stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Przepraszam za OT, ale nie wytrzymałam: jak można nazwać konia Grabarz?
trusia, to nie jest jeszcze najgorsze/najdziwniejsze imię dla konia, jakie słyszałam, ba, nawet w pierwszej dziesiątce się nie mieści 😁

Co do mojej wariatki - rzucenie wodzy nie daje efektu... znaczy daje taki, że koń się nie wspina, ale dalej zasuwa na wstecznym. Za pierwszym razem musiałam się trochę namęczyć, żeby jej tę wodze z pyska wyjąć, za drugim szarpnięcie też było dosyć konkretne. Wydaje mi się że kobyła zaciska zęby, stąd wodza nie ma szans wypaść sama z siebie 🤔

No to faktycznie nieciekawie  😕 . Wydaje mi się też , że siłowe wyciąganie wodzy może pogorszyć sprawę . Gdyby zdarzało się to często to ja chyba bym zrezygnowała z wędzidła .
A co do łapania przez konia pasków do pyska , to kiedyś przy rozsiodływaniu koń , chcąc odgonić muchę , złapał w zęby pasek szyjny od wytoku , no i kiedy poczuł , że zahaczyło się na dobre , zaczął cofać , a jeździec wyciągnął gwałtownie rękę , by konia przytrzymać i ten przestraszył się jeszcze bardziej . Na szczęście byłam na tyle blisko , że szybko porozpinałam co się dało i uwolniłam konia , który dzięki Bogu nie wpadł w totalną panikę . W ten sposób zakończył u nas żywot ostatni wytok !
trusia, pewnie się ktoś strachów na lachy nasłuchał. 😉

Orzeszkowa, ale to chwila, ona na wędzidle też wyczynia takie cuda?
lira, siłowe wyszarpnięcie nie było zamierzone, a tylko spowodowane faktem, że nie chciałam dopuścić żeby koń mi się zwalił ze skarpy, więc po zeskoczeniu na ziemię próbowałam ją przyhamować i w ogóle zrobić cokolwiek, żeby przestała się cofać 🤔

Obawiam się, że rezygnacja z wędzidła nie wchodzi w grę - niejednokrotnie wożę ze sobą ludzi w teren i muszę mieć mojego pobudliwego łosia w dwóch paluszkach.

A co myślicie o zakładaniu kagańca parcianego na ogłowie - przynajmniej w tereny - może to dałoby efekt?

Sankaritarina, tak, na wędzidle. Ale poza akcjami typu wodza w zębach nie mamy problemów z akceptacją kiełzna - a jeżeli są to wynikają z mojej winy 😉
Sprawdzę dzisiaj dziąsła w poszukiwaniu ukrytych wilczaków.

Myślałam , że siłowo wyciągałaś tę wodzę siedząc na koniu  😡
A z tym kagańcem to niegłupi pomysł ... oby koniowi się spodobał  😉
Pamiętam , że mój młody też w zeszłym roku łapał wodzę , prawą najczęściej , ale to z mojej winy raczej , bo za bardzo mu dogadzałam marchewkami . Teraz ograniczam łakocie i problem zniknął .
🚫 Ciąg dalszy
Koń ma na imię Grabek, vel Grabarz, Kobyła, Grabson, Mądre Grabie, Źróbek... nigdy nie mówię do niego po imieniu ;-)
To ja dorzucę swoje trzy grosze. Wczoraj w terenie kobyła naglę łeb do góry i zaczęła się cofać. Myślę co jest? Okaząło się ze tak majtała głową oganiając się od robactwa, że właśnie chwyciła sobie w zęby lewą wodzę. Przypadek, jej reakcja odruchowa, bo nigdy nikt do pyska nie wkładał jej dziwnych rzeczy, o których było pisane wcześniej. Tak więc może takie zachowanie konia to jakaś czysto odruchowa sprawa, bez głębszej przyczyny.
Mi ostatnio kucol wjechałby w ściane xDD Tak, skręcam ją mocno z prawo, wszystko ok, ale nie, bo ona nie będzie skręcać. Dosłownie 5 cm przed ścianą skręciła w drugą stronę, ale skręciła xD. Tam gdzie chciała "jechać tam pojechała", potem znów nie chciała skręcić w lewo i wpadła na drąga, którego się wystraszyła i miała nauczkę. Reszte jezdy już się słuchała i skręcała tam gdzie powinna :3
Hej 🙂  :kwiatek:

