Sprawy sercowe...

No i chyba szlag trafił moje kilkunastoletnie małzeństwo. Najgorsze jest to,ze w związku z tym będę musiała zlikwidować stajnię /8koni/ 😕
Bea1, o matko, co się stało 🙁? Przykro mi...

Lanka_Cathar   Farewell to the King...
08 grudnia 2016 19:28
Nie mam bliskich przyjaciół. Mam koty.


I na razie wystarczą! I masz re-voltę! I cytat z niezawodnego  Pratchett'a:

" Chciałem powiedzieć [...] że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE."

Nie wyobrażasz sobie świąt, reakcji babci, Sylwestra i wielu, wielu innych rzeczy. I masz do tego prawo i musisz dać sobie czas. I dasz radę!  :kwiatek:
Gillian   four letter word
08 grudnia 2016 20:26
Dziś nie przyjechał, bo za późno wróciłam do domu. Ale mam mu zostawić rzeczy w pracy bo chce mieć to już za sobą jak najszybciej i zapomnieć. Tak więc...
Będzie bolało, na początku bardzo mocno. Ale skoro sama piszesz, że różnice nie do pogodzenia, że nie pasowaliście do siebie itd, to bycie ze sobą z powodu..przyzwyczajenia, czy jakichś emocji bez głębokiego podłoża i basisa i tak było bez sensu. Bo pewno byście się tak żarli i kłócili ciągle. Za jakiś czas, dłuższy, będziesz się dziwiła po co z nim byłaś. Przytulam.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
08 grudnia 2016 20:41
Gillian, przepraszam, ale Ty go masz spakować i mu rzeczy wieźć?  👀
Gillian   four letter word
08 grudnia 2016 20:45
Dużo tych rzeczy nie jest, ze dwie koszulki i jakieś kosmetyki.
Liczyłam na to, że to po prostu kolejne nieporozumienie. Chyba jeszcze nie do końca do mnie dociera. Albo po prostu nie ogarniam jak można skreślić 3 lata w jeden dzień.
Gillian, Ty chyba jednak nie jesteś pewna tego rozstania i liczyłaś na pogodzenie się? Może warto usiąść i szczerze porozmawiać co czujecie wzajemnie i czy oboje chcecie tego?
Gillian, ale to jego decyzja? O te koty serio poszło finalnie? Strasznie przykro, szczególnie że dom, plany, dzieci... Bardzo współczuję.
Gillian jak widać można. Chociaż nie nazwałbym tego 'jednym dniem' skoro piszesz, że psuje się od dawna. Po prostu finalnie ten dzień nastał. Może warto porozmawiać z facetem tak od serca skoro nadal Ci na nim zależy? Nie masz nic do stracenia! Jeżeli trzyma Cię duma, to schowaj ją do kieszeni. Nie wmawiaj sobie, że to bez sensu skoro nie widzisz sensu bez niego u swego boku. Wiem, że musi Ci być strasznie ciężko ale sama musisz wiedzieć czego chcesz i podjąć działania w tym kierunku. Trzymam kciuki!
Bea1 brzmi groźnie 🙁 chyba coś niespodziewanego Cię spotkało, trzymaj się.
Problem mój polega na tym, że ja wiem i rozumiem to, że ten związek jest kompletnie bez sensu. Nic tu się kupy nie trzyma, nie pasujemy do siebie, mamy zupełnie inne pojmowanie świata, wszystko logiczne. Tylko nie umiem sobie wyobrazić jak to będzie dalej, po prostu nie potrafię..


I dalej "co ja powiem Babci, co z Sylwestrem"?

