Sprawy sercowe...

Przepraszam i proszę bardzo, płacz na zdrowie. 🙂
Pamiętaj, że "nękam" Cię, ale i wirtualnie mocno przytulam.
I jeszcze podrążę...
Czyli lubiliście razem spędzać czas, wychodzić do knajpek, tam siedzieć i rozmawiać... o czym? o czym rozmawialiście? Poznaliście się też przy jakiejś okazji, może przez wspólnych znajomych bo razem wychodziliście na dyskoteki, albo do kina, albo na wystawy impresjonistów? A może to były domowe spotkania gdzie namiętnie graliście w gry planszowe i kalambury?
I w tych rozmowach i wspólnym spędzaniu czasu podobało Ci się np. jak trzymał się zasad fair play, Jego poglądy na relacje praca-dom. Albo podobało Ci się jaki miał stosunek do kelnerów, taksówkarzy i bezdomnych...
Płacz i spróbuj sobie to przypomnieć, uświadomić sobie to, dlaczego WŁAŚNIE TEN mężczyzna wyzwolił w Tobie tę myśl "jak żyć bez niego"...
Bardzo mi się post Ascai podoba. Mądre i ważne pytanie o motywy własnej decyzji sprzed X lat. Szkoda, że kiedyś sobie go nie zadałam...
KaskaD30, tak czytam, i smutno - ale i jakoś pięknie.
Widzę kryzys. Związek w kryzysie. Oboje jesteście wyczerpani ilością i tempem zmian, życiem w zawieszeniu, "na pudłach". Zaręczam, że niejeden kryzys da się przewędrować w oparciu o to "jak żyć bez niego???". Koniec jest wtedy, kiedy tego nie ma, kiedy pojawia się tylko "co z oczu to i z głowy".
Oboje jesteście sfrustrowani, a z opisu wynika - że bardziej "warunkami środowiskowymi", którym sporo brakuje do komfortu (obejście w remoncie, obie prace, błoto, "teściowa" itd.) Zupełnie inaczej wyrażacie swoją frustrację i czego innego w tej sytuacji spodziewacie się po partnerze.
Też "wezmę w obronę" twojego męża. Nie dlatego, że przyznaję mu rację, ale dlatego, że nie ma go w tej rozmowie.
Bardzo mu współczuję. Nie widzę sposobu, w jaki mogłabym wyrazić swoje uczucia do ciebie na jego miejscu. Wyraża troskę? Marudzi! Zapewnia, że wszystko będzie dobrze? Ściema! Ma się zająć domem? Fuu! Obraca się do mnie dupą! Porozmawiać się nie da!
Na moje, to oczekujesz za męża herosa dokładnie na twoją miarę. A to jest Człowiek, nie Młody Bóg. Ma swoje słabości, ograniczenia, swoje style funkcjonowania. Ustal, co Przeszkadza ci Najbardziej, i poproś, żeby tego Nie Robił. Np. Nie Marudził. A na resztę - pozwól. Toleruj. Przestań naciskać, żądać, oczekiwać. Bo oczekujesz czasem sprzecznych rzeczy. Zobacz jak postąpi mąż, gdy będzie dysponował od ciebie jakimś Konkretem. Jednym. I załatwiać sprawy po kolei, nie wszystko na raz - żeby od razu była bajka.
No i pytanie, na które nie oczekuję tutaj odpowiedzi, ale ta odpowiedź pomiędzy wami paść musi. Jak wam się układa życie seksualne?
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że o miłości może być mowa wtedy, gdy jest chociaż jedna z 3 rzeczy: upodobanie, lubienie, szacunek.
Widzę u was upodobanie (chyba, że właśnie jego nie ma???), widzę lubienie (wbrew temu co piszesz). Natomiast nie widzę szacunku. Twojego szacunku do ukochanego mężczyzny. Może sam zapracował na to, że go utracił, ale i tak kluczowe jet, że go szacunkiem nie darzysz.
smartini   fb & insta: dokłaczone
29 grudnia 2016 20:01
KaskaD30, a ja tak bez analizowania Waszych problemów - myślałaś może o terapii? Bo to brzmi, jakbyście oboje mieli głębsze problemy życiowo-związkowe, do tego problem z komunikacją i jest ryzyko, że sami jak spróbujecie to obgadać to skończy się na żalach, obwinianiu i wyrzutach.