Poszukuję w akcie desperacji kogoś do pomocy... przy szetlandzie, powiedzmy raz na dwa tygodnie na początek (Siemianowice Śląskie). Mały chuck norris (nazywany tak nie bez powodu) potrzebuje ruchu, ponieważ jest opasły i się martwię o jego zdrowie (nie dostaje za dużo jedzenia, ale cały dzień jest na dworze i wynajduje sobie coś do skubania, a ruchu nie ma wcale, tyle co od czasu do czasu pobiega i pobryka). Bąbel, bo tak ma na imię, ma z pewnością powyżej 16 lat i co prawda moja waga 50kg nie przekracza i jestem malutka, nie chcę wsiadać na grubasa, bo boję się o jego stawy - rok temu wsiadłam kilka razy na stępa i kółko kłusa na oklep, kilka razy też z niego leciałam 😉). Stoi z klaczą sp, papużki nierozłączki, szczególnie on za nią. Głuptasa nie jest w stanie czołg zmusić do ruchu, a na próby czegokolwiek są bunty, dęby, kopanie, gryzienie. Nie szanuje człowieka, ani bata (chyba, że chodzi o mizianie lub jedzenie). Kilka razy skłoniłam go do biegania pokazując mu straszny worek, ale nie uznaję straszenia go za słuszne. Próbowałam lonży, okrążania na kółku, prowadzenia go jadąc na koniu, chodzenia z nim samym do parku (to był jeden jedyny i pierwszy oraz ostatni raz), a nawet naturalnych metod (które ma gdzieś), dostął też parę razy batem w dupsko i ruszył się aż metr stępem. Naprawdę nie mam już pomysłu, co mogłabym jeszcze zrobić, jest naprawdę kochany do momentu gdy nie chcę mu założyć ogłowia (jak już go złapię to zakładanie i przyjmowanie, akceptacja wędzidła zero problemu, jestem w stanie go utrzymać bo jest na tyle delikatny w pysiu, że jak sobie bądź co bądź sam krzywdę robi przekładając wędzidło, to się zatrzymuje) i wziąć na lonżę czy cokolwiek. Jedynym sposobem zapewnienia mu ruchu są spacery w ręku, co dla mnie samej jest problemem, bo dziad bez kobyły nie pójdzie, a kolejny problem jest taki, że klacz jest jaka jest i komuś obcemu mogłaby zrobić krzywdę, ufa tylko mnie (brzmi dumnie, ale to nie jest takie super), wobec czego to nie ja mogę prowadzić kuca - kwestia poprowadzenia go trochę po parku na ogłowiu, kupię uwiąz łańcuszkowy. Szukam osoby odpowiedzialnej, pełnoletniej lub chociaż potrafiącej sobie poradzić z takim koniem (za wyraźną zgodą opiekuna!) bez użycia przemocy, nie łamiąc mu nosa łańcuszkiem itd.. Jeżeli macie jakiś pomysł, lub znacie kogoś kto mieszka w miarę niedaleko i zgodziłby się pomóc czasem w weekendy, to proszę dajcie mi znać. Myślę, że napisałam wszystko, ale odpowiem na pytania i chętnie wysłucham rad, będę wdzięczna za pomoc 🙂 Kucyk na codzień zupełnie nie wygląda na groźnego, to mała przylepa, czasem nawet zakładam mu ogłowie, prowadzę na lonżownik i nic się nie dzieje oprócz czasem prób ucieczki przez ogrodzenie, ale nie zawsze jest kolorowo, zwykle próbuje atakować lub udaje, że mnie nie ma.

