Konie - życiowa pasja i sposób na życie?....Czy da się to pogodzić?

Drodzy Koniarze 🙂
Mam nadzieję, że temat się nie powtórzył, bynajmniej ja takiego nie znalazłam.

Pomyślałam, że poproszę Was o opinię na temat hodowli i użytkowania koni, w celach zarobkowych.

Zawsze marzyłam o zakupie własnych koni i otwarciu własnego ośrodka jeźdźieckiego ...... Może jakaś nieduża agroturystyka...
W każdym razie chcę stworzyć coś własnego (oczywiście związanego z końmi), ale jak narazie są to plany odległe.

Mam do Was kilka pytań:

1) Czy hodowla i użytkowanie koni jest dobrym pomysłem, na otwarcie własnej działalności gospodarczej?
2) Czy taka forma działalności jest w stanie zapewnić dogodne warunki życia ??
3) Czy konie należy, traktować raczej jako hobby po pracy („na etacie”)....... ?

Co o tym myślicie.... ?

4) Czy idzie się utrzymać (zarabiać) tylko i wyłącznie z hodowli i użytkowania koni ?
Czy niezbędna jest, do tego inna, dodatkowa forma pracy, żeby po prostu na to wszystko zarobić ? 

5) Czy w tym przypadku jest wogule możliwy-dochód z pasji??


Proszę Was o Wasze opinie i sugestie na ten temat.....
Co o tym myślicie? Co radzicie? Może macie jakieś ciekawe pomysły? (interesuje mnie wszystko co jest związane, z branżą jeździecką).
Szczególnie będę wdzięczna osobom, które mają w tej dziedzinie doświadczenie.....i wiedzą jak „to wszystko” wygląda w rzeczywistości.