Ja bym na Twoim miejscu (jestem typem, który wszystko na sucho i spokojnie omawia, tak biznesy jak związki międzyludzkie) bardzo na spokojnie i ostrożnie zaproponowała rozmowę i powiedziała jak się czujesz w tym układzie. Bez pretensji, bez czepiania się, bez wyrzucania, co robi źle (a na pewno będzie Ci się cisnęło na język, bo żadne z Was święte nie jest). Powiedziałabym, że mi źle, że brakuje mi tego, co było, widzę, że coś nie gra, że oboje jesteśmy nieszczęśliwi i zaproponowała próbę ratowania. W razie potrzeby z mediacją terapeuty, aby związek uratować.
Bo skoro nadal nie wyobrażasz sobie życia bez niego, to chyba jednak gdzieś te uczucia głęboko są, zakopane pod górą codzienności, problemów, konfliktów, drobnych spięć, skrywanych frustracji i wielu 'czynników zapalnych' (Twoje konie, Wasz remont, Jego praca)
Kwestia tego, czy dacie radę to odgruzować, czy jest co i czy w ogóle chcecie to robić.
I uważam, że przy tak narośniętych, wieloletnich problemach psycholog mógłby Wam się przydać
Odnośnie kotów to sory, ale po prostu trzeba sprzątać.. jak kot zrobi kupę to ją wyrzucić/spuścić w toalecie,  nie zasypać żwirkiem. Mam łącznie 3 koty w dwóch mieszkaniach. I zawsze jak znajomi przychodzą to się dziwią, że nic nie czuć i w sumie to fajne te koty. Po prostu trzeba sprzątać... kot sam w sobie w ogóle nie śmierdzi.. to tak jak w stajni się gnoju nie wyrzuca, a potem się dziwi, że zapachy nie są przyjemne. Kuweta to jak boks, trzeba sprzątnąć i tyle, a nie narzekać..
Już samo forum działa terapeutycznie🙂 szczególnie te wypowiedzi dające "w łeb" i zawierające krytykę.  Samemu, wiadomo, patrzy się tylko od swojej strony, w dodatku poprzez emocje, a drugiej strony w momencie gdy jest się złym na kogoś, to tak naprawdę wysłuchać i zrozumieć prawie się nie da, bo wszystko od razu budzi sprzeciw. Dopiero jak ktoś z zewnątrz ocenia, wiadomo, że obiektywnie, to daje efekt kubla zimnej wody... Ascaia, torchę niepokojąco powiem, że ta retrospekcja nie jest bardzo na plus... Chyba zmienił się bardziej niż myślałam...Może ja Go zmieniłam... Tak czy inaczej, takie rozważania  prowadzą bardziej do zastanowienia się czy Go jeszcze kocham. A co do tego nie mam wątpliwości. Pytanie, czy jestem w stanie tak bardzo przymknąć oczy i uszy na ten marazm i defetyzm, tak żeby nie niszczyl i mnie. halo, może faktycznie jest to jakiś sposób, w natłoku żali pewnie gubi to co dla mnie najważniejsze, a słyszy tylko liste skarg i zażaleń, które zlewają mu się w jeden ciąg krytyki... Warto spróbować, może masz rację. Niestety masz też rację co do szacunku i wiesz, tego chyba i mnie najbardziej brakuje. W tym zakresie uważam, że to Jego wina, że go stracił. To rzecz trudna do oceny przez innych, trudno też napisać jasno czemu tak się stało, bo to długa lista elementów, które złożyly się na to przez lata. Tu uważam, że jestem obiektywna i takie, a nie inne zachowania męża miały prawo to spowodować. Absolutnie nie mówię tu o zdradach czy czyms takim, tu mąż jest bez zarzutu. Być może tylko dlatego, że to byłby jakiś wysiłek z jego strony, poza tym wprowadza element zamieszania i niepewności oraz konieczności "postarania się", niemniej tego się nigdy nie bałam. halo uwierz, jego "marudzenie " absolutnie nie jest wyrazem troski, i przenigdy nie usłyszałam, że będzie