🙇


w załączniku dziad widzący woreczek oraz niedawno robiona fotka kuca chodzącego głównie na przednich nogach 🙂
Kuc zapewne potrzebuje systematycznego szkolenia. RAz na 2 tygoidnie to nie jest szkolenie systematyczne
lussi, a one są w ogóle rozdzielane przy sprowadzaniu na padok/ z padoku etc?

no, niestety, to szetland. One potrzebują sprytnego i doświadczonego opiekuna z prawdziwym autorytetem.
Z pewnością potrzebuje częstszego szkolenia, ale ja nie jestem w stanie przyjeżdżać częściej niż cztery razy w tygodniu, przy czym kiedy przyjeżdżam, zawsze coś z nim robię (lonża w miarę możliwości, abolutne podstawy, jakby miał kilka, a nie kilkanaście lat). Pomocy szukam do spacerów, żeby co jakiś czas miał też więcej ruchu i zajęcia. Napisałam co dwa tygodnie, ale jeżeli ktoś dałby radę przyjeżdżać częściej to jak najbardziej jestem za.
Klacz jest z nim cały czas, są wypuszczane luzem nieraz na 24h. On "przykleja się" do nas bardziej tylko kiedy widzi, że szykujemy się do jazdy, a szczególnie gdy chcęgo zamknąć w boksie, bo wie, że wtedy nie będzie nas długo, w innych sytuacjach jest gdzieś w pobliżu, ale z reguły nie zaczepia, tylko sobie skubie trawę, a nawet idzie gdzieś dalej. Niestety nie mam możliwości ich rozdzielić, ponieważ mieszkają w jednym boksie, a zamknięcie kuca na wybiegu/lonżowniku jest zupełnie bez sensu, bo ucieka, najczęściej kosztem ogrodzenia.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
16 listopada 2012 09:35
to może ruszać kuca w parze skoro tak sie przykleja  do klaczy