Gillian- zależy Ci, kochasz go, nie wyobrażasz sobie życia bez niego, bez niego życie nagle straciło jakikolwiek sens? Jeśli tak, rozmawiaj z nim i zmień w sobie to co ci zarzucał, a w czym przyznajesz mu rację.
Ale jeśli jesteś z nim z przyzwyczajenia i sama widzisz, że ten związek od dawna jest bez sensu, to się na spokojnie zastanów. Bo każde rozstanie tego typu boli. Tyle, że może oboje dzięki temu zyskacie szansę poznania kogoś kogo pokochacie naprawdę?
Ileż ja się nasłucham w poradniach od pacjentów o nieudanych związkach, w których trzeba trwać, bo dzieci, bo dom, bo kasa, bo już za starzy na to by mieć siłę zmieniać swoje życie! Lepiej je zmienić za młodu, póki siły są. Jeśli ludzie już na starcie twierdzą, że nie pasują do siebie, odchodzą od siebie na tygodnie ( lipiec, sierpień), sprzeczają się często na poważniej, to po co włazić w taki związek dalej i budować coś, co z dużym prawdopodobieństwem runie i tak potem? Jeszcze można się tak bawić, póki człowiek na tyle młody, że nie planuje rodziny i dzieci. Ale kiedy zaczynamy myśleć o budowaniu rodziny, lepiej się naprawdę poważnie zastanowić, czy to jest to.
Gillian zapakuj mu te rzeczy, oddaj i tyle. Nie rozmawiaj, nie roztrząsaj, ten facet już podjął decyzję, Ty zresztą chyba też. Sądząc po tym co pgiszesz. Na siłę nic z tego nie będzie. Może zatęsknicie za sobą, gniew ustąpi, łatwiej będzie spokojnie porozmawiać. Daj sobie czas na oddech. Zadaj sobie dwa pytania: chcę z nim być bo ? Nie chcę bo ?
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 grudnia 2016 05:50
Nie bawiłabym się na miejscu Gillian w zmienianie, tego, co nie podoba się partnerowi. Bo co, ma oddać koty? Co następne? Np. sprzedaż konia, bo spędza z nim za dużo czasu? Koniec  startów, bo idzie na to za dużo kasy/czasu? To wygląda na zarzuty, których nigdy nie da się naprawić, bo zawsze znajdzie się coś nowego. Jeśli twierdzi, że już wcześniej uważała, że nie dotrwa do końca budowy domu, to znaczy, że psuło się od dawna. Lepiej teraz się rozstać, niż później "bawić" w podział majątku i targać po sądach.
Dokładnie. Jak widzę porady w stylu "zmień w sobie to, co jemu się nie podoba", to mnie jasny szlag trafia. To należy tłumaczyć dosłownie jako "przestań być sobą, bo on sobie tak życzy".
Jeżeli nie chodzi o jakieś pierdoły w stylu "zacznij myć kubek po kawie od razu, a nie dzień później" - to żadne "zmienianie siebie" nie wróży związkowi dobrze, za to jest prostą drogą do unieszczęśliwienia się na własne życzenie.
Ale o ile dobrze rozumiem, to tunridzie dokładnie o to chodziło, że jeśli bardzo, ale to bardzo chcesz to się zmień, ale po co ? Ja stosuję się do zasady, że jeśli coś mi bardzo przeszkadza, ktoś, czyjeś powtarzające się zachowanie to nie idę w to. Tak zakończyła się moja kilkunastoletnia przyjaźń i zrobiłam co uważałam za słuszne, trochę mi to zajęło, ale jednak. Teraz wiem, że to była słuszna decyzja. Dodatkowo uważam, że ludzie się nie zmieniają, co innego chwilowa zmiana, ale zmiana charakteru/oczekiwań/preferencji, to moim zdaniem nie wchodzi w grę. Może to niepopularna opinia, ale tak uważam. Reasumując, jeśli coś nie gra i jest to poważna sprawa, to potem lepiej nie będzie, może na chwilę, ale za czas jakiś wróci wszystko i będziemy z tym przysłowiowym "trupem w szafie" żyć, a po cholerę ? Powtórki nie będzie.
Bea1, co do małżeństwa się nie wypowiadam, bo tylko Ty wiesz co tam się między Wami zadziało. Ale na pewno nie jest łatwo. Tulę  :przytul:
Ale co do stajni... poczekaj jeszcze z katastroficznym myśleniem. Często jest tak, że rozwiązania się jednak odnajdują. Trzymam kciuki.
Jeśli partner ci zarzuca, że np mało mu okazujesz czułości, albo mało czasu mu poświęcasz, albo jesteś często zupełnie niepotrzebnie złośliwa, a ty przyznajesz mu rację i przyznajesz, że mimo rozmów na ten temat nic nie zmieniłaś, a zależy ci na nim, to zmień to w sobie. Związek dwóch ludzi, to nie tylko kwiatki i motylki, ale i sztuka kompromisu.
To miałam na myśli.
Gillian, kurteczka... Nie chcę Cię ranić dodatkowo, ale...
Dziewczyno kochana, odkąd czytam o Twoim związku to czekam na tę informację, że się rozstaliście. Przepraszam, ale taka prawda. Cały czas się zastanawiałaś, cały czas się starałaś i cały czas coś było niedogadane, coś się nie zgadzało, nie dawało ustalić... Obserwując to z boku, tyle ile zdradzałaś ze swojego prywatnego życia na forum, to ciągle krążyła mi myśl - dlaczego ta dziewczyna jest w takim związku, dlaczego nie jest szczęśliwa. 
Rozumiem, że cierpisz, że jesteś zagubiona. Twój świat się nagle zmienia. Ale...
Daj mu się zmienić. Pozwól sobie odszukać siebie na nowo. Porozmawiaj ze sobą czego pragniesz, co jest dla Ciebie ważne. Nie przez pryzmat dotychczasowego partnera. Stań się silniejsza, bardziej ze sobą zaprzyjaźniona. Bo związek to DWIE osoby, to potrzeby, marzenia i radości DWÓCH osób. Wiadomo, że szuka się kompromisów, czasem nawet ustępując zupełnie. Ale musi być równowaga - czasem w pełni i bez komentarzy ustąpi partner. Ustąpi bo będzie chciał widzieć Twój uśmiech i to mu wynagrodzi jego "poświęcenie".
Spakuj go i daj temu wszystkiemu czas. Będzie bolało, ale postaraj się w tym bólu nie zatracać. Słuchaj siebie, szczerze ze sobą porozmawiaj.
Trzymaj się, będzie dobrze! 🙂
majek   zwykle sobie żartuję
09 grudnia 2016 08:56
Gillian, to TYLKO trzy lata. Z tego co piszesz... zawiez mu te rzeczy zanim sie rozmysli.
Ziomeczku kochany trzymaj się!  :przytul:
Jak będzie?
Ja Ci wróżę kogoś z branży końskiej.