dobrze😉 Hmmm, trudno tak mówić o czymś czego ktoś nie widział. Te zachowania o których mówię, to nie jest takie zwykłe marudzenie czy czarnowidztwo czy niechęć do moich koni... To wykracza daleko poza jakikolwiek normalny stan w jakim może znaleźć się "normalna" osoba. To się zdarza raz, dwa razy dziennie, trwa rożnie od minut po godzine -dwie i przypomina stan jaki widziałam u psa z poczatkami padaczki (ten miał akurat dziwne wybuchy radości). On przestaje wtedy kontaktować, wylewa i wylewa te swoje źle, źle, miesza konie, dom prace, psy, samochody... czasem twierdzi, że nie ma jak do pracy się dostać, bo auto się sypie, psuje i nie ma za co go zrobić (samochód jeździ ma się dobrze!!!, a jak trzeba to mu dawałam kase, ku...to nie jest tak, że mam konika i na chleb mi brakło, no na meble tak- ale będą kosztować 20 tys...). I to się dzieje nagle, jakby przelącznik przeskakiwał i wio... Choć przed chwilą było miło i normalnie... Druga rzecz, że on jest chorobliwie nastwiony do pieniędzy, jak alkoholik na wódke i to najczęściej temat kasy powoduje takie coś. Nie wiem jak wam to opisać. Bo to nie jest tak, że mamusia kupiła mi domek, ja kupiłam sobie koniki, władowałam w to caly czas i pieniądze, a teraz jeszcze jestem zła że mężulek się ze mną nie cieszy, że elewacji nie mamy. To nie ten kaliber problemu. smartini, może tak, może bez psychologa się nie obejdzie... Dla nas obydwojga... Własnie siedzę w pracy, a wiecie co mąż robi... Sam z siebie zaproponował, że ułoży moją słome w stodole, która transport zwalił jak stał parę dni temu, a ja nie miłam kiedy wrzucić do sąsieku. Powinnam się cieszyć.... Ciesze się nawet, tylko przypuszczam, że za pare dni będzie to wywrzeszczanym argumentem przeciw mnie. To tak jakby on nie do końca zdawal sobie sprawę co mówi podczas tych "ataków". To chyba raczej kwestia przemyślenia, czy jestem w stanie nie tylko się temu nie poddac, ale i mu pomóc, bo chyba racja, że co by to nie było i jak by nie wyglądało, to został z tym sam...
ja bym przekazała was terapeucie, poważnie. Bo nawet jeśli zaczniesz z nim rozmawiać, to podejrzewam, że nie będzie cię skutecznie słuchał. Odbierze to jako atak i sam zacznie atakować. Musi sobie UŚWIADOMIĆ jak bardzo to jego malkontenctwo i narzekanie w tych "atakach" destrukcyjnie wpływa na wasze stosunki. A nie sądzę, by udało ci się przekazać mu to tak, by naprawdę ZROZUMIAŁ, bez pomocy osoby trzeciej.
Terapeuta, nie na zasadzie wielkiej terapii dla was, ale jako osoba trzecia, mediator, osoba niezbędna do tego, byście nazwali precyzyjnie sami  wszystko po imieniu i by to do was obojga dotarło to, co małżonek ma do przekazania.
Odnośnie kotów to sory, ale po prostu trzeba sprzątać.. jak kot zrobi kupę to ją wyrzucić/spuścić w toalecie,  nie zasypać żwirkiem. Mam łącznie 3 koty w dwóch mieszkaniach. I zawsze jak znajomi przychodzą to się dziwią, że nic nie czuć i w sumie to fajne te koty. Po prostu trzeba sprzątać... kot sam w sobie w ogóle nie śmierdzi.. to tak jak w stajni się gnoju nie wyrzuca, a potem się dziwi, że zapachy nie są przyjemne. Kuweta to jak boks, trzeba sprzątnąć i tyle, a nie narzekać..


Ja zawsze mowię, jak zrobisz kupę w kiblu, to nie nagrywasz jej papierkiem... I nie wychodzisz, nie robisz kolejnej i nie nakrywasz, bo sie porzygasz ze smrodu ...
