PSY

słuchajcie a co w sytuacji kiedy pies (2 letni) nie kryje ale skacze na wszystko? Sukę w cieczce to nei wiem kiedy on widział, ale inny pies, suka, szczeniak (!), nie wspominając o ludzkich nogach i chyba różnych przedmiotach...
co zrobić w takiej sytuacji?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
31 sierpnia 2011 10:20
Jedne psy w ten sposób rozładowują napięcie, inne w tej sposób dominują 😉

Co do kastracji to spotkałam się też z dwoma psami i jedną suką, które po "wytrzebieniu" robiły się zadziorne i dominujące.
Babka z hodowli golednów opowiadała nam, że czasem się zdarza, że pies po kastracji musi pokazać, że mimo nieposiadania jajek, nadal "ma jaja" 😉
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
31 sierpnia 2011 10:30
Jasne, że tak może się zdarzyć. Są to na szczęście przypadki dużo rzadsze od tych, których po zabiegu oczekujemy. Moja kotka np. zaraz po sterylce atakowała psa, gdy tylko go widziała. Co prawda po jakimś czasie jej to przeszło, ale początki były straszne, a ja przez chwilę bardzo żałowałam, że zdecydowałam się na sterylizację. Osobiście z psem, który po kastracji stał by się agresywny nie miałam do czynienia, natomiast spotkałam się z psami, u których kastracja w żaden sposób nie zmieniła ich wrednych charakterów, mimo iż teoretycznie powinno się tak stać.
Co do kastracji to spotkałam się też z dwoma psami i jedną suką, które po "wytrzebieniu" robiły się zadziorne i dominujące.
Babka z hodowli golednów opowiadała nam, że czasem się zdarza, że pies po kastracji musi pokazać, że mimo nieposiadania jajek, nadal "ma jaja" 😉

Dokładnie.To się tyczy psów, które mają słaby charakter.Takie i bez kastracji czują się niepewne a już przy spadku hormonów nadających im animuszu można powiedzieć, że totalnie spada im "poczucie własnej wartości" więc potrzebują sobie i całemu światu wciąż UDOWADNIAĆ 😀iabeł: Stąd nie lubię teorii propagującyh kastrację ponad wszystko w kontekście behawioru.Wiele osób, ba!weterynarzy(!!!) mylnie interpretując zachowania lękowe jako dominacyjne zaleca kastrację.Okazuje się później, że jest gorzej 😉
wpadam z pytaniem- po co jest miska z wypustkami w srodku? nie mam pomyslu, a mam wlasnie takie cos w rekach. zeby pies wolniej jadl?
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
31 sierpnia 2011 18:40
Si, żeby jadł wolniej i mniejszymi "kęsami", zamiast wciągać wszystko w 2 sekundy jak odkurzacz.
Możecie mi wrzucić link ze zdjęciem takiej miski? Bo może to by Harremu wytłumaczyło, że połykanie kulek i notoryczna czkawka to nie sposób na życie...  😵
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
31 sierpnia 2011 18:57
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
31 sierpnia 2011 19:42
Możecie mi wrzucić link ze zdjęciem takiej miski? Bo może to by Harremu wytłumaczyło, że połykanie kulek i notoryczna czkawka to nie sposób na życie...  😵


Mały z tego wyrośnie.
Masza ma to samo, połyka jedzenie na dwa kęsy, więc wrzucam jej do miski jabłko 😀 i musi trochę zwolnić.

mi przyszly do sklepu takie. i tez sie zastanawiam nad tym dla mojej suki.
a powiedzcie mi o gwizdkach. taki gwizdek ultradzwiekowy to co robi? pies chetniej przychodzi? sa tez gwizdki "dwustopniowe".
Co do psów-odkurzaczy, jak macie ogródek to najlepiej wywalić zawartość michy na trawę i po problemie - nie dość, że pies wolniej zje, to jeszcze trochę pomęczy się ze znajdowaniem. Z jabłkiem fajny pomysł, kupowanie specjalnych misek to niepotrzebne wydawanie kasy - jak widać da radę domowymi sposobami.
a powiedzcie mi o gwizdkach. taki gwizdek ultradzwiekowy to co robi? pies chetniej przychodzi? sa tez gwizdki "dwustopniowe".

