Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

amnestria   no excuses ;)
08 maja 2018 14:44
Co nie? Jedna z ładniejszych kobiet tu na revolcie 😉

Odniosę się tylko do tej magii poznawania. Wiem o czym Ascaia mówisz, bo ja też nie lubię takich sytuacji "wprost". Ale na dobrą sprawę, to swojego faceta poznałam, bo wybierałam się w takie miejsca, z takim kontekstem, że no.. kogoś poznać musiałam 🤣 I może potencjalni partnerzy tego nie wiedzieli, ale ja wyjeżdżałam w konkretnym celu - poznania chłopa 😀 Nie wiem czy jest tu jakaś magia 😀

A ze zdrówkiem współczuję 🙁 :kwiatek:
Dziołszki, dziękuję za dobre słowo. Ok, wiem, że rysy twarzy mam całkiem znośne. Mam na myśli całość wyglądu, ciało. Mam skłonności do tycia, nabierania wody i już. A tu doszedł brak ruchu od ponad dwóch miesięcy. I BMI pokazuje otyłość I stopnia. 🙁 Na wygląd to się jednak przekłada - kolega mi przesłał kilka zdjęć z wesela... no widać te zbędne kilogramy, nie ma co udawać. A jak się ma niecałe 160cm to od razu robisz wrażenie "kluchy".
Moja wartość "rynkowa" jest teraz zdecydowanie obniżona. 😉 

amnestria, no pewnie, że jest magia! 😀
Właśnie chodzi o to, żeby poznać kogoś w działaniu, w życiu codziennym, "w ruchu", jakoś tak samorzutnie. U weterynarza, na wyjeździe w góry, podczas organizacji imprezy z pracy. W żadnym wypadku nie zamykam się na poznanie kogoś. Ba! jestem flirciarą i oczy mam zawsze otwarte. 😉 Ogólnie to w ciągu roku zawsze mi znajomych płci męskiej przybywa.


Mam tak dość odkładania działań, życia, bo zdrowie, bo kasa... I ciągłych wyrzutów sumienia. Ot, jestem autentycznie szczęśliwa i zadowolona kiedy patrzę na mój balkon, bardzo polubiłam kwiaty. Ale teraz tak sobie myślę, że trzeba było nie kupować, patrząc na stan konta i perspektywę dalszej prywatnej rehabilitacji... Tęsknię za końmi - a już byłam wyszykowana na jechanie 30 maja, spakowana torba, sprawdzone ciuchy, kupione smaczki dla kobył... to się obudziłam rano z zapaleniem drugiego kolana. I w takich momentach, których tak często ostatnio u mnie, to chce się wyć. Nawet nie to, że płakać - wyć. I walić głową w ścianę. Bo czasem to już trudno uwierzyć, że tak się może chrzanić po kolei.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
08 maja 2018 15:45
Ascaia, weź przestań popychać pierdoły, no miłość i seks nie znają wagi ani BMI 😉

Muszę Cię zmartwić, bo teraz to ciężko kogoś wyrwać na rozerwaną siatkę ziemniaków pod warzywniakiem czy sąsiada na pożyczenie cukru 😉
Druga sprawa uważam, ze Tinder to wspaniałe narzędzie do poznawania ludzi, znajomości, okazji do seksu, a może i miłości 😉
Ej... nie zgodzę się z Tobą. Tak patrząc po historiach różnych znajomych to jednak większość poznała się właśnie w taki "codzienny" sposób. Tu ktoś był czyimś pacjentem, tu praca w jednym miejscu, tu wyjazd na trip, tu na imprezie przez wspólnych znajomych, tu ktoś kogoś podwiózł - same historie z życia wzięte. Jak się nad tym zastanawiam to nie znam ani jednej pary z Tinderów, sympatii czy innych takich. Serio.

Ale naprawdę ta miłość i seks to jest jakaś marginalna sprawa w moim dołku.
Też nie znam par z tinderów i innych, tzn nie w takim dłuższym związku, ale wiem, że się zdarza trafić 😉
amnestria   no excuses ;)
08 maja 2018 16:49
Ja policzyłam i znam 7 par! Z czego 3 są już małżeństwem. Przy czym oni od razu praktycznie umawiali się na randki, żaden klimat "Masz wiadomość" i sto lat pisania maili
Na pewno jest trochę takich związków. I oby ludzie korzystali jeśli się w tym czują komfortowo. Szczęścia i miłości każdemu!
Chyba jak już to portale randkowe są fajniejsze, Tinder to już zupełnie mi się źle kojarzy jak... supermarket dla singli. Wybierasz i klikasz zamów. 😉

Ale tak żartem mówiąc to gdybym miała skorzystać to wiem jakie kryteria warto by było, żebym ustawiła...
"szukam mężczyzny... zawód - rehabilitant/fizjoterapeuta" 😉
efeemeryda   no fate but what we make.
08 maja 2018 17:34
zgodnie z radą majek przychodzę tutaj się wygadać, jeśli uznacie, że to dobre miejsce i macie ochotę mnie wysłuchać to wrzucę zdjęcia, więcej szczegółów.