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do dyskusji
Sporo na ten temat jest w różnych wątkach, np. http://www.voltopiry.pl/forum/index.php/topic,1169.0.html (linkować chyba nie potrafię 😉), Kącik jeźdźca zawodowego, Kiedy instruktor a trener, Kącik luzaka, na Towarzyskich: Co chcielibyście w życiu robić etc. Różnie z tym jest. Absolutna większość twierdzi, że do koni trzeba dokładać i mieć z czego. Jeśli chce się żyć tylko z koni (w dowolnej formie) to trzeba być i fachowcem i twardym człowiekiem (stosunkowo najlepiej żyje się z koni, gdy się je w dużej skali hoduje na rzeź) 🙄 😕.
Z dużą dozą samozaparcia i łącząc różne formy dochodów np. handel sprzętem - da się koniec z końcem związać bez mięsnej produkcji.
Jest tu na przykład Agita - może ona Ci napisze?
Pamiętam jak kupowała chyba drugą klacz.
Teraz zdaje się już ma zaczątek hodowli.
Na pewno jest takich osób więcej,ale Agitę miałam okazję poznać osobiście.
Tak realnie? To ci odpowiem ze NIE.Jakos tam zyc mozna jesli masz agroturystyke w bardzo ladnym i popularnym miejscu(ale wtedy konie sa dodatkowa atrakcja),pomijajac konie miesne,na ktore tez juz spadla cena,hodowla jako taka jest kompletnie nie oplacalna i nigdy nie byla,ktokolwiek twierdzi inaczej mija sie z prawda.Zobacz na Stadniny,dawniej panstwowe,wszystko zarabia na ogony najczesciej produkcja mleczna i uprawa pól,a i tak wiele ma klopoty.Hodowla potrzebuje sporych nakladow(stanówka,trening,wystawy,wet.) nie mowie tu oczywiscie o popularym masowym mnozeniu koni-bo to nie jest hodowla,tylko kazdy kryje wszelkie posiadane klacze czym,kolwiek byle bylo blisko albo bylo super sportowcem to na pewno zrebak po naszej przecietnej kobylce bedzie wybitnym skoczkiem...ha ha,hodowcy wiedza ze hodowla stoi na dobrych matkach,a ci pseudohodowcy? Ano powoduja to ze w tej chwili rynek jest zapakowany po uszy przcietnymi konmi i sprzedanie ogona jest bardzo trudne,a ceny najczesciej niewspolmierne do poniesionych kosztow( bo mnozacy musza sie jakos pozbyc tych malych ogierkow,bo miejsca brak i jedza a chetnych tez brak to cena 900-1200zl..).Do hodowli bezwzglednie trzeba dokladac.Do klubikow nastawionych na rekreacje tez,chyba ze sa w dobrym punkcie,to mozna sie zawsze wspomoc uslugami pensjonatowymi,ale znam pare takich miejsc,osoby ktore planowaly jak ty z trudem ciagna,chyba z milosci do koni i dzieki poborom wspolmalzonkow..Zeby sie to zakonczylo sukcesem moim zdaniem potrzeba bardzo duzych pieniedzy z innego zrodla i nastawienia sie na nieco wyzszy poziom uslug,czy nawet sport,tez znam tu pozytywne przyklady,ale wlasnie duza kasa musi byc.Polecam ci jednak konie dla przyjemnosci po pracy zwl. jak bedziesz miec prace sensowna,wrocisz w miare wczesnie i konie beda naprawde przyjemnoscia.Jak bedziesz musiala codziennie obrabiac stado i czesto nie miec czasu na przejazdzke to traci sie sporo z tej pierwotnej fascynacji 🤣Staje sie to...no wlasnie-praca,a ta sie czasem przejada..Zebys nie myslala ze teoretyzuje,to konmi zajmuje sie blisko 20 lat,hoduje od 10 lat,mam ok.16 zwierzat stada podstawowego plus przychowek,wiec czasem nawet 28sztuk.Sama zbieram pasze(co wiazalo sie z zakupem kosztownych maszyn),zatrudniam czlowieka tylko do gnoju raz w tyg.dorabiam transportami i uprawami w szklarniach,bo konie to hobby-jak sie rok calkowity zamknie na zero to jest super.maz oczywiscie pracuje w miescie.Klacze kryje przewaznie co 2 lata,zeby mogly to byc solidne czesto kosztowne ogiery,a zrebaki zeby podchowac,nawet do ujezdzenia jesli trzeba bez presji sprzedawania na sile"bo miejsca brak" .Przenosilam sie na wies swiadomie,znajac realia chowu i hodowli koni.Pozdrawiam i powodzenia.
Mam taką propozycję: wiele osób stawia sobie to pytanie, zbiorczego wątku faktycznie nie było. Gdybyśmy tak zbiorowo wypisali wszystkie zawody związane z końmi? Stworzyli tutaj takie "Revoltowe biuro orientacji zawodowej?"
Bo łączyć pasję z pracą nie tylko oznacza jeździć "zawodowo", czy być hodowcą (jakich koni?).
Do jednoznacznie sprecyzowanych zawodów można by dodawać "spostrzeżenia i doświadczenia". Boswell napisała trochę o rolniku-hodowcy (gorącokrwistych?).
Może udało by się nam coś więcej niż tylko "to zależy"?
Tylko trzeba by dokładnie opisywać zawody końskie, bo np. jeździec jest pojęciem zbyt ogólnym: jeździec sportowy Nr 1 w stajni, j.s. Nr 2, j. młodych koni, berajter, luzak-berajter, j. wyścigowy, zajeżdżacz etc. I jeszcze rożne dyscypliny. I rożne formy/warunki zatrudnienia. Niektóre zawody są bardzo "trudne w realizacji", inne - nieopłacalne, jeszcze inne - mogą nieźle rokować, jeszcze inne - "działają" w połączeniu z innymi.
Np. można żyć będąc trenerem dzieci + "robić" własne konie na sprzedaż + jeździć cudze konie za pieniądze + stawiać parkury (choć łączenie funkcji trenera i osoby oficjalnej na zawodach nie powinno funkcjonować). Do tego trzeba być uznanym jeźdźcem, posiadać stosowne uprawnienia, wyrobić sobie renomę, mieć właściwe znajomości.
Można handlować sprzętem jeździeckim 😉.
Condina   Charakter, Charisma, Klasse.
24 lutego 2009 13:00


Mam do Was kilka pytań:

1) Czy hodowla i użytkowanie koni jest dobrym pomysłem, na otwarcie własnej działalności gospodarczej?

