Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

foka, nie mamy relacji drugiej strony. Ciężko zatem wyrokować jak było w tym przypadku...
Gaga, dlaczego mało? Jak umowy nie było lub jedna strona nie wywiązywała sie z jej warunkow? Sa stajnie, gdzie ludzie boją się mowic wczesniej, bo zdarzaly sie przypadki obcinania jedzenia lub zakręcania wody.
Ja tez wyprowadzalam sie z dnia na dzien. Mialam zaklepana stajnie od "przyszlego miesiąca" (z zaznaczeniem, że to może być już jutro 🙂 ) a mowiac wlascicielowi stajni, ze sie wyprowadzam uslyszałam... pi pi pi... wiec przeniosłam z dnia na dzień, bo ugadane miałam, ze jakby co zjawiam sie wczesniej. A bylam juz tak zdesperowana, ze w nowej stajni z braku miejsca to sie juz zgodzilam, aby konie w stodole staly, jakby sie miejsce nie zwolniło  😂 na szczescie od razu dzieki roszadzie, moje na drugi dzien stanęły w boksach 😉
Z tej stajni ludzie potrafili wierzchem odjezdzać, pisząc sms, ze juz nie wracają 😉
Różnie to bywa i rozumiem, ze czasem miesieczne wypowiedzenie nie obowiązuje
Ja też się tak wyprowadzałam z poprzedniej stajni, jak tylko było to możliwe (po kontuzji konia). W nowej stajni ruda stała chyba z dwa tygodnie na placu z drugim koniem dodanym jej do towarzystwa, bo nie było jeszcze wówczas wolnego miejsca na żadnym padoku (miały się wyprowadzić inne konie, ale z kolei im się przedłużyło...). I rzeczywiście w poprzedniej stajni, jak już było wiadomo, że się wyprowadzam, to jakoś tajemniczo moje zalecenia co do tego, gdzie koń ma wychodzić i w jakim towarzystwie, przestały obowiązywać i choć mówiłam, że ma wychodzić na mniejsze pastwisko i tylko z jednym koniem, bo jest po kontuzji, a inne ją tępią, to była puszczana w stadzie... bo po co się jeszcze przejmować.
Mi się też zdarzyło kilka razy, że w miesiącu wypowiedzenia moje konie tajemniczo chudły...
Chociaż staram się zawsze być fair i mówić z wyprzedzeniem z jednego miejsca faktycznie zdarzyło mi się wynieść bez uprzedzenia - po tym jak jeden z naszych koni bez naszej wiedzy został pozbawiony osobnego padoku, a moje prośby o zwiększenie ilości siana źrebnej klaczy były kwitowane stwierdzeniem, że dużo dostaje😉 tudzież po tym jak owa klacz radośnie regularnie wychodziła z padoku (bo pastuch był bez prądu) i nikt z obsługi nawet o tym nie wiedział. Gwoździem do trumny było nagłe, nieustalone z pensjonariuszami, skrócenie godzin otwarcia stajni o godzinę - co w przypadku osób pracujących było równoznaczne z brakiem czasu na jazdę. Wyszłam jednak wtedy z założenia, że jak stajnia nie wywiązuje się z umowy (ustnej) to ja też nie będę.
Wigorrr, różne kwiatki się zdarzają, ale z jednym zupełnie się zgodzić nie mogę.

To właśnie minus małych stajni, było tam tylko 5 koni, a właścicielka robiła takie akcje, szkoda gadać.

Wielkość stajni nie ma nic do tego kto nimi kieruje.
Tak jak napisała _Gaga: "(...) nie mamy relacji drugiej strony. Ciężko zatem wyrokować jak było w tym (przyp. mój: Wigorrr) przypadku...".
Każdy kij ma dwa końce, każda tego typu sytuacja ma minimum dwa punkty widzenia.

W kilku wcześniejszych postach poruszona została kwestia samodzielnego dokładania siana przez właścicieli koni pensjonatowych.
Dla mnie, jako właściciela stajni - usługodawcy dla swoich pensjonariuszy - taka sytuacja byłaby niedopuszczalna. Zanim się niektórzy obruszą, pozwólcie, że wytłumaczę dlaczego.