U kota tak samo. Kupa to kupa. Normalny kot robiący tylko do kuwety nie śmierdzi. Jak sie kuwetę czyści cały czas.
Ja jak słyszę jak kot "szura" to od razu idę wywalić. A tak to robię to rano, wieczorem, czasami zawsze jak przechodzę. Nie śmierdzi nawet jak wącham kuwetę. Wyrzucam tylko kupy i siki zbrylone i dosypuje.
Ale niektórym jak widać śmierdzi w tym wątku
Scottie   Cicha obserwatorka
30 grudnia 2016 16:05
anyann, nie możesz przeżyć, że KaNie śmierdzi? Daj już spokój. Jak kot nie sika tylko do kuwety, ale też do butów, w inne miejsca i rzyga na kanapę, no to sorry, ale ma prawo jej to śmierdzieć.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
30 grudnia 2016 16:24
Co innego kuweta, którą się sprząta, a co innego buty, ubranie itd. Z kuwetą nigdy nie miałam problemu, za to jak mi kot na dywanik naszczał to dywanik był do wyrzucenia- bo NICZYM nie dało się tego zapachu sprać. Więc ja doskonale rozumiem.
W temacie obrzydzenia także, bo jak kupa końska w ogóle mi nie przeszkadza tak krowia mnie odrzuca. Tak samo jak obrzydzają mnie pąkle czy małpy. To jest coś, na co się wpływu nie ma, po prostu nas to obrzydza i tyle.
KaskaD30 czy ja dobrze zrozumiałam ze twój maż jest policjantem ? jeśli tak to wtrące swoje trzy grosze, psychologiem nie jestem, ale znam trochę to środowisko i specyfikę zawodu, to nie ty musisz coś zmienić, to twój mąż musi znaleść zajęcie, hobby które pozwoli mu ,,spuścić parę,, psychicznie. jeżeli policjant nie ma swojego ,,konika,, ( jednym potrzebny jest wysiłek fizyczny typu siłownia, bieganie innym np klejenie modeli ) nie ma psychicznego odpoczynku po pracy to z czasem zaczynają sie problemy, z agresją, alkoholizmem itp , może to trochę pomoże ci naświetlić drogę, do psychologa raczej go nie zaciągniesz bo to równa sie problemom w pracy.
anyann, nie możesz przeżyć, że KaNie śmierdzi? Daj już spokój. Jak kot nie sika tylko do kuwety, ale też do butów, w inne miejsca i rzyga na kanapę, no to sorry, ale ma prawo jej to śmierdzieć.


Oczywiście, że mogę przeżyć. Powiedziałam to ja, siedząc z takim śmierdzielem przy kominku.
Tylko zastanawia mnie czasami, jak przyjdzie choroba, pampersy u dorosłego, odleżyny do kości, ślinienie się, karmienie przez sondę, to co? Też będzie śmierdziało i też będzie się omijało szerokim łukiem? Ale to takie tylko dywagacje szurniętej baby
Tlumaczyc sie nie bede, bo to smieszne troche, ale powiem Ci anyann jeszcze cos, zebys miala co przezywac.
Poza zapachami wkurza mnie tez, jak kot mlaska przy jedzeniu i jak pies lize sobie jaja. Musze jeszcze cos na zolwia stepowego znaleźć, bo narazie nic nie mam. Ale jak sie zacznie lato i bedzie klockowal codziennie na mieszkanie (bo nie ma terrarium ), to sie tu odezwe.
A ze to watek sercowy to doloze ze wkurza mnie tez to , ze ostatnio nie moge w nocy spac, a moj facet ODDYCHA i ja to slysze i jeszcze bardziej nie moge zasnac. Tyle ze On nie chce isc na kompromis i nie ma zamiaru przestac oddychac.

A tak serio to polecam sobie poczytac o ludziach nadwrazliwych na zapachy i dzwieki, moze Ci bedzie latwiej ogarnac, ze cos co dla Ciebie absolutnie nie jest problemem, dla kogos innego moze byc ogromnym.

I dopisek bo pojawilo sie cos nowego.

