kącik pomocy medycznej, czyli: czy to coś powaznego i jak temu zaradzić

branka, tak się robi np. w przypadku chorób autoimmunologicznych czy po przeszczepach.
U mnie chodzi o autoimmunologię. Skutek uboczny – łatwiej się mnie czepieją różne zarazki. Sama mogę brać różne miody, cytryny, czosnki, zioła itd. Płukać czymś standardowym, psiukać, ssać. Ale już takich stricte podnoszących odporność bez konsultacji z lekarzem prowadzącym na pewno nie. Na szczęście dziś z głosem lepiej. Zmieniony, ale się wydobywa 😉 Nie żebym planowała go przemęczać...
:kwiatek: skręciłam nogę w kostce. Trochę boli, trochę opuchnięta... usztywnić czy sobie darować ? Coś jeszcze bez lekarza ( aż tak źle nie jest ) można zrobić ?
PS Jednak patrzenie pod nogi jest niezmiernie praktyczne a udane zakupy ( nawet jeśli chodzi o domestos  😵 ) nie usprawiedliwiają trzymania głowy w chmurach  😡
Majowa chłodzić przez pierwsze kilka dni. Oszczędzać. Mój rehabilitant (mam nawykowe skręcenia, które udało się dzięki niemu pokonać) twierdzi, że po około tygodniu (czas zależy od tego jak mocne skręcenie) stawać na nogę i nią ruszać do granicy bólu.
dziekuję  :kwiatek:
Skręceń nie należy usztywniać, tylko jak najszybciej zaczynać ruszać nogą, chodzić (ostrożnie by nie wykręcać znów!) i rozciągać. Trzeba chłodzić by zmniejszać opuchliznę, rozciągać i ćwiczyć. Wszystko ostrożnie, warto stabilizator stosować (ale jeśli nie jest mocno opuchnięta kostka). W necie jest dużo ćwiczeń.
a ja właśnie wróciałam z apteki gdzie wykupiłam ostatni bandaż elastyczny ... i moje poświęcenie poszło sie bzy..ać  👀
Rozciąganie dobę po urazie? Nie wydaje mi się to rozsądnym pomysłem...
Majowa, jeśli czujesz, że to lekka kontuzja to i tak na kilka dni bym jednak usztywniła. Dwa-trzy dosłownie, ale żeby odciążyć pasma. Czyli jednak ten bandaż elastyczny właśnie. Chłodzić. Starać się trzymać nogę w górze, żeby się płyny krążyły i wspomagały zaleczanie mikrourazów. 
Przy skręceniu nigdy nie usztywniać. Od razu pracować z nogą. Tylko chyba ten najgorszy stopień wymaga innych działań (III bodajże).
Dokładnie jak amnestria pisze. Kiedyś się usztywniało, teraz każdy rozsądny powie że chodzić i ćwiczyć, rozciągać. Potem stabilizacja do wyćwiczenia.
Ok, nie będę się spierać.
Chociaż to zaburza moją logikę myślenia - skoro coś się rozciągnęło, ponadrywało (w skali mikro lub większej) to po co to od razu rozciągać znowu, narażać na kolejne mikrourazy? Czyli po skręceniu masz chodzić, normalnie używać tego stawu, tych mięśni i ścięgien, które uległy urazowi czyli nie są w normalnej kondycji? To chodzi o ukrwienie?
Chętnie się dokształcę - możecie podlinkować jakieś artykuły? Bo wujek google mi nic nie wypluł.

edit.
Inne hasło w google i jednak coś znalazłam. Więc sama sobie odpowiem.
I jednak wychodzi na moje 😉

http://www.sport-med.pl/leczenie/skrecenie-stawu-skokowego
http://www.multi-med.eu/rehabilitacja-pourazowa/skrecenie-stawu-skokowego/

Obecnie stosuje się głównie model RICE. Gdzie C to compression - kompresja, ucisk. I jednak świeżo po urazie należy nieco usztywnić, odciążyć struktury, zapewnić im ochronę i odpoczynek. Więc bandaż elastyczny moim zdaniem jest jak najbardziej na miejscu.
Chyba każdy już wie, że skręceń I czy nawet II stopnia nie pakuje się w gips! Ale stabilizator czy bandaż elastyczny też są formą usztywnienia, które tutaj odrzuciłyście.