Oszczędza gardło właściciela  😁 pies chętniej przychodzi jak go tego odpowiednio nauczysz. Poza tym, pytanie jakiego masz psa. Z doświadczeń z zapalonym myśliwym, jak coś fajnego wywęszy to i tak nie usłyszy, widziały gały co brały  😉 no i można nauczyć komend na gwizdek, w krytycznej sytuacji to bardzo przydatne. Najlepsze gwizdki to te drewniane, kupowane w sklepach myśliwskich. Dwutonowe są, ale po co komu wydawać więcej pieniędzy na dwa tony?
[quote author=katija link=topic=32.msg1118479#msg1118479 date=1314822971]
a powiedzcie mi o gwizdkach. taki gwizdek ultradzwiekowy to co robi? pies chetniej przychodzi? sa tez gwizdki "dwustopniowe".

Oszczędza gardło właściciela  😁 pies chętniej przychodzi jak go tego odpowiednio nauczysz. Poza tym, pytanie jakiego masz psa. Z doświadczeń z zapalonym myśliwym, jak coś fajnego wywęszy to i tak nie usłyszy, widziały gały co brały  😉 no i można nauczyć komend na gwizdek, w krytycznej sytuacji to bardzo przydatne. Najlepsze gwizdki to te drewniane, kupowane w sklepach myśliwskich. Dwutonowe są, ale po co komu wydawać więcej pieniędzy na dwa tony?
[/quote]

Moja od pierwszego użycia chętniej przybiegała na gwizdek niż na głos. Oprócz zdzierania gardła jest inny plus - większy zasięg dźwięku gwizdka.

Hessa, dlaczego drewniane są najlepsze? Ja wolę tworzywo 😉 Acme lub Billik, ewentualnie z rogu ale te też są droższe tylko z racji materiału.
No i nie lubię tych cichych.
Dwa tony służą do zwiększenia możliwości różnicowania komend na gwizdek. Ludzie pracujący gwizdkami czasami mają po dwa gwizdki w zależności od ilości komend na które pies reaguje. Gwizdek dwutonowy to ma być ułatwienie, że masz jeden a stosujesz jak dwa różne w zależności od potrzeby. Na same przywołania zdecydowanie wystarczy jednotonowy.

W sklepach wysyłkowych czasami też można je kupić. Choćby www.zooplus.pl a z myśliwskich jest www.psiapasja.pl www.piesmysliwski.pl www.dummik.pl
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
01 września 2011 10:01
Hessa takie jedzenie z trawy może nauczyć psa zjadania wszystkich śmieci, które znajdzie na spacerze. Moja suka przeszła parwowirozę, po tej chorobie była tak wygłodniała, że pochłaniała wszystko w mig. Z czasem przeszło jej to samo i w tej chwili często zostawia sobie jedzenie "na później". Podoba mi się za to pomysł z jabłkiem 😀
k_cian , co do tworzywa - to fakt, zależy co kto lubi.

Hessa takie jedzenie z trawy może nauczyć psa zjadania wszystkich śmieci, które znajdzie na spacerze. Moja suka przeszła parwowirozę, po tej chorobie była tak wygłodniała, że pochłaniała wszystko w mig. Z czasem przeszło jej to samo i w tej chwili często zostawia sobie jedzenie "na później". Podoba mi się za to pomysł z jabłkiem 😀