Podstawowym karmieniem koni zajmuje się tylko obsługa, czyli ja. Oczywiście dodatkowe smaczki można podawać na własną rękę, ale tak, aby nie denerwować innych koni (czyli w ustronnym miejscu lub gdy koń w ciągu dnia jest samodzielnie sprowadzony na trochę do boksu itp.).
Dzięki temu:
- Wiem, który koń ile dostał, ile zjadł, ile zostawił, czy je tak jak zwykle, czy coś się zmieniło. To cenne informacje, pomocne w wychwyceniu pierwszych oznak niedyspozycji konia.
- Wiem, która partia siana (od którego rolnika, z której łąki itp.) bardziej koniom smakuje, a która nie. To cenna informacja przy kolejnych zakupach paszy.
- Wiem, że wszystkie konie jedzą o tej samej porze - nie ma sytuacji, że jeden dostaje, a reszta się denerwuje.
- Wiem co podaję i biorę za to odpowiedzialność przed właścicielami koni.
- Wiem ile paszy mi potrzebne, jakie mam zużycie, kiedy i ile muszę zamówić.
- Wiem, że zajmuję się sianem, gdy koni nie ma w stajni - nie wdychaj ewentualnego kurzu.
Wyobrażacie sobie ogarnięcie tego w sytuacji, gdy każdy na własną rękę dokarmia swojego konia? A w dużej stajni, to już w ogóle...

U mnie, jedną z zasad jest - zawsze można przyjść i pogadać (stosuję również umowę i szczegółowy regulamin). Kolejną - siano do woli (w boksie, na dworze itp.), więc ciężko narzekać na małe jego ilości. Konie większość roku są w chowie wolnowybiegowym. Mają non stop dostęp do paszy objętościowej w różnych miejscach (paśniki, siatki) oraz do dużej łąki.


Zanim więc jednoznacznie ocenimy daną sytuację, pamiętajmy, że medal ma dwie, a czasem i więcej stron. Nie zawsze właściciele stajni są złośliwymi sknerami. Nie zawsze rozumiemy, po co wprowadzają takie, a nie inne, zasady w swoich ośrodkach. Zawsze warto zapytać, pogadać, wyjaśnić.
Oczywiście od każdej zasady są niechlubne wyjątki...

Na koniec, przepraszam, że tak przydługo, pozdrawiam wszystkich tułaczy i życzę znalezienia fajnej stajni :-)
bera7
zgadzam się w 100% !
W stajni przydomowej w której stoję obecnie jest 4 konie razem z moim i lepszej opieki nie mogłabym sobie wyobrazić  😍 Siano konie mają do woli, mogę sama siana dokładać i do boksów i na padok, nie mam również żadnych ograniczeń co do słomy, jeśli robię sama boks swojemu koniowi ( z wlasnej woli, nie z przymusu) to mogę zarówno słomy jak i siana nasypać jej furę i nie spotkałam się z pretensjami na ten temat, wręcz przeciwnie kilka razy sama robiąc boks nie pościeliłam bo koń miał dość czysto i usłyszałam pytanie, czemu nie brałam słomy i zebym sobie nie żałowała  😁
famka   hrabia Monte Kopytko
13 stycznia 2017 15:30
ibmoz, nie obraź się, bo to nie personalnie ale brzmi jak reklama idealnego miejsca😉 i oczywiście masz bardzo dużo racji
niestety realnie w wielu miejscach świat wygląda już nie tak perfekcyjnie
famka, nie obrażam się :-)
Absolutnie nie chciałam, żeby to była reklama, to nie miejsce do tego. Piszę z własnego doświadczenia, dlatego może tak to wyglądać.

A skoro stajnia jest moja, stoją w niej moje konie, to jasne, że staram się, żeby było jak najlepiej. Że realia potrafią być brutalne wiem. Dlatego, pomimo tego, że w przydomówce bywa huk roboty, nie wróciłabym do pensjonatu.
ibmoz, nie obraź się, bo to nie personalnie ale brzmi jak reklama idealnego miejsca😉 i oczywiście masz bardzo dużo racji
niestety realnie w wielu miejscach świat wygląda już nie tak perfekcyjnie


Zgadzam sie... gdyby nie zaniedbania, w wielu stajniach nie dochodziłoby do sytuacji, o ktorej mowa. W stajni, w ktorej konie dostawaly siano i na padoku i w boksie nigdy go nie dokładałam, dokladałam tylko w tej, w ktorej konie po zejsciu z padoku widziały siano i na noc juz nie mialy dokladane a o 18 po sianie w boksach śladu nie było widać.
Tez zimą nie przesadzam z sianem, tzn wykładam na padok o 9-ej -10 a pozniej około 13-14 tak wiec jak pensjonariuszka przyjezdzała około 12-13 to konie były bez siana, ale wiedziała, że dorzucam o określonych godzinach, wiec pretensji nigdy nie miała. Oczywiście siano w boksie było i rano i wieczorem 😉

W przydomówce czesto dba się o cudze nawet lepiej niż o swoje, bo koń pensjonatowy to poniekąd wizytówka...