[quote author=Gillian link=topic=148.msg2623803#msg2623803 date=1481191369]
Problem mój polega na tym, że ja wiem i rozumiem to, że ten związek jest kompletnie bez sensu. Nic tu się kupy nie trzyma, nie pasujemy do siebie, mamy zupełnie inne pojmowanie świata, wszystko logiczne. Tylko nie umiem sobie wyobrazić jak to będzie dalej, po prostu nie potrafię..


I dalej "co ja powiem Babci, co z Sylwestrem"?

Gillian- zależy Ci, kochasz go, nie wyobrażasz sobie życia bez niego, bez niego życie nagle straciło jakikolwiek sens? Jeśli tak, rozmawiaj z nim i zmień w sobie to co ci zarzucał, a w czym przyznajesz mu rację.
Ale jeśli jesteś z nim z przyzwyczajenia i sama widzisz, że ten związek od dawna jest bez sensu, to się na spokojnie zastanów.
[/quote]
Chyba nie da się zmienić tego, że lepiej się czuje w bryczesach niż w sukience i że adrenalina oraz satysfakcja ze startów w zawodach nadają życiu sens.
Bo z tego co mi się zdaje, właśnie to jest to "zupełnie inne pojmowanie świata".
Jeśli się mylę, wyprowadź mnie z błędu Gillian.


Gillian, kurteczka... Nie chcę Cię ranić dodatkowo, ale...
Dziewczyno kochana, odkąd czytam o Twoim związku to czekam na tę informację, że się rozstaliście. Przepraszam, ale taka prawda. Cały czas się zastanawiałaś, cały czas się starałaś i cały czas coś było niedogadane, coś się nie zgadzało, nie dawało ustalić...