No nie wiem, jakoś inaczej widzę zjadanie śmieci. Po pierwsze, jak pies naprawdę wszystko wsysa na spacerze, to będzie tak robił bez względu na to czy karmę zje z trawy czy nie. Po drugie, widzi jak właściciel wywala zawartość miski, więc nie wpada do ogródka i nie przeszukuje wszystkich kątów. A po trzecie, pies znakomicie rozróżnia sytuację. To, co opisałaś, to zupełnie inna bajka.
Jestem zdania, że to zachęcanie psa do prowadzania się nosem po Świecie, zamiast człowiekiem, uczenie go pośrednio samodzielności.Ja tego nie chcę 😉 Z drugiej strony-"sianie" żarcia przy ćwiczeniach z tropienia działa dokładnie na tej samej zasadzie...z tym, że tam była komenda i faktycznie pies nie generalizował, odróżniał sytuacje.Wprowadziłabym więc magiczne słowo, które pomoże psu tą sytuację trafnie odróżnić od tych codziennych-i wio 🤣
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2011 11:26
Ja stwierdziłam, że Ziva idealnie się nadaje na psa "tropiącego" Idealnie sprawdziłaby się np na lotnisku przeszukując bagaże. Pod warunkiem, że ktoś kiedyś wprowadzi przeszukiwanie bagażu pod kątem ukrytych ... piłek.  🤣
k_cian, "te ciche" to wlasnie ultradzwiekowe? czemu nie lubisz?
Hessa, wlasnie jest problem z nauczeniem chetnego przychodzenia, pies wybiorczo gluchnie i jest to problem. w dodatku w szkoleniu nie pomaga niekonsekwencja wspolwasciciela tego psa oraz jego ryczenie do zwierzecia, zamiast wydawac komendy normalnym tonem a ryknac dopiero przy trzecim razie. on niestety ryczy od pierwszego przywolania, co owocuje tym, ze psy "udoparniaja" sie na normalny glos. dlatego mysle o gwizdku.
Hessa, wlasnie jest problem z nauczeniem chetnego przychodzenia, pies wybiorczo gluchnie i jest to problem. w dodatku w szkoleniu nie pomaga niekonsekwencja wspolwasciciela tego psa oraz jego ryczenie do zwierzecia, zamiast wydawac komendy normalnym tonem a ryknac dopiero przy trzecim razie. on niestety ryczy od pierwszego przywolania, co owocuje tym, ze psy "udoparniaja" sie na normalny glos. dlatego mysle o gwizdku.

Zależy w jakich sytuacjach głuchnie. Pies węszący, jak już naprawdę wejdzie na ślad, to nie słyszy. Nie dlatego, że robi to specjalnie, ale po prostu nie słyszy, tak samo jak człowiek, gdy na czymś się skupi, nie usłyszy od razu jak go wołają. Normalne, ja z tym się pogodziłam, mam psa myśliwskiego i nie będę walczyć z wiatrakami.
Co do winy współwłaściciela, no cóż... Też kiedyś tak myślałam, że mi psa psują, zmieniałam mu komendy, a tak naprawdę pies rozróżnia z kim pracuje. Bach w swoim móżdżku ma cztery wersje komendy "do mnie", po jednej dla każdego członka rodziny, plus jedna formalna do obi. I on wie kiedy i jak się zachować, w obi nigdy przenigdy nie pomylił się, a nie jest psim Einsteinem.
Jasne, że jak jest taka rycząca osoba to też jakoś wpływa na psa i gwizdek może być dobrym pomysłem, bo to coś innego niż na co dzień. A jak się z psem naprawdę, naprawdę zacznie ćwiczyć, choćby 5 minut dziennie, to można i szeptem wydawać polecenia, a niech ta druga osoba dalej krzyczy 😉


Blow, przecież pies prowadzi się nosem po świecie, bo jak inaczej. I nie potrzeba mu komendy do odróżniania sytuacji. To na tyle inteligentne zwierzę, że jak widzi właściciela stojącego z michą w ogrodzie, załapie o co chodzi i to bardzo szybko. Tak samo jak wie co oznacza, gdy człowiek bierze smycz albo pakuje torby do samochodu.
To właściciel daje żarcie i to na oczach psa, więc jaka samodzielność? W tropieniu sportowym nie wie, gdzie trafi mu się smak, nie ma co tego porównywać.
Bo one zazwyczaj są do ustawiania samodzielnego na ton, który nam pasuje. I raz, że mimo osłonki można coś tam przestawić czy poluzować, a dwa, że wolę mieć pewność, że gwiżdżę 😉 A nie tylko jakby chciał a nie mógł  😁
Kolejny szczegół - one są zazwyczaj metalowe. Posługiwanie się nim zimą.. nie jest miłe.  😉

Katija, to co piszesz to dla mnie nie tyle uodpornienie co ZNIECHĘCENIE psa do powrotu. Bo kojarzy się z wrzaskiem a to z niezadowoleniem.. więc po co przychodzić? Ja bym nie przyszła 😉
Kolejna sprawa - tak jak pisze Hessa, pies doskonale wie z kim pracuje. Z gwizdkiem każde z was niejako będzie musiało uczyć psa oddzielnie komendy - bo każda osoba inaczej gwiżdże. Moje dwa krótkie na "do mnie" są totalnie inne niż dwa krótkie znajomej, mimo, że ma na swojego identyczny gwizdek. Więc ćwiczyć i tak trzeba będzie razem ze współwłaścicielem. Powinno pójść gładko.
Póki pies nie nauczy się gwizdka - bieganko i ćwiczenia z linką, w domu przy karmieniu itd. Ilekroś gwiżdżecie ma być super miło i z nagrodą. Dopiero potem bez linki.