Ibmoz, Twoje punkty są jak najbardziej ok, też np chce wiedziec co pensjonariusz daje poza to, co koń ma w menu pensjonatowym, czy np robi dodatkowy posiłek w postaci np meszu, czy worka chleba czy jabłek 😉 to ja pozniej ew bym musiala zawalić noc, bądź tłumaczyć się wetowi co koń dziś jadł 😉
Jesli chodzi o siano, to jesli tylko ktoś chciałby dokładać do siatek, to nie miałabym z tym problemu, choć np mam zwyczaj rozdzielania siana na lepsze do boksów i gorsze na padok (gorsze, nie znaczy niezjadliwe)
Rozumiem jednak wlascicieli pensjonatow, w ktorych pensjonariusze sie szarogęszą i bez sensu ścielą koniom sianem w boksach
W przydomówce czesto dba się o cudze nawet lepiej niż o swoje, bo koń pensjonatowy to poniekąd wizytówka...


Dokładnie ;-)
Dla mnie taką "wizytówką" są też moi prywatni seniorzy 25+ (w tym jeden rocznik '90).

O tym, że w wielu stajniach dochodzi do zaniedbań może świadczyć też to, że w ogóle taki wątek mamy na forum. Gdyby wszędzie było dobrze, to ludzie tak często nie zmienialiby miejscówek.
I jak zwykle tylko koni żal...
ibmoz, jako notoryczny dokładacz 😉 Nigdy nie dokładałam ze złośliwości czy "bo tak", niestety we niemal wszystkich! stajniach w których stałam był problem z sianem (w tym dwie z sianem na kłódkę, bo źli pensjonariusze "kradli" jak im konie chudły w oczach...). Wyjątek to dwie przydomówki, takie 200% dbania o konia i 0% infrastruktury, i człowieka szlag trafia że chęć pojeżdżenia i chęć niegłodzenia konia się wykluczają :/

Holenderski standard to 1-1,5 plastra na posiłek. Podstawową jednostką ilości siana jest krata (taka plastikowa jak na owoce, z reguły jakieś 40 litrów w porywach), 3 razy dziennie. A są stajnie z dwoma kratami na dzień na konia. Mówię o normalnych koniach szlachetnych, nie prymitywnych kucach... Czy tylko mi te porcje wydają się jak dla chomika? 🤔wirek:
W poprzedniej stajni też dokładałam, bo było za mało i koń stał i patrzył w ścianę. Nie budziło to sprzeciwów, ale też nie było jakoś bardzo mile widziane.
W tej też dokładam, ale... u nas każdy może dokładać, ile chce, a dodatkowo siana jest dawane na full, żeby w miarę możliwości nie kończyło się między porami dawania. Ja dokładam zawsze, jak widzę, że zostało mniej niż pół żłobu...
Zgadzam się z tym, że zakaz samodzielnego dokarmiania koni przez ich właścicieli jest fair wtedy, gdy wszyscy mają pewność, że koń dostaje (od obsługi / właściciela stajni) tyle paszy, ile powinien, bądź ma do niej nielimitowany dostęp non stop. Ja mogę mieć taką zasadę w swoim ośrodku, bo mam pewność, że tak właśnie karmię. To czy ludzie mi uwierzą, to już inna kwestia... A wobec tego co piszecie, wcale się nie dziwię, że początkowo niekoniecznie wierzą. Dotychczasowe doświadczenia podpowiadają im coś innego.
Dobrą metodą weryfikacji jest stan i kondycja koni przebywających w stajni. Tylko, że znowu zwierzaków żal, w sytuacji, gdy się okazuje, że jednak słowa jedno, a czyny drugie. Chyba nikt nie chce świadomie używać swojego konia, jako narzędzia badania prawdomówności właściciela stajni.