W zeszlym roku moj facet mial wypadek, byl w spiaczce tydzien. Przy wybudzaniu obrzygal mnie do samych lokci. A potem przez kolejne dni to ja zajmowalam sie myciem, wycieraniem tylka i zabieraniem pelnego basenu. W trakcie tygodnia spiaczki odsysalam rurka gluty i dbalam o higiene w buzi. Tak samo jak dbalam o ropiejace i krwawiace oko. Nie byl to problem. I ani przez chwile nie mialam dyskomfortu. Wiec nie musisz sobie tym glowy zawracac. Za chwile urodze tez dziecko i sadze ze nie bede miala problemu z osranym pampersem czy pawiem na moim ramieniu.  🥂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
30 grudnia 2016 17:08
Yyy... ale co ma wspólnego kocia kupa z opieką nad starszą, schorowaną osobą? 🤔
anyann, ja też trochę nie rozumiem Twojego oburzenia 😀 Są osoby, u których kotem nie czuć, są takie, u których śmierdzi. Mówię to jako osoba lubiąca koty i mająca niegdyś jednego w domu.
A Twoje porównanie trochę z kosmosu... co innego opieka nad bliskim człowiekiem, na którego chorobę nie ma się wpływu (ale na higienę i zapach w dużej mierze tak) a co innego dobrowolne branie zwierzaka do domu, nad którym się do końca nie panuje i sika po całym domu/po którym się nie sprząta regularnie kuwety
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
30 grudnia 2016 17:15
A jeśli nawet kogoś na tyle brzydzi higieniczna opieka nad osobą chorą i wynajmuje do tego celu wykwalifikowaną pielęgniarkę bo może- to co, jest złym człowiekiem?
Totalnie tego nie rozumiem.
No właśnie to ja nie rozumiem, że coś lub ktoś śmierdzi komuś tak, że traktuje się toto jak powietrze, mimo że jest i żyje. AL to już koniec off topa z mojej strony
KaskaD30, a jak z jego ciśnieniem krwi? Może zwyczajnie miewa nadciśnienie? Znam wielu facetów, którzy stali się do rany przyłóż  po uregulowaniu ciśnienia.
Anyann
Ja ignoruje tego kota za caloksztalt, a nie za smrod z kuwety. Po prostu go szczerze nie lubie. Nie pasuje mi charakterem i tyle. Ale to nie znaczy, ze bez mojej uwagi ten kot jest nieszczesliwy i ze przez to nie ma wszystkiego czego jej potrzeba.
A widzisz, to co teraz napisałaś jak dla mnie zmienia kolej rzeczy  😉
KaNie, to jest kotka? Jeśli to ukochana kotka Twojego faceta to ona może być po prostu zazdrosna o Ciebie, stąd te  niespodzianki w butach. Zrozum ja, w jej oczach jesteś konkurentka która wpycha się pomiędzy nią a jej pancia. Btw moja Mama do dziś ma pewien żal do byłej kotki mojego Taty, bo za  czasów  narzeczenskich za każdym razem gdy spotkały się pod jednym dachem to ta sikala  mamie do botów  👀 Od tego czasu minęły wieki, ale w pamięci mamy ta demonstracja niechęci i zazdrości ze strony innej baby, co z tego, że innego gatunku,  ma się wciąż dobrze.
Sanna
Ona sika do obojetnie ktorych butow. Jakie stoja akurat 😉 Lubi jak sznurowki leza rozwleczone na ziemi. A kiedys sikala na torebki foliowe. Wystarczylo ze jakas spadla na ziemie i zostala, to byla automatycznie zalana cala zawartoscia pecherza.  Kiedys tez jak zostawilismy ja na jeden dzien, to kuwete zrobila z legowiska psa. Legowisko bylo ciezkie od moczu. Zastanawialismy sie czy chodzila specjalnie pic non stop, zeby je tak zalac.

I nie jest zazdrosna raczej. To typ kota ktory jest bardzo niedotykalski, a kiedys rowniez agresywny. Jak ja poznalam na poczatku to musialam ja podnosic przez recznik, zeby mnie nie pogryzla. Teraz juz chyba ma zaniki pamieci bo bywa, ze chce zeby ja glaskac i wziac na rece.