coś na ten kształt



albo obok
Próbowałam raz, nie przejdzie. Kobyła jest zazdrosna i go próbuje odganiać, jak coś z nią robię (a jednocześnie ma nerwa kiedy go nie widzi). Chwilę pochodziliśmy stępem, a potem jej zaczęło odbijać, chciała galopować i musiałam zrezygnować, bo zrobiłyby sobie i mnie krzywdę. Staram się jak przychodzę utrzymać jakoś z nim kontakt, pozwala się dotknąć w każdym miejscu, czyszczę go jak sobie stoi luzem itd, problem zaczyna się dopiero gdy go prowadzę z dala od konia lub każę mu się ruszać, zwykle chodzę z nim w ręku, pobiegnę chwilę, a potem robię jakieś ćwiczenia typu zwroty, cofanie, cokolwiek żeby go zająć czymś, potem znowu chodzimy, głaskam i puszczam. Jeżeli coś nie wychodzi to próbuję aż wyjdzie i dopiero go nagradzam i daję luz. Nie widzę nic co mogłabym w tym momencie robić źle, natomiast on widać, że gdyby chciał i czasem sie zdarzają próby, to sie wyrywa i próbuje ucieczek, albo kopania.  Na spacerze, na który poszłam z nim raz na próbę, ledwo wyszłam za bramę, zobaczył butelkę (którą widział nie wiem ile razy - zawsze tak jest) i zaczeły się wyskoki, szarpanie, dębowanie więc musiałam wrócić.. Raz był w terenie i co chwilę musieliśmy sie zatrzymywać, bo go zamurowało na widok stawu, albo drzewa - chłop wymyśla, bo doskonale wiem, że nie boi się wszystkiego. Zapytam też o przebadanie go, np. wzrok. Kieedyś chodził na spacerki do przedszkola.. zastanawiam się jak musiała wyglądać droga tam, bo skoro chodził pod dziećmi to nie mógł zachowywać się tak jak teraz, wiem tylko, że lubił kłaść się z siodłem, ogólnie cwane dziecko z niego. Dziękuję za najmniejszą chęć pomocy, odpisanie mi itd.
Pozdrawiam.
wydaje mi się że mój przypadek trochę przypomina Lotnej ,która zaczęła ten wątek
zwierz młody,z tendencją do dominowania,początki były okropne,potrafiła na lonży nagle się zatrzymać i iść w moją stronę z zębami i kopytami na mnie,generalnie,totalny brak szacunku,teraz jest znaczna poprawa,wszelakie 'brzydkie zachowania' zostały wyeliminowane,ale są inne sytuacje,z jednej strony kobyła fajna,bo grzeczna,spokojna,taki misiek do niuniania  😉 ale straaaaszny leń (aż za bardzo) niczego się nie boi,spora dolewka ślązaka,może temu taki ślimak,zawsze wszystko na spokojnie i bez stresu,ale z drugiej strony,też ogromna cwaniara czyli "jak robić,żeby się nie narobić,a zarobić"..I tu pojawia się problem,bo jest leniwa,aż ZA bardzo,ją trzeba dosłownie o coś prosić i nigdy nie wiadomo kiedy złapie 'focha' tylko to nie jest foch na zasadzie,bryki,świecie etc ..to jest dosłowny foch,koń zdaje się być głuchy,a do tego traci czucie i włącza mu się reset,o wszystkim zapomina a najbardziej o pomocach,potrafi odmówić kłusa,galopu,generalnie ruchu na przód,ewentualnie jak się mocno zbulwersuje to oddaje na każdy bacik solidnym wywaleniem  z zadu   🙂 na pewno jest taka gdy się grzeje,wtedy odpuszczam sobie konkretniejszą pracę i robimy coś na luzie,albo się lonżujemy,jeździmy na spacerki etc ale zauważyłam że łapie też focha,po kilkudniowym nic nie robieniu,jest czysty bulwers że musi wrócić do pracy,a czasem łapie focha bez powodu,ja wiem że młode,głupie,zbuntowane,może jej coś nie wyjść,może mieć gorszy dzień,ale odmówienie takich podstaw ? Przeważnie staram się najpierw po dobroci delikatnie,potem mocniejsza łydka,a jak nie dziala,to mega mocna łyda i bat na dupe,zazwyczaj trzy szybkie dają radę,kon sobie bryknie,ja jej na to odpowiem kolejnym bacikiem,a potem wracamy do roboty,ale są dni kiedy nawet to nie dziala,kon zaczyna jechać kuso-galopem,zatrzymujemy się na płocie,aż w koncu musze kogoś prosić,o pomoc z ziemi,albo żeby stał z batem i ją po prostu pogonił i mi pomógł,albo wziął na lonże,bo innego wyjścia z tego nie ma,no chyba że nie ma w stajni nikogo to schodzę i biorę na lonże,bo nie chcę jej odpuszczać,boję się że się nauczy i sobie to tak skojarzy,że jak będzie tak robić,to wtedy ma spokój,a tak czy tak,jej sposób nie działa,dupa piecze,galopować tak czy tak musi,z tym że ja mam potem wyrzuty sumienia za te baciki na dupsko albo za to że mogłam jednak odpuścić   😵 macie jakieś inne sposoby ? Może robię coś źle ? Może delikwenta trzeba innym sposobem wziąć ? A najlepsze jest to że jak złapie focha to i w terenie taka jest o.O a że za nim wyjedziemy na naszą stała trasę,to trzeba jechać chodnikiem,a to ma przebiec szybko i sprawnie,bezpiecznie,a koń wlecze nogę za nogą,jakby na rzeź miała iść  🤔 I doskonale o tym wiem że ona robi mi to tylko i wyłącznie na złość,bo taki ma kaprys  😁 generalnie ten koń pracuje bardzo lekko,większość dnia spędza na pastwiskach,przeważnie jeździmy sobie na spacerki,lekkie tereny,ale jak zaczynam wymagać czegoś na ujeżdżalni,to robi wszystko aby mi tą pracę utrudnić,a  uwierzcie mi że nie wymagam dużo  😉 jak wspomniałam kilkanaście stron temu xxagaxx wymaganie jest chociażby takie,przykładowo, żeby zamiast w teren poszła pojeździć na placu ... 🙄
Djarumm, sądzę, że masz przypadek konia, który na strach reagował nie paniką i ucieczką a paraliżem i znieruchomieniem. I ktoś to źle zrozumiał, uznał konia za odważnego a leniwego. Więc koń obrywał bęcki i pewnie jeszcze wygrał jeden, drugi konflikt.
Trudna sprawa i nie zazdroszczę. Nie sądzę, żeby nadal się bała, ale już się tak przyzwyczaiła, do "fochów". No chyba, że ona jest młoda surowa, to weź pod uwagę, że może być przerażona na granicy autyzmu. Bardzo ciężko się z takimi końmi pracuje, bo zgadywanka i kreatywność bez przerwy. Zwykłą konsekwencją nic się tutaj nie zdziała. Pocieszę cię, że wszystkie takie konie, które znałam w dobrych rękach w końcu się odblokowały, ale tak naprawdę - kiedy i dlaczego, tego nikt nie wie. Problem jest mi bliski, bo napotkałam jego wersję u mojego konia (choć zapewne z innych przyczyn), który... NIE PRZYSPIESZAŁ. Żeby nie wiem co. W żadnym z 3 chodów. A mój to xx, więc to nie o to chodzi, że twoja to ślązak.
no własnie się nie boi...przynajmniej mi się tak zdaje,nowe miejsce,hubertusy,dożynki,tereny,zawsze Fiona na czołowego,zawsze pierwsza,do przyczepy sama się pcha,wszystkie konie zawsze za nią,bo Fiona najodważniejsza i na wszystko zlewa,wiecznie śpi,nic ją nie rusza,znaczy rusza,ale tak jak piszesz,trzeba być baaaardzo kreatywnym,bo raz ruszą ją skoki i drągi i włączy się jej 'power' i się odblokuje a raz na to zleje,raz ją inne konie ruszą do tego stopnia,że wszystkich wyprzedzi i będzie pierwsza a raz będzie je miała gdzieś . Po prostu u niej jest tak że nigdy nie wiadomo co i z jakiej przyczyny ją zablokuje i zniechęci i na odwrót,kiedy ją coś za chęci i otworzy . Bo są identyczne sytuacje,miejsce i raz koń jest do przodu,żwawy,otwarty,szczery,luźny,a raz zamknięty na wszystkich i wszystko w swoim świecie,sfochany na cały świat. Znam ją już trochę,nie wydaje mi się typem biednego,wrażliwego konika,wręcz przeciwnie,cwaniak,zawsze wszystkich testuje,na ile może sobie pozwolić,ma baaaardzo dominujący charakter,wydaje się być spokojnym miśkiem,ale w najmniej oczekiwanej sytuacji lubi pokazać kto rządzi,o ile tak to można nazwać,bo na pewno nie rządzi,chociaż w jakimś stopniu ciągle próbuje i gdzieś tam manifestuje swoje niezadowolenie i trochę jest też tak jak opisywała to xxagaxx na samym początku tego wątku  że koń ma tzw 'focha na zycie'  "robi wszystko by osoba który zaczęła wymagać miała utrudnione życie... A wymagania miał takie że zamiast w teren poszedł na plac, i miał chodzić prosto a nie w odwrotnym ustawieniu."