Jestem na re-volcie jakieś 9lat, pamiętam jak marzyłam o tym, żeby Kasta była już moja i żebym mogła mieć suwaczek (małe rzeczy, a cieszą).Marzenie się spełnilo, a teraz po 8latach razem wygląda na to, że przyjdzie nam się rozstać. Kasta ma raka płaskonabłonkowego okolicy odbytu, po kilku miesiącach od zabiegu usuwania guza, pojawił się problem z oddawaniem kału. Obecnie trzeba jej usuwać kał dwa razy dziennie ręcznie, znowu zaczyna tworzyć się rana (na tym między innymi polega rak płaskonabłonkowy - paskudne wrzodziejące zmiany). Kasta jest bardzo grzeczna, sama wystawia się i rozumie, że jej pomagamy, ale koń oddaje kał częściej niż dwa razy dziennie...

Cudowni właściciele stajni, robią co mogą, u Kasty było już killku lekarzy, w tym najlepszym moim zdaniem specjalista, czekam na kolejną wizytę w sobotę. Niestety póki co nie pozostawia mi żaden z nich złudzeń, kiedy będzie źle to jedynym wyjściem jest eutanazja.

Nie chce tworzyć w tej chwili elaboratu, jednak jeśli będziecie chcieli wiedzieć więcej to napisze.

Dziękuje za dobrnięcie do końca tego wpisu.
efeemeryda, strasznie przykro czytać. To są bardzo, bardzo trudne decyzje. Chyba najważniejsze to mieć kontakt z weterynarzem, któremu się ufa. Bo pogodzenie rozumu i serducha bywa trudne, a lekarz jednak ma mniejsze zaangażowanie emocjonalne w temat i będzie głównie oceniał samopoczucie i dalsze szanse zwierzaka.
Bardzo, bardzo Ci współczuję i przytulam na odległość.
efeemeryda   no fate but what we make.
08 maja 2018 17:49
dziękuje Ascaia  :kwiatek:

mam absolutne zaufanie do prowadzącej Pani doktor, a z racji tego, że sama jestem lekarzem (ale nie zajmuje się końmi) i znam Panią doktor jeszcze ze studiów to inaczej ze mną Pani rozmawia i nie owija w bawełne.
Najgorsze jest to, że poza problemami z kałem (nigdy nie widziałam tak stękającego i napinającego się z bólu konia) to Kasta czuję się bardzo dobrze, jest żywotna, chodzi pod siodłem - potrafi ponieść delikatnie jak to zawsze robiła. Pełna życia mimo 21 lat... ale nie ma już skóry, brakuje tkanek, żeby można było zmianę wyciąć, okolica jest paskudna, nie wiadomo czy nie ma przerzutów no i wiek... nikt jej nie położy (poprzedni zabieg był w znieczuleniu miejscowym). Próbując coś jeszcze usuwać, możemy tylko pogorszyć sprawę - nie ma możliwości wycięcia z marginesem, więc gwaantowana szybka wznowa plus okolica na tyle fatalna, że poza zakażeniem (rana w kupie, kupa w ranie), może dojść do całkowitego zawężenia się odbytu kiedy pojawi się sztywna tkanka bliznowata.

Ascaia, jestes przepiekna kobieta, nawet jestem przekonana, ze rowniez teraz.
I nie pozwalam(!!!), zeby wyceniac sie wg kilogramow 😉. To nie ma zadnego znaczenia.


efeemeryda, ja usypialam konia chorego fizycznie, ale ze zdrowa glowa i checia zycia. Jedno z najgorszych przezyc w moim zyciu. Placze  po nim do dzis mimo ze minelo 8 lat...ale wg mnie przedluzanie tego byloby zwyklym egoizmem.  :przytul:

efeemeryda strasznie Ci współczuję.... Chyba najbardziej ze wszystkiego boję się właśnie takiej sytuacji. Podczas moich wielu perypetii życiowych i najgorszych myśli mój koń pomógł mi jak nikt inny.. Nie wyobrażam sobie, że kiedys mogłoby go zabraknąć. 🙁 życzę żeby znalazł się ktoś kto będzie Wam w stanie pomóc.  :kwiatek:
efeemeryda   no fate but what we make.
08 maja 2018 19:51
Sonkowa wysłałam dziś zapytania do znajomych pracujących w zagranicznych renomowanych klinikach, gdyby była szansa to bym zrobiła wszystko ;(
Ale... jako lekarz często widuje dramaty ludzi zwierząt trzymanych przy życiu na sile i nie chce jej tego robić, chce żeby żyła jak najdłużej w komforcie, nie chce jej narażać na cierpienie, na bardzo ryzykowny zabieg z nikła szansa powodzenia.
Guz był usunięty z największym możliwym marginesem - mimo to w marginesie były komórki rakowe ;( sama robiłam badanie - robię doktorat z nowotworów właśnie ;( Podałam jej miejscowa chemioterapię, masę innych leków, było kilka miesięcy dobrze, a teraz równia pochyła  🙁