?

Szczerze.... zaden biznes.... wyzyc sie z tego nie da...
Z moich obserwacji różnych tego typu miejsc wynika, że utrzymać się TYLKO z koni na jakimś ludzkim poziomie można tylko wtedy, kiedy bardzo poszerzysz zakres tzw. usług konnych:
-hodowla,- masowa rekreacja,- pensjonat,- robienie młodych koni,- robienie kopyt,- imprezy okolicznościowe w stajni,- pokazy,- obozy i rajdy konne i Bóg wie co jeszcze.
Przy stajni stołówka, plac zabaw dla dzieci, pokoje sypialne, sala na imprezy alkoholowe dla dorosłych itd itp. Im więcej tym lepiej.

W takich przypadkach dochód z "pasji" jest taki, że idzie utrzymać rodzinę. Ale chyba raczej bez zbytnich luksusów. :-)
Zaciekawiły mnie te wszystkie spostrzeżenia, bo w zasadzie większość ośrodków dobrze żyje, jeszcze się nie spotkałam z bankrutem. O pracę "charytatywną" jakoś nie podejrzewam zbyt wielu osób. Oraz, jaki miałby sens inwestycji w ośrodki jeźdźieckie, które jednak powstają? Ciekawa jestem innych opinii 🙂
świetny wątek, również jestem ciekawa waszych wypowiedzi bo (jeśli dopisze mi szczęście) będę robić specjalizację "hodowla koni i jeździectwo"

robię to raczej dla przyjemności i wyższego wykształcenia ale i tak ciekawią mnie końskie zawody 😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
24 lutego 2009 23:05
Osobiscie troche luzakuje, zajezdzam,podjezdzam i jezdze cudze konie,prowadze 'ambitna rekreacje' (tylko prywatnym ludziom na ich wlasnych koniach)-posiadajac oczywiscie stosowne uprawnienia. do tego  wlasny kon w dobrym pensjonacie. dziennie jestem niezadko w 3 stajniach.

kasy malo,a roboty tyle,ze czesto nie pamietam jak sie nazywam... jak mawia moja mama 'normalni ludzie tak nie zyja'
[quote author=lets-go link=topic=3104.msg184945#msg184945 date=1235512422]
Zaciekawiły mnie te wszystkie spostrzeżenia, bo w zasadzie większość ośrodków dobrze żyje, jeszcze się nie spotkałam z bankrutem. O pracę "charytatywną" jakoś nie podejrzewam zbyt wielu osób. Oraz, jaki miałby sens inwestycji w ośrodki jeźdźieckie, które jednak powstają? Ciekawa jestem innych opinii 🙂
[/quote]

