tylko dlatego, że uważasz iż"masz prawo" poświęcilabyś życie tego psa?
tylko po to żeby udowodnic nieodpowiedzialnym wlaścicielom pozowlilabyś zabić zwierzaka?
czulabyś się usprawiedliwiona?

powiem Ci tak: zazwyczaj konie i psy koegzystują ze sobą bardzo dobrze i ludzie nie spodziewają się takiego zachowania od konia. Nawet im się nie dziwię. Aczkolwiek swojego psa w stajni obcej tak bym nie puszczala oczywiście, natomiast musisz mieć świadomość, że to jednak Ty stanowisz zagrożenie!!!


Okwiat, masz na mysli ten upadek?

Jak dla mnie, calkiem dobry przyklad na to, ze warto nosic kask. I wymienic na nowy po mocniejszym uderzeniu, o czym nie kazdy wie (kask Olivera wygladal na nienaruszony po tym wypadku, ale oddali go do jakiejs ekspertyzy i okazalo sie, ze nastepnym razem juz by nie ochronil glowy).
Ej, nie róbcie paniki. Raczej piesek nie stał pół metra od dziewczynki/na drodze 'ataku' konia itd. A wątpię, że christine puściła by go, gdyby nie miała pewności, że może go opanować. Całkiem mi się spodobał ten sposób odgonienia natrętów 🤣 Tłumaczysz 10 razy, nie pomaga- więc mała, niegroźna.. pokazówa? 🤣 To, że koń się wspiął, nie znaczy, że miał od razu wszystkich pozabijać, ale wyglądać to musiało nieźle.. 😉
Wyjątkowo głupi i nieodpowiedzialny sposób. Coś takiego to jest proszenie się o kłopoty, jak dla mnie to szczyt głupoty!!!
A co by było gdyby dziecko pobiegło "ratować" pieska? Niech koń skopie dziecko, zabije psa i tyle, przynajmniej rodzice się nauczą? 

Po przeczytaniu tego muszę poprawić to co wcześniej napisałam, jeźdźcy (nie wszyscy) potrafią być zdecydowanie bardziej nieodpowiedzialni i bezmyślni niż ludzie którzy nie znają się na koniach !
okwiat   Я знаю точно – невозможноe возможно!
04 października 2010 19:15
bostonka dokładnie ten
mój koń bardzo nie lubi psów, ma złe wspomnienia - jakieś 2 lata temu w jednej ze starych stajni pies sąsiada gonił konie, obgryzał im ogony, a jednego ogierka zagryzł. konie uciekały, Bazyl zaczął atakować, aż przetrącił psu kręgosłup. teraz jak podbiega do niego pies to od razu składa się do "Skoku". na szczęście słucha mnie, kiedy go upominam o spokój. generalnie kiedy obce psy zaczynają się kręcić wokół mojego konia od razu informuję, że siwy psów nie lubi, a jednego rottweilera ma już na sumieniu, zazwyczaj to działa na właścicieli.
kiedyś miałam też sytuację, że pewna pani w terenie zaraz obok mnie spuściła psa ze smyczy przy okazji informując, żebym jak najszybciej się stamtąd zabierała, bo pies gryzie (wiejska droga, nic prywatnego!) odpowiedziałam jej tylko "spoko. siwy kopie." i pojechałam dalej obserwując, jak szanowna pani czym prędzej przywołuje psa z powrotem.
myślę, że w takich przypadkach wpłynięcie na wyobraźnię właściciela jest najlepszym sposobem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się