Więc absolutnie nie dziwię się Wam, że z przymrużeniem oka czytacie moje posty w tym temacie ;-)
ibmoz, ale sądzę, że nikt nie miałby nic przeciwko zakazowi dokładania, gdyby będąc w stajni, widział za każdym razem,  że siano jest i że konie nie stoją pół dnia o pustym pysku. Tylko jakoś dziwnym trafem w większości stajni, gdzie właściciele sami dokładają, robią to właśnie dlatego, a nie z jakichś masochistycznych pobudek, żeby sobie dołożyć dodatkowe zajęcia 😉 Zazwyczaj z zakazem dokładania łączy się jakiś mniej lub bardziej głupi limit siana na konia, który niestety prawie zawsze okazuje się za mały.
dlatego sprawiedliwy by był system szwedzkich stajni , żarcie dla każdego konia jest ważone ( w tym siano ) i na koniec miesiąca płacisz za zużytą ilość , chcesz więcej to dostanie, może nawet to zgnoić, tylko ze ty za płacisz, ciekawe ilu chętnych byłoby na taki pensjonat 🙂
Ja 😉
A dlatego, bo jak w jednej stajni chciałam dopłacać, to dostawałam info, ze nie potrzeba, kobyła i tak duzo dostaje siana a chudnie, bo ją źrebak od wewnątrz wysysa... długo tam nie postałam  😂
Przy kolejnej ciąży jakoś nie chudła 😉
Murat-Gazon,
Rozumiem to doskonale, dlatego nie twierdzę, że zawsze i w każdej sytuacji samodzielne dokarmianie jest złe.

W swoim pierwszym poście w tym temacie, napisałam, że dla mnie byłoby to niedopuszczalne, bo... (i opisałam konkretny przykład). Przykład, który notabene, jest zgodny z Twoim wpisem: "(...) sądzę, że nikt nie miałby nic przeciwko zakazowi dokładania, gdyby będąc w stajni, widział za każdym razem,  że siano jest i że konie nie stoją pół dnia o pustym pysku (...)".

Smutną konkluzją jest to, że chcąc zapewnić koniom odpowiednie warunki żywieniowe, ludzie zmuszeni są do przejęcia części obowiązków, które do nich nie powinny, zgodnie z większością umów, należeć. Wykonują pracę za kogoś, pomimo tego, że za jej wykonanie zapłacili.
Z mojego prywatnego punktu widzenia jest to o tyle szkodliwe, że moim potencjalnym klientom ciężko jest uwierzyć, że taki stan rzeczy nie ma miejsca u mnie i, że są wyjątki od tej niechlubnej reguły.

[Uprzedzając ewentualne wątpliwości: Proszę nie odbierać tego jako reklamy własnej stajni. Zupełnie nie to jest moim celem. Opisując temat posługuję się swoimi doświadczeniami, a te mam również z prowadzenia własnego ośrodka.
Jeśli jednak jest to tak odbierane, to proszę moderacje o zwrócenie mi uwagi i ewentualny łagodny wymiar kary ;-) ]
dea   primum non nocere
13 stycznia 2017 23:16
blucha - ja też, teraz tak mam, tzn. dopłacam za dodatkowe siano. Wszystko lepsze od tej głodowej porcji raz dziennie i 20 godzin o suchym ryju. Nie mogę sobie darować, że próbowałam rozmawiać, mając w pamięci poprzednie lata dość udanej współpracy, zamiast spitalać dokąd oczy poniosą. To teraz mam co chciałam - dramatyczny szkieletor pod chmurką w zimie, i cały czas mnie dręczy, czy się zdążył wrzodów dorobić  🤔

BTW naprawdę chciałam być fair więc początkowo termin przeprowadzki ustaliłyśmy na "za 1,5 m-ca". Dwie rozmowy z opuszczaną stajnią i stwierdziłam, że jednak lepiej za tydzień. Nie ma transpotru? kit, pójdziemy pieszo... 23km na 2 dni, spacerek miły bardzo.