Naboo a mogę zapytac czy to była nagła sprawa czy tez przewlekła choroba ?
efeemeryda, bardzo mi przykro 🙁 Słyszałaś o elektrochemioterapii? Do tego tez niestety się znieczula, bo to boli, ale nie jest to zabieg operacyjny. Może ktoś u was robi? Wiem, że Ingardenowie mają sprzęt. No i nie wiem jak ze wskazaniami...
Ty wiesz kiedy to zakończyć, wiesz najlepiej i na pewno zapewnisz jej komfort życia. Cieszcie się każda chwilą 🙁
Efemeryda, strasznie Ci współczuję.. Podjęcie decyzji o entanazji ukochanego zwierzęcia to najtrudniejsza z decyzji. Szczególnie gdy zwierzę ma chęć życia, współpracuje a nic już nie można zrobić. Mocno przytulam  i mam nadzieję że jednak zdarzy się jakiś cud i Kasia będzie jeszcze z Tobą..
:przytul:
Jutro jest kolejna rocznica jak pożegnałam moja pierwsza kotkę, Dżampetę, moja Malutką Księżniczkę...  To Dżampie zawdzięczam to że jeszcze jestem... A za 3 tygodnie kolejna smutna rocznica, 2 czerwca musiałam pozwolić odejść mojej Savanie, mojej Dużej, Mądrej Dziewczynce..
Za szybko odchodzą te naszę zwierzaki.. Odchodzą do innego wymiaru a my tu nie możemy przestać płakać po nich..
efeemeryda   no fate but what we make.
08 maja 2018 20:33
Cri przyznam, ze nie słyszałam, ale niestety ten rodzaj raka słabo reaguje na chemię co widać w naszym przypadku niestey z powodu wznowy mimo stosowania ;(
Ale dziękuje za podpowiedz i na pewno poczytam  :kwiatek:

Niby nie widuje Kasty na co dzień, żeby nie powiedzieć, ze rzadko, ale świadomość, ze może jej zaraz zabraknąć jest straszna.
Dla tych o mocnych nerwach mogę wrzucić film jak mi się uda go jakos załadować.
Martita   Martita & Orestes Company
08 maja 2018 20:44
efeemeryda Bardzo mi przykro. Życzę dużo siły dla Ciebie. Jestem pewna, że podejmiesz najlepszą możliwą decyzję dla Kasty.
Wierzę w takim razie, że podejmiesz właściwą decyzję.  🙁 Przesyłam dużo siły i uścisków.  :kwiatek: wierzę, że zdarzy się jakis cud, zawsze jest jakaś iskierka nadziei.  🙁
Strzyga, najgorsze jest, że ja sobie zdaję z tego sprawę, tyle że moja głowa upiera się przy swoim i się tym dołuje... albo po prostu to efekt całego stresu związanego z maturami.

Równocześnie mam problem z pozytywnym myśleniem i wiarą w siebie, a wmawiam sobie, że jestem beznadziejna, nic nie umiem i nie napiszę wystarczająco dobrze matury (biologia i chemia), aby dostać się gdziekolwiek. Boję się, że zawiodę ludzi, a w szczególności mamę i siostrę, które wywaliły kupę kasy na moje korepetycje. I czuję, że to było marnotrawstwo... Nie mogę uwolnić się od takiego myślenia. Wejdę w czwartek na salę cała zaryczana, mimo że to w niczym mi nie pomoże.