Ja spotkałam się z likwidacjami właśnie z przyczyn finansowych. Znaczna większość znanych mi miejsc jest prowadzona jako hobby właściciela. Środki na inwestycje stajenne pochodzą z innych źródeł a stajnia ma być samowystarczalna (czyli koszty są tak skalkulowane, by nie dokładać do bieżacego funkcjonowania obiektu + zostawało na nieduże inwestycje).
Znam też ludzi, którzy żyją tylko z pensjonatu i rekreacji. Cały rok harują w stajni, bez urlopu. Mają samochód pełnoletni i nie zanosi się na lepszy. Można tak żyć, tylko większość z nas myśli chyba o biznesie, który przyniesie co najmniej średnią krajową, a nie będzie oscylował wokół najniższej?
Wersja druga jest taka, że żona prowadzi stajnię jako swoje zajęcie i ma "na waciki" a mąż utrzymuje dom.
Owszem trafia się, że ktoś jest w stanie utrzymać się z koni. Ale to są przypadki pojedyńcze. Raczej zawodnicy, trenerzy sportu a nie ludzie rekreacji.
A dlaczego inwestycje powstają? Bo ludzie chcą mieć własną stajnię pod domem, gdzie mają konie "na oku", gdzie mają zaplecze dla własnych koni i nie muszą do nich dokładać.
W stajni gdzie jestem właściciele mają też kilka swoich koni. Strzelam, że z pensjonatu zostaje im na jedzenie ich koni, pracownika, utrzymanie budynków, hali i padoków.
A ja tutaj polemizuję: A co z ośrodkami wokół Warszawy (ostatnio jestem w temacie) w które zainwestowano na pewno sporo pieniędzy. Jest np. Largo, albo jest ośrodek gdzie jest Z. Koczorski, albo ten gdzie jest M. Głuchowski. To nowe ośrodki, nie sądzę żeby działali ci ludzie "charytatywnie"  👀 Tak samo GoldenHorse lub inne...

edit: Przecież powstały te ośrodki żeby zarabiać, inaczej tak duże inwestycje nie miałyby sensu, jeżeli kalkulacja nie pokazywałaby ZYSKU  🤦
E. Koczorski  😉

myślę że ośrodki wokół Wa-wy to głównie pensjonat (kosmiczne ceny)  i imprezy firmowe
Lets-go ośrodki które wymieniłaś pobierają ogromne opłaty za cokolwiek, ale narazie się to sprawdza ale jakby każdy pensjonat tyle kosztował to ludzi poprostu nie byłoby na to  stać.
Lets-go kiedyś właścicielka jednego z wymienionych przez Ciebie ośrodków przedstawiła w zarysie kosztorys. Wyszło z tego co kojarzę, że za ok 20 lat będzie zarabiać 😉
Prosty rachunek:
masz stajnię na 24 konie z czego 4 własne, reszta w pensjonacie. Standartowa stajnia, hala, myjka, solarium. Cena 1000zł/boks. Masz 20 000zł miesięcznie
Dobrej jakości pasze dla 20 koni -6000zł
Twoje konie - 2000zł (pasza+musli+witaminy+kowal)
2 niezadobrze opłacanych ludzi -3000zł
Prąd- 1500zł
woda, kanalizacja, śmieci, ochrona,środki czystości - 1500zł
Utrzymanie maszyn, paliwo, utrzymanie łąk- 2000zł

Pozostaje 4000zł
Jeśli obiekt był stawiany z kredytu to trzeba dołożyć do raty. Jeśli wkład własny to po ilu latach się zamortyzuje?
pracowałam w 2 ośrodkach jeździeckich i oba dokładają ok. 50%, aby utrzymać konie  🙄 póki mają z czego dokładać to istnieją. Ale oba nie są mega komercyjnymi, raczej dydaktycznymi, a jeden żyje z funduszy unijnych na hipoterapię i pomocy sponsorow.
Całe życie mnie pouczali nie idź na zootechnikę itp., więc nie poszłam, a i tak pracuję z końmi. Jeśli chodzi o zarobki to są małe, ale póki co mąż  pozwala mi na pracę z pasją. Choć nie rozumie jak można z własnej woli zostawać za darmo po godzinach i wyjeżdżać do pracy o godzinę wcześniej  😜

