Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
29 października 2015 16:28
Ja to Cię podziwiam.
Dawno bym padła.  😵
Chryzantema, nie zasługuję na to, by mnie podziwiać. Jestem słaba, nie dość efektywna jak powinnam. Większość ludzi dużo pracuje, mają psy, a jak nie mają to mają dzieci. Albo mają i psy i dzieci 😉. Są samotne matki. Jeden ma konie, a drugi inne hobby. Właśnie gdybym była mocniejsza i bardziej zaradna, to  życie kosztowałoby mnie mniej energii i stresu.
Ascaia, zamęczysz się takim myśleniem. Nikt nie jest perfekcyjny. To, że ludzie wyglądają na zewnątrz jakby ogarniali wszystko z łatwością, to najczęściej albo fikcja, albo "zajeżdżają się" i prędzej czy później odbije się to na ich zdrowiu. Twoje posty brzmią tak jakbyś nigdy nie była z siebie zadowolona.
Ascaia Brzmi tak, jakby ktoś skutecznie jej wmówił, że MUSI być Niezawodnym Człowiekiem Orkiestrą. I jakby była żyłowana w oparciu o to, że lubi pracę. Nie ona jedna.
Czasem się zastanawiam, kiedy niektórzy chodzą do ubikacji. I co się dzieje, gdy przyjdzie chwilę posiedzieć?
Był w Lublinie taki profesor, ksiądz - więc bez rodziny i z zapewnionym utrzymaniem. Wyliczył ile czasu zyskał na pracę naukową dzięki temu, że... nie miał ciepłej wody.
Ale prawda taka, że nie da się długo ciągnąć kilku ludzkich żyć w jednym (chyba, że ktoś odwala za nas naszą codzienną działkę).
I uwielbiam skandynawskie kryminały (czas na czytanie to WC 😉) - bo tam, żeby waliło się , paliło - to jak trza do kibla to trza, jak chory to chory, są określone godziny pracy i fajrant...
Teraz czytałam jak dziennikarka na macierzyńskim usiłuje pracować z domu - bo "dzieje się", a grozi jej utrata pracy.
Jej wychodziło realnie - ok. 1,5 h dawała radę wygospodarować przy wyłącznej opiece nad dzieckiem.
Ascaia - też tak kiedyś myślałam jak Ty. Doprowadziło to mnie niemalże do ruiny psychicznej i fizycznej. Dużo czasu zajęło mi pojęcie, że nie warto dążyć do perfekcji, zaharowywać się, nie pozwalać sobie na to, żeby czasem odpuścić, że tak się nie da żyć, bo albo człowiek nieustannie od siebie wymaga i sie rozczarowuje sobą, albo w ogóle rezygnuje z działania jak sie okazuje, że nie da się robić wszystkiego zawsze na 100% (przerabiałam obie fazy 😉 ). To błędne koło, nigdy nie będzie dość dobrze, zawsze się poprzeczka będzie podnosić i zawsze znajdzie się ktoś lepszy w danej dziedzinie.
I to wcale nie chodzi o to, żeby nie mieć żadnych celów i nie chcieć być dobrym w tym co sie robi. Tylko trzeba być świadomym, że nie da się mieć wszystkiego, nikt nie jest też supermanem. A Ci co są wybitni np w swojej pracy nie mają rodzin, znajomych, czasu wolnego... a nawet jak mają, to np widują swoje rodziny rzadko. Albo dostają zawału serca mając 45 lat.

Polecam ostatnie strony wątku o końcu jeździectwa tak apropos wizji, że można być super efektywnym w kilku dziedzinach. Zawsze coś ucierpi jak np zdecydujemy się mierzyć wysoko w pracy - nasz czas wolny, rodzina, hobby. Jak się z kolei zdecydujemy poświęcić czas hobby - to ciężko to pogodzić z pełnią sił w pracy czy pełnią uwagi dla partnera/dziecka. A jak ktoś poświęca się rodzinie - to często musi rezygnować i z pracy i z hobby, przynajmniej na jakiś czas. Widzę na tym forum kupe zaradnych babek, które są z siebie zadowolone, ale które potrafią sobie odpuścić, które potrafią stwierdzić, że z czymś sobie nie dały rady. ale nie spotkałam jeszcze superwoman, co by wszystko robiła na 110%i pisała jaka to szczęśliwa 😉
Nie mogę być zadowolona z siebie, skoro nie daję rady, nie spełniam swoich oczekiwań, nie realizuję celów. 2+2 ciągle nie daje 4.
Więc prosta logika, że nie można tego uznać za stan właściwy.