mam to samo odczucie.... tylko myślałam, że to Ty przejrzysz na oczy i kopniesz go w d... generalnie wg mnie zrobił Ci przysługę...
Ja tam nie mam pojęcia co jest problemem między nimi. Jeśli faktycznie konie, hobby i to, że bryczesy bardziej leżą na tyłku niż kiecuszka, torebeczki i nudne spotkania towarzyskie, to faktycznie.. Bo co innego zmienić coś w sobie, w czym widzimy słuszność i w czym w sumie przyznajemy partnerowi rację, ( np te rzeczy które wymieniłam, ot tak.. pierwsze lepsze jakie na gorąco przyszło do głowy) a co innego zmienić samą siebie, to co kochamy, to kim tak naprawdę jesteśmy. Takich rzeczy się nie zmieni, nie krzywdząc siebie. Pytanie, czy w ogóle da się zmienić.
Czasami szuka się tego kompromisu, żeby po bryczesach wskoczyć w kieckę by chłop był szczęśliwym ale kompromisy, to obowiązek obu stron. Więc i on by musiał zrozumieć, że konie to jej świat.
Ja mówiłam po prostu, o tym, że czasami warto coś zmienić w sobie dla dobra związku, jeśli nam na tym związku zależy. Żeby nie było, że "jestem jaka jestem a jak nie pasuje, to spadać".
Czasami laski się szczycą, że są zołzami dla facetów. Tylko potem ciężko im zrozumieć, czemu są same. Znam taką jedną z reala. Przekonana o własnej zajebistości, zakochana w sobie, wymaga od facetów Bóg wie czego, ale sama nie umie dać nic. I związki jej się sypią jeden po drugim. Czasami warto posłuchać faceta, zastanowić się i jeśli w głębi duszy przyznamy mu rację, to zastanowić się nad sobą jeszcze głębiej. 
Nie ma niczego złego w zamianie bryczesów na kieckę, jeśli się podejmie świadomą, niewymuszoną decyzję. Popadanie w skrajności nigdy nie jest dobre. Samouwielbienie z jednej strony, przepraszanie za to, że się żyje i jakim się jest z drugiej :/ Według mnie każdy ma gdzie indziej granicę pomiędzy zmianą siebie dla dobra związku, a rezygnacją z siebie dla faceta. Pierwsze jak najbardziej, jeśli na związku zależy. Drugie - nigdy. Szkopuł w tym, że często nie wiadomo, po której stronie się jest.
Kiedyś władowałam się w związek, w którym czułam się winna za to, że jestem wykształcona, inteligentna i ambitna. Druga strona notorycznie zarzucała mi zadzieranie nosa, brak osiągnięć i inne absurdy. Teraz dla porównania ktoś to we mnie podziwia i czuje się dumny. Ta sama osoba, te same cechy, a zupełnie inna sytuacja...
Dzięki dziewczyny za wsparcie. No cóź...ja mam 55lat,on 48,ona...19.
A,co do stajni-ja często wyjezdzam i wtedy mój mąz zajmuje się końmi. Tutaj,gdzie mieszkam nikt nie chce przyjść do pracy.Dzisiaj w nocy wracam do Polski i zobaczę,co dalej..
A nie było mnie tylko 4 dni
To za długo ona z nim raczej nie będzie. Nie wiem gdzie faceci mają rozum....  przytulam mocno  :przytul:
smartini   fb & insta: dokłaczone
09 grudnia 2016 20:54
Lena, dlatego to się chyba nazywa sztuka kompromisu. Bo problem kompromisów jest nie tyle w tym, żeby się zebrać i ich dokonać (bo to już kwestia samozaparcia) a właśnie w decyzji co nie może podlegać kompromisowi a co tak i w jakim stopniu.
Masz rację-o 4 dni za długo 😤ale z tego,co zrozumiałam/telefon od niej/,to chciał tylko on. Wynika z tego,ze rozum ma...między nogami  😵
Dzięki za przytulenie :kwiatek:
Wiesz co...jednorazowy wyskok, "wypadek", "przypadek" w sytuacji kiedy związek akurat z jakichś powodów się jakoś sypie, bo różnie to bywa po X latach bycia razem, przy naprawdę dobrych relacjach między ludźmi, bym wybaczyła. Jeśli dobrze by mi to facet umiał wytłumaczyć i widziałabym, że w sumie żałuje itd itp. ( nie mówię, że akurat tu jest taka sytuacja, skoro dziewczę samo zadzwoniło, że ono nie chciało  😲, choć wydaje mi się, że to raczej głupia obrona niedojrzałej dziewczyny )

To trudne sprawy. Zdrady były, są i będą. I często partnerzy nie mają nawet o nich zielonego pojęcia. Czasami komuś coś odwali, zrobi coś, potem gorzko żałuje i gdyby mógł, to by cofnął czas. A czasami okazuje się, że ludzi od dawna prawie nic nie łączy poza przyzwyczajeniem. Czasami ludzie mimo wszystko zostają ze sobą, ze względu na inne sprawy ( rodzina, dzieci, praca, kasa itd) Czasami po zdradzie, ludzie się znów odnajdują i bardziej dbają o siebie i związek niż przed zdradą. Są tacy, dla których zdrada to definitywny koniec bez względu na wszystko.  Jest tak różnie, że moim zdaniem, nie da się uogólniać. Ile ludzi, tyle historii i tyle rozwiązań.
Bea1 ale, że jak... ta panna do Ciebie zadzwoniła i o wszystkim powiedziała? I, że ''chciał tylko on'' a ona co? Potknęła się i wpadła mu do łóżka przypadkiem? - no chyba, że nadinterpretuję. Nie mniej, trzymaj się mocno! Pewnie kryzys wieku średniego męża dopadł. Życzę Ci pomyślnego rozwiązania tej farsy i jakiegoś sensownego wyjścia odnośnie koni  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się