Jasne też, że warto wcześnie zacząć ćwiczyć. Ale bez przesady. Nie świeżo po urazie. Nikt nie ma RTG czy USG w oczach, żeby ocenić jakie są uszkodzenia. Więc profilaktyczne 2-3 dni ograniczenia ruchu i ochrony stawu są jak najbardziej na miejscu. A co jeśli torebka pęknięta? albo nastąpiło naderwanie ścięgna?

Tak więc nie ma co przesadzać ani w jedną, ani w drugą stronę. 😉
busch   Mad god's blessing.
13 kwietnia 2018 20:06
Ascaia, ja podobnie się zachowywałam jak opisałaś, czyli technika RICE przy moim ostatnim skręceniu i oczywiście to dowód anegdotyczny, więc niezbyt wartościowy, ale tenże RICE mi pomógł szybko dojść do siebie. Ogólnie mam chyba jakąś tendencję do skręceń stopy na zewnątrz, bo już co najmniej trzy razy miałam takie skręcenie w życiu.

Pierwszy raz był jak jeszcze byłam w gimnazjum i wtedy wsadzili mnie w gips na miesiąc, za co im byłam zajebiście wdzięczna bo bolało jak sam skurczybyk nawet jak się poprawiałam na łóżku. Po tym incydencie moja lewa kostka nigdy nie doszła do pełnej sprawności, ma mniejszą ruchomość, jest już na stałe taka 'nalana' i przez długi czas bolała np. przy bieganiu po twardym (teraz już na szczęście nie, ale minęła dobra dekada :lol🙂. Trudno powiedzieć czy od gipsu, czy uraz był tak poważny, ale szczerze to chyba bym nie wytrzymała z bólu bez tego gipsu wtedy.

Kolejne dwa urazy już stosowałam RICE, bo bolało na tyle mało, że byłam w stanie funkcjonować tylko z bandażem elastycznym. Był to dobry i szybki sposób do powrotu do sprawności jak sprzed tych łagodniejszych urazów (ale oczywiście ten pierwszy uraz już nigdy nie przestał wpływać na moją kostkę tak do końca). Wg mnie łatwo jest wyczuć moment kiedy samo RICE nie wystarcza, bo takiego cierpienia nie da się zignorować. W innych przypadkach uważam że RICE daje dobre efekty.
No właśnie - bandaż elastyczny na te pierwsze 2-3 dni to dobre rozwiązanie. I delikatny, umiarkowany ruch.
Albo nic nie nakładać, ale jednak nie chodzić. Leżeć grzecznie z nóżką w górze i okładać lodem.

Z tym wyczuciem to różnie bywa. Mi się kilka razy zdarzyło jednak źle oceniać i tylko osąd innych osób mnie wstrzymał.
Chociażby teraz z tym kolanem. Gdyby nie to, że moja kierowniczka mi kazała iść do lekarza (bo w czasie pracy) to wcale bym się nie przejmowała tematem. Obciążeniowo mnie wcale aż tak bardzo nie bolało, a jaki efekt przecież jak się okazuje. Co by było gdybym łaziła z tymi urazami? A pewnie zaliczyłabym kilka długich spacerów z psem zanim by mnie rzeczywiście unieruchomiło z bólu.
Po spadaniu ze schodów tak samo nie czułam, żebym musiała iść do lekarza, a jednak na następny dzień poblokowało mnie na dobre.

Więc jak dla mnie jeśli pojawia się opuchlizna, dyskomfort bólowy, drętwienie to jednak lepiej "usztywnienie" bandażem elastycznym zastosować. Takie zabezpieczenie noszone przez kilka dni na pewno nie zaszkodzi. 

dopisek.
A mówiąc precyzyjnie - nie odważyłabym się radzić komuś przez internet by po skręceniu kostki próbował od razu coś ćwiczyć, rozciągać i chodzić bez dodatkowej ochrony.

Majowa, trzymam kciuki, żeby to był tylko leciutki uraz i żebyś za kilka dni swobodnie śmigała. 🙂

Mi fizjo zawsze mówili, że jak świeży uraz to trzeba uważać, nie przeciążać się, wykonywać delikatne ruchy, ale...jednak ruszać, bo inaczej sie robia zrosty, które potem tez powoduja problemy i potem i tak trzeba je rozbijać i wywoływac na nowo stan zapalny. Także ruszać, to też pojęcie względne, ja np po urazie szyi miałam wykonywac ruchy baaardzo delikatne, bez obciążeń (np max 0,5 kg....czyli wbrew pozorom nie wiecej niż pełna szklanka, zero noszenia zakupów itd....), z częściowym usztywnieniem (np miękki kołnierz ale pomimo tego jakieś ćwiczenia....). Moja mama po złamaniu kostki z 8 śrubami też miała ćwiczyć od razu dzień po operacji - a i tak dopiero 2 lata potem fizjo, który jej to porozbijał, to pomógł jej najbardziej, pomimo że płakała z bólu na zabiegach. Ale może teraz chodzić, jeździeć na nartach, jeździec na rowerze, itd, czego nie mogła przez 2 lata.