Dopisałam w drugim wątku.
Witam!
Mam straszny problem z kobyłą (nie jest moja).
Ostatnio na jeździe była mocno do przodu i nie mogłam jej zatrzymać. A próbowałam wszystkiego najpierw od dosiadu ona nic, na wędzidło zaczęła się zapierać, Nawet zaczęłam ją piłować bo zaczęła bardzo szybko galopować ona nic. Jedynym sposobem(na szczęście!!) było to że dogoniłam konia przede mną i ją jakoś zatrzymałam.
Klacz jest z charakteru złośliwa (i to bardzo), jest mało skrętna nie zrobi się nią wolty w galopie (może się wywrócić) no chyba że ogromną, a tak to nie ma z nią większych problemów oprócz podgryzania (natarczywego) i nastraszania.
Macie jakieś metody?
Myślę że problemem może być wędzidło (pojedynczo łamane, puste) które jest według mnie za nisko.
Ma też tendencję hymm jak by to powiedzieć... przy skręcaniu wychodzi jej połowa wędzidła z pyska.
Z opisu nie wynika nic poza tym, ze jest idiotycznie jezdzona.
Primo: czy kon ma dopasowany sprzet?
Secundo: czy konia nic nie boli?
Tertio: w jakis posob skrecasz skoro wychodzi jej wedzidlo?
Quatro (?): Co dokladnie zrobilas jak kon poniosl (?) i jak probowalas ja zatrzymac?
I dalej juz nie umiem liczyc w tym jezyku: To twoj kon? szkolkowy? ktos inny na nim jezdzi i tez dzieja sie takie rzeczy? CO na to instruktor ewentualny?