Własne konie też będę miała, ale mam nadzieję, że choć trochę zarobią na swoje utrzymanie. Mam łąki i ziemię, więc pasza będzie. A do gnoju to znajdę jakiegoś pasjonata raczej, co za jazdę pojeździ z taczką  😁 sama kiedyś od tego przecież zaczynalam  😉
Powodzenia w prowadzeniu tego biznesu
[quote author=lets-go link=topic=3104.msg185065#msg185065 date=1235517201]

edit: Przecież powstały te ośrodki żeby zarabiać, inaczej tak duże inwestycje nie miałyby sensu, jeżeli kalkulacja nie pokazywałaby ZYSKU  🤦
[/quote]

w wiekszości przypadków które ja znam - to chodzi tylko o ty żeby zarabiały na własne utrzymanie, żeby nie trzeba było DOKŁADAĆ DO INTERESU
a własciciele i tak mają inne bardzo rentowne źródełko dochodów 🙂

dlaczego uważasz, że taka inwestycja jest niemożliwa dla zrealizowania własnego hobby?
skala realizacji zależy od skali mozliwości właściciela - i tyle
deborah   koń by się uśmiał...
25 lutego 2009 09:26

A do gnoju to znajdę jakiegoś pasjonata raczej, co za jazdę pojeździ z taczką  😁 sama kiedyś od tego przecież zaczynalam  😉
Powodzenia w prowadzeniu tego biznesu

czasy kiedy ludzie płacili za jazdę a po jeździe jeszcze wywalali obornik mineły bezpowrotnie. teraz trudno znaleźć kogoć kto za jazdę wyczyści konie czy pomoże przy codziennej obsłudze..
deborah - a u nas po jeździe cześć uczestników dobrowolnie karmi konie, niektórzy zostają, aby wypuścić na pastwiska i powybierać bobki, aby konik miał czyściutko  😁  Choc stajenny ma to w obowiązkach to oni chętnie mu pomagają  :kwiatek: najczęściej są to studenci i osoby pracujące. Dodatkowo mamy system wolontariatu też i działa. Ale na wolontariuszach nie zarabiamy, bo potem instruktor prowadzi im jazdę.
Całe życie mnie pouczali nie idź na zootechnikę itp., więc nie poszłam, a i tak pracuję z końmi. Jeśli chodzi o zarobki to są małe, ale póki co mąż  pozwala mi na pracę z pasją. Choć nie rozumie jak można z własnej woli zostawać za darmo po godzinach i wyjeżdżać do pracy o godzinę wcześniej  😜 


Dokladnie tak to jest. Jesli sie nie jest tym jezdzcem typu Werth i inni, to nie ma kokosow. Poza tym ciezko o urlopy, dni wolne itd, bo konie to nie komputery, nie ma opcji stand by.  😉 Duzo pracy, ktora wymaga duzo pasji i samozaparcia.

Mimo to kocham ta prace.  😁 A co mysli moj maz? -> 😵 
Twoj mysli to co moj  🙂
[quote author=lets-go link=topic=3104.msg185065#msg185065 date=1235517201]
A ja tutaj polemizuję: A co z ośrodkami wokół Warszawy (ostatnio jestem w temacie) w które zainwestowano na pewno sporo pieniędzy. Jest np. Largo, albo jest ośrodek gdzie jest Z. Koczorski, albo ten gdzie jest M. Głuchowski. To nowe ośrodki, nie sądzę żeby działali ci ludzie "charytatywnie"  👀 Tak samo GoldenHorse lub inne...

edit: Przecież powstały te ośrodki żeby zarabiać, inaczej tak duże inwestycje nie miałyby sensu, jeżeli kalkulacja nie pokazywałaby ZYSKU  🤦
[/quote]