PS. Do toalety nawet udało mi się dotrzeć dzisiaj przez 10 godzin... dwa razy. Ale ważne, że dało radę "na czas". 😉
Ale może cele i oczekiwania są po prostu za wysokie? Nie możliwe do zrealizowania?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 października 2015 20:56
Ascaia, oczywiście, że możesz. Jak tylko zaczniesz inaczej myśleć.
Ktoś Ci wmówił, że człowiek jest wartościowy tylko wtedy jak "osiąga". Jak biegnie szybciej niż inni i skacze wyżej przez płotki. A Ty będziesz wartościowa tylko wtedy jak będziesz biegła z nich najszybciej i będziesz skakała najwyżej. Ze wszystkich ludzi na świecie.

Ale wiesz co? To nieprawda. Bo jesteś wartościowa. I będziesz wartościowa nawet jak będziesz się przewracała. I będziesz tak samo wartościowa nawet jak się zatrzymasz, usiądziesz na torze i podłubiesz w zębach.
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
09 listopada 2015 09:55
Zwykle się nie żalę, nie jest to w moim zwyczaju... ale dziś jestem potwornie przytłoczona, jak nigdy. Dopadły mnie napady depresji i fobii społecznej, nerwica natręctw też daje z powrotem od kilku dni o sobie znać, leki nie pomagają, mogłabym spać cały czas... A do tego wszystkiego przytłacza mnie ilość pracy, jaką mam do wykonania - zbyt wiele jej jak na jedną osobę. Czuję, że dziś życie mnie przerasta, mam dziś dość bycia dorosłą i odpowiedzialną i bycia silną na zewnątrz, podczas gdy w środku się sypię. Najchętniej wpełzłabym pod kołdrę i się poryczała. Ale jak zwykle, muszę być silna. Znikąd nie mam wsparcia. Brakuje mi rozumiejącej mnie osoby, takiej, która wie, co to znaczy depresja, nerwica i fobia, takiej, która wyciągnęła by mnie dziś z tego za uszy - nieczęsto tego potrzebuję, ale dziś wyjątkowo... I jak zwykle jestem sama ze sobą. Mąż nie potrafi sobie z tym poradzić, zwykle tylko bardziej mnie nakręca i pognębia... Ech...
Averis   Czarny charakter
09 listopada 2015 10:06
aniapa, masz leki, ale czy terapeutę? Same leki to nie wszystko.
aniapa- przeczekaj, minie i wróci lepszy nastrój. Jesienne zmiany pogody tak potrafią dociskać. Pomyśl i wyobraź sobie majowy dzień. Zielono, wszystko kwitnie. Nie daj się. I herbatka z miodem, cytryną i imbirem. To zawsze pomaga.  :kwiatek:
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
09 listopada 2015 10:15
Averis do terapeutów jestem tak w tej chwili zrażona, że nie mam ochoty szukać kolejnego - jestem dumna, że od marca regularnie odwiedzam psychiatrę - wcześniej było tak, że po dwóch-trzech wizytach miałam napady, że psychiatra/psycholog/terapeuta spiskuje przeciwko mnie z np. mężem na moją niekorzyść - totalnie abstrakcyjne, ale silniejsze ode mnie  🤔wirek: Ogólnie leki trzymają mnie w kupie, a na co dzień najlepszym terapeutą jest koń - ale mam dziś wyjątkowo zły dzień, a do konia też pojadę dopiero w środę.

Taniu na tak wypasioną herbatkę w pracy nie mam szans, ale zaraz zrobię sobie mojego ulubionego earl grey'a. Mam nadzieję, że choć trochę pomoże.

Dziękuję dziewczyny  :kwiatek:
Averis   Czarny charakter
09 listopada 2015 10:19
aniapa, rozumiem, ja też długo szukałam dobrego i wiem jak bardzo to wyczerpuje, ale po prostu niektórych traum nie da się przepracować samemu, tak jak nie da się wyciągnąć za kołnierz z bagna. Ale to dobrze, że chodzisz regularnie do psychiatry, to bardzo ważne 🙂 A koń, cóż - ja w najgorszych dniach nie mam ochoty na wizyty w stajni, więc u mnie ten schemat nie działa.
Co do tych fatalnych terapeutów - wreszcie wiem, o czym mówicie. Zawsze obracałam się wśród dobrych, po szkołach psychoterapii albo w trakcie, sensownych ludzi. A ostatnio odwiedziłam znajomą i powiedziała, jak fatalnie się czuje w terapii i czy to normalne. No i przytoczyła kilka interwencji tej "terapeutki" - włos mi się na głowie zjeży i powiedziałam jej, żeby już więcej do tej kobiety nie szła (i poleciłam swoją hehe). To straszne, że ktoś taki w ogóle śmie się nazywać terapeutą. Co ciekawe, kobieta z polecenia, nie ma jej w necie nigdzie. Nie wiem co by się stało z tą moją koleżanką, gdyby została w terapii (a pewnie by została, bo to typ grzecznej dziewczynki, w dodatku po traumatycznych wydarzeniach ostatnio).