Szablon taki warto zrobic, bedziemy wklejac przy kazdym kolejnym pytaniu z cyklu "moj kon ponosi/bryka/nie skerca/debuje/ma mnie w nosie" 😉
Kamila, czyżbyś pisała o Angorze?
faith
1. Cały tak tylko się upierają że wędzidło jest dobrze a jest za nisko.
2. Myślę że nie przede mną była na lonży więc coś by zauważyli.
3. Tzn. mi się tak nie robi tylko osobom początkującym które nie utrzymują zewnętrznej wodzy.
4. Ponosiła pewnie z tego że nie wychodzona była, w wakacje tak miała ze dwa razy bonie chodziła.
Na początku już narzucała szybkie tępo ale dało się ją przytrzymać w galopie właśnie się tak zaparła jakby o niczym nie myślała.
Koń szkółkowy, instruktor na to że mam dalej galopować -.-

Jasnowata tak to Angora.
A no to znam konia 😉 Jeszcze nie miałam okazji na niej siedzieć, ale pewnie po nowym roku się to stanie, bo to koń szkółkowy/uczelniany. Ale z tego co słyszałam i widziałam, to kobyła nie ponosi jak się poprawnie używa pomocy.
Natomiast sprzęt jest niedopasowany. Przede wszystkim siodło, ale tego się raczej nie zmieni. Nie pamiętam jak było z wędzidłem. (pomagałam ją kiedyś ubierać)
No i co tu więcej mówić, brak gimnastyki, brak odpowiedniej reakcji na pomoce jeźdźca. To koń szkółkowy, przecież nikt z nim nie pracuje indywidualnie.
Tak tez podejrzewalam😉 to tu nie ma co kombinowa,potrzebny dobry jezdziec albo przytomna osoba na ziemi, tak czy siak, zamknac w pomocach i pilnowac gimnastyki 🙂
no Jasnowata powiem ci że nie zawsze ona się tak cudownie słucha  😀
a tak to miałam ja okazję sama się nią zajmować i była całkiem znośna ale to co ona czasem robi jest straszne.
I według mnie ona powinna mieć indywidualne jazdy lub jakąś terapię. Na początek  😉
Jak jeździłam w szkółce też nieraz miałam ochotę poprosić na forum o pomoc z jakimś kopytnym 🙂
Przerabiałam to samo z kobyłą ponad rok temu, jednak nie szkółkową, bo to jest Twoim największym problemem w tej sytuacji i właściwie nie wniosę nic więcej niż to co wyżej dziewczyny napisały, ale naprawdę wiele nie trzeba, koń zmiana 180*, jakby ją ktoś podmienił - zajęło nam to ponad rok i dalej czasem się jej coś "zacina" w główce i odblokowuje się dopiero po sporej dawce "wygalopuj się" (niezależnie ile chodziła na lonży przed jazdą), baba ma 15 lat i dopiero teraz ktoś czegoś od niej wymaga, więc ma swoje humory 🙂
Wszystko ok, ale ja dalej nie wiem co zrobić w takiej sytuacji jak koń ponosi. Macie jakieś sposoby ''ewakuacji''?  😀
...powinno się w miarę możliwości kręcić coraz mniejsze kółka, aż sam zwolni i się uspokoi, piłowanie i krzyczenie nic nie da, metoda z zatrzymywaniem na zadku innego konia jest może czasem skuteczna w równym stopniu co ryzykowna.
tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak "zatrzymanie konia, który poniósł".
czyli w skrócie - starać się siedzieć na dupie 🙂 ewakuować się nie ma co, chyba, że jesteś w terenie, a koń pędzi prosto na ulicę, przez którą prowadzi droga do stajni - dajmy na to.. bo też się zdarza i z dwojga złego lepiej zeskoczyć, ale na maneżu o ile się da to siedź bo pokażesz jej, że jak poniesie to dasz jej spokój - zsiądziesz, a wierz mi znam konie, którym na to uczniowie pozwalali (po prostu lecieli jak samoloty, bo koń postanowił jednak, że postoi) i zwierzaki praktykują non stop, taki rytuał na jeździe 🙂
przejąć kontrolę.
Na niektóre działa dodanie łydki. Chce biec, niech biegnie, ale twoim tempem, jeszcze szybciej, skoro posłucha dodania, to posłucha pomocy wstrzymujących.

Czasem wystarczy raz chwycic i skręcić w dobrym momencie. Miałam kilka takich koni, które nauczyły się, że po prostu uciekają z byle przyczyny. Skręt szyi skutecznie wybijał im to z głowy. Tylko nie mówie tu o skręcaniu konia na chama w pełnym galopie. To sa ułamki sekund zanim koń wystartuje i wtedy należałoby go przytrzymać, jak już leci ,to mogłoby to być niebezpieczne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się