Urazy bywają bardzo róze, czasem ćwiczeniem jest wykonanie paru kroków 😉
Przecież napisałam że stabilizator jest ok... Nikt rozsądny nie zacznie biegać od razu po skręceniu ale ćwiczenia i rozciąganie robić trzeba.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
24 kwietnia 2018 06:03
czy to możliwe, żeby zajady robiły się od stresu? Walczę z nimi od długiego czasu każdym możliwym sposobem i nic. Ale jak rzuciłam wszystko i pojechałam w góry, zeszło ze mnie wszystko, to zniknęły z miejsca. A żywiłam się kiepsko. Wróciłam na Śląsk i znów to samo. Czy to powietrze?  👀
Z moich własnych obserwacji zajady mogą wyskakiwać łatwiej przy obniżonej odporności. A stres obniża odporność. Mnie tam nie dziwi, to co piszesz.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
24 kwietnia 2018 06:23
dzięki  :kwiatek:
Czy ktoś miał do czynienia z zapaleniem więzadła stawu kolanowego?
Lewe po-skręceniowe kolano już było prawie sprawne. Ale dbając o nie, oszczędzając w każdej sytuacji przeciążyłam prawe kolano. Boli zewnętrzna strona i jakby nieco "w głębi" stawu, leciutko od zewnętrznej napuchło. Boli jakoś dziwnie, bo ze zmiennym natężeniem. Momentami jak wściekłe, bardzo silnie, bez względu na pozycję - czy siedzę czy leżę, czy noga w górze czy podniesiona, zgięte, wyprostowane. Po prostu napieprz... W nocy zasnęłam tylko dzięki łykniętym przeciwbólowym. Ale po nocy - obudziłam się prawie bez bólu. Dzień spędziłam z bardzo niewielką dawką ruchu, a teraz znowu dokucza bardzo mocno. 🙁 Najgorzej jest przy zmianach pozycji, ból poraża ostrością.
Smaruję ketonalem, przykładałam kompres chłodzący - właściwie bez efektu. Mam ochotę na przekór spróbować rozgrzewającej maści końskiej.
Od tego, że teraz oszczędzam prawe, to poskręceniowe naderwane więzadła w lewym kolanie znowu zaczęły dawać o sobie znać.
Czuję się jak kaleka 🙁

W sobotę mam wesele mojej przyjaciółki. Wiadomo, że o szaleństwach na parkiecie nie myślę, ale żeby chociaż móc chodzić, komfortowo siedzieć bez bólu.
Macie jakieś cudowne sprawdzone sposoby? Jakieś pomysły?
Ascaia może przydałby Ci się rezonans tego kolana ? Kurczę, trochę długo Cię trzymają te dolegliwości  🤔
Jest pewna szansa, że dostanę "magiczne skierowanie na cito" na rezonans kolana prawego (tego skręconego). Chociaż w sumie po 2,5 miesiąca to chyba to, że czasem któreś więzadło o sobie przypomni jest w normie. W końcu były ponadrywane. Gorzej z tą opuchlizną, ale to bardziej estetyczna kwestia. Nad kucaniem pracuję. W czerwcu jestem zapisana na kolejne zabiegi fizjo. Jeszcze basen by się pewnie przydał, ale na razie nie jest to możliwe.

Natomiast co z tym lewym kolanem to nie wiem. To jest przedziwne, żeby przeciążenie zaatakowało tak z dnia na dzień. Pomaga tylko łykanie sporych dawek ibuprofenu. Nie było urazu, nic takiego nie kojarzę, nic nie chrupnęło.
Tylko to, że od tygodni wszystko robiłam na lewym kolanie, oszczędzając prawe skręcone. 
Oby Ci sie udało, bo łykanie ibupforenu na dłuższą metę to wręcz bankowe wrzody i problemy brzuchowe  🙁
Mam nadzieję, że szybko to wyleczysz, z doświadczenia wiem że kolano potrafi dać w kość... Ja po dwóch latach od urazu dowiedziałam się, że powinnam mieć wtedy artroskopię, a teraz to już tzw.musztarda po obiedzie  🙇