Tutaj potwierdzę też co pisze Hessa, czasami to siła wyższa. Dlatego ćwiczy się z psem tak często i gęsto i nagradza konsekwentnie by jak najbardziej ugruntować komendę. I co najważniejsze - ustalcie JAK gwiżdżecie na powrót. Jeśli dwa krótkie, to ZAWSZE niech będą to dwa krótkie. Nie może być tak, że powtarzacie gwizdy do skutku bo spalicie komendę tak jak każdą inną da sie spalić. Powodzenia.


Hessa, wiesz jak cudowna jest możliwość posadzenia psa przy płocie, za którym stoi gromada jeleni lub stadko kaczek i robić przywołania? A potem jedziesz nad rzekę i pies z pełnego biegu na hamulcach 3 m od kaczek zawraca.  💃 Teraz mam nadzieję jeszcze, że to ugruntujemy na tyle, że w ramach odwołalności będą mieściły się też kotki.  😁

btw. Ja rozsypuję żarcie wszędzie - w trawie, na tarasie, w domu na podłodze, zagrzebane w zmierzwionym kocu, napychane w starą książkę telefoniczną.. i nie przełożyło mi się póki co na problematyczną codzienność. Tfu tfu tfu.

Ale do pracy węchowej rozróżniamy i tak. Mamy wąchaj na ścieżki i faktycznie ona kojarzy, że jak pada ta komenda trzeba złapać ścieżkę zapachu danego do nawąchania. Zobaczymy na ile wytrwale będzie to robiła.. za 3 tygodnie konkurs 😉 



[quote author=k_cian link=topic=32.msg1118996#msg1118996 date=1314877474]
Hessa, wiesz jak cudowna jest możliwość posadzenia psa przy płocie, za którym stoi gromada jeleni lub stadko kaczek i robić przywołania? A potem jedziesz nad rzekę i pies z pełnego biegu na hamulcach 3 m od kaczek zawraca.  💃 Teraz mam nadzieję jeszcze, że to ugruntujemy na tyle, że w ramach odwołalności będą mieściły się też kotki.  😁
[/quote]
Heh, nie wiem niestety. Ale żeby było śmieszniej, problem w tym, że w większości przypadków odwołam go od uciekającej zwierzyny znacznie szybciej niż od zapachu. Ot, narkoman mi się trafił, dla niego raj na ziemi to pobiegać teraz po świeżo zaoranym polu  😁
low, przecież pies prowadzi się nosem po świecie, bo jak inaczej. I nie potrzeba mu komendy do odróżniania sytuacji. To na tyle inteligentne zwierzę, że jak widzi właściciela stojącego z michą w ogrodzie, załapie o co chodzi i to bardzo szybko. Tak samo jak wie co oznacza, gdy człowiek bierze smycz albo pakuje torby do samochodu.
To właściciel daje żarcie i to na oczach psa, więc jaka samodzielność? W tropieniu sportowym nie wie, gdzie trafi mu się smak, nie ma co tego porównywać.