aniapa, masz poważne objawy, poszukaj terapeuty, bo naprawdę sama z tego nie wyjdziesz. Mogę Ci spróbować kogoś polecić, jeśli chcesz, albo podeślij mi kandydatów z miejsc, które Ci pasuję i zweryfikuję przynajmniej ich kwalifikacje.
Averis   Czarny charakter
09 listopada 2015 11:30
Ja miałam podobnie. Poszłam z polecenia do mojej pierwszej (!) terapeutki. Był to dramat, zostawiła mnie w fatalnym stanie sama (! po raz drugi) kończąc terapię i stwierdzając, że jest ok. Zmarnowane pieniądze i godziny. Brrrr...
aniapa, najbardziej przykro się czyta, że Twój mąż nie umie się odnaleźć i dać Ci wsparcie. Może warto by było (po znalezieniu terapeuty) pójść razem?
Postaraj sobie poukładać w głowie bilans zysków i strat. Z pewnością są w Twoim życiu wartości, których dodatnia wartość przebija to co trudne i przykre. Czasem lista wygląda ta, że po stronie minusów wypisujemy masę punkcików, bo rzeczywiście ludzi i przypadki losowe zwane pechem potrafią się kumulować w zaskakującej liczbie. Po stronie plusów na ogół potrafimy wypisać mniej spraw, ale warto popatrzeć czego one dotyczą i jak bardzo są dla nas istotne.
Trzymaj się ciepło, nie jesteś sama, chociaż z pewnością literki na ekranie to nie to samo, co człowiek obok, kiedy widzimy oczy, słyszymy oddech i czujemy dotyk jego ręki.
Zabrzmi to oczywiście tendencyjnie, ale rozumiem Cię, bo często mam zbliżone odczucia. Ale trzymają mnie właśnie te duże sprawy, te które w mojej hierarchii mają wielką wartość. I wiesz, co akurat mnie trzyma najbardziej... odpowiedzialność i myślenie o innych. Zależy mi by moim bliskim było jak najlepiej, więc przynajmniej dla nich chcę żyć i działać. A jak przemijają gorsze chwile to odnajduję też w tym siebie i swoje potrzeby.
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
10 listopada 2015 09:52
Ja się z wami podziele, moim sposobem na doły i tak dalej. Oczywiście wiem, nie na wszystkich to moze działać i moze nie tak z głębokim wypadku.
Ale mi zawsze skutecznie poprawia humor, kiedy zrobię coś co lubię, coś dla siebie. Jak np. długa kompiel w wannie, z duuuuuużą ilością pijany, dobre jedzenie, zrobię sobie do zjedzenia coś co bardzo lubię, obejrzę swój ulubiony film, albo poświęcę sobie więcej czasu np. zaszaleje z włosami czy paznokciami. Może takie pierdoły, ale serio od razu czuję się lepiej. Wiem, że może to nie działać, w większych przypadkach depresji, kiedy już nic nas nie cieszy, ale kiedy czujemy że smutek się wkrada do życia, to może właśnie tak go wypędzić?  :kwiatek:
Niech już ta beznadziejna, ciemna pora roku się skończy! Od dłuższego czasu nie potrafię się zwlec z łóżka o normalnej porze, jak próbuję iść wcześniej spać, żeby spać podobną liczbę godzin, ale wstać jak człowiek, to nie mogę zasnąć i koniec końców i tak udaje mi się to w środku nocy. Cały dzień mi to potem rozwala, ale jakoś nie idzie mi przestawienie się z powrotem na właściwe tory... Po zmianie czasu jest jeszcze gorzej. To, że sobie sama reguluję, kiedy pracuję, też nie bardzo pomaga. Robię to, co muszę, do konia jeżdżę, bo miałabym wyrzuty sumienia, że go nie ruszyłam, ale też tak na ostatnią chwilę, zanim stajnię zamkną. A na obecnym etapie powinnam go zabierać do lasu, ale też się nie mogę zmobilizować (no bo musiałabym tam dojechać, póki jest jasno). A później mi szkoda, że kręcimy po placu... Jem beznadziejne rzeczy o beznadziejnych porach. Sprzątam, jak już naprawdę muszę. Wynajduję durne preteksty, żeby nie iść na trening (za który płacę - a potem jak nie pójdę, to źle mi z myślą, że wywalam kasę w błoto). Jak wypada dzień z treningiem i już się zmotywuję, żeby z niego skorzystać, to zwykle się kończy tak, że zawalam coś innego, bo tak się zbieram, żeby wyjść. Do tego co jakiś czas się znajdzie ktoś, kto postanowi tak po prostu mi czymś dowalić (i to czasem takimi rzeczami, że ręce opadają, że się można tak zachować). 😵 Niby same pierdoły, ale jak zebrać to do kupy, to wszystko mi się rozwala. A bywają dni, że wstaję i za 2-3h stwierdzam, że najchętniej położyłabym się spać z powrotem... :/
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
11 listopada 2015 18:01

Trzymaj się ciepło, nie jesteś sama, chociaż z pewnością literki na ekranie to nie to samo, co człowiek obok, kiedy widzimy oczy, słyszymy oddech i czujemy dotyk jego ręki.