Ja jeszcze takie zapytanie dotyczące skręcenia kostki - ile może się goić ? Mijają dwa tygodnie od skręcenia, kostka nadal boli (dzisiaj to już w ogóle jakiś ostry ból), cały czas mam siniaka mimo chłodzenia. Nie byłam u lekarza, wiec pewnie w końcu się wybiorę, bo z pewnością nie pomaga mi chodzenie do pracy...
Kastorkowa   Szałas na hałas
04 maja 2018 21:16
Kolebka z kostką to zależy, którego stopnia było skręcenie. Skoro nie byłaś u lekarza to nie ma pewności który stopień, ale nawet przy I wskazane jest chodzenie w stabilizatorze przynajmniej tydzień. Zwłaszcza, że sama mówisz, że latałaś do pracy więc na pewno wszystko potrwa dłużej.

Ja miałam raz skręcone obie kostki na raz, jedną I stopień w drugiej II. Dokopałam im jeszcze tym, że stało się to o 1 w nocy a na nogach byłam do 8.30 i cały czas chodziłam co miało swój plus bo jak o 5 położyliśmy się na 2 godziny odpocząć tak chciałam wstać i bym wywaliła na ziemię jakby mnie kolega nie złapał bo się zastały.
Dałam się wtedy wpakować w szynę, na tą gorszą, ale wolałam nie dyskutować, starałam się chodzić jak najmniej wtedy no i o kulach, ale bujałam się z tym grubo ponad miesiąc.

Dokładnie rok później (nie ma to jak szczęście) skręciłam tą w której miałam II i już darowałam sobie lekarzy, okłady, stabilizator i kula to podparcia, ale odczuwałam tą kostkę ponad 3 tygodnie. Teraz zresztą po tych dwóch skręceniach ta lewa kostka jest bardzo nie stabilna i często mi leci na bok, ale tfu tfu odpukać od 1,5 roku mimo, że parę razy stanęłam krzywo i kostka się wygięła to wytrzymała. No ,ale teraz to tak naprawdę kwestia czasu aż znowu poleci.
Na początku lutego skręciłam kostkę. Skręcenie było trzeciego stopnia - zerwałam dwa więzadła. Miesiąc w ortezie.
Bardzo polecam zrobienie USG i sprawdzenie, czy więzadła są całe. Mnie bolało samo skręcenie, potem już nie bolało, siniaka nie było a jednak kontuzja była poważna.
Skręcenia kostki są często bagatelizowane, co skutkuje luzami w stawie i nawrotami choroby.
Ja do pół roku czułam ból przy.pewnym ruchu w stawie, ale u lekarza te z.nie byłam więc może dało się tego uniknąć😀 Bolało bardzo i była mocno spuchnieta ale tak naprawdę cały czas funkcjonowalam w miarę normalnie, jedynie bandaż w pierwszych tygodniach i maści. nie namawiam na takie leczenie Ale odpukac nic mi się teraz nie dzieje, było to parę lat temu i nie nawraca, nie boli itd
Kastorkowa   Szałas na hałas
08 maja 2018 17:53
Ja mimo, że od ostatniego skręcenia minęły prawie 2 lata czuję bolesność zwłaszcza jak dużo pochodzę, po dłuższych terenach czy jak siedzę jakoś z wygiętą nogą. Teraz już się nie zdarza, ale miewałam też tak, że kostka mi się blokowała i nie byłam w stanie stanąć i musiałam ją na siłę wygiąć żeby strzeliła i mogłam chodzić.
Tylko nie wiem czy to nie co innego bo zdarzało mi się, że i biodro mi się blokowało i musiałam nim na siłę mocno ruszyć i zaczynało działać  🙄
Dziewczyny "medyczki" - pogotowie odmowilo przyjazdu do mojej corki, ktora miala wypadek w zlobku (uciety kawalek palca, duzo krwi itd) stwierdzajac ze to rodzic powinien przywiesc dziecko do szpitala. Czy to jest zgodne z procedurami? Jak sie do tego odniesc?
Z tego co mi wiadomo, na podstawie opowiesci rodziny i znajomych pracujacych w placowkach typu przedszkola/szkoly, w razie wypadku karetka zawsze przyjezdzala, jesli rodzic nie zdazyl to dojezdzal do szpitala sam.
Gdybam, ze gdyby karetka przyjechala to palec zapewne bylby przyszyty bo bylaby zaopiekowana i zabrana do odpowiedniej placowki. Dwa, ze na sorze zrobiono rtg, opatrunek i sio do domu z nakazem wizyty nastepnego dnia u chirurga bez jakiejkolwiek wzmianki o tym, ze jest mozliwosc przyszycia koncowki.
Nastepnego dnia chirurg zobaczyl palec i odeslal nas na oddzial chirurgii dzieciecej bo mu sie palec nie podobal i nie podjal sie (bo i nie mial warunkow) zeby to opracowac i zaopatrzyc.