Oczywiście, że podstawowym zmysłem jakim kieruje się pies jest węch, tak jak naszym wzrok 🙄 Nie jest jednak prawdą, że prowadzi się nim w takim samym stopniu pies do tego zachęcany jak ten bez zachęty.Zwierzę "rozwąchane" żyje w świecie bodźców węchowych, w którym inne(w tym te pochodzące od człowieka) mogą spaść na dalszy plan.Jego drabina wartości jest ustawiona na niuchanie.Oferowana przez Ciebie forma aktywności węchowej to zwyczajny antagonizm ukierunkowania psa na człowieka.
Tak, tropienie sportowe to zupełnie inna bajka niż  "idź i zdobywaj żarcie" bo tam występuje komenda do wąchania i praca zakończona jest nagrodą płynącą bezpośrednio z rąk człowieka, nie z trawnika.Dlatego ze swojej strony zmodyfikowałabym tą zabawę poprzez wprowadzenie magicznego hasła(co szkodzi wyraziste zaznaczenie czynności?w żaden sposób nie szkodzi, wręcz pomaga) rozpoczynającego wąchanie i na koniec odwołanie psa od trawnika i baardzo szczodre nagrodzenie-dla mnie taką aranżację zabawy od samowolnego szukania(co z tego, że pies widzi jak człowiek rozkłada, jak mu spada kotlet z blatu, też widzi...) dzielą lata świetlne.
W sportowym tropieniu pies doskonale wie gdzie znajduje się jedzenie-w fazie początkowej przy sianiu pierwszego pola tropienia i pierwszych ścieżek-i właśnie do tego nawiązuję.Pies początkowo widzi rozsiewanie, później nie.Ale ZAWSZE dostaje komendę rozpoczynającą i zawsze ale to zawsze praca kończona jest odwróceniem uwagi od tropu i skupieniem jej na człowieku.Dla mnie to ogromna różnica w sposobie ukierunkowania psa.
Blow, nie będę się rozpisywać, bo i po co. Wolę mieć "rozwąchanego", bo to fajnie męczy, psy to lubią, do tego zostały stworzone, można to fajnie ukierunkować. Gdy idę na spacer, to pies sobie wącha, ma czas dla siebie. Gdy go wołam, to czegoś od niego chcę i wtedy nie wącha tylko pracuje ze mną. Mówię "biegaj", to znów sobie wącha i robi co chce. I tyle, dla psa jasne jak słońce. Od zbierania karmy w trawie nie spadnie mu motywacja na pracę z człowiekiem.
Myślę, że jedno z drugim nie koliduje. Serio. Ważne jest zaznaczanie kiedy zaczynamy i kończymy pracę. Pies to rozróżnia.. No ale jak jesteśmy w trybie pracy to innych rzeczy też wymagamy i jednak operujemy komendami. Więc samoistnie będzie pies widział różnicę kiedy powiesz na rozsypane smaczki "szukaj" ze wskazaniem na dany teran a kiedy idziecie na spacer i ma wolną rękę 

Ciekawa jestem jak to jest z samonagradzaniem w przypadku ścieżek, na końcu jest COŚ, królik lub bażant przykładowo, który trzeba podjąć. Samo dojście do zwierzyny i możliwość podjęcia jej? Czy dopiero oddanie z możliwością bycia wysłanym kolejny raz?
[quote author=k_cian link=topic=32.msg1119048#msg1119048 date=1314880262]
Myślę, że jedno z drugim nie koliduje. Serio. Ważne jest zaznaczanie kiedy zaczynamy i kończymy pracę. Pies to rozróżnia.. No ale jak jesteśmy w trybie pracy to innych rzeczy też wymagamy i jednak operujemy komendami. Więc samoistnie będzie pies widział różnicę kiedy powiesz na rozsypane smaczki "szukaj" ze wskazaniem na dany teran a kiedy idziecie na spacer i ma wolną rękę 
[/quote]Przecież właśnie o tym piszę.O zaznaczaniu 😎


Ciekawa jestem jak to jest z samonagradzaniem w przypadku ścieżek, na końcu jest COŚ, królik lub bażant przykładowo, który trzeba podjąć. Samo dojście do zwierzyny i możliwość podjęcia jej? Czy dopiero oddanie z możliwością bycia wysłanym kolejny raz?

Moim zdaniem to pierwsze 😉
Dzięki za rady.
Narazie celuję z jedzeniem w to co aktualnie jje. Czyli co kilka dni zmiana menu...
A badania robimy. Zaczynamy od kału, jutro niosę.

Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
01 września 2011 19:32
Hessa zupełnie się z Tobą nie zgodzę. Jeśli pies zjada śmieci to z reguły go za to karcimy, nie mów więc, że będzie to robił zawsze, a skoro raz za jedzenie czegoś co sobie znajdzie na dworze go karcimy, a innym razem sami karmimy go w ten sposób, to staje się to dla psa nie jasne. Nie bardzo rozumiem skąd wzięło się porównywanie psa, który "wciąga" pokarm, do psów trapiących i ich szkolenia  😲
Kastorkowa   Szałas na hałas
01 września 2011 19:54
To tak samo jak by tobie ktoś rzucił obiad na ziemię.
Kurczak , i nikt nie każe. A już tysiąc razy pisałam, że pies głupi nie jest i doskonale odróżnia sytuację, nie będę się powtarzać. Chyba, że na spacer chodzisz z miską w ręku, to faktycznie może mu się pokićkać wszystko. Sama popróbuj i przekonaj się czy skutkuje. Ludzie jakoś zamiast poobserwować psa, mają tendencję do sprowadzania jego inteligencji na poziom ameby. Albo co gorsza, uczłowieczania jak widać po poście Kastorkowej. Co z tego, że pies zawsze był śmieciożercą, bo kiedyś nikt mu nie wpychał żarcia do pyska, więc zbierał co bardziej pachnące kąski.