efeemeryda, bardzo współczuję, wiem, jak ciężka może to być decyzja.. zawsze jest ta nikła nadzieja w człowieku, że może się udać i uratować ukochanego zwierzaka, mimo że logika i cały świat mówi, że wcale jej nie ma. Dla mnie najważniejsze było, aby przez te ostatnie chwile nie cierpiał i zapewniłam mu najlepsze warunki, jakie mogłam... po prostu dużo wsparcia ode mnie, wiem, że to boli, cholernie  🙁
efeemeryda cholernie ciężka sprawa. Zawsze biorę takie rzeczy do siebie i gula w gardle mi staje na samą myśl. Współczuję Tobie i kobyłce ogromnie.
Usypiałam w swoim 40 letnim życiu dwa psy, nowotwor mózgu u 8 letniej suni i trzustki u 15 latka. Mimo wylanego morza łez, nadal uważam, że eutanazja zwierząt to w takich przypadkach to wybawienie z cierpienia. Mowa oczywiście o sytuacjach cierpienia, bez szans na poprawę.
efeemeryda   no fate but what we make.
09 maja 2018 07:35
dziękuje za wszystkie słowa wsparcia  :kwiatek:
chciałabym pokazać Wam film, żebyście zobaczyły o czym mówię, ale mam go tylko w messengerze i nie umiem nawet stamtąd pobrać
Cały czas się zastanawiam czy u koni nie można by było zastosować kolostomii... Dowiadywałaś się? Może któraś klinika uczelniana?
efeemeryda   no fate but what we make.
09 maja 2018 08:53
Klinika z której obecnie korzystam jest na najwyższym poziomie i robi wszystko co można. Nie można tego wykonać z uwagi na bardzo duże ryzyko wywołania zapalenia otrzewnej, które w przeciwieństwie do ludzi, u koni oznacza z reguły śmierć  🙁

film

dajcie znać czy działa
efeemeryda, działa. Biedna ta Twoja kobyłka 🙁 Bardzo mi przykro, że Was to spotkało
Działa. Faktycznie cienko. Myśle że jeśli podejmiesz decyzję o eutanazji, to na pewno będzie to przemyślana decyzja. Chyba trzymałbym konia, dopóki bym widziała że nie cierpi i że jest mu w miarę ok.  Ciezka sprawa, trudne decyzje. I tak ma szczęście, że ma Ciebie!!!
efeemeryda   no fate but what we make.
09 maja 2018 10:00
właśnie dostałam telefon, że od wczoraj już trzy razy dziennie jej wyciągają.. jak się zatyka to przestaje jeść i się kładzie i stęka  🙁

Właściciele stajni są naprawdę cudowni, że robią co mogą i nie narzekają, ale też mam wobec nich wyrzuty sumienia, bo jest to dodatkowa ciężka praca  🙁
efeemeryda, współczuję. Ech, choroby i starość - to się Panu Bogu nie udało. 🙁


Oddajcie mi mózg! Chyba przez to łykanie przeciwbólowych 10 dni (po same przeciwzapalne to chyba nie?) jestem jak ciołek. Nie mogę się skoncentrować, ciężko i powoli mi się myśli, mylę się, nie zapamiętuję... jestem jakaś otępiała umysłowo. Masakra! 🙁 A mimo siedzenia w domu mam trochę roboty na kompie - przynajmniej tyle mogę pomóc współpracownikom. A tu jedną pierdołę dłubię i dłubię.
To jak już tu zagościłam, mam dość swojej niezdarności. Przez własną głupotę i niedbalstwo, zleciałam ze schodów. Całe uderzenie przyjął telefon i tak sobie żyję bez niego od dwóch tygodni, tracąc wszystkie kontakty z pracy i nawet do głupiego lekarza nie mogłam się zarejestrować, bo nie miałam numeru...
Wygląda pięknie, jest wygięty jak banan: KLIK i KILK .
Niby głupia rzecz, ale jak tylko widzę ten telefon w szafce, jest mi źle, bo nowe urządzenie to nie jest rzecz, na którą sobie mogę pozwolić od tak i dokłada mi to kolejnych wydatków do ogromnych już i tak kosztów związanych z lataniem po lekarzach i wykupywaniu recept.

A niedawno skończyło mi się na niego ubezpieczenie... I to jest już kolejna rzecz zniszczona w niedalekim odstępie czasowym. Ja naprawdę boję się jeździć autem, bo nie jest moje, a pech się mnie trzyma od długiego czasu.

Dodatkowo mam nadzieję, że nie dożyję jutra przez wypite hektolitry energetyków, może wykończę swoje serce zanim zrobi to jutrzejsza matura.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
10 maja 2018 10:45
efeemeryda, bardzo wspolczuje. Jedyne co moge doradzic to telefon do lek.wet. Marzeny Cieciery (przychodnia  jatagan). Wetem jest jak Ty, od malych, ale jej ukochany kon mial identyczny problem. Teraz juz od kilku lat na wiecznie zielonych lakach, ale wydaje mi sie, ze warto zebys z nia porozmawiala. Jak to wygladalo, kiedy sie poddali i dlaczego i czy z perspektywy czasu cos by zmienila. Moze cos podpowie, moze nakresli Ci jak to moze wygladac dalej.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 maja 2018 11:09
lazuryt00, masz prawo sie stresować, ale im częściej bedzie Ci sie udawało pomyśleć „to jej film, nie mój”, tym cześciej bedzie sie zdarzało, ze nie bedziesz brała do siebie takich rzeczy 🙂
Trzeba próbować 🙂

efeemeryda, bardzo mi przykro 🙁 ja dałam odejść mojej kotce nawet nie wiem juz ile lat temu, bo nie chce myślec 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się