Chyba że właściciel ośrodka robi pieniądze (i to duże pieniądze) na czymś zupełnie innym.
Można te nadwyżki oddawać państwu, może płacić bajońskie składki na ZUS co i tak nie oznacza, że będzie się miało  równie bajońską emeryturę  🤔wirek:  Więc można je "topić"  inwestując.
Jest takich ośrodków jeździeckich w Polsce kilka. I nie o zyski tu chodzi - choć samofinansowanie jest mile widziane.
To raczej inwestycja choć często połączona z pasją któregoś z członków rodziny.
Pieniądze zainwestowane w takie ośrodki raczej nie zwrócą się przez najbliższe kilka pokoleń właściciela.
Ja kiedyś podsłyszałam rozmowe dwóch panów : właściciela ośrodka i jednocześnie hodowcy ( zresztą ośrodek świadczy badzo duzo uslug) i Pana który interesował się założeniem takeij właśnie działalności. Przyszł.y biznesmen pyta się hodowcy : Czy na tych całych koniach mozna zostać milionerem?. Po czym hodowca : Pewnie że TAK !!! Jesli wcześniej był Pan miliarderem !!! . Tak to niestety w zyciu jest 🙂
U mnie jest to sposób na życie, nie wyobrażam sobie robienia czegoś innego, ale trzeba dużo samozaparcia i wielkiej pasji... Mam osiem koni nie prowadzę hodowli ani rekreacji bo to już przerabiałam i niestety nie wypaliło. Mamy dorożki.  Założeniem naszym jest aby konie zarabiały na siebie żeby nie trzeba było dokładać. Na potrzeby życia naszego mąż prowadzi warsztat. Z takim założeniem możemy przeżyć bez frustracji.
Nie zatrudniamy nikogo do koni sami oporządzamy zwierzęta  wiec co sie z tym wiąże zero wakacji, wyjazdów większych imprez. Telefon stale przy tyłku jak by sie coś działo czy na mieście czy w stajni. Dorożką jeżdżę ja i jedna osoba zatrudniona, na zmianę ,więc lato czyli sezon to stajnia i dorożka i tak w koło od rana do nocy.  W sezonie musimy odłożyć na zimę. ponieważ koniom nie może niczego zabraknąć.
Mamy ich więcej ponieważ nie traktujemy naszych zwierząt jak narzędzie do zarabiania. Konie muszą się zmieniać ,trzeba im zapewnić odpowiedni czas do wypoczynku,a to oczywiście zwiększa koszty. Nie oszczędzamy na paszy dodatkach oraz innych produktach , które mają zapewnić koniom wygodę bezpieczeństwo i zdrowie.
Nie jeździmy wypasionymi furami ,nie mamy super chaty ,nie jemy kawioru bo na tym oszczędzamy.
Po odliczeniu opłat , wyżywienia i utrzymania koni , sprzętu , pensji pracownika,przez cały rok dla nas naprawdę nie zostaje już nic.
Czasem w zimie warsztat dorabia do stajni.
Jeśli ktoś  ma na tyle pasji żeby tak żyć to ok, ale jeśli nie to lepiej konie traktować jak hobby po pracy.
Ja nie wyobrażam sobie innego życia,a rżenie na powitanie sprawia ,że  troski zostają za drzwiami stajni...
od zawsze marzyłam, żeby moja praca była związana z końmi, i to generalnie staram się robić.
widząc jaki trzeba mieć kapitał, aby założyć własną stajnię, doszłam do wniosku, że trzeba to osiągnąć, idąc dookoła.
czyli inna praca/biznes z którego potem założy się stajnię na której da się wyżyć.

idąc na studia, miałam plan "chwilowa rezygnacja z koni, żeby nauczyć się czego trzeba, zdobyć doświadczenie w pracy, zarobić i wrócić do koni".
Został mi tylko semestr studiów, w tym czasie pracowałam w sklepie, w księgowości, za granicą na wakacjach jako instruktor. Oczywiście z koni całkowicie nie potrafiłam zrezygnować, od czasu do czasu jeżdżę. Na czwartym roku (w sumie wstyd się przyznać, ale niech już będzie...) zarobione pieniądze w księgowości zainwestowałam w założenie sklepu internetowego... końskiego oczywiście... żeby mieć z końmi i koniarzami kontakt, żeby w ten sposób zarobić na własnego konia, potem na kawałek ziemi, potem na agroturystykę ze stajnią. więc jestem dopiero na początku drogi do "utrzymywania się z koni".