Jeśli pies zjada śmieci to z reguły go za to karcimy, nie mów więc, że będzie to robił zawsze

Z reguły tak ludzie robią. Problem w tym, że z różnym skutkiem. U prawdziwego śmieciożercy zwykle polega to na tym, żeby zdobycz wessać tym szybciej, im bliżej jest właściciel  😁
I zapewniam, że nawet śmieciożerca rozróżnia kiedy je karmę a kiedy pyszniejsze rzeczy. Chodzi o to, że im bardziej trzeba się namęczyć nad zdobyciem żarcia, tym ono jest atrakcyjniejsze. Bo z której strony nie patrzeć, pies to drapieżnik i na jedzonko zwykł polować.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
01 września 2011 22:04
Hessa przede wszystkim to jestem chyba ostatnią osobą, która odmawiałaby psu jego inteligencji, ale nie popadam też w skrajność i nie uważam, że pies "wszystko wie" bo jest inteligenty. Próbować nie zamierzam, ponieważ moje psy jedzą najzupełniej normalnie, a uczyć psa zżerać co znajdzie na trawie nie zamierzam. Być może Tobie nie przeszkadza, że pies jest "śmieciożercą" ja jednak swoje psy za mocno kocham by pozwalać im zjadać wszystko co znajdą. O dziwo w jednej rzeczy się z Tobą zgadzam 😉 Rzeczywiście pies jedzący śmieci zjada je jeszcze szybciej, gdy zjawia się właściciel, natomiast tego wszystkiego można zwierzę oduczyć. W końcu psy są inteligentne, nie?  😎 Owszem zdarzają się przypadki niereformowalne, na które jedyną metodą jest kaganiec, a i to nie zawsze pomaga, jednak w większości przypadków codzienna praca z psem przynosi efekty. Czy pies zwykł polować na jedzenie? Kiedyś na pewno, ale biorąc za przykład pieski wymiziane i wykarmione przez swoich właścicieli mam wrażenie, że u nich akurat instynkt w tym przypadku trochę zanikł. Za przykład mogę podać np. moja osobistą sucz, która całkiem niedawno upolowała sobie kurczaka i co? I nic. Zabiła ptaszysko i poszła sobie dalej zamiast podążać za instynktem i zjeść upolowaną zdobycz. A może po prostu przywykła do gotowanego mięska? 😉
Też nie uważam, że pies wszystko wie. Ale wiem i widzę na co dzień, że potrafi rozróżniać wiele pozornie podobnych sytuacji, obserwując i kojarząc okoliczności im towarzyszące. Więc wiem, że jak wysypię żarcie na trawę to nie nauczę go wsysania śmieci. Doskonałym przykładem jest chodzenie na kursy - pies ( jak to ludzie mówią, jak na złość) wie że na placu trzeba się słuchać, a na podwórku pod blokiem to hulaj dusza. A komenda ta sama, prawda?
Nie mam jakiegoś wybitnego zjadacza, no może poza ludzkim wc, ale natury nie oszukasz. I nie, nie przeszkadza mi, że pies jest śmieciożercą, chociaż jasne, że normalnie, po ludzku denerwuję się jak coś niebezpiecznego wsysa. Ale mu to wyjmuję i po problemie, a jest na tyle wyrozumiały, że przy mniej nęcących śmieciach reaguje na komendę.
Co do polowania nie chodzi o instynkt, a o to co atrakcyjniejsze. Weź dwa kawałki jedzonka, jeden wepchnij psu do buzi, a z drugim zacznij uciekać i poruszać, to zobaczysz różnicę. W pracy przestałam dawać smaki z ręki, bo mało ruchliwe są po prostu nudne, więc najczęściej (o zgrozo  😉) rzucam na ziemię.
Szkoda kurczaka. A czemu pies go nie zjadł, to można sobie w niektórych książkach poczytać, wyszukując temat o łańcuchu zachowań łowieckich.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się