Czy ze strony pogotowia i soru bylo to zaniedbanie? Co z tym zrobic?
nerechta, pogotowie ma obowiązek przyjechać do pacjenta w stanie nagłego zagrożenia zdrowia i życia. Nie ma odgórnego obowiązku przyjazdu karetki na każde wezwanie do szkoły czy przedszkola. W związku z tym odmowa jest możliwa. Ciężko ocenić tą sytuację bo nie wiem jak przebiegała rozmowa. Co osoba powiadamiająca powiedziała dyspozytorowi, co on dokładnie odpowiedział. Czy miał pełny obraz sytuacji, czy podał miejsce, gdzie należy się udać i poinformował jak zabezpieczyć kikut (rozumiem, że odcięła kawałek z kością, horyzontalnie?) - taka informacja w razie odmowy wysłania zespołu ratunkowego jest obowiązkiem dyspozytora.
Jeśli to widoczna wada, tzn horyzontalnie ucięty jeden z segmentów palca to ja bym jednak przyjrzała się sprawie. Bo jeśli ostrze było gładkie i linia cięcia 'gładka' to szansa na doszycie, a co za tym idzie na pełną sprawność i efekt estetyczny byłaby spora.
To, że was odesłali z soru bez doszywania mogło wynikać z tego, że nie mają tam zwyczajnie chirurgów ręki. W mało której placówce tacy są, a tylko oni się tym zajmują - potrzeba do tego odpowiedniego sprzętu.
Dzieki Vanille. Ciecie bylo tuz nad koscia, horyzontalne, bardzo rowne i gladkie (przytrzasniecie drzwami) wiec mysle ze dalo sie to przyszyc. Estetyka to raz (dalej nie wemy czy wyrosnie paznokiec) ale przede wszystkim funkcjonalnosc. Jednak ten palec (a to wskazujacy prawej reki) jest krotszy, obawiam sie ze bedzie miala przez to ograniczone mozliwosci manualne.
Mam troche zal, ze po prostu nie skierowali nas od razu na oddzial chirurgii dzieciecej, chirurgow reki na miejscu sie nie spodziewalismy bo to maly szpital. Wszystko ogarnial maz, ja bylam w pracy, emocje i wszystko dookola nieco odbiera jasne myslenie. Ogolnie z doswiadczen z dzieckiem i lekarzami mam zal, ze to rodzic musi wiedziec o co sie starac/upominac itd, a powinno byc inaczej...

Nie chcę niepotrzebnie plątać się po lekarzach, więc może najpierw zweryfikuję z doświadczeniem innych.

Mam sporo pieprzyków na ciele. Płaskich, niewyglądających na groźne, niewielkich pieprzyków. To co było większe już mam usunięte.
Ale! jeden z tych małych pieprzyków zachowuje się dziwnie drugie lato z rzędu.
W piątek wieczorem zauważyłam, że jakby się nieco zaczerwienił i zrobił bardziej szorstki. W sobotę tak jakby już pokrywał go strupek. A dzisiaj przed chwilą ten strupek odpadł, chwilkę miejsce było wilgotne i podkrwione, ale już przyschło. Rok temu było to samo, taki strupek schodził z dwa lub trzy razy przez okres ciepłej pogody, po czym się zagoiło i całą zimę był znowu normalny płaski pieprzyk...
Jeszcze wczoraj miałam plan, żeby pójść do lekarza rodzinnego, poprosić o skierowanie na chirurgię onkologiczną (akurat mam 200 metrów od domu ośrodek świadczący usługi), wyciąć i mieć z głowy.
Ale czy teraz jest sens? Jak w sumie jakby nie ma co usuwać? Jest maleńka ranka, okrąglutka, średnicy 3mm, w środku takie "mięsko" z mini dziureczką. Ale nie wygląda to w sumie inaczej niż normalna ranka czy ślad po pryszczyku. Poczekać aż się zagoi? Czy jednak iść teraz? Nie chce mi się iść do lekarza i "żebrać" o skierowanie... 

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się