hodowla koni opłaca się chyba tylko w przypadku "dodatkowej przyjemności" do stajni. Tak jak już ktoś napisał, żeby z koni się utrzymywać, musi to być kompleksowa obsługa. wydaje mi się, że takie optiumum, to mała agroturystyka, kilka koni rekreacyjnych, kilka/kilkanaście prywatnych, kobyła lub dwie do źrebienia, koń pociągowy do bryczki. żaden z elementów bez połączenia z innymi na siebie sam nie zarobi.

a takie stajnie "bogate" jak Largo czy sportowe, utrzymują się z pensjonatu za ponad 2000 miesięcznie i handlu końmi sprowadzanymi z Niemiec (przynajmniej tak w Largo kojarzę).

bycie świetnym jeźdźcem w Polsce jest nieopłacalne 🙂 chociażby Rapcewicz... ani jednego sponsora, za wszystko płaci sam. Taki człowiek powinien nie mieć zmartwień finansowych, tylko trenować, startować, trenować, startować 🙂

Jakaś telepatia działa, bo zbierałem dzisiaj nawóz na 15-stopniowym (jak nie lepiej) mrozie i tak właśnie sobie myślałem: my to już jesteśmy straceni. Na szczęście dzieci nie mamy, więc nie odziedziczą obciążenia. Ale dla wszystkich matek, można by ułożyć kilka przykazań:

1. Jeśli zauważysz, że Twoje dziecko (obojętnie jakiej płci) zdradza zainteresowanie zwierzątkami i ciągnie go do koników - kup mu PlayStation! Albo tą śmieszną japońską zabawkę, udającą zwierzątko...

2. Jeśli to nie pomoże, kategorycznie i bezapelacyjnie obetnij wszystkie fundusze, z których mogłoby płacić za jazdę!

3. Jeśli mimo to będzie jeździć w zamian za wywożenie gnoju - wyślij do szkoły z internatem albo przynajmniej (jeśli wiek już na to pozwala), na koedukacyjny obóz żeglarski. Jest szansa, że się zakocha w brodatym, grubym, śpiewającym basem szanty żeglarzu i na żadne konie już im ani czasu, ani pieniędzy nie starczy!

4. Jeśli nieszczęście już się stało i pociecha jeździ, a co gorsza, zaczyna startować w zawodach, na każdą wzmiankę o zakupie konika - natychmiast zmień temat, albo udaj, że właśnie zepsuł Ci się aparat słuchowy!

5. Jeśli pociecha wyżebrała, ukradła, zarobiła handlem narkotykami albo dostała w prezencie i ma już konia - to się k...a nie dziw, że w dwa lata będzie ich pięć, a następnym sprawunkiem po 10 ha pastwisk i stajni będzie kryta hala, na którą pójdą oszczędności i zdolność kredytowa całej Twojej rodziny, łącznie z tymi krewnymi, których wolałabyś już nigdy nie oglądać!
Hahahaha
Jkobus - uśmiałam się co niemiara, niestety obydwaj moi synowie "złapali się końskich ogonów" i nie chcą puścić !!!
Ile ja się im natłumaczylam, że to nie najlepszy pomysł - nic do nich nie dociera :-)
Tak czytam, czytam... i jasne. Kasa jest wazna. Kasa jest niezbedna do zycia i do kupowania sobie tych wszystkich swietnych rzeczy  😁 Wiem, ile kasy idzie na moje konie. Gdybym to odkladala, mysle ze swobodnie moglabym juz sie zblizac do kwoty pol miliona (liczac wszystko, wlacznie ze sprzetem, kowalem, wetem, stajnia, treningami, dojazdami i tak dalej). Ale chyba nie sprzedalabym swojej pasji za zadna kase i nie zaluje, ze kiedys poszlam do tej stajni pierwszy raz 😉 mam nadzieje, ze kiedys bedzie mnie stac na stajnie, ale raczej nie jako biznes - tylko jako samoutrzymujaca sie przyjemnosc 😉
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
23 stycznia 2010 16:09
Ankamasz swój ośrodek ?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się