trusia - niestety nie wszędzie dobrze płatna praca z mojej działki, ino duże miasta, a to się z moim celem kłóci 😉 już szukałam czegoś w Starogardzie, ale... tak zdesperowana nie jestem. Jeszcze 😉
Ja po miesiącu na swoim wreszcie spie spokojnie, i nawet wstawanie o piatej i padanie o dwudziestej mi nie przeszkadza. Po tylu latach w pensjonatach  w roznych przedzialach cenowych mialam tak dosc ze szkoda gadac. Siano to problem główny, u mnie wiązało sie tez z tym ze kobyla miala gnoj w boksie bo wyzerala slome ale sluchalam ze syfiarz z niej po prostu. Mam siano w siatkach w boksie i w siatkach i pasniku na padoku i nie rozumiem dlaczego nie moglo byc tak w pensjonatach, dopelniam co dwa dni ( siatki te najwieksze, idzie i trzy mniejsze kostki upchnac), przeciez to skraca czas obslugi koni a siana est zawsze opór. W boksach mam pellet i majac gdzies z tylu glowy ze w sumie slome tez skubia wyrzucilam na padok rowniez slome, dziewczyny popatrzyly sie z mina "matka sama to jedz" odrywajac sie od siana na jakies 30 sekund. Jak pomysle ile godzin w pensjonatach spedzaly glodne nudzac sie na padoku to az mnie trzesie. I wcale nie chcialam miec wlasnej stajni, wolalabym miec konie w pensjonacie i mniej problemow, ale nie dalo sie. Rozmawianie, doplacanie za siano itp to pozory poprawy.  Dlatego rozumiem wszystkich tulaczy, rozumiem tez zabieranie konia z dnia na dzien bo jest taki moment ze czara goryczy sie przelewa i chce sie po prostu uciec. Dlaczego pensjonariusz mama byc fair jezeli koniowi dzieje sie krzywda?
lardia, ja jeszcze raz napiszę, że mamy wersję tylko jednej strony. Ja piszę z punktu widzenia i właściciela stajni (przydomowej, niewielkiej z mini pensjonatem) i pensjonariusza... Wiem, że w wielu miejscach jest słabo z sianem, z czystością w boksach, etc.... ale są i pensjonariusze "z Księżyca" 😉 a prawda często leży po środku...
Dziwne jest to co piszecie...
W naszej stajni rekreacyjno-pensjonatowej siano jest do woli. Od jesieni do wiosny na pastwiskach siano jest w dużych balotach. W stajni cały rok siano w siatkach uzupełniane na bieżąco, do siatki wchodzi cała kostka. W lecie konie na pastwiskach stoją 24h, na życzenie właścicieli mogą na noc albo zostać na dworze albo być sprowadzane do stajni. W zimnych porach roku konie przebywają na pastwiskach od rana do zmroku, niektóre konie stoją 24h na dworze okrągły rok, mają wiaty. Od właściciela zależy jak długo koń ma być na dworze. Są dwa konie prywatne, które stoją na pastwiskach 24h.

Edit: wszystkich koni jest ok. 30.
Cień na śniegu o jakiej stajni piszesz?
Koło Lubina, dolnośląskie.
czytam, że w niektórych stajniach siano non-stop na padoku. Nawet wrzucane raz na pare dni. Jak radzicie sobie z opadami? deszcz, śnieg, czy jest zadaszone?
O to samo mialam spytac, bo we Wrocławiu takiej nie znalazlam.
Gaga wiem ze pensjonariusze tez potrafia dac w kosc, ale kiedy mowa o takich podstawach jak scielenie, siano, dostep do wody na padoku (tylko w jednym tego doswiadczylam ale siana na padoku nie bylo) ciezko przesadzic. Siano w belach tez wg mnie nie rozwiazuje sprawy bo po pierwsze moknie i sie syfi, po drugie cholera wie co w balocie siedzi i nie ma nad tym kontroli.
Grace ja mam zadaszony i zabudowany z dwoch stron pasnik, siatki chowam na noc. Jak zmokna to wymieniam w nich siano. Docelowo beda same pasniki. Narazie jest jeden wiec siatki sa po to zeby nie było pomyslow bicia sie.
Siano w balotach na pastwisku się zbytnio nie zasyfi, bo konie wyjadają wierzchnią warstwę zanim zdąży zamoknąć na deszczu  😉
Poza tym - masz jakiś inny pomysł na siano w zimie na pastwisku? Siatki? Dla 30 koni? Na siatki deszcz też pada...
Dobrym rozwiązaniem byłyby może daszki, ale jak już pisałam - siano nie zdąży się zasyfić...
Przy 30 koniach ja bym widziala pare zadaszonych pasnikow. Wedlug mnie w belach syfi sie i marnuje. I sorry ale nikt mi nie wmówi ze konie w trakcie deszczu ze sniegem zjadaja na biezaco od zewnątrz suche lub ze nie wdeptuja w ziemie :lol Btw 30 koni przy ilu balotach?
Edit: ortografia 😡
Na pewno część się marnuje, ale jak jest np. 5 koni na jeden balot, to zdążą zjeść to co mokre.
Nie mam zamiaru niczego udowadniać, po prostu piszę jak to u nas wygląda  🙂
Grace,
Cały balot siana wtaczam do zadaszonego paśnika. Trzy wielkie siatki (120 x 200 cm) mam powieszone na ścianie wewnątrz dużej wiaty.
Zdarza się, że gdy deszcz, czy śnieg pada zupełnie w poprzek, to jeden bok balota w paśniku jest lekko zwilżony. Ale w takim stopniu, że koniom to nie przeszkadza. Nie mniej jednak wiosną planuję budowę kolejnego paśnika ze zdecydowanie większym dachem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się