Ogolnie to jest kot, ktoremu wszystko jedno gdzie jest i z kim jest. Byleby zarcie bylo. I to tez jakiekolwiek. Byla 20 lat kotem absolutnie niewychodzacym, a teraz lazi po podworku, zaakceptowala psa i mieszka juz z nami w 5 miejscu i tego nie przezywa. Jak ja zostawie u kogos, to tez jej wszystko jedno. Ona chyba nie zakodowala nigdy ze ma swojego czlowieka. I w sumie ma na wszystko ostro wyrabane.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
30 grudnia 2016 18:11
KaNie napisała, że kota dostała w pakiecie z facetem. Ja tak zrozumiałam. Faceta kocha, kota toleruje. Jeśli go nie kopie, jak facet KaskaD30 jej psa, tylko nie lubi i obchodzi szerokim łukiem, to jestem w stanie to ogarnąć. Chociaż kot tą niechęć też wyczuwa. My mamy pierd...a na punkcie naszych futer, chociaż mój mąż chciał jednego kota, ja chciałam dwa, więc metodą kompromisu mamy trzy.  🤣 Nie każdy musi być tak zbzikowany.
Lanka_Cathar, no właśnie tak to zrozumiałam, że KaNie dostała kotkę w pakiecie z facetem, z tym że myślałam,  że kicia wolałabym pakiet dwuosobowy : kicia i facet. Ale z tego co napisała KaNie, to kotka ma za złe wszystko całemu światu. I w sumie rozumiem KaNie że może nie darzyc sympatią kota który zalewa jej mieszkanie na okrągło. Ja mam obsesję na punkcie kotów  😉, mam ich 5 i miewam okazjonalne problemy ze znaczeniem terenu przez kastraciki. I walczę z tym jak tylko mogę. Więc naprawdę jestem w stanie zrozumieć osobę której dostał się niechciany współlokator lejacy gdzie popadnie.
Jak tak Was czytam to chyba mam przesra... 😉
Stara panna z szalonym psem, wściekłym kotem i dwoma kucorami - wszystko baby. 😁
Jaki facet by się w to ładował.  😵  😂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 grudnia 2016 18:39
Zaznaczę tylko, że koty naprawdę bardzo rzadko "leją" po złości. Najczęściej leją, bo są chore. A ludzie twierdzą, że są "złośliwe", więc ich nie diagnozują i kot się męczy. I jeszcze mu się dostaje za złośliwość.
Ascaia spoko, trafi się, mój ma mnie, cztery kobyły, kota - Baśkę no i jednego psa, na jego szczęście "on" ci to :P KaNie kot ma już duuuużo lat, więc wiek pewnie też ma cos na rzeczy
Ooo to u mnie odwrotne proporcje, 4 facetów i biedna Nini jedyna baba. Btw mojej mamie przyznaje się do 2 kotów. I tak póki co nie sprawdzi chociaż dość regularnie podchwytliwie pyta  🙄 bo wiecie, kobieta która ma więcej niż jednego zwierzaka rujnuje sobie życie i żaden facet jej nie zechce  😜 Wszystko jedno czy jest się w związku czy nie, więcej niż jeden kot to dziwactwo i prosta droga do samotności  🏇 Ale dziczki na działce karmi, więc to troska o córkę a nie ogólna niechęć do zwierząt  😎
Strzyga
Kot byl u weta. Nawet bylismy na kontroli 2 miechy temu, bo miala jakas wysypke na pysku. W swoim zyciu byla u weta z sikaniem kilka razy, bo to nie jest problem starosci. Moj facet mowi ze zawsze znajdywala sobie rzecz na ktora sikala. I okresowo sie to zmienia. Byly torebki, ciuchy, koce, buty, dywany itp. I to tez nie codziennie.

Anyann
Mysle ze wiek dziala na jej korzysc, bo jest teraz lagodniejsza i milsza niz byla 😉

Ale za te sikanie czy inne rzeczy nie sadze jej kopow w dupe. Nawet nikt jej nie karci, bo nikt nie wierzy ze cos sie zmieni. Moja niechec do niej przezywam wewnetrznie 😉 bo juz nie moge bluzgac na glos bo obiecalam 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się