Dzięki Waszym literkom na ekranie przetrwałam poniedziałek w pracy, dziękuję  :kwiatek: Wczoraj zastąpił mnie mąż, dziś święto - więc miałam chwilę by się pozbierać trochę do kupy. Dziękuję Wam mocno!

Dzionka, poszło pw ze dwa dni temu  :kwiatek:
aniapa - trzymaj się - teraz najgorszy okres w roku - ciemno, zimno, bez liści, bez słońca.
Wyznacz sobie codzienne jeden malutki cel (nie związany z pracą itd.) i nich Ci to trzyma np. pomaluję paznokcie, przeczytam książkę, itd
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 listopada 2015 11:09
Macie jakieś sprawdzone sposoby na stres? Taki zżerający, nie dający spokoju?
Wariuję... a muszę jakoś normalnie funkcjonować.
Ogólnie tragiczny ten miesiąc. A najtragiczniejsze w nim jest to, że jeszcze długo się nie skończy...
CzarownicaSa ja sprzątam albo gotuję. W wersji maksi 😉 Zależy oczywiście jakie to problemy, ja w tym roku miałam i takie momenty, że nie mogłam robić nic, paraliż i zgroza tylko. Najgorsze, że problemy miałam w pracy jedne, a w domu następne, czyli nigdzie pocieszenia i oddechu. Szczęśliwie przeszło i ułożyło się, ale odruch wymiotny mam do tej pory. W ogóle ten rok był dla mojej rodziny ciężki.
Macie jakieś sprawdzone sposoby na stres? Taki zżerający, nie dający spokoju?
Wariuję... a muszę jakoś normalnie funkcjonować.


sport, ćwiczenia, ubydlenie fizyczne
Na jesienny stres i chandrę pomaga mi  przez  kolejny już sezon dziurawiec, pity codziennie . Tylko trzeba dać mu trochę czasu , sprawdzic,  czy nie ma przeciwwskazań , i nie pić czerwonego wina . Po dwóch tygodniach można już odczuć pierwsze subtelne sygnały,  że idzie ku dobremu ... ja mogę już  swobodniej oddychać ( u mnie objawem stresu są na pierwszym miejscu napięte mięśnie przepony )  i  lepiej spać 🙂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 listopada 2015 11:52
Jagoda ja właśnie mam takie napady paraliżu...
Nic to, wypróbuję różnych rzeczy. Byleby do grudnia... ciężkie będą te 3 tygodnie.
CzarownicaSa no to współczuję. Trzeba pamietać, że wszystko dzieje się po coś i przeważnie gorzej wyglada niż jest w rzeczywistości. Jeśli jesteś z tych co lubią się wygadać to porozmawiaj z kimś, a może wolisz popisać, bo przy gadaniu to beczeć się chce - ja przynajmniej tak mam jak mi mega, hiper źle, to pisz. Choćby tu, albo w pw. Trzymaj się 🙂
busch   Mad god's blessing.
12 listopada 2015 18:01
Na jesienny stres i chandrę pomaga mi  przez  kolejny już sezon dziurawiec, pity codziennie . Tylko trzeba dać mu trochę czasu , sprawdzic,  czy nie ma przeciwwskazań , i nie pić czerwonego wina . Po dwóch tygodniach można już odczuć pierwsze subtelne sygnały,  że idzie ku dobremu ... ja mogę już  swobodniej oddychać ( u mnie objawem stresu są na pierwszym miejscu napięte mięśnie przepony )  i  lepiej spać 🙂


Ja tylko taką uwagę dodam: sprawdzanie, czy nie ma przeciwwskazań, trzeba brać na poważnie. Wypicie dziurawca całkowicie niweluje działanie antykoncepcji hormonalnej i podejrzewam że też całej gamy innych leków metabolizowanych przez wątrobę.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
12 listopada 2015 18:03
sumire, witamina D3, aromatoterapia (olejek pomarańczowy), solarium.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 listopada 2015 19:51
i sumire, i ode mnie: potrawy kuchni indyjskiej 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się